Oryginał na http://www.tenskwatawa.pl/ i mam zgodę na publikacje!
Zbliżał się wieczór. Tego dnia Mateuszowi raczej nic się nie układało. W pracy ciągłe problemy z projektem nowego centrum handlowego, związane z coraz do wymyślniejszymi pomysłami inwestora, który za grosz nie znał się na architekturze i za nic nie chciał się przekonać do jego pomysłów. Ciągle spotkania, rozmowy o niczym i atmosfera stresu nie dawały się skupić nad powierzonym zadaniem. W domu za to wciąż leżały niezapłacone rachunki, których przybywało z dnia na dzień.
Nieskończony projekt to brak pieniędzy na życie, a co dopiero zapłacenie tych cholernych zobowiązań. Jak tak dalej pójdzie będzie musiał wyprowadzić się z tej kamienicy, która już powoli stawała się jego miejscem na ziemi. To Ania namówiła go na zakup tego starego mieszkania i to ona pomogła mu w jego remoncie. Jeszcze dziś pamięta ich wspólne zabawy przy gładzeniu ścian, malowaniu i ustawianiu mebli kupionych na raty, co to rachunki teraz między innymi lezą na komodzie w przedpokoju. Razem zaprojektowali przytulne wnętrze zupełnie inne od tych, które projektowali w pracy - zimne, hermetyczne, pozbawione uczuć witryny sklepów, magazyny, aluminiowe poręcze i marmurowe schody. Snując się po mieszkaniu i wspominając dawne dzieje i wspólne pełne dzikich żądzy igraszki postanowił się troszkę przewietrzyć i zobaczyć przy okazji inne centrum handlowe, które być może nasunie mu pomysł naprowadzenia inwestora na w miarę akceptowalne architektonicznie rozwiązanie. Nie lubił kompromisów, szczególnie w architekturze, która żyje długo i jest oceniana przez wiele lat, a nawet pokoleń. Jednak sytuacja życiowa zmuszała go do tego coraz bardziej. Nigdy nie chciał porzucić własnych pomysłów i idei, lecz powoli życie stawiało go pod murem.
Centrum do którego się wybrał było położone tuż obok. Nie był tam nigdy, bo z jego punkty widzenia, architekta w którego wpajano historię sztuki, wydawało mu się wciśniętą kupą szkła i aluminium pośród okolicy pełnej kamienic i uroczych zakątków. No cóż taka konieczność i rzeczywistość, można się z nią nie zgadzać, jednak życie czasami zmusza nas do akceptacji tego co nam sie nie podoba, wcale nas o nic nie pytając.
Wszedł do środka, przyglądał się wszystkiemu z dość małym zainteresowaniem. Wszystko było tu oklepane i nudne jak w setkach innych tego typu miejsc. Nie takie jakie chciał usilnie wprowadzić do swojego projektu. Przechadzając się tak trochę bez celu w jednym ze sklepów zauważył zgrabną, a przede wszystkim nader pociągającą kobietę. Miała ciemne włosy do ramion, obcisłą miękką bluzkę oraz rybaczki, a na jej stopach sandały na wysokim obcasie. Gdyby była boso wyglądałaby dokładnie jak Ania kiedy zobaczył ją pierwszy raz w Mikołajkach. Był wtedy na samotnym rejsie i po nocnej walce z burzą i wiatrem siedział na burcie naprawiając to co jeszcze dawało się naprawić. Wychodziła wtedy z kajuty cumującej obok żaglówki i za nim go zobaczyła przeciągała się w blasku wschodzącego słońca, a jej piersi zdawały się pożądać tego słonecznego ciepła. Widział jej piękne ciało, krągłe piersi i wręcz nieziemską urodę.
- Dzień dobry – powiedziała trochę speszona, kiedy zobaczyła, że nie jest sama
- Witaj! Prawdziwa jesteś czy tylko mi się projektujesz? – zagadnął uśmiechając się
- A co byś wolał? - zapytała
- Abyś mi się projektowała, bo wtedy…
- Byś mógł zrobić co tylko zechcesz co? – przerwała mu
- No właściwie tak.
- A tak nic pewnie nie zrobisz.
Roześmiali się!
- Zresztą nie jestem sama. Płynie ze mną mój oddany druh i żeglarz - Warkoczyk1
- Że kto?
- Moja prawdziwa przyjaciółka. To ona się tu zna na tych wszystkich linkach, bomach, szotach, rufach, nawietrznych, zawietrznych, zwrotach, sztagach i cholera wie jeszcze czym.
Ta właśnie scena z przeszłości teraz stanęła mu przed oczami i nie wiedząc czemu wszedł do środka sklepu z damską odzieżą i zaczął przechadzać się między wieszakami, obserwując tak złudnie podobną do Ani ekspedientkę kontem oka. Uwijała się przed zamknięciem sklepu, odwieszała damską garderobę na wieszaki, składała swetry. Gdy go zobaczyła oderwała się od swych zajęć.
- Czy mogę w czymś pomóc – zapytała podchodząc
Nie wiedział co odpowiedzieć, przecież nie chciał nic kupić, wszedł tu jedynie by jej się przyjrzeć. By wspomnienie odżyło i dało mu nową siłę i napełniło spełnieniem.
- Nie … to znaczy tak! – odrzekł
- Szuka Pan czegoś specjalnego?
- Tak chciałbym kupić dla mojej dziewczyny jakąś wyzywającą sukienkę – wymyślił na prędce.
- Jakieś szczególne upodobanie ma Pana dziewczyna, to znaczy w tym przypadku Pan? Kolor, krój, długość?
- A może mi Pani coś pokazać, a wtedy bym coś wybrał?
- Jasne, proszę za mną – uśmiechnęła się delikatnie.
W tym momencie zdał sobie sprawę, że takich niezdecydowanych klientów to miała dziennie sporo. A on był jednym z tych co to sami nie wiedzą czego chcą i w końcu i tak nic nie kupią. Szedł za nią. Dopiero teraz dokładnie zauważył linię jej tali i bioder. Stawiała nogi bardzo delikatnie, a przy tym pewnie. Umiała chodzić na obcasach, była kobietą z klasą - nie wątpliwie. Skąd takie dziewczyny biorą się w sklepach? – przeszło mu przez myśl. Pewnie się czasy zmieniły. Już dawno nie był na zakupach. Odkąd rozstali się z Anią, raczej unikał ludzi i zatłoczonych miejsc.
Nagle odwróciła się by zapytać o rozmiar i zauważyła jak wnikliwie przyglądał się jej tyłkowi.
- To będzie dokładnie Pani numer, jeśli znajdzie się coś co pasowałoby na Panią, z pewnością będzie idealne dla mojej dziewczyny – odpowiedział wcale niespeszony.
Pokazywała mu kilka różnych sukienek, jednak dopiero czerwona z dużym dekoltem uszyta z bardzo delikatnego materiału przykuła jego uwagę.
- Ta mi się podoba. To mogłoby być to czego szukam. Hm? Mogłaby Pani ją przymierzyć?
- Słucham?
- Ma Pani figurę mojej dziewczyny, jeśli będzie pasowała na Panią wtedy ją kupię. Przecież ładnie proszę
- Ja tu obsługuję, nie mogę.
- Przecież zamyka już Pani sklep jest dokładnie dwudziesta. To potrwa tylko chwilę. Proszę.
Wahała się przez chwilę. Jednak wygląd, głos oraz aparycja Mateusza zadziałała i tym razem wzbudzając zaufanie, a nawet ciekawość zaistniałej sytuacji
- No zrobię dla Pana wyjątek, proszę poczekać zamknę tylko sklep.
Sam nie wiedział jak to się wszystko szybko potoczyło i w jakiej dogodnej sytuacji się znalazł. To była bardzo interesująca kobieta, która zauroczyła go swoimi wdziękami. Myśli zaczęły krążyć i wirować. Wmawiając sobie, że nie może dokładnie wiedział, że spróbuje.
- Musi Pan tutaj wejść i zapiąć mi ten długi zamek na plecach – zawołała po chwili od wejścia do przymierzalni.
Nie czekała zbyt długo. Otworzyły się drzwi i Mateusz wszedł do środka. Jego oczom ukazała się nadzwyczaj pociągająca kobieta. Sukienka leżała na niej idealnie uwypuklając jej kształty. Czuł jak rośnie w nim pożądanie, jak krew zaczyna napełniać jego członka. Pragnął mieć tą kobietę tu i teraz. Powoli zapiął zamek w sukience.
- I jak? – zapytała się odwracając.
Stali tak blisko siebie, że gdy odwracała się do niego, końcówką swoich palców dotknęła okolicy jego rozporka.
- Wyczuwam, że się sukienka spodobała i to chyba bardzo – powiedziawszy to umiechnęła się i spojrzała na nabrzmiałość w jego spodniach….
Cdn
------------------
1 Warkoczyk jak się później okazało nie odbiegała urodą od swojej przyjaciółki i wcale nie nosiła warkocza. Do wątku Warkoczyka, pochodzenia jej przezwiska oraz przygód na jeziorach mazurskich wrócimy w kolejnych czesciach
Zbliżał się wieczór. Tego dnia Mateuszowi raczej nic się nie układało. W pracy ciągłe problemy z projektem nowego centrum handlowego, związane z coraz do wymyślniejszymi pomysłami inwestora, który za grosz nie znał się na architekturze i za nic nie chciał się przekonać do jego pomysłów. Ciągle spotkania, rozmowy o niczym i atmosfera stresu nie dawały się skupić nad powierzonym zadaniem. W domu za to wciąż leżały niezapłacone rachunki, których przybywało z dnia na dzień.
Nieskończony projekt to brak pieniędzy na życie, a co dopiero zapłacenie tych cholernych zobowiązań. Jak tak dalej pójdzie będzie musiał wyprowadzić się z tej kamienicy, która już powoli stawała się jego miejscem na ziemi. To Ania namówiła go na zakup tego starego mieszkania i to ona pomogła mu w jego remoncie. Jeszcze dziś pamięta ich wspólne zabawy przy gładzeniu ścian, malowaniu i ustawianiu mebli kupionych na raty, co to rachunki teraz między innymi lezą na komodzie w przedpokoju. Razem zaprojektowali przytulne wnętrze zupełnie inne od tych, które projektowali w pracy - zimne, hermetyczne, pozbawione uczuć witryny sklepów, magazyny, aluminiowe poręcze i marmurowe schody. Snując się po mieszkaniu i wspominając dawne dzieje i wspólne pełne dzikich żądzy igraszki postanowił się troszkę przewietrzyć i zobaczyć przy okazji inne centrum handlowe, które być może nasunie mu pomysł naprowadzenia inwestora na w miarę akceptowalne architektonicznie rozwiązanie. Nie lubił kompromisów, szczególnie w architekturze, która żyje długo i jest oceniana przez wiele lat, a nawet pokoleń. Jednak sytuacja życiowa zmuszała go do tego coraz bardziej. Nigdy nie chciał porzucić własnych pomysłów i idei, lecz powoli życie stawiało go pod murem.
Centrum do którego się wybrał było położone tuż obok. Nie był tam nigdy, bo z jego punkty widzenia, architekta w którego wpajano historię sztuki, wydawało mu się wciśniętą kupą szkła i aluminium pośród okolicy pełnej kamienic i uroczych zakątków. No cóż taka konieczność i rzeczywistość, można się z nią nie zgadzać, jednak życie czasami zmusza nas do akceptacji tego co nam sie nie podoba, wcale nas o nic nie pytając.
Wszedł do środka, przyglądał się wszystkiemu z dość małym zainteresowaniem. Wszystko było tu oklepane i nudne jak w setkach innych tego typu miejsc. Nie takie jakie chciał usilnie wprowadzić do swojego projektu. Przechadzając się tak trochę bez celu w jednym ze sklepów zauważył zgrabną, a przede wszystkim nader pociągającą kobietę. Miała ciemne włosy do ramion, obcisłą miękką bluzkę oraz rybaczki, a na jej stopach sandały na wysokim obcasie. Gdyby była boso wyglądałaby dokładnie jak Ania kiedy zobaczył ją pierwszy raz w Mikołajkach. Był wtedy na samotnym rejsie i po nocnej walce z burzą i wiatrem siedział na burcie naprawiając to co jeszcze dawało się naprawić. Wychodziła wtedy z kajuty cumującej obok żaglówki i za nim go zobaczyła przeciągała się w blasku wschodzącego słońca, a jej piersi zdawały się pożądać tego słonecznego ciepła. Widział jej piękne ciało, krągłe piersi i wręcz nieziemską urodę.
- Dzień dobry – powiedziała trochę speszona, kiedy zobaczyła, że nie jest sama
- Witaj! Prawdziwa jesteś czy tylko mi się projektujesz? – zagadnął uśmiechając się
- A co byś wolał? - zapytała
- Abyś mi się projektowała, bo wtedy…
- Byś mógł zrobić co tylko zechcesz co? – przerwała mu
- No właściwie tak.
- A tak nic pewnie nie zrobisz.
Roześmiali się!
- Zresztą nie jestem sama. Płynie ze mną mój oddany druh i żeglarz - Warkoczyk1
- Że kto?
- Moja prawdziwa przyjaciółka. To ona się tu zna na tych wszystkich linkach, bomach, szotach, rufach, nawietrznych, zawietrznych, zwrotach, sztagach i cholera wie jeszcze czym.
Ta właśnie scena z przeszłości teraz stanęła mu przed oczami i nie wiedząc czemu wszedł do środka sklepu z damską odzieżą i zaczął przechadzać się między wieszakami, obserwując tak złudnie podobną do Ani ekspedientkę kontem oka. Uwijała się przed zamknięciem sklepu, odwieszała damską garderobę na wieszaki, składała swetry. Gdy go zobaczyła oderwała się od swych zajęć.
- Czy mogę w czymś pomóc – zapytała podchodząc
Nie wiedział co odpowiedzieć, przecież nie chciał nic kupić, wszedł tu jedynie by jej się przyjrzeć. By wspomnienie odżyło i dało mu nową siłę i napełniło spełnieniem.
- Nie … to znaczy tak! – odrzekł
- Szuka Pan czegoś specjalnego?
- Tak chciałbym kupić dla mojej dziewczyny jakąś wyzywającą sukienkę – wymyślił na prędce.
- Jakieś szczególne upodobanie ma Pana dziewczyna, to znaczy w tym przypadku Pan? Kolor, krój, długość?
- A może mi Pani coś pokazać, a wtedy bym coś wybrał?
- Jasne, proszę za mną – uśmiechnęła się delikatnie.
W tym momencie zdał sobie sprawę, że takich niezdecydowanych klientów to miała dziennie sporo. A on był jednym z tych co to sami nie wiedzą czego chcą i w końcu i tak nic nie kupią. Szedł za nią. Dopiero teraz dokładnie zauważył linię jej tali i bioder. Stawiała nogi bardzo delikatnie, a przy tym pewnie. Umiała chodzić na obcasach, była kobietą z klasą - nie wątpliwie. Skąd takie dziewczyny biorą się w sklepach? – przeszło mu przez myśl. Pewnie się czasy zmieniły. Już dawno nie był na zakupach. Odkąd rozstali się z Anią, raczej unikał ludzi i zatłoczonych miejsc.
Nagle odwróciła się by zapytać o rozmiar i zauważyła jak wnikliwie przyglądał się jej tyłkowi.
- To będzie dokładnie Pani numer, jeśli znajdzie się coś co pasowałoby na Panią, z pewnością będzie idealne dla mojej dziewczyny – odpowiedział wcale niespeszony.
Pokazywała mu kilka różnych sukienek, jednak dopiero czerwona z dużym dekoltem uszyta z bardzo delikatnego materiału przykuła jego uwagę.
- Ta mi się podoba. To mogłoby być to czego szukam. Hm? Mogłaby Pani ją przymierzyć?
- Słucham?
- Ma Pani figurę mojej dziewczyny, jeśli będzie pasowała na Panią wtedy ją kupię. Przecież ładnie proszę
- Ja tu obsługuję, nie mogę.
- Przecież zamyka już Pani sklep jest dokładnie dwudziesta. To potrwa tylko chwilę. Proszę.
Wahała się przez chwilę. Jednak wygląd, głos oraz aparycja Mateusza zadziałała i tym razem wzbudzając zaufanie, a nawet ciekawość zaistniałej sytuacji
- No zrobię dla Pana wyjątek, proszę poczekać zamknę tylko sklep.
Sam nie wiedział jak to się wszystko szybko potoczyło i w jakiej dogodnej sytuacji się znalazł. To była bardzo interesująca kobieta, która zauroczyła go swoimi wdziękami. Myśli zaczęły krążyć i wirować. Wmawiając sobie, że nie może dokładnie wiedział, że spróbuje.
- Musi Pan tutaj wejść i zapiąć mi ten długi zamek na plecach – zawołała po chwili od wejścia do przymierzalni.
Nie czekała zbyt długo. Otworzyły się drzwi i Mateusz wszedł do środka. Jego oczom ukazała się nadzwyczaj pociągająca kobieta. Sukienka leżała na niej idealnie uwypuklając jej kształty. Czuł jak rośnie w nim pożądanie, jak krew zaczyna napełniać jego członka. Pragnął mieć tą kobietę tu i teraz. Powoli zapiął zamek w sukience.
- I jak? – zapytała się odwracając.
Stali tak blisko siebie, że gdy odwracała się do niego, końcówką swoich palców dotknęła okolicy jego rozporka.
- Wyczuwam, że się sukienka spodobała i to chyba bardzo – powiedziawszy to umiechnęła się i spojrzała na nabrzmiałość w jego spodniach….
Cdn
------------------
1 Warkoczyk jak się później okazało nie odbiegała urodą od swojej przyjaciółki i wcale nie nosiła warkocza. Do wątku Warkoczyka, pochodzenia jej przezwiska oraz przygód na jeziorach mazurskich wrócimy w kolejnych czesciach
Skomentuj