cz. I
Chyba wódka zbyt mocno uderzyła mi do głowy. W którymś momencie podczas tańca stanęłam i spojrzałam mu głęboko w oczy. Po czym bezpardonowo odpięłam mężczyźnie pasek i wyjęłam ze szlufek.
- To mi się przyda na później. - Uśmiechnęłam się i odeszłam ze swoją zdobyczą, dziękując za taniec. Nie zdążył odpowiedzieć.
Od wirowania kręciło mi się głowie, a gdy usiadłam przy stole, wznosili kolejny toast za parę młodą. O nie. To nie moje tempo. Sponiewieram się na oczach całej rodziny i tyle z tego będzie.
Chciałam zaprotestować, ale już miałam kieliszek w dłoni.
- Do dna!
Gorzki smak wódki uderzył mi do głowy. Sok, sok… Okej. Kawa też może być. Wstrząsnął mną dreszcz i wiedziałam, że szybko muszę wrócić na parkiet, żeby choć trochę “wypocić” alkohol.
- Zapraszamy wszystkich do nas!
Pociągnięta za rękę, nie miałam wyjścia. Miałam wrażenie, że podłoga się kręci. Nie słuchałam, co mówili przez mikrofon, i byłam zdziwiona, że zostałam wypchana na środek parkietu. Razem z pozostałymi dziesięcioma dziewczynami. No tak.
Oczepiny.
Czyli coś, czego najbardziej się obawiałam. Muzyka ucichła i… złapałam welon. Ja. Welon.
- Oto przyszła panna młoda!
- To jakaś pomyłka… - Wywołałam śmiech w tłumie. Okej, teraz tylko będę musiała przeżyć taniec z kimkolwiek, kto złapie muchę.
Ktoś wpiął mi ten welon we włosy. Uśmiechnęłam się do zdjęcia, przegapiając sytuację na parkiecie.
- Pierwszy taniec przyszłej młodej pary! - I ku mojemu zdumieniu, podchodzi do mnie mój mężczyzna. Nie będzie tak źle. Chociaż pomysł, że mielibyśmy kiedyś brać ślub… Szokował. Bez zastanowienia zarzuciłam swojemu przyszłemu mężowi ręce na szyję i głęboko pocałowałam przy wszystkich. Jego smak i zapach uderzył mi do głowy. Chciałam więcej.
Z pocałunku przeszliśmy płynnie do tańca pod wolny kawałek. On chwycił mnie za biodra. Kołysaliśmy się w rytm muzyki i lekko ocieraliśmy o siebie. Kiedy spojrzał mi w oczy wiedziałam, że długo nie wytrzymam na parkiecie. Miałam nadzieję już zostać w tych ramionach, gdy nagle nastąpiła zmiana muzyki i obca ręka porwała moją. I tak spędziliśmy parę godzin osobno. Chyba wtedy już byłam na etapie, że nic nie piję.
Kiedy czułam, że trzeźwieję, poszłam poszukać swojego pana młodego i “odbiłam” go jakiejś dziewczynie. Trzymając mocno za rękę, wyprowadziłam z sali w chłodne, nocne powietrze.
- Potrzebuję cię, natychmiast. - Wydyszałam i już przed drzwiami wynajętego drewnianego domku dla gości, zaczęliśmy się całować.
- Góra. - Brzmiało jak rozkaz. Pokonałam po parę stopni na raz i pozbyłam się pasków oplatających moją talię, gdy on odpinał mi sukienkę. Zostałam w bieliźnie i welonie.
- To nie będzie już dłużej potrzebne. - Zaśmiał się i starannie odłożył go na bok. Bielizna zniknęła za jednym szarpnięciem.
- Chyba nie chcesz wiedzieć, ile kosztowała… - odnotowałam, by w przyszłości sama się rozbierać.
- Trudno. Warto było.
Wpił się w moje usta tak, że brakło mi tchu. Jego język badał, krążył wokół mojego, przeplatając się z nim. Przygryzłam mu wargę i złapałam za widoczny pod garniturem wzwód. O tak. Chciałam go takiego seksownego, dominującego i eleganckiego.
Od rana nie mogłam się temu oprzeć, a teraz miałam szansę zrealizować własne fantazje. Uklękłam przed nim naga, wyłaniając z rozporka twardy członek. Nie wiem, kiedy miał czas na odświeżenie się, ale smakował i pachniał wyśmienicie. Wzięłam go do buzi tyle, ile mogłam, i zaczęłam ssać i lizać na przemian. Pomogłam sobie, łapiąc go w połowie dłonią. Wykonując posuwiste ruchy, wydobywałam z kochanka kolejne westchnienia rozkoszy.
Wplótł rękę w krótkie, rude włosy i zacisnął, przyciskając mnie jednocześnie do własnych bioder. Próbowałam rozluźnić gardło, by się nim nie udławić, jednak członek był zbyt duży. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Na łóżko – wydyszał i uwolnił z uścisku. Posłusznie podeszłam do materaca i zostałam silnie popchnięta na brzuch. Ukochany został w koszuli, reszta ciuchów zniknęła między drzwiami a łóżkiem, i uklęknął za mną. Podniosłam pupę, by ułatwić mu wejście. Bezczelne, chamskie, takie “na jeden raz”. Krzyknęłam. Nie pamiętam już, czy z przyjemności, czy z bólu.
Dostosowałam swoje tempo do niego, kątem oka dostrzegając odłożony w rogu welon. Mocne pchnięcie wywołało przyjemne skurcze.
- Będziesz. Dobrą. Żoną. - Każde słowo zaakcentował pojedynczym ruchem bioder.
Tak, będę.
Wypięłam mocniej pośladki.
Chyba wódka zbyt mocno uderzyła mi do głowy. W którymś momencie podczas tańca stanęłam i spojrzałam mu głęboko w oczy. Po czym bezpardonowo odpięłam mężczyźnie pasek i wyjęłam ze szlufek.
- To mi się przyda na później. - Uśmiechnęłam się i odeszłam ze swoją zdobyczą, dziękując za taniec. Nie zdążył odpowiedzieć.
Od wirowania kręciło mi się głowie, a gdy usiadłam przy stole, wznosili kolejny toast za parę młodą. O nie. To nie moje tempo. Sponiewieram się na oczach całej rodziny i tyle z tego będzie.
Chciałam zaprotestować, ale już miałam kieliszek w dłoni.
- Do dna!
Gorzki smak wódki uderzył mi do głowy. Sok, sok… Okej. Kawa też może być. Wstrząsnął mną dreszcz i wiedziałam, że szybko muszę wrócić na parkiet, żeby choć trochę “wypocić” alkohol.
- Zapraszamy wszystkich do nas!
Pociągnięta za rękę, nie miałam wyjścia. Miałam wrażenie, że podłoga się kręci. Nie słuchałam, co mówili przez mikrofon, i byłam zdziwiona, że zostałam wypchana na środek parkietu. Razem z pozostałymi dziesięcioma dziewczynami. No tak.
Oczepiny.
Czyli coś, czego najbardziej się obawiałam. Muzyka ucichła i… złapałam welon. Ja. Welon.
- Oto przyszła panna młoda!
- To jakaś pomyłka… - Wywołałam śmiech w tłumie. Okej, teraz tylko będę musiała przeżyć taniec z kimkolwiek, kto złapie muchę.
Ktoś wpiął mi ten welon we włosy. Uśmiechnęłam się do zdjęcia, przegapiając sytuację na parkiecie.
- Pierwszy taniec przyszłej młodej pary! - I ku mojemu zdumieniu, podchodzi do mnie mój mężczyzna. Nie będzie tak źle. Chociaż pomysł, że mielibyśmy kiedyś brać ślub… Szokował. Bez zastanowienia zarzuciłam swojemu przyszłemu mężowi ręce na szyję i głęboko pocałowałam przy wszystkich. Jego smak i zapach uderzył mi do głowy. Chciałam więcej.
Z pocałunku przeszliśmy płynnie do tańca pod wolny kawałek. On chwycił mnie za biodra. Kołysaliśmy się w rytm muzyki i lekko ocieraliśmy o siebie. Kiedy spojrzał mi w oczy wiedziałam, że długo nie wytrzymam na parkiecie. Miałam nadzieję już zostać w tych ramionach, gdy nagle nastąpiła zmiana muzyki i obca ręka porwała moją. I tak spędziliśmy parę godzin osobno. Chyba wtedy już byłam na etapie, że nic nie piję.
Kiedy czułam, że trzeźwieję, poszłam poszukać swojego pana młodego i “odbiłam” go jakiejś dziewczynie. Trzymając mocno za rękę, wyprowadziłam z sali w chłodne, nocne powietrze.
- Potrzebuję cię, natychmiast. - Wydyszałam i już przed drzwiami wynajętego drewnianego domku dla gości, zaczęliśmy się całować.
- Góra. - Brzmiało jak rozkaz. Pokonałam po parę stopni na raz i pozbyłam się pasków oplatających moją talię, gdy on odpinał mi sukienkę. Zostałam w bieliźnie i welonie.
- To nie będzie już dłużej potrzebne. - Zaśmiał się i starannie odłożył go na bok. Bielizna zniknęła za jednym szarpnięciem.
- Chyba nie chcesz wiedzieć, ile kosztowała… - odnotowałam, by w przyszłości sama się rozbierać.
- Trudno. Warto było.
Wpił się w moje usta tak, że brakło mi tchu. Jego język badał, krążył wokół mojego, przeplatając się z nim. Przygryzłam mu wargę i złapałam za widoczny pod garniturem wzwód. O tak. Chciałam go takiego seksownego, dominującego i eleganckiego.
Od rana nie mogłam się temu oprzeć, a teraz miałam szansę zrealizować własne fantazje. Uklękłam przed nim naga, wyłaniając z rozporka twardy członek. Nie wiem, kiedy miał czas na odświeżenie się, ale smakował i pachniał wyśmienicie. Wzięłam go do buzi tyle, ile mogłam, i zaczęłam ssać i lizać na przemian. Pomogłam sobie, łapiąc go w połowie dłonią. Wykonując posuwiste ruchy, wydobywałam z kochanka kolejne westchnienia rozkoszy.
Wplótł rękę w krótkie, rude włosy i zacisnął, przyciskając mnie jednocześnie do własnych bioder. Próbowałam rozluźnić gardło, by się nim nie udławić, jednak członek był zbyt duży. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Na łóżko – wydyszał i uwolnił z uścisku. Posłusznie podeszłam do materaca i zostałam silnie popchnięta na brzuch. Ukochany został w koszuli, reszta ciuchów zniknęła między drzwiami a łóżkiem, i uklęknął za mną. Podniosłam pupę, by ułatwić mu wejście. Bezczelne, chamskie, takie “na jeden raz”. Krzyknęłam. Nie pamiętam już, czy z przyjemności, czy z bólu.
Dostosowałam swoje tempo do niego, kątem oka dostrzegając odłożony w rogu welon. Mocne pchnięcie wywołało przyjemne skurcze.
- Będziesz. Dobrą. Żoną. - Każde słowo zaakcentował pojedynczym ruchem bioder.
Tak, będę.
Wypięłam mocniej pośladki.