W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Życie zawodowe a Prawo Pracy

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • glizdziarz
    Banned
    • Sep 2005
    • 1981

    #16
    Ciekawy temat i interesująca dyskusja.
    Czytając wszystkie wypowiedzi i porównując z własnym doświadczeniem zawodowym muszę stwierdzić, że wszyscy mają rację. I Młody i jego oponenci.
    Prawo pracy jest obusiecznym mieczem i w swoich założeniach dba o interesy pracownika i pracodawcy. Prywatni pracodawcy najchętniej by zlikwidowali Kodeks Pracy gdyż im utrudnia (co nie oznacza, że uniemożliwia) wykorzystywanie pracowników do maksa. Z drugiej strony w KP jest kilka zapisów, które mogą zagrozić istnieniu firmy.
    Co do łamania praw pracowników to przyczyn jest kilka. Tak jak napisał Młody (pierwszy raz się z nim zgodzę) pierwsze to podaż pracowników na lokalnym rynku pracy i popyt na pracę. Jeżeli pracodawca wie, że może praktycznie bez straty wymienić obecnego pracownik na nowego to jest to dla niego zachęta do łamania prawa. Druga sprawa to charakter pracodawcy (szefa). Jeśli jest mendą to będzie ną i nic tu KP. Można go ciągać po sądach a on się nie zmieni. Zwłąszcza jak dodatkowo funkcjonuje na rynku, gdzie jest nadmiar pracowników.
    Drugą strona tego medalu to szanowanie prawa przez pracodawcę i pracownika. Ktoś powiedział, że zadowolony ze swojej pracy pracownik jest bardziej wydajny i lepiej identyfikje się z firmą tworząc jej wizerunek.
    I jeszcze jedna kwestia, na ile pozwolimy sobie wejść na głowę szefowi. Z pracą ponad siły nie należy przesadzać i na łamanie KP nie należy się godzić. W pewnej chwili nie podołamy wziętym na siebie lub narzuconym obowiązkom i ....
    Wszystkim polecam poszukanie materiałów na temat wypalenia zawodowego. - ktoś powie po co to tutaj? Ano po to, że pokazuje co się z nami stanie jak będziemy brać za dużo na siebie i pokazuje jak sobie z tym radzić.

    Skomentuj

    • Jacenty
      Emerytowany PornoGraf
      • Jul 2006
      • 1545

      #17
      Otóż to, wypalenie zawodowe, czy też może zmęczenie materiału, jakim jest człowiek. Tyraj po kilkanaście godzin dziennie, bez chwili wypoczynku, utrzymasz pracę, oczywiście, ale do momentu kiedy nie padniesz na twarz. Takie przemęczenie grozi wieloma przykrymi skutkami zdrowotnymi. Mogą się pojawić zarówno dolegliwości fizyczne jak i psychika może siąść na całego. I oczywiście w momencie, kiedy taki pracownik zacznie przynosić zwolnienia, zacznie spędzać więcej czasu w przychodniach czy szpitalach zamiast na stanowisku pracy, to jak najbardziej dobry pracodawca dalej będzie dbał o takiego pracownika. Pozbędzie się go szybciej niż zatrudnił.
      Po ślubie nie jest lepiej, ale czasem jest częściej

      Uwaga! Nie klikać w ten link pod żadnym pozorem!

      Skomentuj

      • Dareios
        Gwiazdka Porno
        • Jan 2006
        • 1959

        #18
        Ktoś powiedział, że zadowolony ze swojej pracy pracownik jest bardziej wydajny i lepiej identyfikje się z firmą tworząc jej wizerunek.
        Napewno pracownik zadowolony ze swojej pracy, z wynagrodzenia i atmosfery jest bardziej wydajny niż pracownik zestresowany, sfrustrowany i przemęczony który w pracy czuje się jak na zesłaniu. Ten ostatni będzie częściej popełniał błędy, wykazywał mniejsza inwencję, mniejszą kreatywność. Napewno człowiek dla którego firma jest wrogiem będzie gorszym pracownikiem niż ktoś kto się w niej realizuje. Poczucie obowiązku jest bardziej efektywnym bodźcem do pracy niż bat i wyzwiska.

        Jednak ten drugi sposób zarządzania personelem jest niskonakładowy i w warunkach wysokiego bezrobocia przynosi efekty. Wystarczy trzymać pracowników za mordę bo wiadomo że nie odejdą, a jak odejdą albo się kompletnie posypią to zawsze znajdzie się innych na ich miejsce. W warunkach niskiego bezrobocia taki system traci efektywność. Pracownik który wie że znajdzie inną, lepszą pracę takiemu pracodawcy zaśmieje się w twarz i nie będzie się bał dochodzić swoich praw.

        Prywatni pracodawcy najchętniej by zlikwidowali Kodeks Pracy gdyż im utrudnia (co nie oznacza, że uniemożliwia) wykorzystywanie pracowników do maksa.
        Źle skonstruowane prawo pracy pogarsza los pracowników a nie poprawia. Wyobrażmy sobie że ustawodawca w trosce o pracowników prawnie przypisał im takie przywileje i taką ochronę, że zahamowało to powstawanie miejsc pracy. Prowadzi to wprost do wzrostu bezrobocia a więc utworzenia rynku pracodawcy a nie pracownika. Wówczas pracownicy będą akceptować nieprzestrzeganie wygórowanych norm kodeksu pracy aby mieć pracę.

        To troche tak jak z przykładem restauracji. Wyobraźmy sobie że biurokraci z sanepidu w trosce o zdrowie klientów nałożyli takie normy, ze ostała się 1 restauracja w mieście. Co jednak skłoni wówczas ten lokal do dbania o klienta jeżeli nie ma on wyboru? Co skłoni go nawet do przestrzegania wytycznych sanepidu? Przecież klient który znajdzie karalucha w kawie nie doniesie do sanepidu, bo jak ten zamknie restaurację to już w ogóle nie będzie miał gdzie zjeść.

        Podstawową siłą polepszającą warunki bytu człowieka, czy to jako pracownika czy jako konsumenta jest konkurencja.
        Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić.

        Skomentuj

        • Jacenty
          Emerytowany PornoGraf
          • Jul 2006
          • 1545

          #19
          Napisał mlody969
          ...Źle skonstruowane prawo pracy pogarsza los pracowników a nie poprawia. Wyobrażmy sobie że ustawodawca w trosce o pracowników prawnie przypisał im takie przywileje i taką ochronę, że zahamowało to powstawanie miejsc pracy...
          Ale to jest tylko czysto teoretyczne gdybanie. Nie słyszałem jeszcze nigdy o fakcie, żeby zapisy kodeksu pracy czy jakiejkolwiek innej ustawy, dotyczącej ochrony praw pracownika, spowodowały plajtę jakiejś firmy. Niestety to co się w tej chwili dzieje na rodzimym rynku pracy nijak się ma do gospodarki rynkowej, to kapitalizm w XIX wiecznym wydaniu. Nadal pokutuje przekonanie, że relacje pracodawca-pracownik muszą przypominać front, że moja firma to moja własność i robię w niej co chcę, a komu się nie podoba to won. Pewnie, że tak też można, tak prościej i efektywniej. Zaoram roboli na maxa, a jak padną to na bruk i zatrudnię następnych.
          Problemem nie jest tylko i wyłącznie koniunktura na rynku pracy, problemem jest mentalność ludzka. Minimum nakładów przy maksymalnym zysku i w jak najkrótszym czasie, nie licząc się kompletnie ze skutkami społecznymi. Po to właśnie stworzono coś takiego jak Kodeks Pracy, żeby zagwarantować godziwe minimum dla pracownika i ograniczyć zapędy pracodawców w kierunku wyzysku.
          Czy zapewnienie podstawowych warunków bezpieczeństwa jest aż takim obciążeniem, że powoduje ograniczenie miejsc pracy? Czy taki np galwanizer musi wdychać opary kwasów, tylko dlatego, że szef nie kupił maski i nie zamontował wentylacji bo to za drogo? Mimo wymogów bezpieczeństwa jakie nakładają na pracodawcę przepisy nadal istnieją miejsca, gdzie BHP jest traktowane jako zamach na pracodawcę.
          Po ślubie nie jest lepiej, ale czasem jest częściej

          Uwaga! Nie klikać w ten link pod żadnym pozorem!

          Skomentuj

          • Dareios
            Gwiazdka Porno
            • Jan 2006
            • 1959

            #20
            Ale to jest tylko czysto teoretyczne gdybanie.
            Nie czysto teoretyczne gdybanie tylko oczywistość wynikająca z podstawowych praw ekonomii.

            Nie słyszałem jeszcze nigdy o fakcie, żeby zapisy kodeksu pracy czy jakiejkolwiek innej ustawy, dotyczącej ochrony praw pracownika, spowodowały plajtę jakiejś firmy.
            Popełniasz podstawowy błąd polegający na tym że skupiasz się tylko na tym co widać a ignorujesz to czego nie widać. Mówisz że nie znasz firmy która by zaliczyła plajtę bezpośrednio w wyniku zmian w kodeksie pracy - ja też nie znam takiego przypadku. Jednak nie widzisz niepoliczalnych miejsc pracy które w skutek takich regulacji nie powstały. Ludzie mają tendencję do dostrzegania tylko bezpośrednich, namacalnych skutków. Ale jest też druga strona medalu, mniej bezpośrednia, mniej oczywista jednak tak samo prawdziwa jak ta pierwsza.

            Niestety to co się w tej chwili dzieje na rodzimym rynku pracy nijak się ma do gospodarki rynkowej, to kapitalizm w XIX wiecznym wydaniu.
            A XIX kapitalizm to nie była gospodarka rynkowa?? Spójrzmy na USA. Brak regulacji zapewnił właśnie dynamiczny rozwój XIX wiecznej gospodarki. Ściągał masy imigrantów ponieważ umożliwiał im start.

            Zachęczam do obejrzenia 2 pierwszych częsci pierwszego odcinka serii "Wolny wybór", programu telewizyjnego prowadzonego przez Miltona Freedmana. Pierwsza część zawiera dość długi wstęp Arnolda Schwarzeneggera który dość jasno opisuje podstawowe zależności. Jednak najważniejsze jest tu to co mówi Freedman przebywając w jakiejś szwalni czy czymś podobnym:





            Dla bardziej leniwych forumowiczów zacytuje najwazniejszy fragment:

            Ironią jest fakt, że to miejsce narusza wiele standardów, których przestrzeganie uważamy za prawo każdego pracownika. Ma słabą wentylację, jest zatłoczone, pracownicy godzą się pracować za niskie stawki, co narusza wszelkie zasady. Jednak kto by zyskał gdyby je zamknięto? Napewno nie ci ludzie. Ich życie może się wydawać cięzkie w porównaniu do naszego, jednak tylko dzięki temu że nasi rodzice i dziadkowie przeszli ten etap za nas. My możemy zacząc z wyższego punktu.


            Nadal pokutuje przekonanie, że relacje pracodawca-pracownik muszą przypominać front, że moja firma to moja własność i robię w niej co chcę, a komu się nie podoba to won.
            A przepraszam prywatna firma to czyja własność? Nie po to ktoś ryzykuje swoim majątkiem, zakłada firmę aby nie móc o niej decydować. Trudno aby ktoś zakładał firmę i potem dostosowywał ją do oczekiwań pracowników. To nie jest front - to jest rynek. Miejsce zawierania dobrowolnych transakcji. Pracownicy są na tym rynku sprzedającymi, pracodawca kupującym. Kupujący chce kupić jak najwięcej za jak najmniej, a sprzedający na odwrót. Natomiast punkt osiągnięcia kompromisu zależy od ogólnej sytuacji na rynku. Jeżeli sprzedających jest wielu w stosunku do kupujących, to kupujący dyktują warunki i strzelają fochy a sprzedający aby sprzedać swoje usługi muszą to znosić. Jak sprawić aby polepszyć los sprzedających? Zwiększyć popyt na ich usługi.

            Problemem nie jest tylko i wyłącznie koniunktura na rynku pracy, problemem jest mentalność ludzka.
            Mentalność ludzka jest taka a nie inna. Od wieków różni moralizatorzy chcą ją naprawić i od wieków nikomu się jeszcze nie udało. Efektywny system gospodarczy to taki który bazuje na prawdziwej naturze człowieka do generowania bodźców. Egoizmu zawsze było więcej niż altruizmu dlatego odwoływanie się do niego przynosi odpowiedni skutek. Nic skuteczniej nie pobudza ludzi do pracy nad wspólnym dobrem niż ich własny interes.

            Dlatego próby przebudowy mentalności ludzkiej tak aby zaczęli się nawzajem szanować i bezinteresownie miłować uważam za utopię. O wiele prościej i skuteczniej będzie stworzyć takie warunki gospodarcze które w naturalny sposób wymuszają szacunek dla innych.

            Minimum nakładów przy maksymalnym zysku i w jak najkrótszym czasie, nie licząc się kompletnie ze skutkami społecznymi. Po to właśnie stworzono coś takiego jak Kodeks Pracy, żeby zagwarantować godziwe minimum dla pracownika i ograniczyć zapędy pracodawców w kierunku wyzysku.
            Bo widzisz, ludzie zakłądają firmy po to aby odnieść zysk a nie aby wywołać pozytywne skutki społeczne. Na tym właśnie opiera się przewaga efektywności kapitalizmu nad efektywnością socjalizmu.

            W swoich rozważaniach pominałeś 3 stronę - konsumentów. Jaki jest mechanizm gospodarki rynkowej? Przedsiębiorcy zatrudniają ludzi po to aby produkować coś czego potrzebują inni. Zysk przedsiębiorcy zaistnieje tylko wtedy gdy zaspokoi potrzebę konsumentów. Jeżeli dla "ochrony" pracowników sztucznie podniesiesz koszty pracy to koszty te zostaną zawarte w ostatecznej cenie produktów którą płacą konsumenci. Jeżeli w skutek tej dobrodusznej ochrony wzrośnie cena pewnych wyrobów to spadną wydatki konsumentów na inne wyroby - inni ludzie stracą pracę.

            Piszesz że pracodawca chce mieć minimum kosztu i maksimum zysku. A co w tym dziwnego? Nie myslisz że to działa też w drugą stronę? Że pracownik chciałby zarabiać jak najwięcej i pracować jak najmniej? Przecież to naturalne. Jednak pracodawcy aby produkować a pracownicy aby pracować muszą w pewnym punkcie zawrzeć porozumienie. O położeniu tego punktu decydują relacje między popytem i podażą pracy.

            Czy ty idąc do sklepu nie chciałbyś kupić jak najwięcej, jak najlepszej jakości za jak najmniejszą sumę pieniędzy? Oczywiście że tak. Piszesz o kodeksie pracy który zapewnia minimum dla pracownika. To złudzenie. Co byś powiedział gdyby nagle ktoś wpadł na pomysł wdrożenia Kodeksu Zakupów który miałby zapewniać minimum dla sprzedawców który by nakazywał ci kupować drożej niż byś mógł? No i czy brak takiego kodeksu skazuje sprzedawców na zagładę?

            A to godziwe minimum to nic innego jak wykluczenie najgorzje wykwalifikowanych pracowników z rynku pracy ponieważ nie sa oni w stanie zapracować na swoje wynagrodzenie.

            Co rozumiesz przez słowo wyzysk?

            Czy zapewnienie podstawowych warunków bezpieczeństwa jest aż takim obciążeniem, że powoduje ograniczenie miejsc pracy? Czy taki np galwanizer musi wdychać opary kwasów, tylko dlatego, że szef nie kupił maski i nie zamontował wentylacji bo to za drogo? Mimo wymogów bezpieczeństwa jakie nakładają na pracodawcę przepisy nadal istnieją miejsca, gdzie BHP jest traktowane jako zamach na pracodawcę.
            Przepisy BHP to nieco inna sprawa niż Kodeks Pracy.
            Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić.

            Skomentuj

            • daj_mi
              Emerytowany PornoGraf
              • Feb 2009
              • 4452

              #21
              Nowa Ekonomia Instytucjonalna zakłada, że nawet jeśli chcemy podchodzić do tego całego zagadnienia tylko ze względu na efektywność, musimy zauważyć, że efektywność pracownika jest tym większa, im większa jego motywacja - i motywacja ta jest nie tylko zarobkowa, opiera się także na zabezpieczeniu socjalnym, warunkach pracy. Pracodawca także ze względu na jego własny interes powinien dążyć do zapewnienie poczucia bezpieczeństwa pracownikowi - bo taki pracownik zwyczajnie lepiej pracuje, przynosząc większy zysk pracodawcy. Pytanie tylko, czy granice tych zabezpieczeń powinno wytyczać państwo czy powinno to być kwestią wewnątrz firm - i gdzie jest złoty środek pomiędzy tymi działaniami, bo wiadomo, że każde zastosowanie ma swoje wady.
              Nie można zbytnio krytykować Kodeksu Pracy, bo zapewnia właśnie bezpieczeństwo, które wpływa na efektywność.

              Niestety rozwiązania stricte rynkowe także zawodzą - i o tym także mówi ekonomia, na którą się powołujesz. Ale oczywiście nie można pominąć wpływu braku takich ograniczeń na dynamiczny rozwój - wystarczy spojrzeć na Azjatyckie Tygrysy, by wiedzieć, że ograniczanie praw pracowników może doprowadzić do dynamicznego wzrostu gospodarczego.

              Na całe szczęście - rozróżniamy już wzrost gospodarczy od rozwoju gospodarczego i wiemy, że rozwój jest ważniejszy. A więc także rozwój niezbędnych instytucji.
              Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

              Regulamin forum

              Skomentuj

              • glizdziarz
                Banned
                • Sep 2005
                • 1981

                #22
                Tego można było się spodziewać. Tradycyjnie Młody podstawowy wątek tematu sprowadził do poziomu zysków i strat pracodawcy.
                Polski pracodawca prywatny uruchamiając jakąś firmę z automatu nastawia się na maksymalizację zysku w ajkrótszym możliwym czasie. Zdecydowana większość firm prywatnych to takie, które nie myślą nad istnieniem przez pokolenia, tylko tu i teraz. Nie wiem czy zauważyłeś, że w polsce wpływy budżetowe od dochodów pracowników najemnych przewyższają wpływy od dochodów właścicieli firm.
                Kodeks Pracy (nie wiem czy przeczytałeś cały) oprócz praw pracowniczych zawiera również obowiązki pracownicze. Nie stest narzędzie tylko oddane w ręce pracownika. On chroni również i pracodawcę.

                Skomentuj

                • Woland
                  Banned
                  • Jul 2005
                  • 259

                  #23
                  Napisał mlody969
                  co to ma do rzeczy? ja nie pracuje w korporacji
                  To jak zaczniesz w ogóle pracować i daj boże w dużej korporacji w top menegmencie to pogadamy, na razie mogę z tobą co najwyżej porozmawiać o kremach na solarium lub dietach odchudzających...w tym naprawde jesteś dobry.

                  I bądz tak dobry i swoich prawd wyzwolonych nie czerp tylko z obserwacji kilkunasto osobowych firm budowlanych z sciany wschodniej czy też południowej...to nijak się ma do uczciwej oceny pracodawców.

                  Skomentuj

                  • glizdziarz
                    Banned
                    • Sep 2005
                    • 1981

                    #24
                    Chica na krótką metę max do trzeciej wypłaty.

                    Skomentuj

                    • Jacenty
                      Emerytowany PornoGraf
                      • Jul 2006
                      • 1545

                      #25
                      Chica, efektywniej (czyt. ironia) z punktu widzenia Młodego, który wszystko sprowadza tylko i wyłącznie do nakładów i zysków pomijając chyba najważniejszy element, jakim jest człowiek. "...Jednak pracodawcy aby produkować a pracownicy aby pracować muszą w pewnym punkcie zawrzeć porozumienie. O położeniu tego punktu decydują relacje między popytem i podażą pracy...." i znów napotykamy element konfliktowy. Właśnie to porozumienie. Najczęściej jest tak, że pracodawca oferuje absolutne minimum (mniej nie może bo złamałby prawo co i tak jest zresztą bardzo powszechne w szarej strefie) i nie chce wogóle dyskutować o jakichkolwiek opcjach. Gdyby nie regulacje prawne doszłoby w końcu do takiej sytuacji, że ludzie pracowaliby za miskę kaszy.
                      Wszystko pięknie wygląda w opracowaniach teoretycznych, na wykresach, tabelkach itd, ale spróbuj Młody wytłumaczyć zwykłym ludziom, bez tych wszystkich super teorii i mądrych określeń, dlaczego muszą pracować za 800 zł miesięcznie. Właśnie muszą, ponieważ punkt porozumienia, zawsze leży po stronie pracodawcy. Nie neguję tu absolutnie prawa pracodawcy do wielkich zysków i decydowania o swojej firmie, zastanawiam się tylko nad pewnymi prawidłowościami.
                      Co do pytania o wyzysk. Zawierając umowę o pracę z pracodawcą, mam tam zagwarantowane określone warunki pracy i płacy, czyli wykonuję określone usługi dla pracodawcy w określonym czasie za określone pieniądze. Ale np okazuje się, że z tym czasem to nie jest tak, jak mi zagwarantował pracodawca w umowie. Zamiast 8 godzin dziennie mam pracować 12, ale zapłacone będę miał tylko za 8. Ja ze swojej części umowy wywiązuję się w całości, a nawet więcej, ponieważ pracuję więcej niż powinienem, natomiast pracodawca najzwyczajniej w świecie oszukuje mnie, płacąc mi tylko za część mojej pracy. Uważasz, że to jest uczciwe? Dla mnie to po prostu najzwyklejsze oszustwo.
                      Racje, które przedstawiasz są czyściuteńką teorią nie skażoną żadnymi doświadczeniami z rzeczywistości. Gdyby tak dało się w 100% uskutecznić to, co piszesz pewnie byłoby całkiem znośnie. Ale niestety wszędzie gdzie są pieniądze, są i przekręty. Poza tym człowiek to nie ciąg cyferek, które można podstawić do wzoru i wyliczyć mu co dla niego najlepsze.
                      0statnio edytowany przez Jacenty; 27-04-09, 12:50.
                      Po ślubie nie jest lepiej, ale czasem jest częściej

                      Uwaga! Nie klikać w ten link pod żadnym pozorem!

                      Skomentuj

                      Working...