Pan Zdzisiu mieszkał na ubogiej, polskiej wsi. Miał po ojcu skrawek pola, którego uprawą się zajmował, by mieć za co żyć. Nie przynosiło to zbyt dużych zysków i pan Zdzisiu ledwo łączył koniec z końcem, ale pieniądze nie były dla niego najważniejsze. Ważne, że jakoś mógł wyżyć. Mimo biedy, był całkiem szczęśliwym człowiekiem – zwłaszcza, kiedy poznał miłość swojego życia. Zakochał się w pięknej kobiecie i niebawem ją poślubił. Dziwił się, że taka dama zdecydowała się na małżeństwo z tak ubogim mężczyzną, ale kochał ją za to jeszcze bardziej. Obydwoje żyli więc sobie szczęśliwie, mimo biedy, i sycili się wzajemną miłością. Kochali się oczywiście również w fizycznym sensie, i to nie mało, co niebawem przyczyniło się do narodzin chłopca, którego ochrzczono dumnym imieniem Kazimierz. W domu pana Zdzisia zapanowała wtedy jeszcze większa bieda, lecz rodzinie wciąż udawało się połączyć koniec z końcem – głównie dzięki państwowej zapomodze na dziecko. Kiedy po niecałych dwóch latach urodziło się kolejne dziecko – tym razem dziewczynka imieniem Sabina – dzięki czemu państwowa zapomoga wzrosła jeszcze, pan Zdzisiu uznał, że nie musi już trudzić się uprawą swego pola, gdyż pieniądze od państwa, przy bardzo oszczędnym trybie życia, powinny wystarczyć na utrzymanie całej rodziny. Do tego, jako osoba bezrobotna, pan Zdzisiu otrzymał zasiłek, więc powinno udać im się przeżyć. Ta decyzja jednak nie podobała się jego żonie, która co prawda nie wymagała od życia nie wiadomo jakich luksusów, ale jako-taki poziom egzystencji chciała utrzymać, co było trudne bez pieniędzy z uprawy pola. W małżeństwie coraz częściej dochodziło do awantur, które zaczynała żona pana Zdzisia, zwymyślając go od leniwych (bo nie można zaprzeczyć, że lenistwo było jego główną i najbardziej rzucającą się w oczy cechą), a kończył on – wychodząc z domu, trzaskając za sobą drzwiami i wracając w nocy w bardzo nietrzeźwym stanie. To spowodowało, że żona pana Zdzisia zaczęła nazywać go także pijakiem, przez co mężczyzna zaczął upijać się jeszcze częściej. Niebawem sytuacja rozwinęła się tak, że pan Zdzisiu przestał bywać widywany w domu w stanie trzeźwym. Kobieta więc praktycznie sama wychowywała dwójkę dzieci i zajmowała się całym domem, kiedy jej mąż z kolegami popijał piwko pod wiejskim sklepem. Jako kobieta wątła i chorowita, od nadmiaru pracy podupadła na zdrowiu. Nie mogła jednak zaniedbać swoich pociech, a i prowadzenie domu wymagało niemałego wysiłku, żona pana Zdzisia więc zapracowywała się, wciąż zatracając swoje zdrowie. Długo nie pociągnęła. Mały Kaziu miał niecałe 6 lat, a Sabinka 4, kiedy ich mamusia zmarła. Wtedy dzieci zaczęły częściej widywać tatusia, który po śmierci ukochanej żony opamiętał się, przestał pić i próbował zająć się domem. Wciąż jednak płakał nad swoją stratą, nie mógł także przeboleć myśli, że on jest wszystkiemu winny i jeśli byłby lepszym mężem, jego żona być może wciąż by żyła. Próbował sam zajmować się swoimi dziećmi, które były mu teraz jedyną pociechą, jednak nie dawał rady. Nadmiar obowiązków, które spadły nań tak nagle, a także pogłębiająca się wciąż żałoba, spowodowały, że pan Zdzisiu po dwóch latach znów zaczął pić. Dzieci widywały go czasami w dużym pokoju przed telewizorem – nieodzownie z flaszką wódki – jak zatracał z nią swoją trzeźwość. Na szczęście były już na tyle duże, że umiały same o siebie zadbać. No, może sześcioletnia wówczas Sabinka nie była jeszcze do końca samodzielna, ale jej o dwa lata starszy brat we wszystkim jej pomagał i z troską się nią zajmował. Dzieci musiały szybko dorosnąć. Kaziu przygotowywał posiłki – nie tylko dla siebie i siostrzyczki, lecz także dla pijanego ojca. Często – kiedy tamten spał - podkradał mu pieniądze, jeśli wcześniej tata nie chciał dać mu ich dobrowolnie. Musiał przecież mieć za co kupić żywność. Razem z Sabinką chodzili na zakupy do wiejskiego sklepiku, pod którym czasami spotykali zataczającego się ojca.
Po kilku latach pan Zdzisiu – aby mieć więcej pieniędzy na wódkę – sprzedał swoje pole. Od tamtego czasu zaczął pić niemal bez przerwy, przestając tylko wtedy, gdy spał. Na niczym kończyły się próby wyciągnięcia go z nałogu, podejmowane przez jego dzieci. Lata bowiem mijały, a Kazik i Sabina zdążyli już podrosnąć i zdać sobie sprawę, że jeśli nie pomogą ojcu, to mogą go stracić – tak, jak stracili matkę. Wyciągnięcie ojca z choroby nie było jednak takie łatwe.
Po paru następnych latach pan Zdzisiu przepił wszystkie pieniądze z pola, co trochę zmniejszyło ilość wypijanych przez niego trunków. Wciąż jednak dostawał zasiłek, dzięki któremu mógł nadal realizować się w swoim nałogu.
Czas więc płynął nieubłaganie, a pociechy pana Zdzisia stały się już nastolatkami. Wciąż jednak zamieszkiwały razem jeden pokoik na górnym piętrze. Co prawda pokój po mamie był wolny i jedno z nich mogłoby się do niego przenieść, bo dorastającym nastolatkom wygodniej przecież byłoby mieszkać w pojedynkę, jednak od małego zawsze byli razem i żadnemu z nich nawet nie przeszło przez myśl, że mogłoby być inaczej. Prawdę mówiąc, nawet by tego nie chcieli – byli ze sobą zbyt zżyci i zbytnio potrzebowali siebie nawzajem w swoim trudnym życiu. Przez to, co przeszli, nauczyli się w każdej sytuacji wspierać się wzajemnie i – w przeciwieństwie do innych rodzeństw – nigdy się nie kłócili, a zawsze byli dla siebie bardzo uczynni. Nie uniknęli jednak pewnych problemów, przez które przechodzi co prawda większość nastolatków, lecz w przypadku specyficznych relacji, jakie łączyły Kazika i jego siostrę, przebieg owych problematycznych sytuacji zszedł na nieco inny tor, niż to zwykle bywa. Mianowicie Sabina – dojrzewająca nie tylko w sensie mentalnym, ale także cielesnym – zaczęła dostrzegać zmiany zachodzące na ciele. Zarówno swoim, jak i brata… Rodzeństwu bowiem nikt nie wpoił zasad przyzwoitego zachowania i zdarzało się, że jedno paradowało nago przed drugim, jakby to była normalna rzecz. Co prawda od jakiegoś czasu odczuwali jakiś dziwny wstyd przed sobą, który nawet nie wiedzieli skąd się brał, ale udawali, że wszystko jest po staremu. I choć Kazik starał się ukrywać przed siostrą swoje rosnące i ostatnimi czasy często sterczące niczym pręt przyrodzenie, to zdarzały się sytuacje, że Sabina wchodziła do pokoju, kiedy jej brat się akurat przebierał, a raz widziała nawet, jak trzymał się za sztywnego fiuta i zamaszyście pocierał go ręką, jednak na widok siostry od razu schował go do majtek, czerwieniąc się jak burak, i udawał, że nic nie robił… Od tamtego czasu zaczął często zamykać się w toalecie – a te jego posiedzenia trwały dłużej, niż jakby tylko oddawał mocz, z kolei tej drugiej sprawy nie załatwia się tak często… Do tego z ubikacji dochodziły wtedy dziwne dźwięki… Sabina nie wiedziała, co ma o tym myśleć, ale wstydziła się pytać brata, o co w tym wszystkim chodzi, bo w dziwny sposób domyślała się, że sprawa ta ma jakiś związek z siusiakiem Kazika, a sama także czułaby się zakłopotana, gdyby on wypytywał ją o jej „siuśkę”, jak Sabina nazywała swoje intymne miejsce między nogami. Coraz częściej jednak myślała o przyrodzeniu swojego brata, które jakoś tak ją intrygowało i pociągało, a do tego wyobrażanie go sobie sprawiało Sabinie specyficzną przyjemność, odczuwalną głównie w majtkach. Zauważyła także, że ostatnio jej cipka dziwnie nabrzmiewa i wydziela jakąś kleistą maź, która brudzi jej majtki. Lubiła myśleć także o mięśniach swojego brata, które ostatnio zaczęły się uwypuklać na jego ramionach oraz klacie, a także nabrały przyjemnej twardości…
Trzeba przyznać, że także Kazik zaczął postrzegać swoją siostrę jakoś inaczej. Kiedyś była dla niego tylko małą dziewczynką, o którą musiał się troszczyć, jednak teraz troska ta nabierała nieco innego wymiaru. Dziewczyna umiała już zająć się sama sobą, a mimo tego Kazik wciąż lubił jej usługiwać i na różne sposoby sprawiać, aby było jej miło. Zaczął zwracać uwagę na jej wygląd – podobały mu się długie i kręcone blond włosy siostry oraz jej rumiana twarzyczka z dużymi oczyma i wąskimi ustami, których kąciki w ciekawy sposób wyginały się w dół, przez co siostra czasami sprawiała wrażenie smutnej, a czasami rozbawionej. Nawet nie dostrzegał, że jego własne usta układają się podobnie, nadając mu taki sam wyraz twarzy, co także intryguje jego siostrę. Lubił też zagłębienie nad jej brodą, które w oryginalny sposób oddzielało jej brodę od reszty twarzy. Śliczna dziewczyna… Do tego, odkąd zaczęły jej pączkować piersi, Kazik nie mógł przestać o nich myśleć, a myślenie to sprawiało, że jego członek sztywniał i domagał się pieszczot. Szybko chłopak nauczył się, jak można tymi pieszczotami dostarczać sobie przyjemności i sprawiać sobie na jakiś czas ulgę…
Poznawanie swojego dojrzewającego ciała nie było jednak wyłącznym zajęciem Kazika. Oprócz tego chłopak miał inne problemy – między innymi próby uratowania ojca od alkoholowego nałogu. Pewnego dnia wpadł wraz z siostrą na nowy pomysł, jak nie dopuścić do tego, by tata się upił. Idea była prosta i łatwa w realizacji. Jak wiedzieli, poprzedniego dnia ojciec – któremu nie chciało się już codziennie chodzić do sklepu – zaopatrzył się w alkohol na cały następny tydzień. Wydał wszystkie swoje pieniądze na kilka flaszek wódki, parę butelek taniego wina i całą torbę piw. Wystarczyło więc schować mu ten alkohol, aby nie miał możliwości się napić. Tak więc Kazik z Sabiną zeszli ukradkiem w nocy do dużego pokoju, zapakowali do toreb wszystkie trunki, które posiadał ich ojciec, po czym opuścili pomieszczenie. Zamierzali zanieść to wszystko do piwnicy i dobrze schować, jednak brzęk szkła zbudził ich tatuśka i usłyszeli, że mężczyzna wstaje. Nie chcąc więc ryzykować przyłapania, jak najciszej i najszybciej mogli, popędzili wraz z torbami na górę i schowali się w swoim pokoju. Nasłuchiwali odgłosów dochodzących z dołu, ze strachem oczekując krzyku wściekłego ojca, kiedy zorientuje się, że zabrano mu upragniony alkohol. Na całe szczęście, pan Zdzisiu nie wytrzeźwiał jeszcze do końca i po wizycie w ubikacji, położył się z powrotem spać, nie zauważając braku swoich zapasów. Kazik i Sabinka odetchnęli z ulgą.
- Dlaczego tatuś tyle pije? – spytała Sabina brata.
- Już ci mówiłem, że nie mam pojęcia. Może mu to smakuje? – zastanowił się Kazik.
- A smaczny jest ten cały alkohol?
- Nie mam pojęcia… Nie próbowałem… Ale… - Sam nie był pewny, czy naprawdę chce zrobić to, co przyszło mu do głowy.
- Co? – spytała Sabina, po dłuższym milczeniu brata.
- W sumie, możemy sami spróbować, co w tym takiego dobrego… Zobacz, ile tego mamy – pokazał siostrze dwie torby pełne butelek i puszek.
- Naprawdę? Przecież nie mamy jeszcze osiemnastu lat… - zawstydziła się Sabina.
- Już nie tak dużo nam brakuje. Przynajmniej mi. Wiesz co… Ja chyba spróbuję.
Kazik wyjął z torby butelkę wina i przyjrzał się jej badawczo.
- Boję się, żebyś to pił…
- Nie bój się. Muszę to spróbować, żeby zrozumieć, czemu tata to pije.
- A nie będziesz się potem zachowywał tak, jak on? – spytała ze strachem dziewczyna.
- Jasne, że nie. Wypiję tylko trochę – uspokoił ją brat.
- Dobra. To ja się kładę spać. Ty też zaraz się położysz?
- Tak.
Kazik usiadł na swoim łóżku, opierając się o ścianę. Odkręcił kapsel, rozdzierając akcyzę, i jego nozdrza wypełnił dobrze mu znany zapach, który kojarzył mu się z ojcem. Teraz jednak, kiedy nie dochodził z ust pijaka, a z butelki, wydał mu się całkiem przyjemny. Taki słodkawy, jakby owocowy… Nim wziął łyka, spojrzał na siostrę, aby jeszcze raz upewnić się, czy ta daje mu przyzwolenie. Sabina jednak stała tyłem do niego i rozbierała się do snu. Kazik wziął łyka, patrząc, jak spodnie jego siostry opadają w dół, ukazując jej zielone majtki w czerwone groszki. Kazik często już je widywał na jej tyłku. Po przełknięciu wina, jako, że trunek całkiem mu posmakował, rzekł:
- mMm… Całkiem dobre…
- Naprawdę? – spytała Sabina, odwracając głowę w jego stronę.
- No mówię ci… Takie słodkie, z dziwnym posmakiem… Nienajgorsze…
Sabina znów odwróciła się tyłem i siadła na swoim łóżku. Zdjęła skarpetki, po czym obydwiema dłońmi złapała za dolną części swojej koszulki i zaczęła podciągać ją w górę. Kazik, biorąc kilka kolejnych, całkiem sporych łyków, obserwował odsłaniające się plecki Sabiny. Niebawem koszulka wylądowała na podłodze i Sabina siedziała niemal naga, mając na sobie jedynie majtki. Stanika nie miała, gdyż jako, że jej piersi były malutkie, a poza tym nie była przyzwyczajona do noszenia tej części garderoby, zakładała go sporadycznie. Od alkoholu krew w żyłach Kazika zaczęła przepływać szybciej, a widok siostry sprawił, że w szybkim tempie kumulowała się w jego majtkach, kolejny raz przyprawiając jego penisa o wzwód. Będzie więc zmuszony przed snem znowu pójść do toalety i sobie ulżyć… Przemknęło mu przez myśl, że miło byłoby zobaczyć piersi Sabiny, nim się tam uda. Obserwował więc ją uważnie, kiedy wstała i podeszła do szafki, w której szukała swojej piżamki. Wciąż jednak była tyłem do niego. Nagle z dołu dobiegł ich zdenerwowany, chrypiący głos ojca:
- Gdzie jest ****a ta wóda?! – mówił jakby sam do siebie.
Obydwoje zamarli i zbledli. Serce Kazika zaczęło walić jak szalone, a Sabina drżała na całym ciele. Po chwili usłyszeli, że ojciec, wciąż bełkocząc coś wściekle, wchodzi po schodach na górę. Kazik momentalnie zakręcił butelkę z winem i schował ją pod poduszkę, po czym zerwał się z łóżka, by ukryć gdzieś torby z alkoholem. Sabina w tym czaise, nie mogąc w stresie znaleźć piżamki, odwróciła się, by podnieść z podłogi swoją koszulkę i wskoczyć w nią, nim ojciec zobaczy ją nago. Kazik, który akurat wpychał drugą torbę pod łóżko, zauważył to kątem oka i momentalnie zapominając o całym świecie, odwrócił głowę w stronę siostry, by pochłonąć wzrokiem jej klatkę piersiową. Penis, który z lęku nieco mu ochłonął, znów silnie zabuzował, kiedy chłopak ujrzał te małe kuleczki… Nagle drzwi od pokoju otwarły się i stanął w nich pan Zdzisiu, czerwony na twarzy – nie wiadomo, czy od alkoholu, czy ze złości.
- Dzieci – zaczął pijacki wywód. – Nie widziałyście może… Takich buteleczek, co tatuś trzymał w dużym pokoju…? – tutaj pan Zdzisiu czknął głośno. – Tatuś teraz potrzebuje te buteleczki, a nie może znaleźć…
- Nie – zaprzeczyła szybko i pewnie Sabina, cały czas się trzęsąc.
Kazik, który wciąż kucał koło swojego łóżka, próbował niepostrzeżenie wepchnąć głębiej jedną z toreb, która wystawała. Pan Zdzisiu jednak, nawet po pijaku, wykazywał się spostrzegawczością i dojrzał, że jego syn dziwnie się zachowuje. Przyjrzał się i zauważył jakąś torbę wystającą spod łóżka. Podszedł, pochylił się i spytał z zaciekawieniem:
- Co tutaj masz?
- Nic! – krzyknął Kazik. – Nie twoja sprawa, to moje! Idź spać, bo pijany jesteś.
- Nie jestem, nie jestem… No pokaż tatusiowi…
Kazik wstał z zamiarem odepchnięcia ojca, jednak bał się to zrobić. Nie pod względem fizycznym, bo w tym stanie z pewnością by go pokonał, ale ojciec zawsze był ojcem i po prostu Kazik w sercu czuł zakaz tknięcia go. Poza tym, przyzwyczajony był być mu posłusznym. Pan Zdzisiu odepchnął więc syna i pochylił się do torby. Pochylając się, upadł. Podniósł się jednak zaraz i chwycił torbę, która zabrzęczała złowieszczo.
- Moja wóda! – ucieszył się pan Zdzisiu.
Kazik postanowił, że nie będzie przepraszać ojca ani się przed nim tłumaczyć. Zabrał alkohol dla jego dobra, nie zrobił nic złego, miał jak najczystsze intencje. W duchu poczuł nawet radość, że teraz będzie mógł przeciwstawić się ojcu i wygarnąć mu, że nikomu nie podoba się jego pijaństwo i chciałby, aby ojciec przestał. Może taka szczera rozmowa okaże się rozwiązaniem problemu. Pan Zdzisiu jednak, kiedy domyślił się, że te torby nie znalazły się tu przecież przypadkiem, zatem to jego dzieci musiały je podprowadzić, wściekł się nie na żarty.
- Ty gówniarzu! – krzyknął na syna. – Ojcu wódkę zachciało ci się podkradać, hę?!
Chwycił w garść materiał jego bluzy i pogroził mu przed nosem pięścią. Kazik stał jednak dumnie.
- Lepiej nie pij, bo skończysz tak jak ja! – krzyknął ojciec.
- Takim żulem nie będę!
Ojciec strzelił go w twarz. Na to Kazik w końcu zareagował i odepchnął go od siebie. Mężczyzna przewrócił się. Sabina zaczęła płakać. Kazik pochylił się nad ojcem i pomógł mu się podnieść. Sabina, ze łzami w oczach, podeszła do nich i próbowała usprawiedliwić się przed ojcem:
- Tatusiu, my naprawdę nie chcieliśmy tego sami pić… My widzimy, że to ciebie niszczy i chcieliśmy ci pomóc… Przepraszamy, my chcieliśmy dobrzeee… - rozpłakała się na dobre.
Pan Zdzisiu widząc, że na swoim synu, który stał się już prawie mężczyzną, nie może się wyżyć, uderzył dłonią córkę w policzek. Tak mocno, jak pozwalał mu jego stan. Fizycznie nie zrobił dziewczynie krzywdy, choć na jej twarzy został czerwony ślad jego palców, ale psychika Sabiny zniosła to fatalnie. Rozryczała się jeszcze głośniej i zaczęła trząść się tak mocno, że nie była w stanie nic zrobić. Kazik brutalnie wyprowadził ojca z pokoju, by zaprowadzić go na kanapę i położyć do snu. Kiedy ten jednak awanturował się niemożliwie, chłopak oddał mu cały alkohol spod łóżka, mówiąc:
- Masz, zachlej się tym, mam to w dupie. Widzę, że uratować się już ciebie nie da.
Wtedy zadowolony pan Zdzisiu został już na dole, a Kazik pobiegł z powrotem do pokoju, aby pocieszyć siostrę.
Po kilku latach pan Zdzisiu – aby mieć więcej pieniędzy na wódkę – sprzedał swoje pole. Od tamtego czasu zaczął pić niemal bez przerwy, przestając tylko wtedy, gdy spał. Na niczym kończyły się próby wyciągnięcia go z nałogu, podejmowane przez jego dzieci. Lata bowiem mijały, a Kazik i Sabina zdążyli już podrosnąć i zdać sobie sprawę, że jeśli nie pomogą ojcu, to mogą go stracić – tak, jak stracili matkę. Wyciągnięcie ojca z choroby nie było jednak takie łatwe.
Po paru następnych latach pan Zdzisiu przepił wszystkie pieniądze z pola, co trochę zmniejszyło ilość wypijanych przez niego trunków. Wciąż jednak dostawał zasiłek, dzięki któremu mógł nadal realizować się w swoim nałogu.
Czas więc płynął nieubłaganie, a pociechy pana Zdzisia stały się już nastolatkami. Wciąż jednak zamieszkiwały razem jeden pokoik na górnym piętrze. Co prawda pokój po mamie był wolny i jedno z nich mogłoby się do niego przenieść, bo dorastającym nastolatkom wygodniej przecież byłoby mieszkać w pojedynkę, jednak od małego zawsze byli razem i żadnemu z nich nawet nie przeszło przez myśl, że mogłoby być inaczej. Prawdę mówiąc, nawet by tego nie chcieli – byli ze sobą zbyt zżyci i zbytnio potrzebowali siebie nawzajem w swoim trudnym życiu. Przez to, co przeszli, nauczyli się w każdej sytuacji wspierać się wzajemnie i – w przeciwieństwie do innych rodzeństw – nigdy się nie kłócili, a zawsze byli dla siebie bardzo uczynni. Nie uniknęli jednak pewnych problemów, przez które przechodzi co prawda większość nastolatków, lecz w przypadku specyficznych relacji, jakie łączyły Kazika i jego siostrę, przebieg owych problematycznych sytuacji zszedł na nieco inny tor, niż to zwykle bywa. Mianowicie Sabina – dojrzewająca nie tylko w sensie mentalnym, ale także cielesnym – zaczęła dostrzegać zmiany zachodzące na ciele. Zarówno swoim, jak i brata… Rodzeństwu bowiem nikt nie wpoił zasad przyzwoitego zachowania i zdarzało się, że jedno paradowało nago przed drugim, jakby to była normalna rzecz. Co prawda od jakiegoś czasu odczuwali jakiś dziwny wstyd przed sobą, który nawet nie wiedzieli skąd się brał, ale udawali, że wszystko jest po staremu. I choć Kazik starał się ukrywać przed siostrą swoje rosnące i ostatnimi czasy często sterczące niczym pręt przyrodzenie, to zdarzały się sytuacje, że Sabina wchodziła do pokoju, kiedy jej brat się akurat przebierał, a raz widziała nawet, jak trzymał się za sztywnego fiuta i zamaszyście pocierał go ręką, jednak na widok siostry od razu schował go do majtek, czerwieniąc się jak burak, i udawał, że nic nie robił… Od tamtego czasu zaczął często zamykać się w toalecie – a te jego posiedzenia trwały dłużej, niż jakby tylko oddawał mocz, z kolei tej drugiej sprawy nie załatwia się tak często… Do tego z ubikacji dochodziły wtedy dziwne dźwięki… Sabina nie wiedziała, co ma o tym myśleć, ale wstydziła się pytać brata, o co w tym wszystkim chodzi, bo w dziwny sposób domyślała się, że sprawa ta ma jakiś związek z siusiakiem Kazika, a sama także czułaby się zakłopotana, gdyby on wypytywał ją o jej „siuśkę”, jak Sabina nazywała swoje intymne miejsce między nogami. Coraz częściej jednak myślała o przyrodzeniu swojego brata, które jakoś tak ją intrygowało i pociągało, a do tego wyobrażanie go sobie sprawiało Sabinie specyficzną przyjemność, odczuwalną głównie w majtkach. Zauważyła także, że ostatnio jej cipka dziwnie nabrzmiewa i wydziela jakąś kleistą maź, która brudzi jej majtki. Lubiła myśleć także o mięśniach swojego brata, które ostatnio zaczęły się uwypuklać na jego ramionach oraz klacie, a także nabrały przyjemnej twardości…
Trzeba przyznać, że także Kazik zaczął postrzegać swoją siostrę jakoś inaczej. Kiedyś była dla niego tylko małą dziewczynką, o którą musiał się troszczyć, jednak teraz troska ta nabierała nieco innego wymiaru. Dziewczyna umiała już zająć się sama sobą, a mimo tego Kazik wciąż lubił jej usługiwać i na różne sposoby sprawiać, aby było jej miło. Zaczął zwracać uwagę na jej wygląd – podobały mu się długie i kręcone blond włosy siostry oraz jej rumiana twarzyczka z dużymi oczyma i wąskimi ustami, których kąciki w ciekawy sposób wyginały się w dół, przez co siostra czasami sprawiała wrażenie smutnej, a czasami rozbawionej. Nawet nie dostrzegał, że jego własne usta układają się podobnie, nadając mu taki sam wyraz twarzy, co także intryguje jego siostrę. Lubił też zagłębienie nad jej brodą, które w oryginalny sposób oddzielało jej brodę od reszty twarzy. Śliczna dziewczyna… Do tego, odkąd zaczęły jej pączkować piersi, Kazik nie mógł przestać o nich myśleć, a myślenie to sprawiało, że jego członek sztywniał i domagał się pieszczot. Szybko chłopak nauczył się, jak można tymi pieszczotami dostarczać sobie przyjemności i sprawiać sobie na jakiś czas ulgę…
Poznawanie swojego dojrzewającego ciała nie było jednak wyłącznym zajęciem Kazika. Oprócz tego chłopak miał inne problemy – między innymi próby uratowania ojca od alkoholowego nałogu. Pewnego dnia wpadł wraz z siostrą na nowy pomysł, jak nie dopuścić do tego, by tata się upił. Idea była prosta i łatwa w realizacji. Jak wiedzieli, poprzedniego dnia ojciec – któremu nie chciało się już codziennie chodzić do sklepu – zaopatrzył się w alkohol na cały następny tydzień. Wydał wszystkie swoje pieniądze na kilka flaszek wódki, parę butelek taniego wina i całą torbę piw. Wystarczyło więc schować mu ten alkohol, aby nie miał możliwości się napić. Tak więc Kazik z Sabiną zeszli ukradkiem w nocy do dużego pokoju, zapakowali do toreb wszystkie trunki, które posiadał ich ojciec, po czym opuścili pomieszczenie. Zamierzali zanieść to wszystko do piwnicy i dobrze schować, jednak brzęk szkła zbudził ich tatuśka i usłyszeli, że mężczyzna wstaje. Nie chcąc więc ryzykować przyłapania, jak najciszej i najszybciej mogli, popędzili wraz z torbami na górę i schowali się w swoim pokoju. Nasłuchiwali odgłosów dochodzących z dołu, ze strachem oczekując krzyku wściekłego ojca, kiedy zorientuje się, że zabrano mu upragniony alkohol. Na całe szczęście, pan Zdzisiu nie wytrzeźwiał jeszcze do końca i po wizycie w ubikacji, położył się z powrotem spać, nie zauważając braku swoich zapasów. Kazik i Sabinka odetchnęli z ulgą.
- Dlaczego tatuś tyle pije? – spytała Sabina brata.
- Już ci mówiłem, że nie mam pojęcia. Może mu to smakuje? – zastanowił się Kazik.
- A smaczny jest ten cały alkohol?
- Nie mam pojęcia… Nie próbowałem… Ale… - Sam nie był pewny, czy naprawdę chce zrobić to, co przyszło mu do głowy.
- Co? – spytała Sabina, po dłuższym milczeniu brata.
- W sumie, możemy sami spróbować, co w tym takiego dobrego… Zobacz, ile tego mamy – pokazał siostrze dwie torby pełne butelek i puszek.
- Naprawdę? Przecież nie mamy jeszcze osiemnastu lat… - zawstydziła się Sabina.
- Już nie tak dużo nam brakuje. Przynajmniej mi. Wiesz co… Ja chyba spróbuję.
Kazik wyjął z torby butelkę wina i przyjrzał się jej badawczo.
- Boję się, żebyś to pił…
- Nie bój się. Muszę to spróbować, żeby zrozumieć, czemu tata to pije.
- A nie będziesz się potem zachowywał tak, jak on? – spytała ze strachem dziewczyna.
- Jasne, że nie. Wypiję tylko trochę – uspokoił ją brat.
- Dobra. To ja się kładę spać. Ty też zaraz się położysz?
- Tak.
Kazik usiadł na swoim łóżku, opierając się o ścianę. Odkręcił kapsel, rozdzierając akcyzę, i jego nozdrza wypełnił dobrze mu znany zapach, który kojarzył mu się z ojcem. Teraz jednak, kiedy nie dochodził z ust pijaka, a z butelki, wydał mu się całkiem przyjemny. Taki słodkawy, jakby owocowy… Nim wziął łyka, spojrzał na siostrę, aby jeszcze raz upewnić się, czy ta daje mu przyzwolenie. Sabina jednak stała tyłem do niego i rozbierała się do snu. Kazik wziął łyka, patrząc, jak spodnie jego siostry opadają w dół, ukazując jej zielone majtki w czerwone groszki. Kazik często już je widywał na jej tyłku. Po przełknięciu wina, jako, że trunek całkiem mu posmakował, rzekł:
- mMm… Całkiem dobre…
- Naprawdę? – spytała Sabina, odwracając głowę w jego stronę.
- No mówię ci… Takie słodkie, z dziwnym posmakiem… Nienajgorsze…
Sabina znów odwróciła się tyłem i siadła na swoim łóżku. Zdjęła skarpetki, po czym obydwiema dłońmi złapała za dolną części swojej koszulki i zaczęła podciągać ją w górę. Kazik, biorąc kilka kolejnych, całkiem sporych łyków, obserwował odsłaniające się plecki Sabiny. Niebawem koszulka wylądowała na podłodze i Sabina siedziała niemal naga, mając na sobie jedynie majtki. Stanika nie miała, gdyż jako, że jej piersi były malutkie, a poza tym nie była przyzwyczajona do noszenia tej części garderoby, zakładała go sporadycznie. Od alkoholu krew w żyłach Kazika zaczęła przepływać szybciej, a widok siostry sprawił, że w szybkim tempie kumulowała się w jego majtkach, kolejny raz przyprawiając jego penisa o wzwód. Będzie więc zmuszony przed snem znowu pójść do toalety i sobie ulżyć… Przemknęło mu przez myśl, że miło byłoby zobaczyć piersi Sabiny, nim się tam uda. Obserwował więc ją uważnie, kiedy wstała i podeszła do szafki, w której szukała swojej piżamki. Wciąż jednak była tyłem do niego. Nagle z dołu dobiegł ich zdenerwowany, chrypiący głos ojca:
- Gdzie jest ****a ta wóda?! – mówił jakby sam do siebie.
Obydwoje zamarli i zbledli. Serce Kazika zaczęło walić jak szalone, a Sabina drżała na całym ciele. Po chwili usłyszeli, że ojciec, wciąż bełkocząc coś wściekle, wchodzi po schodach na górę. Kazik momentalnie zakręcił butelkę z winem i schował ją pod poduszkę, po czym zerwał się z łóżka, by ukryć gdzieś torby z alkoholem. Sabina w tym czaise, nie mogąc w stresie znaleźć piżamki, odwróciła się, by podnieść z podłogi swoją koszulkę i wskoczyć w nią, nim ojciec zobaczy ją nago. Kazik, który akurat wpychał drugą torbę pod łóżko, zauważył to kątem oka i momentalnie zapominając o całym świecie, odwrócił głowę w stronę siostry, by pochłonąć wzrokiem jej klatkę piersiową. Penis, który z lęku nieco mu ochłonął, znów silnie zabuzował, kiedy chłopak ujrzał te małe kuleczki… Nagle drzwi od pokoju otwarły się i stanął w nich pan Zdzisiu, czerwony na twarzy – nie wiadomo, czy od alkoholu, czy ze złości.
- Dzieci – zaczął pijacki wywód. – Nie widziałyście może… Takich buteleczek, co tatuś trzymał w dużym pokoju…? – tutaj pan Zdzisiu czknął głośno. – Tatuś teraz potrzebuje te buteleczki, a nie może znaleźć…
- Nie – zaprzeczyła szybko i pewnie Sabina, cały czas się trzęsąc.
Kazik, który wciąż kucał koło swojego łóżka, próbował niepostrzeżenie wepchnąć głębiej jedną z toreb, która wystawała. Pan Zdzisiu jednak, nawet po pijaku, wykazywał się spostrzegawczością i dojrzał, że jego syn dziwnie się zachowuje. Przyjrzał się i zauważył jakąś torbę wystającą spod łóżka. Podszedł, pochylił się i spytał z zaciekawieniem:
- Co tutaj masz?
- Nic! – krzyknął Kazik. – Nie twoja sprawa, to moje! Idź spać, bo pijany jesteś.
- Nie jestem, nie jestem… No pokaż tatusiowi…
Kazik wstał z zamiarem odepchnięcia ojca, jednak bał się to zrobić. Nie pod względem fizycznym, bo w tym stanie z pewnością by go pokonał, ale ojciec zawsze był ojcem i po prostu Kazik w sercu czuł zakaz tknięcia go. Poza tym, przyzwyczajony był być mu posłusznym. Pan Zdzisiu odepchnął więc syna i pochylił się do torby. Pochylając się, upadł. Podniósł się jednak zaraz i chwycił torbę, która zabrzęczała złowieszczo.
- Moja wóda! – ucieszył się pan Zdzisiu.
Kazik postanowił, że nie będzie przepraszać ojca ani się przed nim tłumaczyć. Zabrał alkohol dla jego dobra, nie zrobił nic złego, miał jak najczystsze intencje. W duchu poczuł nawet radość, że teraz będzie mógł przeciwstawić się ojcu i wygarnąć mu, że nikomu nie podoba się jego pijaństwo i chciałby, aby ojciec przestał. Może taka szczera rozmowa okaże się rozwiązaniem problemu. Pan Zdzisiu jednak, kiedy domyślił się, że te torby nie znalazły się tu przecież przypadkiem, zatem to jego dzieci musiały je podprowadzić, wściekł się nie na żarty.
- Ty gówniarzu! – krzyknął na syna. – Ojcu wódkę zachciało ci się podkradać, hę?!
Chwycił w garść materiał jego bluzy i pogroził mu przed nosem pięścią. Kazik stał jednak dumnie.
- Lepiej nie pij, bo skończysz tak jak ja! – krzyknął ojciec.
- Takim żulem nie będę!
Ojciec strzelił go w twarz. Na to Kazik w końcu zareagował i odepchnął go od siebie. Mężczyzna przewrócił się. Sabina zaczęła płakać. Kazik pochylił się nad ojcem i pomógł mu się podnieść. Sabina, ze łzami w oczach, podeszła do nich i próbowała usprawiedliwić się przed ojcem:
- Tatusiu, my naprawdę nie chcieliśmy tego sami pić… My widzimy, że to ciebie niszczy i chcieliśmy ci pomóc… Przepraszamy, my chcieliśmy dobrzeee… - rozpłakała się na dobre.
Pan Zdzisiu widząc, że na swoim synu, który stał się już prawie mężczyzną, nie może się wyżyć, uderzył dłonią córkę w policzek. Tak mocno, jak pozwalał mu jego stan. Fizycznie nie zrobił dziewczynie krzywdy, choć na jej twarzy został czerwony ślad jego palców, ale psychika Sabiny zniosła to fatalnie. Rozryczała się jeszcze głośniej i zaczęła trząść się tak mocno, że nie była w stanie nic zrobić. Kazik brutalnie wyprowadził ojca z pokoju, by zaprowadzić go na kanapę i położyć do snu. Kiedy ten jednak awanturował się niemożliwie, chłopak oddał mu cały alkohol spod łóżka, mówiąc:
- Masz, zachlej się tym, mam to w dupie. Widzę, że uratować się już ciebie nie da.
Wtedy zadowolony pan Zdzisiu został już na dole, a Kazik pobiegł z powrotem do pokoju, aby pocieszyć siostrę.
Skomentuj