Cholerny piątek, Robert wolałby by ten dzień wykreślić z kalendarza. Waśnie teraz w to piątkowe popołudnie spotkał się z Kamilą. Ta po krótkim wstępie oznajmiła mu że z dalszego chodzenia razem to nici. Ot , tak po prostu po dwóch latach znajomości powiedziała mu „good bye”. Gdyby jeszcze podała powód, to byłby jakoś bardziej spokojny. Wymijająco powiedziała że do siebie nie pasują i koniec. Na nic zdały się prośby chłopaka o wyjaśnienie powodu rozstania. Po prostu ucięła to krótko i odwróciwszy się na pięcie ruszyła w swoją stronę. Patrzył na nią jak znika za rogiem ulicy i nic nie mógł zrobić. Czuł się podle. Z Kamilą wiązał duże nadzieję. Byli dla siebie stworzeni. Tak przynajmniej się jemu wydawało. Nie nalegał na intymne zbliżenia, szanował jej zdanie, choć nieraz jemu było ciężko opanować swe chucie. Drobny petting, to wszystko na co sobie wzajemnie pozwolili. Dodatkowo jakaś wspólna kąpiel, przytulania i brak krępacji przy ubieraniu i rozbieraniu się. Odkąd od dwóch lat mieszkał na stancji u znajomej swych rodziców zawsze Kamila była ta osobą , o którą się starał i walczył. Poznali się zaraz jak zaczął naukę w renomowanym Technikum. Nie licząc szczeniackiego uczucia z podstawówki do koleżanki z klasy to była jego pierwsza miłość na poważnie.
Miłość w którą zaangażował się bardzo poważnie. Teraz to wszystko runęło. Czuł się jak zbity kundel. Powoli docierało do niego co się stało. Ruszył powoli w kierunku parku. Przysiadł na jednej z ławek. Obiema dłońmi objął swą pochyloną głowę. Tkwił tak przez parę minut. To co się stało powoli do niego docierało. W ten majowy piątek , jakże piękny i słoneczny , czuł się tak jesiennie i podle, że aż ciężko to opisać. W głowie tłukła się jedna myśl – „Dlaczego?”. To pytanie nie dawało mu spokoju. Co źle zrobił?. Co było nie tak? Dlaczego odeszła?. Te pytania wypełniały jego łepetynę. Co gorsza, nie miał na to żadnej logicznej odpowiedzi.
- A, pies z nią tańcował. Tego kwiatu jest pół światu – wyszeptał sam do siebie po chwili.
Nie był brzydkim młodzieńcem. Pamiętał jak w pierwszej klasie mieli imprezę z dziewczynami z Liceum Medycznego. Jego elektroniczna klasa to zbiorowisko samych samców. Wtedy każdą , którą zaprosił do tańca nie odmawiała. Mało tego, ukryty skrzętnie alkohol, spożywany ukradkiem przy płocie szkoły, zwalniał hamulce moralne. Leciała na niego niczego sobie szatynka. Gdy tańczyli zaproponowała by spotkali się za chwilę w ustronnym miejscu. Lecz on nie, miał Kamilę, nie mógł jej tego zrobić. Wtedy zbył to dziewczę. Gdyby mógł przewidzieć co stanie się za rok nie tak by postąpił. Tamta panna na niego leciała.
- Było minęło – wyszeptała sam do siebie wspominając tamte chwile.
Przed nim był weekend. Nie miał zamiaru jechać do rodziców. Planował spędzenie go razem z Kamilą. Już wiedział że z tego faktu wynikły wielkie nici. Musiał jakoś odreagować i uspokoić się. Podniósł schowaną w dłoniach głowę do góry. Nie miał zamiaru zadręczać się dalej. Przed nim był cały weekend.
- A *******ić to – powiedział sobie w duchu i wstał z ławki.
Ruszył w kierunku stancji. Miał już skrystalizowany plan na dzisiejsze popołudnie i wieczór. Nie planował nic dalekosiężnie. Wszak z takowego planowania wyszły w dniu dzisiejszym wielkie nici. Nim dotarł do domostwa zahaczył o Społemowski supermarket. Z duszą na ramieniu ładował do wózka dwa czteropaki piwa „EB”. Nie miał jeszcze osiemnastu lat. Do tego uprawnionego wieku brakowało mu parę miesięcy. Gdy dojechał z wózkiem do kasy serce biło mu jak oszalałe. W koszyku tkwiło osiem browarów, czipsy, paluszki, guma do żucia i chleb. Obawy co do sprzedaży mu alkoholu były płonne. Wyglądał na pełnoletniego i kasjerce nawet przez myśl nie przeszło by poprosić go o dokument potwierdzający pełnoletność. Zapłacił i najspokojniej na świecie zapakowawszy zakupy do siatki ruszył w kierunku stancji. Wiedział że przez weekend ma chałupę do wyłącznej dyspozycji gdyż pani Celina, właścicielka domu o 14:00 miała wyjechać na wesele swej chrześnicy do Opola. Prócz sprzątającej sukcesywnie pokoje emerytki pani Róży i 15 letniej córki pani Celiny – Oli, która jak wiedział miała przez weekend przebywać u swego ojca ( pani Celina była po rozwodzie ) nikt nie powinien mu przeszkadzać. Pani Róża i tak przebąkiwała coś że w sobotę może pojawić się dopiero popołudniu lub wcale bo też wypadł jej jakiś wyjazd. Wiedział to z rozmów usłyszanych przez drzwi. Pozostałe dwa pokoje wynajmowane przez studentów do poniedziałku świecić miały pustakami. Słowem chata wolna, taki scenariusz wyłaniał się Robertowi na zbliżający się weekend. Scenariusz wprost wymarzony, biorąc pod uwagę to co dziś się wydarzyło. Wolnym krokiem zbliżał się do drzwi domostwa. Pogrzebał chwilę dłonią w kieszeni i po chwili wydobył klucz. Wsadził go do zamka i otworzywszy sobie wrota po chwili był we wnętrzu domu. Po schodach dostał się na piętro, do pokoju w którym mieszkał. Położył na stoliku zakupy i poszedł zlustrować teren. Nie było nikogo, liczył na to i jego plany na chwilę obecną były ziszczone. Ola udała się do ojca, pani Celina wyjechała. Mógł spokojnie usiąść i począć delektować się elbląskim browarkiem. Piwem , które miało mu pomóc ukoić skołatane nerwy i duszę. To że zakupił alkohol było świadomym działaniem. Wolał zalać pałę w spokojności niż tłuc się z myślami o tym co dziś się wydarzyło. Miał na dziś dość wrażeń. Postanowił zrobić sobie totalny reset. Co dalej miało się dziać , przerzucił na później. Nie miał ochoty zawracać sobie teraz głowy przemyśleniami co dalej z tym zrobić. Miał zamiar teraz wyluzować się totalnie i wiedział że przy pomocy procentów będzie mu to łatwiej. Pilotem odpalił telewizor. Nawet nie zwrócił uwagi jaki program leci. Coś tam grało, brzdękało a on mógł spokojnie rozwalić się w fotelu i delektować się smakiem browaru. Opróżniając kolejne puszki czuł że staje się coraz bardziej obojętny na to co się dziś wydarzyło. Fakt że Kamila go opuściła schodził na dalszy plan. Wtłaczał w siebie kolejne porcje piwa i czuł się coraz bardziej swobodny i spokojny. Od czasu do czasu przegryzał piwko porcją czipsów. Po sześciu browarkach poczuł że kręci się mu w głowie. Nie alkoholizował się wcześniej. Owszem, pojęcie kaca i przeholowania z alkoholem nie było mu dziwne. Ostatni raz dał w palnik dość ostro gdy obchodził woje siedemnaste urodziny. Wtedy na ognisku dał ostro. Wódka lała się strumieniami. Dlatego wolał wynająć domek typu Brda dla swoich kolegów i przyjaciół nad pobliskim jeziorem. Tak było bezpieczniej i o tym fakcie nie wiedzieli ani rodzice, ani pani Celina. Po prostu wydobrzał w niedzielę i wrócił na stancję. Tak też się stało, impreza była przednia, on z kolegami doszedł do siebie. Oni wrócili do domu, on na stancję i nikt nie podejrzewał go że spożywał alkohol. Po tej imprezie pozostały mu tylko sprezentowane przez kupli sprośne prezenty w postaci porno dmuchanej lali i malutkiej skrzyneczki z prezerwatywą w środku. Owszem prócz tego chłopaki przytaszczyli z sobą po butelczynie gorzałki, lecz ta zniknęła owej pamiętnej nocy. Te sprośne gadżety Robert schował dość głęboko , tak by nikt ich nie znalazł. Teraz gdy obalił siódme piwko poczuł jakąś nieokiełzaną chęć by zrobić z tego użytek.
- Masz chłopie prawie osiemnaście lat a porządnie nie bzyknąłeś sobie żadnej dupy – powiedział sam do siebie.
Miał już nieco w czubie. Wstał z fotela i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku szafy. Otworzył ją i długo grzebał w jej wnętrzu. Minęło dobrych parę minut nim odnalazł to czego szukał. Na swe łóżko rzucił opakowanie skrywające w swoim wnętrzu ową lateksową lalkę.
- A co tam, trza się zabawić – stwierdził i począł otwierać zawartość opakowania.
Po takiej dawce alkoholu było mu już wszystko jedno. Miał zwolnione hamulce moralne. Na dodatek był sam. To dodawało mu odwagi. Wyjął zawartość z pudełka i dość pobieżnie czytając instrukcję począł działać tak jak było tam napisane. Nie maił niestety pompki. Ustami począł nadmuchiwać lateksową pannę. Za każdym chuchem stawała się coraz bardziej obszerna. Wedle instrukcji miała mieć gotowe do penetracji trzy otworki. Usta, cipka i odbyt. Dmuchał i widział jak coraz bardziej ta nadmuchiwana lala staje się coraz bardziej większa. Było ciężko, ale kto mówił że po siedmiu, a prawie już ośmiu browarach będzie lekko. Robertowi wszystko teraz było jedno. Osiągnął stan w którym zbił problem Kamili do zera. Teraz ogarnęła go nieodparta chęć by sobie ulżyć. Nadmuchana gumowa lala po paru chwilach tkwiła gotowa do dzieła oferując mu penetrację w trzy kuszące otworki.
- No do dzieła chłopaku – powiedział sam do siebie i począł zrzucać z siebie fatałachy.
Po chwili był kompletnie nagi i kompletnie pijany. Jego penis zwisał ku dołowi i nawet próby drażnienia go ręką spełzły na niczym. Dopił jednym haustem resztkę piwa jaka pozostała w puszce i usiadł na łóżku. Na nim leżała również nadmuchana lateksowa lala. Niepewnym ruchem odłożył pusta puszkę po piwie na podłogę. Był kompletnie pijany. Na chwilę obecną jedno co mu świtało w głowie to tylko uwalić się spać. Bez chwili wahania zwalił się na łóżko odpychając ten substytut kobiety na bok. Momentalnie zapadł w objęcia Morfeusza.
Miłość w którą zaangażował się bardzo poważnie. Teraz to wszystko runęło. Czuł się jak zbity kundel. Powoli docierało do niego co się stało. Ruszył powoli w kierunku parku. Przysiadł na jednej z ławek. Obiema dłońmi objął swą pochyloną głowę. Tkwił tak przez parę minut. To co się stało powoli do niego docierało. W ten majowy piątek , jakże piękny i słoneczny , czuł się tak jesiennie i podle, że aż ciężko to opisać. W głowie tłukła się jedna myśl – „Dlaczego?”. To pytanie nie dawało mu spokoju. Co źle zrobił?. Co było nie tak? Dlaczego odeszła?. Te pytania wypełniały jego łepetynę. Co gorsza, nie miał na to żadnej logicznej odpowiedzi.
- A, pies z nią tańcował. Tego kwiatu jest pół światu – wyszeptał sam do siebie po chwili.
Nie był brzydkim młodzieńcem. Pamiętał jak w pierwszej klasie mieli imprezę z dziewczynami z Liceum Medycznego. Jego elektroniczna klasa to zbiorowisko samych samców. Wtedy każdą , którą zaprosił do tańca nie odmawiała. Mało tego, ukryty skrzętnie alkohol, spożywany ukradkiem przy płocie szkoły, zwalniał hamulce moralne. Leciała na niego niczego sobie szatynka. Gdy tańczyli zaproponowała by spotkali się za chwilę w ustronnym miejscu. Lecz on nie, miał Kamilę, nie mógł jej tego zrobić. Wtedy zbył to dziewczę. Gdyby mógł przewidzieć co stanie się za rok nie tak by postąpił. Tamta panna na niego leciała.
- Było minęło – wyszeptała sam do siebie wspominając tamte chwile.
Przed nim był weekend. Nie miał zamiaru jechać do rodziców. Planował spędzenie go razem z Kamilą. Już wiedział że z tego faktu wynikły wielkie nici. Musiał jakoś odreagować i uspokoić się. Podniósł schowaną w dłoniach głowę do góry. Nie miał zamiaru zadręczać się dalej. Przed nim był cały weekend.
- A *******ić to – powiedział sobie w duchu i wstał z ławki.
Ruszył w kierunku stancji. Miał już skrystalizowany plan na dzisiejsze popołudnie i wieczór. Nie planował nic dalekosiężnie. Wszak z takowego planowania wyszły w dniu dzisiejszym wielkie nici. Nim dotarł do domostwa zahaczył o Społemowski supermarket. Z duszą na ramieniu ładował do wózka dwa czteropaki piwa „EB”. Nie miał jeszcze osiemnastu lat. Do tego uprawnionego wieku brakowało mu parę miesięcy. Gdy dojechał z wózkiem do kasy serce biło mu jak oszalałe. W koszyku tkwiło osiem browarów, czipsy, paluszki, guma do żucia i chleb. Obawy co do sprzedaży mu alkoholu były płonne. Wyglądał na pełnoletniego i kasjerce nawet przez myśl nie przeszło by poprosić go o dokument potwierdzający pełnoletność. Zapłacił i najspokojniej na świecie zapakowawszy zakupy do siatki ruszył w kierunku stancji. Wiedział że przez weekend ma chałupę do wyłącznej dyspozycji gdyż pani Celina, właścicielka domu o 14:00 miała wyjechać na wesele swej chrześnicy do Opola. Prócz sprzątającej sukcesywnie pokoje emerytki pani Róży i 15 letniej córki pani Celiny – Oli, która jak wiedział miała przez weekend przebywać u swego ojca ( pani Celina była po rozwodzie ) nikt nie powinien mu przeszkadzać. Pani Róża i tak przebąkiwała coś że w sobotę może pojawić się dopiero popołudniu lub wcale bo też wypadł jej jakiś wyjazd. Wiedział to z rozmów usłyszanych przez drzwi. Pozostałe dwa pokoje wynajmowane przez studentów do poniedziałku świecić miały pustakami. Słowem chata wolna, taki scenariusz wyłaniał się Robertowi na zbliżający się weekend. Scenariusz wprost wymarzony, biorąc pod uwagę to co dziś się wydarzyło. Wolnym krokiem zbliżał się do drzwi domostwa. Pogrzebał chwilę dłonią w kieszeni i po chwili wydobył klucz. Wsadził go do zamka i otworzywszy sobie wrota po chwili był we wnętrzu domu. Po schodach dostał się na piętro, do pokoju w którym mieszkał. Położył na stoliku zakupy i poszedł zlustrować teren. Nie było nikogo, liczył na to i jego plany na chwilę obecną były ziszczone. Ola udała się do ojca, pani Celina wyjechała. Mógł spokojnie usiąść i począć delektować się elbląskim browarkiem. Piwem , które miało mu pomóc ukoić skołatane nerwy i duszę. To że zakupił alkohol było świadomym działaniem. Wolał zalać pałę w spokojności niż tłuc się z myślami o tym co dziś się wydarzyło. Miał na dziś dość wrażeń. Postanowił zrobić sobie totalny reset. Co dalej miało się dziać , przerzucił na później. Nie miał ochoty zawracać sobie teraz głowy przemyśleniami co dalej z tym zrobić. Miał zamiar teraz wyluzować się totalnie i wiedział że przy pomocy procentów będzie mu to łatwiej. Pilotem odpalił telewizor. Nawet nie zwrócił uwagi jaki program leci. Coś tam grało, brzdękało a on mógł spokojnie rozwalić się w fotelu i delektować się smakiem browaru. Opróżniając kolejne puszki czuł że staje się coraz bardziej obojętny na to co się dziś wydarzyło. Fakt że Kamila go opuściła schodził na dalszy plan. Wtłaczał w siebie kolejne porcje piwa i czuł się coraz bardziej swobodny i spokojny. Od czasu do czasu przegryzał piwko porcją czipsów. Po sześciu browarkach poczuł że kręci się mu w głowie. Nie alkoholizował się wcześniej. Owszem, pojęcie kaca i przeholowania z alkoholem nie było mu dziwne. Ostatni raz dał w palnik dość ostro gdy obchodził woje siedemnaste urodziny. Wtedy na ognisku dał ostro. Wódka lała się strumieniami. Dlatego wolał wynająć domek typu Brda dla swoich kolegów i przyjaciół nad pobliskim jeziorem. Tak było bezpieczniej i o tym fakcie nie wiedzieli ani rodzice, ani pani Celina. Po prostu wydobrzał w niedzielę i wrócił na stancję. Tak też się stało, impreza była przednia, on z kolegami doszedł do siebie. Oni wrócili do domu, on na stancję i nikt nie podejrzewał go że spożywał alkohol. Po tej imprezie pozostały mu tylko sprezentowane przez kupli sprośne prezenty w postaci porno dmuchanej lali i malutkiej skrzyneczki z prezerwatywą w środku. Owszem prócz tego chłopaki przytaszczyli z sobą po butelczynie gorzałki, lecz ta zniknęła owej pamiętnej nocy. Te sprośne gadżety Robert schował dość głęboko , tak by nikt ich nie znalazł. Teraz gdy obalił siódme piwko poczuł jakąś nieokiełzaną chęć by zrobić z tego użytek.
- Masz chłopie prawie osiemnaście lat a porządnie nie bzyknąłeś sobie żadnej dupy – powiedział sam do siebie.
Miał już nieco w czubie. Wstał z fotela i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku szafy. Otworzył ją i długo grzebał w jej wnętrzu. Minęło dobrych parę minut nim odnalazł to czego szukał. Na swe łóżko rzucił opakowanie skrywające w swoim wnętrzu ową lateksową lalkę.
- A co tam, trza się zabawić – stwierdził i począł otwierać zawartość opakowania.
Po takiej dawce alkoholu było mu już wszystko jedno. Miał zwolnione hamulce moralne. Na dodatek był sam. To dodawało mu odwagi. Wyjął zawartość z pudełka i dość pobieżnie czytając instrukcję począł działać tak jak było tam napisane. Nie maił niestety pompki. Ustami począł nadmuchiwać lateksową pannę. Za każdym chuchem stawała się coraz bardziej obszerna. Wedle instrukcji miała mieć gotowe do penetracji trzy otworki. Usta, cipka i odbyt. Dmuchał i widział jak coraz bardziej ta nadmuchiwana lala staje się coraz bardziej większa. Było ciężko, ale kto mówił że po siedmiu, a prawie już ośmiu browarach będzie lekko. Robertowi wszystko teraz było jedno. Osiągnął stan w którym zbił problem Kamili do zera. Teraz ogarnęła go nieodparta chęć by sobie ulżyć. Nadmuchana gumowa lala po paru chwilach tkwiła gotowa do dzieła oferując mu penetrację w trzy kuszące otworki.
- No do dzieła chłopaku – powiedział sam do siebie i począł zrzucać z siebie fatałachy.
Po chwili był kompletnie nagi i kompletnie pijany. Jego penis zwisał ku dołowi i nawet próby drażnienia go ręką spełzły na niczym. Dopił jednym haustem resztkę piwa jaka pozostała w puszce i usiadł na łóżku. Na nim leżała również nadmuchana lateksowa lala. Niepewnym ruchem odłożył pusta puszkę po piwie na podłogę. Był kompletnie pijany. Na chwilę obecną jedno co mu świtało w głowie to tylko uwalić się spać. Bez chwili wahania zwalił się na łóżko odpychając ten substytut kobiety na bok. Momentalnie zapadł w objęcia Morfeusza.
Skomentuj