Po 100-letniej przerwie w pisaniu odzywam sie kolejny raz.
Tym razem chcę poruszyc problem życiowyi dośc przyziemny.
większość z nas prędzej czy później bedzie chciała zostac rodzicami, ot taka naturalna potrzeba podtrzymania ciągłości genomu, zadna to nowość, jednakowoż coraz częściej mówi sie o bezpłodności wśród młodych ludzi.Czy jest to kwestia leków antykoncepcyjnych, czy zlej diety, czy może zatrucia srodowiska naturalnego nie wnikam.
Nie tak dawno powiedziano mi że jestem nosicielką wirusa HIV, co zaowocowało odstawieniem tabletek i przejściu na klasyczną prezerwatywę. Na szczęście okazało się że wynik badania był błędny i jestem zdrowa. w związku z tym zdarzeniem zaczęłam myśleć o rozmnożeniu się i z moim partnerem zaczęliśmy robić potomka. Minęlo pół roku i guzik, potem pękła mi torbiel na jajniku i dowiedziałam się, że pół jajnika szlag trafił, a do tego mam problem hormonalny i zespół policystycznych jajnikow co utrudni mi bycie mamą. Potem okazało sie że w wyniku stanu zapalnego moge mieć niedrożne jajowody. Skierowano mnie na HSG (badanie radiologiczne z kontrastem), po jego wykonaniu będę wiedziała czy moge się regulowac farmakologicznie , czy pozostaje mi tylko in vitro. I tu zaczyna się "problem etyczny" ponad połowy naszego społeczeństwa. Okazuje się że ludzie którzy mają swoje dzieci, uważaja tą formę "leczenia" za zły i niebobry, a może nawet morderstwo. Rozmawiałam o tym z koleżaną , której córka jest efektem tego zabiegu, rozmowę usłyszał kolega z pracy, który jak powiedział "byłby za, gdyby nie miliony zabitych zarodków". MILIONY??!!Człowieku na jakim Ty świecie żyjesz, skąd ja bym miała miliony jajeczek, pomyslałam. Tu dodam, że znajomy jest po studiach medycznych. Niedługo po tym w parafii koleżanki z pracy odbyła sie demonstracja przeciw ustawie in vitro. Uczestnicy demonstracji przyszli ze swoimi dziećmi, trzymając je za rękę, a na pytanie dlaczego są przeciw odpowiadali jak mój kolega, że to morderstwo, a do tego tyle dzieci czeka na adopcję. Niby ta adopcja jest jakimś tam słabym argumentem, ale osobiśćie nie byłabym w stanie wychowywac i kochac dziecka, które nie jest krwią z mojej krwi. Bezczelnośc tych ludzi była o tyle wieksza że sami posiadali swoje własne dzieci, nie adoptowane, swoje. Hipokryzja tych ignorantów doprowadziła mi krew do wrzenia, jak mozna być tak skrajym egoistą, mieć a komus zabraniać?
Jak Wy odnosiciesię do tego, czy jesteście za refundacją zabiegu, czy macie problem podobny do mojego. Napiszcie, ale nie o ustawach, czy prawie, piszcie jak widzicie i czujecie to Wy.
Tym razem chcę poruszyc problem życiowyi dośc przyziemny.
większość z nas prędzej czy później bedzie chciała zostac rodzicami, ot taka naturalna potrzeba podtrzymania ciągłości genomu, zadna to nowość, jednakowoż coraz częściej mówi sie o bezpłodności wśród młodych ludzi.Czy jest to kwestia leków antykoncepcyjnych, czy zlej diety, czy może zatrucia srodowiska naturalnego nie wnikam.
Nie tak dawno powiedziano mi że jestem nosicielką wirusa HIV, co zaowocowało odstawieniem tabletek i przejściu na klasyczną prezerwatywę. Na szczęście okazało się że wynik badania był błędny i jestem zdrowa. w związku z tym zdarzeniem zaczęłam myśleć o rozmnożeniu się i z moim partnerem zaczęliśmy robić potomka. Minęlo pół roku i guzik, potem pękła mi torbiel na jajniku i dowiedziałam się, że pół jajnika szlag trafił, a do tego mam problem hormonalny i zespół policystycznych jajnikow co utrudni mi bycie mamą. Potem okazało sie że w wyniku stanu zapalnego moge mieć niedrożne jajowody. Skierowano mnie na HSG (badanie radiologiczne z kontrastem), po jego wykonaniu będę wiedziała czy moge się regulowac farmakologicznie , czy pozostaje mi tylko in vitro. I tu zaczyna się "problem etyczny" ponad połowy naszego społeczeństwa. Okazuje się że ludzie którzy mają swoje dzieci, uważaja tą formę "leczenia" za zły i niebobry, a może nawet morderstwo. Rozmawiałam o tym z koleżaną , której córka jest efektem tego zabiegu, rozmowę usłyszał kolega z pracy, który jak powiedział "byłby za, gdyby nie miliony zabitych zarodków". MILIONY??!!Człowieku na jakim Ty świecie żyjesz, skąd ja bym miała miliony jajeczek, pomyslałam. Tu dodam, że znajomy jest po studiach medycznych. Niedługo po tym w parafii koleżanki z pracy odbyła sie demonstracja przeciw ustawie in vitro. Uczestnicy demonstracji przyszli ze swoimi dziećmi, trzymając je za rękę, a na pytanie dlaczego są przeciw odpowiadali jak mój kolega, że to morderstwo, a do tego tyle dzieci czeka na adopcję. Niby ta adopcja jest jakimś tam słabym argumentem, ale osobiśćie nie byłabym w stanie wychowywac i kochac dziecka, które nie jest krwią z mojej krwi. Bezczelnośc tych ludzi była o tyle wieksza że sami posiadali swoje własne dzieci, nie adoptowane, swoje. Hipokryzja tych ignorantów doprowadziła mi krew do wrzenia, jak mozna być tak skrajym egoistą, mieć a komus zabraniać?
Jak Wy odnosiciesię do tego, czy jesteście za refundacją zabiegu, czy macie problem podobny do mojego. Napiszcie, ale nie o ustawach, czy prawie, piszcie jak widzicie i czujecie to Wy.
Skomentuj