Janusz , młody chłopak. Ot zwykły, nieco zniewieściały nastolatek. Uczeń Technikum Gastronomicznego o profilu Technolog zbiorowego Żywienia. Mieszkał w maleńkiej miejscowości gdzie po likwidacji w połowie lat dziewięćdziesiątych poprzedniego stulecia kombinatu metalurgicznego , większość stanowiły kobiety. Facetów po prostu wywiało do większych miejscowości. Słowem babiniec. Niestety ten przykry fakt dotknął i rodzinę Janusza. Ojca nie znał, matka dbała o to by nigdy nie dowiedział się kto nim był. Jak był mały mówiła mu że tata umarł. Gdy już dorósł , usłyszał że tata jest , ale ona znać go nie chce. Pokątnie doszły do niego informacje że prawdopodobnie jego ojcem jest brygadzista z budowy kombinatu. Tyle wiedział . Gdzie się nie obracał, tam wszędzie były kobiety, w szkole, w sklepie, słowem wszędzie. Z facetów to byli albo już starcy, albo małolaty lub dzieci. Wychowany w kulcie wielbienia kobiet chłopak właśnie trafiał na praktyki zawodowe do miejscowej jadłodajni, która ostała się przy szwalni, gdzie głównie pracowały kobiety. Młodemu chłopakowi w głowie cały czas szumiały słowa matki aby być grzecznym, dobrym i pokornym, wtedy dobra ocena z praktyk da mu jakąś szansę nadziei na znalezienie pracy tutaj lub w pobliżu. Tak też praktyki rozpoczął Janusz, 17 latek o średniej budowie ciała, szatyn, krótko przystrzyżony. Całą jadłodajnią zarządzała pani Róża, lecz szybko chłopak dowiedział się że jego guru i opiekunem praktyki będzie pani Danuta, szefowa kuchni., kobieta w wieku jego matki, nieco otyła, rozwódka mająca córkę w podobnym jak on wieku. Resztę personelu poznał w pierwszym dniu i były to – pani Zofia – panna w wieku 45 lat, pani Dagmara – wiek 39, rozwódka i najmłodsza z nich Renata, wiek 28, panna. Od czasu do czasu do jadłodajni zaglądała też sprzątaczka, pani Jadwiga. Podchodziła pod pięćdziesiątkę i wpadała raz w tygodniu. Początek praktyki był obiecujący, zarówno kierowniczka jak i pozostały personel przyjął go ciepło i czule. Czasami odczuwał to że aż zbyt czule, szczególnie ze strony Renaty. Nie było osobnego pomieszczenia do przebierania dla mężczyzn, więc chłopak dostał szafkę i miejsce tam gdzie pozostałe pracownice. Starał się przychodzić wcześniej, tak by bez krępacji móc się przebrać w robocze ciuchy. Nie zawsze jednak to się udawało. Pamiętał jak w któryś piątek będąc w samych slipkach i podkoszulku został tak przyłapany przez Renatę. Bez pardonu weszła do pomieszczenia i gapiła się na niego. Poczuł się trochę zawstydzony i szybko począł nakładać na siebie spodnie.
- No, nie spiesz się tak, daj się napatrzeć – usłyszał z ust kobiety.
Nie odparł nic. Nie bardzo wiedział nawet co na tą zaczepkę odpowiedzieć. Były to ciepłe wrześniowe dni. Janusz ku swemu zdziwieniu zauważył że prawie wszystkie z pań zakładały białe robocze fartuchy bezpośrednio na bieliznę. Zrzucały z siebie spódnice, spodnie, sukienki i bezpośrednio na biustonosz lub koszulkę narzucały fartuch. W dolnej części pozostawały w rajstopach, co nie umknęło jego uwadze w kolejnych dniach. Obierał wtedy kartofle razem z Renatą. Oboje siedzieli naprzeciw siebie na niskich stołkach. Kobieta bez żadnego zażenowania siedząc rozchyliła nogi i chłopak mógł dostrzec majteczkową część rajstop ,a pod nimi białe koronkowe figi. Nie miał zamiaru tam patrzeć lecz mimowolnie co chwila jego wzrok kierował się tam. Czuł jak jego ptaszek staje się coraz większy. Trwało by to jeszcze , gdyby nie fakt że do pomieszczenia weszła pani Zofia.
- Reńka, co Ty kino chłopakowi pokazujesz, majty Ci widać – bezpardonowo określiła to co tamta robiła.
Renata uśmiechnęła się tylko i momentalnie poprawiła skraj fartucha tak że teraz nic chłopaczyna widzieć nie mógł. Gdy tylko wyszła pani Zofia nie omieszkała tego skomentować.
- No, co podobało Ci się, a może chciałbyś zobaczyć więcej – rzuciła chłopakowi.
Najwyraźniej się zarumienił i nic z siebie nie mógł wyrzucić. Nadal skrobał ziemniaki mając wzrok wbity w podłogę.
Mijały kolejne dni. Raz bardzie j a raz mniej pracowite. Gdzieś po dwóch tygodniach praktyki miał naprawdę ciężki dzień. Rozładowanie transportu warzyw, naprawa zepsutej zamrażarki plus normalne rzeczy jakie robił. Na koniec dnia był tak zmęczony i spocony że jedyne o czym marzył to wsiąść prysznic i czmychać do domu. W szafce miał ręcznik i mydło więc gdy tylko zrobił to co miał zadane z lubością zrzucił ciuchy i wpakował się pod prysznic. Miejsce to było w pomieszczeniu przebieralni. Kobity jeszcze tam coś przygotowywały na jutro , więc chłopak był prawie pewny że nikt mu nie przeszkodzi w kąpieli. Szybko spłukał z siebie pot i po umyciu głowy wysunął się zza kotary prysznica.
- O kąpiesz się, może umyć Ci plecy – usłyszał.
Poznał głos pani Renaty. Szybko sięgnął po ręcznik. Sytuacja była bardzo niezręczna. Czuł się nieco zażenowany tą sytuacją.
- Nie, dziękuję – odparł i za kotarą począł wycierać swe ciało.
Usłyszał zbliżające się kroki. Szybko osłonił swe klejnoty ręcznikiem. Zdołał to zrobić nim Renata odsłoniła bezpardonowo kotarę.
- Może jednak? – zapytała lustrując jego ciało wzrokiem.
- Chcę się wytrzeć i ubrać, proszę mnie zostawić – odparł.
Kobieta parsknęła śmiechem. Chłopak nie wiedział co ją tak rozbawiło.
- Może wykąpiemy się we dwójkę ? – zapytała.
- Nie – odparł.
Średniej budowy ciała, szatynka o krótkich włosach ubrana w biały fartuch i cieliste rajstopy stała i dalej gapiła się na chłopaka. Nie miała zamiaru tak teraz spasować.
- No co Ty, zobaczysz , będzie fajnie – odparła i poczęła rozpinać od góry guziki fartuszka.
Janusz czuł, że sytuacja staje się mało komfortowa. Kobieta rozpinała guziki fartucha i po chwili mógł dostrzec jej biały biustonosz, okrywający średniej wielkości piersi.
- Proszę przestać bo będę krzyczeć – wyrzucił z siebie.
Zadziałało. Kobieta przestała rozpinać guziki fartucha i nieco zmieszana stała w bezruchu.
- Jeszcze tego pożałujesz – syknęła i odwróciwszy się na pięcie skierowała swe kroki ku szafkom z ubraniami.
Chłopakowi serce biło jak oszalałe. Zasłonił kotarę i odczekawszy chwilę począł wycierać swe ciało ręcznikiem. Gdy usłyszał kłapnięcie drzwiami , opuścił prysznic i pospiesznie począł się ubierać. Cieszył się że te praktyki powoli zbliżają się ku końcowi. Jeszcze tylko parę dni i powróci do szkoły.
Te dni poleciały szybko, jak z bicza strzelił. Co ciekawe Renata przestała się nim interesować. Spotkał się z panią Różą celem uzupełnienia dzienniczka praktyk i ustalenia oceny. Kobieta po zasięgnięciu opinii u pani Danuty nie miała wątpliwości. Ocena bardzo dobry była jak najbardziej adekwatna do tego co chłopak sobą reprezentował. Pochwalił się tym matce.
- No widzisz synku, nawet tu w tym babińcu Cię doceniono, teraz tylko trzeba się ładnie pożegnać, podziękować za ocenę, być miłym i grzecznym i słuchać się tych pań – odparła matka i ruszyła w kierunku swojej torebki.
- Masz – powiedziała wręczając chłopakowi banknot o wysokim nominale.
- Mamo , ale po co? – zapytał zdziwiony.
- Trzeba jakoś kobitkom podziękować, zrobić jakieś pożegnanie, mała rzecz a ucieszy. Zobacz jak teraz jest z pracą. Może kiedyś Ci to zaprocentuje, może tam znajdziesz robotę. Kup jakieś kwiaty, czekoladki, kobiety to lubią. Zaproś je popołudniu, po pracy na pożegnanie. Ja kupię jakieś wino, upiekę ciasto. Ty zajmij się resztą – powiedziała.
Januszowi nie pozostawało nic innego jak zaprosić personel na pożegnalną imprezę. Rozpoczął od pani Róży, która jednak ze względu na konieczność wyjazdu na rocznicę ślubu swojej córki na imprezie być nie mogła. Zaproszenie dla reszty personelu złożył na ręce pani Danuty.
- No miło, chłopaku, to ostatni dzień masz wolny, przyjdź tylko na imprezę – usłyszał w odpowiedzi.
W ten ostatni dzień praktyki objuczony dwoma litrami przedniego wina Sangria, blachą szarlotki i bukietami kwiatów zmierzał właśnie do miejsca swych praktyk. Było grubo po piętnastej gdy wchodził z torbami pomieszczenia. Ubrany w czarny elegancki garnitur chłopak, miał zamiar podziękować i pożegnać się z personelem jadłodajni.
- O, jesteś już, zapraszamy na salę jadalną – przywitała go Dagmara.
Objuczony prowiantem udał się we wskazane miejsce. W sobotę salę wynajęto na wesele, więc była już odpowiednio udekorowana na tę okoliczność. Za stołem siedziały wszystkie panie z wyłączeniem sprzątaczki Jadwigi.
- No witamy adepta sztuki kulinarnej – wystrzeliła pani Zofia ubrana w szykowny kostium i cieliste rajstopki.
- No, dzień dobry, tu mam cos dla Pań – wyrzucił z siebie chłopak i począł każdej z pań wręczać mały bukiecik kwiatów.
Wszystkie jak jeden ucałowały go w podzięce a w szczególności wystrojona w krótką miniówkę i czarne cienkie rajstopy Renata.
- No siadaj i nalewaj w szkło – zakomenderowała pani Dagmara.
Ubrana w szykowną sukienkę w kolorze szarości i równie dobrze kolorystycznie dobrane rajstopy wyglądała całkiem kobieco. Nie to co pamiętał chłopak z praktyk gdzie biały fartuch, i najczęściej cieliste rajstopy to było to co utkwiło mu w pamięci. Sprawnie otworzył butelkę Sangri i polał do kieliszków.
- No co Ty, sobie nie nalejesz? – zapytała go Zofia widząc jak napełnił winem tylko i wyłącznie puchary kobiet.
- No nie mogę, nie mam jeszcze osiemnastki – odparł.
- Daj no spokój, Zośka, nalej no tu chłopakowi – usłyszał od pani Danuty.
Nie zaoponował, wszak to jej zawdzięczał tak dobra ocenę. Obawiał się tylko co powie matka jak wróci w stanie po użyciu alkoholu. Po chwili sam na to machnął ręką. Przecież to ona kupiła mu to wino, więc musiała sobie zdawać sprawę z tego że i on coś wypije.
Wypili pierwszy toast. Chłopak rozluźnił sobie krawat. Potem wypito następny. Zaczęły się rozmowy. On i cztery kobitki. Po chwili opróżniona już była pierwsza butelka wina. Janusz zaczął się obawiać że zakupiony alkohol na tyle osób to za mało.
- Dziewczyny to teraz coś od nas dla miłego praktykanta , Zośka no przynieś – wyrzuciła z siebie pani Danuta.
Pani Zofia wstała od stołu i skierowała się ku lodówce. Z niej wyjęła butelkę 0,7 litra Poloneza.
- A co dziewczyny po maluchu no nie – rzuciła i otworzyła butelkę wódki.
Dagmara momentalnie postawiła przed całym towarzystwem kieliszki.
- Ale ja… - wyrzuciła z siebie chłopak.
- Chłop jesteś , czy troczki od kaleson, napij się z nami – ukróciła jego wątpliwości Renata.
Atmosfera stawała się coraz bardziej luźna. Najpierw poszedł jeden toast zakrapiany sznapsem, potem kolejny.
- No dziewczyny, czas na to by z naszego praktykanta, zgodnie z tradycją zrobić prawdziwego adepta sztuki kulinarnej –oznajmiła wszystkim pani Danuta.
Wszystkie kobiety wstały i zbliżyły się do Janusza. Ten nieco zamroczony alkoholem nie za bardzo zdawał sobie sprawę co one mają zamiar uczynić.
- No to czas na pasowanie – usłyszał z ust pani Dagmary.
Mimowolnie wstał z krzesła. Głupio mu jakoś było tak siedzieć jak reszta towarzystwa stała na d nim.
- No już, bierzemy go – rzuciła Renata i wszystkie cztery kobiety chwyciły chłopaka.
- Ale co…. – wyrzucił z siebie czując jak jest unoszony ku górze przez osiem rąk.
Nie zdołał zrobić nic. Niesiony przez cztery kobiety nad ich głowami zmierzał ku kuchni. Zaskoczony takim obrotem sytuacji nawet nie próbował się jakoś bronić. Poczuł tylko jak jedna z dłoni niby to przypadkiem maca jego klejnoty. Rzucił tylko wzrokiem , kto to. To była dłoń Renaty. Zatrzymały się przed dużym kotłem. Był rzadko używany, lecz teraz o dziwo wypełniony był prawie po brzegi wodą.
- Do kotła z nim – krzyknęła Dagmara i w tej oto chwili wylądował w jego wnętrzu.
Tej czynności towarzyszyły śmiechy kobiet. W jednej chwili wylądował w wypełnionym wodą kotle. Szybko i sprawie uchwycił się jego brzegów i kompletnie mokry począł wychodzić z jego wnętrza.
- No tu już jesteś w 100 procentach prawdziwym adeptem kulinarnej sztuki – podsumowała to pani Zofia.
Reszta towarzystwa rechotała jak żaby. Im było do śmiechu, Januszowi nie za bardzo. Był mokry i trząsł się z zimna.
- I co ja teraz zrobię – rzucił wygramalając się z kotła.
Był kompletnie przemoczony. Woda ściekała z niego gdy stanął obok kotła. Kobiety stały i chichrały się z niego.
- Nie martw się, masz tu klucz do mojej szafki, bo Twoja to jest pusta, zrzuć to mokre ciuchy do suszarni i załóż na razie mój fartuch, powinien być dobry – znalazła wyjście z sytuacji Renata wręczając mu swój klucz od szafki.
Było to jakieś wyjście z sytuacji. Gdyby teraz chciał wracać do domu miałby gwarantowane zapalenie płuc. Polska złota jesień miała się ku końcowi i pogoda była nieciekawa. Wziął z rąk Renaty klucz do szafki i w asyście śmiechu kobiet skierował się do szatni. Szybko jak tylko mógł począł zrzucać z siebie mokre łachy. Otworzył szafkę Renaty. W jej wnętrzu panował swoisty nieporządek, odzwierciedlał on w 100 procentach charakter tej kobiety. Paczka podpasek, jakieś rajstopy rzucone w kąt szafki, szminka i inne damskie asortymenta walały się w jej wnętrzu. Chłopaka to za bardzo nie interesowało. Szybko ściągnął z wieszaka jej fartuch i narzucił go na swe nagie ciało. Miał dylemat czy aby nie zostawić sobie majtek, lecz te całkowicie przemoczone nadawały się tylko do wysuszenia. Ubrany tylko i wyłącznie w biały fartuch kuchenny szybko rzucił swe ciuchy do suszarni i załączył dmuchawę.
- No godzinka i będą suche – pomyślał wracając na salę.
- No i jest nasz bohater – został powitany przez panią Dagmarę wchodząc do sali.
- No nie gniewaj się, to u nas taki rytuał, jak ostatnio żeśmy Renatkę przyjmowały , to mało co się nie utopiła – dodała Zofia ujmując chłopaka za głowę.
- Nie mówiąc o tym że okres miała i cały kocioł trza było zdezynfekować potem – bezwstydnie dodała Danuta.
- Danka, no przestań – wyrzuciła z siebie Renata.
- Siadaj tutaj i nie słuchaj ich – dodała sadzając chłopka naprzeciw siebie.
- No to po jednym na rozgrzanie – zaproponowała Dagmara i bez słowa sprzeciwu polała do kieliszków.
Wypili po toaście. Za dobra praktykę. Kobiety poczęły gadać między sobą. Poruszały różne tematy. Ot jak na imprezie. Pochwaliły szarlotkę mamy Janusza.
- No to na druga nóżkę – stwierdziła Zofia i polała resztki już wódki w kieliszki.
- Zdrowie naszego praktykanta – rzuciła Renata i wlała w siebie kolejna porcję alkoholu.
Janusz też wlał w siebie kolejna dawkę. Fakt że wypił już trochę i to że zdawał sobie sprawę że poza tym fartuszkiem pod spodem nie ma nic , dawało mu takie jakieś dziwne uczucie. Dziwne , bo czuł jak jego penis staje. Był tak jakoś dziwnie podniecony, opcja że on jest tylko tak ubrany i być może one sobie z tego zdają sprawę, że jest ogólnie okryty tylko co by nie mówić damskim fatałachem dawała mu jakiegoś kopa.
- No i jak, nie gniewasz się już za to? – zapytała Renata.
- Nie , no co Ty, jak tradycja , to tradycja – odparł.
Dagmara, Zofia i Danuta zajęte były teraz dyskusja na temat jutrzejszego wesela. Słowem , obrabiały dupę panny młodej. Wszyscy wiedzieli że jest w ciąży a ona ubzdurała sobie mieć długi welon.
- To dobrze że się nie gniewasz – odpowiedziała Renata.
Janusz siedział spokojnie. Gdy siedział to czuł się w miarę komfortowo. Nikt tam pod stołem nie widział że jemu delikatnie fajka stanęła. Na dodatek ten fartuszek Renaty sięgał tylko do jego ud. Spojrzał na zegarek. No , jeszcze 45 minut i była nadzieja że jego ciuchy wyschną. Nałożył sobie porcję szarlotki. Gdy tylko począł ją próbować poczuł jak stopa Renaty dotyka jego nogi i poczyna przesuwać się wyżej. Ten dotyk owleczonej w nylon stopki był dla chłopca bardzo miły. Jego penis w tej chwili osiągnął pełny wzwód , a stopa Renaty posuwała się coraz wyżej. Zwarł nogi bliżej siebie , lecz stojący ptaszek nie został między nimi ukryty. Stopa Renaty posuwała się coraz wyżej i już teraz odchylała poły fartuszka. Skierował wzrok na nią i po chwili ich spojrzenia skrzyżowały się. Nie dało się ukryć tego jej delikatnego uśmieszku. Ten uśmieszek wzrósł w chwili gdy jej stópka dotknęła sterczącego fallusa chłopca. Tam na dole musiał być teraz odkryty i ona to dobrze wiedziała. Bez żadnej żenady posuwała swą stópkę wyżej , drażniąc nylonkiem penisa.
- Przestań – szepnął.
Pokiwała głową na nie i dalej ocierała się o jego przyrodzenie.
Janusz wiedział że musi to jakoś zakończyć. Nie miał zamiaru pozwalać jej na takie działanie. Wsunął swoją dłoń pod stół i uchwycił stopę Renaty. Siłą zsunął ją ku dołowi, poniżej linii swoich ud. Ponownie popatrzył na kobietę. Odczytując to z jej wzroku, wysnuł informację że jej to nie odpowiadało.
- No to dziewczyny, na trzecią nóżkę - krzyknęła Renata, ukrócając gadki pozostałych pań.
- O tak, na trzecią nóżkę – włączyła się pani Dagmara i ujęła druga butelkę Sangri.
- Daga, zostaw, wszak my nie mamy trzeciej nóżki, niech Janusz nam naleje – z pełną premedytacją zaproponowała Renata.
- No tak, on pewnie ma – rzuciła pani Zofia.
- Pytanie , jaką, jak dużą? -podniecać zaczęła atmosferę Renata.
Kobiety wy buchnęły śmiechem. Januszowi wcale do śmiechu nie było. Stopa Renaty znów zaczęła wędrować ku górze. Szybko dotarła do sterczącego penisa. Mając teraz wzrok pozostałych trzech kobiet na sobie nie mógł pozwolić sobie na manipulowanie tam pod stołem. To zwróciło by uwagę ich , a na to Janusz sobie nie mógł pozwolić. Pozostawało tylko odwrócenie ich uwagi i jakieś szybkie odrzucenie działań Renaty.
- No polej nam – rzuciła Renata, a jej stopa już od pewnego czasu ocierała się o stojącą pałę chłopca.
- A może Wy same, pani Doroto.. .. – wyrzucił z siebie chłopak, zdając sobie sprawę w jakiej teraz jest niekomfortowej sytuacji.
- Odpada, co jak co ale to Ty tylko w tym towarzystwie masz trzecią nóżkę i pasuje byś to Ty nam polał - ukróciła gadanie chłopca Dagmara.
- No, nie spiesz się tak, daj się napatrzeć – usłyszał z ust kobiety.
Nie odparł nic. Nie bardzo wiedział nawet co na tą zaczepkę odpowiedzieć. Były to ciepłe wrześniowe dni. Janusz ku swemu zdziwieniu zauważył że prawie wszystkie z pań zakładały białe robocze fartuchy bezpośrednio na bieliznę. Zrzucały z siebie spódnice, spodnie, sukienki i bezpośrednio na biustonosz lub koszulkę narzucały fartuch. W dolnej części pozostawały w rajstopach, co nie umknęło jego uwadze w kolejnych dniach. Obierał wtedy kartofle razem z Renatą. Oboje siedzieli naprzeciw siebie na niskich stołkach. Kobieta bez żadnego zażenowania siedząc rozchyliła nogi i chłopak mógł dostrzec majteczkową część rajstop ,a pod nimi białe koronkowe figi. Nie miał zamiaru tam patrzeć lecz mimowolnie co chwila jego wzrok kierował się tam. Czuł jak jego ptaszek staje się coraz większy. Trwało by to jeszcze , gdyby nie fakt że do pomieszczenia weszła pani Zofia.
- Reńka, co Ty kino chłopakowi pokazujesz, majty Ci widać – bezpardonowo określiła to co tamta robiła.
Renata uśmiechnęła się tylko i momentalnie poprawiła skraj fartucha tak że teraz nic chłopaczyna widzieć nie mógł. Gdy tylko wyszła pani Zofia nie omieszkała tego skomentować.
- No, co podobało Ci się, a może chciałbyś zobaczyć więcej – rzuciła chłopakowi.
Najwyraźniej się zarumienił i nic z siebie nie mógł wyrzucić. Nadal skrobał ziemniaki mając wzrok wbity w podłogę.
Mijały kolejne dni. Raz bardzie j a raz mniej pracowite. Gdzieś po dwóch tygodniach praktyki miał naprawdę ciężki dzień. Rozładowanie transportu warzyw, naprawa zepsutej zamrażarki plus normalne rzeczy jakie robił. Na koniec dnia był tak zmęczony i spocony że jedyne o czym marzył to wsiąść prysznic i czmychać do domu. W szafce miał ręcznik i mydło więc gdy tylko zrobił to co miał zadane z lubością zrzucił ciuchy i wpakował się pod prysznic. Miejsce to było w pomieszczeniu przebieralni. Kobity jeszcze tam coś przygotowywały na jutro , więc chłopak był prawie pewny że nikt mu nie przeszkodzi w kąpieli. Szybko spłukał z siebie pot i po umyciu głowy wysunął się zza kotary prysznica.
- O kąpiesz się, może umyć Ci plecy – usłyszał.
Poznał głos pani Renaty. Szybko sięgnął po ręcznik. Sytuacja była bardzo niezręczna. Czuł się nieco zażenowany tą sytuacją.
- Nie, dziękuję – odparł i za kotarą począł wycierać swe ciało.
Usłyszał zbliżające się kroki. Szybko osłonił swe klejnoty ręcznikiem. Zdołał to zrobić nim Renata odsłoniła bezpardonowo kotarę.
- Może jednak? – zapytała lustrując jego ciało wzrokiem.
- Chcę się wytrzeć i ubrać, proszę mnie zostawić – odparł.
Kobieta parsknęła śmiechem. Chłopak nie wiedział co ją tak rozbawiło.
- Może wykąpiemy się we dwójkę ? – zapytała.
- Nie – odparł.
Średniej budowy ciała, szatynka o krótkich włosach ubrana w biały fartuch i cieliste rajstopy stała i dalej gapiła się na chłopaka. Nie miała zamiaru tak teraz spasować.
- No co Ty, zobaczysz , będzie fajnie – odparła i poczęła rozpinać od góry guziki fartuszka.
Janusz czuł, że sytuacja staje się mało komfortowa. Kobieta rozpinała guziki fartucha i po chwili mógł dostrzec jej biały biustonosz, okrywający średniej wielkości piersi.
- Proszę przestać bo będę krzyczeć – wyrzucił z siebie.
Zadziałało. Kobieta przestała rozpinać guziki fartucha i nieco zmieszana stała w bezruchu.
- Jeszcze tego pożałujesz – syknęła i odwróciwszy się na pięcie skierowała swe kroki ku szafkom z ubraniami.
Chłopakowi serce biło jak oszalałe. Zasłonił kotarę i odczekawszy chwilę począł wycierać swe ciało ręcznikiem. Gdy usłyszał kłapnięcie drzwiami , opuścił prysznic i pospiesznie począł się ubierać. Cieszył się że te praktyki powoli zbliżają się ku końcowi. Jeszcze tylko parę dni i powróci do szkoły.
Te dni poleciały szybko, jak z bicza strzelił. Co ciekawe Renata przestała się nim interesować. Spotkał się z panią Różą celem uzupełnienia dzienniczka praktyk i ustalenia oceny. Kobieta po zasięgnięciu opinii u pani Danuty nie miała wątpliwości. Ocena bardzo dobry była jak najbardziej adekwatna do tego co chłopak sobą reprezentował. Pochwalił się tym matce.
- No widzisz synku, nawet tu w tym babińcu Cię doceniono, teraz tylko trzeba się ładnie pożegnać, podziękować za ocenę, być miłym i grzecznym i słuchać się tych pań – odparła matka i ruszyła w kierunku swojej torebki.
- Masz – powiedziała wręczając chłopakowi banknot o wysokim nominale.
- Mamo , ale po co? – zapytał zdziwiony.
- Trzeba jakoś kobitkom podziękować, zrobić jakieś pożegnanie, mała rzecz a ucieszy. Zobacz jak teraz jest z pracą. Może kiedyś Ci to zaprocentuje, może tam znajdziesz robotę. Kup jakieś kwiaty, czekoladki, kobiety to lubią. Zaproś je popołudniu, po pracy na pożegnanie. Ja kupię jakieś wino, upiekę ciasto. Ty zajmij się resztą – powiedziała.
Januszowi nie pozostawało nic innego jak zaprosić personel na pożegnalną imprezę. Rozpoczął od pani Róży, która jednak ze względu na konieczność wyjazdu na rocznicę ślubu swojej córki na imprezie być nie mogła. Zaproszenie dla reszty personelu złożył na ręce pani Danuty.
- No miło, chłopaku, to ostatni dzień masz wolny, przyjdź tylko na imprezę – usłyszał w odpowiedzi.
W ten ostatni dzień praktyki objuczony dwoma litrami przedniego wina Sangria, blachą szarlotki i bukietami kwiatów zmierzał właśnie do miejsca swych praktyk. Było grubo po piętnastej gdy wchodził z torbami pomieszczenia. Ubrany w czarny elegancki garnitur chłopak, miał zamiar podziękować i pożegnać się z personelem jadłodajni.
- O, jesteś już, zapraszamy na salę jadalną – przywitała go Dagmara.
Objuczony prowiantem udał się we wskazane miejsce. W sobotę salę wynajęto na wesele, więc była już odpowiednio udekorowana na tę okoliczność. Za stołem siedziały wszystkie panie z wyłączeniem sprzątaczki Jadwigi.
- No witamy adepta sztuki kulinarnej – wystrzeliła pani Zofia ubrana w szykowny kostium i cieliste rajstopki.
- No, dzień dobry, tu mam cos dla Pań – wyrzucił z siebie chłopak i począł każdej z pań wręczać mały bukiecik kwiatów.
Wszystkie jak jeden ucałowały go w podzięce a w szczególności wystrojona w krótką miniówkę i czarne cienkie rajstopy Renata.
- No siadaj i nalewaj w szkło – zakomenderowała pani Dagmara.
Ubrana w szykowną sukienkę w kolorze szarości i równie dobrze kolorystycznie dobrane rajstopy wyglądała całkiem kobieco. Nie to co pamiętał chłopak z praktyk gdzie biały fartuch, i najczęściej cieliste rajstopy to było to co utkwiło mu w pamięci. Sprawnie otworzył butelkę Sangri i polał do kieliszków.
- No co Ty, sobie nie nalejesz? – zapytała go Zofia widząc jak napełnił winem tylko i wyłącznie puchary kobiet.
- No nie mogę, nie mam jeszcze osiemnastki – odparł.
- Daj no spokój, Zośka, nalej no tu chłopakowi – usłyszał od pani Danuty.
Nie zaoponował, wszak to jej zawdzięczał tak dobra ocenę. Obawiał się tylko co powie matka jak wróci w stanie po użyciu alkoholu. Po chwili sam na to machnął ręką. Przecież to ona kupiła mu to wino, więc musiała sobie zdawać sprawę z tego że i on coś wypije.
Wypili pierwszy toast. Chłopak rozluźnił sobie krawat. Potem wypito następny. Zaczęły się rozmowy. On i cztery kobitki. Po chwili opróżniona już była pierwsza butelka wina. Janusz zaczął się obawiać że zakupiony alkohol na tyle osób to za mało.
- Dziewczyny to teraz coś od nas dla miłego praktykanta , Zośka no przynieś – wyrzuciła z siebie pani Danuta.
Pani Zofia wstała od stołu i skierowała się ku lodówce. Z niej wyjęła butelkę 0,7 litra Poloneza.
- A co dziewczyny po maluchu no nie – rzuciła i otworzyła butelkę wódki.
Dagmara momentalnie postawiła przed całym towarzystwem kieliszki.
- Ale ja… - wyrzuciła z siebie chłopak.
- Chłop jesteś , czy troczki od kaleson, napij się z nami – ukróciła jego wątpliwości Renata.
Atmosfera stawała się coraz bardziej luźna. Najpierw poszedł jeden toast zakrapiany sznapsem, potem kolejny.
- No dziewczyny, czas na to by z naszego praktykanta, zgodnie z tradycją zrobić prawdziwego adepta sztuki kulinarnej –oznajmiła wszystkim pani Danuta.
Wszystkie kobiety wstały i zbliżyły się do Janusza. Ten nieco zamroczony alkoholem nie za bardzo zdawał sobie sprawę co one mają zamiar uczynić.
- No to czas na pasowanie – usłyszał z ust pani Dagmary.
Mimowolnie wstał z krzesła. Głupio mu jakoś było tak siedzieć jak reszta towarzystwa stała na d nim.
- No już, bierzemy go – rzuciła Renata i wszystkie cztery kobiety chwyciły chłopaka.
- Ale co…. – wyrzucił z siebie czując jak jest unoszony ku górze przez osiem rąk.
Nie zdołał zrobić nic. Niesiony przez cztery kobiety nad ich głowami zmierzał ku kuchni. Zaskoczony takim obrotem sytuacji nawet nie próbował się jakoś bronić. Poczuł tylko jak jedna z dłoni niby to przypadkiem maca jego klejnoty. Rzucił tylko wzrokiem , kto to. To była dłoń Renaty. Zatrzymały się przed dużym kotłem. Był rzadko używany, lecz teraz o dziwo wypełniony był prawie po brzegi wodą.
- Do kotła z nim – krzyknęła Dagmara i w tej oto chwili wylądował w jego wnętrzu.
Tej czynności towarzyszyły śmiechy kobiet. W jednej chwili wylądował w wypełnionym wodą kotle. Szybko i sprawie uchwycił się jego brzegów i kompletnie mokry począł wychodzić z jego wnętrza.
- No tu już jesteś w 100 procentach prawdziwym adeptem kulinarnej sztuki – podsumowała to pani Zofia.
Reszta towarzystwa rechotała jak żaby. Im było do śmiechu, Januszowi nie za bardzo. Był mokry i trząsł się z zimna.
- I co ja teraz zrobię – rzucił wygramalając się z kotła.
Był kompletnie przemoczony. Woda ściekała z niego gdy stanął obok kotła. Kobiety stały i chichrały się z niego.
- Nie martw się, masz tu klucz do mojej szafki, bo Twoja to jest pusta, zrzuć to mokre ciuchy do suszarni i załóż na razie mój fartuch, powinien być dobry – znalazła wyjście z sytuacji Renata wręczając mu swój klucz od szafki.
Było to jakieś wyjście z sytuacji. Gdyby teraz chciał wracać do domu miałby gwarantowane zapalenie płuc. Polska złota jesień miała się ku końcowi i pogoda była nieciekawa. Wziął z rąk Renaty klucz do szafki i w asyście śmiechu kobiet skierował się do szatni. Szybko jak tylko mógł począł zrzucać z siebie mokre łachy. Otworzył szafkę Renaty. W jej wnętrzu panował swoisty nieporządek, odzwierciedlał on w 100 procentach charakter tej kobiety. Paczka podpasek, jakieś rajstopy rzucone w kąt szafki, szminka i inne damskie asortymenta walały się w jej wnętrzu. Chłopaka to za bardzo nie interesowało. Szybko ściągnął z wieszaka jej fartuch i narzucił go na swe nagie ciało. Miał dylemat czy aby nie zostawić sobie majtek, lecz te całkowicie przemoczone nadawały się tylko do wysuszenia. Ubrany tylko i wyłącznie w biały fartuch kuchenny szybko rzucił swe ciuchy do suszarni i załączył dmuchawę.
- No godzinka i będą suche – pomyślał wracając na salę.
- No i jest nasz bohater – został powitany przez panią Dagmarę wchodząc do sali.
- No nie gniewaj się, to u nas taki rytuał, jak ostatnio żeśmy Renatkę przyjmowały , to mało co się nie utopiła – dodała Zofia ujmując chłopaka za głowę.
- Nie mówiąc o tym że okres miała i cały kocioł trza było zdezynfekować potem – bezwstydnie dodała Danuta.
- Danka, no przestań – wyrzuciła z siebie Renata.
- Siadaj tutaj i nie słuchaj ich – dodała sadzając chłopka naprzeciw siebie.
- No to po jednym na rozgrzanie – zaproponowała Dagmara i bez słowa sprzeciwu polała do kieliszków.
Wypili po toaście. Za dobra praktykę. Kobiety poczęły gadać między sobą. Poruszały różne tematy. Ot jak na imprezie. Pochwaliły szarlotkę mamy Janusza.
- No to na druga nóżkę – stwierdziła Zofia i polała resztki już wódki w kieliszki.
- Zdrowie naszego praktykanta – rzuciła Renata i wlała w siebie kolejna porcję alkoholu.
Janusz też wlał w siebie kolejna dawkę. Fakt że wypił już trochę i to że zdawał sobie sprawę że poza tym fartuszkiem pod spodem nie ma nic , dawało mu takie jakieś dziwne uczucie. Dziwne , bo czuł jak jego penis staje. Był tak jakoś dziwnie podniecony, opcja że on jest tylko tak ubrany i być może one sobie z tego zdają sprawę, że jest ogólnie okryty tylko co by nie mówić damskim fatałachem dawała mu jakiegoś kopa.
- No i jak, nie gniewasz się już za to? – zapytała Renata.
- Nie , no co Ty, jak tradycja , to tradycja – odparł.
Dagmara, Zofia i Danuta zajęte były teraz dyskusja na temat jutrzejszego wesela. Słowem , obrabiały dupę panny młodej. Wszyscy wiedzieli że jest w ciąży a ona ubzdurała sobie mieć długi welon.
- To dobrze że się nie gniewasz – odpowiedziała Renata.
Janusz siedział spokojnie. Gdy siedział to czuł się w miarę komfortowo. Nikt tam pod stołem nie widział że jemu delikatnie fajka stanęła. Na dodatek ten fartuszek Renaty sięgał tylko do jego ud. Spojrzał na zegarek. No , jeszcze 45 minut i była nadzieja że jego ciuchy wyschną. Nałożył sobie porcję szarlotki. Gdy tylko począł ją próbować poczuł jak stopa Renaty dotyka jego nogi i poczyna przesuwać się wyżej. Ten dotyk owleczonej w nylon stopki był dla chłopca bardzo miły. Jego penis w tej chwili osiągnął pełny wzwód , a stopa Renaty posuwała się coraz wyżej. Zwarł nogi bliżej siebie , lecz stojący ptaszek nie został między nimi ukryty. Stopa Renaty posuwała się coraz wyżej i już teraz odchylała poły fartuszka. Skierował wzrok na nią i po chwili ich spojrzenia skrzyżowały się. Nie dało się ukryć tego jej delikatnego uśmieszku. Ten uśmieszek wzrósł w chwili gdy jej stópka dotknęła sterczącego fallusa chłopca. Tam na dole musiał być teraz odkryty i ona to dobrze wiedziała. Bez żadnej żenady posuwała swą stópkę wyżej , drażniąc nylonkiem penisa.
- Przestań – szepnął.
Pokiwała głową na nie i dalej ocierała się o jego przyrodzenie.
Janusz wiedział że musi to jakoś zakończyć. Nie miał zamiaru pozwalać jej na takie działanie. Wsunął swoją dłoń pod stół i uchwycił stopę Renaty. Siłą zsunął ją ku dołowi, poniżej linii swoich ud. Ponownie popatrzył na kobietę. Odczytując to z jej wzroku, wysnuł informację że jej to nie odpowiadało.
- No to dziewczyny, na trzecią nóżkę - krzyknęła Renata, ukrócając gadki pozostałych pań.
- O tak, na trzecią nóżkę – włączyła się pani Dagmara i ujęła druga butelkę Sangri.
- Daga, zostaw, wszak my nie mamy trzeciej nóżki, niech Janusz nam naleje – z pełną premedytacją zaproponowała Renata.
- No tak, on pewnie ma – rzuciła pani Zofia.
- Pytanie , jaką, jak dużą? -podniecać zaczęła atmosferę Renata.
Kobiety wy buchnęły śmiechem. Januszowi wcale do śmiechu nie było. Stopa Renaty znów zaczęła wędrować ku górze. Szybko dotarła do sterczącego penisa. Mając teraz wzrok pozostałych trzech kobiet na sobie nie mógł pozwolić sobie na manipulowanie tam pod stołem. To zwróciło by uwagę ich , a na to Janusz sobie nie mógł pozwolić. Pozostawało tylko odwrócenie ich uwagi i jakieś szybkie odrzucenie działań Renaty.
- No polej nam – rzuciła Renata, a jej stopa już od pewnego czasu ocierała się o stojącą pałę chłopca.
- A może Wy same, pani Doroto.. .. – wyrzucił z siebie chłopak, zdając sobie sprawę w jakiej teraz jest niekomfortowej sytuacji.
- Odpada, co jak co ale to Ty tylko w tym towarzystwie masz trzecią nóżkę i pasuje byś to Ty nam polał - ukróciła gadanie chłopca Dagmara.
Skomentuj