Ciąg dalszy tego wątku:
Wydarzenia opisane poprzednim razem uświadomiły mi, że często fantazjuję o Izie. Dziwne, bo szczerze powiedziawszy po takim czasie zatarł się prawie widok jej twarzy. Zapamiętałem ją jako ładną i zgrabną, ubraną na sportowo, nic więcej. Jakby ktoś mnie spytał o kolor oczu, kształt nosa - no nie pamiętam. Ale jakbym ją zobaczył to bym poznał.
Od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem odwiedzenia jej, nawet jak pamiętacie zapewne podjąłem raz próbę, niestety lub na szczęście nieudaną. W końcu przyszedł czas gdy naszła mnie ochota coś sobie kupić. Nawet nie potrzeba, ot - po w****iającym dniu w pracy kupno sobie czegoś nowego zawsze koi moje nerwy. Albo przebiegnięcie kilkunastu kilometrów, ale tego dnia akurat na jakikolwiek wysiłek nie miałem ochoty.
Nie mając zbytnio nadziei na spotkanie Izy od razu z firmy pojechałem do galerii. Błąkałem się między regałami zerkając na obsługę, niestety Izy nie zauważyłem. Podszedłem do jednej z dziewczyn z obsługi.
- Dzień dobry, przepraszam, czy Iza dzisiaj pracuje?
Znudzone dziewczę żując gumę otaksowało mnie wzrokiem, zanim udzieliło odpowiedzi mlasnęło dwa razy.
- Powinna być na dole.
No tak, Ty debilu, przecież ten sklep ma na dole dział damski!
Jeszcze chwilę pokręciłem się między wieszakami próbując zbudować w głowie jakikolwiek schemat spotkania.
Zjechałem na dół ruchomymi schodami, zauważyłem ją od razu mimo, że stała tyłem. Mogłem się mylić, nie tylko ona ma zgrabną figurę, ale nie pomyliłem się, to była ona.
Udałem się na pobliskie stoisko z bielizną, starałem się stać tak, aby wcześniej czy później mnie zauważyła. Tylko czy mnie pamięta?
Pamiętała.
- W czymś mogę pomóc? - usłyszałem miękkie pytanie i od razu przypomniałem sobie ten głos, wtedy zduszony i skrępowany, teraz swobodny. Odwróciłem się w jej stronę. I od razu przypomniałem sobie jej twarz, wyglądała dokładnie jak wtedy, ładne regularne rysy twarzy, włosy teraz może trochę dłuższe, ale nie byłem pewien. Obcisłe jeansy podkreślające szczupłe nogi i okrągłe biodra pasowały do t-shirtu, niby luźnego ale podkreślającego to i owo. Na ustach błąkał się miły uśmiech. W pierwszej chwili pomyślałem, że mnie nie kojarzy ale rozwiała moje wątpliwości.
- Jak koszula? - w jej oczach zatańczyły wesołe ogniki.
- A dziękuję, całkiem całkiem - nic mądrzejszego do głowy mi nie przyszło.
- Czego Pan szuka tym razem? Bo to damski dział. - zaczęła poprawiać wiszące na wieszaku staniczki.
- Serio? A to nie są męskie rzeczy? - palcem wskazałem na staniki wiszące przed nami.
- No dobra, a tak serio?
- Chciałem kupić spodnie dla siebie i jakiś seksowny komplet bielizny?
- Dla kogo? - skupiła się na kolejnym rządku.
- Dla ciebie - zaryzykowałem a ona niespodziewanie podjęła temat.
- Miło, a w którym by mnie Pan widział?
- "Pan" to ja jestem dla tych kobiet, które tego chcą, dla ciebie Michał póki co, OK?
Spojrzała zaskoczona i lekko zażenowana.
- A dla tamtej jesteś Michał czy "Pan"?
- Zależy od chwili i potrzeby.
- Czyli jesteście razem? - zasmuciła się albo mi się zdawało, na ułamek sekundy zatrzymała się z tym przekładaniem wieszaków ale po chwili wróciła do tej czynności.
- Nie, nie jesteśmy - urwałem krótko, nie zamierzałem opowiadać jej całej historii - a który wzór ci się podoba?
Wskazałem szerokim gestem cały regał ze stanikami, majteczkami itd.
- Hmmm, a do jakiej kwoty? - wyskoczyła z głupim pytaniem.
- Nie patrz na metkę tylko na wzór. - pewnie i tak orientowała się w cenach, chociaż orientacyjnie.
- Ale w sumie dlaczego miałbyś mi kupić bieliznę?
- Bo podobają mi się piękne kobiety w pięknej bieliźnie. I kręci mnie możliwość zdejmowania jej - i komplement i brutalna prawda naraz.
- Żadnego zdejmowania, co sobie myślisz? - zaprotestowała, ale nie było w tym przekonania.
- To cię przelecę bez zdejmowania - zaryzykowałem.
- No jasne, teraz to przegiąłeś - walnęła dąsa, ciągle przebierając w kolejnym już rządku staników.
- Daj spokój, prze... - chciałem ułagodzić sytuację, ale mi przerwała.
- Ten poproszę, bez zobowiązań - i wręczyła mi wieszak ze stanikiem i majtkami, po czym odwróciła się i wyraźnie zadowolona poszła w stronę kas. Bielizna to była koronka, ciemna zieleń, podoba mi się. Rzuciłem okiem na metkę - 70C, podoba mi się taka kombinacja...
Przy kasie już na mnie czekała, odprawiła widać poprzednią kasjerkę. Przesunęła metki pod skanerem, wskazała terminal nawet nie podając mi kwoty. Cóż, powiedziałem A, to trzeba powiedzieć B. Posłusznie przesunąłem kartą przed czytnikiem, wbiłem pin a komplet bielizny zniknął pod blatem.
- A teraz możesz iść na górę przymierzać spodnie. - żadnego "dziękuję" ani nic w tym stylu, ot takie oziębłe "idź już sobie".
Poczułem się wykorzystany, nie ukrywam. Cóż, mówi się trudno, strzeliłem nie trafiłem.
- To na razie - rzuciłem i odwróciłem się w stronę schodów.
- Na razie - usłyszałem za plecami.
Zły na siebie, że mogło to pójść trochę inaczej nawet nie siliłem się na grzebanie w stojakach ze spodniami, złapałem trzy pary z moim rozmiarem, ale innym krojem i udałem się do przebieralni. Z rozmysłem, trochę masochistycznie wybrałem tę samą, którą rozdziewiczyłem z Iwoną. Zdjąłem spodnie i przymierzyłem pierwszą parę. Za wąskie nogawki, pedalarz w rurkach. W trakcie zmiany na drugą parę zza kotarki dobiegł głos.
- Wszystko w porządku, coś pomóc? - widać Iza nie zamierzała skończyć tego spotkania tak po prostu.
- Nie, dziękuję, daję radę - wykrztusiłem po chwili wahania.
Kotarka się odsunęła i Iza wtarabaniła się do kabinki zasuwając kotarkę za sobą.
- Tu jesteś. Daj, jednak pomogę - wyszeptała i mocno przyssała się do moich ust. Przycisnęła się do mnie mocno i wepchnęła mi język głęboko, nie pozostałem jej dłużny. Stałem tak przed nią wpół nagi, z rosnącym przyrodzeniem w bokserkach. Iza wyczuła co się tam dzieje i wsadziła w nie rękę.
- Och, jaki gorący - wyszeptała ściskając go mocno.
Wyszarpałem jej koszulkę ze spodni, dotknąłem skóry na jej plecach, drgnęła lekko. Całowaliśmy się jak szaleni, jej dłoń masowała mi kutasa mocno, może nawet za mocno, kompulsywnie. Z drugiej strony taka odmiana dawała dodatkową podnietę. Powiodłem rękoma po jej ciele aż zatrzymały się na piersiach. Spore i ciężkie, nie pasowały do jej szczupłego ciała. Pieściłem je przez materiał, teraz pod palcami wyczułem miękką strukturę sportowego stanika. Iza westchnęła cicho, ciepłą dłoń położyła mi na karku i przycisnęła mnie do siebie. Pocałowałem ją w szyję, pachniała delikatnie, niemal niezauważenie. Kabinka pod naszym naporem zaskrzypiała w znajomy mi sposób.
Sięgnąłem do guzika jej spodni, ale odepchnęła mnie od siebie, przestała masować członka, upchnęła go bokiem w bokserkach.
- Nie tutaj. Kończę o piątej, czekaj przed sklepem, jak mnie zobaczysz to idź na parking, pójdę za tobą. - seria poleceń wydobyła się z jej ust, policzki miała zaczerwienione.
I wyszła z kabiny nawet nie zwracając uwagi, czy ktoś tam nie czeka.
Ochłonąłem lekko i miałem wielką ochotę skończyć samodzielnie, byłem naładowany na maksa. Ale jednak odpędziłem tę chęć od siebie.
Przymierzyłem drugie spodnie, okazały się w sam raz, trzecich już nie sprawdzałem.
Zapłaciłem, Iza chyba wróciła na dział damski. Popędziłem do domu, wziąłem porządny długi prysznic.
Tuż przed siedemnastą odwiedziłem aptekę i karnie zameldowałem się przed sklepem Izy, udając, że oglądam witrynę sklepu naprzeciwko. Punkt siedemnasta Iza ukazała się w drzwiach sklepu. Zupełnie inaczej ubrana niż wcześniej. Białe adidasy zostały, ale cała reszta została zmieniona. Teraz jej biodra opinała biała jeansowa spódniczka odsłaniająca wysportowane opalone nogi. Piersi skrywały się pod krótką obcisłą koszulką, na ramionach zarzucony miała błękitny luźny i rozpięty sweterek, służący bardziej za ozdobę niż za ciepłe okrycie. Mała sportowa torebka dopełniała całości "sporty girl look". Zobaczyła mnie ale nie podeszła, udała, że też ogląda witrynę własnego sklepu. Przypomniałem sobie jej polecenie i słusznie poszedłem do windy. Iza trzy kroki za mną, tak aby to nie wyglądało, że idziemy razem. W oczekiwaniu na windę nie udało się jednak uniknąć kontaktu.
- Niezła konspira - wcisnąłem guzik przywołania windy i zagadałem cicho.
- Tak musi być. Mógł przyjść po mnie mój chłopak.
- To ty masz chłopaka - odruchowo spojrzałem na nią. Winda podjechała, rozległo się "bing, bong", drzwi się otworzyły i wsiedliśmy.
Jedno piętro przejechaliśmy w milczeniu, winda nie przyjechała pusta. Na zerowym poziomie "bing, bong" i wszyscy poza nami wysiedli.
- No mam, i co z tego?
- Niby nic, ale nie spodziewałem się.
- No tak, ładna zgrabna niegłupia dziewczyna ma chłopaka, co to się wyprawia - zakpiła.
- Nie to miałem na myśli...
Winda dojechała na parking pod ziemią, kończąc swoją drogę radosnym "bing, bong". Tutaj już Iza szła równo ze mną.
- Nie boisz się nakrycia?
- On nie ma samochodu.
- OK - wcisnąłem w kieszeni guzik pilota i w oddali błysnęły kierunkowskazy.
- To jaki masz plan, może coś zjemy? - zaproponowałem.
- Nie jestem głodna. No, na pewno nie jedzenia - zupełnie nie przypominała siebie z naszego pierwszego "spotkania".
Otworzyłem przed nią drzwi pasażera, widać było, że wnętrze samochodu pokryte jasną skórą zrobiło na niej wrażenie.
- Fiu fiu...
Obszedłem auto i wsiadłem za kierownicę.
- Co fiu fiu? Samochód? Urządzenie do przemieszczania się z punktu A do punktu G. Chciałem powiedzieć "B" ale wyszło jak wyszło. Iza chyba nie wyłapała.
- Całkiem wygodne te urządzenie.
- Dużo podróżuję, więc takie być musi.
Fakt - podróżuję sporo, ale aż takiego dużego auta nie potrzebowałem. Ale robi wrażenie na klientach. I laskach. Ale oficjalna wersja jest taka, że to dla klientów, żeby widzieli, że nie byle leszcz przyjeżdża. I to zdaje się działać.
- To gdzie jedziemy? - lawirowałem w wąskich przejazdach parkingu zdążając do wyjazdu z podziemi.
- Zawieź mnie do domu, ale nie tak od razu - i podała mi adres.
- Kawałek drogi do domu masz, nie męczy cię dojeżdżanie?
- Nie, przyzwyczaiłam się.
Wyjechaliśmy z podziemi, zmierzchało powoli, latarnie uliczne już się paliły. W ich świetle z przyjemnością obserwowałem jej szczupłe opalone nogi ładnie odcinające się od skóry siedzenia. Iza zapadła głęboko w fotel, chyba unikając spojrzeń z zewnątrz. Spojrzałem na ekran licznika - siedemnaście stopni na zewnątrz, mimo pory roku jeszcze było dość ciepło. Prowadziłem auto powoli, nie śpieszno mi było ją odwozić za szybko. Minęliśmy centrum i moja pasażerka wyraźnie się odprężyła. Podciągnęła się na siedzeniu, rozejrzała po aucie, bacznie przyglądając się tylnej kanapie.
- No no no... Całkiem sporo miejsca.
- Z tyłu? No sporo, tylko nikt tam nie jeździ w zasadzie.
- Nikt, żona, dzieci, pies?
- Nikt. Żony nie mam, dzieci to nie moja bajka, na psa nie mam czasu. - połowicznie skłamałem, żony nie mam ale jest przecież Bea.
Poczułem jej dłoń na udzie, niebezpiecznie blisko krocza.
- Ojej, jakiś ty samotny.
- Nie taki znów samotny, na to akurat nie narzekam - odparłem bez namysłu.
- Aha, no to w porządku - udała nadąsaną, zabrała rękę i położyła ją sobie na udzie wyżej niż pozwalała jej na to spódnica, materiał zmarszczył się odsłaniając jeszcze bardziej opalone nogi. Myślałem i miałem cichą nadzieję, że coś z tą ręką zrobi, ale się przeliczyłem. Zastygła w bezruchu, więc przejąłem inicjatywę. Złapałem ją za rękę i położyłem ją sobie na udzie. Moja dłoń z kolei powędrowała na jej udo, delikatne w dotyku. Palce musnęły wewnętrzną stronę jej ud. Odstęp pomiędzy jej kolanami się powiększył nieznacznie, jakby sygnalizując mi brak sprzeciwu. Jej zgrabna dłoń (choć niestety ciągle z krótkimi paznokciami bez zauważalnego śladu lakieru) podążyła w górę mojego uda docierając do pachwiny. Jak na złość członek ulokował się po drugiej stronie, czułem teraz jego powolny acz systematyczny wzrost. Iza rozchyliła szerzej sweterek, klimatyzacja w aucie była ustawiona optymalnie i nie miało prawa być jej gorąco, widocznie rozgrzewała się od środka. Sweter opadł odsłaniając jej ramiona i ramiączka od stanika, wydawało mi się, że widzę zieleń. Czyżby miała na sobie mój prezent?
- A ta laska z wtedy? Kto to? - dociekała moja pasażerka.
- Mówiłem ci, czysty sport, sypiamy ze sobą, nic więcej - mówiąc to poczułem delikatne ukłucie. Tęskniłem do Iwony choć zazwyczaj nie zdawałem sobie z tego sprawy. I w tym momencie poczułem się jakbym ją zdradzał. Nie Beatę. Iwonę!
- Jaka jest? - pasażerka drążyła temat.
- Hmmm, miła, mądra...
- Nie o to pytam - przerwała mi ten stek ogólników. - wiesz o co mi chodzi.
- O łóżko? - spytałem udając, że nie wiem o co.
- Łóżko i inne miejsca gdzie się kochaliście - nie owijała w bawełnę.
- Cóż, jest... - szukałem adekwatnego słowa - ...jest mocna.
Byliśmy już w zasadzie na wylocie z miasta, gdy Iza szybkim ruchem zrzuciła prawy but i postawiła stopę na desce rozdzielczej. W półmroku zauważyłem jedynie, że ma małe stópki.
- To niebezpieczne, wiesz? - powiedziałem zgodnie z prawdą.
- To patrz na drogę i na niej się skup.
- To trudne... - moja ręka powiodła wyżej pod materiał jej spódnicy. Przekręciła się lekko aby mi ułatwić dostęp.
Zabrałem jednak na chwilę rękę, aby poprawić sterczącego już na bok członka.
- Daj, ja - zabrała moją rękę i wsunęła dłoń w moje spodnie. Wciągnąłem brzuch aby jej to ułatwić, pas bezpieczeństwa sprawy nie ułatwiał.
Odnalazła ściśniętego wzwodem i ułożeniem członka, zręcznie ustawiła go w pionowej pozycji, co przyjąłem z ulgą.
- Nie mogę się doczekać, żeby go zobaczyć - powiedziała głośno. No tak, w przymierzalni nie spojrzała nawet.
- Ale co stoi na przeszkodzie? - puściłem na moment kierownicę i zapraszającym gestem wskazałem rozporek.
Iza posłusznie zajęła się guzikiem moich spodni, chwilę jej zeszło zanim poradziła sobie lewą ręką. Zamek już nie stanowił żadnej przeszkody, rozporek się rozchylił i z bokserek wyjrzał sterczący członek.
Iza pozbyła się drugiego buta i teraz obie nogi miała wysoko uniesione i oparte na desce. W razie wystrzału poduszki będzie dłubała kolanami w nosie.
- Mówię ci, że to niebezpieczne - postarałem się, aby było słychać reprymendę.
- A ja ci mówię, że masz uważać. Albo zjedź gdzieś. - złapała moją rękę i wsadziła sobie między nogi. Przez szorstki materiał poczułem ciepło. Jej palce objęły sterczącego kutasa i zaczęły się na nim przesuwać z góry na dół jednocześnie pokręcając lekko to w jedną to w drugą stronę.
- To jaka jest? Mocna? Co to znaczy? - wróciła do tematu.
- Że nie ma tabu, potrafi się kochać, bzykać, rżnąć i *******ić, cały wachlarz - zaryzykowałem wulgaryzm.
- A wtedy w kabinie to była jej inicjatywa czy jej? - nie zraziłem jej wyraźnie ani o jotę.
- Jej, nie miałem za wiele do gadania.
- Daliście niezły popis, długo o nim myślałam. Byłam pewna, że przylecisz na drugi dzień.
- A to niespodzianka, co?
Podjąłem udaną próbę wsunięcia palców pod materiał jej majtek. Rozłożyła nogi jeszcze bardziej, poczułem lepką wilgoć. Na tyle na ile mogłem w tej niewygodnej pozycji (niech żyje wynalazca automatycznej skrzyni biegów!) delikatnie opuszkami palców muskałem wejście do jej cipki, czułem jedynie śliską skórę i żar bijący z jej wnętrza, nie wyczułem nawet śladu owłosienia, gładko jakby świeżo wydepilowana. Poczułem, że mocniej ścisnęła mojego członka i jej ruchy stały się szybsze. Spojrzałem na nią, głowę oparła o zagłówek i zamknęła oczy.
- Ej, mała, zwolnij bo się rozbijemy. I zdejmij te nogi z deski, to naprawdę niebezpieczne.
Wyobraziłem sobie obraz po wypadku, jak z pindlem na wierzchu a obok laska z połamanymi nogami, no świetny obrazek.
- Dobra, już dobra - zdjęła posłusznie nogi. Byliśmy już za miastem, zostało nam niewiele drogi, może z 10 kilometrów. Zacząłem się zastanawiać nad jakąś boczną drogą, w którą mógłbym zjechać nie narażając się na ciekawskie oczy. Przyszło mi takie jedno miejsce do głowy i w tym momencie Iza odpięła pas bezpieczeństwa. Zanim zdążyłem zapytać co robi, wspięła się na swoje siedzenie, uklękła na nim pochyliła się w moją stronę i wzięła mojego członka do ust.
O bogowie, jakbym na to czekał. Przyznam się Wam, że robienie laski w czasie jazdy zdarzyło mi się raz w życiu i to dawno.
Musiałem mocno skupiać się na drodze, zwolniłem jak najbardziej się da, na szczęście podmiejska droga świeciła pustkami.
Iza ostro wzięła się za moje przyrodzenie, nawet jakby trochę za ostro. Położyłem dłoń na jej głowie lekkim naciskiem sugerując zmianę tempa. Zrozumiała i dostosowała się do sugestii. Zostawiłem jej głowę w spokoju, już teraz sama sobie radziła wyśmienicie. Moja ręka powiodła wzdłuż jej ciała, oswobodziłem ją ze sweterka, był luźny więc jego eliminacja z tej układanki była bardzo łatwa. Przez chwilę gładziłem ją po plecach, po czym podciągnąłem jej króciutką koszulkę do góry, moja ręka powędrowała pod nią i poczułem ciężar piersi spoczywający teraz w miseczkach stanika. Iza pracowała wytrwale głową głośno oddychając przez nos, dałbym głowę uciąć, że w wentylowanym wnętrzu pojazdu jest aż gęsto od zapachu seksu.
Zagapiłem się i ominąłem zjazd w boczną drogę, o której wcześniej myślałem. Próbowałem wymyślić inne miejsce, ale to co się działo na dole skutecznie zabierało mi zdolność logicznego myślenia.
Podciągnąłem spódniczkę do góry odsłaniając pośladki i trójkąt majteczek układający się między nimi. W mroku nie widziałem dobrze koloru, ale byłem już pewien, że miała na sobie bieliznę ode mnie. Wzór był charakterystyczny, zresztą nawet szorstkość koronki mówiła, że majteczki są nowiutkie. Widziałem za to zarys tyłeczka, w tej pozycji pośladki miała mocno rozchylone, aż prosiły się o wizytę między nimi. Ścisnąłem krągły pośladek, idealnie pasował do dłoni, palec powędrował pod koronkę majteczek w ich górnej części, po czym powoli zsunął się w dół. Powoli wzdłuż rowka, wypiętego przecudnie i jakże kuszącego, w dół o dwa centymetry i z powrotem do góry. I znów w dół, trochę niżej niż poprzednio i do góry. I znów w dół, natrafiając na ściśnięty zwieracz. Sięgnąłem do ust i nawilżyłem palec śliną. Ręka wróciła na poprzednie miejsce.
Iza poczuła wilgotny palec na swoim drugim otworku i zastygła. Delikatnym pchnięciem bioder dałem do zrozumienia, że ma kontynuować. Posłusznie wykonała polecenie a mój palec tańczył wokół jej odbytu, po czym powędrował dalej natrafiając na mokrą cipkę. Pocierałem ją przez chwilę otwartą dłonią, po chwili była cała mokra. Mokry był też mój kutas, Iza lizała go intensywnie pomrukując cicho przy tym.
Wydarzenia opisane poprzednim razem uświadomiły mi, że często fantazjuję o Izie. Dziwne, bo szczerze powiedziawszy po takim czasie zatarł się prawie widok jej twarzy. Zapamiętałem ją jako ładną i zgrabną, ubraną na sportowo, nic więcej. Jakby ktoś mnie spytał o kolor oczu, kształt nosa - no nie pamiętam. Ale jakbym ją zobaczył to bym poznał.
Od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem odwiedzenia jej, nawet jak pamiętacie zapewne podjąłem raz próbę, niestety lub na szczęście nieudaną. W końcu przyszedł czas gdy naszła mnie ochota coś sobie kupić. Nawet nie potrzeba, ot - po w****iającym dniu w pracy kupno sobie czegoś nowego zawsze koi moje nerwy. Albo przebiegnięcie kilkunastu kilometrów, ale tego dnia akurat na jakikolwiek wysiłek nie miałem ochoty.
Nie mając zbytnio nadziei na spotkanie Izy od razu z firmy pojechałem do galerii. Błąkałem się między regałami zerkając na obsługę, niestety Izy nie zauważyłem. Podszedłem do jednej z dziewczyn z obsługi.
- Dzień dobry, przepraszam, czy Iza dzisiaj pracuje?
Znudzone dziewczę żując gumę otaksowało mnie wzrokiem, zanim udzieliło odpowiedzi mlasnęło dwa razy.
- Powinna być na dole.
No tak, Ty debilu, przecież ten sklep ma na dole dział damski!
Jeszcze chwilę pokręciłem się między wieszakami próbując zbudować w głowie jakikolwiek schemat spotkania.
Zjechałem na dół ruchomymi schodami, zauważyłem ją od razu mimo, że stała tyłem. Mogłem się mylić, nie tylko ona ma zgrabną figurę, ale nie pomyliłem się, to była ona.
Udałem się na pobliskie stoisko z bielizną, starałem się stać tak, aby wcześniej czy później mnie zauważyła. Tylko czy mnie pamięta?
Pamiętała.
- W czymś mogę pomóc? - usłyszałem miękkie pytanie i od razu przypomniałem sobie ten głos, wtedy zduszony i skrępowany, teraz swobodny. Odwróciłem się w jej stronę. I od razu przypomniałem sobie jej twarz, wyglądała dokładnie jak wtedy, ładne regularne rysy twarzy, włosy teraz może trochę dłuższe, ale nie byłem pewien. Obcisłe jeansy podkreślające szczupłe nogi i okrągłe biodra pasowały do t-shirtu, niby luźnego ale podkreślającego to i owo. Na ustach błąkał się miły uśmiech. W pierwszej chwili pomyślałem, że mnie nie kojarzy ale rozwiała moje wątpliwości.
- Jak koszula? - w jej oczach zatańczyły wesołe ogniki.
- A dziękuję, całkiem całkiem - nic mądrzejszego do głowy mi nie przyszło.
- Czego Pan szuka tym razem? Bo to damski dział. - zaczęła poprawiać wiszące na wieszaku staniczki.
- Serio? A to nie są męskie rzeczy? - palcem wskazałem na staniki wiszące przed nami.
- No dobra, a tak serio?
- Chciałem kupić spodnie dla siebie i jakiś seksowny komplet bielizny?
- Dla kogo? - skupiła się na kolejnym rządku.
- Dla ciebie - zaryzykowałem a ona niespodziewanie podjęła temat.
- Miło, a w którym by mnie Pan widział?
- "Pan" to ja jestem dla tych kobiet, które tego chcą, dla ciebie Michał póki co, OK?
Spojrzała zaskoczona i lekko zażenowana.
- A dla tamtej jesteś Michał czy "Pan"?
- Zależy od chwili i potrzeby.
- Czyli jesteście razem? - zasmuciła się albo mi się zdawało, na ułamek sekundy zatrzymała się z tym przekładaniem wieszaków ale po chwili wróciła do tej czynności.
- Nie, nie jesteśmy - urwałem krótko, nie zamierzałem opowiadać jej całej historii - a który wzór ci się podoba?
Wskazałem szerokim gestem cały regał ze stanikami, majteczkami itd.
- Hmmm, a do jakiej kwoty? - wyskoczyła z głupim pytaniem.
- Nie patrz na metkę tylko na wzór. - pewnie i tak orientowała się w cenach, chociaż orientacyjnie.
- Ale w sumie dlaczego miałbyś mi kupić bieliznę?
- Bo podobają mi się piękne kobiety w pięknej bieliźnie. I kręci mnie możliwość zdejmowania jej - i komplement i brutalna prawda naraz.
- Żadnego zdejmowania, co sobie myślisz? - zaprotestowała, ale nie było w tym przekonania.
- To cię przelecę bez zdejmowania - zaryzykowałem.
- No jasne, teraz to przegiąłeś - walnęła dąsa, ciągle przebierając w kolejnym już rządku staników.
- Daj spokój, prze... - chciałem ułagodzić sytuację, ale mi przerwała.
- Ten poproszę, bez zobowiązań - i wręczyła mi wieszak ze stanikiem i majtkami, po czym odwróciła się i wyraźnie zadowolona poszła w stronę kas. Bielizna to była koronka, ciemna zieleń, podoba mi się. Rzuciłem okiem na metkę - 70C, podoba mi się taka kombinacja...
Przy kasie już na mnie czekała, odprawiła widać poprzednią kasjerkę. Przesunęła metki pod skanerem, wskazała terminal nawet nie podając mi kwoty. Cóż, powiedziałem A, to trzeba powiedzieć B. Posłusznie przesunąłem kartą przed czytnikiem, wbiłem pin a komplet bielizny zniknął pod blatem.
- A teraz możesz iść na górę przymierzać spodnie. - żadnego "dziękuję" ani nic w tym stylu, ot takie oziębłe "idź już sobie".
Poczułem się wykorzystany, nie ukrywam. Cóż, mówi się trudno, strzeliłem nie trafiłem.
- To na razie - rzuciłem i odwróciłem się w stronę schodów.
- Na razie - usłyszałem za plecami.
Zły na siebie, że mogło to pójść trochę inaczej nawet nie siliłem się na grzebanie w stojakach ze spodniami, złapałem trzy pary z moim rozmiarem, ale innym krojem i udałem się do przebieralni. Z rozmysłem, trochę masochistycznie wybrałem tę samą, którą rozdziewiczyłem z Iwoną. Zdjąłem spodnie i przymierzyłem pierwszą parę. Za wąskie nogawki, pedalarz w rurkach. W trakcie zmiany na drugą parę zza kotarki dobiegł głos.
- Wszystko w porządku, coś pomóc? - widać Iza nie zamierzała skończyć tego spotkania tak po prostu.
- Nie, dziękuję, daję radę - wykrztusiłem po chwili wahania.
Kotarka się odsunęła i Iza wtarabaniła się do kabinki zasuwając kotarkę za sobą.
- Tu jesteś. Daj, jednak pomogę - wyszeptała i mocno przyssała się do moich ust. Przycisnęła się do mnie mocno i wepchnęła mi język głęboko, nie pozostałem jej dłużny. Stałem tak przed nią wpół nagi, z rosnącym przyrodzeniem w bokserkach. Iza wyczuła co się tam dzieje i wsadziła w nie rękę.
- Och, jaki gorący - wyszeptała ściskając go mocno.
Wyszarpałem jej koszulkę ze spodni, dotknąłem skóry na jej plecach, drgnęła lekko. Całowaliśmy się jak szaleni, jej dłoń masowała mi kutasa mocno, może nawet za mocno, kompulsywnie. Z drugiej strony taka odmiana dawała dodatkową podnietę. Powiodłem rękoma po jej ciele aż zatrzymały się na piersiach. Spore i ciężkie, nie pasowały do jej szczupłego ciała. Pieściłem je przez materiał, teraz pod palcami wyczułem miękką strukturę sportowego stanika. Iza westchnęła cicho, ciepłą dłoń położyła mi na karku i przycisnęła mnie do siebie. Pocałowałem ją w szyję, pachniała delikatnie, niemal niezauważenie. Kabinka pod naszym naporem zaskrzypiała w znajomy mi sposób.
Sięgnąłem do guzika jej spodni, ale odepchnęła mnie od siebie, przestała masować członka, upchnęła go bokiem w bokserkach.
- Nie tutaj. Kończę o piątej, czekaj przed sklepem, jak mnie zobaczysz to idź na parking, pójdę za tobą. - seria poleceń wydobyła się z jej ust, policzki miała zaczerwienione.
I wyszła z kabiny nawet nie zwracając uwagi, czy ktoś tam nie czeka.
Ochłonąłem lekko i miałem wielką ochotę skończyć samodzielnie, byłem naładowany na maksa. Ale jednak odpędziłem tę chęć od siebie.
Przymierzyłem drugie spodnie, okazały się w sam raz, trzecich już nie sprawdzałem.
Zapłaciłem, Iza chyba wróciła na dział damski. Popędziłem do domu, wziąłem porządny długi prysznic.
Tuż przed siedemnastą odwiedziłem aptekę i karnie zameldowałem się przed sklepem Izy, udając, że oglądam witrynę sklepu naprzeciwko. Punkt siedemnasta Iza ukazała się w drzwiach sklepu. Zupełnie inaczej ubrana niż wcześniej. Białe adidasy zostały, ale cała reszta została zmieniona. Teraz jej biodra opinała biała jeansowa spódniczka odsłaniająca wysportowane opalone nogi. Piersi skrywały się pod krótką obcisłą koszulką, na ramionach zarzucony miała błękitny luźny i rozpięty sweterek, służący bardziej za ozdobę niż za ciepłe okrycie. Mała sportowa torebka dopełniała całości "sporty girl look". Zobaczyła mnie ale nie podeszła, udała, że też ogląda witrynę własnego sklepu. Przypomniałem sobie jej polecenie i słusznie poszedłem do windy. Iza trzy kroki za mną, tak aby to nie wyglądało, że idziemy razem. W oczekiwaniu na windę nie udało się jednak uniknąć kontaktu.
- Niezła konspira - wcisnąłem guzik przywołania windy i zagadałem cicho.
- Tak musi być. Mógł przyjść po mnie mój chłopak.
- To ty masz chłopaka - odruchowo spojrzałem na nią. Winda podjechała, rozległo się "bing, bong", drzwi się otworzyły i wsiedliśmy.
Jedno piętro przejechaliśmy w milczeniu, winda nie przyjechała pusta. Na zerowym poziomie "bing, bong" i wszyscy poza nami wysiedli.
- No mam, i co z tego?
- Niby nic, ale nie spodziewałem się.
- No tak, ładna zgrabna niegłupia dziewczyna ma chłopaka, co to się wyprawia - zakpiła.
- Nie to miałem na myśli...
Winda dojechała na parking pod ziemią, kończąc swoją drogę radosnym "bing, bong". Tutaj już Iza szła równo ze mną.
- Nie boisz się nakrycia?
- On nie ma samochodu.
- OK - wcisnąłem w kieszeni guzik pilota i w oddali błysnęły kierunkowskazy.
- To jaki masz plan, może coś zjemy? - zaproponowałem.
- Nie jestem głodna. No, na pewno nie jedzenia - zupełnie nie przypominała siebie z naszego pierwszego "spotkania".
Otworzyłem przed nią drzwi pasażera, widać było, że wnętrze samochodu pokryte jasną skórą zrobiło na niej wrażenie.
- Fiu fiu...
Obszedłem auto i wsiadłem za kierownicę.
- Co fiu fiu? Samochód? Urządzenie do przemieszczania się z punktu A do punktu G. Chciałem powiedzieć "B" ale wyszło jak wyszło. Iza chyba nie wyłapała.
- Całkiem wygodne te urządzenie.
- Dużo podróżuję, więc takie być musi.
Fakt - podróżuję sporo, ale aż takiego dużego auta nie potrzebowałem. Ale robi wrażenie na klientach. I laskach. Ale oficjalna wersja jest taka, że to dla klientów, żeby widzieli, że nie byle leszcz przyjeżdża. I to zdaje się działać.
- To gdzie jedziemy? - lawirowałem w wąskich przejazdach parkingu zdążając do wyjazdu z podziemi.
- Zawieź mnie do domu, ale nie tak od razu - i podała mi adres.
- Kawałek drogi do domu masz, nie męczy cię dojeżdżanie?
- Nie, przyzwyczaiłam się.
Wyjechaliśmy z podziemi, zmierzchało powoli, latarnie uliczne już się paliły. W ich świetle z przyjemnością obserwowałem jej szczupłe opalone nogi ładnie odcinające się od skóry siedzenia. Iza zapadła głęboko w fotel, chyba unikając spojrzeń z zewnątrz. Spojrzałem na ekran licznika - siedemnaście stopni na zewnątrz, mimo pory roku jeszcze było dość ciepło. Prowadziłem auto powoli, nie śpieszno mi było ją odwozić za szybko. Minęliśmy centrum i moja pasażerka wyraźnie się odprężyła. Podciągnęła się na siedzeniu, rozejrzała po aucie, bacznie przyglądając się tylnej kanapie.
- No no no... Całkiem sporo miejsca.
- Z tyłu? No sporo, tylko nikt tam nie jeździ w zasadzie.
- Nikt, żona, dzieci, pies?
- Nikt. Żony nie mam, dzieci to nie moja bajka, na psa nie mam czasu. - połowicznie skłamałem, żony nie mam ale jest przecież Bea.
Poczułem jej dłoń na udzie, niebezpiecznie blisko krocza.
- Ojej, jakiś ty samotny.
- Nie taki znów samotny, na to akurat nie narzekam - odparłem bez namysłu.
- Aha, no to w porządku - udała nadąsaną, zabrała rękę i położyła ją sobie na udzie wyżej niż pozwalała jej na to spódnica, materiał zmarszczył się odsłaniając jeszcze bardziej opalone nogi. Myślałem i miałem cichą nadzieję, że coś z tą ręką zrobi, ale się przeliczyłem. Zastygła w bezruchu, więc przejąłem inicjatywę. Złapałem ją za rękę i położyłem ją sobie na udzie. Moja dłoń z kolei powędrowała na jej udo, delikatne w dotyku. Palce musnęły wewnętrzną stronę jej ud. Odstęp pomiędzy jej kolanami się powiększył nieznacznie, jakby sygnalizując mi brak sprzeciwu. Jej zgrabna dłoń (choć niestety ciągle z krótkimi paznokciami bez zauważalnego śladu lakieru) podążyła w górę mojego uda docierając do pachwiny. Jak na złość członek ulokował się po drugiej stronie, czułem teraz jego powolny acz systematyczny wzrost. Iza rozchyliła szerzej sweterek, klimatyzacja w aucie była ustawiona optymalnie i nie miało prawa być jej gorąco, widocznie rozgrzewała się od środka. Sweter opadł odsłaniając jej ramiona i ramiączka od stanika, wydawało mi się, że widzę zieleń. Czyżby miała na sobie mój prezent?
- A ta laska z wtedy? Kto to? - dociekała moja pasażerka.
- Mówiłem ci, czysty sport, sypiamy ze sobą, nic więcej - mówiąc to poczułem delikatne ukłucie. Tęskniłem do Iwony choć zazwyczaj nie zdawałem sobie z tego sprawy. I w tym momencie poczułem się jakbym ją zdradzał. Nie Beatę. Iwonę!
- Jaka jest? - pasażerka drążyła temat.
- Hmmm, miła, mądra...
- Nie o to pytam - przerwała mi ten stek ogólników. - wiesz o co mi chodzi.
- O łóżko? - spytałem udając, że nie wiem o co.
- Łóżko i inne miejsca gdzie się kochaliście - nie owijała w bawełnę.
- Cóż, jest... - szukałem adekwatnego słowa - ...jest mocna.
Byliśmy już w zasadzie na wylocie z miasta, gdy Iza szybkim ruchem zrzuciła prawy but i postawiła stopę na desce rozdzielczej. W półmroku zauważyłem jedynie, że ma małe stópki.
- To niebezpieczne, wiesz? - powiedziałem zgodnie z prawdą.
- To patrz na drogę i na niej się skup.
- To trudne... - moja ręka powiodła wyżej pod materiał jej spódnicy. Przekręciła się lekko aby mi ułatwić dostęp.
Zabrałem jednak na chwilę rękę, aby poprawić sterczącego już na bok członka.
- Daj, ja - zabrała moją rękę i wsunęła dłoń w moje spodnie. Wciągnąłem brzuch aby jej to ułatwić, pas bezpieczeństwa sprawy nie ułatwiał.
Odnalazła ściśniętego wzwodem i ułożeniem członka, zręcznie ustawiła go w pionowej pozycji, co przyjąłem z ulgą.
- Nie mogę się doczekać, żeby go zobaczyć - powiedziała głośno. No tak, w przymierzalni nie spojrzała nawet.
- Ale co stoi na przeszkodzie? - puściłem na moment kierownicę i zapraszającym gestem wskazałem rozporek.
Iza posłusznie zajęła się guzikiem moich spodni, chwilę jej zeszło zanim poradziła sobie lewą ręką. Zamek już nie stanowił żadnej przeszkody, rozporek się rozchylił i z bokserek wyjrzał sterczący członek.
Iza pozbyła się drugiego buta i teraz obie nogi miała wysoko uniesione i oparte na desce. W razie wystrzału poduszki będzie dłubała kolanami w nosie.
- Mówię ci, że to niebezpieczne - postarałem się, aby było słychać reprymendę.
- A ja ci mówię, że masz uważać. Albo zjedź gdzieś. - złapała moją rękę i wsadziła sobie między nogi. Przez szorstki materiał poczułem ciepło. Jej palce objęły sterczącego kutasa i zaczęły się na nim przesuwać z góry na dół jednocześnie pokręcając lekko to w jedną to w drugą stronę.
- To jaka jest? Mocna? Co to znaczy? - wróciła do tematu.
- Że nie ma tabu, potrafi się kochać, bzykać, rżnąć i *******ić, cały wachlarz - zaryzykowałem wulgaryzm.
- A wtedy w kabinie to była jej inicjatywa czy jej? - nie zraziłem jej wyraźnie ani o jotę.
- Jej, nie miałem za wiele do gadania.
- Daliście niezły popis, długo o nim myślałam. Byłam pewna, że przylecisz na drugi dzień.
- A to niespodzianka, co?
Podjąłem udaną próbę wsunięcia palców pod materiał jej majtek. Rozłożyła nogi jeszcze bardziej, poczułem lepką wilgoć. Na tyle na ile mogłem w tej niewygodnej pozycji (niech żyje wynalazca automatycznej skrzyni biegów!) delikatnie opuszkami palców muskałem wejście do jej cipki, czułem jedynie śliską skórę i żar bijący z jej wnętrza, nie wyczułem nawet śladu owłosienia, gładko jakby świeżo wydepilowana. Poczułem, że mocniej ścisnęła mojego członka i jej ruchy stały się szybsze. Spojrzałem na nią, głowę oparła o zagłówek i zamknęła oczy.
- Ej, mała, zwolnij bo się rozbijemy. I zdejmij te nogi z deski, to naprawdę niebezpieczne.
Wyobraziłem sobie obraz po wypadku, jak z pindlem na wierzchu a obok laska z połamanymi nogami, no świetny obrazek.
- Dobra, już dobra - zdjęła posłusznie nogi. Byliśmy już za miastem, zostało nam niewiele drogi, może z 10 kilometrów. Zacząłem się zastanawiać nad jakąś boczną drogą, w którą mógłbym zjechać nie narażając się na ciekawskie oczy. Przyszło mi takie jedno miejsce do głowy i w tym momencie Iza odpięła pas bezpieczeństwa. Zanim zdążyłem zapytać co robi, wspięła się na swoje siedzenie, uklękła na nim pochyliła się w moją stronę i wzięła mojego członka do ust.
O bogowie, jakbym na to czekał. Przyznam się Wam, że robienie laski w czasie jazdy zdarzyło mi się raz w życiu i to dawno.
Musiałem mocno skupiać się na drodze, zwolniłem jak najbardziej się da, na szczęście podmiejska droga świeciła pustkami.
Iza ostro wzięła się za moje przyrodzenie, nawet jakby trochę za ostro. Położyłem dłoń na jej głowie lekkim naciskiem sugerując zmianę tempa. Zrozumiała i dostosowała się do sugestii. Zostawiłem jej głowę w spokoju, już teraz sama sobie radziła wyśmienicie. Moja ręka powiodła wzdłuż jej ciała, oswobodziłem ją ze sweterka, był luźny więc jego eliminacja z tej układanki była bardzo łatwa. Przez chwilę gładziłem ją po plecach, po czym podciągnąłem jej króciutką koszulkę do góry, moja ręka powędrowała pod nią i poczułem ciężar piersi spoczywający teraz w miseczkach stanika. Iza pracowała wytrwale głową głośno oddychając przez nos, dałbym głowę uciąć, że w wentylowanym wnętrzu pojazdu jest aż gęsto od zapachu seksu.
Zagapiłem się i ominąłem zjazd w boczną drogę, o której wcześniej myślałem. Próbowałem wymyślić inne miejsce, ale to co się działo na dole skutecznie zabierało mi zdolność logicznego myślenia.
Podciągnąłem spódniczkę do góry odsłaniając pośladki i trójkąt majteczek układający się między nimi. W mroku nie widziałem dobrze koloru, ale byłem już pewien, że miała na sobie bieliznę ode mnie. Wzór był charakterystyczny, zresztą nawet szorstkość koronki mówiła, że majteczki są nowiutkie. Widziałem za to zarys tyłeczka, w tej pozycji pośladki miała mocno rozchylone, aż prosiły się o wizytę między nimi. Ścisnąłem krągły pośladek, idealnie pasował do dłoni, palec powędrował pod koronkę majteczek w ich górnej części, po czym powoli zsunął się w dół. Powoli wzdłuż rowka, wypiętego przecudnie i jakże kuszącego, w dół o dwa centymetry i z powrotem do góry. I znów w dół, trochę niżej niż poprzednio i do góry. I znów w dół, natrafiając na ściśnięty zwieracz. Sięgnąłem do ust i nawilżyłem palec śliną. Ręka wróciła na poprzednie miejsce.
Iza poczuła wilgotny palec na swoim drugim otworku i zastygła. Delikatnym pchnięciem bioder dałem do zrozumienia, że ma kontynuować. Posłusznie wykonała polecenie a mój palec tańczył wokół jej odbytu, po czym powędrował dalej natrafiając na mokrą cipkę. Pocierałem ją przez chwilę otwartą dłonią, po chwili była cała mokra. Mokry był też mój kutas, Iza lizała go intensywnie pomrukując cicho przy tym.
Skomentuj