Moje zainteresowanie kwestią naturyzmu rozpoczęło się w wieku 16 lat. Ot, byłem ciekaw jak to jest być na nagiej plaży. Początkowo było trudno. Starsi jegomoście gonili mnie z jedynie dostępnej w Warszawie plaży przy Wale Miedzeszyńskim. W większości na plaży bywali faceci, jednakże zdarzały się też kobiety. I ten fakt był motorem napędowym że tam bywałem. Byłem nieśmiały w stosunku do dziewczyn a tam mogłem napatrzyć się na cipki i cycuszki w każdym przedziale wiekowym. By nie być posądzony o to że jestem zwykłym podglądaczem musiałem jakoś zapanować nad swym podnieceniem. Początkowo było trudno. Gdy obok przechodziła rozebrana kobieta lub mój wzrok utknął na którejś z opalających się pań mój mały przyjaciel od razu poczynał nabierać kształtów bardziej obszernych. Przewalałem się wtedy na brzuch i zamykałem oczy. Czasami pomagało, czasami zaś nie. Po pewnym czasie wpadłem na genialny pomysł aby przed dojściem na plażę skręcić w ustronne miejsce i tam ręcznie się zaspokoić. Dawało to pożądany skutek, lecz gdy miałem ochotę dłużej zabawić na plaży mój penis ponownie stawał się coraz większy i znów zmuszony byłem przewalać się na brzuch by w ten sposób ukryć swe podniecenie. Po roku czasu udało mi się opanować wzwód – po prostu nie traktowałem opalających się kobiet jako potencjalnych partnerek seksualnych. Były dla mnie aseksualne w tamtej chwili. Czasami jednak gdy któraś z pań zbyt wyeksponowała swój otworek i to zawodziło i wracałem do punktu pierwszego.
Opowieść , która się wydarzyła miała miejsce pewnego ciepłego czerwcowego popołudnia. Jak zwykle nabajałem rodziców że idę pograć w piłę z kolegami i wskoczywszy w autobus pognałem na plaże na Wale Miedzeszyńskim. Było ciepło. Podkoszulek, krótkie spodenki, adidasy to był mój cały strój. Dodatkowo nieduży plecaczek a w nim ręcznik kąpielowy , emulsja do opalania. Zadowolony wysiadłem na znanym mi przystanku i skierowałem swe kroki w kierunku plaży. Gdy dotarłem na nią zrzuciłem z siebie fatałaszki i kompletnie nagi skierowałem swe kroki za potężne rury od piaskarki lub podobnie działającego urządzenia. Osób nie było dużo, na pryzmie piachu opalało się trzech facetów, tuż przy rurach parka w wieku 40+, dalej jakiś pojedynczy jegomość w wieku około 50 lat. Słowem bryndza. Kobitkę omiotłem wzrokiem dość pobieżnie, obawiałem się reakcji jej partnera. Nieco zapasiona z dużymi cyckami i zarośniętą szparką. To zdołałem zobaczyć. Rozłożyłem ręcznik w swoim miejscu i zacząłem nacierać swe ciało emulsją do opalania. Gdy skończyłem położyłem się na plecach wystawiając swe grzeszne nagie ciało na działanie promieni słonecznych. Słońce nie było tak silne jak w okresach typowo wakacyjnych. Po parunastu minutach wstałem i rozejrzałem się wokół. Na oddalonej niedaleko wysepce dojrzałem nagiego faceta w wieku ponad 30 lat. Postanowiłem przejść się w jedną i drugą stronę, niezbyt jednak daleko, tak by mieć w zasięgu wzroku swe starannie złożone ubrania i plecaczek. Nie lubiłem leżeć zbyt długo na słońcu, zawsze starałem się przejść, zamoczyć w Wiśle nogi. Kapać się w niej obawiałem, po pierwsze ze względu że nie byłem zbyt dobrym pływakiem , a po drugie jakość czystości wody mówiła sama za siebie. Po krótkim nagim spacerze powróciłem na swe miejsce i ponownie położyłem się na plecach. Słońce delikatnie muskało moje ciało. Czułem to ciepło na całym ciele. Nie wiem jak długo tak błogo leżałem lecz w pewnej chwili usłyszałem trzask łamanej gałęzi. Mimowolnie skierowałem wzrok w kierunku skąd usłyszałem ten dźwięk. Tuż przy rzece , przy drzewach i drzewkach stał ubrany facet i bacznie mi się przyglądał. Miał na oko gdzieś w okolicach pięćdziesiątki. Podniosłem się na łokciach i skierowałem wzrok w jego kierunku.
- Podglądacz – przeszło pierwsze przez myśl.
Z tego rodzaju typami zawsze można się było spotkać, a w szczególności w okresie wakacyjnym. Bardziej jednak polowali na płeć przeciwną, choć i nagie męskie ciało budziło ich zainteresowanie. Najczęściej z jakąś reklamówką w ręku, że niby to zbierają puszki i butelki podniecali się widokiem nagich ciał. Dobrze rozgraniczałem podglądaczy od zwykłych wędkarzy bądź ludzi , którzy przypadkowo znaleźli się w tym miejscu. Tamci nawet nie omiatali nas, naturystów wzrokiem. Po prostu przechodzili i już. Ten stał za drzewem i bacznie mi się przyglądał. Po raz pierwszy w swej naturystycznej karierze stałem się obiektem podglądania ze strony innego faceta.
- Oż , ***** jeden – pomyślałem.
Wytężyłem wzrok i dostrzegłem że jedna z jego dłoni jest zagłębiona w kieszeni. Wstałem z ręcznika i zrobiłem parę kroków w jego kierunku. To był najlepszy sposób by przegonić podglądacza. Zbliżając się zauważyłem że zagłębioną w kieszeni dłonią manipuluje najprawdopodobniej przy swoim przyrodzeniu. Tego już było za wiele. Postanowiłem zawrócić i nie kusić losu. Bez ceregieli położyłem się na ręczniku ponownie , tym razem jednak na brzuchu tak by przerwać mu dopływ wzrokowego bodźca. Odwróciłem się brzydko mówiąc do niego dupą, tak że teraz mógł podziwiać tylko i wyłącznie moje nagie pośladki. Czekałem na reakcję z jego strony. Nie musiałem długo. Nie wiem czy dalej zabawiał się swym ptaszkiem patrząc na moje nagie cztery litery, czy też nie , jednakże po paru minutach usłyszałem zbliżające się kroki. Bez słowa minął mnie i znikł po chwili w zagajniku.
- No, dobra decyzja – pochwaliłem siebie w myślach.
Miałem zamiar pobyć jeszcze z dwie godziny na plaży. Ponownie przewaliłem się na plecy i kontynuowałem słoneczną sjestę. Sam nawet nie wiem kiedy ale na chwilę usnąłem.
Obudziło mnie parcie na pęcherz i nagła potrzeba by oddać stolec. Fakt, od rana nie wykonałem tej czynności. Byłem na to przygotowany. W plecaczku jak zawsze miałem zwinięty spory kawał papieru toaletowego. Nigdy, nic nie wiadomo co człowieka zaskoczy. Wolałem być ubezpieczony i na taką sytuację. Chciałem pobyć jeszcze trochę na tej plaży i zdawałem sobie sprawę że parcia na kiszkę stolcową długo nie wytrzymam. Rozsunąłem zamek plecaczka i wydobyłem z jego wnętrza zwinięty kawał papieru toaletowego. Trzymając go w dłoni wstałem i rozglądnąłem się wokół. Nie było widać żywej duszy. Wzrok mój przeniósł się w pobliski lasek. Nie pierwszy raz będąc tutaj, załatwiałem tam swe potrzeby fizjologiczne. W tamtym to też kierunku skierowałem swe kroki. Brnąłem w głąb lasu nie chcąc zostawić śmierdzącego problemu tuż przy miejscu w którym mogli odpoczywać inni naturyści. Po chwili znalazłem odpowiednie miejsce i kucnąwszy zacząłem robić swoje. Nigdy nie byłem mistrzem szybkości w wypróżnianiu się. Trwało to u mnie dobrych kilka a czasami nawet kilkanaście minut. Wtedy , niestety osiągnęło to dobre kilkanaście minut. Podtarłszy się począłem wracać tą samą drogą jaką udawałem się w to miejsce. Zadowolony i wypróżniony dotarłem do miejsca w którym wcześniej zażywałem kąpieli słonecznej.
- Co jest do cholery – zagadałem sam do siebie nie widząc w tym miejscu ni ręcznika ni moich rzeczy.
Miejsce było puste. Z moich rzeczy nie pozostało nic. Nerwowo zacząłem rozglądać się wokół. W zasięgu wzroku nie zdołałem zlokalizować swych rzeczy. Gonitwa myśli w tym momencie przebiegła przez moją głowę. Sytuacja stawała się niefajna. Byłem kompletnie nagi , co prawda na plaży naturystów, co tu było normalnością lecz nie miałem zamiaru pozostać tutaj na zawsze.
- Cholera, czyjś głupi żart – pomyślałem.
Tylko czyj? Ubrania i ręcznik oraz plecak zniknęły w czasie gdy robiłem kupę.
- Złodziej? – przeszło przez myśl.
Złodziej ukradłby plecak w którym miałem dokumenty, jakąś gotówkę a nie ręcznik choć jak byłby to drobny złodziejaszek to zajumałby wszystko.
Bez namysłu ruszyłem w kierunku pryzmy piachu na której opalało się trzech gości. Jak ktoś miał coś ukraść to musiał tamtędy przechodzić.
- W razie czego może oni mnie poratują – pomyślałem zmierzając w tamtym kierunku.
Po opalającej się parce pozostała tylko wygnieciona trawa. Dotarłem w miejsce gdzie powinni być opalający się faceci i tam też zastałem tylko miejsca w których leżakowali. Czułem się kompletnie bezradny w tej sytuacji. Goły, samotny , na plaży nudystów, bez ubrań i nadziei na powrót do domu.
Albo ktoś zajumał mi ubrania dla kawału, albo był to typowy drobny złodziejaszek. I w jednej i w drugiej opcji wprowadził mnie w niezłe bagno. Odwróciłem się na pięcie i począłem wracać w miejsce gdzie leżakowałem. Zastanawiałem się co teraz począć. Iść nagi w kierunku ulicy i łapać stopa na golasa do domu. Wstyd jak cholera , a po drugie wiedziałem że mieszkający w pobliżu ludzie momentalnie zadzwonią na policję. Wszak bywały tu wypadki że nago paradowali do samej ulicy nadzy dewianci, którzy na widok innych osób masturbowali się chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Usiadłem tuż przy nurcie Wisły, na piachu. Starałem się myśleć racjonalnie, lecz nic z tego nie wychodziło. Godzina była już późna i na dodatek obsługa piaskarni, nota bene przyzwyczajona do obecności golasów nie pracowała. Ruszać się stąd nie miałem zamiaru, był to azyl gdzie miałem prawo przebywać nagi. Zdawałem sobie sprawę jednak że jak nie wrócę do 22-giej to starzy podniosą alarm. Wizja że nagiego przywiezie mnie Policja do domu w żaden sposób nie wchodziła w rachubę. Pytania starych – jak to?, dlaczego? Itp. Przerażały mnie już teraz. Byłem w niezłym klinczu, w wyjścia z tej sytuacji w chwili obecnej nie widziałem.
Powoli począłem analizować sytuację w jakiej się znalazłem. Wyglądało to mało ciekawie i wyjścia z niej bez znalezienia jakiegokolwiek odzienia nie widziałem. Z zadumań nad moją sytuacją wyrwał mnie ponownie trzask łamanej gałęzi. Momentalnie skierowałem tam wzrok. Z głębi lasku wyłoniła się postać faceta który wcześniej mnie podglądał. Szedł spokojnie w moim kierunku. Poczułem że w tej chwili znalazłem wyjście z sytuacji.
- Przepraszam Pana, może pan podejść – zawołałem , nie patrząc na wcześniejszy fakt że moja naga osoba była dla niego źródłem podniety.
Usłyszał i skierował się w moim kierunku. Wstałem i zbliżyłem się do niego. Szedł do mnie i widziałem jak jego wzrok lustruje moje narządy płciowe.
- Słucham? – zapytał będąc może trzy kroki od mej osoby.
- Czy nie widział Pan przypadkiem moich rzeczy, poszedłem na chwilę do lasku i zniknęły, a chciałbym wracać do domu – streściłem mu swą sytuację.
Widziałem że jego wzrok cały czas spoczywa na moim przyrodzeniu. Teraz było mi wszystko jedno. Niech się napatrzy, niech nawet zwali sobie konia jak chciał to zrobić wcześniej. Ważne by mnie poratował kawałkiem odzienia bym mógł zasłonić swe genitalia.
Uśmiechnął się. Wsadził rękę w kieszeń.
- Nie, nie widziałem – odparł krótko.
Spodziewałem się takiej odpowiedzi.
- A może mi Pan chwilowo użyczyć spodni bym mógł dojechać do domu, obiecuję że oddam je Panu i coś jeszcze skapnie – zaproponowałem.
Wybuchł śmiechem patrząc na mnie z politowaniem. Nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi. Być może jego ta sytuacja śmieszyła. Mnie natomiast nie, miałem zamiar jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Wiem , że dla Pana to śmieszna sytuacja, lecz dla mnie nie, proszę mi pomóc – poprosiłem.
Widziałem że lewą dłonią zagłębioną w kieszeni drażni swojego członka. Stałem przed nim w odległości paru kroków kompletnie nagi. To dla niego musiał być silny bodziec.
- A może wiem gdzie są Twoje rzeczy? – usłyszałem w odpowiedzi.
Poczułem się jakby mnie trafił grom z jasnego nieba. Stało się jasne że to on schował moje rzeczy. Nie zastanawiając się podniosłem w górę swe dłonie i zacisnąłem je w pięści. Miałem zamiar sprawić staruchowi niezłe lanie.
- Spoko , spoko – krzyknął i zaczął cofać się w kierunku zagajnika.
Byłem szybki, lecz gonienie go boso po igliwiu było w tej sytuacji skazane na niepowodzenie. On miał szmaciane adidaski i mógł pryskać gdzie popadnie, ja natomiast boso miałem marne szanse by go dopaść zważywszy na fakt że teraz odskoczył na dobre 10 metrów. Opuściłem dłonie, nie miałem je teraz złożone w pięść. Zdawałem sobie sprawę że w tej sytuacji go nie doścignę a był on jedynym kluczem do odzyskania moich ubrań i dokumentów.
- Dobra spoko – wyrzuciłem z siebie z bólem.
Zatrzymał się w głębi zagajnika. Odwrócił się do mnie twarzą.
- Fajnego masz, taki wydepilowany goły kutasek – odparł.
Rzeczywiście od czasu gdy zauważyłem że około 70 procent naturystów pozbywa się owłosienia
łon owego sam zrobiłem to samo. Z dumą stwierdziłem po pierwszej depilacji że optycznie wydłuża to optycznie wielkość przyrodzenia.
- No tak i co z tego? – zapytałem
Sam nie wiedziałem po co wchodzę z nim w tę gadkę. Działałem irracjonalnie. Chciałem za wszelką cenę odzyskać ubrania.
- No to że fajnie by było się nim pobawić – odparł bez ogródek.
- Pan zwariował – wypaliłem bez namysłu.
Dalej stymulował swego penisa poprzez kieszeń. Z tej odległości widziałem to bezpośrednio.
- Nie , to nie, szkoda wielka i do zobaczenia golasku – skrócił maksymalnie swą puentę.
Cała ta sytuacja była dla mnie wielkim szokiem. Teraz widziałem jak ostatnia nadzieja na rozwiązanie moich problemów znika w brzozowym zagajniku. Nie wiedziałem co począć, działałem pchnięty impulsem.
- Niech Pan poczeka – krzyknąłem, widząc jak sylwetka faceta niknie w głębi lasku.
Odwrócił się. Zrobił parę kroków w moim kierunku, jednakże nie wyszedł poza linię lasu.
- I jak? – zapytał.
- O co Ci chodzi? – walnąłem bezpośrednio.
Dobrze wiedział że spasowałem. Byłem pod murem i on zdawał sobie z tego sprawę.
- Wymacam Cię trochę i po sprawie, jak chcesz więcej to Twoja sprawa -odparł lakonicznie.
- Nie , nie chcę niczego. Podotykasz mnie sobie i tyle, żadnego walenia w dupę nie ma – przystałem z wielkim bólem na jego propozycję.
Uśmiechnął się lubieżnie i zrobił parę kroków do przodu. Zastanawiałem się czy teraz nie doskoczyć i nie sprzedać mu lampy. Nie wyglądał na Bruce Lee. W potencjalnym sparingu dawałem sobie spore szanse. Coś jednak mnie blokowało i mówiło by sprawę załatwić polubownie.
- Dobra – usłyszałem z jego ust.
Zrobił kolejne parę kroków. Teraz był dwa może trzy kroki od mej osoby.
- Połóż się na ziemi – powiedział.
- Tutaj? – zapytałem.
- A, gdzie? – odparł.
- Może tam za rurami, jak ktoś by szedł to nas zobaczy – odpowiedziałem chcąc temu spotkaniu stworzyć jak najbardziej intymną atmosferę.
- Dobrze, idź tam -usłyszałem.
Ruszyłem w wskazanym przez siebie kierunku. On szedł za mną. Po chwili przekroczyłem ogromną rurę. Skierowałem się w miejsce gdzie potencjalnie nikt z osób postronnych nie powinien nas widzieć.
- Tu – powiedział wskazując m i palcem miejsce.
Stanąłem i obróciłem się twarzą do niego. Tryumfował, widziałem to w jego wyrazie twarzy.
- Połóż się na plecach, ręce pod pośladki – rozkazał.
Położyłem swe nagie ciało na zimnym wiślanym piachu. Pod swe półdupki położyłem swe obie dłonie. Usiadł na wysokości moich kolan ograniczając mi w ten sposób jakikolwiek ruch. Rozpiął spodnie i podnosząc się nieco ku górze opuścił ku dołowi swe spodnie wraz z slipkami. Stercząca na baczność pałka intruza okazała się teraz w pełnej krasie.
Opowieść , która się wydarzyła miała miejsce pewnego ciepłego czerwcowego popołudnia. Jak zwykle nabajałem rodziców że idę pograć w piłę z kolegami i wskoczywszy w autobus pognałem na plaże na Wale Miedzeszyńskim. Było ciepło. Podkoszulek, krótkie spodenki, adidasy to był mój cały strój. Dodatkowo nieduży plecaczek a w nim ręcznik kąpielowy , emulsja do opalania. Zadowolony wysiadłem na znanym mi przystanku i skierowałem swe kroki w kierunku plaży. Gdy dotarłem na nią zrzuciłem z siebie fatałaszki i kompletnie nagi skierowałem swe kroki za potężne rury od piaskarki lub podobnie działającego urządzenia. Osób nie było dużo, na pryzmie piachu opalało się trzech facetów, tuż przy rurach parka w wieku 40+, dalej jakiś pojedynczy jegomość w wieku około 50 lat. Słowem bryndza. Kobitkę omiotłem wzrokiem dość pobieżnie, obawiałem się reakcji jej partnera. Nieco zapasiona z dużymi cyckami i zarośniętą szparką. To zdołałem zobaczyć. Rozłożyłem ręcznik w swoim miejscu i zacząłem nacierać swe ciało emulsją do opalania. Gdy skończyłem położyłem się na plecach wystawiając swe grzeszne nagie ciało na działanie promieni słonecznych. Słońce nie było tak silne jak w okresach typowo wakacyjnych. Po parunastu minutach wstałem i rozejrzałem się wokół. Na oddalonej niedaleko wysepce dojrzałem nagiego faceta w wieku ponad 30 lat. Postanowiłem przejść się w jedną i drugą stronę, niezbyt jednak daleko, tak by mieć w zasięgu wzroku swe starannie złożone ubrania i plecaczek. Nie lubiłem leżeć zbyt długo na słońcu, zawsze starałem się przejść, zamoczyć w Wiśle nogi. Kapać się w niej obawiałem, po pierwsze ze względu że nie byłem zbyt dobrym pływakiem , a po drugie jakość czystości wody mówiła sama za siebie. Po krótkim nagim spacerze powróciłem na swe miejsce i ponownie położyłem się na plecach. Słońce delikatnie muskało moje ciało. Czułem to ciepło na całym ciele. Nie wiem jak długo tak błogo leżałem lecz w pewnej chwili usłyszałem trzask łamanej gałęzi. Mimowolnie skierowałem wzrok w kierunku skąd usłyszałem ten dźwięk. Tuż przy rzece , przy drzewach i drzewkach stał ubrany facet i bacznie mi się przyglądał. Miał na oko gdzieś w okolicach pięćdziesiątki. Podniosłem się na łokciach i skierowałem wzrok w jego kierunku.
- Podglądacz – przeszło pierwsze przez myśl.
Z tego rodzaju typami zawsze można się było spotkać, a w szczególności w okresie wakacyjnym. Bardziej jednak polowali na płeć przeciwną, choć i nagie męskie ciało budziło ich zainteresowanie. Najczęściej z jakąś reklamówką w ręku, że niby to zbierają puszki i butelki podniecali się widokiem nagich ciał. Dobrze rozgraniczałem podglądaczy od zwykłych wędkarzy bądź ludzi , którzy przypadkowo znaleźli się w tym miejscu. Tamci nawet nie omiatali nas, naturystów wzrokiem. Po prostu przechodzili i już. Ten stał za drzewem i bacznie mi się przyglądał. Po raz pierwszy w swej naturystycznej karierze stałem się obiektem podglądania ze strony innego faceta.
- Oż , ***** jeden – pomyślałem.
Wytężyłem wzrok i dostrzegłem że jedna z jego dłoni jest zagłębiona w kieszeni. Wstałem z ręcznika i zrobiłem parę kroków w jego kierunku. To był najlepszy sposób by przegonić podglądacza. Zbliżając się zauważyłem że zagłębioną w kieszeni dłonią manipuluje najprawdopodobniej przy swoim przyrodzeniu. Tego już było za wiele. Postanowiłem zawrócić i nie kusić losu. Bez ceregieli położyłem się na ręczniku ponownie , tym razem jednak na brzuchu tak by przerwać mu dopływ wzrokowego bodźca. Odwróciłem się brzydko mówiąc do niego dupą, tak że teraz mógł podziwiać tylko i wyłącznie moje nagie pośladki. Czekałem na reakcję z jego strony. Nie musiałem długo. Nie wiem czy dalej zabawiał się swym ptaszkiem patrząc na moje nagie cztery litery, czy też nie , jednakże po paru minutach usłyszałem zbliżające się kroki. Bez słowa minął mnie i znikł po chwili w zagajniku.
- No, dobra decyzja – pochwaliłem siebie w myślach.
Miałem zamiar pobyć jeszcze z dwie godziny na plaży. Ponownie przewaliłem się na plecy i kontynuowałem słoneczną sjestę. Sam nawet nie wiem kiedy ale na chwilę usnąłem.
Obudziło mnie parcie na pęcherz i nagła potrzeba by oddać stolec. Fakt, od rana nie wykonałem tej czynności. Byłem na to przygotowany. W plecaczku jak zawsze miałem zwinięty spory kawał papieru toaletowego. Nigdy, nic nie wiadomo co człowieka zaskoczy. Wolałem być ubezpieczony i na taką sytuację. Chciałem pobyć jeszcze trochę na tej plaży i zdawałem sobie sprawę że parcia na kiszkę stolcową długo nie wytrzymam. Rozsunąłem zamek plecaczka i wydobyłem z jego wnętrza zwinięty kawał papieru toaletowego. Trzymając go w dłoni wstałem i rozglądnąłem się wokół. Nie było widać żywej duszy. Wzrok mój przeniósł się w pobliski lasek. Nie pierwszy raz będąc tutaj, załatwiałem tam swe potrzeby fizjologiczne. W tamtym to też kierunku skierowałem swe kroki. Brnąłem w głąb lasu nie chcąc zostawić śmierdzącego problemu tuż przy miejscu w którym mogli odpoczywać inni naturyści. Po chwili znalazłem odpowiednie miejsce i kucnąwszy zacząłem robić swoje. Nigdy nie byłem mistrzem szybkości w wypróżnianiu się. Trwało to u mnie dobrych kilka a czasami nawet kilkanaście minut. Wtedy , niestety osiągnęło to dobre kilkanaście minut. Podtarłszy się począłem wracać tą samą drogą jaką udawałem się w to miejsce. Zadowolony i wypróżniony dotarłem do miejsca w którym wcześniej zażywałem kąpieli słonecznej.
- Co jest do cholery – zagadałem sam do siebie nie widząc w tym miejscu ni ręcznika ni moich rzeczy.
Miejsce było puste. Z moich rzeczy nie pozostało nic. Nerwowo zacząłem rozglądać się wokół. W zasięgu wzroku nie zdołałem zlokalizować swych rzeczy. Gonitwa myśli w tym momencie przebiegła przez moją głowę. Sytuacja stawała się niefajna. Byłem kompletnie nagi , co prawda na plaży naturystów, co tu było normalnością lecz nie miałem zamiaru pozostać tutaj na zawsze.
- Cholera, czyjś głupi żart – pomyślałem.
Tylko czyj? Ubrania i ręcznik oraz plecak zniknęły w czasie gdy robiłem kupę.
- Złodziej? – przeszło przez myśl.
Złodziej ukradłby plecak w którym miałem dokumenty, jakąś gotówkę a nie ręcznik choć jak byłby to drobny złodziejaszek to zajumałby wszystko.
Bez namysłu ruszyłem w kierunku pryzmy piachu na której opalało się trzech gości. Jak ktoś miał coś ukraść to musiał tamtędy przechodzić.
- W razie czego może oni mnie poratują – pomyślałem zmierzając w tamtym kierunku.
Po opalającej się parce pozostała tylko wygnieciona trawa. Dotarłem w miejsce gdzie powinni być opalający się faceci i tam też zastałem tylko miejsca w których leżakowali. Czułem się kompletnie bezradny w tej sytuacji. Goły, samotny , na plaży nudystów, bez ubrań i nadziei na powrót do domu.
Albo ktoś zajumał mi ubrania dla kawału, albo był to typowy drobny złodziejaszek. I w jednej i w drugiej opcji wprowadził mnie w niezłe bagno. Odwróciłem się na pięcie i począłem wracać w miejsce gdzie leżakowałem. Zastanawiałem się co teraz począć. Iść nagi w kierunku ulicy i łapać stopa na golasa do domu. Wstyd jak cholera , a po drugie wiedziałem że mieszkający w pobliżu ludzie momentalnie zadzwonią na policję. Wszak bywały tu wypadki że nago paradowali do samej ulicy nadzy dewianci, którzy na widok innych osób masturbowali się chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Usiadłem tuż przy nurcie Wisły, na piachu. Starałem się myśleć racjonalnie, lecz nic z tego nie wychodziło. Godzina była już późna i na dodatek obsługa piaskarni, nota bene przyzwyczajona do obecności golasów nie pracowała. Ruszać się stąd nie miałem zamiaru, był to azyl gdzie miałem prawo przebywać nagi. Zdawałem sobie sprawę jednak że jak nie wrócę do 22-giej to starzy podniosą alarm. Wizja że nagiego przywiezie mnie Policja do domu w żaden sposób nie wchodziła w rachubę. Pytania starych – jak to?, dlaczego? Itp. Przerażały mnie już teraz. Byłem w niezłym klinczu, w wyjścia z tej sytuacji w chwili obecnej nie widziałem.
Powoli począłem analizować sytuację w jakiej się znalazłem. Wyglądało to mało ciekawie i wyjścia z niej bez znalezienia jakiegokolwiek odzienia nie widziałem. Z zadumań nad moją sytuacją wyrwał mnie ponownie trzask łamanej gałęzi. Momentalnie skierowałem tam wzrok. Z głębi lasku wyłoniła się postać faceta który wcześniej mnie podglądał. Szedł spokojnie w moim kierunku. Poczułem że w tej chwili znalazłem wyjście z sytuacji.
- Przepraszam Pana, może pan podejść – zawołałem , nie patrząc na wcześniejszy fakt że moja naga osoba była dla niego źródłem podniety.
Usłyszał i skierował się w moim kierunku. Wstałem i zbliżyłem się do niego. Szedł do mnie i widziałem jak jego wzrok lustruje moje narządy płciowe.
- Słucham? – zapytał będąc może trzy kroki od mej osoby.
- Czy nie widział Pan przypadkiem moich rzeczy, poszedłem na chwilę do lasku i zniknęły, a chciałbym wracać do domu – streściłem mu swą sytuację.
Widziałem że jego wzrok cały czas spoczywa na moim przyrodzeniu. Teraz było mi wszystko jedno. Niech się napatrzy, niech nawet zwali sobie konia jak chciał to zrobić wcześniej. Ważne by mnie poratował kawałkiem odzienia bym mógł zasłonić swe genitalia.
Uśmiechnął się. Wsadził rękę w kieszeń.
- Nie, nie widziałem – odparł krótko.
Spodziewałem się takiej odpowiedzi.
- A może mi Pan chwilowo użyczyć spodni bym mógł dojechać do domu, obiecuję że oddam je Panu i coś jeszcze skapnie – zaproponowałem.
Wybuchł śmiechem patrząc na mnie z politowaniem. Nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi. Być może jego ta sytuacja śmieszyła. Mnie natomiast nie, miałem zamiar jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Wiem , że dla Pana to śmieszna sytuacja, lecz dla mnie nie, proszę mi pomóc – poprosiłem.
Widziałem że lewą dłonią zagłębioną w kieszeni drażni swojego członka. Stałem przed nim w odległości paru kroków kompletnie nagi. To dla niego musiał być silny bodziec.
- A może wiem gdzie są Twoje rzeczy? – usłyszałem w odpowiedzi.
Poczułem się jakby mnie trafił grom z jasnego nieba. Stało się jasne że to on schował moje rzeczy. Nie zastanawiając się podniosłem w górę swe dłonie i zacisnąłem je w pięści. Miałem zamiar sprawić staruchowi niezłe lanie.
- Spoko , spoko – krzyknął i zaczął cofać się w kierunku zagajnika.
Byłem szybki, lecz gonienie go boso po igliwiu było w tej sytuacji skazane na niepowodzenie. On miał szmaciane adidaski i mógł pryskać gdzie popadnie, ja natomiast boso miałem marne szanse by go dopaść zważywszy na fakt że teraz odskoczył na dobre 10 metrów. Opuściłem dłonie, nie miałem je teraz złożone w pięść. Zdawałem sobie sprawę że w tej sytuacji go nie doścignę a był on jedynym kluczem do odzyskania moich ubrań i dokumentów.
- Dobra spoko – wyrzuciłem z siebie z bólem.
Zatrzymał się w głębi zagajnika. Odwrócił się do mnie twarzą.
- Fajnego masz, taki wydepilowany goły kutasek – odparł.
Rzeczywiście od czasu gdy zauważyłem że około 70 procent naturystów pozbywa się owłosienia
łon owego sam zrobiłem to samo. Z dumą stwierdziłem po pierwszej depilacji że optycznie wydłuża to optycznie wielkość przyrodzenia.
- No tak i co z tego? – zapytałem
Sam nie wiedziałem po co wchodzę z nim w tę gadkę. Działałem irracjonalnie. Chciałem za wszelką cenę odzyskać ubrania.
- No to że fajnie by było się nim pobawić – odparł bez ogródek.
- Pan zwariował – wypaliłem bez namysłu.
Dalej stymulował swego penisa poprzez kieszeń. Z tej odległości widziałem to bezpośrednio.
- Nie , to nie, szkoda wielka i do zobaczenia golasku – skrócił maksymalnie swą puentę.
Cała ta sytuacja była dla mnie wielkim szokiem. Teraz widziałem jak ostatnia nadzieja na rozwiązanie moich problemów znika w brzozowym zagajniku. Nie wiedziałem co począć, działałem pchnięty impulsem.
- Niech Pan poczeka – krzyknąłem, widząc jak sylwetka faceta niknie w głębi lasku.
Odwrócił się. Zrobił parę kroków w moim kierunku, jednakże nie wyszedł poza linię lasu.
- I jak? – zapytał.
- O co Ci chodzi? – walnąłem bezpośrednio.
Dobrze wiedział że spasowałem. Byłem pod murem i on zdawał sobie z tego sprawę.
- Wymacam Cię trochę i po sprawie, jak chcesz więcej to Twoja sprawa -odparł lakonicznie.
- Nie , nie chcę niczego. Podotykasz mnie sobie i tyle, żadnego walenia w dupę nie ma – przystałem z wielkim bólem na jego propozycję.
Uśmiechnął się lubieżnie i zrobił parę kroków do przodu. Zastanawiałem się czy teraz nie doskoczyć i nie sprzedać mu lampy. Nie wyglądał na Bruce Lee. W potencjalnym sparingu dawałem sobie spore szanse. Coś jednak mnie blokowało i mówiło by sprawę załatwić polubownie.
- Dobra – usłyszałem z jego ust.
Zrobił kolejne parę kroków. Teraz był dwa może trzy kroki od mej osoby.
- Połóż się na ziemi – powiedział.
- Tutaj? – zapytałem.
- A, gdzie? – odparł.
- Może tam za rurami, jak ktoś by szedł to nas zobaczy – odpowiedziałem chcąc temu spotkaniu stworzyć jak najbardziej intymną atmosferę.
- Dobrze, idź tam -usłyszałem.
Ruszyłem w wskazanym przez siebie kierunku. On szedł za mną. Po chwili przekroczyłem ogromną rurę. Skierowałem się w miejsce gdzie potencjalnie nikt z osób postronnych nie powinien nas widzieć.
- Tu – powiedział wskazując m i palcem miejsce.
Stanąłem i obróciłem się twarzą do niego. Tryumfował, widziałem to w jego wyrazie twarzy.
- Połóż się na plecach, ręce pod pośladki – rozkazał.
Położyłem swe nagie ciało na zimnym wiślanym piachu. Pod swe półdupki położyłem swe obie dłonie. Usiadł na wysokości moich kolan ograniczając mi w ten sposób jakikolwiek ruch. Rozpiął spodnie i podnosząc się nieco ku górze opuścił ku dołowi swe spodnie wraz z slipkami. Stercząca na baczność pałka intruza okazała się teraz w pełnej krasie.
Skomentuj