Nareszcie wybiła piętnasta i skończył się ostatni, nudny wykład. Spakowałem się, wstałem i zacząłem zmierzać w stronę wyjścia. Był piątek, w perspektywie miałem więc dwa dni wolnego, a także dzisiejszy wieczór, który zamierzałem przyjemnie spędzić przed komputerem. W ten sposób zresztą spędzałem prawie każdą wolną chwilę. Opuściłem budynek uczelni i zobaczyłem stojącą nieopodal grupkę chłopaków z mojej grupy. Palili papierosy i też mnie dostrzegli, bo na ich gębach pojawiły się drwiące uśmiechy. Zestresowałem się, bo wiedziałem, że będę musiał koło nich przejść. Znowu pewnie będą gadać do mnie jakieś głupoty, a ja jak zwykle nie będę wiedział co odpowiedzieć i spalę buraka. Szedłem jednak twardo przed siebie, z zaciśniętymi zębami i czekałem tylko, aż „koledzy” zaczną się ze mnie śmiać. Zawsze znajdowali jakiś powód, żeby mnie wyśmiać – nawet, kiedy nie robiłem nic śmiesznego, to i tak byłem obiektem drwin. Tak działo się od zawsze, już od czasów podstawówki.
- Nara, Ludek! – krzyknął do mnie wesoło jeden z chłopaków.
Ja oczywiście słyszałem w jego głosie drwinę, jakby odezwał się do mnie tylko po to, żeby sprowokować mnie do zrobienia lub powiedzenia czegoś głupiego. Zestresowałem się jeszcze bardziej i moja twarz zrobiła się gorąca. Zastanawiałem się gorączkowo, czy odpowiedzieć mu „cześć”, czy może minąć grupkę, nic do nich nie mówiąc. Z tych nerwów zapomniałem patrzeć pod nogi i nie zauważyłem kilku schodków, po których trzeba było zejść, opuszczając teren uczelni. Potknąłem się, przewróciłem i w ostatniej chwili zdążyłem zamortyzować upadek dłońmi. Nic mi się nie stało, ale już wiedziałem, co zaraz usłyszę. Nie myliłem się – koło mnie rozległ się donośny śmiech chłopaków z mojej grupy. Nie tylko ich, bo śmiali się wszyscy, którzy akurat znajdowali się w pobliżu.
- Ale fujara, po schodach nawet nie umie zejść!
- Haha, co za ciota!
Takie i inne podobne obelgi dolatywały do moich uszu. Wiedziałem, że wiele par oczu mnie teraz obserwuje i każda z nich tylko czeka, aż popełnię kolejny błąd, by móc wyśmiać mnie jeszcze bardziej. Bezzwłocznie wstałem i szybko ruszyłem przed siebie, chcąc jak najprędzej zniknąć z zasięgu ich wzroku. Jak się oddalałem, to śmiechy za mną powoli cichły, aż w końcu umilkły zupełnie. Echh, czy musiałem pod koniec tygodnia znowu zrobić z siebie pośmiewisko? Nieważne, teraz liczyło się tylko to, że mam przed sobą cały weekend spokoju i nikt mi przez ten czas nie będzie dokuczał.
Wracając do domu wstąpiłem do sklepu, żeby kupić sobie dwa piwka, które pomogą mi się odprężyć w to piątkowe popołudnie. Podszedłem do lady, za którą siedziała młoda sprzedawczyni i uśmiechała się do mnie, co oczywiście było dla mnie peszące.
- Proszę dwa Lechy w butelce – rzekłem nieśmiało.
Dziewczyna podała mi piwa, ja zapłaciłem, a kiedy liczyła otrzymane pieniądze, mi rzuciło się w oczy, że ma dość głęboko wycięty dekolt w swojej sukience. Oczywiście zacząłem się w niego wpatrywać i czułem, jak w spodniach momentalnie twardnieje mi fiut. Widziałem na żywo wystającą spod materiału górną część ściśniętych piersi i ciemną szczelinkę pomiędzy nimi! Zanim pani przeliczyła pieniądze, miałem w majtkach już całkiem sztywno.
- Dziękuję – powiedziała kasjerka, patrząc się na mnie i wydając resztę.
- Dziękuję – bąknąłem, czerwieniąc się na twarzy, bo chyba dostrzegła, że patrzyłem na jej dekolt. Schowałem piwa do plecaka i zażenowany wyszedłem ze sklepu. Już nie mogłem się doczekać, aż znajdę się w domu, sam na sam ze swoim fiutem, komputerem, pornosami i browarami. Zapowiadało się naprawdę cudowne popołudnie, spędzone na masturbacji i piciu piwa. Piękno tej sytuacji potęgował jeszcze fakt, że nie onanizowałem się już od kilku dni, więc nazbierało mi się w jądrach całkiem dużo spermy i byłem nabuzowany jak cholera. Podniecało mnie teraz prawie wszystko – choćby sam fakt, że mijam na ulicy jakąś kobietę, powodował przyjemne mrowienie w kroku. Zazwyczaj dawałem upust swojemu wiecznemu podnieceniu przynajmniej raz dziennie, ale kilka dni temu postanowiłem sprawdzić, ile uda mi się wytrzymać bez masturbacji i wytrwałem do dzisiaj, jednak brakowało mi już silnej woli, by móc przedłużyć to jeszcze choćby o dzień.
W końcu dotarłem na przystanek i usiadłem na ławce, oczekując autobusu jadącego w stronę mojej wioski. Niestety, miałem z uczelni daleko do domu, ale na szczęście mogłem dojeżdżać autobusem i nie musiałem zamieszkać w akademiku, bo nie zniósłbym życia z kilkoma osobami w jednym pokoju – zwłaszcza, że zapewne byłbym przez nie jak zwykle szykanowany.
Nareszcie znalazłem się u siebie. Włączyłem kompa i czekając, aż się uruchomi, rzuciłem się na fotel i odetchnąwszy z ulgą, otworzyłem piwo i wziąłem parę łapczywych łyków. Kiedy tylko pomyślałem sobie, że zaraz włączę mojego ulubionego pornosa, znów zabuzowało mi w majtkach. Pornografia była moim zamiłowaniem. Na dysku miałem kilkadziesiąt gigabajtów filmów oraz zdjęć porno. Od kiedy odkryłem, jak można ściągać pornole z internetu, poświęcałem temu zajęciu mnóstwo czasu. Wszystkie filmiki i fotki dokładnie opisywałem i segregowałem. Dzięki pornosom moje życie seksualne stało się o wiele bogatsze niż wtedy, kiedy jeszcze masturbowałem się jedynie wyobrażając sobie różne erotyczne sceny. Prawdziwego stosunku, z realną kobietą, nie odbyłem jeszcze nigdy i nawet nie łudziłem się, by kiedyś mogło spotkać mnie takie szczęście. Byłem zbyt zakompleksiony, nieśmiały i ofermowaty, żeby jakakolwiek dziewczyna mogła zwrócić na mnie uwagę. Czasami jednak udawało mi się podglądnąć – przez służące jako wywietrznik dziurki, znajdujące się u dołu drzwi do łazienki – moją młodszą siostrę, kiedy rozbierała się przed wejściem pod prysznic. W takich wypadkach widok jej ciała zaprzątał moją głowę przez kilka kolejnych dni, bo to było naprawdę coś wspaniałego – zobaczyć nagie piersi i pupkę na żywo. Raz widziałem nawet cipkę siostry, ale była tak zarośnięta, że zapamiętałem tylko kłębiące się po całym jej kroczu włosy.
Aktualnie oprócz mnie w domu nie było nikogo, więc kiedy komputer już się uruchomił, podsunąłem fotel do biurka i popijając piwko włączyłem pornola. Wyjąłem na wpół wzwiedzionego fiuta na wierzch i zacząłem go delikatnie ugniatać. Dziewczyna na ekranie całowała się soczyście ze swoim partnerem. Po chwili mój członek był zupełnie sztywny. Mimo, iż tego dnia miałem zamiar zwalić sobie kilka razy, to nie chciałem zbyt szybko kończyć pierwszej masturbacji. Dlatego gładziłem się po fiucie powoli i delikatnie, patrząc, jak parka na monitorze – obmacując się łapczywie i namiętnie się całując – pozbywa się swoich ubrań. Dziewczyna została w samych czarnych pończochach i zaczęła masować kolanem penisa swojego partnera. Wyobrażałem sobie, że to moja siostra mnie tak masuje nogą po jądrach. Mój penis był już czerwony jak burak i niewiele dzieliło go od wytrysku, kiedy zadzwoniła moja komórka. Oderwałem się od swojego zajęcia, myśląc sobie, że nawet dobrze się składa, bo kutas mi trochę ochłonie i będę mógł całą zabawę zacząć od początku. Spojrzałem na ekran telefonu i z nerwów serce zaczęło mi bić szybciej. To dzwoniła moja koleżanka – Beata. Odebrałem.
- Halo? – spytałem drżącym ze zdenerwowania głosem. Każda rozmowa, nawet telefoniczna, powodowała u mnie stres.
- Siemka Ludek! – powiedziała wesoło i beztrosko Beata. – Co robisz?
Chwilę się zastanowiłem, bo nie mogłem przecież przyznać się do tego, co naprawdę robię, i wymyśliłem tylko:
- A, nic, tak sobie siedzę i nudzę się przy komputerze.
- Nudzisz się? To dobrze się składa, bo mam propozycję. Może wpadłbyś do mnie? Siedzimy sobie właśnie z Dagmarą, pijemy wino i tak sobie pomyślałam, że może byś zechciał też wpaść?
- Tak, chętnie. – Mówiąc to siliłem się na obojętny ton, ale trochę z radości, a trochę z nerwów, mój głos był dyszący. Aż się zapowietrzyłem.
- No to fajnie, to czekamy. Tylko weź kup nam po drodze jakieś wino, bo nasze się już kończy.
- Ok – zakończyłem połączenie.
Zatarłem ręce z uciechy, że zostałem zaproszony do Beaty. Z jednej strony każde spotkanie towarzyskie bardzo mnie stresowało, z drugiej jednak lubiłem od czasu do czasu z kimś się spotkać. Wizyty takie nie sprawiały mi przyjemności samej w sobie, ponieważ i tak – ze strachu przed wyśmianiem – prawie się na nich nie odzywałem, tylko uśmiechałem się głupkowato i przysłuchiwałem się rozmowie reszty. Będąc jednak przez kogoś zaproszonym miałem złudzenie, że jestem przez tą osobę lubiany, a takiego poczucia w życiu bardzo mi brakowało. Od dziecka bowiem wszyscy rówieśnicy zawsze dawali mi do zrozumienia, że jestem odmieńcem i nie chcą się ze mną zadawać – no chyba że jedynie po to, by mi podokuczać. Nikt mnie nigdy nie lubił, zresztą nie mogłem nawet wymagać, żeby inni mnie lubili, skoro ja sam siebie nie lubiłem. Nienawidziłem ani swojego ciapowatego i wstydliwego charakteru, ani dziwacznego wyglądu, ani też tego wstrętnego imienia, którym pokarali mnie rodzice. Jak mogli nazwać mnie Ludomił – przecież tego imienia nie używa się już chyba od wieku, a jedyne, co może ono przywodzić na myśl, to jakiegoś starego dziadka. Znajomi zwracali się do mnie zdrobnieniem „Ludek”, co było po prostu żenujące, ale chyba lepsze, niż gdyby mieli mówić do mnie pełnym imieniem…
Nie dokończyłem przerwanej masturbacji. Schowałem rozgrzanego penisa do gaci, odstawiłem na wpół wypite piwo i zmieniłem bluzę na bardziej elegancką. Postanowiłem bezzwłocznie iść do Beaty, a konia zwalić sobie po powrocie. Podczas wizyty u koleżanki będę mógł popatrzeć sobie na Beatę i Dagmarę, czym podniecę się jeszcze bardziej, więc i masturbacja będzie potem przyjemniejsza.
Wyszedłem z domu – bardzo wysoki, bardzo chudy i bardzo pryszczaty okularnik, idący nieporadnym i sztywnym krokiem, cały spięty i wstydzący się zbyt mocno wymachiwać rękami podczas marszu. Pół piwa, które wypiłem, rozluźniło mnie jednak na tyle, iż mogłem sobie myśleć, jaki to ja jestem fajny, że zaprosiły mnie dwie całkiem ładne dziewczyny. Idąc niezdarnie, uśmiechałem się sam do siebie. Wstąpiłem do sklepu i kupiłem dwa wina – jedno dla dziewczyn, a drugie dla siebie. Zbliżałem się już powoli do bloku Beaty.
Beatkę znałem z gimnazjum – była w mojej klasie jedną z niewielu osób, które mi nie dokuczały. Wtedy traktowała mnie po prostu obojętnie. Zakolegowała się ze mną dopiero wówczas, gdy skończyliśmy już gimnazjum. Przeprowadziła się wtedy ze swoimi rodzicami na wioskę, na której mieszkałem też ja, i byłem jej jedynym znajomym w tym rejonie. Prawdopodobnie dlatego – z braku innych możliwości – zakolegowała się akurat ze mną, żeby kiedy naprawdę nie będzie miała totalnie nic do roboty, mieć się z kim spotkać. Byłem zaszczycony znajomością z Beatą, ponieważ była ona naprawdę fajną i śliczną dziewczyną. Zawsze bardzo mi się podobała i do tej pory podkochiwałem się w niej. Nieraz także baraszkowałem z nią w moich erotycznych fantazjach. Ona jednak traktowała mnie bardziej jak swoją koleżankę, bądź jako „kolegę-geja” któremu może się wyżalić i pogadać mu o babskich sprawach.
Dagmara także chodziła ze mną i z Beatą do jednej klasy w gimnazjum. Ona jednak zawsze mi dokuczała. Do tej pory – kiedy czasami gdzieś się spotykaliśmy – to albo ostentacyjnie mnie ignorowała, albo uprzykrzała mi życie jak tylko mogła. Nienawidziłem jej. Z drugiej strony jednak trochę mi imponowała, bo mimo swojego opryskliwego zachowania i skłonności do obrażania się na wszystkich i o wszystko, była towarzyska, wygadana i miała wielu znajomych. Miała więc to, czego ja pragnąłem.
Z każdym krokiem serce waliło mi coraz mocniej. Denerwowałem się na myśl, jak wypadnie nasze spotkanie. W głowie układałem sobie plan, o czym rozmawiać z Beatą, żeby znowu nie przesiedzieć całego spotkania milcząc. Mój stres potęgowała jeszcze świadomość, że u Beaty jest Dagmara, która zapewne zrobi wszystko, żeby jak najbardziej uprzykrzyć mi tą wizytę. W końcu stanąłem pod klatką i drżącą ręką nacisnąłem domofon. Po jakimś czasie usłyszałem wesoły głos Beaty:
- Kto tam?
- Ja – bąknąłem.
Wpuściła mnie i z trzęsącymi się nogami ruszyłem po schodach. Stanąłem pod drzwiami i kilka razy odetchnąłem głęboko, żeby nieco się uspokoić. Zapukałem. Drzwi się otwarły i uśmiechnięta Beata wpuściła mnie do mieszkania.
- Siema Ludek! – klepnęła mnie w ramię. – Co tam?
- Nic… – wydusiłem cicho.
Na sam widok Beaty zabuzowało mi w majtkach. Miała na sobie elegancką sukienkę na ramiączkach, z dość głębokim dekoltem, krótszą niż do połowy uda. Na nogach piękne, szare, grube rajstopy, błyszczące od zdobiącego je brokatu. Była bez kapci. Już wiedziałem, że całą wizytę będę się jej przyglądał. W ogóle zawsze wyglądała bardzo ładnie – śliczna twarz, kasztanowe włosy za ramiona, średniego wzrostu i raczej szczupła dziewczyna – ale ten ubiór czynił ją jeszcze kilkukrotnie atrakcyjniejszą. Poprowadziła mnie do kuchni, skąd cicho rozbrzmiewała muzyka disco-polo. Na środku stołu stała pusta butelka po winie, a przy brzegach szklanki dziewczyn. Na jednym z krzeseł siedziała Dagmara, wypuszczająca właśnie z ust papierosowy dym. Była to niska, czarnowłosa, krzykliwa dziewucha, trochę puszysta, choć i tak dużo schudła od czasów gimnazjum i jej tusza nie rzucała się już zbytnio w oczy. Twarz miała ładnie umalowaną i wyglądała całkiem pociągająco.
- Cześć – powiedziałem do niej.
- Kupiłeś wino?! – spytała swoim napastliwym tonem.
Kiwnąłem głową.
- To dawaj.
Wyjąłem dwie butelki i postawiłem na stole. Beata podała Dagmarze korkociąg, a ta otworzyła nim wino.
- Sorry, Ludek, ale nie mam trzeciego krzesła. Zaraz przyniosę ci pufę – powiedziała Beata.
- Dobrze – zgodziłem się pokornie.
Po chwili dziewczyna przyciągnęła niską pufę i postawiła ją przy stole. Usiadłem. Nie było zbyt wygodnie – siedziałem tak nisko, że moje ramiona ledwo wystawały ponad blat. Dostałem od Beaty szklankę, a Dagmara polała wino. Oczywiście nalała tylko sobie i Beacie, żeby pokazać, jak bardzo mnie lekceważy. Polała mi za to Beata, bo ja sam wstydziłem się sięgnąć po butelkę.
- I co tam na uczelni? – spytała mnie Beata.
- W porządku – uśmiechnąłem się. – a u ciebie? – postanowiłem także okazać koleżance zainteresowanie.
- U mnie *******. Tyle nauki że masakra. Nie wiem, czy to w ogóle pozaliczam.
- Nara, Ludek! – krzyknął do mnie wesoło jeden z chłopaków.
Ja oczywiście słyszałem w jego głosie drwinę, jakby odezwał się do mnie tylko po to, żeby sprowokować mnie do zrobienia lub powiedzenia czegoś głupiego. Zestresowałem się jeszcze bardziej i moja twarz zrobiła się gorąca. Zastanawiałem się gorączkowo, czy odpowiedzieć mu „cześć”, czy może minąć grupkę, nic do nich nie mówiąc. Z tych nerwów zapomniałem patrzeć pod nogi i nie zauważyłem kilku schodków, po których trzeba było zejść, opuszczając teren uczelni. Potknąłem się, przewróciłem i w ostatniej chwili zdążyłem zamortyzować upadek dłońmi. Nic mi się nie stało, ale już wiedziałem, co zaraz usłyszę. Nie myliłem się – koło mnie rozległ się donośny śmiech chłopaków z mojej grupy. Nie tylko ich, bo śmiali się wszyscy, którzy akurat znajdowali się w pobliżu.
- Ale fujara, po schodach nawet nie umie zejść!
- Haha, co za ciota!
Takie i inne podobne obelgi dolatywały do moich uszu. Wiedziałem, że wiele par oczu mnie teraz obserwuje i każda z nich tylko czeka, aż popełnię kolejny błąd, by móc wyśmiać mnie jeszcze bardziej. Bezzwłocznie wstałem i szybko ruszyłem przed siebie, chcąc jak najprędzej zniknąć z zasięgu ich wzroku. Jak się oddalałem, to śmiechy za mną powoli cichły, aż w końcu umilkły zupełnie. Echh, czy musiałem pod koniec tygodnia znowu zrobić z siebie pośmiewisko? Nieważne, teraz liczyło się tylko to, że mam przed sobą cały weekend spokoju i nikt mi przez ten czas nie będzie dokuczał.
Wracając do domu wstąpiłem do sklepu, żeby kupić sobie dwa piwka, które pomogą mi się odprężyć w to piątkowe popołudnie. Podszedłem do lady, za którą siedziała młoda sprzedawczyni i uśmiechała się do mnie, co oczywiście było dla mnie peszące.
- Proszę dwa Lechy w butelce – rzekłem nieśmiało.
Dziewczyna podała mi piwa, ja zapłaciłem, a kiedy liczyła otrzymane pieniądze, mi rzuciło się w oczy, że ma dość głęboko wycięty dekolt w swojej sukience. Oczywiście zacząłem się w niego wpatrywać i czułem, jak w spodniach momentalnie twardnieje mi fiut. Widziałem na żywo wystającą spod materiału górną część ściśniętych piersi i ciemną szczelinkę pomiędzy nimi! Zanim pani przeliczyła pieniądze, miałem w majtkach już całkiem sztywno.
- Dziękuję – powiedziała kasjerka, patrząc się na mnie i wydając resztę.
- Dziękuję – bąknąłem, czerwieniąc się na twarzy, bo chyba dostrzegła, że patrzyłem na jej dekolt. Schowałem piwa do plecaka i zażenowany wyszedłem ze sklepu. Już nie mogłem się doczekać, aż znajdę się w domu, sam na sam ze swoim fiutem, komputerem, pornosami i browarami. Zapowiadało się naprawdę cudowne popołudnie, spędzone na masturbacji i piciu piwa. Piękno tej sytuacji potęgował jeszcze fakt, że nie onanizowałem się już od kilku dni, więc nazbierało mi się w jądrach całkiem dużo spermy i byłem nabuzowany jak cholera. Podniecało mnie teraz prawie wszystko – choćby sam fakt, że mijam na ulicy jakąś kobietę, powodował przyjemne mrowienie w kroku. Zazwyczaj dawałem upust swojemu wiecznemu podnieceniu przynajmniej raz dziennie, ale kilka dni temu postanowiłem sprawdzić, ile uda mi się wytrzymać bez masturbacji i wytrwałem do dzisiaj, jednak brakowało mi już silnej woli, by móc przedłużyć to jeszcze choćby o dzień.
W końcu dotarłem na przystanek i usiadłem na ławce, oczekując autobusu jadącego w stronę mojej wioski. Niestety, miałem z uczelni daleko do domu, ale na szczęście mogłem dojeżdżać autobusem i nie musiałem zamieszkać w akademiku, bo nie zniósłbym życia z kilkoma osobami w jednym pokoju – zwłaszcza, że zapewne byłbym przez nie jak zwykle szykanowany.
Nareszcie znalazłem się u siebie. Włączyłem kompa i czekając, aż się uruchomi, rzuciłem się na fotel i odetchnąwszy z ulgą, otworzyłem piwo i wziąłem parę łapczywych łyków. Kiedy tylko pomyślałem sobie, że zaraz włączę mojego ulubionego pornosa, znów zabuzowało mi w majtkach. Pornografia była moim zamiłowaniem. Na dysku miałem kilkadziesiąt gigabajtów filmów oraz zdjęć porno. Od kiedy odkryłem, jak można ściągać pornole z internetu, poświęcałem temu zajęciu mnóstwo czasu. Wszystkie filmiki i fotki dokładnie opisywałem i segregowałem. Dzięki pornosom moje życie seksualne stało się o wiele bogatsze niż wtedy, kiedy jeszcze masturbowałem się jedynie wyobrażając sobie różne erotyczne sceny. Prawdziwego stosunku, z realną kobietą, nie odbyłem jeszcze nigdy i nawet nie łudziłem się, by kiedyś mogło spotkać mnie takie szczęście. Byłem zbyt zakompleksiony, nieśmiały i ofermowaty, żeby jakakolwiek dziewczyna mogła zwrócić na mnie uwagę. Czasami jednak udawało mi się podglądnąć – przez służące jako wywietrznik dziurki, znajdujące się u dołu drzwi do łazienki – moją młodszą siostrę, kiedy rozbierała się przed wejściem pod prysznic. W takich wypadkach widok jej ciała zaprzątał moją głowę przez kilka kolejnych dni, bo to było naprawdę coś wspaniałego – zobaczyć nagie piersi i pupkę na żywo. Raz widziałem nawet cipkę siostry, ale była tak zarośnięta, że zapamiętałem tylko kłębiące się po całym jej kroczu włosy.
Aktualnie oprócz mnie w domu nie było nikogo, więc kiedy komputer już się uruchomił, podsunąłem fotel do biurka i popijając piwko włączyłem pornola. Wyjąłem na wpół wzwiedzionego fiuta na wierzch i zacząłem go delikatnie ugniatać. Dziewczyna na ekranie całowała się soczyście ze swoim partnerem. Po chwili mój członek był zupełnie sztywny. Mimo, iż tego dnia miałem zamiar zwalić sobie kilka razy, to nie chciałem zbyt szybko kończyć pierwszej masturbacji. Dlatego gładziłem się po fiucie powoli i delikatnie, patrząc, jak parka na monitorze – obmacując się łapczywie i namiętnie się całując – pozbywa się swoich ubrań. Dziewczyna została w samych czarnych pończochach i zaczęła masować kolanem penisa swojego partnera. Wyobrażałem sobie, że to moja siostra mnie tak masuje nogą po jądrach. Mój penis był już czerwony jak burak i niewiele dzieliło go od wytrysku, kiedy zadzwoniła moja komórka. Oderwałem się od swojego zajęcia, myśląc sobie, że nawet dobrze się składa, bo kutas mi trochę ochłonie i będę mógł całą zabawę zacząć od początku. Spojrzałem na ekran telefonu i z nerwów serce zaczęło mi bić szybciej. To dzwoniła moja koleżanka – Beata. Odebrałem.
- Halo? – spytałem drżącym ze zdenerwowania głosem. Każda rozmowa, nawet telefoniczna, powodowała u mnie stres.
- Siemka Ludek! – powiedziała wesoło i beztrosko Beata. – Co robisz?
Chwilę się zastanowiłem, bo nie mogłem przecież przyznać się do tego, co naprawdę robię, i wymyśliłem tylko:
- A, nic, tak sobie siedzę i nudzę się przy komputerze.
- Nudzisz się? To dobrze się składa, bo mam propozycję. Może wpadłbyś do mnie? Siedzimy sobie właśnie z Dagmarą, pijemy wino i tak sobie pomyślałam, że może byś zechciał też wpaść?
- Tak, chętnie. – Mówiąc to siliłem się na obojętny ton, ale trochę z radości, a trochę z nerwów, mój głos był dyszący. Aż się zapowietrzyłem.
- No to fajnie, to czekamy. Tylko weź kup nam po drodze jakieś wino, bo nasze się już kończy.
- Ok – zakończyłem połączenie.
Zatarłem ręce z uciechy, że zostałem zaproszony do Beaty. Z jednej strony każde spotkanie towarzyskie bardzo mnie stresowało, z drugiej jednak lubiłem od czasu do czasu z kimś się spotkać. Wizyty takie nie sprawiały mi przyjemności samej w sobie, ponieważ i tak – ze strachu przed wyśmianiem – prawie się na nich nie odzywałem, tylko uśmiechałem się głupkowato i przysłuchiwałem się rozmowie reszty. Będąc jednak przez kogoś zaproszonym miałem złudzenie, że jestem przez tą osobę lubiany, a takiego poczucia w życiu bardzo mi brakowało. Od dziecka bowiem wszyscy rówieśnicy zawsze dawali mi do zrozumienia, że jestem odmieńcem i nie chcą się ze mną zadawać – no chyba że jedynie po to, by mi podokuczać. Nikt mnie nigdy nie lubił, zresztą nie mogłem nawet wymagać, żeby inni mnie lubili, skoro ja sam siebie nie lubiłem. Nienawidziłem ani swojego ciapowatego i wstydliwego charakteru, ani dziwacznego wyglądu, ani też tego wstrętnego imienia, którym pokarali mnie rodzice. Jak mogli nazwać mnie Ludomił – przecież tego imienia nie używa się już chyba od wieku, a jedyne, co może ono przywodzić na myśl, to jakiegoś starego dziadka. Znajomi zwracali się do mnie zdrobnieniem „Ludek”, co było po prostu żenujące, ale chyba lepsze, niż gdyby mieli mówić do mnie pełnym imieniem…
Nie dokończyłem przerwanej masturbacji. Schowałem rozgrzanego penisa do gaci, odstawiłem na wpół wypite piwo i zmieniłem bluzę na bardziej elegancką. Postanowiłem bezzwłocznie iść do Beaty, a konia zwalić sobie po powrocie. Podczas wizyty u koleżanki będę mógł popatrzeć sobie na Beatę i Dagmarę, czym podniecę się jeszcze bardziej, więc i masturbacja będzie potem przyjemniejsza.
Wyszedłem z domu – bardzo wysoki, bardzo chudy i bardzo pryszczaty okularnik, idący nieporadnym i sztywnym krokiem, cały spięty i wstydzący się zbyt mocno wymachiwać rękami podczas marszu. Pół piwa, które wypiłem, rozluźniło mnie jednak na tyle, iż mogłem sobie myśleć, jaki to ja jestem fajny, że zaprosiły mnie dwie całkiem ładne dziewczyny. Idąc niezdarnie, uśmiechałem się sam do siebie. Wstąpiłem do sklepu i kupiłem dwa wina – jedno dla dziewczyn, a drugie dla siebie. Zbliżałem się już powoli do bloku Beaty.
Beatkę znałem z gimnazjum – była w mojej klasie jedną z niewielu osób, które mi nie dokuczały. Wtedy traktowała mnie po prostu obojętnie. Zakolegowała się ze mną dopiero wówczas, gdy skończyliśmy już gimnazjum. Przeprowadziła się wtedy ze swoimi rodzicami na wioskę, na której mieszkałem też ja, i byłem jej jedynym znajomym w tym rejonie. Prawdopodobnie dlatego – z braku innych możliwości – zakolegowała się akurat ze mną, żeby kiedy naprawdę nie będzie miała totalnie nic do roboty, mieć się z kim spotkać. Byłem zaszczycony znajomością z Beatą, ponieważ była ona naprawdę fajną i śliczną dziewczyną. Zawsze bardzo mi się podobała i do tej pory podkochiwałem się w niej. Nieraz także baraszkowałem z nią w moich erotycznych fantazjach. Ona jednak traktowała mnie bardziej jak swoją koleżankę, bądź jako „kolegę-geja” któremu może się wyżalić i pogadać mu o babskich sprawach.
Dagmara także chodziła ze mną i z Beatą do jednej klasy w gimnazjum. Ona jednak zawsze mi dokuczała. Do tej pory – kiedy czasami gdzieś się spotykaliśmy – to albo ostentacyjnie mnie ignorowała, albo uprzykrzała mi życie jak tylko mogła. Nienawidziłem jej. Z drugiej strony jednak trochę mi imponowała, bo mimo swojego opryskliwego zachowania i skłonności do obrażania się na wszystkich i o wszystko, była towarzyska, wygadana i miała wielu znajomych. Miała więc to, czego ja pragnąłem.
Z każdym krokiem serce waliło mi coraz mocniej. Denerwowałem się na myśl, jak wypadnie nasze spotkanie. W głowie układałem sobie plan, o czym rozmawiać z Beatą, żeby znowu nie przesiedzieć całego spotkania milcząc. Mój stres potęgowała jeszcze świadomość, że u Beaty jest Dagmara, która zapewne zrobi wszystko, żeby jak najbardziej uprzykrzyć mi tą wizytę. W końcu stanąłem pod klatką i drżącą ręką nacisnąłem domofon. Po jakimś czasie usłyszałem wesoły głos Beaty:
- Kto tam?
- Ja – bąknąłem.
Wpuściła mnie i z trzęsącymi się nogami ruszyłem po schodach. Stanąłem pod drzwiami i kilka razy odetchnąłem głęboko, żeby nieco się uspokoić. Zapukałem. Drzwi się otwarły i uśmiechnięta Beata wpuściła mnie do mieszkania.
- Siema Ludek! – klepnęła mnie w ramię. – Co tam?
- Nic… – wydusiłem cicho.
Na sam widok Beaty zabuzowało mi w majtkach. Miała na sobie elegancką sukienkę na ramiączkach, z dość głębokim dekoltem, krótszą niż do połowy uda. Na nogach piękne, szare, grube rajstopy, błyszczące od zdobiącego je brokatu. Była bez kapci. Już wiedziałem, że całą wizytę będę się jej przyglądał. W ogóle zawsze wyglądała bardzo ładnie – śliczna twarz, kasztanowe włosy za ramiona, średniego wzrostu i raczej szczupła dziewczyna – ale ten ubiór czynił ją jeszcze kilkukrotnie atrakcyjniejszą. Poprowadziła mnie do kuchni, skąd cicho rozbrzmiewała muzyka disco-polo. Na środku stołu stała pusta butelka po winie, a przy brzegach szklanki dziewczyn. Na jednym z krzeseł siedziała Dagmara, wypuszczająca właśnie z ust papierosowy dym. Była to niska, czarnowłosa, krzykliwa dziewucha, trochę puszysta, choć i tak dużo schudła od czasów gimnazjum i jej tusza nie rzucała się już zbytnio w oczy. Twarz miała ładnie umalowaną i wyglądała całkiem pociągająco.
- Cześć – powiedziałem do niej.
- Kupiłeś wino?! – spytała swoim napastliwym tonem.
Kiwnąłem głową.
- To dawaj.
Wyjąłem dwie butelki i postawiłem na stole. Beata podała Dagmarze korkociąg, a ta otworzyła nim wino.
- Sorry, Ludek, ale nie mam trzeciego krzesła. Zaraz przyniosę ci pufę – powiedziała Beata.
- Dobrze – zgodziłem się pokornie.
Po chwili dziewczyna przyciągnęła niską pufę i postawiła ją przy stole. Usiadłem. Nie było zbyt wygodnie – siedziałem tak nisko, że moje ramiona ledwo wystawały ponad blat. Dostałem od Beaty szklankę, a Dagmara polała wino. Oczywiście nalała tylko sobie i Beacie, żeby pokazać, jak bardzo mnie lekceważy. Polała mi za to Beata, bo ja sam wstydziłem się sięgnąć po butelkę.
- I co tam na uczelni? – spytała mnie Beata.
- W porządku – uśmiechnąłem się. – a u ciebie? – postanowiłem także okazać koleżance zainteresowanie.
- U mnie *******. Tyle nauki że masakra. Nie wiem, czy to w ogóle pozaliczam.
Skomentuj