Zawsze mi się wydawało, że jestem z tych niecałuśnych. Nie lubię, nie podoba mi się, niefajne to takie, w czym tu przyjemność... Ale jak się okazało, tylko krowa zdania nie zmienia, więc i na mnie przyszła pora. Mam szczęście całować się z mężczyzną, która robi to (według mojej, jak mi się wydaje dość doświadczonej, osoby) absolutnie fantastycznie. Istna bajka, mogłabym to robić dzień w dzień, bez końca, jak tylko zaczyna miękną mi kolana, serce pika szaleńczo, rzęsy same rwą się do trzepotu...
Nie jest to kwestia zakochania się czy miłości, bo moje odczucia były identyczne także wtedy, kiedy jeszcze do miłości było mi bardzo daleko. Mam więc jedyną w swoim rodzaju szansę obserwować pocałunek doskonały pod względem technicznym, a że niestety wiem, jak kiepsko sobie radziła z tym rzesza spotkanych przeze mnie mężczyzn, poczułam się osobą dość kompetentną, by zapoczątkować taki miniporadnik całowania. To są tylko i wyłącznie moje odczucia i upodobania, większość kobiet jest jednak dość podobnych do siebie, zakładam więc pewną zbieżność, która uczyni ten poradnik pomocnym dla Użytkowników
1.Jak zacząć?
Wymagane jest pewne zdecydowanie. Pewnie, uwielbiam ten delikatny dreszczyk emocji, który towarzyszy oczekiwaniu (czy to już, czy za chwilę, a może zaraz?), ale nie można tego oczekiwania przedłużać w nieskończoność, bo zwyczajnie odechce nam się czekać.
Mistrz potrafi ni z tego, ni z owego po prostu wziąć moją twarz w swoje dłonie, przycisnąć mnie do ściany czy szafki i całować, całować, całować...
Zabierając się za pocałunek oczywiście trzeba pamiętać o tym, żeby chwilę wcześniej nie jeść czegoś typu czosnek lub cebula, jeśli partnerka tego nie jadła. Niewskazane zbytnio jest też całowanie zaraz po posiłkach, kiedy naturalne jest lekkie odbijanie się jedzenia. Ja osobiście nie lubię się też całować z kimś, kto śmierdzi papierosami lub piwem.
Warto kilka chwil wcześniej przesunąć kontrolnie językiem po zębach w poszukiwaniu resztek jedzenia, które być może skompromitowałyby nas, gdyby trafiła na nie swoim językiem partnerka.
Nie jest pożądany ani nadmiar śliny (warto tak lekko „zassać się” do środka w celu jej usunięcia) ani też niedomiar, bo wtedy ta, która została jest bardziej lepka i ciężka, kleista i w ogóle fu – i ma tendencje do zostawania między partnerami w postaci takiej paskudnej strużki... Wtedy warto się czegoś napić przed, żeby jakoś usunąć to wrażenie.
EDIT: Fajnie całuje się wargi nie za miękkie, takie raczej sprężyste. Można to wypracowywać np. po każdym myciu zębów okrągłymi ruchami szczoteczki przesuwać po wargach, co ulepsza ich ukrwienie.
2.Co zrobić z rękami?
Mogę obejmować twarz, ale to dobre na początek, by pokazać samą chęć całowania. Dalej powinny obejmować, nie wypuszczać, bo kobiety lubią czuć się bezpiecznie, przygarnięte i bliskie. Jeśli znacie się już dość dobrze, dłonie mogą wędrować na pośladki, ściskać je i nie za mocno dociskać biodra do siebie (mówię nie za mocno, bo kiedyś miałam niemal siniaki na kości łonowej, tak szaleńczo dociskał mnie do siebie mój były partner). Uwielbiam też, gdy Mistrz wplata palce we włosy, odsłaniając kark i delikatnie przesuwając po nim palcami – ale ta sztuczka nie wyjdzie, jeśli nie umiesz rozczesywać lub omijać palcami splątanych włosów. Wtedy najczęściej zaplączesz się, zafrapowany pocałunkiem nie zauważysz tego, szarpniesz ręką i cała przyjemność dziewczyny minie jak ręką odjął.
Jeśli panna jest z tych, co lubię nieco ostrzej, fajne jest zdecydowane chwycenie za włosy i przytrzymanie głowy podczas całowania, z takim lekkim przyginaniem jej w dół, ale też bez przesady – ja się wtedy zaczęłam zastanawiać, czy aby delikwentowi nie chodzi o to, żebym klęknęła do loda i stara mi się to okazać w taki „subtelny” sposób.
3.Kiedy już mogę wcisnąć w nią język?
No i tu się pojawia problem. Jak dla mnie – można by tego nie robić nigdy. Język niesie ze sobą sporo śliny i zabiera miejsce, do tego zazwyczaj pchany jest tak nachalnie, że czuję się zmuszana do odsunięcia głowy, a jeśli facet trzyma mnie przy tym mocno... przypomina to raczej zapasy niż całowanie. A na pewno kark po tym boli :/
Natomiast jeśli już się posługiwać tym językiem, to na pewno nie od razu. Całowanie nie jest równoznaczne lizaniu, tak naprawdę niewiele ma z nim wspólnego. Dla mnie pocałunek skupia się przede wszystkim na wargach – nie chodzi tylko o to, żeby przytknąć je do warg drugiej osoby, rozszerzyć i rozpocząć wymianę płynów. Wiecie, jak koń chwyta cukier z ręki? Delikatnie skubie w taki łaskocząco – drażniący sposób. I to jest to, co powinno być według mnie esencją pocałunku. Jeśli nie wiecie, o co mi chodzi, spróbujcie chwycić wargami skórę na ręce. Oczywiście skóra, tak jak i usta, od razu się wyślizguje, chwytamy więc jeszcze raz i jeszcze i jeszcze...
Można to oczywiście urozmaicać. Czasem warto d e l i k a t n i e chwycić zębami wargę drugiej osoby (ale to naprawdę delikatnie, tak, jakbyśmy próbowali chwycić zębami cieniusieńki opłatek bez przegryzania go. Usta są wrażliwe!). Ja bardzo lubię drażnić partnera przesuwając samym czubeczkiem języka albo po jego wargach, albo pomiędzy nimi.
4.No a gdzie język?!
No dobrze, skoro tak bardzo się upieracie... Jeśli już spróbowaliście przesunąć językiem po wargach partnera, zazwyczaj jest to dla niego jasny sygnał, że chcecie francuskiej odmiany pocałunku, na ogół więc wyruszy Wam naprzeciw. Nie starajcie się więc rozpaczliwie badać położenia migdałków tej drugiej osoby, ale bawcie się właśnie językami, delikatnie siłujcie, oplatajcie...
Ważne przy tym jest, by rozchylić usta w sposób zachęcający do eksploracji, nie przerażający. Kiedyś miałam partnera, który wręcz „wchłaniał” mnie do środka, czułam jego zęby na moich policzkach, dramat. Więc nie za szeroko. Jeśli partner wpada Wam do środka, czujecie za dużo luzu – zmniejszcie przedział. Ale i nie za wąsko, żeby nie musieć się ranić o zęby, to mało przyjemna sprawa.
5.Co jeszcze mogę robić źle?
Bardzo nie lubię, kiedy partner nadmiernie dociska mnie do siebie bądź na czas trwania całego pocałunku blokuje moją głowę. Najczęściej wtedy boleśnie czuję kości jego szczęki, zniechęcona zaciskam więc usta. Partner nie rozumiejąc sygnału pcha się nadal, moje wargi są wręcz zgniatane, a do tego on zaczyna próby wsunięcia języka i wtedy nie dość, że wszystko mnie boli, to jeszcze jestem mokra. Do widzenia, dziękuję :/
Jeśli czujesz, że partner raczej się z Tobą siłuje niż współpracuje – ktoś z Was robi coś źle. Albo on chce zyskać choć odrobinę przewagi, bo całkowicie zdominowaliście pocałunek – albo chce uzyskać przewagę nadmierną, bo uważa, że przecież lizanie się po przełyku jest taaakie faaajne, a Wy wykazujecie ku temu zdecydowanie za małe entuzjazmu.
Jeśli po skończeniu pocałunku musicie ocierać się ze śliny – to też nie jest dobre. Naprawdę, da się doprowadzić do namiętnego pocałunku francuskiego bez późniejszej konieczności używania ręcznika. Mniej śliny (patrz punkt pierwszy), więcej warg (punkt trzeci), mniejszy rozchył ust (punkt czwarty).
Mieląc ozorkiem w nie swoich ustach pilnuj, żeby nie smyrnąć podniebienia – to NAPPRAWDĘ koszmarnie łaskocze.
6.Jak urozmaicać?
Możliwości są nieskończone oczywiście Ja póki co zaproponuję dwie. Siedzicie w knajpie, pijecie cośtam z lodem i po wypiciu dyskretnie wciągasz jedną kostkę do ust. Ssiesz, aż stanie się nieco mniejsza i prostsza w obsłudze, a potem zabierasz się za całowanie. Pierwszy kontakt partnera z zimnym lodem przy gorącym pocałunku wywoła delikatny dreszcz rozkoszy, możecie się trochę pobawić przekazując sobie kostkę...
Druga wymaga zakupu tabliczki czekolady. Kosteczka do buzi i znowu to samo – ssiecie, nie gryziecie. Czekacie aż zrobi się mniejsza i lepko ciepła i znowu pocałunek, lekko wsuńcie językiem rozgrzaną, smakowitą kostkę partnerowi między wargi... Ostrzegam, przy obu tych zabawach lepiej przytrzymać głowę partnera (patrz punkt drugi), bo naturalnym ludzkim odruchem jest odsunięcie się i obadanie sytuacji, jeśli dzieje się coś nietypowego – a nie chcemy przecież, żeby tak pracowicie obrobione kosteczki upadły i zafajdały nam ubiór
EDIT po uwagach: Wymiana smacznymi płynami też może być ciekawa. Trzeba tylko uważać, żeby nie rozlać, czyli dokładnie obcałowujemy usta partera lub wybieramy gęsty napój (np. słodki likier).
Przesuwanie palcami po ustach partnera, delikatne wsuwanie koniuszków palców do środka, potem przesuniecie się na policzek, szyję, zetknięcie ust z ustami... Tak tak tak!
7.Jest tak fajnie, ale on/ona mi nie pozwoli na nic więcej...
Jeśli dopiero zaczynacie i póki co tylko pocałunki leżą w zakresie Waszych możliwości, pamiętajcie, że całować można nie tylko usta. Skubanie wargami, zębami, przesuwanie czubkiem języka jest przyjemne także dla policzków, powiek (byle delikatnie!), uszu (zwłaszcza ich brzeżków, nie próbujcie za to wciskać języka do środka, jeśli nie macie gwarancji, że partnera to kręci. Mnie akurat kręci, ale nie każdy to lubi), a przede wszystkim szyi. I tutaj znowu naprawdę polecam skubanie i delikatne kąsanie, przyjemne jest też w miarę bezślinowe polizanie i dmuchnięcie w taki wilgotny obszar. Ale bez zasysania! Skubiemy, ale nie zasysamy, bo będą malinki. No chyba, że lubicie ten barbarzyński zwyczaj... :/
8.Czuję się mistrzem pocałunku, ale mój partner wszystko knoci!
Cóż... Daj mu przeczytać ten tekst ;]
Miłego korzystania, czekam oczywiście na jakieś konstruktywną krytykę, którą z pewnością uwzględnię. Jeśli macie rady, rzucajcie, jeśli macie wątpliwości, pytajcie...
Nie jest to kwestia zakochania się czy miłości, bo moje odczucia były identyczne także wtedy, kiedy jeszcze do miłości było mi bardzo daleko. Mam więc jedyną w swoim rodzaju szansę obserwować pocałunek doskonały pod względem technicznym, a że niestety wiem, jak kiepsko sobie radziła z tym rzesza spotkanych przeze mnie mężczyzn, poczułam się osobą dość kompetentną, by zapoczątkować taki miniporadnik całowania. To są tylko i wyłącznie moje odczucia i upodobania, większość kobiet jest jednak dość podobnych do siebie, zakładam więc pewną zbieżność, która uczyni ten poradnik pomocnym dla Użytkowników
1.Jak zacząć?
Wymagane jest pewne zdecydowanie. Pewnie, uwielbiam ten delikatny dreszczyk emocji, który towarzyszy oczekiwaniu (czy to już, czy za chwilę, a może zaraz?), ale nie można tego oczekiwania przedłużać w nieskończoność, bo zwyczajnie odechce nam się czekać.
Mistrz potrafi ni z tego, ni z owego po prostu wziąć moją twarz w swoje dłonie, przycisnąć mnie do ściany czy szafki i całować, całować, całować...
Zabierając się za pocałunek oczywiście trzeba pamiętać o tym, żeby chwilę wcześniej nie jeść czegoś typu czosnek lub cebula, jeśli partnerka tego nie jadła. Niewskazane zbytnio jest też całowanie zaraz po posiłkach, kiedy naturalne jest lekkie odbijanie się jedzenia. Ja osobiście nie lubię się też całować z kimś, kto śmierdzi papierosami lub piwem.
Warto kilka chwil wcześniej przesunąć kontrolnie językiem po zębach w poszukiwaniu resztek jedzenia, które być może skompromitowałyby nas, gdyby trafiła na nie swoim językiem partnerka.
Nie jest pożądany ani nadmiar śliny (warto tak lekko „zassać się” do środka w celu jej usunięcia) ani też niedomiar, bo wtedy ta, która została jest bardziej lepka i ciężka, kleista i w ogóle fu – i ma tendencje do zostawania między partnerami w postaci takiej paskudnej strużki... Wtedy warto się czegoś napić przed, żeby jakoś usunąć to wrażenie.
EDIT: Fajnie całuje się wargi nie za miękkie, takie raczej sprężyste. Można to wypracowywać np. po każdym myciu zębów okrągłymi ruchami szczoteczki przesuwać po wargach, co ulepsza ich ukrwienie.
2.Co zrobić z rękami?
Mogę obejmować twarz, ale to dobre na początek, by pokazać samą chęć całowania. Dalej powinny obejmować, nie wypuszczać, bo kobiety lubią czuć się bezpiecznie, przygarnięte i bliskie. Jeśli znacie się już dość dobrze, dłonie mogą wędrować na pośladki, ściskać je i nie za mocno dociskać biodra do siebie (mówię nie za mocno, bo kiedyś miałam niemal siniaki na kości łonowej, tak szaleńczo dociskał mnie do siebie mój były partner). Uwielbiam też, gdy Mistrz wplata palce we włosy, odsłaniając kark i delikatnie przesuwając po nim palcami – ale ta sztuczka nie wyjdzie, jeśli nie umiesz rozczesywać lub omijać palcami splątanych włosów. Wtedy najczęściej zaplączesz się, zafrapowany pocałunkiem nie zauważysz tego, szarpniesz ręką i cała przyjemność dziewczyny minie jak ręką odjął.
Jeśli panna jest z tych, co lubię nieco ostrzej, fajne jest zdecydowane chwycenie za włosy i przytrzymanie głowy podczas całowania, z takim lekkim przyginaniem jej w dół, ale też bez przesady – ja się wtedy zaczęłam zastanawiać, czy aby delikwentowi nie chodzi o to, żebym klęknęła do loda i stara mi się to okazać w taki „subtelny” sposób.
3.Kiedy już mogę wcisnąć w nią język?
No i tu się pojawia problem. Jak dla mnie – można by tego nie robić nigdy. Język niesie ze sobą sporo śliny i zabiera miejsce, do tego zazwyczaj pchany jest tak nachalnie, że czuję się zmuszana do odsunięcia głowy, a jeśli facet trzyma mnie przy tym mocno... przypomina to raczej zapasy niż całowanie. A na pewno kark po tym boli :/
Natomiast jeśli już się posługiwać tym językiem, to na pewno nie od razu. Całowanie nie jest równoznaczne lizaniu, tak naprawdę niewiele ma z nim wspólnego. Dla mnie pocałunek skupia się przede wszystkim na wargach – nie chodzi tylko o to, żeby przytknąć je do warg drugiej osoby, rozszerzyć i rozpocząć wymianę płynów. Wiecie, jak koń chwyta cukier z ręki? Delikatnie skubie w taki łaskocząco – drażniący sposób. I to jest to, co powinno być według mnie esencją pocałunku. Jeśli nie wiecie, o co mi chodzi, spróbujcie chwycić wargami skórę na ręce. Oczywiście skóra, tak jak i usta, od razu się wyślizguje, chwytamy więc jeszcze raz i jeszcze i jeszcze...
Można to oczywiście urozmaicać. Czasem warto d e l i k a t n i e chwycić zębami wargę drugiej osoby (ale to naprawdę delikatnie, tak, jakbyśmy próbowali chwycić zębami cieniusieńki opłatek bez przegryzania go. Usta są wrażliwe!). Ja bardzo lubię drażnić partnera przesuwając samym czubeczkiem języka albo po jego wargach, albo pomiędzy nimi.
4.No a gdzie język?!
No dobrze, skoro tak bardzo się upieracie... Jeśli już spróbowaliście przesunąć językiem po wargach partnera, zazwyczaj jest to dla niego jasny sygnał, że chcecie francuskiej odmiany pocałunku, na ogół więc wyruszy Wam naprzeciw. Nie starajcie się więc rozpaczliwie badać położenia migdałków tej drugiej osoby, ale bawcie się właśnie językami, delikatnie siłujcie, oplatajcie...
Ważne przy tym jest, by rozchylić usta w sposób zachęcający do eksploracji, nie przerażający. Kiedyś miałam partnera, który wręcz „wchłaniał” mnie do środka, czułam jego zęby na moich policzkach, dramat. Więc nie za szeroko. Jeśli partner wpada Wam do środka, czujecie za dużo luzu – zmniejszcie przedział. Ale i nie za wąsko, żeby nie musieć się ranić o zęby, to mało przyjemna sprawa.
5.Co jeszcze mogę robić źle?
Bardzo nie lubię, kiedy partner nadmiernie dociska mnie do siebie bądź na czas trwania całego pocałunku blokuje moją głowę. Najczęściej wtedy boleśnie czuję kości jego szczęki, zniechęcona zaciskam więc usta. Partner nie rozumiejąc sygnału pcha się nadal, moje wargi są wręcz zgniatane, a do tego on zaczyna próby wsunięcia języka i wtedy nie dość, że wszystko mnie boli, to jeszcze jestem mokra. Do widzenia, dziękuję :/
Jeśli czujesz, że partner raczej się z Tobą siłuje niż współpracuje – ktoś z Was robi coś źle. Albo on chce zyskać choć odrobinę przewagi, bo całkowicie zdominowaliście pocałunek – albo chce uzyskać przewagę nadmierną, bo uważa, że przecież lizanie się po przełyku jest taaakie faaajne, a Wy wykazujecie ku temu zdecydowanie za małe entuzjazmu.
Jeśli po skończeniu pocałunku musicie ocierać się ze śliny – to też nie jest dobre. Naprawdę, da się doprowadzić do namiętnego pocałunku francuskiego bez późniejszej konieczności używania ręcznika. Mniej śliny (patrz punkt pierwszy), więcej warg (punkt trzeci), mniejszy rozchył ust (punkt czwarty).
Mieląc ozorkiem w nie swoich ustach pilnuj, żeby nie smyrnąć podniebienia – to NAPPRAWDĘ koszmarnie łaskocze.
6.Jak urozmaicać?
Możliwości są nieskończone oczywiście Ja póki co zaproponuję dwie. Siedzicie w knajpie, pijecie cośtam z lodem i po wypiciu dyskretnie wciągasz jedną kostkę do ust. Ssiesz, aż stanie się nieco mniejsza i prostsza w obsłudze, a potem zabierasz się za całowanie. Pierwszy kontakt partnera z zimnym lodem przy gorącym pocałunku wywoła delikatny dreszcz rozkoszy, możecie się trochę pobawić przekazując sobie kostkę...
Druga wymaga zakupu tabliczki czekolady. Kosteczka do buzi i znowu to samo – ssiecie, nie gryziecie. Czekacie aż zrobi się mniejsza i lepko ciepła i znowu pocałunek, lekko wsuńcie językiem rozgrzaną, smakowitą kostkę partnerowi między wargi... Ostrzegam, przy obu tych zabawach lepiej przytrzymać głowę partnera (patrz punkt drugi), bo naturalnym ludzkim odruchem jest odsunięcie się i obadanie sytuacji, jeśli dzieje się coś nietypowego – a nie chcemy przecież, żeby tak pracowicie obrobione kosteczki upadły i zafajdały nam ubiór
EDIT po uwagach: Wymiana smacznymi płynami też może być ciekawa. Trzeba tylko uważać, żeby nie rozlać, czyli dokładnie obcałowujemy usta partera lub wybieramy gęsty napój (np. słodki likier).
Przesuwanie palcami po ustach partnera, delikatne wsuwanie koniuszków palców do środka, potem przesuniecie się na policzek, szyję, zetknięcie ust z ustami... Tak tak tak!
7.Jest tak fajnie, ale on/ona mi nie pozwoli na nic więcej...
Jeśli dopiero zaczynacie i póki co tylko pocałunki leżą w zakresie Waszych możliwości, pamiętajcie, że całować można nie tylko usta. Skubanie wargami, zębami, przesuwanie czubkiem języka jest przyjemne także dla policzków, powiek (byle delikatnie!), uszu (zwłaszcza ich brzeżków, nie próbujcie za to wciskać języka do środka, jeśli nie macie gwarancji, że partnera to kręci. Mnie akurat kręci, ale nie każdy to lubi), a przede wszystkim szyi. I tutaj znowu naprawdę polecam skubanie i delikatne kąsanie, przyjemne jest też w miarę bezślinowe polizanie i dmuchnięcie w taki wilgotny obszar. Ale bez zasysania! Skubiemy, ale nie zasysamy, bo będą malinki. No chyba, że lubicie ten barbarzyński zwyczaj... :/
8.Czuję się mistrzem pocałunku, ale mój partner wszystko knoci!
Cóż... Daj mu przeczytać ten tekst ;]
Miłego korzystania, czekam oczywiście na jakieś konstruktywną krytykę, którą z pewnością uwzględnię. Jeśli macie rady, rzucajcie, jeśli macie wątpliwości, pytajcie...
Skomentuj