Zjazd rodzinny

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • jambo
    Świętoszek
    • Jul 2012
    • 5

    Zjazd rodzinny

    Nie jestem pewny co do tytułu, ale opowiadanie warte przeczytania.
    Miłej lektury

    Nie jestem zbyt towarzyski. Nie jestem zbyt rodzinny. Nie wyzbywam się swoich przyzwyczajeń by zdobyć nowych przyjaciół. Nawet nie uganiam się za podobającą mi się dziewczyną - daję jej tylko poznać że ma szanse i... zostawiam resztę w jej rękach. I przeważnie się nie zawodzę.
    Nieciekawy typ, nieprawdaż? Ale sam siebie nie lubię, więc do dzisiaj nie wiem jak można mnie kochać. A zdarzyło się to już parę razy. Ale nie o tym chciałem.

    Postanowiłem napisać o świństwie jakie wyrządziłem jednej z nielicznych osób, które kiedyś naprawdę kochałem i podziwiałem - starszemu bratu. Dalej go zresztą kocham - to taka dziwna więź. Jako dzieci czy nastolatkowe, laliśmy się na okrągło i na palcach jednej ręki można policzyć moje zwycięstwa ale był o trzy lata starszy. Ponad trzy. Mogliśmy się naparzać godzinami i żaden nie ustąpił, ale niechby ktoś obcy któremuś z nas się naraził. Front rodzinny był nie do pobicia i wielu tego doświadczyło.
    Miałem też starszą o rok siostrę. Była jakby nie z tej rodziny, nie znaczyła nawet połowy tego co starszy brat i dostawała zawsze bęcki od nas obydwu. Ale zwycięstwa nad nią nie były już tak spektakularne, bo była oczkiem w głowie ojca i przeważnie po mini zwycięstwach nad siostrą następowało maxi zwycięstwo ojca nad nami, poparte zwykle kazaniem że siostrą mamy się opiekować a nie zachowywać się jak wyrodki. Te "wyrodki" bardzo nam zapadły w pamięć i nie dały się skancelować do dzisiaj. Ale była też druga strona medalu. Pierwsza cipka jaką widziałem w życiu to cipka siory, pierwsza której dotknąłem to też o zgrozo jej, pierwsza którą pocałowałem... I chociaż to wszystko było dziecięcymi jeszcze podchodami, siostra była punktem odniesienia dla naszych przyszłych dziewczyn... a poprzeczkę zawiesiła im wysoko. Jako rodzina nigdy żadne z nas nie było ćwierciem (ćwierćinteligentem), więc ona też nie a poza tym doszła do finałów Miss Polonia parę lat temu.
    Ale kiedy kończyliśmy licea jedno po drugim, brat został w mieście na polibudzie, siostra po nim wybyła do stolicy próbować szczęścia (i raczej jej się udało jak już wspomniałem) a kiedy przyszła moja kolej, uciekłem najdalej jak się dało, na drugi koniec kraju - może przed ojcem, który w międzyczasie stał się moim wrogiem nr 1, może przed moją prawdziwą pierwszą miłością, która wtedy właśnie mi oznajmiła że nią nie jest. Pech, ale nie do końca. Skończyłem studia, jakimś psim swędem znalazłem pracę w firmie która zapewniła mi egzystencję na poziomie, o którym 99% moich równolatków może pomarzyć. Ale nie ma nic za darmo na tym świecie...

    Jak już napisałem, jestem jednak nieciekawym typem, przepuszczałem przez moje łóżko dziesiątki dziewczyn bez żadnej selekcji. Przechodziły przez nie koleżanki z pracy, szacowne matki rodzin, godzinę wcześniej poznane klientki, wszelkie manikiurzystki, fryzjerki, sprzedawczynie z osiedlowego sklepu, co ponętniejsze sąsiadki - słowem wszystko co nie uciekało na drzewo i nie miało wisiorka między nogami. Stałem się nie dość że pracoholikiem to także seksoholikiem. Chory, żałosny ludek - to moja samoocena.
    Do tego zerwałem kontakt z rodziną. Kiedy dwa lata po moim wyjeździe zmarła mama, nic już nie stało na przeszkodzie żeby przestać oglądać ojca. Siostra wyjechała z jakimś Szwedem gdzieś pod Sztokholm, nigdy go nie widziałem nawet na oczy (Szweda, nie Sztokholmu) i popadła u mnie w niebyt - przestała dla mnie istnieć. Brat został w "mieście" jak wspomniałem i tylko z nim utrzymywałem jeszcze jako takie kontakty. Listy dwa razy w roku, kartki na święta, potem w erze maili i sms-ów nasze kontakty się zintensyfikowały. Byliśmy na bierząco. Wiedziałem że się ożenił, wiedziałem że urodził mu się syn, trzy lata później córka - do dzisiaj zapominam ich imion. Niezły wujek, nie?
    Miesiąc temu naszło go na odnowienie rodzinnych kontaktów z okazji dziesięciolecia ich małżeństwa. Zaprosił mnie mailem na rocznicowe przyjęcie, wspominając że ma nadzieję że posiedzę u nich chociaż tydzień, żeby na wypadek gdybyśmy mieli znowu się nie zobaczyć przez następne piętnaście lat, przynajmniej jego żona i dzieci mnie zapamiętały. W chwili słabości zgodziłem się ich odwiedzić. I w tym momencie mimowolnie zapoczątkowałem swój upadek.

    Spodziewałem się spotkania z ojcem i jego flamą, ale po piętnastu latach byłem pewien, że już się na niego zdążyłem uodpornić. Chociaż był w mojej pamięci niesamowitym twardzielem, wtedy byłem pewien że zdołam mu stawić skuteczny opór. Miałem już nawet przygotowane cięte riposty na teksty, których się spodziewałem. Zajął moją całą wyobraźnię wypierając brata, siostrę i wszystkich starych znajomych. Zresztą siostry się nie spodziewałem zobaczyć, starych znajomych też nie - chyba że na jakimś spacerze jeśli chciałbym sobie odświerzyć dawne wspomnienia. Tego spaceru też nie przewidywałem.

    Pół roku temu, kupiłem sobie Porshe 911 i w przeroście formy nad treścią, kazałem sobie czarne. Teraz powoli, prawie bezgłośnie, podjeżdżałem nim pod adres z maila. Wszystko się zgadzało: ulica, numer kamienicy... Kiedy przejeżdżałem przez szeroko otwartą bramę, drzwi się uchyliły i stanął w nich wysoki, przystojny facet. Poznałbym go wszędzie - brat.
    Wytoczyłem się zdrętwiały zza kierownicy. Stał bez ruchu bacznie mnie obserwując. Twarz zaczęła rozjeżdżać mu się w szerokim, szczerym uśmiechu. Pięć sekund póżniej byłem przekonany że strzeli mi kręgosłup, miałem silnego brata.
    - Kornel - powtarzał raz za razem. - Byłem prawie pewien że tym razem też mnie olejesz - i znowu musiałem się naprężyć, żeby ochronić swoje kości.
    - Już chyba czas żebym przekonał się naocznie czy naprawdę jeszcze Krystian żyjesz - swoją drogą to nasi rodzice nie należeli do zbyt prostych dając nam tak idiotyczne imiona.
    - Wiesz że Irmina też wczoraj przyjechała z tym swoim Svenem - siostra miała trochę normalniejsze imię, a imię jej osobistego dane mi było poznać wtedy po raz pierwszy.
    Drzwi znowu się otworzyły i stanęło w nich zjawisko. Wysoka, przezgrabna a jednocześnie filigranowa blondynka w mini i prawie przezroczystej bluzeczce. Genialne ciało ale mnie zahipnotyzowały jej jasnobłękitne, ogromne oczy i bardzo kształtne, bardzo czerwone usta, nie wspominam już o extra sterczących piersiach. Normalnie w ciągu sekundy wyobraziłbym sobie w tych karminowych usteczkach mojego małego (no przecież sobie to kuźwa wyobraziłem - jestem niestety odchyłem) i ten lazur nieba jednocześnie zatopiony w moich oczach... Ale chociaż w ułamku sekundy ten obrazek przemknął mi po zwojach, sytuacja była jednak niecodzienna.
    Przy jej boku pojawił się mniej więcej siedmioletni chłopiec wciskając jej się pod ramię, a sekundę później dlugą nogę po drugiej stronie objęły tuż pod spódnicą ramionka rozkosznej cztero - pięcioletniej blondyneczki, miniaturki tej do której uda była podwieszona.
    - Tata - zapiszczała malutka piękność.
    Krystian ciągle mnie miażdżąc obejrzał się przez ramię. Wreszcie mnie uwolnił, odetchnąłem głębiej.
    - To moje szczęścia, poznaj. Moja żona Kamila, a to Konrad i Krysia - pokazywał ręką jakbym mógł pomylić bratanka z bratanicą.
    Byli rozkoszni, piękni, tak pięknie niewinni, ale nie mogłem oderwać wzroku od Kamili. Dlaczego mnie się nigdy nie trafia takie ciało?
    - To wasz wujek Kornel, kochanie poznaj mojego brata - wyrzucił jednym tchem kończąc prezentację.
    Podszedłem dwa kroki.
    - Strasznie miło wreszcie cię poznać - cholera, co za seksowny głos i zarzuciła mi ręce na szyję całując z uśmiechem w oba policzki.
    Poczułem na sobie dwie twarde piersi, bodące mnie przez cienką koszulę czubkami biustonosza. Te czubki były mocno wypełnione i bardzo sprężyste. Nagle poczułem że wbijają się we mnie z impetem jeszcze mocniej tak przyjemnie się rozgniatając i... straciłem oddech. Siostra popychając bratową powiesiła mi się z boku na szyi wykręcając mi głowę.
    - Cześć młodszy. Prawie się nie zmieniłeś. Ale się cieszę - roześmiana postanowiła mi urwać głowę, więc musiałem się bronić.
    Kamila wycofywała się promiennie uśmiechnięta, brat walił mnie pięścią po plecach, siostra podduszała a parka dzieci brata stała jak wryta z oczami jak stare pięciozłotówki.
    - Witaj Krysiu, cześć Konrad - spłynąłem po nogach siory ujmując delikatnie malutkie rączki.
    Ich oczka się śmiały. Mała była bardziej wylewna obejmując mnie za szyję i wtulając się z całych sił, Konrad ściskając mocno mi rękę szybko zrobił krok do przodu, cmoknął mnie w policzek i tak samo szybko się cofnął. Kiedy wstałem z małą na rękach, znalazłem się oko w oko z wyszczerzonym wikingiem.
    - Jak sze masz bracze. I`m Sven - o mało mi nie urwał ręki, aż mała pisnęła nagle wstrząśnięta ale wcale nie zmieszana.
    Sympatyczny typ; brat, on, ja - będzie z kim wypić - pomyślałem.
    Przechodziłem już przez drzwi wejściowe popychany przez brata, przeciskany przez stłoczone ciała, kiedy stało się. Liczyłem się z tym że to nastąpi, ale nie byłem do końca przygotowany. W korytarzu jak posąg stał wielki niedźwiedź. ****a, ojciec. Postawiłem małą na podłodze.
    - No proszę. Pojawił się syn marnotrawny. Jednak znalazłeś drogę - zamruczało cielsko.
    Zastanawiałem się gorączkowo co powinienem zrobić, ale nie dał mi czasu do namysłu. Zrobił krok i położył mi ręce na ramionach.
    - Cieszę się - poniósł się pomruk przez całe pomieszczenie.
    - Dziadku, to ty znasz wujka? - zapiszczało przede mną.
    - Trochę znam kochanie, ale zamierzam poznać lepiej - łapa delikatnie zsunęła się z mojego ramienia na malutką blond główkę.
    - Jak to trochę? Przecież to wujek Kornel - skubana wdrapywała się na niedźwiedzia trzymając małą rączką pasek a drugą usiłując złapać kieszeń na koszuli.
    Pochylił się zgarniając ją z podłogi od niechcenia.
    - Potem ci to kochanie wytłumaczę - zamruczał o ton ciszej do uszka małej.
    Za jego plecami zobaczyłem burzę czarnych, włosów i wesołe, przyjazne oczka. Ta laseczka też była warta grzechu. Chyba była nawet młodsza ode mnie. Opięta czerwona bluzka, tak samo opięta czarna długa spódnica z rozcięciem z przodu prawie do krocza. Normalnie trudno było mnie zaskoczyć, ale to nie był normalny dzień - za dużo pięknych kobiet. Na barach olbrzyma obok buźki Krysi ukazała się wypielęgnowana, upierścieniona, smukła dłoń.
    - Przedstaw mnie misiu - i wyszczerzyła do mnie nienagannie białe ząbki.
    - Twoja macocha, Klaudia - obrzucił mnie po raz ostatni spojrzeniem i zupełnie obojętny na to jak przyjmę następczynię mamy, głaskając małą palcem po policzku, wytoczył się w głąb mieszkania.
    - Zaraz tam macocha, po prostu Klaudia - postanowiła chyba sprawdzić giętkość i siłę mojego nadgarstka, bo też o mało nie urwała mi oburącz dłoni.
    Kiedy walczyłem o całość ręki, mój spaczony wzrok dojrzał w rozcięciu spódnicy pełne, opięte pończochą udo - zauważyłem dół ściągacza i niebezpiecznie mi zesztywniał mały poruszony (no, nie dosłownie) już biustem Kamili kilkadziesiąt sekund temu. I zgadnijcie co sobie wyobraziłem - już któryś raz w ciągu ostatnich kilku minut. Przewidując że też może mi się rzucić na szyję i wtedy wyczuć rosnącego w oczach kumpla, unieruchomiłem ją zbierając siły.
    - Bardzo miło mi cię poznać. Witaj - tembr mojego głosu w niczym nie ustępował tembrowi protoplasty a wiele dziewczyn już się moczyło tylko go słuchając. Jego siłę odkryłem dawno temu na studiach w studenckim radiu. Klaudia stałą z obnażonym udem i rozszerzonymi oczami.
    - No to tym razem jesteśmy w komplecie - poczułem pięść brata miedzy łopatkami i przeleciałem po macosze wgłąb mieszkania.

    Jedliśmy świąteczny obiadek w niezłym metrażu. Bratu poszczęściło się tak samo jak mnie, może nawet bardziej bo miał jakąś firmę budowlaną jak się później okazało a ja ciągle byłem bardzo dobrze opłacanym ale jednak tylko wyrobnikiem. Jasne że wolałbym być swoim własnym szefem - dobiegałem połowy życia, a nie mogłem nawet na tym polu wyprzedzić starszego brata. Ale nie zazdrościłem - podziwiałem raczej.
    Znajdowałem się w czteropokojowym, bogato i ze smakiem urządzonym apartamencie starszego brata z teoretycznie wszystkimi najbliższymi mi osobami, które właściwie dwie godziny temu zacząłem na nowo poznawać. Ironia losu. Zacząłem się zastanawiać po co właściwie tu przyjechałem.
    - Może nam opowiesz co się z tobą działo przez te piętnaście lat - stary jadł ptaka rękami rzucając mi ciężkie spojrzenia spod krzaczastych brwi, savoir - vivre to przewidział chyba specjalnie dla niego, bo wyglądał jakby jadł w smokingu srebrnymi sztućcami.
    - Nie ma o czym opowiadać, daję sobie radę. Nie ma czasu na pierdoły. O wiele ciekawsze powinny być wasze historie - odzyskałem już rezon i używając całego czaru głosu i uśmiechu łamałem wszystkie piękności przy stole a zwłaszcza najmłodszą. Uparła się żeby siedzieć przy mnie podczas obiadu. Męczyła się ze sztućcami ale uparcie ściskała udami pierwszy prezent od nowo poznanego wujka - barbiowatą lalkę w balowej sukni recytującą chyba trzy czy cztery bajki Andersena.
    - Naszą przeszłość i... przyszłość widzisz przed sobą a o tobie... słuch zaginął. I nie wracał... długo - myślałem że brat chce mi pomóc a ten szczerzył przyjaźnie twarz popierając starego.
    Do tego tyle poruszających, wpatrzonych we mnie twarzy kobiet z których każda mogłaby mnie mieć... gdyby chciała. Nagle oprzytomniałem, najchętniej sam sobie bym lutnął w tą sprośną gębę za takie myśli. Czy wszystko muszę zepsuć. Pajacu, przecież to twoja rodzina!!!
    - Co mam wam powiedzieć. Jestem finansowo niezależny, nie ożeniłem sie, nie mam dzieci ale jestem hetero, żeby nie było niedomówień.
    - Co to jest wujku hetero - zainteresowała się z pełnymi ustami najmłodsza bogini.
    - Jak by ci to powiedzieć kochanie - usłyszałem parsknięcia, ktoś się zakrztusił. - To taki prawdziwy facet na którego można liczyć - nagle przyszedł mi do głowy jak wtedy sądziłem wspaniały pomysł. - Taki jak twój dziadek.
    - Acha - maleństwo przeżuło co miało w buzi. - Ale na dziadku nie można polegać bo miał mnie zabrać do ZOO i kicha - koniec jedzenia, towarzystwo przy stole dusiło się usiłując nie pluć dookoła indykiem ze szparagami i zasłaniając usta czym się dało.
    Jedynie wiking nerwowo podpytywał siostrę o co chodzi. Stary spiorunował mnie wzrokiem.
    - Pójdziemy kochanie jutro do ZOO. Obiecuję - wymruczał donośnie.
    - Akurat. Dopiero jak wrócimy to ci uwierzę - rezolutnie oznajmiło dziecko.
    Całe bractwo już razem z wikingiem skręcało się przy stole. Spojrzałem na wściekłego ojca i naburmuszoną Krysię i też się roześmiałem. Maleństwo wyratowało mnie z opresji, byłem jej winien przynajmniej jeszcze jedną lalkę i to o wiele bardziej wypasioną.
    Zaczął się normalny rodzinny obiad, nikt już nie nagabywał mnie o przeszłość.

    Godzinę po obiedzie zaczęli schodzić się goście. Na szczęście przewidziałem strój wyjściowy i przywiozłem ze sobą najlepszy garnitur i jedwabną muszkę. Przydały się. Kurczę, ludzie to potraktowali jak wesele. Zjawiły się tłumnie rodzina i przyjaciółki Kamili, kumple i wyżsi podwładni brata - lekko z pięćdziesiąt osób. I chyba wszyscy z prezentami, w najgorszym razie z kwiatami.
    - Siostra ratuj. Nie mam prezentu - szukałem panicznie ratunku.
    - Przestań młodszy. Ty tu jesteś najlepszym prezentem - Irmina zignorowała mnie wbijając się w kółeczko chyba prawie modelek - nie anorektyczek.
    - Brat, sorry ale nie pomyślałem o prezencie - zacząłem się kajać przy pierwszej okazji.
    - Zapomnij, co mam potem zrobić z tymi wszystkimi prezentami, przynajmniej ty jesteś normalny. Niech to wszystko się przewali, to potem sobie pogadamy.
    - Nie martw się bzdurami - zza jego pleców wyłoniła się Kamila i wycisnęła mi na policzku bardzo mokrego całusa; jakby nie było alkohol lał się już strugami.
    To była wspaniała impreza. Poznałem kilku interesujących ludzi, poznałem z grubsza w tańcu anatomię paru lasek. Gdyby to nie było u mojego brata, bez problemów wyciągnąłbym jakąś na wieczorny spacer ale przewidując problemy nie chciałem narobić dymu i obiecując samemu sobie że będę młodszym na poziomie, zawiązałem sobie końcówkę na supełek. No, nie dosłownie.

    O północy zaczęło się przerzedzać. O drugiej zostali już tylko najbliżsi. Lekko podcięty ojciec wymac***ąc palcem nakazał mi nie uciekać, póki ze mną nie porozmawia a jutro stawić się na obiad. O wiele bardziej podcięta młodsza ode mnie macocha, miażdżąc mi udem małego wycisnęła mi na policzku następny mokry całus powtarzając zaproszenie starego. Wyszli.
    Została tylko siostra z wikingiem, brat z Kamilą, ja i od dawna śpiące w najdalszym pokoju dzieci.

    Krystian z pietyzmem niósł przed sobą oblodzonego czarnego Smirnoffa i oczami mnie i Svenowi pokazał mały stolik z fotelami, gdzie jeszcze w miarę bezboleśnie mogliśmy spędzić z godzinkę. Stanęło na tym że dziewczyny się wykąpią i zrobią spanie a potem pójdziemy w ich ślady i po kąpieli już bez robienia spania grzecznie się uwalimy w bety. Był tylko jeden problem, gdzie mnie położyć? Chciałem paść w salonie na kanapie, ale Krystian z Kamilą dwugłośnie zdecydowali że nie wolno mi spać w poimprezowym nie sprzątniętym bajzlu, ale będę spał na pełnowymiarowym łóżku młodej w ich sypialni. Kiedy strzeliła zalodzona zakrętka, było mi już wszystko jedno. Swen narzucił niezłe tempo, wiadomo że Szwedzi mają Polskę za jeden wielki burdel z wyszynkiem, więc poszedł na całość. Ponieważ został mu tylko wyszynk - Irmina by mu wydrapała oczy za inne rozrywki, więc odpadł pierwszy. Dziewczyny w swoich zwiewnych koszulkach już im grzały spanko, kiedy byliśmy zmuszeni wziąć Svena pod ręce i zataszczyć pod prysznic. Coś mi świta, że chyba mydliliśmy na nim koszulę i spodnie od garnituru, ale prysznic przyjął dzielnie i wydawało mi się że nawet pachniał mydłem. Irmina kiedy nas zobaczyła stwierdziła tylko że mamy przerąbane i odwróciła się do nas wszystkich jedną z najpiękniejszych części kobiecego ciała.
    Zaraz potem brat trochę osłabł więc wysłałem go pod prysznic pierwszego. Przed prysznicem chyba nawet zdjął ubranie... Ja też zdjąłem ale słabo pamiętam prysznic i jak trafiłem do łóżka. Musiało być w okolicach czwartej.
    Last edited by sister_lu; 09-07-12, 17:10. Powód: formatowanie
  • jambo
    Świętoszek
    • Jul 2012
    • 5

    #2
    Zapadłem w niespokojny sen najwyżej na pół godziny, bo pod plazmą zobaczyłem 04:20 kiedy otworzyłem oczy.
    W pokoju było bardzo ciemno, zegar był jedynym źródłem światła. Przez chwilę nie kojarzyłem gdzie jestem. Spałem na wznak z rozrzuconymi rękami i na jednej poczułem jedwabiste, miękkie włosy. Rozejrzałem się dookoła usiłując dostrzec cokolwiek. Szybko zorientowałem się że śpię na łóżku ustawionym prostopadle do łóżka brata i Kamili przy ich głowach a moja prawa dłoń jest zaplątana w jej włosy. Usłyszałem ciche pochrapywanie Krystiana i ledwie słyszalny ale miarowy oddech Kamili. Mały pokonał opór bokserek i ciężar kołdry i walnął mnie w brzuch ciągle rosnąc. Nie miałem na tyle silnej woli żeby wyplątać dłoń z włosów bratowej.
    A właściwie miałem siłę, ale wtedy zrobiłem to już w niecnych zamiarach. Puściły mi hamulce. Przypomniałem sobie jej dziś we mnie tak często wpatrzone jasnobłękitne oczy, czułem pod palcami jedwabistość jej blond włosów i ciepło jej skóry.
    Odbiło mi, chyba zupełnie świadomie. Podjąłem decyzję że będę szmatą.

    Wyprostowałem bardziej rękę. Włosy wysunęły mi się z palców i poczułem ciepło jej oddechu. Zacisnąłem powieki. Wystarczy obniżyć rękę. Poczułem gładkość jej policzka, delikatnie przesunąłem opuszkiem po linii nosa. Dalej miarowo oddychała. Kciuk zbliżył się do ust. Były takie miękkie, gorące... i rozchylone. Nie wiem kiedy poczułem miękkość i wilgoć języka. Objąłem delikatnie brodę i nie panując już nad tym co robię, wsunąłem jej w usta kciuk, powoli ale najdalej jak potrafiłem. Wyczułem przełyk i podniebienie. Wróciłem do ust i wepchnąłem go znowu. To mnie bardziej jarało niż wpychanie tam penisa, zresztą gdybym wtedy włożył penisa jej w usta, prawdopodobnie wystarczyłyby dwa ruchy... Trzeci raz, czwarty - miała tak gorące, pełne usta. Nagle poczułem że zaciskają się na moim palcu. Posuwałem kciukiem jej usteczka, ale doznania były mocniejsze niż przy zwiedzaniu gardła innej członkiem. I wtedy poczułem jej palce zaciskające się na moim nadgarstku, ale wiedząc już że się obudziła i zostałem najzwyczajniej przyłapany, zacisnąłem delikatnie ale mocno dłoń na jej twarzy, a kciukiem najordynarniej dalej gwałciłem jej usta. Zbaraniała, ale po chwili zacisnęła mocno usta na moim palcu i zaczęła go ssać. Odleciałem. Gdyby to potrwało jeszcze dziesięć sekund, musiałbym zaraz potem zmienić szorty. Ale ona też oprzytomniała i odwróciła głowę na bok, łatwo pozbywając się z ust tego obcego ciała. Ciężko dyszała.
    Brat w najlepsze pochrapywał.
    Za daleko doszedłem, za wiele osiągnąłem, żeby teraz się poddać.
    Trzymała mocno mój nadgarstek, ale nie mogła mnie powstrzymać. Pogłaskałem delikatnie jej policzek, przesuwając opuszkiem kciuka po wilgotnych ustach. Szarpnęła mi rękę usiłując oderwać ją od swojej twarzy. Nie udało jej się. Przewróciłem się na bok i drugą dłonią objąłem jej palce. Delikatnie naciskając uwolniłem nadgarstek zatrzymując jej palce w drugiej dłoni. Wróciłem delikatnie głaszcząc jej policzki, nos, usta... Poczułem jak mocno je zacisnęła, prawie zagryzła. Znów delikatnie, opuszkami palców zacząłem je głaskać nie naciskając, nie próbując się wedrzeć w gorąco wilgotną otchłań. Już nie słyszałem jej oddechu a usta zaczęły ledwie wyczuwalnie drżeć. Delikatnie nacisnąłem i troszeczkę je uchyliła. Wcisnąłem się dotykając równych ząbków i rozsmarowując po nich troszkę śliny. Rozchylała je coraz szerzej. Po chwili mój kciuk dotknął języka i powoli zagłębił się w gorącą wilgoć. Lizała go wolniutko poruszając językiem, a ja żeby jej nie spłoszyć równie powoli wsuwałem i wysuwałem kciuk w jej usteczka. Wchodził już cały.
    Drugą ręką głaskałem jej włosy, policzek, szyję...
    Szyję. Przekręciłem się bardziej żeby zwiększyć zasięg ręki. Jak najdelikatniej skoncentrowałem się na dekolcie. Końcówkami palców zaczynałem już wyczuwać zaczynający się biust. A miała duży, gorący i bardzo jędrny. Tymczasem z zapamiętaniem najzwyczajniej w świecie obciągała mi kciuka liżąc go, ssając i wciągając go z cichym ale mokrym chlipnięciem najdalej jak się dało. Przekręciłem się jeszcze bardziej przesuwając głębiej pod cieniutką koszulkę drugą dłoń. Byłem na piersi o milimetry od sutka, bo wyczułem aksamit obwódki opuszkami. Zagarnąłem ją głębiej i twardy jak kamyczek sutek znalazł się między palcami. Jęknęła cicho i oprzytomniała.
    Znowu odwróciła głowę wypluwając kciuka a rękami znów unieruchamiając mi nadgarstek drugiej ręki. Chciała go unieruchomić, ale rozcapierzyłem palce starając się objąć jak najwięcej piersi. Udało się. Była zbyt słaba żeby cokolwiek wywalczyć. Masowałem dłonią jej pierś, trąc sutek, drażniąc go w zagięciach dłoni a całą ściskając mocno palcami. Nie zorientowała się na czas. Moja ręka wraz z jej dłońmi przesunęła się prawie bez oporu na drugą. Teraz zaczęła oddychać intensywniej. Macałem jej biust z zapałem nastolatka.
    Brat ciągle chrapał.
    Było mi za mało. Postanowiłem ześwinić się na maxa.
    Uniosłem tułów z kanapy i przytuliłem policzek do jej policzka. Wciągałem nozdrzami jej wspaniały zapach. Jej twarz płonęła, nie wiem czy kiedykolwiek czułem taki żar w jakimś kroczu. Przytuliła się mocno policzkiem, sapiąc z zamkniętymi oczami. Uniosłem się jeszcze bardziej i pocałowałem ją mocno w usta, nieomal je rozgniatając. Odpowiedziała wysuwając języczek. Ciągle trzymała mój nadgarstek ale chyba zapomniała o wszystkim, bo nie wyczuwałem najmniejszego oporu. Wychyliłem się jeszcze bardziej i delikatnie ale stanowczo wepchnąłem rękę w dekolt najdalej jak się dało. Zaskoczona puściła nadgarstek a ja miałem w dłoni wygolony paseczek włosków łonowych, ale palce nie dosięgły nawet łechtaczki. Skamieniała, po chwili mocno mnie łapiąc w okolicach łokcia. Moja dłoń rytmicznie ugniatała delikatny, pulchny wzgórek, czułem na przedramieniu płaski, aksamitny i gorący brzuszek i rozpłaszczoną mięciutką, gorącą pierś. Opierając się na mojej ręce zjechała całym ciałem z poduszki w dół. Moja dłoń była znowu na jej biuście. Przekręciła się na bok wyciągając moją rękę spod koszuli nocnej i klękając. Dyszała jak po ciężkim wysiłku.
    Ująłem jej dłonie.
    -Połóż się - wyszeptałem prawie bezgłośnie.
    Usłyszała, bo pokręciła przecząco głową. Mierzyliśmy się dłuższą chwilę w ciemności wzrokiem. Nie wiem jak to się działo, ale jej oczy błyszczały. Dokładnie wiedziałem co mi chce powiedzieć - śpij odchyle.
    Zrezygnowany opadłem na swoje miejsce.

    Widząc to powolutku ułożyła się na posłaniu ale o wiele niżej, nie miałem co marzyć o dotknięciu jej. Teraz możliwe było tylko dosięgnięcie jej twarzy i ssanie kciuka, byłem pewien że już na to nie pójdzie. Udałem że śpię nie ruszając się przez kwadrans. Brat smacznie chrapał coraz głośniej.
    Myślałem że usnęła. Podniosłem się z posłania jak najciszej, chcąc z drugiej strony łóżka wczołgać się delikatnie między jej uda i spróbować chociaż przez sekundę tego nektaru. Teraz już wiedziałem że spała bez majtek, chciałem tylko spróbować jak smakuje. O włożeniu sterczącego cały czas małego gdziekolwiek, nawet nie marzyłem, chociaż juz od dłuższego czasu był tak naprężony że aż bolało. Kiedy byłem w polowie łóżka zerwała się i usiadła na poduszce naciągając na nogi koszulkę i zwijając się tak że cała zmieściła się na poduszce. Wróciłem zrezygnowany kładąc się jak najciszej.
    Pozwoliła ująć się za rękę. Pocałowałem ją, potem pocałowałem wnętrze... a potem zacząłem lizać ją między palcami.
    Z trudem oprzytomniałem, pociągając ją delikatnie do siebie. Nachyliła się lekko, podpierając się o łóżko żeby nie upaść.
    - Chciałem tylko poczuć jak smakujesz. Nie chcę ci zrobić krzywdy - patrzyła bez ruchu szeroko otwartymi oczami nic nie mówiąc.
    Podciągnąłem się na łokciach i siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Przez szpary grubych kotar, do pokoju zaczął wdzierać się blask październikowego poranka. Uniosłem jeszcze raz jej dłoń i namiętnie ucałowałem. Zamknęła oczy i oparła głowę o moją.
    Spokojnie ale zdecydowanie pociągając małą rękę, włożyłem jej dłoń w swoje bokserki. Wcale nie trzeba było szukać. Od godziny członek się prężył próbując znaleźć wyjście górą. Chciała cofnąć rękę ale rozwarłem jej delikatnie palce drugą dłonią i zacisnąłem na pulsującym trzonie. Drżała. Objąłem jej dłoń moją i powoli zacząłem nią suwać do góry i na dół, do góry i na dół... Zamknęła oczy ciężko oddychając, ale sama już poruszała ręką.
    Kiedy zaczynał drgać coraz wyraźniej, wyszarpnęła ją.
    Zrezygnowany,rozpalony, opadłem na pościel odwracając się do niej plecami. Zanim usnąłem nie usłyszałem żeby się położyła.

    Oprzytomniałem około południa. Leżąc na brzuchu, z poduszką na głowie, poczułem skaczące mi po plecach małe stópki.
    - Wujku, wujku wstawaj, bo tata kazał ci powiedzieć że będziesz miał zimną kawę.
    Zmaltretowany, wysuszony jak po tygodniu bez wody na pustyni, zostałem za rękę zaciągnięty do kuchni. Byli tam wszyscy - jedna wielka rodzina. Brat tylko w szortach, Sven w jakichś fikuśnych spodniach od pidżamy, siostra w jedwabnym, krótkim szlafroczku niedbale zarzuconym na przezroczystą krótką koszulkę a Kamila była w tej samej co w nocy, z odsłoniętymi całymi udami parzyła napój bogów. Totalny luzik i brak skrępowania spowity w zapach dobrej kawy.
    Nie pasowałem tutaj tak do końca. Widok gładko wydepilowanej lekko rozwartej szparki siostry, zaczął pompować mi krew do środkowych partii ciała. Siora miała dobre oko, bo widząc w moich bokserkach budzącego się boa, zauważyła gdzie mi uciekał co chwilę wzrok. Zupełnie naturalnie jakby się poprawiała, założyła nogę na nogę zaciskając uda i obdarzając mnie szerokim porozumiewawczym uśmiechem. Jakby chciała powiedzieć: nie podniecaj się młodszy, znajdź sobie jakąś obcą szparkę. Nikt nic nie zauważył.
    Kamila zaczęła stawiać przed nami parujące filiżanki - kiedy była nachylona przy mnie, bezczelnie zapuściłem żurawia w rozciągnięty w nocy moimi łapami dekolt. Spostrzegła to i wytrzymała, unosząc się chwilkę później bez zdradliwych nerwowych ruchów. Była naga pod spodem - wspaniałe piersi, strasznie podniecający brzuszek z wąską kępką włosków między lekko rozstawionymi udami zrobiły swoje. Musiałem zjechać pod blat stołu jak najdalej, żeby nie kłuć oczu innych wyprężonym w spodenkach członkiem.
    Irmina nagle parsknęła zasłaniając się filiżanką - nikt ją nie spytał co ją tak rozśmieszyło. Kamila z głębszym o odcień rumieńcem na policzkach, przycupnęła na ławie obok mnie, składając uda i omijając wzrokiem moją twarz. Jej koszulka ściśnięta udami dokładnie odwzorowała zarys łona i góry piersi. Dopiero teraz spostrzegłem że spuszczając głowę, wpatruje się w moje bokserki. Patrzyłem na nią bez ruchu, poczuła mój wzrok. Uniosła powoli głowę i posłała mi dzisiaj pierwszy taki wstydliwie - ciepło - zażenowany uśmiech.
    Wyszczerzona siora znowu schowała się za filiżanką. Faceci pijąc po omacku, z zamkniętymi oczami wystawiali twarze na jesienne słońce, usiłując złapać je przez szybę.
    Sielanka i bezruch.
    - Dobra, idę się ubrać - Irmina wrzuciła granat w ciszę raju. - Nie traćcie dnia, a ty miałeś jechać do ojca - wystawiła brodę w moim kierunku jakby mnie brała na muszkę.
    - To ja też idę - brat poddał się pierwszy.
    Sven widząc ogólną ewakuację też zwlókł się z krzesła i poczłapał do sypialni za siostrą. Zostałem z bratową. Nie czuła się za pewnie w moim towarzystwie. Znowu spuściła głowę i zaczęła zbierać zastawę. Siedziałem bez ruchu z ciągle stojącym masztem.
    Kiedy zaczęła myć naczynia, uniosłem się bezszelestnie i stanąłem za nią. Wiedziała że jestem obok. Odgarnąłem jej delikatnie na bok włosy i położyłem dłoń na karku powolutku go masująć. Piersi unosiły jej się spazmatycznie.
    - Jesteś piękna, wspaniała, jedyna. Wiem że to chore, ale szaleję na twoim punkcie. Chcę pieścić twoje piersi, chcę poczuć jak smakujesz, chcę być we wszystkich twoich dziurkach, chcę żebyś go ssała, łykała, chcę poczuć twoje uda na głowie, na biodrach... - bajdurzyłem szeptem sprośności a ręka masująca kark zsuwała się powoli po ramieniu w rozciągnięty dekolt.
    Miała wypieki na policzkach, przymknięte oczy, cichutko posapywała zapominając o myciu. Dotarłem do jędrnej piersi obejmując ją mocno i zachłannie, druga ręka masowała pośladek podciągając każdym poruszeniem koszulkę do góry. Po chwili poczułem nagie, napięte, gładkie pośladki i zacząłem się wdzierać między nie, jednocześnie zjeżdżając miedzy aksamitne trochę rozwarte uda. Wilgoć na ustępujących pod naporem palców płatkach, pozwoliła na wsunięcie do środka kciuka, gdy pozostałe palce głaskały łechtaczkę i cały mięciutki, uległy wzgórek,... Teraz rytmicznie rozciągałem jej norkę ściskając pierś i liżąc odsłoniętą szyję. Chyba dostała miękkich nóg, bo oparła się o mnie bezradnie całym ciężarem i z zamkniętymi oczami i rozchylonymi, dyszącymi ustami, zaczęła wykręcając głowę szukając moich.

    Gdzieś bardzo blisko rozległ się tupot małych stópek. Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni, przycisnąłem mój wzwód nadgarstkiem do uda a ona zaczęła tłuc się porcelaną w zmywarce.
    - Wujku zabierzesz nas do dziadka? - małe rączki złapały mnie za kolano.
    - Jasne kochanie, tylko muszę się ogolić i ubrać.
    - Mamo pozwolisz nam jechać z wujkiem - teraz jedną rączką złapała kolano matki.
    - Oczywiście bąbelku, tylko musisz powiedzieć o tym tacie.
    - Już lecę mu powiedzieć - i znowu tupot stópek na deskach.
    Kiedy mała tylko znikła puściłem ciągle potężnego prącia i przytuliłem się do pleców filigranowej blondynki wpasowując go przez warstwy materiału między rozluźnione pośladki, rękami objąłem jej piersi jakbym je ważył i liżąc jej uszko wyszeptałem:
    - Nie pozbędziesz się mnie. Musisz mi pozwolić na dużo, bardzo dużo - wypięła mocniej tyłeczek dociskając maczugę mocniej do pośladków.
    Pocałowałem czerwone ucho i poszedłem do łazienki. Lepiej nie przeginać, jeśli się nie chce mieć kłopotów.

    Ogolony, wypachniony, ubrany, w drzwiach łazienki wpadłem na Irminę. Chciałem ją minąć z promiennym uśmiechem ale złapała mnie mocno za ramię zatrzymując.
    - Nie pozwolę ci zrobić świństwa Krystianowi. Ta flądra mi wisi, ale bratu nie powinieneś tego robić - zasyczała.
    - O co ci chodzi? To nie twoja sprawa. Ja też nie chcę bratu robić świństwa - nieudolnie się broniłem.
    - Ale robisz! Myślisz że w końcu nie zauważy że mu ruchasz żonę?
    - Nie rucham idiotko. Jak chcesz mnie pouczać to sama zakładaj majtki - wypaliłem jej w oczy.
    - Aaaa, tu cię boli - patrzyła mi w oczy mocując się wzrokiem. - Jeśli zostawisz ją w spokoju, będę ci przez te parę dni obciągała jak kiedyś. Na pewno nie będzie ci stał jak dzisiaj rano. Pasuje?
    - Ocipiałaś siora!!! Odczep się.
    - Nie wierzysz mi? - złapała mi rękę i zginając nogi w kolanach wpakowała ją sobie pod mini dociskając do gładkiego i trochę wilgotnego krocza; dalej nie miała majtek. - Przy obciągankach dostaniesz bonus, będziesz mógł się nią bawić.
    - Prawdopodobieństwo wsypy idiotko jest takie samo przed twoim wikingiem jak przed Krystianem. Zastanów się! Oprzytomniej - wyszarpnąłem dłoń spod mini.
    Zapadła się w sobie jakby zeszło z niej powietrze. Wyglądała pięknie i żałośnie.
    - Nie chcę tylko żeby ta rodzina się rozleciała - zaczęła łkać. - I nie chcę żeby Krystian został sam, bo jak się dowie wypieprzy ją z domu. Na pewno to zrobi - zapewniała samą siebie coraz bardziej płacząc. - Nie rób tego młodszy. Wiem że będzie twoja jeśli tego będziesz chciał, ale nie warto. Zrób to dla mnie - błagalnie patrzyła mi w oczy a łzy zaczęły już skapywać z brody na bluzkę.
    Obejrzałem się za siebie - wszędzie było cicho i pusto. Podjąłem decyzję.
    - Słuchaj siora. Jutro wyjeżdżam, to jest już pewne i tylko tyle mogę ci obiecać. Pasuje?
    Rzuciła mi się w ramiona uśmiechając się przez łzy. Jedną ręką obejmując ją mocno, uniosłem nad podłogę przytulając do siebie a drugą równie mocno objąłem jej gładziutką myszkę pod podciągniętą do pasa mini i kciukiem zacząłem pocierać łechtaczkę, pakując jednocześnie wskazujący i środkowy w wilgotny tunelik. Stężała na moment zaciskając po chwili jeszcze mocniej mi na szyi ramiona i obejmując udami moje biodra. Zawisając na mnie udami, dała milczące pozwolenie na macanie rozwartej na ościerz cipy.
    - Mówiłaś że w trakcie będę mógł się nią pobawić? - przypomniałem szeptem.
    - Zamknij się zboczku - przytuliła policzek do mojego.
    - Naprawdę tego chcesz - zapytałem, patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się.
    - Chcę - wyszeptała mi do ucha. - Chcę sprawdzić czy dalej smakujesz tak samo.
    Otworzyłem drzwi łazienki i wniosłem ją na sobie do środka, starając się potem jak najciszej przekręcić klucz w zamku.

    Kwadrans później wcale nie byłem z siebie dumny, ale byłem odprężony i lekki jak koliberek.
    - Wcale nie smakujesz tak samo - usłyszałem przed wyjściem od Irminy - ale może nawet lepiej. Przed twoim wyjazdem musimy się jeszcze zerwać na godzinkę - zachichotała mi do ucha przy pożegnalnym buziaku.
    - Wujku jedźmy już - nie wiadomo skąd przed łazienką znalazły się przy mnie pociechy brata. - Dziś dziadek będzie musiał zabrać nas do ZOO - wyrwały mnie z zamyślenia.
    Pomyślałem że przyda mi się spacer.

    Dzieci nie odpuściły po przyjściu do dziadka, nie chciały nawet jeść obiadu. Zostały zmuszone do skubnięcia wytworów młodej babci, my zjedliśmy trochę prawie na stojąco i wyszliśmy. Mną już się trochę przesyciły od rana, więc dziadek został główną ofiarą. Co dziwne, nawet przez moment nie zainteresowały się Klaudią, więc wlokła się smętna i opuszczona za nami. Zrobiło mi się jej żal.
    - Chcesz się zgubić? - zapytałem.
    - Jeśli z tobą, to może być - odparła wesoło.
    Co jest nie tak z moją rodziną? Same nimfomanki i samce alfa?
    - Nie, nie ze mną. Pilnuj męża bo jeszcze na dzieci wyrwie jakąś ponętną rudą i wtedy zaczniesz sobie pluć w brodę - roześmiała się.
    - I co? Sądzisz że by mnie to zmartwiło? O żonę młodszą od najmłodszego syna to on musi dbać. Nie sądzisz? - ciągle ją bawiła ta rozmowa.
    Coś mi tu nie grało.
    - A nie stara się?
    - Stara... - posłała mi długie spojrzenie.
    - Więc dlaczego z nim jesteś? - postawiłem sprawę jasno.
    Uśmiechnęła się łobuzersko i rozstawiając długie zadbane palce zaczęła wyliczać.
    - Bogaty, charyzmatyczny, ciągle bardzo sprawny i chyba jeszcze mnie kocha... Wystarczy?
    - A tak naprawdę? Lubię konkrety.
    - Może poluję na jego forsę jak twierdzi reszta rodziny, może poluję na jego synów - zaśmiała się jakby coś sobie przypomniała. - A może po prostu lubię spokojne, luksusowe życie.
    Przypomniało mi się jak Krystian wczoraj na obiedzie i na imprezie jej nadskakiwał, znosił przysmaki, tańczyli ze sobą kilka razy i nikt obcy nie powiedziałby że są rodziną. Byli wczoraj bardzo... w siebie wpatrzeni - tak, właśnie tak bym to nazwał. Rozejrzałem się dookoła, dzieci z dziadkiem były sto metrów przed nami, nie mogli nas słyszeć. Niczym nie ryzykowałem poza tym, że mogę dostać po mordzie.
    - No to który bardziej dba o ciebie, Krystian czy stary? - rzuciłem wpatrzony w niebo jakbym wcale nie czekał na odpowiedź.
    Żachnęła się zaskoczona, ale nie uchyliła się od odpowiedzi.
    - Skoro tak stawiasz sprawę, to muszę ci wyjaśnić parę rzeczy - zatrzymała się marszcząc brwi. - Nie jesteśmy ze sobą dla potomstwa; on jest za stary a ja bezpłodna. Nie jesteśmy o siebie zazdrośni i wiemy że oboje mamy swoje skoki w bok. Nie poluję na kasę bo pracuję za dobrą pensję i mogę liczyć na swoją rodzinę. Jesteśmy ze sobą, bo chcemy ze sobą być - zakończyła z naciskiem.
    - Nie odpowiedziałaś na pytanie.
    Popatrzyła na mnie z tajemniczym uśmiechem i ruszyła zostawiając mnie z tyłu.
    - Co chciałbyś jeszcze wiedzieć - rzuciła przez ramię.
    - Tylko to, co sama chcesz mi powiedzieć - szedłem za nią obserwując ładnie falujący tyłeczek, stopy na wysokich szpilkach stawiane w linii, kształtne łydki w ciemnych pończochach - chyba pończochach, konfabulowałem mając w pamięci jej wczorajszą kieckę i wystające spod niej ściągacze kiedy siadała.
    - Dobrze, jak chcesz. Nie było cię tu od dawna i chyba powinieneś wiedzieć, to co prawie wszyscy wiedzą.
    Last edited by sister_lu; 09-07-12, 17:09. Powód: formatowanie

    Skomentuj

    • jambo
      Świętoszek
      • Jul 2012
      • 5

      #3
      Trzy lata temu Krystian przyłapał żonę jak robiła waszemu ojcu dobrze... Wpadł w amok... Ona spędziła tydzień w szpitalu, a oni chcieli się tego wieczora pozabijać. Zdemolowali całe mieszkanie, całe szczęście że dzieci wtedy były u jej matki. Nie odzywali się do siebie przez tydzień, dopóki Kamila nie wyszła ze szpitala. Bała się, ale wróciła do twojego brata. Dwie godziny później wylądowała u nas... zgwałcona, posiniaczona, z popodbijanymi oczami. Były tylko dwa wyjścia - ja mogłam negocjować... albo policja. Twojej siostry nie było a gdyby wtedy zobaczył ojca, mogłoby nas tutaj dzisiaj nie być w takim składzie - uśmiechnęła się w zadumie.
      Szedłem wpatrzony pod stopy, nie odezwałem się słowem. Czekałem na ciąg dalszy historii mojej rodziny.
      - Kiedy tam poszłam był pijany ale zachowywał się spokojnie - ciągnęła dalej. - Zaczęliśmy rozmawiać, chciałam mu wytłumaczyć że to epizod bez znaczenia, że czas leczy rany, że mają dwójkę pięknych dzieci... Zresztą sama już nie pamiętam co tam wygadywałam. Wszystkie argumenty odbijały się jak groch od ściany. Usłyszałam wtedy bardzo wiele razy że nie chce widzieć więcej ani żony ****y, ani ojca ****iarza. Starałam się ich wybielić a on przez cały ten czas pił i powtarzał swoje. Też musiałam wypić z nim kilka kolejek jeśli chciałam by mnie słuchał. Kiedy każde z nas po raz któryś powtarzało swoje argumenty, nie wytrzymał. Wstał, złapał mnie za ramię, rozpiął rozporek i podstawił mi pod nos kutasa w pełnym wzwodzie. Jesteś jego żoną. Kim będziesz jeśli go obciągniesz, łapiesz to kobieto? ****ą, zwykłą ****ą - wykrzyczał mi w twarz. Spojrzałam mu w oczy, objęłam go ręką u nasady i wepchnęłam sobie do ust. Jesteś pierwszym, ktory słyszy pełną wersję - westchnęła. - Pomęczyłam się trochę bo był już pijany, ale w końcu zalał mnie tak obficie jak jeszcze nikt nigdy. Odsunęłam go od siebie i powiedziałam: nie czuję się ****ą i nie jestem nią. Patrzył na mnie próbując zebrać myśli. Rozbieraj się - rozkazał. Trochę go się bałam, trochę mnie podniecił... rozebrałam się. Kochałam się z nim dopóki nie zasnął.
      Kiedy po północy wróciłam do domu nie miałam żadnych wyrzutów sumienia, bo znalazłam Kamili majtki za kanapą, kiedy ją ścieliłam a na bluzce miała biały ślad po spermie. Nie zauważyłam go przed wyjściem. Na drugi dzień poszłam tam jeszcze raz żeby dostać jakąś wiążącą odpowiedź i była powtórka z rozrywki, z tym że tym razem na trzeźwo. Pozwolił żonie wrócić na trzeci dzień, ale od tej pory nasz "romans" - zaśmiała się gorzko - trwa.
      Spojrzała mi w oczy sprawdzając jakie wywarła wrażenie opowieścią a ja utrzymując minę pokerzysty wyobrażałem sobie w tym czasie jak połyka członka, krztusi się, łyka. Muszę się chyba leczyć, ale to co mówiła i ona sama, tak mnie podnieciło, że musiałem włożyć rękę do kieszeni i ścisnąwszy go trzymać przy udzie. Źle odczytała moje milczenie. Pewnie jako dezaprobatę.
      - Aaa, i nie pytaj mnie czy twój ojciec jeszcze posuwa tę idiotkę. Nie wiem.
      Milcząc doszliśmy w końcu do reszty wycieczki. Dzieci szalały, dziadek był roześmiany i zadowolony, pełen zapału do rozmów. Czułem się dziwnie: nie chciałem rozmawiać z ojcem i w tamtej chwili pożądałem jego młodszej ode mnie żony. Pełna Azja. Idiotyzm.
      Kiedy wieczorem się z nimi żegnałem zabierając dzieci, pocałowała mnie w policzek i szepnęła:
      - Gdybyś kiedyś miał kłopoty jestem niezłym kołem ratunkowym, przyjdź do mnie, pomogę - i odsunęła się za ojca.
      Ten żegnając się obrzucił mnie dziwnie zimnym spojrzeniem.

      Wracałem z dziećmi taksówką, rozrabiały z tyłu a ja pogrążyłem się w myślach.
      Miałem ojca, który dmuchał wszystko dookoła, nawet swoją synową; nie zdziwiłbym się gdyby córkę też... Miałem macochę, która nie widzi nic dziwnego w romansie ze swoim pasierbem i proponuje to samo drugiemu. Siostra - nimfomanka obciąga i daje nawet swoim braciom; piszę w liczbie mnogiej bo jeśli ja już przed laty dostąpiłem tego "zaszczytu", to nie wierzę że Krystian był gorszy - roześmiałem się do siebie.
      Taksiarz popatrzył podejrzliwie w bok sprawdzając czy przypadkiem nie ma koło siebie idioty.
      Bratowa - jest tak piękna a przy tym ma tak dobre serce że nikomu nie potrafi odmówić. Ani teściowi, ani szwagrowi ktorego widzi pierwszy raz na oczy. Ciekawe czy wiking już też ją miał? Brat... Brat niczym nie różni się od ojca.
      A ja? Przecież to te same geny...
      Dojechaliśmy.

      Już pięć minut po wejściu oznajmiłem bratu, Kamili i Irminie, siedzieliśmy akurat razem, że jutro muszę wracać do domu bo pojutrze muszę być w firmie. Siostra pokiwała prawie niezauważalnie głową obdarzając mnie nikłym uśmiechem, bratowa dostała dużych oczu ale szybko się opanowała i spuszczając głowę zaczęła skubać brzeg spódnicy. Tylko brat to skomentował:
      - Szkoda. Miałeś być z nami chociaż tydzień, ale masz dowód, sam wiesz najlepiej co powinieneś zrobić - nie wiedział że właśnie to robiłem. - Ale... - zawiesił głos - od kolacji proponuję "strzemienne" - ratował sytuację jak umiał. - Może mógłbyś jednak zostać te parę dni. Nic się nie da zrobić? Jesteś pewien?
      - Nic. Jestem pewien - uciąłem dyskusję.
      - No to muszę zaopatrzyć barek na wieczór.
      - Pojadę z tobą. Zrobimy zrzutę - zaproponowałem, chcąc się wyrwać z dusznej atmosfery.
      - Nie, siedź. Ja stawiam - i zostawił mnie z siorą, bo Kamila bez słowa wstała i poszła do kuchni przygotowywać kolację.
      Siedzieliśmy długo w milczeniu, ale atmosfera ani trochę nie zelżała.
      - Dziękuję ze dotrzymałeś słowa - pierwsza przerwała milczenie.
      Czekałem spokojnie bo wyglądało jakby coś jeszcze chciała powiedzieć.
      - Myślałam nad tym trochę i już wcale nie jestem pewna czy to dobrze, że wymusiłam na tobie ten wyjazd - dokończyła ściszając głos.
      - Wiedziałaś o Krystianie i Klaudii? Wolałaś mi obciągnąć niż mi o tym powiedzieć? Dziwna rodzinka - powiedziałem to takim tonem jakbym wcale nie spodziewał się odpowiedzi a przy okazji pieprzył w czambuł całą tą rodzinkę na czele z siorą.
      - Przestań. Nie bądź chamem. Wolałam ci obciągnąć, bo małżeństwo Krystiana jest dla mnie ważniejsze niż danie dupy, nawet biskupowi. A obciąganko jakie ci zafundowałam, wcale nie było takie złe - próbowała rozładować atmosferę i jednocześnie wyjść z twarzą.
      - No to cię siora zupełnie nie rozumiem. Przecież nie masz nic z matki Teresy. Zajmij się lepiej swoim małżeństwem, to bardziej ci wyjdzie na dobre.
      - O moje małżeństwo się nie martw, nic mu nie grozi - odpiła już chyba zimną herbatę.
      - To gdzie masz wikinga? Widziałem jak mu na imprezie chodziły oczka - za późno ugryzłem się w język.
      - Śpi, wystarczy mu dać dwa piwka i mam spokój parę godzin. A jak idzie o imprezę to nie przyuważyłeś przypadkiem gdzie mnie chodziły oczka? I nóżki? I rączki? I usteczka? - robiła sobie najwyraźniej jaja z młodszego brata.
      - Wisi mi komu zrobiłaś loda - przyhamowałem ją i przymknąłem oczy wyciągając się wygodnie w fotelu. - Bardziej mnie interesuje, ile wiesz o tym co się działo trzy lata temu.
      - Aaa, to - wyciągnęła się równie wygodnie jak ja, nie zważając że podniosła jej się spódnica odsłaniając mocno wypełnione, czerwone, przezroczyste prawie majtki między całkowicie obnażonymi udami. - Tatuś sobie dmuchnął chętną blondynkę, starszy brat równie chętną brunetkę... Wymienili się cipkami i tyle. Banał.
      Miałem siostrę, która była zimną suką. Po tym tekście zrozumiałem że jej moralność, zasady, są poniżej holenderskiej depresji. Naprawdę w tej chwili obudziła we mnie cynicznego s****iela, który zapragnął dać jej nauczkę, pokazać jej dokładnie kim jest.
      - A ty tak zupełnie bezinteresownie dbasz o szczęście Krystiana? - posłałem jej drwiący uśmiech. - Siostrzyczko, nie widziałem cię lata ale za dobrze cię znam. Żeby wszystko było jasne, nie szczęście rodziny Krystiana tylko szczęście Krystiana cię interesuje. Daj sobie na wstrzymanie. Mnie nie musisz ściemniać - i przymknąłem oczy sadowiąc się jeszcze wygodniej.
      Dopiero po dłuższej chwili, kiedy byłem gotów sprawdzić czy tu jeszcze jest, usłyszałem:
      - Wiesz, jesteś wredny. To wiedz że byłeś drugi, zawsze byłeś drugi. Zawsze kiedy będzie chciał, to to ode mnie dostanie. I to bez proszenia, nawet dużo więcej - chyba właśnie traciłem siostrę.
      - Jesteś mi coś winna. Zdejmij te czerwone majtki i wejdź pod stół - otworzyłem oczy.
      Zrobiła rybkę zdumiona. Ale po chwili zadarła ordynarnie kieckę jeszcze bardziej, dokąd mogła i wyprostowała wysoko nad stołem nogi unosząc je prawie pionowo w górę. Prawie stójka, była w dobrej formie. Pokazała tył foremnych ud i łydek a kiedy czerwony skrawek materiału zbliżał się do kostek, rozwarła szeroko kolana prezentując pod wydatnym wzgórkiem szeroko rozchyloną, błyszczącą szparę. Miałem wrażenie że takiej obsceny nie widziałem nigdy nawet na pornolach ani w necie. W okrągłym tuneliku było widać jak pulsowały karminowe ścianki między prawie fioletowymi wewnętrznymi wargami. Zewnętrzne już tworzyły potężną, napęczniałą łezkę.
      Mieszkając w Szwecji, przynajmniej dokładnie zrozumiała znaczenie słowa - umowa.
      Miałem potężny namiot, ale to o niczym nie świadczyło.
      Nie spuszczając wzroku z moich oczu zsunęła się z fotela klękając przed stołem po drugiej stronie.
      - Wiesz co siora? Powiedz mi teraz że nie jesteś szmatą. Odechciało mi się. Idź obudź lepiej Svena tą amebą albo obciąg bratu jak wróci.
      Takiej jej jeszcze nigdy nie widziałem. Oczy ściemniały zmieniając się w szparki, na twarzy wykwitł jakiś pierwotny instynkt nienawiści, skóra pod oczami przeszła nagłą metamorfozę zmieniając kolor na szaro - fioletowy...
      - S********j gnoju i już nigdy mi się nie pokazuj na oczy - wysylabizowała dławiąc się wściekłością.
      - Też cię siora kocham - wstałem i spokojnie poszedłem przebrać się do kolacji.

      Pożegnanie marnotrawnego nie było zbyt udane. Twarz Irminy zdążyła wrócić do formy, ale jeszcze przed rozstaniem zdążyła zabić mnie parę razy wzrokiem. I może to nieistotne, ale przyszła w jeansach zapięta pod samą szyję. Kamila wyglądała jakby miała się rozpłakać lada moment, ale była ubrana tak że przynajmniej było na czym zawiesić oko. Sven, który rozumiał piąte przez dwudziesteósme prawie odpuścił sobie konwersację poświęcając się degustacji i poległ już przed dziesiątą. Dzisiaj to Irmina zataszczyła go do łóżka własnoręcznie i kwadrans później wróciła z błyszczącymi ustami i kropelką spermy koło ucha. Tylko Krystian starał się o rodzinną atmosferę i chwilami mu to nawet wychodziło. Byłem mu za to wdzięczny, bo inaczej to przesiedzielibyśmy cały wieczór w milczeniu. Dochodziła północ, wspomnienia z dzieciństwa pierwszą przestały bawić Irmę.
      - Mam dość. Idę się kąpać - i poszła.
      - Możemy się przespać jak wczoraj, nie ma sensu żebyś się gnieździł na kanapie - stwierdził brat wywołując u żony głęboki rumieniec. Nawet tego nie zauważył.
      Następna poszła Kamila i kiedy tylko zauważyłem że wyszła z łazienki i poszła do pokoju dzieci, podziękowałem bratu za wieczór. Krystian orzekł że nie wypada tyle zostawiać w butelce więc zmęczy to zanim skończę ablucje.
      Byłem o niebo trzeźwiejszy niż poprzedniego wieczora, zwłaszcza po zimnym prysznicu. Kiedy wszedłem do sypialni, Kamili jeszcze nie było. Zdążyłem przyłożyć głowę do poduszki i spacer, wrażenia i alkohol momentalnie zrobiły swoje. Odpłynąłem.

      Obudziły mnie jakieś jęki, stuki i... ciemność. Była 01:28. Znów dłuższą chwilę przyzwyczajałem wzrok do panujących warunków. Powoli przekręciłem głowę i zobaczyłem zarys sylwetki brata falującego za sylwetką Kamili. Byli nadzy i zupełnie odkryci. Chyba doszli do wniosku, że jestem tak naprany że nie obudzi mnie orkiestra dęta. Obserwowałem (na ile mogłem) jak dwa ciała wiją się dziesięć centymetrów obok i w przebłysku zdrowego rozsądku przypomniałem sobie że należałoby miarowo sapać i pochrapywać. Pozorom stało się zadość, nie mieli już powodów żeby cokolwiek podejrzewać.
      Nagle opanowała mnie przemożna ochota dotknięcia Kamili. Szczyt ich łóżka był rzadko użebrowany. żaden problem. Zwłaszcza że brat poruszał się miarowo ale coraz wolniej i miał spuszczoną głowę, oceniłem że w tej pozycji może co najwyżej oglądać pośladki żony. Miarowo posapując, wyciągnąłem rękę i oparłem ją w blond włoskach na podskakującej głowie. Aż na chwilę zatkało ją z wrażenia, po chwili znowu zaczęła jęczeć.
      Brat nic nie zauważył. Zacząłem podejrzewać że robi to przez sen. Może wpadł w rezonans.
      Objąłem dłonią jej całą twarz. Między jękami całowała, lizała całe jej wnętrze przyciągając ją za nadgarstek, rozpłaszczając nos, usta. Brutalnie wepchnąłem palec wskazujący w jęczące, dyszące usteczka. Zmieniła tylko rytm i częstotliwosć jęków, sama decydując o tym kiedy wepchnie go sobie ciągnąc za nadgarstek do gardła.
      Dla mnie to było większą perwersją niz wydmuchanie panny młodej na ołtarzu podczas ślubu, na oczach setki weselników.
      Trwało to już kilka minut, mały mi stał jak statua wolności i czułem się lepiej niż gdyby mi go obrabiała... czymkolwiek. Nagle brat wyjął rękę spod głowy i złapał ją za ramię dociskając w dól. Całe szczęście że nie spojrzał wyżej, gdzie bielało moje przedramię - poruszające się zresztą w tym samym tempie co on. Oprzytomniałem. Mimo milczącego sprzeciwu wysunąłem się z mokrych ust, pogłaskałem ją w podzięce po policzku zostawiając na nim mokrą smugę jej śliny. Najwolniej jak potrafiłem wycofałem ręke i ułożyłem ją pod własną głową przekręcając się na brzuch. Zamarli na moment, ale nie zapomniałem o miarowym sapaniu, więc po pół minuty usłyszałem wreszcie dłuższy jęk i wszystko się uspokoiło.
      Włożyłem ten palec do własnych ust wyczuwając smak i zapach jej śliny. Ale to mnie kręci!!!
      Kamila była pierwszą, której zgwałciłem palcem usta. Jest w tym o wiele więcej perwersji niż w zwykłej palcówce. Zamglony wzrok, usta złożone jak do pocałunku... i palec wdzierający się w gorącą wilgoć, rozwierający zęby. Przecież to jest nie mniej obsceniczne czy perwersyjne niż palec znikający między drgającymi udami. Muszę to wypróbowywać częściej. Jeśli laska w restauracji albo na dyskotece połknie mi palca, nie będę miał żadnych trudności z umieszczeniem w nich człona. I nie wiem czemu w tamtej chwili święcie o tym przekonany, odpłynąłem w objęcia Morfeusza tej nocy po raz drugi.
      Last edited by sister_lu; 09-07-12, 17:08. Powód: formatowanie

      Skomentuj

      • jambo
        Świętoszek
        • Jul 2012
        • 5

        #4
        Nie dane mi było jednak pospać. Poczułem delikatne głaskanie po plecach, po karku. Nie będąc już pewny czy to jawa czy sen. Uniosłem się na łokciach wykrecając głowę. Żeby dojrzeć że jest 03:11, musiałem prześliznąć się wzrokiem po białej, klęczącej i nachylonej nade mną sylwetce. Obudziłem się dopiero teraz. Jej ręka wisiała nad moim odkrytym pośladkiem nie dotykając go. Zdumiony zacząłem się do niej odwracać, przekręcając się na bok. Opuściła mi rękę na biodro i przybliżyła twarz do mojej twarzy.
        - Chcę cię. Chcę cię ssać. Chcę się na ciebie nabić... A ty?... Chcesz?... - szeptała mi w usta.
        Brat donośnie chrapał.
        Miałem ambiwalentne odczucia. Nawet zbudzony w środku nocy bardzo jej chciałem, ale brat śpi obok... a poza tym (wtedy to był chyba najważniejszy kontrargument) miał ją godzinkę temu. Nie chciałem raczej taplać się w czyjejś spermie, nawet starszego brata. Jakby słyszała moje myśli.
        - Kąpałam się przed chwilą. Posuń się - ledwie ją słyszałem.
        Tylko zaskoczeniem po nagłym przebudzeniu mogę wytłumaczyć to, że nie zrobiłem jej miejsca obok, tylko instynktownie uniosłem biodra i zsunąłem bokserki do kolan. Jej to wystarczyło. Jakoś tak pokracznie wdrapała się na łóżko. Głowę wtuliła w moje krocze, biust przycisnęła mi do ud, na stopie poczułem jej wzgórek i uda.
        Nie traciła czasu. Mimo że od połowy zwisała za łóżko, kiedy tylko złapała równowagę, poczułem jak mój człon jest zasysany do jaj za pierwszym podejściem. Była artystką, była lachociągiem - ekspertem; do tej pory wszystkie inne po zassaniu połowy tego co ona, krztusiły się, charczały, odpychały się od bioder... Przestałem myśleć, poddałem się chwili.
        Robiła to idealnie, koncertowo, popisowo. Wszystkie pozytywne "naj" jakimi można opisać tego loda, to za mało żeby oddać moje wrażenia z tamtej chwili. Poruszała głową bardzo leniwie, ale usta opasywały małego tak mocno, cały czas była na ssaniu i co kilkanaście sekund trafiał na długą chwilę w ciasne gardło. Czasami tylko słyszałem zdławione gulgotanie. Mało tego, co któryś raz czułem jej mokry języczek na jajach i wtedy gardło zaciskało się na główce trzy razy dłużej. I ciało i obciąganko - marzenie senne.
        Nagle pomyślałem że to mi się tylko śni. Przeniosłem wolną rękę na blond loki i zacisnąłem. Usłyszałem ostrzegawcze piśnięcie, nie zważając na to unieruchomiłem jej głowę. Tkwiła w bezruchu z połową członka w ustach i szaleńczo go ssała jakby chciała go jak najszybciej opróżnić. Nie tak szybko moja droga, byłem zaprawiony w takich bojach i do tej pory to ja zwykle wybierałem moment wybuchu. Przy niej mogło mi się nie udać, ale wierzyłem w swoje siły.
        Nagle straciłem całe uwielbienie jakie dla niej miałem. I nie pytajcie mnie dlaczego - nie wiem.
        Sięgając stopą między jej uda, rozszerzyłem je na ile się dało. Oparła stopę o kolano żeby zachować tą pozycję. Palce mojej stopy wdarły się między jej elastycze płatki, odkształcałem nimi gorący wzgórek, tarłem po wąskim paseczku włosków łonowych i wracałem między płatki. Wrażenia idące w zwoje od stopy, na chwilę zagłuszyły odczucia z wielkiego ssania. A ona ssała jak ośmiornica, położyła dłoń na moim pośladku i zagłębiając palce w rowek ściskała go z całych sił.
        Pchnąłem biodrami wbijając się cały w głębokie gardło i zatrzymałem się. Co za wspaniałe uczucie, moczyć go całego w damskich ustach. Prawie je gwałcić. Wytrzymała z minutę zanim usłyszałem odgłosy duszenia. Pozwoliłem jej pooddychać i wbiłem go na krócej. Rzadko ma się okazję pieprzenia głębokiego gardła, większość nigdy. Musiałem tego też zaznać. Zacząłem miarowo poruszać biodrami za każdym razem wbijając go do końca. Z zapałem pomagała za każdym razem liżąc mi jajka. Wzmogłem tempo... i straciłem nad sobą kontrolę. Głośno przełknęła kilkakrotnie, potem wyjęła go dokładnie oblizując z każdej strony i na koniec wtuliła twarz pod leżący na brzuchu kurczący się członek. Starała się jak najciszej dyszeć. Moja stopa też znieruchomiała.

        Zacząłem zazdrościć bratu, ale zacząłem jak mi się wtedy zdawało, także częściowo rozumieć ojca. Takie ciało, takie gardło, do tego ciągle mokry wzgórek (zawsze kiedy miałem okazję go dotknąć był mokry), anielska buźka z tymi *****sko błękitnymi, wielkimi oczkami i łatwość z jaką się ją zdobywało... Grzechem byłoby tego wszystkiego nie wykorzystać. Chyba pod wpływem takich myśli zachciało mi się jej znowu.
        - Zrób to jeszcze raz, bo nie wierzę że to się zdarzyło - wyszeptałem w ciemność.
        Usłyszała... i zabrała się do pracy z takim entuzjazmem, jakby tego lizaczka wkładała do buzi pierwszy raz.
        Teraz kiedy nie był w pełnym wzwodzie, o mało nie wkładała go razem z przyległościami. Znowu poczułem to wyrywające trzewia ssanie. Nasilało się. Wystarczyła jej minuta żeby go przywrócić do rozmiarów w jakich każda kobieta lubi je oglądać.
        Nagle go puściła, zsunęła się z łóżka instynktownie kucając i zaczęła ciągnąc mnie za rękę.
        - Chodźmy stąd - usłyszałem, ale dłuższą chwilę się nie ruszałem. - No chodź - znowu zaczęła mnie ciągnąć. Powoli podciągnąłem bokserki i jak najciszej stanąłem na nogi. Obejrzałem się na brata. Leżał głową na ręce, ale już nie chrapał, nie posapywał. Czując jeszcze ślinę na członku i gorąco jej ust, olałem dzwonek ostrzegawczy - mógł przecież nie spać, mógł słyszeć... i widzieć nasze zapasy, jak ja wcześniej. Podążyłem za nią ciągnięty za t-shirt, na palcach.

        Zaciągnęła mnie do łazienki i nie zapalając światła opadła przede mną na kolana, ściągając mi jednocześnie bokserki i nabijając na niego z całą mocą mokre usta. Nawet nie zamknęła drzwi na klucz, ja to zrobiłem, starając się nie zakłócić ciszy nocnej. Nie wiem teraz co mną powodowało, ale obudziła we mnie złe instynkty. Zachciało mi się ją posiąść inaczej niż to zwykle robiłem z innymi - brutalnie i bezwzględnie, na granicy gwałtu.
        Pociągnąłem ją silnie za włosy w górę, wyrywając jej zabawkę z uślinionych ust. Bez słowa obróciłem ją za ramiona i popchnąłem na ścianę. Oparła się o nią w ostatniej chwili przytulając rozpalony policzek do zimnych kafelek. Zadarłem koszulę, rozchyliłem szeroko rękami pośladki i gwałtownie wbiłem się w pulsującą szparę dobijając od razu do dna. Aż podskoczyła i głośno jęknęła - dobrze że obydwoje byliśmy tak mokrzy, bo mogło to w innym przypadku skończyć się niewesoło, zanim by się zaczęło. Jedną ręką zakneblowałem jej usta, drugą za kark docisnąłem w dół żeby nie uciekła i zacząłem ją pieprzyć jak wściekły szaleniec. Nie dbałem czy porozrywam ją w środku, nie dbałem o jej doznania... Jazda na maxa... Na szczęście dla niej wydawało mi się że elastyczna jama dopasowała się po pierwszych paru pchnięciach do olbrzymiego penisa. Nie uciekała, ale za to wyła jak potępiona. Zacisnąłem jeszcze mocniej dłoń na jej ustach, złapałem w palce nos. Ucichło trochę, ale zaczęła się dusić, gryźć mi dłoń.
        Wyszedłem i pchnąłem ją na wannę. Zatoczyła się odurzona. Przyciśnięta usiadła na brzegu.
        Mięli dwuosobową wannę zabudowaną płytkami tak żeby można było wygodnie usiąść, na upartego można byłoby tam nawet leżeć.
        Zadarłem jej wysoko nogi i nakierowałem jej plecy na miejsce do siedzenia. Rozwarłem je szeroko i wbiłem się zupełnie nie dbając o jej doznania. Dociskałem torsem jej zadarte nogi do biustu i znów pompowałem ją jak szaleniec. Zaczęła znowu jęczeć, zakneblowałem ją dłonią i dalej dobijałem do końca. Spojrzałem w dół. I to był mój błąd. Rozwarta szeroko, ogniście czerwona szpara, napięta olbrzymim kutasem i odkształcający się rytmicznie wzgórek podpaliły mnie jeszcze mocniej. Zacisnąłem palce drugiej dłoni na jej podbrzuszu chcąc uczynić je absolutnie powolnym moim ruchom. Udało mi się. Byłem włos od wystrzału i... zrobiło mi się żal to kończyć.
        - Podnieś wyżej biodra - na początku nie wiedziała czego od niej chcę, ale kiedy to do niej dotarło, bez zwłoki uniosła biodra jeszcze wyżej. Wyciągnąłem go z niej żeby trochę się opanować. Miałem przed sobą wszystko co pragnąłby zobaczyć facet. Nic więcej już nie mogła pokazać - wszystko było maksymalnie wyeksponowane.
        Przytknąłem fioletową, pulsującą główkę do ciaśniejszej dziurki i wcale nie starając się być delikatniejszym niż poprzednio, pchnąłem. Wszedł do połowy a ona dławiąc przejmujący pisk sama zatkała usta dłonią po chwili zagryzając palce. Dalej nie siliłem się na delikatność chowając już całego za każdym razem i wzmagając tempo. Znowu nie mogłem zachować przy niej samokontroli. Poczułem nagle jak rozprzestrzenia się gorąco gdzieś pod moim brzuchem i... nic już nie szło zrobić. Nagle w jej pupci poczułem jeszcze większy mokry żar a członek dalej chodził jak jeszcze lepiej naoliwiony tłok. Też jęczała, ale jak ja mogłem (przypuszczam że) zaryczeć przy erupcji? Zacząłem się zastanawiać czy ta schadzka pozostanie niezauważona. Mieszkanie wprawdzie duże, łazienka jest daleko od sypialni... Ale niczego już nie byłem pewien.

        Zsunęła się z członka i stanęła przede mną bezbronnie się we mnie wtulając. W tej samej chwili zapomniałem o obawach, powróciła tkliwość i... pożądanie. Odchyliłem jej głowę do tyłu. To miał być właściwie nasz pierwszy pocałunek - zwykle kolejność jest chyba odwrotna. Nieważne. Wpiłem się jej w usta jak wampir. Kiedy rozłączyliśmy się po kilku minutach oboje mocno dyszeliśmy, rozpaczliwie się w siebie wtulając. Wiedzieliśmy że następnego razu może nie być a było nam ze sobą tak dobrze.
        Poczułem że mały w półwzwodzie docisnął się do rozgniecionej, lepkiej szparki. Też to poczuła unosząc twarz z filuternym uśmieszkiem i patrząc mi w oczy. Wtuliłem tą piękną buźkę sobie pod brodę.
        - Wiesz że jesteś wspaniała? - zamilkłem na dłużej. - Ale jesteś żoną brata...
        - Wiem - znowu męczące milczenie.
        - Zrób to jeszcze raz - nie zapytała nawet co, klękając przede mną.
        Włożyła go całego a ja patrzyłem na najintensywniejsze piękno jakie mogło mi się przytrafić przy tego rodzaju miłości. Doskonałe piękno połykające mnie całego.
        Już teraz nie byłem pewien, czy palec w tych usteczkach to było coś równie pięknego i podniecającego.
        Patrzyła mi w oczy miarowo poruszając głową, policzki robiły się pucołowate by zaraz się zapaść do wewnątrz. Ciągłe patrząc mi w oczy wyjęla go i zastąpiła usta dłonią. Zobaczyłem jak twarz chowa się gdzieś w kroczu i poczułem jak liże a potem wsysa jądro, chwilę później drugie i znowu od nowa. Kazała mi wnętrzem dłoni rozchylić uda i kiedy postawiłem nogę na brzegu wanny doznałem wstrząsu. Jej języczek ześlizgiwał się z woreczka w zaciśnięty instynktownie rowek. Nie przyjęła tego do wiadomości. Rozchyliła go palcami wślizgując się języczkiem głębiej... i głębiej... i głębiej.
        Odjechałem drżąc jak osika na wietrze. Zorientowała się co się dzieje. Blond główka wychyliła się spode mnie a ona unosząc się na kolanach szybko mnie połknęła do końca. Dociśnięta ustami i nosem do mojego podbrzusza wytrzymała wszystkie wystrzały, podrygiwania i ściskanie głowy. Oprzytomniałem kiedy patrząc na mnie z dołu zbierała palcem strużki z błyszczących ust i łykała ostatnią porcję.
        Podniosłem ją za ramiona i otuliłem się nią całą. Przykleiła się, idealnie się dopasowując. Mógłbym tak z nią stać do dzisiaj.
        - Idź już, ja zaraz przyjdę - wyszeptała mi do ucha.
        Znalazłem bokserki i bezszelestnie otworzyłem drzwi.

        Brat leżał w takiej samej chyba pozycji, jak go zostawiliśmy. Ale nie pochrapywał, nie posapywał... Jak najciszej położyłem się i powolutku nakryłem kołdrą.
        Przyszła po pięciu minutach. Kiedy przechodziła obok śpiącego męża, ten wymamrotał:
        - Gdzie się włóczysz po nocy?
        - Byłam w łazience - chyba usłyszałem w jej głosie strach.
        Wsunęła się pod kołdrę zwijając w fasolkę plecami do brata.
        Nagle się wystraszyłem że może mieć ochotę na poranny numerek. Leżałem z duszą na ramieniu czekając czy odwróci się do żony. Zostawiłem ją przecież z udami całymi w spermie. Mniejsza z tym co zmyła, ale to co w niej zostało...
        Nawet nie wiedziałem, kiedy zasnąłem.

        Mała lubiła po mnie skakać, bo znowu tak mnie obudziła. Znowu wszyscy siedzieli nad aromatyczną kawą. Dostałem filiżankę z rąk Kamili, spojrzała mi w twarz roześmianymi oczami, tylko oczami. Towarzystwo miało minorowe nastroje. W ciągu sekundy postanowiłem że odpiję kawę i zwijam się. Im prędzej, tym lepiej. Oznajmiłem im to, nikt mnie nie powstrzymywał.
        Przed drzwiami siostra podstawiła mi policzek, Sven serdecznie potrząsał mi prawicę. Tylko on, dzieci trzymające mnie za nogawki i Kamila żywili wobec mnie serdeczniejsze uczucia. Rodzeństwo prawdopodobnie czuło jedynie ulgę że wyjeżdżam. Kamila przyciągając mnie za marynarkę ucałowała mnie serdecznie i ledwie dostrzegalnie na ułamek sekundy przytuliła mi czoło do policzka. Pogłaskałem dzieci po główkach...
        - Odprowadzę cię - powiedział brat podnosząc podróżną torbę.
        Już przez otwarte okno samochodu uścisnął mi mocno rękę. Próżno byłoby szukać w tym braterskim pożegnaniu wylewności albo serdeczności. Ruszyłem.
        Dwie przecznice dalej pomyślałem że może gdybym miał żonę i też bym mu pozwolił jej tochę poużywać, wszystko byłoby inaczej - aż się w głos roześmiałem z takiego absurdu. Włączyłem muzykę. Zaraz za miastem wcisnąłem ***** gazu do oporu.

        Otworzyłem oczy. Byłem w jakiejś białej sali dobrze oświetlonej. Pociągnąłem nosem, zapach jak w aptece tylko intensywniejszy. Szpital? Dopiero teraz zobaczyłem troje ludzi stojących metr ode mnie.
        - Dzień dobry. Słyszy mnie pan?
        - Tak - miałem strasznie zaschnięte gardło. - Pić.
        - Siostro, proszę przynieść wody - usłyszałem jak przez watę.
        Dopiero teraz zauważyłem że wyglądam jak cyborg podłączony kabelkami do ładowarki - to były kroplówki i kable od aparatury monitorującej.
        - Miał pan poważny wypadek samochodowy. Proszę się uspokoić. Już wszystko jest w porządku. Jestem doktor Lewicki a to inspektor Korczyński. Chciałby zadać panu kilka pytań. Czuje się pan na siłach odpowiedzieć?
        - Tak
        Inspektor w narzuconej na płaszcz bladozielonej antyseptycznej pelerynie pochylił się nade mną.
        - Dobrze się pan czuje?
        - Chyba nienajgorzej jeśli miałem poważny wypadek - spróbowałem wykrzywić usta, to było ponad moje siły.
        Pokiwał głową.
        - Jechał pan własnym samochodem?
        - Tak. Był mój.
        - Kiedy go pan kupił?
        - Około pół roku temu - jednak byłem słaby, za słaby na dłuższe wypowiedzi.
        - A pożyczał pan go komuś ostatnio albo oddawał do serwisu?
        - Nie. Chyba nie.
        Popatrzył na mnie przeciągle, nie spuszczając oka z mojej twarzy. W końcu przerwał milczenie.
        - Pytam bo... Miał pan nadpiłowany przewód hamulcowy... Cały płyn wyciekł i... Dobrze że pan żyje - zamknąłem oczy. - Przychodzi panu może do głowy kto to mógł zrobić?
        - Nie - nie chciało mi się już z nim gadać.

        To prawda jednak że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. O ile się ją ma. Ja nie miałem.

        Skomentuj

        • jambo
          Świętoszek
          • Jul 2012
          • 5

          #5
          KONIEC

          Mam nadzieje że się podobało.

          Skomentuj

          • cvonek
            Świętoszek
            • Feb 2009
            • 22

            #6
            Przeczytałem od A do Z, świetny tekst!

            Skomentuj

            • Saper21
              Świętoszek
              • Aug 2012
              • 5

              #7
              Opowiadanie mega! końcówka najlepsza

              Skomentuj

              Working...