W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Jak od 18 lat walczę ze śmieciami w Szwajcarii

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • anduk
    Koci administrator
    • Jan 2007
    • 3900

    Jak od 18 lat walczę ze śmieciami w Szwajcarii

    Co za hałas? Otwieram oczy. O rany! Już 7.30. No tak, śmieciarze są punktualniejsi od mojego budzika. Budzik jest rosyjski i głośny, ale rzecz dzieje się w Szwajcarii. Znów zaspaliśmy. I nie zdążyliśmy wystawić worków ze śmieciami...

    Poranek - segregują butelki...


    Już jeden worek leży od poniedziałku na balkonie, a teraz razem z dzisiejszym poczekają znów do poniedziałku. Śmieci wywożą u mnie w Szwajcarii dwa razy w tygodniu. Budzę córkę i jak robot szykuję śniadanie: sok pomarańczowy z butelki wymienianej za kaucją, jogurty, których pokrywki natychmiast myje i składam do torby na aluminium, parzę sobie świeżą kawę, a stare fusy wrzucam do worka na kompost. Popędzam córkę. Wychodzi w ostatniej chwili. Dojeżdża do szkoły rowerem z całą grupą koleżanek. Mają z górki i pędzą później jak szalone.

    Teraz mogę wziąć prysznic. Mały jeszcze śpi jak suseł i nie sposób go dobudzić. Ubieram go na śpiąco. Dzieci w Szwajcarii są obowiązane uczęszczać do przedszkoli dwa lata przed rozpoczęciem szkoły. Są to: 4 razy w tygodniu dwie godziny rano, dwie po południu, oraz w środę tylko rano. Dla mnie oznacza to podział dnia na odstępy dwugodzinne. Mały marudzi przy śniadaniu, wreszcie udaje mi się założyć mu na szyję pomarańczowy odblaskowy trójkąt. Wkładam mu do ręki jabłko na przerwę i wyprowadzam do furtki. Zbliża się godz. 9...

    Mąż wyszedł pierwszy. Przynajmniej nim nie trzeba się zajmować. Teraz dopiero widać, że dom wygląda jak po najeździe dzikich. Staram się ogarnąć ten chaos. Gdy dochodzę do kuchni opadają mi ręce. Balkon kuchenny kipi. Kipią z niego śmieci. Nie wiem od czego zacząć. Składam porozrzucane przez wiatr puszki i aluminiowe pokrywki. Napełniam dwie torby opakowań szklanych i wynoszę na pobliski parking. Teraz mogę wyładować napięcia. Wrzucam z impetem słoik po słoiku do dziury z gumowym ochronnym kołnierzem. Trzask - zielone butelki do dziury zielonej. Trzask - brązowe do brązowej. Trzask - wszystkie umyte, czyste, trzask! Bez korków i zakrętek metalowych. Trzask, trzask!

    Teraz porywam z łazienki kipiący kosz brudów i zanoszę do piwnicy, gdzie mieści się pralnia. No, tak nie ma monety 20-centymowej do automatu zasilającego pralkę w prąd.
    Tymczasem wraca Mały. Kolana zielone, brudny jak siedem nieszczęść.
    - Mamo, czy wiesz, że delfiny są inteligentne? Pani opowiadała nam i oglądaliśmy książki - zagaja. - Ale co delfinom do twoich zielonych kolan? - pytam. O dwunastej musi być na stole gotowy obiad, jest po jedenastej, a ja nawet jeszcze nie mam pomysłu na to, co będziemy jedli.

    Obiad - papierowy ręcznik lepszy od lnianego?

    Biją dzwony na wieży kościelnej oraz zegar na ratuszu. Wpada zziajana córka, a za nią mąż. Pod górkę muszą *******ać. - Mamo, nie ma serwetek? - reklamuje córka. Trzeba skończyć z tymi papierowymi, szkoda drzew w lesie tropikalnym. Mamy przecież od babci takie ładne z lnu.
    No, ładna zabawa, myślę sobie. - No, tak szkoda lasu. - stwierdzam, ale nie daję się. - A czy pomyślałaś o wodzie, proszku do prania w ściekach, o energii na pranie i prasowanie. Wyprodukowanie tej energii to zanieczyszczenie powietrza. Uff , wycieramy buzie papierowymi, tym razem się udało.

    - Mamo, ja nie jem - oświadcza demonstracyjnie Mały. Nie rozumiem. Zawsze bardzo lubił tuńczyka z rissoto i kukurydzą. - Mamo, ja też nie będę jadła, dopóki nie pokażesz mi puszki po tuńczyku - słyszę i dalej nie rozumiejąc, wracam do kuchni. Puszka już umyta na balkonie, a banderolka w torbie z makulaturą. Wracam triumfalnie trzymając żądane przedmioty w rękach.
    - Masz szczęście, mamo - oświadcza córka. Na banderolce - etykietce widnieje mały znak "Safe dolphin". Jest to znak zapewniający nabywcę, że tuńczyk był łowiony bez zagrożenia i z pełną ochroną dla delfinów. Podobno wiele tych zwierząt ginęło właśnie przy połowach tuńczyka.

    Uff. Obiad zjedzony. Po deserze wszyscy wychodzą, do pracy, szkoły, przedszkola. Zostaję sama z pobojowiskiem w kuchni. Po 14. wychodzę po monety do pralki i drobne zakupy. Nie z pustymi rekami, o nie. Niosę dwie torby. Pod supermarketem stoi kontener na przezroczyste opakowania PET oraz metalowe blaszane puszki. Wrzucam puszkę, zgniatam ją dźwignią, a ta wpada spłaszczona do kontenera. Przynajmniej ćwiczę mięśnie, tyle mam z tego. Zapomniałam o butach do szewca. Ale czy warto je jeszcze raz naprawiać? Zaraz, gdzie ja widziałam te worki na zbieranie niepotrzebnych, lecz użytecznych butów? Tych moich, wydeptanych sandałów nie oddam nikomu.

    Podwieczorek - prasowanie opakowań po Coli

    Już przy kasach sklepu spotykam znajomą. Rozmawiając pakujemy nasze zakupy do olbrzymich papierowych toreb. Używam ich chętnie, są obszerne i mocne, a później składam w nie makulaturę, oszczędzając sobie wiązania jej w paczki. Moja znajoma skrupulatnie obdziera artykuły ze zbędnych pudełek i opakowań wrzucając je do sklepowego kosza. Widocznie mam bardzo głupią minę, co ją zdziwiło. Oczywiście następnym razem i ja nie będę dźwigać do domu zbędnych opakowań. Wracam do domu objuczona jak wielbłąd. Spieszę się, bo Mały wraca z przedszkola i zazwyczaj przyprowadza kolegę na podwieczorek. Nie zdążyłam rozładować zakupów, gdy wraca córka. Dołącza do ekipy podwieczorkowej.

    - Mamo na placu szkolnym ustawili worek nad którym jest dźwignia. Każdą puszkę po Coli i Fancie, itp. należy tam wrzucić po uprzednim sprasowaniu. A butelki pet zdeptać i zakręcić i wrzucić do worka obok. Okazało się, że uczniowie wypijają dziennie wór sprasowanych opakowań.

    O godz. 17. parzę świeżą herbatę. Wczorajsze fusy oczywiście wrzucam do worka kompostowego. To specjalny worek. Kiedyś był papierowy , a teraz jest z „żelatynki“ rozpuszczającej się po kilku dniach. Wraca mąż. Przy drugiej filiżance staram się go namówić, by podregulował telewizor. Ten dwunastoletni egzemplarz powoli zaczyna odmawiać posłuszeństwa.
    Dzieci usiadły do bajki. No, tak teraz już w ogóle nic nie widać.

    Postanawiamy rozejrzeć się za nowym. Ale co zrobić ze starym? Wyrzucić nie wolno. Odstawić na składowisko za dość wysoką opłatą? Wreszcie znajdujemy sklep, który oferuje nowy telewizor, w cenie którego jest już opłata zniszczenia starego, to znaczy że możemy oddać stary w tym sklepie. Mąż postanawia jeszcze raz pogrzebać w starym. Mały jest rozczarowany. Znów nie ma szans na video, bo to stare pudło nie ma podłącza na magiczne kasety: "pożeracze czasu, ładujące do dziecięcych mózgów gotową papkę niepotrzebnych informacji (czyt. ogłupiających filmów)."

    Kolacja - każdy płaci za tyle śmieci, ile wyrzuca

    Szykujemy kolację. Skorupki z jaj na kompost, pudełka po twarożkach, jedno w drugie, i jeszcze upycham coś do środka. Zagrzewam mleko, pudełka spłaszczam. Ciągle walczą z objętością mojego kubła na śmieci. Ciekawe, dlaczego w jednym sklepie mleko w foli jest droższe od tego w pudełku i odwrotnie w drugim sklepie? Hmm?! Dlatego zazwyczaj kupuję nalewane do bańki.

    Na moim kredensie w kuchni wisi obowiązujący w gminie miasteczka regulamin wyrzucania śmieci, a także kalendarz ich wywożenia. Niestosowanie się do nich jest karane wysoka grzywną. Worek 35-litrowy na śmieci kosztuje 2,7 sfr. (obecnie prawie 6 zł - przyp. red.), więc warto selekcjonować odpady nadające się do odzysku. Śmieci można wyrzucać-wystawiać w miejsca wyznaczone, jedynie i tylko w specjalnie wyprodukowanych i uznanych przez gminę workach obciążonych opłatą. Sklepy oraz warsztaty wystawiają swoje śmieci w zamykanych na klucz kontenerach oznaczonych znakiem firmowym jego właściciela.

    Od kiedy wprowadzono specjalne worki na śmieci , w cenie których jest opłata za recykling segregowanych odpadów, oraz likwidację śmieci, ilość wystawianych worków zmniejszyła się o połowę. Po prostu każdy płaci za tyle śmieci, ile ich rzeczywiście wyrzuca.

    Siadamy do kolacji. - Mały nie huśtaj się na krześle, bo wybijesz zęby – strofuję. - Mamo, to nie ja , to krzesło się rozwala. Istotnie. Dzieci wyrosły już z okresu wandalizmu, a krzesła noszą ślady tych czasów. Przydałoby się zakupić nowe. Właśnie, ale co zrobić ze starymi. Nie mamy kominka, a w ogrodzie nie wolno niczego spalać. Aby się ich pozbyć trzeba zapłacić opłatę w wysokości ceny dwóch nowych krzeseł. Można jeszcze dać ogłoszenie, że są do wzięcia za darmo. Postanawiamy odnowić je sami. Sprzątamy wspólnie po kolacji.

    - Mamo, oszalałaś, nie wyrzucaj resztek jedzenia do zlewozmywaka, ani też do muszli klozetowej, to przecież znakomite pożywienie dla szczurów kanalizacyjnych.
    Ależ te dzieci mądre. Tymczasem Mały wrzeszczy z łazienki. - Mamo! Nie ma papieru! Kiedy podaje mu nowa, miękką rolkę nie słyszę dziękuję, lecz: - Mamo nie wolno kupować takiego papieru, kupuj tylko z makulatury i to nie prany w chlorze.

    Tak, tak pojmuję , ale jak ten 6-latek to rozumie? No tak, w sobotę młodzież zbiera makulaturę. Nie możemy zaspać. Punktualnie o 8 rano trzeba wynieść te stosy reklam, gazet pudeł, pudełeczek tekturowych. itp. Wreszcie można będzie wejść na opróżniony balkon kuchenny. Młodzież otrzymuje pieniądze na swoje obozy. Nie za makulaturę, ale za jej zbieranie. - Dzieci, proszę się myć i hop! do łóżek.

    W łazience, jak zawsze wojna kto pierwszy do umywalki. W końcu oboje myją zęby jednocześnie. Słychać: - Jak szczotkujesz Maluchu zęby, to zakręcaj kran, jak tata przy goleniu.
    - A ty nie musisz tak mocno odkręcać kranu - broni się Mały. To prawda, nawet nie zdajemy sobie sprawy ile dobrej czystej wody spływa bezużytecznie do kanalizacji.

    Idziemy spać - baterie to trujący śmieć!

    Mały już w łóżku, jeszcze tylko paciorek i bajka na dobranoc. Błagam Małego, by zwolnił mnie z czytania Kubusia Puchatka. Włączam kasetę. Cholera, baterie wysiadły. Postanawiam stanowczo jutro kupić baterie do 1000-krotnego ładowania i odpowiednią ładowarkę. Od razu zabieram te zużyte baterie do swojej torebki, by nie zapomnieć ich oddać w miejscu kupna nowych. Baterie to okropnie trujący śmieć, za wyrzucenie którego grozi kara grzywny. Oczywiście w mojej kuchni wisi gminna informacja: co, gdzie i kiedy należy wyrzucić. Czego wyrzucać nie należy, a trzeba odstawić stare do sprzedawcy nowego.

    Kiedy kładę się do łóżka, zdaję sobie sprawę, że mój dzień, nasza codzienność jest pod wyraźnym znakiem ekologii. A śmieci i walka z nimi prawie obsesją. Jaki to ma sens? Czy to coś pomoże? Komu? Po co? Jeśli każdy z nas zacznie od własnego gospodarstwa, od swego kubła, to w skali ok. 100 milionów gospodarstw w Europie będzie w rozrachunku ...spora „kupa“ śmieci.

    "Odpady są surowcem"

    Jeszcze do niedawna wszelkie odpady gromadzono na wyznaczonych zielonych łąkach, placach,
    które przeobrażały sie w potworne wysypiska. Obecnie już nie można pozwolić sobie na takie lekceważenie środowiska, zatruwanie gleby i wody. Dziś wiadomo, że była to rozrzutność i marnotrawstwo surowców i materiałów nadających się do wtórnego uzdatnienia. Przede wszystkim było i jest to marnotrawstwo przestrzeni oraz ziemi, która nas żywi i na której żyjemy. Wysypiska ponadto zatruwały wody gruntowe.

    W małej Szwajcarii, gdzie każdy skrawek ziemi jest na wagę złota, spala się śmieci od ponad 45 lat. Jednakże z jednej tony spalonych śmieci pozostaje 30 kg smoło-żwiru, który składowany jest w wyznaczonych i zabezpieczonych miejscach. Segregacja odpadów zmniejszyła o połowę objętość trafiających do spalarni oraz na wysypiska śmieci. Dzięki temu zmniejszyły się: objętość smoło-żwiru, emisja dwutlenku węgla oraz innych substancji, a także wydatki na spalanie, oraz na zagospodarowywanie wysypisk. Nie mówiąc o niezłym interesie z odzyskanych surowców, nowych miejscach pracy itp., itd. Dzięki uzdatnianiu odpadów i odzyskiwaniu z nich surowców przyczyniamy się do zmniejszenia zużycia energii potrzebnej do ich wytworzenia. A przecież obecnie stoimy wobec światowego problemu źródeł energii.
    "Barbara Hasiok"

    PS. "Hasiok" w gwarze śląskiej oznacza śmietnik.
    Od redakcji. Pierwowzór artykułu był publikowany w katowickim dodatku do „Gazecie Wyborczej” kilkanaście lat temu.
    źródło cytatu:


    Polecam przeczytanie, dla mnie wizja przerażająca eko-terror w najczystszej postaci
    If you try and take a cat apart to see how it works, the first thing you have on your hands is a non-working cat.
  • Zwiąż
    Seksualnie Niewyżyty
    • Nov 2010
    • 239

    #2
    Ale co w tym jest nie tak? Kwestia przyzwyczajenia się i tyle, poza tym to bardzo dobrze, że ludzie już od najmłodszych lat są uczeni ekologicznego podejścia do życia.
    Kaczko-królik

    Skomentuj

    • anduk
      Koci administrator
      • Jan 2007
      • 3900

      #3
      Widzisz, dla mnie ekologiczne podejście do życia to w większości przypadków bajeczki dla dorosłych dzieci by móc wyciągnąć parę dolców z kieszeni każdego, co mnożąc razy miliony ludzi daje gigantyczną kasę. Jak by nie było mało, powstał zupełnie nowy rynek do wyciągania publicznych (naszych) pieniędzy handlując emisjami CO2 i limitami - wszystko by wirtualnie ratować Ziemię a tak na prawdę to kolejny wyciąganie kasy, która jest przerzucana i tak na zwykłych ludzi.

      Przykład pierwszy z brzegu - wystarczy poczytać w jakich firmach ma udziały pan który dostał nagrodę Nobla za ratowanie planety - Al Gore i ile kWh zużywa w swojej luksusowej willi. Warto też poczytać ile CO2 emituje wulkan przez jeden dzień aktywności i jak to się ma do przemysłu

      Btw. jako, że 'globalne ocieplenie' już kiepsko się sprzedaje (z racji ochłodzenia) więc został zastąpiony terminem 'zmiany klimatyczne'
      If you try and take a cat apart to see how it works, the first thing you have on your hands is a non-working cat.

      Skomentuj

      • jezebel
        Emerytowany Pornograf

        Zboczucha
        • May 2006
        • 3667

        #4
        Muszę przyznać, że gdybym nie mieszkała w Szwajcarii kilka lat, to nie uwierzyłabym, że czyjeś życie może być podyktowane przez segregację śmieci i zajmowanie się odpadkami. Już w połowie tego artykułu poczułam zawrót głowy. Zamieszkiwałam różne miejsca - począwszy od osiedli z blokami w Vevey, przez prywatne domki w górach pod Lozanną, po dzielnice willowe w Genewie. Nigdzie nie dostrzegłam problemu ze śmieciami, ani przesadnej świadomości ekologicznej. Ten kraj jest zdecydowanie lepiej zorganizowany niż nasz i wiele innych krajów europejskich, między innymi pod względem miejsca, kontenerów i wiat, w których zostawia się odpadki. Każdy supermarket (w Polsce już teraz co raz więcej) zaopatrzonych jest w pojemniki na zużyte baterie, elektrośmieci czy trujące ciecze (na przykład farby lub detergenty). Strzeżone osiedla dostają co kwartał lub co miesiąc specjalny grafik zostawiania śmieci, ponieważ na przykład za zostawianie rzeczy o dużych gabarytach, grozi mandat. Ludzie zatem dostają grafik, kiedy przyjadą specjalne śmieciarki zabierające takie rzeczy jak meble, telewizory, łóżka itp. To pomaga uniknąć osiedlowej wystawki, która niestety u nas w Polsce jest stałym elementem pod śmietnikami, gdzie ktoś po prostu wystawia starą wersalkę, a potem nie ma jej komu zabrać. Spotkałam w Suisse ludzi mających zajoba na punkcie ekologii, ale spotkałam ich również tutaj w PL. Byłam nawet w mieszkaniu, gdzie resztki jedzenia (na przykład obierki) przerabiało się na coś użytku domowego - powiedzmy podkładki lub świeczniki, tyle że napierdzielało tam starą skarpetą, więc nie jestem pewna czy świadomość ekologicznego zagrożenia przekładała się na zupełnie zdrową atmosferę domową - dosłownie zdrową, czy raczej szkodliwą, bo grzyb czy pleśń to raczej niezbyt fajna rzecz.
        Nie wiem jak jest w PL z kolei pod względem chociażby wycinki drzew i czy drzewo rosnące na naszej posesji jest naszą własnością i możemy przerobić je na trociny, ale pamiętam zdarzenie, kiedy jeden z moich szefów w swoim ogrodzie postanowił wyciąć jedno drzewo (istniało zagrożenie, że przy silnych wiatrach ciężkie gałęzie obrywając się, spadną na taras na piętrze). W ciągu pół godziny przyjechała straż leśna i inne służby - boss zapłacił ogromny mandat, o innych konsekwencjach nie wiem, ale tłumaczenia było cały dzień.

        Globalne ocieplenie, dziury ozonowe, nie wykluczam ich istnienia, ale bezdyskusyjne jest używanie tych pojęć przez przemysł w sposób przesadny, zwyczajnie do nabijania kapsy szmalem. Podobnie z resztą jest z produktami bio czy fair trade - o czym już chyba z resztą gdzieś wątek jest.
        Tym którzy mają sceptyczne podejście do ekologii, polecam mocno skecz Carlina o zagrożonych gatunkach. Ten skecz doskonale przedstawia mój punkt widzenia w tej kwestii - sądzę, że Ziemia, nasz świat, gdyby chciał zwalczyć takiego robaka jakim jest ludzkość i jej plastikowe reklamówki, to zrobiłby to jednym konkretnym pierdnięciem Etny.
        Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

        Skomentuj

        • anduk
          Koci administrator
          • Jan 2007
          • 3900

          #5
          U nas też tak jest, możesz wyciąć tylko krzewy i drzewa owocowe. Za wszystko inne, nawet to co posadziłeś/łaś za własne ciężko zarobione pieniądze na własnej działce grozi horrendalnie wysoki mandat, tym wyższy im starsze drzewo - wystarczy, że cię sąsiad zakapuje a władza znajdzie pień,korzeń lub inne dowody.

          Możesz wyciąć tylko jeśli masz zgodę gminy i się opłacisz - inaczej płacisz frycowe
          If you try and take a cat apart to see how it works, the first thing you have on your hands is a non-working cat.

          Skomentuj

          • onneton
            Seksualnie Niewyżyty
            • Nov 2009
            • 311

            #6
            Nie od dziś wiadomo, że Szwajcarzy mają manię czystości i sprzątania - w wydanym kilkadziesiąt lat temu komiksie "Asterix u Helwetów" też było odniesienie do tego. To jak najbardziej pozytywna cecha narodowa Szwajcarów, której moglibyśmy się od nich uczyć - niestety, u nas na ogół panuje syf. Bliżej nam pod tym względem do Ukrainy czy Białorusi niż do Szwajcarii czy chociażby Niemiec. Kulturowo jesteśmy bardzo do tyłu względem nich.

            Skomentuj

            • Zwiąż
              Seksualnie Niewyżyty
              • Nov 2010
              • 239

              #7
              Ale co jest złego w tym, że nie możesz sam z siebie wyciąć starego drzewa? Mimo, że stoi w Twoim ogrodzie, jest dobrem wspólnym, wszyscy korzystają z tlenu, które i to drzewo wytwarza, wycinając je więc pozbawiasz wszystkich czegoś. Nawet jeśli jest to śmieszna ilość, to pozbawiasz ich tego mimo to.

              Poza tym podzielmy problemy ekologiczne na te mocno dyskusyjne jak globalne ocieplenie i te realne, czyli tony śmieci, wycinanie drzew, zanieczyszczanie wód itp. O ile co do globalnego ocieplenia jestem wielkim sceptykiem, o tyle dbanie o środowisko np. poprzez zmniejszanie produkcji śmieci, naprawianie starych, drewnianych mebli zamiast kupowania nowych, korzystania z papieru z recyklingu jest już całkiem sensowne i co do tego, czy działa to w jakiś sposób nie możemy mieć wątpliwości (bo jeśli produkujemy mniej śmieci a te które się da oddajemy do recyklingu, to śmieci jest mniej).

              Ale jeszcze chciałbym spojrzeć na to wszystko z drugiej strony, którą mało kto dostrzega.
              Otóż mówienie, że człowiek działa wbrew naturze, niszczy środowisko itp. itd. jest bzdurą.
              Dlaczego?
              Gdyż jesteśmy elementem natury, nie jesteśmy poza nią. W tym sensie nasze budynki są tak samo naturalne, jak kopce termitów czy bobrowe tamy.
              Bo tak samo, jak one, tkwimy w naturze, jesteśmy jej częścią. Więc i nasze dzieła są równie naturalne, co my. Bo przecież poza tym, że sami jesteśmy częścią natury, to materiały z których korzystamy też nie pochodzą z innego świata, też są jej częścią.
              A więc w końcowym rozrachunku nie niszczymy natury. Zmieniamy ją pod siebie. Bo możemy. Bo jesteśmy w stanie.
              A że niszczymy inne gatunki, niszczymy środowisko? Lwy mordują antylopy, bobry zmieniają tory biegu rzek. I nikt nie ma im tego za złe.
              Poza tym w świecie doboru naturalnego o ile jesteśmy w stanie coś zrobić znaczy to, że możemy to zrobić.
              Gdybyśmy nie mogli, zginęlibyśmy w trakcie Natura ustala bardzo proste zasady- o ile jesteś w stanie coś zrobić, to możesz to zrobić
              0statnio edytowany przez Zwiąż; 07-08-11, 11:47.
              Kaczko-królik

              Skomentuj

              • anduk
                Koci administrator
                • Jan 2007
                • 3900

                #8
                Napisał Zwiąż
                Ale co jest złego w tym, że nie możesz sam z siebie wyciąć starego drzewa? Mimo, że stoi w Twoim ogrodzie, jest dobrem wspólnym, wszyscy korzystają z tlenu, które i to drzewo wytwarza, wycinając je więc pozbawiasz wszystkich czegoś. Nawet jeśli jest to śmieszna ilość, to pozbawiasz ich tego mimo to.
                To zapraszam wszystkich tych co korzystają z tlenu z mojego drzewa do zgłoszenia się do mnie, chętnie wystawię rachunek za coroczne grabienie liści, ich utylizację zgodnie z prawem, prześwietlanie, usuwanie starych gałęzi zagrażających bezpieczeństwu, opryski przed chorobami itd. - btw. dam sobie głowę uciąć, że bardziej szkodliwe dla środowiska jest palenie na jesieni tych wszystkich liści z prywatnych drzew (za co też można dostać mandat, mało kto się tym niestety przejmuje) i emitowanie związków kancerogennych w eter, bilans zysków i strat nie byłby taki kolorowy

                Zwiąż nie widzisz jaka to paranoja - ja posadziłem za własne pieniądze, na własnej ziemi coś a ktoś mi to znacjonalizował, mimo, że to nigdy nie należało do niego i nie ma z tym nic wspólnego i nie interesuje się tym do czasu gdy chcę się pozbyć.

                Btw. patrząc na zakusy kolejnych rządów w celu prywatyzacji lasów państwowych to wszystko sprowadza się znowu do tego, że zwykły obywatel jest potrzebny raz na kilka lat by wrzucił kartkę do urny a pomiędzy tymi okresami należy mu przeszkadzać na każdym kroku i stosować politykę kija zamiast marchewki
                0statnio edytowany przez anduk; 07-08-11, 19:19.
                If you try and take a cat apart to see how it works, the first thing you have on your hands is a non-working cat.

                Skomentuj

                • Dawid
                  PornoGraf
                  • Feb 2007
                  • 691

                  #9
                  Byłem w szwjarii 4 miesiące, i wiem że łatwiej znaleśźć jakieś drobne pieniądze niż śmieci przy drodze... Chyba że zagraniczni turyści (np. polacy) coś wyrzucą...
                  --->JAK ZROBIĆ AUTORYZACJĘ ZDJĘCIA? KLIKNIJ I PRZECZYTAJ<---

                  Kobieto, udawać orgazm nie sztuka.
                  Prawdziwy mistrz udaje erekcję!

                  Skomentuj

                  • jezebel
                    Emerytowany Pornograf

                    Zboczucha
                    • May 2006
                    • 3667

                    #10
                    Ale co jest złego w tym, że nie możesz sam z siebie wyciąć starego drzewa? Mimo, że stoi w Twoim ogrodzie, jest dobrem wspólnym, wszyscy korzystają z tlenu, które i to drzewo wytwarza, wycinając je więc pozbawiasz wszystkich czegoś.
                    W przypadku przeze mnie poruszonym chodziło o bezpieczeństwo domu/ludzi. Po wichurze jedna z oberwanych gałęzi trafiła wprost pod taras - kolejne mogły trafić na niego lub nawet na oszkloną (z góry na dół) ścianę salonu. W gruncie rzeczy zagrażające drzewo chyba nawet można wyciąć, ale na to potrzebne jest specjalne pozwolenie. Ludzie jednak ryzykują, że a nuż widelec, nikt ich na tym nie przyłapie lub nie będzie się wtrącał... i czynią samowolę.

                    Zwiąż jak zwykle poleciał filozoficznie

                    Andrzej, ja rozumiem Twoje podejście do własności, ale spotkałam się z opinią (chyba nawet kiedyś pisałam o tym), że "jeśli mam na swojej posesji studnię, to mogę przelewać hektolitry wody w "dupu" i wszystkim guzik do tego". Potem posadzę swoją szanowną w wielkim salonie na skórzanej kanapie i obejrzę sobie na tysiącach cali dokument o padających z pragnienia Somalijczykach. Irytująca postawa jak dla mnie.
                    Co za tym idzie, bardziej niż brak ekologicznej świadomości martwi mnie u ludzi brak wyobraźni i szacunku do dóbr.

                    Zwiąż, w tym co piszesz jest trochę prawdy, ale z pewnością nie fakt, że niszczenie naturalnego środowiska to bzdura. Tylko dlatego, że jesteśmy jego częścią, to nie znaczy, że nasze czyny nie mają znamion destrukcji.

                    Tak jeszcze a propos nowobogackich, którzy uzurpują sobie prawa do natury. Przeraża fakt jak tacy ludzie obudowują się pięknym płotem, klombami, sadzą cudne kolorowe krzewy, robią ogrodowe kaskady a w oczkach wodnych hodują egzotyczne ryby - a śmieci powstające z pielęgnacji swojego przybytku wywalają trzy metry dalej: na łąkę, w las, albo wrzucają do samochodu by wystawić to niemal pod dom sąsiadowi z ulicy obok. Każdego dnia idąc do pracy przemierzam taką ścieżkę, przy której wysypany jest gruz, zostawione są wysuszone rośliny z korzeniami (niektóre nawet ponad metr długości, dużo czasu upłynie nim rozłoży się to na ściółkę), o wielkich kopcach liści jesienią nie wspomnę, latem z kolei gniją tam góry skoszonej trawy. Ma-sa-kra.
                    Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

                    Skomentuj

                    • anduk
                      Koci administrator
                      • Jan 2007
                      • 3900

                      #11
                      Generalnie warto być ostrożnym bo czasami można mocno zaszkodzić - ciekawy link a pro pos

                      Gdy porażka brzmi jak wielki sukces
                      If you try and take a cat apart to see how it works, the first thing you have on your hands is a non-working cat.

                      Skomentuj

                      • jezebel
                        Emerytowany Pornograf

                        Zboczucha
                        • May 2006
                        • 3667

                        #12
                        Zastanawiam się - jak można było kopać studnie i zostawiać je do użytku, bez przepadania przydatności do spożycia wody? o_O To wydaje się tak logiczne i proste, a ktoś wpadł na to dopiero, jak ludzie zaczęli padać niczym muchy.
                        Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

                        Skomentuj

                        • przemo90
                          Seksualnie Niewyżyty
                          • Apr 2006
                          • 223

                          #13
                          to nie tylko sama mania szwajcarów na temat ekologii, ale wielkie kary finansowe za brak właściwej segregacji , z tego co pamiętam zaczynające się od 2500 franków, czyli około połowie średniej krajowej .Byłem na wakacjach w Fryburgu (Freiburgu) tam wprawdzie 2 tygodnie u znajomych na misji katolickiej, ale mogę powiedzieć że mentalnie jesteśmy całkowicie odmiennymi narodami. Nie spotkałem tam nigdzie kosza przy ulicy na chodniku, co było dla mnie szokiem, po prostu chodziłem ze śmieciami(które były wynikiem konsumpcji batonów, napojów itp. na mieście) aż nie wróciłem do domu i ich nie posegregowałem . Jak to się mówi o Szwajcarii "komuna w białych rękawiczkach" .

                          Skomentuj

                          Working...