W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Inicjatywa, własne schematy, tęsknota za inną rolą

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • random.friend
    Świętoszek
    • Jun 2016
    • 20

    Inicjatywa, własne schematy, tęsknota za inną rolą

    Witam

    Problem z gatunku filozoficzno-psychologicznych, życie mi się na razie nie wali
    Miałam kilka związków i kilka przygód. Jestem biseksualna.
    Nigdy - ani z dziewczyną, ani z chłopcem - nie doświadczyłam sytuacji, która wydaje się całkowicie zwyczajna w związkach, układach, relacjach tzn bycia na cokolwiek namawianą.

    Inicjatywa, wprowadzanie nowych elementów, proponowanie gadżetów, nowych form seksu etc etc ZAWSZE jest po mojej stronie. Generalnie zdarzało mi się być totalnie tym zmęczoną, i kilka razy podejrzewałam, że może jestem po prostu niepociągająca dla swoich partnerów na tyle, by ktoś chciał przełamać swoje tabu ze mną. To frustrujące, chociaż nieprawdziwe. Dziwnie jest czasem obserwowac entuzjazm i gorące reakcje w łóżku na moje pomysły i jednocześnie wiedzieć, że gdybym miała czekać na cudzą inicjatywę to równie dobrze mogłabym nawet nie kupować lampki do sypialni


    Aktualnie jestem w związku, który moja dziewczyna z tylko sobie znanych przyczyn nazywa poliamorycznym - dla mnie jest to związek dziewczęcy poszerzony niedawno o uroczego toyboya.
    Jest wyjątkowo miło i nie chcę tego psuć, nie chcę przyspieszać, obserwuję i czekam, licząc, że ten chłopak przełamie jakiś schemat w moich doświadczeniach.

    Moja dziewczyna (która w ciągu ostatnich 3 lat zmieniła się z zestresowanej w łóżku dziewczynki w totalną seksbombę ) ma teorię, że podświadomie wybieram osoby bardziej pruderyjne, żeby je "uczyć" i "resocjalizować" i że nie biorę pod uwagę, że więcej osób gada o urozmaiconym seksie niż go uprawia. Uważa też, że po prostu wyglądam na tak dominującą osobę, że nie sposób mi nic proponować.

    I stąd moje tezy i pytania. To nie chodzi o to, że marzę, żeby ktoś łaził za mną jak stalker i skamlał "połknij" tylko o zmęczenie rolą osoby wiecznie wszystko inicjującej, podskórne podejrzenie, że może coś tracę, bo może dla części mężczyzn, części kobiet jest bardziej kręcące musieć na coś ponamawiać, poprzekonywać, postarać się. Jednak dla mnie bycie ZAWSZE w tej roli kręcące nie jest. Na pewno nie jestem w stanie udawać, grać że nie jestem otwarta, rozkoszować się rolą udawanego niewiniątka etc. Jestem jaka jestem a takie granie kojarzy mi się nieco z kupczeniem seksem, manipulacją ludźmi.

    Przychodzi mi jednak do głowy, że może to jest rozczarowywujące dla drugiej strony - taki zwierzak w łózku, który nie zna słowa "nie - brak gry, brak w sumie takiej kulturowo oczywistej zabawy w uwodzenie. W relacjach z dziewczynami to jest mniejszy problem bo jest większe kulturowe przyzwolenie na płynność ról; w relacjach z mężczyznami to bywa bardziej frustrujące, bo raz) może nie daję szansy na przejęcie roli "zdobywcy" dwa) może tacę coś super świetnego nie znajdując się nigdy w roli stereotypowo kobiecej ?
    Zdarzało mi się nieco wymuszać traktowanie mnie w ten sposób ale to jest takie "wiem, że ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz itd"...


    Chłopak, z którym teraz sypiamy bardzo rokuje, wręcz odczuwam to tak, że wreszcie ktoś zaczął odciążać mnie w odpowiedzialności. Samo to, że pierwszy cisnął do seksu (nie do randeczek, flircików, owijania w bawełnę latami, wszelkiego jakże słodkiego lecz niecierpliwiącego blabla) nakręciło mnie TOTALNIE. W sumie to jest nieco śmieszna sytuacja ze stereotypowego punktu widzenia - chłopak ugrał bezpretensjonalny układ z dwiema dziewczynami, na dodatek nie musząc chodzić na niekończące się randki, a to ja się czuję jakbym wygrała na loterii


    Zatem, jak nie psuć sytuacji, a jednocześnie nie czekać tysiąc lat na wszystkie fantastyczne rzeczy, które można wypróbować w takim układzie?
    Zaufać moim partnerom, że kiedyś otworzą usta?
    Zaryzykować znów, że zdominuję sytuację i będą już tylko czekać leniwie na moje pomysły?
    Zaryzykować, że ten nowy partner będzie zdeprymowany i ucieknie ?

    Last but not least - ciężko mi uwierzyć, że ludzie z dostępem do internetu nigdy nie fantazjują o niczym poza seksem waginalnym, romantyczną minetką i ostatecznie delikatnym lodem a gdybym miała oceniać po swoich doświadczeniach w relacjach erotycznych, musiałabym w to uwierzyć. Na dodatek mężczyzna, z którym miałam najdłuższy i najbardziej zbliżony w życiu związek, generalnie traktował mnie jak zboczoną i wyrażał też werbalną dezaprobatę dla tej całej "przesady" (całe moje "zwyrstwo" objawiało się np tym, że chciałam z nim uprawiać seks oralny, proponowałam miejsca publiczne, oglądałam wiadome strony). Może wbudował we mnie poczucie, że coś jest ze mną nie tak i że nikt "zdrowy" nie do końca akceptuje, szanuje, poważa, etc, taką och jej jakże straszną córę Koryntu w roli partnerki


    Może jeszcze powinnam dodać, że w moim odczuciu NIGDY nie zaproponowałam nikomu nic naprawdę kontrowersyjnego dla przeciętnego człowieka.


    A może po prostu chciałabym, żeby ktoś mnie o coś poprosił i żebym mogła skonfrontować się z sytuacją w której mam okazję powiedzieć "nie"?
    A która nie jest po prostu sytuacją odrzucania czyichś zalotów.
  • Astraja
    PornoGraf
    • Nov 2005
    • 1165

    #2
    Doskonale Cię rozumiem...
    Zawsze kręcili mnie starsi, wydawało mi się, że za wiekiem zawsze idzie doświadczenie. Nic bardziej mylnego. To ja zawsze byłam tą, która proponowała jakieś zmiany: pozycje, miejsca, anal, słownictwo inne niż romantyczne, przemoc i wszystko inne.
    Na szczescie po jakimś tam czasie faceci brali przykład i wymyślali coś w końcu nowego. Z samą inicjacją nigdy nie było problemu. Raz zdarzyło mi się, by mi facet odmówił, ale zawsze moje pomysły były przyjmowane z radościa i potem z chęcią realizowane.

    Problem nie polega na jakichś tam brakach w Twojej atrakcyjności.
    U mnie to było tak, że miałam pecha do facetach po dłuższych związkach, w których seks był nudny, zły i niesatysfakcjonujący. Często ich ex na jakiekolwiek pomysły reagowały odmową albo fochem. W tej sytuacji oni po prostu bali się potem innym proponować seks inny niż tradycyjny właśnie ze strachu i urazu. Poza tym nie ukrywajmy, że nie każdy facet chce/potrafi/czuje się pewny np w dominacji. Nie każdy potrafi wyzwać, pociągnąć za włosy czy dać w dupę. Do pewnych rzeczy trzeba czasu. Do tego dochodzi strach, uraz, kompleksy, brak pewności siebie po nieudanych związkach. I jakaś nieśmiałość.

    Wystarczy popatrzeć ile par nie potrafi rozmawiać ze sobą o seksie, boją się proponować coś nowego właśnie z ww powodów. Wolą anonimowo skarżyć się na ex w necie albo przyjaciołom.
    Są też faceci, którzy nie potrzebują nic innego jak tradycyjny seks, a wszystko poza nim traktują jak zboczenie. Byłam z takim kimś i nigdy więcej bym nie chciała tego powtarzać. Stąd też lubię rozmawiać o seksie z facetem, z którym się spotykam, zanim jeszcze wchodzimy w związek, bo da się wyczuć wiele rzeczy po tym co mówi druga osoba, jak sie zachowuje itp.

    Trzeba dać trochę czasu 2 osobie, widząc, że czegoś nie chce zrobić, a niechęć wynika nie z "bo nie" tylko ze strachu. Owszem, seks jest bardzo ważny, ale za****sty seks to połączenie czasu, dotarcia się i zaufania. Przynajmniej ja tak to widzę. Ja się tej zasady zawsze trzymam, a to owocowało... Baaardzo
    Takie jak Ty mają kwiaty we włosach, ale poza tym noszą demony w głowach.

    Skomentuj

    • random.friend
      Świętoszek
      • Jun 2016
      • 20

      #3
      O właśnie, Astraja, też kiedyś poszłam za takim instynktem, że starszy facet z założenia przejmie inicjatywę. Zresztą to była jedyna starsza ode mnie osoba, z którą spałam. Skończyło się to totalnym niesmakiem. Koleżka zareagował na to, że mam wygoloną cipkę jak na coś obrzydliwego (rzadko robię taką totalnie całościową depilację ale raczej nie jesteśmy w latach pięćdziesiątych i nie jest to zarezerwowane dla profesjonalistów z seksbiznesu czy coś) Na jakieś sugestie seksu oralnego w jakąkolwiek stronę afera jakbym oszalała. Poza tym miał coś z garem, bo poza łóżkiem starał się mnie totalnie osaczyć (zarazem ciągnąc takie same psychotyczne pranie mózgu z innym dziewczynami) , traktował mnie jak swoją własnośc i dość błyskawicznie moje pożądanie się zmieniło w całkowitą, totalną odrazę do tego gościa.

      To co piszesz o przeszłości partnerów daje mi do myślenia - w końcu i moje rozważania w dużej mierze są sumą moich doświadczeń i jakieś poczucie frustracji u mnie też bierze się przecież bardziej z przeszłości niż z "tu i teraz", które jest całkiem przyjemne

      Skomentuj

      • wiarus
        SeksMistrz
        • Jan 2014
        • 3264

        #4
        Random - myślę, że dążenie do roli switcha jest jak najbardziej normalne.
        Mało kto, o szerszej wyobraźni, wytrzymuje monotonną rolę przewodnika zabaw.
        Dużo ciekawszy od monologu jest dialog, przynajmniej dla mnie.
        I chyba tego szuka się najczęściej.
        "Jesteś samotny? Tak, lecz tylko w towarzystwie ludzi."
        James Jones - Cienka czerwona linia

        Skomentuj

        • Tommie
          Ocieracz
          • Jun 2016
          • 130

          #5
          Z moich obserwacji związków ale przede wszystkim swojego (15 lat) zawsze jest problem z zachowaniem symetrii. Jest to jakiś stan, który wiecznie się nam wymyka.
          Podświadomie zawsze szukałem partnerek które byłyby dla mnie "equal" (jest taki fajny wątek w "House of Cards" pomiędzy Francisem a Claire) i wydawałoby się, że ta równość przekładać się będzie na równowagę sił.
          W swoim związku ja też jestem stroną wiecznie inicjującą. I też jestem tym już zmęczony. Nie chcę już być tą "zboczoną" stroną.
          W całym spektrum interakcji (wykraczam tutaj poza kwestie związane tylko z seksem) wywieranie presji mentalnej poprzez jedną ze stron powodowało u nas uniki u drugiej.
          Dwa lata temu ona bardzo interesowała się zarządzaniem projektami. Jak próbowała zainteresować mnie i przekazać mi część wiedzy tajemnej, ja uciekałem mówiąc: "daj mi spokój z tymi p.i.e.r.d.o.l.etami" (na złość mamie odmrożę sobie uszy). Rok później sytuacja zawodowa zmusiła mnie do przeszkolenia się w tym zakresie. I co? Stwierdziłem, że to fajne i przydatne. Przed czym się broniłem? Nie wiem. Chyba bardziej przed jej presją właśnie.
          Mam wrażenie, że w seksie to ona uciekła przed moją presją.
          Możesz spróbować być bardziej bierna. Co Ci szkodzi? Przecież zauważasz duże zmiany u swojej dziewczyny. Może już jej niedużo brakuje, żeby przejąć inicjatywę. Może brakuje jej właśnie odrobiny Twojej bierności.
          0statnio edytowany przez Tommie; 13-07-16, 16:37.
          "Odchyleniem seksualnym można nazwać jedynie całkowity brak seksu. Cała reszta to kwestia gustu" Zygmunt Freud

          Skomentuj

          • random.friend
            Świętoszek
            • Jun 2016
            • 20

            #6
            P.S.

            To jest trochę może smutnawe, ale ja nie mam "aż" tak "wygórowanych" żądań jak w Twoim opisie:

            Poza tym nie ukrywajmy, że nie każdy facet chce/potrafi/czuje się pewny np w dominacji. Nie każdy potrafi wyzwać, pociągnąć za włosy czy dać w dupę. Do pewnych rzeczy trzeba czasu. Do tego dochodzi strach, uraz, kompleksy, brak pewności siebie po nieudanych związkach. I jakaś nieśmiałość.
            Gdyby szło o to, a nie rzeczy dużo bardziej zwykłe, chyba nie miałabym tylu myśli. Ale przynajmniej mnie to upewnia, że na pewno nie żądam za dużo Inna rzecz, że może wybieram partnerów z jakiegoś klucza, bo zdecydowanie nie spałam z nikim, kto miałby tendencję do dominacji w łóżku, raczej totalnie wręcz przeciwnie.
            Tendencje do zupełnie prawdziwej przemocy psychicznej za to owszem, zdarzało się. Słaby deal

            Skomentuj

            • Tommie
              Ocieracz
              • Jun 2016
              • 130

              #7
              Napisał Astraja
              Wystarczy popatrzeć ile par nie potrafi rozmawiać ze sobą o seksie, boją się proponować coś nowego właśnie z ww powodów. Wolą anonimowo skarżyć się na ex w necie albo przyjaciołom.
              O! to nawet o mnie
              "Odchyleniem seksualnym można nazwać jedynie całkowity brak seksu. Cała reszta to kwestia gustu" Zygmunt Freud

              Skomentuj

              • joedoe
                Perwers
                • Aug 2014
                • 1272

                #8
                Napisał random.friend
                Inna rzecz, że może wybieram partnerów z jakiegoś klucza, bo zdecydowanie nie spałam z nikim, kto miałby tendencję do dominacji w łóżku, raczej totalnie wręcz przeciwnie.
                Doskonale to okreslilas.
                Wiekszosc ludzi dobiera partnerow wedlug jakiegos klucza.
                Problem ze jest on inny niz im sie wydaje bo w mozgu jest teoria a wybor nastepuje w organach plciowych ktore maja gdzies wszystkie zasady, albo chca sie pieprzyc albo nie i nie da sie im wytlumaczyc ze ten/ta drugi ktos jest przeciez taki jakiego sie szukalo.
                Dla nich nie jest.

                Skomentuj

                • Siarczan_Potasu
                  Seksualnie Niewyżyty
                  • Sep 2014
                  • 330

                  #9
                  Nie do końca. Większość odbywa się w mózgu, ale mózg człowieka zakochanego jest prawie identyczny (97-98%?) jak mózg człowieka po heroinie. Stąd nieracjonalne, zupełnie niepodobne do naszych teorii zachowania, po prostu nad częścią decyzji nie panujemy.
                  Seks oczywiście też jest ważny, ponieważ pod jego wpływem wydzielone zostają związki, które wpływają na podejmowane przez nas kroki.

                  Skomentuj

                  • wiarus
                    SeksMistrz
                    • Jan 2014
                    • 3264

                    #10
                    Hera? To damski ch*j w porównaniu z zatruciem nawozami /przykład powyżej/
                    "Jesteś samotny? Tak, lecz tylko w towarzystwie ludzi."
                    James Jones - Cienka czerwona linia

                    Skomentuj

                    • random.friend
                      Świętoszek
                      • Jun 2016
                      • 20

                      #11
                      Tommie,

                      sądzę, że masz rację z tą odrobiną bierności. To jest po mojej stronie. Rozmawiałam z moją dziewczyną i składam samokrytykę bo wychodzi na to, że coś się zmieniło już jakiś czas temu a ja chyba po prostu "zostałam w przeszłości" i jestem w ariergardzie wydarzeń.
                      Trudno jest zauważyć i zaakceptować zmianę bo mechanizmy czy dobre czy złe stają się przyzwyczajeniem, są bardziej realne niż rzeczywistość.

                      Zatem będę bardziej obserwować niuanse i panować nad swoim własnym zachowaniem, wdrożonymi nawykami, cofającymi układ w przeszłe schematy.

                      Czyli stawiam na zaufanie, cierpliwości i gryzienie się w jęzor

                      "
                      Przed czym się broniłem? Nie wiem. Chyba bardziej przed jej presją właśnie.
                      Mam wrażenie, że w seksie to ona uciekła przed moją presją.
                      "

                      Tak, to widzę w wielu sytuacjach w różnych związkach - nie tylko w seksie. Im bardziej ktoś naciska tym bardziej staje się takim niechcianym besserwisserem, a druga strona broni swojego prawa do sprawczości i własnych decyzji nawet jeśli jest to na zasadzie "każdy ma prawo wybrać źle"
                      Przerabiałam to i z jednej i z drugiej strony

                      Joedoe,

                      bo w mozgu jest teoria a wybor nastepuje w organach plciowych ktore maja gdzies wszystkie zasady, albo chca sie pieprzyc albo nie i nie da sie im wytlumaczyc ze ten/ta drugi ktos jest przeciez taki jakiego sie szukalo.
                      Mam wrażenie, że nigdy nie próbowałam kierować się mózgiem w tej spawie Tylko raczej połączeniem przeczucia, że będzie ciekawie z sygnałami z ciała.
                      Najbliższa racjonalności byłam wchodząc w związek z człowiekiem o którym dowiedziałam się, że latami się nieszczęśliwie we mnie kochał. Cieleśnie ani w sercu nie czułam do niego nic - rozumowo zastosowałam jakąś bardzo pokrętną logikę że jestem "winna" jego upokorzenia czy smutku i że w moich rękach jest coś z tym zrobić. Był to koszmarny układ z każdej strony i z perspektywy czasu widzę, że byliśmy parą okrutnych emokids z drugorzędnych czytadeł - on realizował fantazję o trophy wife a ja fantazję o księżniczce-nagrodzie dla głupiego Jasia.

                      Od tego czasu nie ufam swojemu mózgowi, bo mam wrażenie, że zwodzi mnie bardziej niż kiedykolwiek mogłoby ciało
                      0statnio edytowany przez iceberg; 15-07-16, 21:06.

                      Skomentuj

                      Working...