Od 1,5 roku jestem z facetem, którego praca wiąże się z delegacjami, często takimi na drugi koniec Polski - obecnie od dwóch miesięcy jest ok. 450 km ode mnie.
Mieszka razem z kolegami z pracy (nie znam ich) - z tego co wiem niestety imprezowymi typkami, którzy co weekend wyciągają go na nocne eskapady po klubach. Chłopak zawsze lubił imprezować, ale od kiedy jest ze mną, trochę z tym przystopował, niestety widzę, że pod wpływem kolegów na tych delegacjach znowu zaczął żyć dawnym "kawalerskim" życiem. Co weekend picie na umór, klubowanie, a cała niedziela to jeden wielki kac.
Temat zakładam, bo wczoraj miarka się trochę przebrała, zdenerwował mnie niemiłosiernie, jednocześnie zaczęłam się trochę niepokoić. Całą sobotę się nie odzywał, dzisiaj też nie -dopiero wieczorem raczył napisać, ze ma strasznego kaca, bo całą noc imprezowali i latali po klubach (do rana). I tak teraz siedzę i się zastanawiam - czy te imprezy to na pewno tylko męskie towarzystwo... Cała noc klubowania, on upity, wpływ kolegów - przecież z łatwością mógłby przyprawiać mi rogi. Zastanawiam się, czy każde męskie imprezki to inne kobiety, poznawanie dziewczyn, jakieś podrywki? Czy niekoniecznie muszą się one z tym wiązać? Jest się czego obawiać? Chciałabym się dowiedzieć, jak sprawa takich imprez wygląda "z męskiej strony".
Pewnie zapytacie, czy mu ufam - tak, w większości spraw ufam mu, ale jeśli chodzi o inne kobiety to... mam mieszane uczucia, na co on sobie sam kiedyś zasłużył.
Mieszka razem z kolegami z pracy (nie znam ich) - z tego co wiem niestety imprezowymi typkami, którzy co weekend wyciągają go na nocne eskapady po klubach. Chłopak zawsze lubił imprezować, ale od kiedy jest ze mną, trochę z tym przystopował, niestety widzę, że pod wpływem kolegów na tych delegacjach znowu zaczął żyć dawnym "kawalerskim" życiem. Co weekend picie na umór, klubowanie, a cała niedziela to jeden wielki kac.
Temat zakładam, bo wczoraj miarka się trochę przebrała, zdenerwował mnie niemiłosiernie, jednocześnie zaczęłam się trochę niepokoić. Całą sobotę się nie odzywał, dzisiaj też nie -dopiero wieczorem raczył napisać, ze ma strasznego kaca, bo całą noc imprezowali i latali po klubach (do rana). I tak teraz siedzę i się zastanawiam - czy te imprezy to na pewno tylko męskie towarzystwo... Cała noc klubowania, on upity, wpływ kolegów - przecież z łatwością mógłby przyprawiać mi rogi. Zastanawiam się, czy każde męskie imprezki to inne kobiety, poznawanie dziewczyn, jakieś podrywki? Czy niekoniecznie muszą się one z tym wiązać? Jest się czego obawiać? Chciałabym się dowiedzieć, jak sprawa takich imprez wygląda "z męskiej strony".
Pewnie zapytacie, czy mu ufam - tak, w większości spraw ufam mu, ale jeśli chodzi o inne kobiety to... mam mieszane uczucia, na co on sobie sam kiedyś zasłużył.
Skomentuj