I masz rację - są jakieś granice, które trudno jest "przełknąć", nawet przy dosyć dużej tolerancji i odporności na nazwijmy to szaleństwa.
Trochę matematyki: poznali się, gdy on miał 16, ona 40;
dzisiaj /załóżmy, gdyż nie znam szczegółów/
on ma np.: 36, ona 60 - trochę sporo, nawet jak na ostrą laskę.
Łatwiej jest zaakceptować układ odwrotny, o ile facet ma kondycję.
To nawet nie jest sprawa wyglądu, temperamentu, czy kondycji, a raczej biologii /brutalnie mówiąc: procesu starzenia się/
Trochę matematyki: poznali się, gdy on miał 16, ona 40;
dzisiaj /załóżmy, gdyż nie znam szczegółów/
on ma np.: 36, ona 60 - trochę sporo, nawet jak na ostrą laskę.
Łatwiej jest zaakceptować układ odwrotny, o ile facet ma kondycję.
To nawet nie jest sprawa wyglądu, temperamentu, czy kondycji, a raczej biologii /brutalnie mówiąc: procesu starzenia się/
Skomentuj