ZGNIATACZE
Cała klasa była poniekąd podniecona zbliżającą się lekcją zajęć technicznych. Tyle tylko, że dziewczyny były podekscytowane na swój sposób a chłopcy na zupełnie inny, bowiem o niczym nie wiedzieli . Pani Zofia, nauczycielka, podzieliła klasę na kilka grup – w każdej trzy dziewczyny i jeden chłopak. Dwóch chłopaków zostało bez przydziału, ale z racji ich niewiedzy nie miało to w sumie żadnego znaczenia. Zadaniem do wykonania, a i zarazem do prezentacji, było wykonanie przez dziewczyny i zaprezentowanie skuteczności działania...
Pani Zofia weszła do klasy zdecydowanym krokiem, jak zawsze w dość seksownych ciuszkach, które jeszcze bardziej podkreślały jej urodę i cielesne walory, do których wzdychała z pełnym rozanieleniem chyba cała rzesza chłopców w szkole. Nawet klapeczki na jej zgrabnych nóżkach na niewysokim obcasie były zawsze starannie dobrane do reszty stroju.
Po standardowym sprawdzeniu obecności, pani Zofia zapytała niby normalnym, a jednak jakoś dziwnie tajemniczym głosem:
- Dziewczyny, jak tam, jesteście przygotowane?
Wszystkie, jak na zawołanie, jednym chórem odpowiedziały:
- Tak, proszę pani!
To od razu zaniepokoiło chłopców. Byli zaskoczeni, bo przecież wcześniej nic pani Zofia nie mówiła, by coś przygotować na tę lekcję. Spoglądali pytająco na dziewczyny, między sobą i z każdą kolejną chwilą dosłownie baranieli, ale i zaczęła ich ogarniać dziwna świadomość, że coś się święci niedobrego.
- W takim razie nie przeciągajmy i zapraszam na środek klasy – pani Zofia spojrzała do swoich notatek – Ewa, Renata, Beata i Krzyś.
Trójka dziewczyna z entuzjazmem wyszła na środek z jakimś pudełkiem, ale Krzyś jakoś tego entuzjazmu nie podzielał.
- Pan Krzysztof potrzebuje jakiegoś specjalnego zaproszenia? – zapytała pani Zofia tonem nasrożonym i takowym wzrokiem.
To wystarczyło, by Krzyś natychmiast poderwał się z krzesła i dołączył grzecznie do trójki dziewczyn. Pani Zofia uśmiechnęła się pogodnie i w podobnym tonie zwróciła się do dziewczyn:
- Proszę dziewczyny, zaprezentujcie swoje dzieło.
Ewa pośpiesznie rozpakowała pudełko i wyjęła z niego... to były dwie deseczki ze sklejki 5mm, mniej więcej 10cm szerokości, 20cm długości, połączone ze sobą z każdej strony sprężynami. Dodatkowo umocowane doń były uchwyty. Krzyś, zresztą cała klasa również, patrzył na to z wyłupiastymi oczyma i chyba nawet nie świadom, zapytał:
- Co to niby jest...???
Pani Zofia pstryknęła go w ucho i skarciła:
- Nie pytany nie odpowiada!
- Przepraszam... – powiedział potulnie.
Pani Zofia zwróciła się do trójki dziewczyn:
- Dacie sobie radę z Krzysiem, czy mam wam pomóc?
Krzysiu aż zdrętwiał, nie mając zielonego pojęcia o co chodzi, ale wiedział, że czeka go coś na pewno nieprzyjemnego. Chyba nawet gdzieś tam przebiegła mu myśl, by najzwyczajniej w świecie uciec z klasy, ale...było już za późno.
- Poradzimy sobie! – zapewniła Ewa.
Renata z Beatą błyskawicznie złapały stanowczo Krzysia pod ramię (każda z jednej strony), a Ewa przykucnęła przed nim i błyskawicznie ściągła mu spodnie wraz z slipami do samych kostek. Krzyś nawet nie zdążył w jakikolwiek sposób zareagować w całym tym zaskoczeniu. Zdołał tylko wydusić z siebie:
- ...cooo, co się dzieje...?
Pani Zofia stanęła przed nim, wpierw spojrzała szyderczo na jego obnażone krocze, po czym urągliwym tonem odpowiedziała:
- Zaraz się sam przekonasz, co się dzieje. Bądź grzeczny, a wszystko będzie dobrze.
W żadnym stopniu nie uspokoiła Krzysia odpowiedź pani Zofii, ale też nic nie był w stanie zrobić, by zapobiec temu, co miało się wydarzyć, bo też o niczym nie wiedział. Ewa trzymając patent, a właściwie zgniatacz, oceniła wzrokowo sytuację i stwierdziła, a raczej zadysponowała:
- Dziewczyny, jedna musi mu podnieść i przytrzymać mu ptaszka, bo po prostu mi zawadza...
- Obciąć go! – rzuciła któraś z dziewczyn w klasie, co wywołało ogólnie rozbawienie, oczywiście poza Krzysiem i resztą chłopców.
Beata złapała fiutka za napletek i pociągnęła go w górę. Tym samym moszna „przybliżyła” się do kucającej Ewy, która stwierdziła z satysfakcją:
- O, teraz będzie idealnie!
Pani Zofia stojąc za Ewą, bacznie przyglądała się poczynaniom dziewczyny. Ewa rozciągnęła zgniatacz, ulokowała między deseczkami mosznę i gdy Krzyś z przerażenia aż wstrzymał oddech, oznajmiła:
- No to próba! – i puściła uchwyty.
Nie było słychać niczego innego, tylko jeden, ciągły jęk Krzysia. Renata z Beatą musiały go w tym momencie naprawdę mocno przytrzymać, by chłopak nie upadł, albo nie zwinął się z bólu. A pani Zofia, spokojnym tonem oznajmiła:
- Nooo! Ładnie! Powtórz to jeszcze dwa razy. Myślę, że i Renata z Beatą również powinny po trzy razy przetestować wasz wynalazek.
- Oczywiście! – przytaknęła Ewa i już po chwili ponownie rozciągnęła zwieracz, by w następnej chwili ponownie go puścić, a potem jeszcze raz to samo!
Krzyś przy drugim razie, jęknął jakby głośniej, ale już przy trzecim, zajęczał zdecydowanie głośniej!
- Teraz ty Renata – powiedziała Ewa, zajmując jej miejsce w trzymaniu, a raczej podtrzymywaniu Krzysia.
Renata szybciutko zajęła jej miejsce, kucnęła, rozciągła zgniatacz i z nie ukrywaną złośliwością puściła go. Krzyś zawył, a Ewa z Beatą musiały go naprawdę mocno trzymać Krzysia, by się im nie wyrywał. Gdy Renata puściła zgniatacz po raz drugi, a Krzyś szarpnął się jeszcze bardziej, Beata szarpnęła trzymanym fiutkiem i cynicznym tonem oznajmiła Krzysiowi:
- Jak będziesz się tak mi tu szarpał, to urwę ci tego twojego małego ptaszka! Rozumiesz?! – i na potwierdzenie swych słów, szarpnęła mocno fiutkiem.
Pani Zofia widząc to, uśmiechnęła się i rzekła do niej w prześmiewczym tonie:
- Beatko, cieszę się, że tak roztropnie wykonujesz swoje zadanie, ale wiesz przecież, że tematem przewodnim dzisiejszej lekcji jest demonstracja zgniataczy jąderek, a nie urywanie fiutków.
- Postaram się o tym nie zapomnieć – odrzekła promiennie Beata.
Tym czasem Renata zaserwowała Krzysiowi trzecie zgniecenie, co chłopak przyjął już prawie że ze łzami w oczach.
- Twoja kolej! – rzekła Renata do Beaty.
- Przytrzymiesz? – zapytała jowialnie Beata Ewę, „podając” jej naciągniętego za napletek fiutka.
Ewa uśmiechnęła się kpiąco i „odbierając” fiutka odrzekła:
- Ależ oczywiście niewątpliwie jak najbardziej!
Widać było, że dziewczynom z każdą upływającą chwilą humor dopisuje coraz lepszy! Natomiast chłopcom, a w tym przypadku w szczególności Krzysiowi, humor znikał wprost odwrotnie proporcjonalnie!
Beata zajęła miejsce i trzykrotnie zaserwowała zgniatanie jąderek Krzysiowi. Chłopak przy drugim zgnieceniu serwowanym przez Beatę, omal nie stracił przytomności. Jednak szarpnięcie za fiutka w wykonaniu Ewy, „pomogło” mu utrzymaniu przytomności. Beata wstała i z pozostałą dwójką dziewczyn spojrzały wyczekująco na panią Zofię. Ta pochyliła się, ujęła w prawą dłoń mosznę Krzysia, „przepadała” ją i po chwili oznajmiła:
- Ogólnie oceniam wasz zgniatacz na pięć z plusem. Jednak musicie jeszcze dokończyć swoje dzieło – wyprostowała się i zwróciła do Beaty – Sprawdź sama, prawe jąderko jakby jeszcze było nie do końca zgniecione.
Beata obmacała dłonią mosznę i po chwili potwierdziła:
- Tak, jakby było nie do końca zmiażdżone.
Dziewczyny spojrzały na panią Zofię. A pani Zofia, jakby nigdy nic, uśmiechnęła się sarkastycznie i powiedziała:
- Posadźcie go na krześle. Resztkę jądra po prostu rozdepnijcie stopą – i podstawiła dziewczynom swoje krzesło zza biurka.
Ewa z Renatą błyskawicznie ulokowały Krzysia na stołku. Krzyś, gdy uświadomił sobie co go jeszcze czeka, próbował resztkami sił poderwać się, ale Ewa z Renatą trzymały go na tyle mocno, że nie miał najmniejszych szans na uwolnienie się. W dodatku oberwało się mu jeszcze:
- Nie podskakuj mi tu za bardzo! – karciła go cierpko Ewa, jednocześnie chwytając fiutka i ciągnąc go mocno w górę. – Bo jak się naprawdę zdenerwuję, to faktycznie ci go urwę! – i znów nim szarpnęła, jednocześnie uśmiechając się zgryźliwie.
Krzysiu już nawet nie drgnął. Pół przytomny, czekał na dalszy tok wydarzeń. Beata ulokowała prawą stopę w szarym klapku z twardą i szorstką powierzchnią na krawędzi krzesła. Spojrzała na niego kąśliwie i widząc, że kolega z klasy patrzy na jej stopę, wolniutko zaczęła przesuwać ją w kierunku jego moszny. Nie spodziewała się, że spoglądanie na jego narastające przerażenie, może wywołać w niej aż tyle satysfakcji! Tym bardziej było jej „miło”, gdy zaczęła delektować się dociskaniem moszny podeszwą klapka! Cały czas przyglądała się reakcjom Krzysia i odczuwała coraz większą przyjemność z widoku jego cierpienia. Było to dla niej nowe doznanie, ale jakże satysfakcjonujące! Kilkakrotnie przydepnęła mosznę, po czym stwierdziła jadowicie:
- Sądzę, że teraz już tam nie ma czego specjalnie szukać – pozostałe dziewczyny zachichotały.
- Zaraz się przekonamy – odrzekła nie mniej uszczypliwie pani Zofia i dodała: - Podnieście go, lepiej się wtedy bada.
Dziewczyny podniosły Krzysia, Beata cofnęła krzesło, a pani Zofia ponownie pochyliwszy się lekko, ujęła jego mosznę i przez kilka chwil dość mocno miętosiła mosznę, po czym oświadczyła:
- Jedno jądro jest całe ! Drugie to już jajecznica – powiedziała, wyczuwając w palcach niekształtną pulpę - ale jedno całe ! Nie może nasz chłoptaś pozostać w połowie załatwiony – uśmiechnęła się szyderczo. - dokończcie dzieła i rozdepnijcie to co zostało – dodała kpiąco.
Dziewczyny przyniosły niski, niebieski taboret i siłą zmusiły Krzysia do uklęknięcia przy nim tak, żeby genitalia były ułożone na jego skraju.
- Która dopełni kastracji naszego delikwenta ? - zapytała pani Zofia.
- Ja to zrobię – zdeklarowała się Beata i nie czekając na aprobatę pani Zofii podeszła do taboretu i ulokowała na nim swoją śliczną stópkę w klapku.
Krzyś mógł ocenić kształty jej pięknych nóg i białe klapki na niskim ale twardym obcasie. Beata przez chwilę zastanawiała się czy nadepnąć podeszwą czy obcasem i zdecydowała się na to drugie.
- Przytrzymajcie go, żeby się nie ruszał – rzekła do Ewy i Renaty podtrzymujących Krzysia z tyłu i dbających aby nawet nie drgnął.
Krzysiu spocony i wystraszony, skowyczący z bólu po zgniecionym jądrze był jak worek kartofli i nie miał sił się bronić.
- Dobra, teraz go trzymamy, możesz kastrować – krótko stwierdziła Renata.
Beata ułożyła płaski obcas klapka na mosznie nieszczęśnika. Przesuwała stopę tak, żeby wyczuć ocalałe jądro. W końcu je znalazła.
- Jest ! Mam je pod obcasem ! – rzekła triumfalnie – zaciśnij zęby chłopaczku, zaraz będziesz śpiewał sopranem - dodała i spojrzała w oczy Krzysiowi.
Piętą przydepnęła nieco obcas i stopniowo zwiększała nacisk, aż tu nagle:
- O, cholera, uciekło mi ! - krzyknęła zawiedzionym głosem. Przydepnięte jądro wyślizgnęło się spod obcasa Beaty jakby instynktownie broniąc się przed egzekucją. Krzyś na moment odetchnął i iskierka nadziei pojawiła się w jego myślach.
- Jajo uciekinier – zaśmiała się pani Zofia obserwując całą sytuację – spokojnie Beatko jeszcze raz, ale tym razem staraj się zablokować jajko pod obcasem, tak jak pokazywałam kiedyś na ćwiczeniach z kastrowania.
- Poczekaj, zaraz cię znajdę – powiedziała Beata ponownie wykonując obcasem ruchy w celu ulokowania pod nim ostatniego jądra Krzysia.
- No, mam cię, teraz już mi nie uciekniesz ! - znów z triumfem podsumowała swoje działania.
Biedne jądro nie na długo mogło znaleźć schronienie w mosznie. Teraz było znów w potrzasku. Teraz jednak Beata wykonała ruch piętą aby odizolować jądro od ciała Krzysia i przydepnęła obcas zdecydowanie. Krzysiem szarpnął konwulsyjny odruch i zawył przy tym tak, że obudziłby demony !
- No, teraz jajecznica na 100 procent – powiedziała Ewa z trudem wraz z Renatą utrzymując Krzysia w pozycji klęczącej.
- Tak, czułam jak jajo rozpłynęło się pod obcasem – dodała Beata rozgniatając zawartość moszny ruchami pięty.
- No to jesteś bez jaj, chłopcze – ze złośliwym uśmieszkiem podsumowała pani Zofia – witaj w naszym klubie eunuchów – dodała szyderczo.
Kazała podnieść Krzysia z kolan i chwytając dłonią mosznę nie wyczuła już jąder, a tylko budyniowatą masę.
- Jest wykastrowany, ale szkoda, że nie waszym zgniataczem tylko w dogrywce – zaśmiała się to mówiąc – na pewno obniży to waszą ocenę.
- Szkoda – dodała Renata patrząc na półprzytomnego Krzysia.
Pani Zofia dodała:
- Później sprawdzimy jak mu się zmienił głos.
- Mamy nowego soprana – wesoło oznajmiła Ewa - bez jajek ale za to jakie możliwości wokalne !
- To pozytywny, uboczny skutek naszych działań – wyjaśniła pani Zofia – nowy nabytek do chóru – dodała już zupełnie poważnie.
Dziewczyny promieniały z racji udanego wykonania zadania.
- Proszę panią, jaką ocenę wypracowałyśmy? – niecierpliwiła się Ewa.
Pani Zofia uśmiechnęła się i stwierdziła uszczypliwie:
- Pozostała jeszcze ostatnia kropka nad „i”...
- Ostatnia kropka...? – powtórzyła Renata, wyraźnie zdezorientowana.
- Tak, ostatnia kropka – odrzekła pani Zofia i spojrzała na pół przytomnego Krzysia wyniosłym spojrzeniem, po czym po chwili zapytała go: - Krzysiu, jesteś w stanie coś powiedzieć?
Chłopak sprawiał wrażenie, jakby nic nie docierało do niego. Pani Zofia podeszła do niego bliżej, przyjrzała mu się dokładnie, po czym złapała go za krocze, szarpnęła i srogim tonem powtórzyła:
- Jesteś w stanie coś powiedzieć?!
Krzyś jęknął z bólu, szeroko otworzył oczy i wydusił z siebie piskliwym, wysokim sopranem:
- ...tttaaak...tak, jestem...
Pani Zofia uśmiechnęła się z nie ukrywaną satysfakcją, a dziewczyny wręcz osłupiały słysząc jego piszczący głos. Widząc to, pani Zofia uciesznie zwróciła się do nich:
- A wy co takie zdziwione, hm? – odczekała parę sekund i dodała: - to przecież normalna kolej rzeczy po udanym zmiażdżeniu jąderek, czy też ich kastracji. Nie wiedziałyście o tym?
Dopiero po dłuższej chwili odezwała się Beata:
- ...nooo, coś tam gdzieś kiedyś słyszałam...
- Tak tak, słyszałaś. Kolejny temat, który powinniście uzupełnić dla waszej wiedzy – pogodnie skwitowała pani Zofia i podchodząc do biurka, by wpisać dziewczynom ocenę , oznajmiła: - Zaliczam wam zadanie na pięć z plusem. Odprowadźcie kolegę do ławki, bo jakoś chyba nie za bardzo będzie w stanie sam tam dojść – nie szczędziła w tym zdaniu szyderczego tonu.
cdn...
Cała klasa była poniekąd podniecona zbliżającą się lekcją zajęć technicznych. Tyle tylko, że dziewczyny były podekscytowane na swój sposób a chłopcy na zupełnie inny, bowiem o niczym nie wiedzieli . Pani Zofia, nauczycielka, podzieliła klasę na kilka grup – w każdej trzy dziewczyny i jeden chłopak. Dwóch chłopaków zostało bez przydziału, ale z racji ich niewiedzy nie miało to w sumie żadnego znaczenia. Zadaniem do wykonania, a i zarazem do prezentacji, było wykonanie przez dziewczyny i zaprezentowanie skuteczności działania...
Pani Zofia weszła do klasy zdecydowanym krokiem, jak zawsze w dość seksownych ciuszkach, które jeszcze bardziej podkreślały jej urodę i cielesne walory, do których wzdychała z pełnym rozanieleniem chyba cała rzesza chłopców w szkole. Nawet klapeczki na jej zgrabnych nóżkach na niewysokim obcasie były zawsze starannie dobrane do reszty stroju.
Po standardowym sprawdzeniu obecności, pani Zofia zapytała niby normalnym, a jednak jakoś dziwnie tajemniczym głosem:
- Dziewczyny, jak tam, jesteście przygotowane?
Wszystkie, jak na zawołanie, jednym chórem odpowiedziały:
- Tak, proszę pani!
To od razu zaniepokoiło chłopców. Byli zaskoczeni, bo przecież wcześniej nic pani Zofia nie mówiła, by coś przygotować na tę lekcję. Spoglądali pytająco na dziewczyny, między sobą i z każdą kolejną chwilą dosłownie baranieli, ale i zaczęła ich ogarniać dziwna świadomość, że coś się święci niedobrego.
- W takim razie nie przeciągajmy i zapraszam na środek klasy – pani Zofia spojrzała do swoich notatek – Ewa, Renata, Beata i Krzyś.
Trójka dziewczyna z entuzjazmem wyszła na środek z jakimś pudełkiem, ale Krzyś jakoś tego entuzjazmu nie podzielał.
- Pan Krzysztof potrzebuje jakiegoś specjalnego zaproszenia? – zapytała pani Zofia tonem nasrożonym i takowym wzrokiem.
To wystarczyło, by Krzyś natychmiast poderwał się z krzesła i dołączył grzecznie do trójki dziewczyn. Pani Zofia uśmiechnęła się pogodnie i w podobnym tonie zwróciła się do dziewczyn:
- Proszę dziewczyny, zaprezentujcie swoje dzieło.
Ewa pośpiesznie rozpakowała pudełko i wyjęła z niego... to były dwie deseczki ze sklejki 5mm, mniej więcej 10cm szerokości, 20cm długości, połączone ze sobą z każdej strony sprężynami. Dodatkowo umocowane doń były uchwyty. Krzyś, zresztą cała klasa również, patrzył na to z wyłupiastymi oczyma i chyba nawet nie świadom, zapytał:
- Co to niby jest...???
Pani Zofia pstryknęła go w ucho i skarciła:
- Nie pytany nie odpowiada!
- Przepraszam... – powiedział potulnie.
Pani Zofia zwróciła się do trójki dziewczyn:
- Dacie sobie radę z Krzysiem, czy mam wam pomóc?
Krzysiu aż zdrętwiał, nie mając zielonego pojęcia o co chodzi, ale wiedział, że czeka go coś na pewno nieprzyjemnego. Chyba nawet gdzieś tam przebiegła mu myśl, by najzwyczajniej w świecie uciec z klasy, ale...było już za późno.
- Poradzimy sobie! – zapewniła Ewa.
Renata z Beatą błyskawicznie złapały stanowczo Krzysia pod ramię (każda z jednej strony), a Ewa przykucnęła przed nim i błyskawicznie ściągła mu spodnie wraz z slipami do samych kostek. Krzyś nawet nie zdążył w jakikolwiek sposób zareagować w całym tym zaskoczeniu. Zdołał tylko wydusić z siebie:
- ...cooo, co się dzieje...?
Pani Zofia stanęła przed nim, wpierw spojrzała szyderczo na jego obnażone krocze, po czym urągliwym tonem odpowiedziała:
- Zaraz się sam przekonasz, co się dzieje. Bądź grzeczny, a wszystko będzie dobrze.
W żadnym stopniu nie uspokoiła Krzysia odpowiedź pani Zofii, ale też nic nie był w stanie zrobić, by zapobiec temu, co miało się wydarzyć, bo też o niczym nie wiedział. Ewa trzymając patent, a właściwie zgniatacz, oceniła wzrokowo sytuację i stwierdziła, a raczej zadysponowała:
- Dziewczyny, jedna musi mu podnieść i przytrzymać mu ptaszka, bo po prostu mi zawadza...
- Obciąć go! – rzuciła któraś z dziewczyn w klasie, co wywołało ogólnie rozbawienie, oczywiście poza Krzysiem i resztą chłopców.
Beata złapała fiutka za napletek i pociągnęła go w górę. Tym samym moszna „przybliżyła” się do kucającej Ewy, która stwierdziła z satysfakcją:
- O, teraz będzie idealnie!
Pani Zofia stojąc za Ewą, bacznie przyglądała się poczynaniom dziewczyny. Ewa rozciągnęła zgniatacz, ulokowała między deseczkami mosznę i gdy Krzyś z przerażenia aż wstrzymał oddech, oznajmiła:
- No to próba! – i puściła uchwyty.
Nie było słychać niczego innego, tylko jeden, ciągły jęk Krzysia. Renata z Beatą musiały go w tym momencie naprawdę mocno przytrzymać, by chłopak nie upadł, albo nie zwinął się z bólu. A pani Zofia, spokojnym tonem oznajmiła:
- Nooo! Ładnie! Powtórz to jeszcze dwa razy. Myślę, że i Renata z Beatą również powinny po trzy razy przetestować wasz wynalazek.
- Oczywiście! – przytaknęła Ewa i już po chwili ponownie rozciągnęła zwieracz, by w następnej chwili ponownie go puścić, a potem jeszcze raz to samo!
Krzyś przy drugim razie, jęknął jakby głośniej, ale już przy trzecim, zajęczał zdecydowanie głośniej!
- Teraz ty Renata – powiedziała Ewa, zajmując jej miejsce w trzymaniu, a raczej podtrzymywaniu Krzysia.
Renata szybciutko zajęła jej miejsce, kucnęła, rozciągła zgniatacz i z nie ukrywaną złośliwością puściła go. Krzyś zawył, a Ewa z Beatą musiały go naprawdę mocno trzymać Krzysia, by się im nie wyrywał. Gdy Renata puściła zgniatacz po raz drugi, a Krzyś szarpnął się jeszcze bardziej, Beata szarpnęła trzymanym fiutkiem i cynicznym tonem oznajmiła Krzysiowi:
- Jak będziesz się tak mi tu szarpał, to urwę ci tego twojego małego ptaszka! Rozumiesz?! – i na potwierdzenie swych słów, szarpnęła mocno fiutkiem.
Pani Zofia widząc to, uśmiechnęła się i rzekła do niej w prześmiewczym tonie:
- Beatko, cieszę się, że tak roztropnie wykonujesz swoje zadanie, ale wiesz przecież, że tematem przewodnim dzisiejszej lekcji jest demonstracja zgniataczy jąderek, a nie urywanie fiutków.
- Postaram się o tym nie zapomnieć – odrzekła promiennie Beata.
Tym czasem Renata zaserwowała Krzysiowi trzecie zgniecenie, co chłopak przyjął już prawie że ze łzami w oczach.
- Twoja kolej! – rzekła Renata do Beaty.
- Przytrzymiesz? – zapytała jowialnie Beata Ewę, „podając” jej naciągniętego za napletek fiutka.
Ewa uśmiechnęła się kpiąco i „odbierając” fiutka odrzekła:
- Ależ oczywiście niewątpliwie jak najbardziej!
Widać było, że dziewczynom z każdą upływającą chwilą humor dopisuje coraz lepszy! Natomiast chłopcom, a w tym przypadku w szczególności Krzysiowi, humor znikał wprost odwrotnie proporcjonalnie!
Beata zajęła miejsce i trzykrotnie zaserwowała zgniatanie jąderek Krzysiowi. Chłopak przy drugim zgnieceniu serwowanym przez Beatę, omal nie stracił przytomności. Jednak szarpnięcie za fiutka w wykonaniu Ewy, „pomogło” mu utrzymaniu przytomności. Beata wstała i z pozostałą dwójką dziewczyn spojrzały wyczekująco na panią Zofię. Ta pochyliła się, ujęła w prawą dłoń mosznę Krzysia, „przepadała” ją i po chwili oznajmiła:
- Ogólnie oceniam wasz zgniatacz na pięć z plusem. Jednak musicie jeszcze dokończyć swoje dzieło – wyprostowała się i zwróciła do Beaty – Sprawdź sama, prawe jąderko jakby jeszcze było nie do końca zgniecione.
Beata obmacała dłonią mosznę i po chwili potwierdziła:
- Tak, jakby było nie do końca zmiażdżone.
Dziewczyny spojrzały na panią Zofię. A pani Zofia, jakby nigdy nic, uśmiechnęła się sarkastycznie i powiedziała:
- Posadźcie go na krześle. Resztkę jądra po prostu rozdepnijcie stopą – i podstawiła dziewczynom swoje krzesło zza biurka.
Ewa z Renatą błyskawicznie ulokowały Krzysia na stołku. Krzyś, gdy uświadomił sobie co go jeszcze czeka, próbował resztkami sił poderwać się, ale Ewa z Renatą trzymały go na tyle mocno, że nie miał najmniejszych szans na uwolnienie się. W dodatku oberwało się mu jeszcze:
- Nie podskakuj mi tu za bardzo! – karciła go cierpko Ewa, jednocześnie chwytając fiutka i ciągnąc go mocno w górę. – Bo jak się naprawdę zdenerwuję, to faktycznie ci go urwę! – i znów nim szarpnęła, jednocześnie uśmiechając się zgryźliwie.
Krzysiu już nawet nie drgnął. Pół przytomny, czekał na dalszy tok wydarzeń. Beata ulokowała prawą stopę w szarym klapku z twardą i szorstką powierzchnią na krawędzi krzesła. Spojrzała na niego kąśliwie i widząc, że kolega z klasy patrzy na jej stopę, wolniutko zaczęła przesuwać ją w kierunku jego moszny. Nie spodziewała się, że spoglądanie na jego narastające przerażenie, może wywołać w niej aż tyle satysfakcji! Tym bardziej było jej „miło”, gdy zaczęła delektować się dociskaniem moszny podeszwą klapka! Cały czas przyglądała się reakcjom Krzysia i odczuwała coraz większą przyjemność z widoku jego cierpienia. Było to dla niej nowe doznanie, ale jakże satysfakcjonujące! Kilkakrotnie przydepnęła mosznę, po czym stwierdziła jadowicie:
- Sądzę, że teraz już tam nie ma czego specjalnie szukać – pozostałe dziewczyny zachichotały.
- Zaraz się przekonamy – odrzekła nie mniej uszczypliwie pani Zofia i dodała: - Podnieście go, lepiej się wtedy bada.
Dziewczyny podniosły Krzysia, Beata cofnęła krzesło, a pani Zofia ponownie pochyliwszy się lekko, ujęła jego mosznę i przez kilka chwil dość mocno miętosiła mosznę, po czym oświadczyła:
- Jedno jądro jest całe ! Drugie to już jajecznica – powiedziała, wyczuwając w palcach niekształtną pulpę - ale jedno całe ! Nie może nasz chłoptaś pozostać w połowie załatwiony – uśmiechnęła się szyderczo. - dokończcie dzieła i rozdepnijcie to co zostało – dodała kpiąco.
Dziewczyny przyniosły niski, niebieski taboret i siłą zmusiły Krzysia do uklęknięcia przy nim tak, żeby genitalia były ułożone na jego skraju.
- Która dopełni kastracji naszego delikwenta ? - zapytała pani Zofia.
- Ja to zrobię – zdeklarowała się Beata i nie czekając na aprobatę pani Zofii podeszła do taboretu i ulokowała na nim swoją śliczną stópkę w klapku.
Krzyś mógł ocenić kształty jej pięknych nóg i białe klapki na niskim ale twardym obcasie. Beata przez chwilę zastanawiała się czy nadepnąć podeszwą czy obcasem i zdecydowała się na to drugie.
- Przytrzymajcie go, żeby się nie ruszał – rzekła do Ewy i Renaty podtrzymujących Krzysia z tyłu i dbających aby nawet nie drgnął.
Krzysiu spocony i wystraszony, skowyczący z bólu po zgniecionym jądrze był jak worek kartofli i nie miał sił się bronić.
- Dobra, teraz go trzymamy, możesz kastrować – krótko stwierdziła Renata.
Beata ułożyła płaski obcas klapka na mosznie nieszczęśnika. Przesuwała stopę tak, żeby wyczuć ocalałe jądro. W końcu je znalazła.
- Jest ! Mam je pod obcasem ! – rzekła triumfalnie – zaciśnij zęby chłopaczku, zaraz będziesz śpiewał sopranem - dodała i spojrzała w oczy Krzysiowi.
Piętą przydepnęła nieco obcas i stopniowo zwiększała nacisk, aż tu nagle:
- O, cholera, uciekło mi ! - krzyknęła zawiedzionym głosem. Przydepnięte jądro wyślizgnęło się spod obcasa Beaty jakby instynktownie broniąc się przed egzekucją. Krzyś na moment odetchnął i iskierka nadziei pojawiła się w jego myślach.
- Jajo uciekinier – zaśmiała się pani Zofia obserwując całą sytuację – spokojnie Beatko jeszcze raz, ale tym razem staraj się zablokować jajko pod obcasem, tak jak pokazywałam kiedyś na ćwiczeniach z kastrowania.
- Poczekaj, zaraz cię znajdę – powiedziała Beata ponownie wykonując obcasem ruchy w celu ulokowania pod nim ostatniego jądra Krzysia.
- No, mam cię, teraz już mi nie uciekniesz ! - znów z triumfem podsumowała swoje działania.
Biedne jądro nie na długo mogło znaleźć schronienie w mosznie. Teraz było znów w potrzasku. Teraz jednak Beata wykonała ruch piętą aby odizolować jądro od ciała Krzysia i przydepnęła obcas zdecydowanie. Krzysiem szarpnął konwulsyjny odruch i zawył przy tym tak, że obudziłby demony !
- No, teraz jajecznica na 100 procent – powiedziała Ewa z trudem wraz z Renatą utrzymując Krzysia w pozycji klęczącej.
- Tak, czułam jak jajo rozpłynęło się pod obcasem – dodała Beata rozgniatając zawartość moszny ruchami pięty.
- No to jesteś bez jaj, chłopcze – ze złośliwym uśmieszkiem podsumowała pani Zofia – witaj w naszym klubie eunuchów – dodała szyderczo.
Kazała podnieść Krzysia z kolan i chwytając dłonią mosznę nie wyczuła już jąder, a tylko budyniowatą masę.
- Jest wykastrowany, ale szkoda, że nie waszym zgniataczem tylko w dogrywce – zaśmiała się to mówiąc – na pewno obniży to waszą ocenę.
- Szkoda – dodała Renata patrząc na półprzytomnego Krzysia.
Pani Zofia dodała:
- Później sprawdzimy jak mu się zmienił głos.
- Mamy nowego soprana – wesoło oznajmiła Ewa - bez jajek ale za to jakie możliwości wokalne !
- To pozytywny, uboczny skutek naszych działań – wyjaśniła pani Zofia – nowy nabytek do chóru – dodała już zupełnie poważnie.
Dziewczyny promieniały z racji udanego wykonania zadania.
- Proszę panią, jaką ocenę wypracowałyśmy? – niecierpliwiła się Ewa.
Pani Zofia uśmiechnęła się i stwierdziła uszczypliwie:
- Pozostała jeszcze ostatnia kropka nad „i”...
- Ostatnia kropka...? – powtórzyła Renata, wyraźnie zdezorientowana.
- Tak, ostatnia kropka – odrzekła pani Zofia i spojrzała na pół przytomnego Krzysia wyniosłym spojrzeniem, po czym po chwili zapytała go: - Krzysiu, jesteś w stanie coś powiedzieć?
Chłopak sprawiał wrażenie, jakby nic nie docierało do niego. Pani Zofia podeszła do niego bliżej, przyjrzała mu się dokładnie, po czym złapała go za krocze, szarpnęła i srogim tonem powtórzyła:
- Jesteś w stanie coś powiedzieć?!
Krzyś jęknął z bólu, szeroko otworzył oczy i wydusił z siebie piskliwym, wysokim sopranem:
- ...tttaaak...tak, jestem...
Pani Zofia uśmiechnęła się z nie ukrywaną satysfakcją, a dziewczyny wręcz osłupiały słysząc jego piszczący głos. Widząc to, pani Zofia uciesznie zwróciła się do nich:
- A wy co takie zdziwione, hm? – odczekała parę sekund i dodała: - to przecież normalna kolej rzeczy po udanym zmiażdżeniu jąderek, czy też ich kastracji. Nie wiedziałyście o tym?
Dopiero po dłuższej chwili odezwała się Beata:
- ...nooo, coś tam gdzieś kiedyś słyszałam...
- Tak tak, słyszałaś. Kolejny temat, który powinniście uzupełnić dla waszej wiedzy – pogodnie skwitowała pani Zofia i podchodząc do biurka, by wpisać dziewczynom ocenę , oznajmiła: - Zaliczam wam zadanie na pięć z plusem. Odprowadźcie kolegę do ławki, bo jakoś chyba nie za bardzo będzie w stanie sam tam dojść – nie szczędziła w tym zdaniu szyderczego tonu.
cdn...
Skomentuj