Historia długa i mocno skomplikowana, ale skrócę do
maksimum.
On lat 53, ja 17 mniej. On socjopata, kto zna temat ten wie
jak jest, jak bardzo potrafią oczarować, zmanipulować,
okręcić ofiarę wokół palca.
Z mojej strony brak miłości i chęci bycia razem,
jest za to ogromna fascynacja od pierwszego spojrzenia,
a było to 13 lat temu. I jemu i mi chodziło tylko o seks bez zobowiązań.
Niestety łączyła nas relacja służbowa,
więc kończyło się na czarowaniu, pięknych słówkach,
Obietnicach i premiach pod stołem. Socjopata potrafi.
Nie wiedziałam, że on od kilku lat szykuje się do awansu,
I w końcu mu się udało osiągnąć cel. Wyjechał 300 km ode mnie.
Dzwonił ze dwa razy, ale akurat byłam w ciąży, miałam
się odezwać po porodzie. I tego nie zrobiłam.
Prawie dwa lata później on dzwoni do mnie i zaprasza do siebie.
Kilka prób umówienia się na spotkanie kończy się tak samo.
Umawiamy się, jest fajnie, a potem on się wycofuje kłamiąc
że ma naradę albo inny wyjazd służbowy.
W końcu we wrześniu 2019 pisze do mnie że jutro jest w moim mieście bo wraca z narady.
Spotkaliśmy się. To miał być szybki numerek w aucie, ale...
nie stanął mu mimo moich usilnych starań ręcznych i oralnych.
W końcu sam zrezygnował mówiąc że widzi że bardzo się staram ale nic z tego, że zmęczenie wychodzi.
Ja powiedziałam że trudno, nic się nie stało, zdarza się.
Jak mu było głupio nie chcę sobie wyobrażać.
Odwiozl mnie pod dom i obiecał że będzie dzwonił.
I nie zadzwonił. W tamtym tygodniu napisałam do niego,
wiedząc że będę w jego mieście.
Odpisał że woli, żebyśmy się nie kontaktowali. Nie ukrywam, strzał w ryj.
W sumie to trzeci raz kiedy pisze że z nami koniec,
a potem o tym zapomina.
Ten typ tak ma. Taki ogień który płonie krótko i intensywnie (czy z wściekłości czy z pożądania, a potem szybko gaśnie.
Po wielu obserwacjach i spotkaniu wiem najprawdopodobniej
czemu tak się dzieje.
Pracujemy w wielkiej firmie, zarząd to PiS, jego zastępca to PiS,
narzekał że strasznie go naciskają bo on apolityczny.
No lekko nie ma a tu dupa na boku i jeszcze z pracy, więc
rozumiem strach i obawy. Myślałam, że skoro nie ma między nami już relacji służbowej to w końcu możemy się spotkać, ale powiedział że teraz miałby jeszcze większe problemy, dlatego nikt nie może wiedzieć.
Nie wiem czy nie dąży do spotkań bo jest mu głupio, czy może się boi że to wszystko pójdzie za daleko i w końcu się wyda, czy może jedno i drugie.
Pytanie do facetów. Czy na jego miejscu byście odpuściili bo byłoby wam tak bardzo głupio, czy może jednak byście chcieli udowodnić że to była tylko chwilowa niedyspozycja?
maksimum.
On lat 53, ja 17 mniej. On socjopata, kto zna temat ten wie
jak jest, jak bardzo potrafią oczarować, zmanipulować,
okręcić ofiarę wokół palca.
Z mojej strony brak miłości i chęci bycia razem,
jest za to ogromna fascynacja od pierwszego spojrzenia,
a było to 13 lat temu. I jemu i mi chodziło tylko o seks bez zobowiązań.
Niestety łączyła nas relacja służbowa,
więc kończyło się na czarowaniu, pięknych słówkach,
Obietnicach i premiach pod stołem. Socjopata potrafi.
Nie wiedziałam, że on od kilku lat szykuje się do awansu,
I w końcu mu się udało osiągnąć cel. Wyjechał 300 km ode mnie.
Dzwonił ze dwa razy, ale akurat byłam w ciąży, miałam
się odezwać po porodzie. I tego nie zrobiłam.
Prawie dwa lata później on dzwoni do mnie i zaprasza do siebie.
Kilka prób umówienia się na spotkanie kończy się tak samo.
Umawiamy się, jest fajnie, a potem on się wycofuje kłamiąc
że ma naradę albo inny wyjazd służbowy.
W końcu we wrześniu 2019 pisze do mnie że jutro jest w moim mieście bo wraca z narady.
Spotkaliśmy się. To miał być szybki numerek w aucie, ale...
nie stanął mu mimo moich usilnych starań ręcznych i oralnych.
W końcu sam zrezygnował mówiąc że widzi że bardzo się staram ale nic z tego, że zmęczenie wychodzi.
Ja powiedziałam że trudno, nic się nie stało, zdarza się.
Jak mu było głupio nie chcę sobie wyobrażać.
Odwiozl mnie pod dom i obiecał że będzie dzwonił.
I nie zadzwonił. W tamtym tygodniu napisałam do niego,
wiedząc że będę w jego mieście.
Odpisał że woli, żebyśmy się nie kontaktowali. Nie ukrywam, strzał w ryj.
W sumie to trzeci raz kiedy pisze że z nami koniec,
a potem o tym zapomina.
Ten typ tak ma. Taki ogień który płonie krótko i intensywnie (czy z wściekłości czy z pożądania, a potem szybko gaśnie.
Po wielu obserwacjach i spotkaniu wiem najprawdopodobniej
czemu tak się dzieje.
Pracujemy w wielkiej firmie, zarząd to PiS, jego zastępca to PiS,
narzekał że strasznie go naciskają bo on apolityczny.
No lekko nie ma a tu dupa na boku i jeszcze z pracy, więc
rozumiem strach i obawy. Myślałam, że skoro nie ma między nami już relacji służbowej to w końcu możemy się spotkać, ale powiedział że teraz miałby jeszcze większe problemy, dlatego nikt nie może wiedzieć.
Nie wiem czy nie dąży do spotkań bo jest mu głupio, czy może się boi że to wszystko pójdzie za daleko i w końcu się wyda, czy może jedno i drugie.
Pytanie do facetów. Czy na jego miejscu byście odpuściili bo byłoby wam tak bardzo głupio, czy może jednak byście chcieli udowodnić że to była tylko chwilowa niedyspozycja?
Skomentuj