Znalazłem w internecie ten tekst:
W 2010 roku jedna trzecia mężczyzn będzie żyła samotnie. Połowa z nich
prawdopodobnie umrze. Mężczyźni są skazani na wymarcie. Tak brzmi
najnowsza teza brytyjskich (i nie tylko) genetyków, którą można
porównać do trzęsienia ziemi. "Męskość mężczyzn nieustannie zanika,
zarówno w sferze biologii, jak i stosunków społecznych", pisze Steve
Jones, wykładowca genetyki w londyńskim University College, w nowej, a
już głośnej w świecie książce "O pochodzeniu mężczyzny". "Jeśli chodzi
o znaczenie mężczyzny dla kontynuacji gatunku, to mężczyznę trzeba
uznać za pasożyta samicy. Bo mężczyźni już rodzą się ułomni.
Wszystkiemu winny jest chromosom Y. To on decyduje o tym, że dziecko
otrzymuje płeć męską. Kobiety mają w jądrze komórkowym dwa niemal
identyczne, witalne chromosomy X, będące jakby kopiami bezpieczeństwa,
na wypadek gdyby jeden z nich został uszkodzony. W jądrze komórkowym
mężczyzny zamiast drugiego chromosomu X jest króciutki, samotny
chromosom Y. Ten ułomek - bo męska oznaka tożsamości jest śmiesznie
mała, stanowi zaledwie jedną pięćdziesiątą część całego genomu -
któremu brak siły i odporności - utracił zdolność regeneracji. W
dodatku chromosom Y jest coraz mniejszy, obecnie stanowi jedynie jedną
trzecią pierwotnego rozmiaru sprzed 300 mln lat - i nadal się kurczy.
Samce homo sapiens są skazane na wyginięcie w drodze ewolucji
gatunku", przypuszcza prof. Jones.
Teoria Darwina sprzed półtora wieku o wyższości samców nad samicami
brzmi dla współczesnych genetyków wręcz zabawnie. W "Doborze
płciowym", gdzie rozwija koncepcję współzawodnictwa i wyboru,
pokazuje, jak egoistyczne dążenie samca do przekazania swego
dziedzictwa genetycznego powoduje powstanie ozdób i wojowniczość w
świecie zwierząt. A o ludziach pisze: "Ostatecznie mężczyzna
wyewoluował na przywódcę. W ten sposób ostatecznie uzyskał wyższość
nad kobietą. Istotnie, bardzo korzystny jest fakt, że u ssaków panuje
prawo równego przekazywania cech obu płciom; w przeciwnym bowiem razie
mężczyzna prawdopodobnie przewyższałby kobietę wyposażeniem
psychicznym tak bardzo, jak paw przewyższa pawicę upierzeniem
ozdobnym".
- Ten genetyczny symbol męskości ulega tak szybkiej degeneracji, że
wkrótce mężczyzna będzie należał do przeszłości - wyrokuje prof. Bryan
Sykes z uniwersytetu w Oksfordzie, zajmujący się badaniem DNA z próbek
pobranych z prehistorycznych szkieletów. Z jego obliczeń wynika, że
koniec mężczyzny nastąpi za jakieś 5 tys. pokoleń, czyli 125 tys. lat.
Sykes podkreśla, że posiadacze chromosomu Y przychodzą na świat jakby
z wrodzoną wadą, na dodatek są w coraz gorszej kondycji biologicznej,
począwszy od malejącej liczby coraz słabszych plemników w nasieniu.
Z badań brytyjskich genetyków wynika, że obecnie przyczyną
niepłodności u ok. 30% mężczyzn są uszkodzenia chromosomu Y. Z biegiem
pokoleń geny ulegają bowiem mutacjom i do genotypu wkradają się błędy.
Obecnie męski chromosom zgromadził wiele szkodliwych mutacji, których
nie było jeszcze w pokoleniu dziadków i pradziadków. Każde następne
męskie pokolenie będzie gromadzić coraz większy śmietnik genetyczny.
Czy ludzkość ma szansę przetrwać bez samców? Okazuje się, że koniec
mężczyzny wcale nie musi oznaczać końca naszego gatunku. Medycyna bada
różne warianty wyjścia z sytuacji, czyli zastąpienia mężczyzn w
procesie reprodukcji.
- Najlepszym wyjściem byłoby klonowanie albo zastępcze nasienie z
żeńskich tkanek, wtedy całkiem obeszłoby się bez męskiej spermy.. Inny
sposób to hodowla męskich plemników w jądrach zwierzęcych,
eksperymenty na knurach dają dobre wyniki - uważa Carol Peterson z
uniwersytetu harwardzkiego.
- Owca Dolly została poczęta bez męskiej pomocy, co uświadomiło
połowie populacji niepewność jej statusu - zgadza się prof. Jim
Cummins, sam będący posiadaczem chromosomu Y.
- Być może, w niedalekiej przyszłości nauka spowoduje powrót natury do
jej oryginalnego żeńskiego stanu i mężczyźni sami znikną z pola
widzenia. Jak wtedy będziemy się rozmnażać? Może przez klonowanie,
które pod względem technicznym jest proste: trzeba pobrać materiał
genetyczny z organizmu kobiety, umieścić w pozbawionej jądra komórce
jajowej i gotowe.
W przypadku ludzi droga do tego "prostego rozwiązania" jest jeszcze
długa, ale doświadczenia na zwierzętach dają coraz lepsze efekty.
Australijska badaczka Orly Lacham-Kaplan z Monash Institute of
Reproduction and Developement w Melbourne już dwa lata temu
obwieściła, że w pierwszej fazie zapłodnienia nie jest potrzebny
plemnik, można bowiem powołać do życia zygotę, która ma dwie matki.
Wprawdzie eksperyment powiódł się na myszach, ale przecież od tego
zwykle się zaczyna.
Jednak nie wszyscy naukowcy są optymistami. Bryan Sykes obawia się, że
sztuczna sperma się nie sprawdzi. Jego zdaniem, istnieje
niebezpieczeństwo, że wymarcie mężczyzn spowoduje wymarcie całego
gatunku homo sapiens. - Przecież wiele gatunków zwierząt wyginęło z
powodu genetycznej marności samców, z ludźmi może być podobnie. Tak
być może, ale nie musi - zastrzega.
"Mężczyźni mają uzasadnione powody do niepokoju. Pozycja samców
podupada nawet bez pomocy klonów. W miarę postępów cywilizacji
nosiciele chromosomu Y przeżywają upadek - od zmniejszającej się
liczby plemników po obniżenie statusu społecznego i od podważonej roli
przy zapłodnieniu po szybszą śmierć. Także ich miejsce w
społeczeństwie - kiedyś niepodlegające dyskusji - jest zagrożone
postępami rodu niewieściego", podsumowuje Steve Jones. Jeszcze
bardziej radykalną opinię głosi niemiecki socjolog Dieter Otten, autor
pracy "Przemoc nosi męskie oblicze", w której wykazuje, że kryminalne
upodobania mężczyzn ciągle rosną. Uważa on mianowicie, że tzw. słaba,
a w rzeczywistości silna płeć jest ostoją współczesnego świata:
"Kobiety są bardziej uczciwe i moralne, zaangażowane w pracę zawodową
i społeczną. Bez nich przestałby funkcjonować gospodarczy, społeczny i
polityczny system zachodnich demokracji".
Alarmujące odkrycia brytyjskich genetyków idą w parze z wynikami badań
socjologów i psychologów amerykańskich. Ich zdaniem, w obecnych
czasach do degradacji biologicznej dochodzi degradacja społeczna
mężczyzn.
- Awans społeczny kobiet i zamiana ról społecznych powodują
niespotykany wcześniej w dziejach ludzkości kryzys tożsamości mężczyzn
i chłopców. Na naszych oczach zmienia się wizerunek mężczyzny. Trzeba
przewartościować nasze myślenie o płci - twierdzi psycholog Barney
Brawer, kierownik programu Boys Project na Uniwersytecie Tufts w
Bostonie. Wyniki badań jego zespołu są zaskakujące: ponad połowa
nastoletnich chłopców czuje się zdominowana przez dziewczyny, ponad
połowa dorosłych mężczyzn ma kompleks "gorszości" w stosunku do kobiet
- sami siebie uważają za mniej zaradnych, gorzej zorganizowanych,
bardziej podatnych na stresy, mających słabszą wolę, bardziej
ulegających pokusom (zdrada partnerki, korupcja, napad rabunkowy),
nieporządnych i brudnych. Czy ta niska samoocena jest obiektywna?
Jak powstaje chłopiec? Do siódmego tygodnia ciąży nie można określić
płci płodu ludzkiego. Decyduje o niej plemnik. Jeśli zawiera dwa
chromosomy X, będzie dziewczynka, a jeśli zawiera chromosom Y -
chłopiec. W siódmym tygodniu chromosom Y się uaktywnia i aktywizuje
się gen SRY (sex determining region of the Y; ten wyznaczający płeć
gen odkryto w 1990 r.), który zaczyna wytwarzać białko aktywizujące
inne geny. Wykształcają się jądra, które wytwarzają "męski hormon"
testosteron. Ok. 12-14. tygodnia zamyka się fałda cewki moczowej i
można już rozpoznać płeć męskiego płodu. Chłopiec rodzi się ok. 40.
tygodnia ciąży.
Jedno dziecko na tysiąc rodzi się z jądrami i jajnikami jednocześnie
albo z tkanką zawierającą mieszankę jąder i jajników. Niektóre z
takich obojnaczych dzieci mają chromosom Y, ale większość go nie ma, a
zatem nie ma też genu SRY. Jak w płodzie mogą się rozwinąć jądra,
skoro brakuje mu potrzebnej do tego sekwencji DNA, nie wiadomo, być
może, sugerują badacze, gen SRY wcale nie jest tak niezbędny, jak się
uważa.
Fakty mówią, że tak. Mimo to, mężczyźni na ogół nie przyjmują ich do
wiadomości.
- Pozycja mężczyzny jest wciąż bardzo silna, nie można mówić o
zamianie ról społecznych, raczej o ich wyrównaniu - twierdzi Adam
Górecki, socjolog i psycholog. - Do zamiany ról społecznych jeszcze
daleko. To wiąże się ze specyfiką kultury, która wciąż jest kulturą
patriarchalną. W związku z tym nie obserwujemy kryzysu tożsamości
mężczyzn. Inaczej jest w wielu krajach Europy, zwłaszcza w krajach
skandynawskich.
- Stereotypowo pojmowane role społeczne płci się zmieniają, co jest
zjawiskiem pozytywnym. Nie można jednak mówić o kryzysie tożsamości
męskiej, raczej o zmianie męskiego wizerunku.
Nosiciele słabnącego chromosomu Y sami są coraz słabsi - pod względem
zdrowia, edukacji i moralności. Dane, które zebrał Steve Jones w
książce "O pochodzeniu mężczyzny", nie zostawiają cienia wątpliwości.
Wynika z nich, że panowie, którzy wszędzie na świecie żyją krócej od
kobiet (w krajach cywilizacji zachodniej średnio o ok. sześć lat),
trzy razy częściej zapadają na choroby serca, mają słabszy układ
krwionośny ("Zdarza się, że dosłownie umierają z miłości - pisze Jones
- już w "Wykazach zgonów" z XVII w. jako przyczynę śmierci podawano:
żałoba, nieszczęśliwa miłość"), trzykrotnie częściej są ofiarami
zawałów serca (liczba zawałów wśród młodych mężczyzn jest aż siedem
razy większa niż wśród ich rówieśniczek). W ogóle choroby serca i
układu krążenia powodują połowę wszystkich zgonów mężczyzn przed
wiekiem emerytalnym. Dlaczego? Bo mężczyźni nie mają "tarczy
ochronnej" w postaci estrogenu, który chroni serca kobiet poprzez
zwiększone uwalnianie tlenku azotu rozszerzającego naczynia
krwionośne.
Wyliczać słabości tzw. silnej płci można jeszcze długo. Mężczyźni trzy
razy częściej mają wady wymowy (stanowią ok. 75% jąkających się) i są
daltonistami (a co 12. ma trudności z precyzyjnym rozpoznawaniem
kolorów), cierpią na hemofilię (ok. 90%) i nowotwory. Tylko mężczyźni
całkiem łysieją, w dodatku coraz młodsi. Dermatolodzy dziwią się, że
coraz więcej panów w okolicach dwudziestki, a nawet nastolatków ma
"bardzo wysokie" czoło.
Są słabsi już od chwili narodzin. W pierwszym roku życia na 100 zgonów
dziewczynek przypada 126 zgonów chłopców, choć natura daje im większe
szanse: na etapie zapłodnienia na 100 żeńskich embrionów przypada aż
120 męskich (prawdopodobnie dlatego, że plemniki zawierające chromosom
Y są lżejsze i szybciej się poruszają). Ale proporcje zmieniają się
jeszcze w czasie ciąży - męski płód jest słabszy. Kłopoty zdrowotne
czy stres matki często są przyczyną jego zgonu. Demografowie
zauważyli, że kryzysy ekonomiczne i wojny zawsze mają wpływ na znaczny
spadek męskiej populacji. Podobnie jak katastrofy ekologiczne i klęski
żywiołowe, np. rok po silnym trzęsieniu ziemi w japońskim mieście Kobe
w 1998 r. urodziło się niemal 2% mniej chłopców niż w latach
wcześniejszych, podobnie było w Niemczech po upadku muru berlińskiego
i kryzysie ekonomicznym.
Gdy już męski noworodek przyjdzie na świat (100 urodzeń dziewczynek na
105 chłopców), o wiele bardziej niż jego rówieśniczka jest narażony na
różne ułomności, zwłaszcza uszkodzenie mózgu, porażenie mózgowe i
wrodzone wady genitaliów.
Chłopcy wolniej się rozwijają - w 40 tyg. życia noworodek męski jest o
4-6 tyg. opóźniony w stosunku do dziewczynki. Gorzej radzą sobie w
szkole - na każdym etapie nauczania dwa razy więcej chłopców powtarza
klasę. Może dlatego we wszystkich krajach rozwiniętych chłopcy i
mężczyźni mniej czytają?
prawdopodobnie umrze. Mężczyźni są skazani na wymarcie. Tak brzmi
najnowsza teza brytyjskich (i nie tylko) genetyków, którą można
porównać do trzęsienia ziemi. "Męskość mężczyzn nieustannie zanika,
zarówno w sferze biologii, jak i stosunków społecznych", pisze Steve
Jones, wykładowca genetyki w londyńskim University College, w nowej, a
już głośnej w świecie książce "O pochodzeniu mężczyzny". "Jeśli chodzi
o znaczenie mężczyzny dla kontynuacji gatunku, to mężczyznę trzeba
uznać za pasożyta samicy. Bo mężczyźni już rodzą się ułomni.
Wszystkiemu winny jest chromosom Y. To on decyduje o tym, że dziecko
otrzymuje płeć męską. Kobiety mają w jądrze komórkowym dwa niemal
identyczne, witalne chromosomy X, będące jakby kopiami bezpieczeństwa,
na wypadek gdyby jeden z nich został uszkodzony. W jądrze komórkowym
mężczyzny zamiast drugiego chromosomu X jest króciutki, samotny
chromosom Y. Ten ułomek - bo męska oznaka tożsamości jest śmiesznie
mała, stanowi zaledwie jedną pięćdziesiątą część całego genomu -
któremu brak siły i odporności - utracił zdolność regeneracji. W
dodatku chromosom Y jest coraz mniejszy, obecnie stanowi jedynie jedną
trzecią pierwotnego rozmiaru sprzed 300 mln lat - i nadal się kurczy.
Samce homo sapiens są skazane na wyginięcie w drodze ewolucji
gatunku", przypuszcza prof. Jones.
Teoria Darwina sprzed półtora wieku o wyższości samców nad samicami
brzmi dla współczesnych genetyków wręcz zabawnie. W "Doborze
płciowym", gdzie rozwija koncepcję współzawodnictwa i wyboru,
pokazuje, jak egoistyczne dążenie samca do przekazania swego
dziedzictwa genetycznego powoduje powstanie ozdób i wojowniczość w
świecie zwierząt. A o ludziach pisze: "Ostatecznie mężczyzna
wyewoluował na przywódcę. W ten sposób ostatecznie uzyskał wyższość
nad kobietą. Istotnie, bardzo korzystny jest fakt, że u ssaków panuje
prawo równego przekazywania cech obu płciom; w przeciwnym bowiem razie
mężczyzna prawdopodobnie przewyższałby kobietę wyposażeniem
psychicznym tak bardzo, jak paw przewyższa pawicę upierzeniem
ozdobnym".
- Ten genetyczny symbol męskości ulega tak szybkiej degeneracji, że
wkrótce mężczyzna będzie należał do przeszłości - wyrokuje prof. Bryan
Sykes z uniwersytetu w Oksfordzie, zajmujący się badaniem DNA z próbek
pobranych z prehistorycznych szkieletów. Z jego obliczeń wynika, że
koniec mężczyzny nastąpi za jakieś 5 tys. pokoleń, czyli 125 tys. lat.
Sykes podkreśla, że posiadacze chromosomu Y przychodzą na świat jakby
z wrodzoną wadą, na dodatek są w coraz gorszej kondycji biologicznej,
począwszy od malejącej liczby coraz słabszych plemników w nasieniu.
Z badań brytyjskich genetyków wynika, że obecnie przyczyną
niepłodności u ok. 30% mężczyzn są uszkodzenia chromosomu Y. Z biegiem
pokoleń geny ulegają bowiem mutacjom i do genotypu wkradają się błędy.
Obecnie męski chromosom zgromadził wiele szkodliwych mutacji, których
nie było jeszcze w pokoleniu dziadków i pradziadków. Każde następne
męskie pokolenie będzie gromadzić coraz większy śmietnik genetyczny.
Czy ludzkość ma szansę przetrwać bez samców? Okazuje się, że koniec
mężczyzny wcale nie musi oznaczać końca naszego gatunku. Medycyna bada
różne warianty wyjścia z sytuacji, czyli zastąpienia mężczyzn w
procesie reprodukcji.
- Najlepszym wyjściem byłoby klonowanie albo zastępcze nasienie z
żeńskich tkanek, wtedy całkiem obeszłoby się bez męskiej spermy.. Inny
sposób to hodowla męskich plemników w jądrach zwierzęcych,
eksperymenty na knurach dają dobre wyniki - uważa Carol Peterson z
uniwersytetu harwardzkiego.
- Owca Dolly została poczęta bez męskiej pomocy, co uświadomiło
połowie populacji niepewność jej statusu - zgadza się prof. Jim
Cummins, sam będący posiadaczem chromosomu Y.
- Być może, w niedalekiej przyszłości nauka spowoduje powrót natury do
jej oryginalnego żeńskiego stanu i mężczyźni sami znikną z pola
widzenia. Jak wtedy będziemy się rozmnażać? Może przez klonowanie,
które pod względem technicznym jest proste: trzeba pobrać materiał
genetyczny z organizmu kobiety, umieścić w pozbawionej jądra komórce
jajowej i gotowe.
W przypadku ludzi droga do tego "prostego rozwiązania" jest jeszcze
długa, ale doświadczenia na zwierzętach dają coraz lepsze efekty.
Australijska badaczka Orly Lacham-Kaplan z Monash Institute of
Reproduction and Developement w Melbourne już dwa lata temu
obwieściła, że w pierwszej fazie zapłodnienia nie jest potrzebny
plemnik, można bowiem powołać do życia zygotę, która ma dwie matki.
Wprawdzie eksperyment powiódł się na myszach, ale przecież od tego
zwykle się zaczyna.
Jednak nie wszyscy naukowcy są optymistami. Bryan Sykes obawia się, że
sztuczna sperma się nie sprawdzi. Jego zdaniem, istnieje
niebezpieczeństwo, że wymarcie mężczyzn spowoduje wymarcie całego
gatunku homo sapiens. - Przecież wiele gatunków zwierząt wyginęło z
powodu genetycznej marności samców, z ludźmi może być podobnie. Tak
być może, ale nie musi - zastrzega.
"Mężczyźni mają uzasadnione powody do niepokoju. Pozycja samców
podupada nawet bez pomocy klonów. W miarę postępów cywilizacji
nosiciele chromosomu Y przeżywają upadek - od zmniejszającej się
liczby plemników po obniżenie statusu społecznego i od podważonej roli
przy zapłodnieniu po szybszą śmierć. Także ich miejsce w
społeczeństwie - kiedyś niepodlegające dyskusji - jest zagrożone
postępami rodu niewieściego", podsumowuje Steve Jones. Jeszcze
bardziej radykalną opinię głosi niemiecki socjolog Dieter Otten, autor
pracy "Przemoc nosi męskie oblicze", w której wykazuje, że kryminalne
upodobania mężczyzn ciągle rosną. Uważa on mianowicie, że tzw. słaba,
a w rzeczywistości silna płeć jest ostoją współczesnego świata:
"Kobiety są bardziej uczciwe i moralne, zaangażowane w pracę zawodową
i społeczną. Bez nich przestałby funkcjonować gospodarczy, społeczny i
polityczny system zachodnich demokracji".
Alarmujące odkrycia brytyjskich genetyków idą w parze z wynikami badań
socjologów i psychologów amerykańskich. Ich zdaniem, w obecnych
czasach do degradacji biologicznej dochodzi degradacja społeczna
mężczyzn.
- Awans społeczny kobiet i zamiana ról społecznych powodują
niespotykany wcześniej w dziejach ludzkości kryzys tożsamości mężczyzn
i chłopców. Na naszych oczach zmienia się wizerunek mężczyzny. Trzeba
przewartościować nasze myślenie o płci - twierdzi psycholog Barney
Brawer, kierownik programu Boys Project na Uniwersytecie Tufts w
Bostonie. Wyniki badań jego zespołu są zaskakujące: ponad połowa
nastoletnich chłopców czuje się zdominowana przez dziewczyny, ponad
połowa dorosłych mężczyzn ma kompleks "gorszości" w stosunku do kobiet
- sami siebie uważają za mniej zaradnych, gorzej zorganizowanych,
bardziej podatnych na stresy, mających słabszą wolę, bardziej
ulegających pokusom (zdrada partnerki, korupcja, napad rabunkowy),
nieporządnych i brudnych. Czy ta niska samoocena jest obiektywna?
Jak powstaje chłopiec? Do siódmego tygodnia ciąży nie można określić
płci płodu ludzkiego. Decyduje o niej plemnik. Jeśli zawiera dwa
chromosomy X, będzie dziewczynka, a jeśli zawiera chromosom Y -
chłopiec. W siódmym tygodniu chromosom Y się uaktywnia i aktywizuje
się gen SRY (sex determining region of the Y; ten wyznaczający płeć
gen odkryto w 1990 r.), który zaczyna wytwarzać białko aktywizujące
inne geny. Wykształcają się jądra, które wytwarzają "męski hormon"
testosteron. Ok. 12-14. tygodnia zamyka się fałda cewki moczowej i
można już rozpoznać płeć męskiego płodu. Chłopiec rodzi się ok. 40.
tygodnia ciąży.
Jedno dziecko na tysiąc rodzi się z jądrami i jajnikami jednocześnie
albo z tkanką zawierającą mieszankę jąder i jajników. Niektóre z
takich obojnaczych dzieci mają chromosom Y, ale większość go nie ma, a
zatem nie ma też genu SRY. Jak w płodzie mogą się rozwinąć jądra,
skoro brakuje mu potrzebnej do tego sekwencji DNA, nie wiadomo, być
może, sugerują badacze, gen SRY wcale nie jest tak niezbędny, jak się
uważa.
Fakty mówią, że tak. Mimo to, mężczyźni na ogół nie przyjmują ich do
wiadomości.
- Pozycja mężczyzny jest wciąż bardzo silna, nie można mówić o
zamianie ról społecznych, raczej o ich wyrównaniu - twierdzi Adam
Górecki, socjolog i psycholog. - Do zamiany ról społecznych jeszcze
daleko. To wiąże się ze specyfiką kultury, która wciąż jest kulturą
patriarchalną. W związku z tym nie obserwujemy kryzysu tożsamości
mężczyzn. Inaczej jest w wielu krajach Europy, zwłaszcza w krajach
skandynawskich.
- Stereotypowo pojmowane role społeczne płci się zmieniają, co jest
zjawiskiem pozytywnym. Nie można jednak mówić o kryzysie tożsamości
męskiej, raczej o zmianie męskiego wizerunku.
Nosiciele słabnącego chromosomu Y sami są coraz słabsi - pod względem
zdrowia, edukacji i moralności. Dane, które zebrał Steve Jones w
książce "O pochodzeniu mężczyzny", nie zostawiają cienia wątpliwości.
Wynika z nich, że panowie, którzy wszędzie na świecie żyją krócej od
kobiet (w krajach cywilizacji zachodniej średnio o ok. sześć lat),
trzy razy częściej zapadają na choroby serca, mają słabszy układ
krwionośny ("Zdarza się, że dosłownie umierają z miłości - pisze Jones
- już w "Wykazach zgonów" z XVII w. jako przyczynę śmierci podawano:
żałoba, nieszczęśliwa miłość"), trzykrotnie częściej są ofiarami
zawałów serca (liczba zawałów wśród młodych mężczyzn jest aż siedem
razy większa niż wśród ich rówieśniczek). W ogóle choroby serca i
układu krążenia powodują połowę wszystkich zgonów mężczyzn przed
wiekiem emerytalnym. Dlaczego? Bo mężczyźni nie mają "tarczy
ochronnej" w postaci estrogenu, który chroni serca kobiet poprzez
zwiększone uwalnianie tlenku azotu rozszerzającego naczynia
krwionośne.
Wyliczać słabości tzw. silnej płci można jeszcze długo. Mężczyźni trzy
razy częściej mają wady wymowy (stanowią ok. 75% jąkających się) i są
daltonistami (a co 12. ma trudności z precyzyjnym rozpoznawaniem
kolorów), cierpią na hemofilię (ok. 90%) i nowotwory. Tylko mężczyźni
całkiem łysieją, w dodatku coraz młodsi. Dermatolodzy dziwią się, że
coraz więcej panów w okolicach dwudziestki, a nawet nastolatków ma
"bardzo wysokie" czoło.
Są słabsi już od chwili narodzin. W pierwszym roku życia na 100 zgonów
dziewczynek przypada 126 zgonów chłopców, choć natura daje im większe
szanse: na etapie zapłodnienia na 100 żeńskich embrionów przypada aż
120 męskich (prawdopodobnie dlatego, że plemniki zawierające chromosom
Y są lżejsze i szybciej się poruszają). Ale proporcje zmieniają się
jeszcze w czasie ciąży - męski płód jest słabszy. Kłopoty zdrowotne
czy stres matki często są przyczyną jego zgonu. Demografowie
zauważyli, że kryzysy ekonomiczne i wojny zawsze mają wpływ na znaczny
spadek męskiej populacji. Podobnie jak katastrofy ekologiczne i klęski
żywiołowe, np. rok po silnym trzęsieniu ziemi w japońskim mieście Kobe
w 1998 r. urodziło się niemal 2% mniej chłopców niż w latach
wcześniejszych, podobnie było w Niemczech po upadku muru berlińskiego
i kryzysie ekonomicznym.
Gdy już męski noworodek przyjdzie na świat (100 urodzeń dziewczynek na
105 chłopców), o wiele bardziej niż jego rówieśniczka jest narażony na
różne ułomności, zwłaszcza uszkodzenie mózgu, porażenie mózgowe i
wrodzone wady genitaliów.
Chłopcy wolniej się rozwijają - w 40 tyg. życia noworodek męski jest o
4-6 tyg. opóźniony w stosunku do dziewczynki. Gorzej radzą sobie w
szkole - na każdym etapie nauczania dwa razy więcej chłopców powtarza
klasę. Może dlatego we wszystkich krajach rozwiniętych chłopcy i
mężczyźni mniej czytają?
Skomentuj