Podchodzi do mnie znajomy żulik z bloku obok i pyta o zdrowie. Odpowiadam niechętnie i daję mu do zrozumienia, że nie mam chęci na konwersację. Nie daje za wygraną i tytułując mnie „szefem” prosi o pięć złotych. Zadowala się dwójką i życząc dużo zdrówka dla mnie i dla mojej małżonki odchodzi. Na placu znowu jest pusto i cicho. W mieszkaniu wciąż panuje mrok. Obok mojego rozpieprzonego Audi stoi jego Jeep. Ciekawe czy ona o tym wie. Czy nie irytuje jej brak ostrożności z jego strony. A może jest jej już wszystko jedno.
Wiedzą, że nie wrócę wcześniej niż zwykle. Mają dość czasu, żeby zrobić swoje i doprowadzić się do porządku. On odjedzie, a ona przejdzie po mieszkaniu próbując zatrzeć ewentualne ślady. Nie wie, że zawsze coś zostawi. I nie ma możliwości, abym tego nie wychwycił. Ostatnio *******ili się w łazience. Domyślam się, że na stojąco. Brał ją od tyłu. Zapomniała przetrzeć lustro i zostały na nim wyraźne ślady dłoni. Ciekawe, co znajdę tym razem.
Nie jestem zły. Może na początku. Jakaś mieszanina złości i perwersyjnej ciekawości. Teraz ta cała sytuacja bawi mnie. I podnieca. Gapię się w okno i wyobrażam sobie, co dzieje się w moim mieszkaniu. Widzę Julię, kobietę, którą kiedyś kochałem. Klęczy przed Januszem, moim najlepszym kumplem i obciąga jego sterczącą pałę. Wpycha ją sobie do gardła, aż ślina ścieka jej po brodzie. Słyszę jak się dławi i pociąga nosem. Od łez rozmazuje się jej delikatny makijaż. Janusz opiera się o blat stołu i wodzi ręką po jej głowie. Raz po raz zaciska palce na jej włosach i szarpie je dość mocno. Julia przerywa obciąganie, żeby pozbyć się spodni krępujących mu kolana. Znowu wkłada jego nabrzmiałego kutasa do ust i chwyta go za jaja. Środkowym palcem muska jego odbyt. Dostaje liścia w twarz. Niezbyt mocnego, ale jednak. Protestuje, ale Janusz odpycha jej głowę. Julia traci równowagę i pada na glazurę. Zamknij się suko! Zamknij się! Janusz cedzi przez zęby wyzwiska pod jej adresem i chwyta ją za koszulkę. Słychać jak puszczają szwy. Kiedy ciągnie ją przez przedpokój częstuje ją kolejnymi „plaskaczami”. Nie stawia już oporu. Całkowicie poddaje się pożądaniu nie dbając o to, czy coś zauważę. Pada na dywan i rozpina jeansy, aby Janusz mógł je zerwać z niej jak najszybciej. A potem odwraca się i wypina tyłek. Słyszy, jak jej kochanek spluwa na dłoń i odwraca głowę, aby dojrzeć, jak rozsmarowuje sobie ślinę na członku. A potem gwałtowne pchnięcie. Ból i następująca po nim fala rozkoszy.
Światło w przedpokoju zapala się. Po kilku minutach rozbłyskują lampy na klatce schodowej a w mieszkaniu na powrót robi się ciemno. Widzę ciemną sylwetkę przemykającą między piętrami. Słyszę zamek otwieranych drzwi i pojawia się on. Mój najlepszy kumpel z pracy. Rozgląda się, ale nie ma szans dostrzec mnie. Stoję w najciemniejszym punkcie placu za żywopłotem. Pisk alarmu, pomarańczowa poświata, odblokowujące się zamki a potem trzask zamykanych drzwi. Słyszę uruchamianą widlastą ósemkę. Jeep powoli odjeżdża spod bloku i znika za rogiem. Sięgam po „szczeniaka”. Zostały mi jeszcze dwa łyczki. Wyrzucam pustą flaszeczkę do kosza i siedzę jeszcze przez jakieś pięć minut. Czuję się trochę jak drapieżnik obserwujący ofiarę. Obserwuję jak w domu zapalają się i gasną światła. W pokoju i kuchni nieudolnie zacierane są ślady. W końcu widzę tylko nikłą poświatę bijąca z łazienki.
Kochanie, wracam do domu...
Wiedzą, że nie wrócę wcześniej niż zwykle. Mają dość czasu, żeby zrobić swoje i doprowadzić się do porządku. On odjedzie, a ona przejdzie po mieszkaniu próbując zatrzeć ewentualne ślady. Nie wie, że zawsze coś zostawi. I nie ma możliwości, abym tego nie wychwycił. Ostatnio *******ili się w łazience. Domyślam się, że na stojąco. Brał ją od tyłu. Zapomniała przetrzeć lustro i zostały na nim wyraźne ślady dłoni. Ciekawe, co znajdę tym razem.
Nie jestem zły. Może na początku. Jakaś mieszanina złości i perwersyjnej ciekawości. Teraz ta cała sytuacja bawi mnie. I podnieca. Gapię się w okno i wyobrażam sobie, co dzieje się w moim mieszkaniu. Widzę Julię, kobietę, którą kiedyś kochałem. Klęczy przed Januszem, moim najlepszym kumplem i obciąga jego sterczącą pałę. Wpycha ją sobie do gardła, aż ślina ścieka jej po brodzie. Słyszę jak się dławi i pociąga nosem. Od łez rozmazuje się jej delikatny makijaż. Janusz opiera się o blat stołu i wodzi ręką po jej głowie. Raz po raz zaciska palce na jej włosach i szarpie je dość mocno. Julia przerywa obciąganie, żeby pozbyć się spodni krępujących mu kolana. Znowu wkłada jego nabrzmiałego kutasa do ust i chwyta go za jaja. Środkowym palcem muska jego odbyt. Dostaje liścia w twarz. Niezbyt mocnego, ale jednak. Protestuje, ale Janusz odpycha jej głowę. Julia traci równowagę i pada na glazurę. Zamknij się suko! Zamknij się! Janusz cedzi przez zęby wyzwiska pod jej adresem i chwyta ją za koszulkę. Słychać jak puszczają szwy. Kiedy ciągnie ją przez przedpokój częstuje ją kolejnymi „plaskaczami”. Nie stawia już oporu. Całkowicie poddaje się pożądaniu nie dbając o to, czy coś zauważę. Pada na dywan i rozpina jeansy, aby Janusz mógł je zerwać z niej jak najszybciej. A potem odwraca się i wypina tyłek. Słyszy, jak jej kochanek spluwa na dłoń i odwraca głowę, aby dojrzeć, jak rozsmarowuje sobie ślinę na członku. A potem gwałtowne pchnięcie. Ból i następująca po nim fala rozkoszy.
Światło w przedpokoju zapala się. Po kilku minutach rozbłyskują lampy na klatce schodowej a w mieszkaniu na powrót robi się ciemno. Widzę ciemną sylwetkę przemykającą między piętrami. Słyszę zamek otwieranych drzwi i pojawia się on. Mój najlepszy kumpel z pracy. Rozgląda się, ale nie ma szans dostrzec mnie. Stoję w najciemniejszym punkcie placu za żywopłotem. Pisk alarmu, pomarańczowa poświata, odblokowujące się zamki a potem trzask zamykanych drzwi. Słyszę uruchamianą widlastą ósemkę. Jeep powoli odjeżdża spod bloku i znika za rogiem. Sięgam po „szczeniaka”. Zostały mi jeszcze dwa łyczki. Wyrzucam pustą flaszeczkę do kosza i siedzę jeszcze przez jakieś pięć minut. Czuję się trochę jak drapieżnik obserwujący ofiarę. Obserwuję jak w domu zapalają się i gasną światła. W pokoju i kuchni nieudolnie zacierane są ślady. W końcu widzę tylko nikłą poświatę bijąca z łazienki.
Kochanie, wracam do domu...
Skomentuj