W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Oczy-wiście

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • selenograf
    Ocieracz
    • Mar 2010
    • 182

    Oczy-wiście

    Błoto było straszliwe, zarówno na chodniku, jak i na parkingu pod szkołą. Marlena starała się stawiać stopy ostrożnie, żeby* nie ochlapać sobie kozaków, rajstop i płaszczyka. Umówili się tam, gdzie ostatnio, kilkadziesiąt metrów od gabinetu okulistycznego. Tym razem jednak okazało się, że siostra ze szwagrem muszą wcześniej wrócić do Piły. Miało to poważny minus - trzeba było wracać do domu pociągiem, a połączenia kolejowe z Poznaniem nie porażały częstotliwością. Ale sytuacja miała także poważny plus - mogła spotkać się z Pawłem dłużej, niż za pierwszym razem. Może dlatego była mniej zestresowana, niż dwa miesiące temu? Marlena rozejrzała się wokół. Cały parking był zastawiony autami, ale nigdzie nie było widać granatowego opla. Już miała zadzwonić do Pawła, ale zobaczyła, że samochód w bocznej uliczce daje znać światłami. Kobieta machnęła ręką, żeby podjechał po nią. Przecież nie będzie się przedzierała przez zabłocone wertepy. Tak, niewątpliwe praca służb porządkowych w tej okolicy pozostawiała wiele do życzenia.

    Paweł odpalił silnik i powoli ruszył w kierunku kobiecej postaci w szarym płaszczyku. O mały włos nie ochlapał Marleny, kiedy koło zapadło się w sporej kałuży. Zahamował tuż obok i wysiadł, zamiast otwierać drzwi od wewnątrz. W kilku krokach obszedł samochód. Poczuł, że przemakają mu buty, ale chciał jak najszybciej poczuć swoją przyjaciółkę blisko siebie. Objął ją w pasie i pocałował w policzek. Usztywniła się. Paweł z przyjemnością poczuł ten sam słodki zapach kosmetyków i kobiecej skóry, który tak bardzo spodobał mu się, kiedy wreszcie poznał Marlenę “na żywo”.
    - Przestań, jeszcze ktoś zobaczy.
    - Siostra z mężem jeszcze są?
    - Nie, ale nie wiadomo kto się patrzy. Nie można tak na widoku.
    - No coooo… Ciepłe powitanie znajomych, Nic zdrożnego - mężczyzna uśmiechnął się szelmowsko.
    - Taaaaa. Jasne, I co jeszcze? Szybki numerek na masce? - Marlena odparowała zgryźliwie.

    Paweł wzruszył ramionami i otworzył drzwi astry. Kobieta odwróciła się i pochyliła, żeby wejść do środka i nie pobrudzić się. Mężczyzna z przyjemnością patrzył na spory tyłek wsiadającej. Przełknął ślinę, zamknął drzwi pasażerki i powędrował na drugą stronę samochodu. Ciężko mu się wsiadało za kierownicę z pęczniejącą erekcją w spodniach.

    Marlena umościła się wygodnie w fotelu. Paweł nagrzał wewnątrz na maksa. Rozpięła płaszcz i chwyciła za pas, przeprowadziła go pod lewą piersią. Zahaczyła o miseczkę i to jej uświadomiło, że stwardniały sutki. Nie lubiła miękkich staników, wybierała zawsze pełne. Czuła się wtedy bardziej komfortowo, bo inaczej miała wrażenie, że ludzie się gapią na jej cycuchy. Paweł długo przekonywał, żeby specjalnie na kolejną “randkę” ubrała miękki stanik z koronki. Odmawiała stanowczo. Jednak pewnego dnia dostała powiadomienie, że w paczkomacie koło biura czeka przesyłka. W środku był piękny stanik z czarnej koronki. Nie miała innego wyjścia - ubrała dzisiaj ten biustonosz pomimo wszystkich swoich oporów i obaw. I skutki niestety były opłakane. Każdy, kto spojrzałby na Marlenę, dostrzegłby pod bluzeczką antenki przyjemności. Kobieta w myślach dziękowała Bogu, że dopiero teraz się uaktywniły. Na szczęście podczas wizyty okulistycznej pozostawały grzeczne. Były aktualnie bardzo wrażliwe na dotyk. Sztywne jak dwa kołeczki pod jedwabną bluzeczką przepychały się niegrzecznie przez koronkę. Każde poruszenie się w fotelu ocierało nią brodawki i powodowało* narastające coraz bardziej podniecenie. Marlena z przerażeniem pomyślała, że w majtkach buzuje gorąco. Kto by pomyślał, że zaraz na początku spotkania będzie tak bardzo pobudzona?

    Pasażerka poprawiła poły płaszcza, przykrywając piersi. Pochyliła się i kliknęła klamrą pasów.
    - To gdzie jedziemy? - uśmiechnęła się do swoich kosmatych myśli?
    - Tutaj niedaleko na Malcie są fajne ścieżki spacerowe. Jest kameralny parking niedaleko wejścia do ZOO. Ustawimy się tam i zobaczymy, czy można się przejść bez tonięcia w błocie - mężczyzna popatrzył na eleganckie buty pasażerki. Włączył radio. Zaczęła sączyć się charakterystyczna muzyka. Tak, powtarzał, że lubi Sade, za której piosenkami* Marlena nie przepadała.
    - To jazda, panie gazda - Marlena mrugnęła okiem i poprawiła krawędź brązowej, ołówkowej spódnicy. Coś za daleko podjechała nad kolano. Nie dość, że stanik przeszkadza, to jeszcze reszta garderoby robi psikusy.
    Paweł odpalił silnik i ruszył, mało dyskretnie zerknął na kolana opięte grafitową lycrą. Niesforna spódniczka znowu je odsłoniła.

    Paweł wjechał na leśny parking na Krańcowej, naprzeciwko zjazdu do trybun toru regatowego. Latem* byłby problem ze znalezieniem miejsca, ale teraz stał tylko jeden zaparkowany samochód. Jakaś biała, wyglądająca na opuszczoną furgonetka. Mężczyzna objechał parking w kółko i ustawił się przodem do niewidocznego z tego miejsca jeziora.

    Zimowe popołudnie było szare, w zasadzie na dworze już niemal zupełnie się ściemniło. Jednak z parkingu* widać było latarnie przy ulicy i z kompleksu maltańskiego. Powierzchnia parkingu była utwardzona betonową kratką, ale zachęcała do spacerów równie mocno, co późnozimowa szaruga. Czyli warunki do wyjścia poza samochód były atrakcyjne wyłącznie dla masochistów meteorologicznych.
    - Serio chcesz spacerować - Marlena kiwnęła głową za przednią szybę, w kierunku pozostawionych przez opla kolein.
    - Sama wiesz co chcę - Paweł oblizał suche usta.
    - Tak, dobrać się do mojego tyłka - kobieta parsknęła.
    - No, gdyby tylko warunki były bardziej dogodne…
    - Dzisiaj nie mam okresu - kobieta zmrużyła oczy,
    - Nie podpuszczaj mnie. Wiem, że nie lubisz szybkiego tempa - Paweł wyłączył silnik i przesunął swój fotel w tył. - Ale pocałunki podczas naszego pierwszego spotkania zawróciły mi w głowie…

    Marlena skinęła lekko głową. Popatrzyła w półmrok za autem. Tak, podczas pierwszego spotkania okoliczności były bardziej dogodne pod względem trzymania na wodzy swoich emocji i pragnień. Jasne - przy swoim temperamencie także podczas okresu miewała ochotę na seks. Jednak nie lubiła przechodzić wtedy z myśli do czynów. A stres związany z pierwszym kontaktem wywoływał w niej bardziej ochotę do nerwowego śmiechu, niż do migdalenia się. A teraz? Co tu dużo mówić. Organizm nakręcony był cyklem w zupełnie innym kierunku. Marlena miała dzisiaj szczyt dni płodnych i czuła się maksymalnie nabuzowana. Ta krótka dwuznaczna rozmowa i stanik drażniący piersi podczas jazdy na parking jeszcze bardziej pobudziły łono do gotowości. Tak, miała majtki pełne miłosnego kisielu.*

    W spontanicznym odruchu pochyliła się w stronę kierowcy. Paweł czekał już na nią i przyjął jej pocałunek ze sporym entuzjazmem. Tak, Marlena zamierzała pokazać, że ten ponoć oszałamiający pocałunek z pierwszego spotkania, to tylko niewielki przedsmak wrażeń, jakie mogły spotkać kochanka in spe.

    Paweł był lekko zaskoczony inicjatywą Marleny, ale nie dał po sobie poznać. Kiedy przechyliła się do pocałunku bez namysłu wcałował się w jej usta. Tak jak za pierwszym razem. Delikatnie, usta i język tylko subtelnie zaczęły odwieczny taniec namiętności. Nie zwlekając wsunął prawą dłoń pod połę płaszczyka, na kobiecą talię. Zsunął na biodro opięte elastyczną tkaniną spódniczki sunął w kierunku kolana, a potem w górę i w głąb, na pupę. Zacisnął na pośladku dłoń. Marlena jęknęła. Mężczyzna nie skończył jeszcze wstępnego rekonesansu jej krągłości. Ręka powędrowała w górę i objęła przez bluzeczkę stanik. Paweł niemal krzyknął z radości, czując twardy kołeczek brodawki. Zamknął na nim wszystkie palce i uścisnął, jakby miał zerwać polny kwiat. Kobieta tym razem jęknęła głośniej. Palce pocierały sutek drażniąc koronką znacznie intensywniej, niż podczas jazdy na parking. Paweł ujął tym razem ciężką pierś pełną dłonią i powoli masował. Tym razem jęknięcie zamknął w pocałunku z wysuniętym językiem. Francuski pocałunek rozwijał się i roznamiętniał pobudzany pieszczotą biustu.

    Nagle dłoń oderwała się od piersi i skierowała ku guziczkom bluzki. Marlena nerwowo zerknęła ku ulicy, ale przestrzeń byłą zupełnie wymarła. “Raz kozie śmierć” - pomyślała. Zamknęła oczy i odchyliła się w oparciu. Paweł pogratulował sobie w myślach, ze już wcześniej ustawił fotel dla pasażerki w dogodnej pozycji,

    Bluzeczka była już rozpięta aż po spódnicę. Jeden ruch dłoni i także dół wysunął się na zewnątrz i także najniższe guziczki opuściły swoje dziurki. Paweł napawał się widokiem piersi, które wcześniej widział tylko na niegrzecznych zdjęciach od Marleny. I tego było mu mało. Zsunął ramiączka stanika, żeby odsłonić biust z koronki. Wiedział, ze kobieta ma kompleksy na ich punkcie, mniejsze tylko chyba od kompleksów na punkcie dużej pupy i krągłych bioder. Czyli tego, co zachwycało go aż po wrzenie lawy w podbrzuszu. Miseczki stanika zsunęły się, odsłaniając duże, jasnoróżowe krążki z zawadiacko sterczącymi w górę brodawkami. Tak, były dokładnie takie, jakie zapamiętał ze zdjęć. Kuszące, świeże i delikatne na pierwszy rzut oka. Mimo ciepła wewnątrz auta wyglądały, jakby mróz pobudził je do maksymalnej twardości. Paweł pochylił głowę i nie spiesząc się przeciągnął językiem po lewym sutku. Marlena przygryzła wargę. Kolejnym długi liźnięciem mężczyzna obdarzył prawy sutek. Zaraz potem wrócił do prawej piersi i zaczął ssać brodawkę mocno i zarazem z wyczucie. Smoktał ją rytmicznie, raz za razem. Z kolei lewa pierś dostała się we władanie opuszków palców, które masowały mokry od śliny paliczek i zataczały kółka dookoła różowej aureoli.
    “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
    Alexander Woollcott
  • selenograf
    Ocieracz
    • Mar 2010
    • 182

    #2
    Marlena czuła, jak krew w żyłach pędzi z prędkością światła. Uwielbiała pieszczoty piersi. Siedziała głęboko w samochodowym fotelu, odchylona z zamkniętymi oczami. Skupiała się na każdym dotknięciu piersi, na każdym liźnięciu jej koniuszka i aureoli, na każdym przygryzieniu sutka, na każdym possaniu brodawki. Czuła się, jakby była podłączona do elektrycznego wytwornika przyjemności, wysyłającego raz za razem impulsy od piersi do środków rozkoszy w mózgu. Stamtąd płynęły rytmicznie do podbrzusza, pobudzając wytwarzanie miłosnych soków. Kobieta zdawała sobie sprawę, jak bardzo gorącą i wilgotną ma cipkę. Zawsze podczas podniecenia była baaaaardzo mokra. Trochę ją to krępowało. Miała wrażenie, że jej pobudzona pochwa pływa wręcz w kisielu. A dzisiejsze doznania jeszcze zwielokrotniły stopień wilgotności wewnątrz majtek. Och, pewnie i na zewnątrz. Kto wie, może i rajstopy tym razem miały mokrą plamkę?

    Mężczyzna oderwał się od piersi. Marlena otworzyła oczy. Napotkała badawcze spojrzenie Pawła.
    - Hmmmm… - zmrużył powieki.
    - No co?
    - Albo mi się wydaje…
    - No co? - kobieta była wyraźnie zakłopotana.
    - Muszę sprawdzić - Paweł lekko się uśmiechnął i pochylił głowę w kierunku ud pasażerki. Wciągnął głęboko powietrze. Uniósł się i tym razem na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.
    - No coooooo? - Marlena domyślała się, co za chwilę powie.
    - Ależ pachnie Twoje podniecenie?
    - Coooooooo? - kobieta założyła ręce zasłaniając piersi.
    - Mam powiedzieć wprost? Twoja cipka obłędnie pachnie.
    - Przestań. Zaraz dostaniesz lanie. Nie możesz tak mówić.
    - Jasne, że mogę. Czuję zapach Twojej gorącej ****y.
    Marlena nie wiedziała, jak to skomentować. Najgorsze jest to, że podniecenie nie ustępowało. Powinna się ubrać i skończyć ten obłęd. Ale miała ochotę na dalsze pieszczoty.
    - Wariat - zaśmiała się nerwowo.
    - Zakonnica - to była ich tradycyjna przekomarzanka.
    - Która zakonnica siedziałaby naga z obcym facetem w samochodzie na leśnym parkingu.
    - Zboczona - Paweł nie przestawał się uśmiechać. - Poza tym trzy błędy w jednym zdaniu. Parking nie jest leśny, ale na terenach rekreacyjnych. Po drugie - nie jestem obcy. I wreszcie: masz nagie tylko swoje dydle. Nie jesteś naga. Jeszcze… - mężczyzna znacząco obniżył głos.
    - Dydle? Takie słowo nie istnieje…
    - A jak mam powiedzieć? Wymiona?
    - Co to, ja krowa jakaś jestem?
    - Och, krówki są słodkie. Zwłaszcza ciągutki. A teraz pora dojednia - Paweł pochyli głowę ponownie w kierunku piersi kochanki. Nie zdążyła zaprotestować. Znowu poczuła na jednym sutku usta, a na drugiej piersi dłoń Pawła. Wrócił do pieszczot. Rzeczywiście, można było wrażenie, że jej piersi traktuje jak dojne cycki samicy homo sapiens. Jego zabiegi straciły nieco na delikatności, teraz było w nich więcej atawistycznej namiętności. Jednak upłynęło wystarczająco dużo czasu, żeby przyspieszenie i wzmocnienie pieszczenia piersi pobudzały bardziej, zamiast wyhamowywać kobiece podniecenie.

    Marlena położyła na kolanie prawą dłoń. Podsunęła krawędź spódnicy. Wyżej. I jeszcze wyżej. Sięgnęła palcami między uda. Tak, jej wcześniejsze przypuszczenia się spełniły. Rajstopy na kroczu miały plamę wilgoci. Położyła na niej trzy środkowe palce i zaczęła masować zataczając kółko wokół mokrej lycry, a potem spiralnie do centrum plamki. Nacisnęła dłonią i poczuła impuls przyjemności, który zgrał się z rozkoszą drażnionych piersi.
    “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
    Alexander Woollcott

    Skomentuj

    • selenograf
      Ocieracz
      • Mar 2010
      • 182

      #3
      Oczy-wiście 6

      Marlena ze zdziwieniem zauważyła, że Paweł wysiada z samochodu. Podciągnęła w górę ramiączka stanika i włożyła piersi do miseczek. Zasłoniła poły bluzeczki. Kierowca otworzył bagażnik i wyciągnął stamtąd jakąś płachtę. Kobieta zaniepokoiła się. “Może to świr, który teraz zabije mnie i zakopie w tym lasku?”. Kochanek otworzył drzwi od strony pasażerki.
      - Przygotowałem się na okoliczność kiepskiej pogody, żeby spełnić swoją obietnicę - uśmiechnął się i położył przed wejściem do opla kawałek brezentu. Kobieta zreflektowała się, że ma na myśli obiecaną minetkę. Paweł uklęknął na brezencie, ujął nogi Marleny w kostkach i obrócił ją w samochodowym fotelu. Prawie straciła równowagę, ale bez słowa patrzyła na te zabiegi. Odezwała się dopiero kiedy z jej nóg zsuwały się kozaki.
      - Będzie mi zimno…
      - Nie sądzę - mężczyzna chwycił kochankę za pięty i położył jej stopy na swoich ramionach.
      - Naprawde jesteś wariat - zaśmiała się Marlena. - Co to za akrobacje wyczyniasz…
      Paweł w odpowiedzi pochylił się między nogami kochanki. Odsunął znowu na bok majtki, których trójkąt zdążył wrócić na swoje miejsce podczas zabiegów akrobatycznych. Przesunął powoli językiem po cipce od dołu ku łechtaczce, identycznie jak pierwszy raz polizał nagie sutki. Marlena chwyciła prawą dłonią za krawędż fotela, a lewą oparła na kokpicie auta. Teraz była w miarę stabilna. Kolejne dłuuugie liźnięcie wyrwało jej z gardła niemy okrzyk.
      - Och - tym razem nie powstrzymała się od głośnego westchnienia, Język kochanka zatrzymał się na dłużej na łechtaczce. Paweł zaczął lizać i lizać i lizać kobiece soki w nieskończoność. Marlena naciśnięciami łydek i pięt na jego ramionach prowadziła go ku zakamarkom swej rozkoszy. Przyciągała, kiedy potrzebowała intensywniejszych doznań na płatkach. Naciskała, kiedy chciała poczuć głębiej język. Prowadziła na boki, kiedy kochanek miał zataczać kółka ustami. Na szczescie odczytywał jej inetncje bezbłędnie. Marlena czuła, że doprawdy niewiele brakuje do finiszowania. Postanowiła jednak zmienić scenariusz.
      - Czekaj… - zakomenderowała. Mężczyzna oderwał się od jej łona. Kochanka zdjęła nogi z jego ramion i wsunęła do auta. Podniosła się na rękach w fotelu. Tak, nie była to wygoda łóżka małżenstkiego, ani nawet pokoju hotelowego. Tym razem sama wcieliła się w akrobatkę i uklęknęła na siedzisku z tyłkiem wypiętym na zewnątrz. Dłońmi oparła się o siedzisko kierowcy.
      - Na co czekasz - odwróciła głowę w kierunku Pawła.
      Kochanek chwycił za obsuniętą spódnicę i podsunął krawędź odsłaniając pośladki obleczone w grafitowe rajstopy u i wyżej, rolując kiecę w pas. Chwycił za krawędzie zrobionej wczesniej dzury w kroczu i rozdarł na całą szerokość, odsłaniając dwa spore półdupki.
      - Ach, marzyłem, żeby dobrać się do Twojego wielkiego zadu.
      - Przestań - warknęła Marlena.
      Paweł położył obie ręce na pośladkach kochanki i zaczął je ugniatać jak ciasto na pizzę.
      - Uwielbiam je…
      Masował tyłek pełnymi dłońmi, raz za razem. Palce miał rozpostarte, dzięki czemu mógł co kilka sekund rozszerzać półdupki kciukami wsuniętymi pod krawędź majtek. Zbyt grzeczna bielizna na powrót wróciła na swoje miejsce, zasłaniając cipkę. Paweł przerwał masaż. Przełożył dłoń pod majtkami, zebrał je, aż wpiły się między płatki i w rowek tyłka. Pociągnął w górę tkaninę i szarpnął. Majtki zostały rozerwane, a ich resztki wylądowały na tylnim siedzeniu. Teraz podczas masażu kciuki odsłaniały gwiazdkę anusa między rozchyloną pupą, a poniżej połyskiwała kisielem pobudzona do czerwoności szparka cipki.
      “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
      Alexander Woollcott

      Skomentuj

      • selenograf
        Ocieracz
        • Mar 2010
        • 182

        #4
        Marlena poczuła, że męskie dłonie znikają z jej pośladków. Chwilę poźniej poczuła charakterystyczny kształt dotykający jej cipki.
        - Masz oczywście prezerwatywę - zapytała.
        - Nie.
        - Cooooo?
        - Tylko się pobawimy na zewnątrz - mruknął Paweł.
        - Chyba oszalałeś. Jestem dzisiaj cholernie płodna - kobieta zaczęła podnosić się z fotela.
        - Czekaaaj. Będę uważał - poczuła dłonie kochanka na biodrach.
        Zrezygnowana opadła znowu na czworaka. Wiedziała, że to cholerne ryzyko. Mózg nakazywał natychmiastową ucieczkę. Cóż, kiedy ****a-łajdaczka miała inne plany.
        - Dobra, ale tylko na zewnątrz.
        Mężczyzna ujął penisa u nasady. Miał dość długi napletek i specjalnie nie zsuwał go, żeby zwiększyć poziom bezpieczeństwa pieszczot. Zaczął przesuwać koniuszkiem wzdłuż rowka cipki. Poczuł, jak oblepia czubek kutasa kobiecy kisiel. Wsunął trzon między uda kochanki docisnął od dołu dłonią i masował jej łono, ze szczególnym uwzględnieniem łechtaczki. Kobiece biodra zaczęły zataczać kółka. Marlena miała tak wielką ochotę poczuć w sobie pręta, że za chwilę mógł eksplodować jej umysł z niespełnienia.

        Paweł przysunął się bliżej. Sterczący penis wsunął się głębiej między uda, tuż pod szparką. Teraz mężczyzna mógł sięgnąć dłonią do piersi. Wyłuskał je z miseczek i sięgnął do nich rękami, zaciskając palce na zwisających dydlach. Poruszył biodrami naśladując ruchy frykcyjne i masując piersi. Właśnie w taki sposób rżnąłby swoją kochankę od tyłu, gdyby warunki były bardziej sprzyjające.

        Marlena dyszała ciężko. Klęła w myślach Pawła za brak prezerwatywy. Pocierana raz za razem cipka domagała się penetracji. Zastanawiała się gorączkowo, co może w tej sytuacji zrobić. Na pewno nie mogła ryzykować zajścia w ciążę. Dwójka dzieci w wieku szkolnym i trzecie nieślubne dziecko dawałoby w sumie katastrofę. Jednak organizm pobudzony hormonami podczas płodnego okresu i umysł pobudzony wyobraźnią oraz dotychczasowym przeniegiem zdarzeń dopominały się o więcej. “Raz kozie śmierć” - pomyślała Marlena. Sięgnęła dłonią między uda, złapała za penisa i nakierowała na wejście do muszelki. Paweł przy kolejnym pchnięciu wylądował główką między płatkami. Szaleństwo pożądania zmąciło także jemu rozsądek i wszedł głębiej. Czuł, że napletek zsuwa się z główki. Mężczyzna wycofał się i pchnął ponownie, a Marlena wypchnęła pośladki w jego kierunku, żeby poczuć go głębiej. I tak zaczęła się ta wariacka jazda. Przypadkowy przechodzieć mógłby zobaczyć wystające z wnętrza opla nogi i męzczyznę stojącego między nimi, rżnącego kobietę zajmującą na czworakach oba przednie fotele.

        Paweł ładował się w ciasną cipkę raz za razem.
        - Tak, tego chciałam…
        - Czego…
        - Żebyś wbił się we mnie swoim grubym kutasem…
        - I czego jeszcze?
        - Żebyś przerżnął moją nienasyconą ****ę.
        - Jak bardzo?
        - Mocno, głęboko, do samego końca…
        Marlena czuła intensywnie rozpierający cipkę wałek suwający się w przód i w tył. Czuła na kołyszących się piersiach dłonie Pawła. Oddawała mu się zupełnie i bez końca. Jemu i swojemu pożądaniu. Sama siebie zaskoczyła. Gdyby kiedyś, ktoś w spomniał o seksie w ciasnym aucie na leśnym parkingu, popukała by się w głowę. Jeszcze bardziej, gdyby ktoś wspomniał o seksie bez zabezpieczenia. Tak, straciła zupełnie głowę. A najgorsze, że było jej z tym dobrze. Bardzo dobrze. Idealnie. Czuła się we władaniu tego napalonego samca a jednocześnie czuła nad nim swoją władzę. Wiedziała, że obojgu niewiele brakuje, żeby osiągnąć szczyt.
        - Ujeżdżaj mnie mocniej - krzyknęła.
        - Jak? - warknął kochanek.
        - Jak byk bolcujący jałówkę - kobieta roześmiała się ze skojarzenia.
        Kochanek okazał się mało posłusznym samcem. Zamiast przyspieszyć - zwolnił. Zaczął poruszać się powolutku, milimetr po milimetrze. Prawie wychodził główką z płatków i ponownie powoluuuutku wsuwał się na powrót po samą nasadę.
        “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
        Alexander Woollcott

        Skomentuj

        • selenograf
          Ocieracz
          • Mar 2010
          • 182

          #5
          I kiedy Paweł zaczął po raz kolejny wsuwać się powoli w cipkę, puścił jej piersi. Marlena poczuła nacisk na anusie. Kochanek położył na gwiazdce dupki pośliniony najmniejszy palec i wsuwał go powoli, z wyczuciem, ale nieustępliwie. Obracał nim w prawo i lewo, żeby wciskać się w mięśnie tyłka. Kobieta świetnie pamiętała fantazje poznaniaka o seksie analnym. Sama nie była entuzjastką tego typu pieszczot. Wiedziała jednak, że jeśli kiedykolwiek da sobie spenetrować tyłek, to tylko w takim nastroju, jak dzisiaj. Dlatego nie protestowała. Poddawała się z rozkoszą poczuciu podwójnej penetracji. Była też wdzięczna Pawłowi, że nie wbił się na początek grubszym palcem, ani nie zaatakował anusa kutasem. Tak, to poczucie było idealne. Minęło poczucie wkurzenia na kochanka, który zamiast pogalopować ku obopólnemu orgazmowi zwolnił i uspokoił nastroje. Tak, teraz doznania były znacznie głębsze, a przyciszony szczyt rozkoszy zaczynał ponownie nadciągać. Kobieta sama zaczęła mocno pchać, nabijać się na penisa i jednocześnie czuła poruszający się w pupie palec. Mężczyzna także zaczął oddawać mocniej pchnięcia. Zastąpił też najmniejszy palec kciukiem. Napierał na wejście do anusa, ale z oczywistych względów tym razem było trudniej wniknąć. Nie poddawał się. Mniejszy palec wszedł do końca a Marlena czuła się jeszcze bardziej wypełniona. Taaaak - tego jej było trzeba. Przypomniała sobie masturbację, kiedy za namową Pawła zrobiła sobie dobrze w pupę wibratorem. Pięknie było. Orgazm tak wielki, jak mało kiedy. Chętnie teraz poczułaby także grubego kutasa w ciasnej dupie. Byłoby w sumie bezpieczniej.

          Jakby w odpowiedzi na te fantazje Paweł przeszedł do fazy “ostre dymanie”. Nie opuszczając kciukiem pupy, palce lewej dłoni położył na biodrze kochanki i przyciągał mocno i rytmicznie.
          - Tak. Tak, Tak - odpowiadała Marlena na każde wbicie się mężczyzny w szparkę.
          - ******* mnie. Rżnij mnie. Wbijaj się w moją ciasną ****ę - dopingowała Pawła. Sięgnęła dłonią między swe uda. Wyszukała kołyszące się, uderzające w łono jądra i zaczęła pieścić. Tego Pawłowi było za dużo.
          - Zaraz skończę - warknął.
          - Spuść się - krzyknęła Marlena, ale nadal nabija się na penisa.
          - Wypuść mnie. Ale na zewnątrz, muszę wyjść.
          - Spuść. Się. We. Mnie - komentowała każdy suw. - Zalej. Spermą. Moją. Płodną. Macicę.
          - Oszalałaś - roześmiał się Paweł.
          - Kończ! Zlej się we mnie! - błagała kobieta nie przestając pieszczot jąder.
          Kochanek odchylił się w spazmie. Poczuł wibracje w mosznie i strzelił w głąb swojej kochanki nasieniem wpychając kciuk mocno do samego końca.
          - AAAAGHHH - wrzasnęła Marlena. Jej ciało przeszył piorun orgazmicznej przyjemności. Właśnie tego chciała. Rżnięcia po sam kres, nawet przy tak potężnym ryzyku.

          Kochanek wykonał jeszcze kilka pchnięć wiotczejącym prętem i wysunął się z cipki. Spomiędzy płatków wypłynęła stróżka perłowej masy. Pocałował kochankę tuż nad pupą, u samego dołu kręgosłupa i zsunął w dół spódniczkę

          Marlena dyszała ciężko. Najchętniej opadłaby zmęczona, ale nie pozwalał na to układ wnętrza samochodu. Tak, to był orgazm nad orgazmami. Powinna teraz zastanawiać się, skąd wziąć “pigułkę po”. Jednak nadal drżały jej uda od orgazmu. A myśl o spermie Pawła wewnątrz cipki sprawiała jej jakąś perwersyjną przyjemność. Usiadła na fotelu i sięgnęła po stojące na brezencie buty.
          - To zawieziesz mnie do jakiegoś centrum handlowego? Muszę kupić nowe rajstopy i majtki.
          - Jasne - Paweł pochylił się i pocałował namiętnie kochankę. Sięgnął na tylną kanapę i wyjął pozostałości po figach Marleny.
          - Och, jakie są wilgotne - przyłożył koronkę do twarzy i wciągnął zapach pozostałego tam kiesielu.
          - Wariat…
          - Zakonnica. Pozostawię sobie tę relikwię Twojego pierwszego orgazmu ze mną - kochanek wyszczerzył zęby w demonstracyjnym uśmiechu. Wsunął mokrą tkaninę do kieszeni, zamknął drzwi pasażerki. Zebrał brezent i schował do bagażnika. Kiedy usiadł za kierownicą jeszcze raz pochylił się ku kochance. Marlena zamknęła oczy i tym razem to ona wcałowała się w mężczyznę.
          - Wiesz że mam ochotę na jeszcze? Zaczynam znowu sztywnieć.
          - Wariat. No normalnie wariat. Ruszaj wreszcie - marudziła Marlena.
          Kiedy opel wyjeżdżał z parkingu zorientowałą się z zaskoczeniem, że sama nie ma jeszcze dosyć i chodzi jej po głowie “powtórka z rozrywki”.
          “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
          Alexander Woollcott

          Skomentuj

          Working...