Dziewczyny miały już przyszykowaną szklaną butelkę. Specjalnie znalazły taką, która będzie się w miarę dobrze kręcić.
Na wszystkich twarzach ukazały się lekkie rumieńce. Butelka poszła w ruch. Kilka obrotów, wstrzymane oddechy. Los padł na Łukasza. Ten popatrzył dookoła, wybadał ciężar flaszki, aby użyć odpowiedniej siły do zakręcenia. Ruszyła.
Cztery niepełne obroty i stało się to, czego chłopaki tak bardzo chcieli uniknąć. Szyjka wskazała Marcina. Ten tylko puknął się otwartą dłonią w czoło.
– No dalej panowie! Buziaczek, cmok, cmok – namawiała z wyraźnym uśmieszkiem Aśka.
Marcin od razu ściągnął sandał i rzucił za siebie.
– Trzeba było jednak zostawić te skarpetki – wymruczał z niezadowoleniem.
Kolej wylosowanego pechowca. Ten już się nie przymierzał tak długo jak kolega, tylko od razu machnął. Tym razem ku uciesze chłopaka los padł na Paulinę.
Marcin wyraźnie wyglądał na speszonego.
– A tak w ogóle nie ustaliliśmy jak się całujemy – powiedział nieco zdezorientowany.
– Ja ci pokażę – odpowiedziała mu Paula.
Ponieważ była naprzeciwko niego, uklękła na kolanach i przyssała się do lekko zaskoczonego chłopaka. Pocałunek trwał kilka sekund, ale wyglądał na dość namiętny.
– Co tak słabo? Gdzie języczek? – Aśka miała nieco odmienne zdanie.
Chłopak wyglądał jakby mu ulżyło. Czyżby się chłopaki stresowali?
Kolejne obroty i tym razem butelka wskazała Aśkę.
– Teraz masz okazję pokazać ten języczek – powiedziałem.
– Albo możesz ściągnąć jakiś ciuch – dodał Łukasz.
Jednak powoli się koledzy ośmielają. Zboczuchy. Coraz bardziej ich lubiłem.
– A żebyście wiedzieli, że wam pokażę.
Po czym przeskoczyła przeze mnie i dopadła do ust przyjaciółki, przy okazji wypinając tyłeczek w stronę Marcina. Biedaczek nie wiedział, czy patrzeć na gorący pocałunek dwóch dziewczyn, czy na słodziutką pupcię nastolatki. Chyba sam miałbym problem.
A pocałunek był naprawdę namiętny. Obie zaczęły delikatnie, lekko tylko muskając swoje wargi, z każdą sekundą dodając coraz więcej języczka, by po chwili wpić się w siebie niczym nienasycony wampir w swoją ofiarę. Całe szczęście, że nie byliśmy postaciami z kreskówek, bo prawdopodobnie z naszych uszu buchałaby teraz para z nadmiaru emocji.
Gdybym nie wiedział, co się kroi w tym namiocie, pomyślałbym, że to one są lesbijkami, a nie dwie pozostałe dziewczyny (a przynajmniej na pewno jedna). Oczywiście zwróciłem także uwagę na zachowanie Marity, która całemu wydarzeniu przyglądała się z wyjątkowym zainteresowaniem. Jej figlarny uśmieszek mógł sugerować, że być może Gosia miała co do niej dobre przeczucia. Miałem nawet wrażenie, że zwilżyła wargi podczas tej gorącej sceny.
Kiedy skończyły, usadowiły się na swoich miejscach jak gdyby nigdy nic.
Aśka natychmiast wzięła butelkę i zakręciła z całej mocy. Wkrótce mieliśmy dostać pierwszy sygnał jak to będzie z naszą niezidentyfikowaną pod względem orientacji koleżanką, butelka bowiem wpadła właśnie na Maritę.
Gosia nabrała powietrza i oczekiwała reakcji koleżanki. Ta jeszcze bardziej się zarumieniła i dość nieoczekiwanie dla wszystkich zdjęła swój top, zostając jedynie w bikini.
Pozostałe dziewczyny wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami.
– No chyba się mnie nie brzydzisz? – powiedziała żartobliwym tonem Aśka.
– No nie… – powiedziała wyraźnie zawstydzona dziewczyna – ale zrobiło mi się gorąco.
Żeby nie patrzeć nikomu w oczy, szybko zakręciła butelką. Tym razem padło na mnie… Obym nie został wrogiem publicznym numer jeden. Jak rozegrać ten pocałunek? Nie było czasu na myślenie. Postanowiłem się dostosować. Może na podstawie jej zaangażowania uda mi się wybadać, w czyjej gra lidze.
Zbliżyłem się do niej. Czułem na sobie wzrok dziewczyn. Ciężar gatunkowy był dość spory. Dziewczyna musnęła dłonią mój policzek i pocałowała. To był zwyczajny pocałunek, bez fajerwerków. Trudno mi było jednoznacznie orzec na jego podstawie, czy na pewno woli facetów.
Kolejne kręcenia nie rozwiewały naszych wątpliwości. My z chłopakami mieliśmy wybitne szczęście trafiać na siebie lub właśnie na Maritę (oczywiście trafialiśmy także na dziewczyny, ale jakoś rzadziej), a dziewczyny los kierował na wszystkich, tylko nie na nią. Marita z kolei trafiała wyłącznie na nas.
W pewnym momencie każdemu z chłopaków został już ostatni ciuch. Następne pechowe zakręcenie oznaczało całkowity negliż.
Atmosfera zrobiła się wyjątkowo gorąca. Koleżanki tylko czekały (a głównie moje dwie dobre znajome) aż „wyskoczymy z gaci”.
Pocałunki z dziewczynami były bardzo przyjemne. Zdecydowanie w ich jakości brylowały Aśka i Paula. Byłem pewien, że chłopaki by się ze mną zgodzili, zwłaszcza, że z każdym kolejnym razem ich śmiałość rosła. Męskość zresztą też, co wyraźnie odznaczało się w ich bokserkach. Moje szorty, na szczęście, aż tak bardzo nie zdradzały mojego stanu podniecenia.
W końcu stało się. Paula wylosowała Maritę. Ta nie mając już więcej opcji na pozbycie się ubrań (po zdjęciu topu miała na sobie tylko spodenki i górę od bikini) pochyliła się w kierunku Pauliny. To był dla mnie dość wyraźny sygnał. Dziewczyna zaczęła dość nieśmiało, muskając jedynie usta Pauli, ale po chwili nieco się rozochociła. Paulina, wyczuwając rosnącą śmiałość dziewczyny, pozwoliła sobie na ostrzejszy ruch. Marita zareagowała tak jak wszyscy mieliśmy nadzieję – odwzajemniła starania koleżanki, coraz łapczywiej ją całując.
Ładnych kilka sekund minęło, zanim się opamiętała i ze spuszczonym wzrokiem wróciła na miejsce. Uniosłem wyciągnięty kciuk w stronę Gochy, dając jej znak, że chyba miała rację.
A ku jej uciesze (choć skrzętnie ukrytej za obojętną miną), tym razem to właśnie ona została wylosowana. Dziewczyny przez chwilę popatrzyły sobie w oczy, po czym nagle łapczywie dobrały się do swoich ust. Nie było już żadnych czułych i spokojnych początków. Nie miałem wątpliwości. Tak całowały się osoby, które wzajemnie miały na siebie ochotę od dłuższego czasu. Ku naszemu zaskoczeniu jednak, dziewczyny nie przestawały. Padły sobie w ramiona i nie chciały się od siebie oderwać. Gosia jedynie ruchem ręki pokazała nam żebyśmy sobie poszli. Wymieniliśmy z pozostałymi spojrzenia i kiwnąłem głową w stronę wyjścia.
Zadanie wykonane.
Gdy byliśmy już na zewnątrz, szybko wyjaśniłem chłopakom, o co w tym wszystkim chodziło i poprosiłem o dyskrecję. Nie narzekali. Czas spędzony w namiocie był dla nich z pewnością udany.
– Nie wiem jak wy, ale ja muszę wejść na chwilę do jeziora i się ochłodzić – powiedział Marcin.
– Też idę. A wy, co robicie? - Zwrócił się Łukasz w naszym kierunku.
– Niedługo do was dołączymy – odpowiedziała Paulina.
Chłopaki potruchtali do swojego namiotu po rzeczy, a potem udali się w kierunku plaży. Sądziłem, że chcieli na osobności obgadać zaistniałą właśnie sytuację. Kto wie? Może będą teraz obmyślać plan, jakby tu dobrać się do dziewczyn.
– A ty chodź z nami, póki emocje nie opadły – powiedziała Paulina.
– Gdzie mnie prowadzicie?
– Zobaczysz.
Kierowaliśmy się w stronę hotelu. Przy wejściu minęliśmy się z trzema wychowawcami. Nasza przechadzka nie wzbudziła żadnych podejrzeń. Uczniowie często korzystali z hotelowej restauracji i sklepiku. Sporo osób nawet tam przesiadywało z uwagi na klimatyzację. Nie działała ona na najwyższych obrotach, ale na pewno było czuć sporą różnicę w stosunku do temperatury na zewnątrz budynku.
Z holu skierowaliśmy się jednak w przeciwną stronę, która prowadziła do pokojów hotelowych. Na początku korytarza dziewczyny wcisnęły guzik windy i czekały.
– Nie mówcie, że macie pokój w hotelu?!– zapytałem z niedowierzaniem.
Na moje słowa Aśka z rozbrajającym uśmiechem „zadzwoniła” kluczem przed moim oczami.
– Jak go zdobyłyście? Przecież nikt z recepcji nie dałby wam pokoju.
– Jest środek tygodnia. Jest sporo wolnych pokoi. Pan recepcjonista był na tyle miły, że pożyczył nam klucze na jakiś czas. Tylko mamy za bardzo nie nabałaganić.
– Tak bez niczego dał wam klucze?
– Bystrzacha z ciebie! – zaśmiała się Paulina.
– Zaraz będziesz udawał pana recepcjonistę, to ci pokażę jak go przekonałam – dodała Asia.
Nie odzywałem się już, tylko pokornie wszedłem do windy i pojechaliśmy na drugie piętro.
Z windy wyszliśmy na korytarz pokryty granatową, grubą wykładziną. Przy każdych kolejnych mijanych drzwiach miałem nadzieję, że to właśnie te. Nie mogłem się już doczekać. Okazało się, że nasz pokój ma nr 211 i znajduje się na samym końcu korytarza.
Na wszystkich twarzach ukazały się lekkie rumieńce. Butelka poszła w ruch. Kilka obrotów, wstrzymane oddechy. Los padł na Łukasza. Ten popatrzył dookoła, wybadał ciężar flaszki, aby użyć odpowiedniej siły do zakręcenia. Ruszyła.
Cztery niepełne obroty i stało się to, czego chłopaki tak bardzo chcieli uniknąć. Szyjka wskazała Marcina. Ten tylko puknął się otwartą dłonią w czoło.
– No dalej panowie! Buziaczek, cmok, cmok – namawiała z wyraźnym uśmieszkiem Aśka.
Marcin od razu ściągnął sandał i rzucił za siebie.
– Trzeba było jednak zostawić te skarpetki – wymruczał z niezadowoleniem.
Kolej wylosowanego pechowca. Ten już się nie przymierzał tak długo jak kolega, tylko od razu machnął. Tym razem ku uciesze chłopaka los padł na Paulinę.
Marcin wyraźnie wyglądał na speszonego.
– A tak w ogóle nie ustaliliśmy jak się całujemy – powiedział nieco zdezorientowany.
– Ja ci pokażę – odpowiedziała mu Paula.
Ponieważ była naprzeciwko niego, uklękła na kolanach i przyssała się do lekko zaskoczonego chłopaka. Pocałunek trwał kilka sekund, ale wyglądał na dość namiętny.
– Co tak słabo? Gdzie języczek? – Aśka miała nieco odmienne zdanie.
Chłopak wyglądał jakby mu ulżyło. Czyżby się chłopaki stresowali?
Kolejne obroty i tym razem butelka wskazała Aśkę.
– Teraz masz okazję pokazać ten języczek – powiedziałem.
– Albo możesz ściągnąć jakiś ciuch – dodał Łukasz.
Jednak powoli się koledzy ośmielają. Zboczuchy. Coraz bardziej ich lubiłem.
– A żebyście wiedzieli, że wam pokażę.
Po czym przeskoczyła przeze mnie i dopadła do ust przyjaciółki, przy okazji wypinając tyłeczek w stronę Marcina. Biedaczek nie wiedział, czy patrzeć na gorący pocałunek dwóch dziewczyn, czy na słodziutką pupcię nastolatki. Chyba sam miałbym problem.
A pocałunek był naprawdę namiętny. Obie zaczęły delikatnie, lekko tylko muskając swoje wargi, z każdą sekundą dodając coraz więcej języczka, by po chwili wpić się w siebie niczym nienasycony wampir w swoją ofiarę. Całe szczęście, że nie byliśmy postaciami z kreskówek, bo prawdopodobnie z naszych uszu buchałaby teraz para z nadmiaru emocji.
Gdybym nie wiedział, co się kroi w tym namiocie, pomyślałbym, że to one są lesbijkami, a nie dwie pozostałe dziewczyny (a przynajmniej na pewno jedna). Oczywiście zwróciłem także uwagę na zachowanie Marity, która całemu wydarzeniu przyglądała się z wyjątkowym zainteresowaniem. Jej figlarny uśmieszek mógł sugerować, że być może Gosia miała co do niej dobre przeczucia. Miałem nawet wrażenie, że zwilżyła wargi podczas tej gorącej sceny.
Kiedy skończyły, usadowiły się na swoich miejscach jak gdyby nigdy nic.
Aśka natychmiast wzięła butelkę i zakręciła z całej mocy. Wkrótce mieliśmy dostać pierwszy sygnał jak to będzie z naszą niezidentyfikowaną pod względem orientacji koleżanką, butelka bowiem wpadła właśnie na Maritę.
Gosia nabrała powietrza i oczekiwała reakcji koleżanki. Ta jeszcze bardziej się zarumieniła i dość nieoczekiwanie dla wszystkich zdjęła swój top, zostając jedynie w bikini.
Pozostałe dziewczyny wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami.
– No chyba się mnie nie brzydzisz? – powiedziała żartobliwym tonem Aśka.
– No nie… – powiedziała wyraźnie zawstydzona dziewczyna – ale zrobiło mi się gorąco.
Żeby nie patrzeć nikomu w oczy, szybko zakręciła butelką. Tym razem padło na mnie… Obym nie został wrogiem publicznym numer jeden. Jak rozegrać ten pocałunek? Nie było czasu na myślenie. Postanowiłem się dostosować. Może na podstawie jej zaangażowania uda mi się wybadać, w czyjej gra lidze.
Zbliżyłem się do niej. Czułem na sobie wzrok dziewczyn. Ciężar gatunkowy był dość spory. Dziewczyna musnęła dłonią mój policzek i pocałowała. To był zwyczajny pocałunek, bez fajerwerków. Trudno mi było jednoznacznie orzec na jego podstawie, czy na pewno woli facetów.
Kolejne kręcenia nie rozwiewały naszych wątpliwości. My z chłopakami mieliśmy wybitne szczęście trafiać na siebie lub właśnie na Maritę (oczywiście trafialiśmy także na dziewczyny, ale jakoś rzadziej), a dziewczyny los kierował na wszystkich, tylko nie na nią. Marita z kolei trafiała wyłącznie na nas.
W pewnym momencie każdemu z chłopaków został już ostatni ciuch. Następne pechowe zakręcenie oznaczało całkowity negliż.
Atmosfera zrobiła się wyjątkowo gorąca. Koleżanki tylko czekały (a głównie moje dwie dobre znajome) aż „wyskoczymy z gaci”.
Pocałunki z dziewczynami były bardzo przyjemne. Zdecydowanie w ich jakości brylowały Aśka i Paula. Byłem pewien, że chłopaki by się ze mną zgodzili, zwłaszcza, że z każdym kolejnym razem ich śmiałość rosła. Męskość zresztą też, co wyraźnie odznaczało się w ich bokserkach. Moje szorty, na szczęście, aż tak bardzo nie zdradzały mojego stanu podniecenia.
W końcu stało się. Paula wylosowała Maritę. Ta nie mając już więcej opcji na pozbycie się ubrań (po zdjęciu topu miała na sobie tylko spodenki i górę od bikini) pochyliła się w kierunku Pauliny. To był dla mnie dość wyraźny sygnał. Dziewczyna zaczęła dość nieśmiało, muskając jedynie usta Pauli, ale po chwili nieco się rozochociła. Paulina, wyczuwając rosnącą śmiałość dziewczyny, pozwoliła sobie na ostrzejszy ruch. Marita zareagowała tak jak wszyscy mieliśmy nadzieję – odwzajemniła starania koleżanki, coraz łapczywiej ją całując.
Ładnych kilka sekund minęło, zanim się opamiętała i ze spuszczonym wzrokiem wróciła na miejsce. Uniosłem wyciągnięty kciuk w stronę Gochy, dając jej znak, że chyba miała rację.
A ku jej uciesze (choć skrzętnie ukrytej za obojętną miną), tym razem to właśnie ona została wylosowana. Dziewczyny przez chwilę popatrzyły sobie w oczy, po czym nagle łapczywie dobrały się do swoich ust. Nie było już żadnych czułych i spokojnych początków. Nie miałem wątpliwości. Tak całowały się osoby, które wzajemnie miały na siebie ochotę od dłuższego czasu. Ku naszemu zaskoczeniu jednak, dziewczyny nie przestawały. Padły sobie w ramiona i nie chciały się od siebie oderwać. Gosia jedynie ruchem ręki pokazała nam żebyśmy sobie poszli. Wymieniliśmy z pozostałymi spojrzenia i kiwnąłem głową w stronę wyjścia.
Zadanie wykonane.
Gdy byliśmy już na zewnątrz, szybko wyjaśniłem chłopakom, o co w tym wszystkim chodziło i poprosiłem o dyskrecję. Nie narzekali. Czas spędzony w namiocie był dla nich z pewnością udany.
– Nie wiem jak wy, ale ja muszę wejść na chwilę do jeziora i się ochłodzić – powiedział Marcin.
– Też idę. A wy, co robicie? - Zwrócił się Łukasz w naszym kierunku.
– Niedługo do was dołączymy – odpowiedziała Paulina.
Chłopaki potruchtali do swojego namiotu po rzeczy, a potem udali się w kierunku plaży. Sądziłem, że chcieli na osobności obgadać zaistniałą właśnie sytuację. Kto wie? Może będą teraz obmyślać plan, jakby tu dobrać się do dziewczyn.
– A ty chodź z nami, póki emocje nie opadły – powiedziała Paulina.
– Gdzie mnie prowadzicie?
– Zobaczysz.
Kierowaliśmy się w stronę hotelu. Przy wejściu minęliśmy się z trzema wychowawcami. Nasza przechadzka nie wzbudziła żadnych podejrzeń. Uczniowie często korzystali z hotelowej restauracji i sklepiku. Sporo osób nawet tam przesiadywało z uwagi na klimatyzację. Nie działała ona na najwyższych obrotach, ale na pewno było czuć sporą różnicę w stosunku do temperatury na zewnątrz budynku.
Z holu skierowaliśmy się jednak w przeciwną stronę, która prowadziła do pokojów hotelowych. Na początku korytarza dziewczyny wcisnęły guzik windy i czekały.
– Nie mówcie, że macie pokój w hotelu?!– zapytałem z niedowierzaniem.
Na moje słowa Aśka z rozbrajającym uśmiechem „zadzwoniła” kluczem przed moim oczami.
– Jak go zdobyłyście? Przecież nikt z recepcji nie dałby wam pokoju.
– Jest środek tygodnia. Jest sporo wolnych pokoi. Pan recepcjonista był na tyle miły, że pożyczył nam klucze na jakiś czas. Tylko mamy za bardzo nie nabałaganić.
– Tak bez niczego dał wam klucze?
– Bystrzacha z ciebie! – zaśmiała się Paulina.
– Zaraz będziesz udawał pana recepcjonistę, to ci pokażę jak go przekonałam – dodała Asia.
Nie odzywałem się już, tylko pokornie wszedłem do windy i pojechaliśmy na drugie piętro.
Z windy wyszliśmy na korytarz pokryty granatową, grubą wykładziną. Przy każdych kolejnych mijanych drzwiach miałem nadzieję, że to właśnie te. Nie mogłem się już doczekać. Okazało się, że nasz pokój ma nr 211 i znajduje się na samym końcu korytarza.
Skomentuj