W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Jak rozstać się z dziewczyną, która u mnie mieszka?

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Detch
    Świętoszek
    • Oct 2009
    • 16

    Jak rozstać się z dziewczyną, która u mnie mieszka?

    Hej,

    na wstępie chciałbym zaznaczyć, że czuję się trochę głupio szukając pomocy na forum internetowym, ale liczę że zobaczę inny punkt widzenia.

    No więc fakty, kawa na ławę: jestem z dziewczyną już kilka lat. Wprowadziła się do mnie razem ze sporą częścią swojego dobytku.
    Od samego początku czułem, że jest to trochę toksyczna relacja. Ostatnio łapie się na myśli, że "jak się rozstanę to...". Ale w sumie przez różne problemy zawsze odsuwalem na "innym razem".

    Co jest problemem?
    Mieszka u mnie. Jak powiem dzisiaj, że to koniec to w sumie dopóki się nie wyprowadzi, wolałbym spać na parkingu, w samochodzie, bo atmosfera byłaby tak napięta, że bym się chyba przekręcił.
    Wnioskuje to, bo ilekroć dochodziło między nami do spięcia, mówiła że się wyprowadza, przez kilka dni do mnie tyłkó warczala i jej przechodziło. No i zostawała.
    Oczywiście, mógłbym powiedzieć jej że jutro ma jej nie być, ale nie jestem aż takim dupkiem. Ogarnięcie nowego mieszkania, szczególnie o tej porze będzie trwało. Powrót do rodziców w grę nie wchodzi, mieszkają w innym mieście.

    Drugą sprawa: wbrew pozorom, mimo iż w sumie nie było miesiąca bez ciosania kołków ja głowie, to jestem do niej przywiązany. Kilka lat codziennie spędzaliśmy ze sobą czas. Weź się od czegoś takiego odklej... Szczególnie jak alternatywa jest samotność.

    Czytałem trochę o toksycznych związkach i uważam, że moja relacja pasuje do większości wymienianych przykładów. Czy jest to dla mnie wystarczający powód, aby zerwać? Tak... Ale to wszystko co wymieniłem wyżej. Oczywiście, kiedy rozmawiałem o tym problemie z moimi znajomymi, spotkałem się z pytaniem "czy jest inna". Przewrotnie powiem "niestety nie". "Nie", bo zdradę uważam za coś naprawdę złego. "Niestety", bo czuję się ... Zablokowany, gdy szukam jakiejkolwiek odskoczni. Szczególnie, że moje poczucie wartości jako "mężczyzny" zostało zrównane z ziemią - w tym też seks uprawiamy w sumie raz czy dwa do roku. Więc w sumie czuję, że penisa mógłbym zostawiać w domu.

    Więc z jednej strony rozstanie postrzegam jako czarną samotnośc i picie do lustra, a z drugiej jako uwolnienie się.

    Czy ktoś miał podobne doświadczenia?
  • barmetr
    Perwers
    • Feb 2009
    • 1399

    #2
    Nigdy nie miałem własnego mieszkania. Kupuję i kupowałem je razem z żoną.
    A opisana sytuacja jest przykładem na to, że nie warto ze sobą mieszkać"na kocią łapę".
    Coś mi się wydaje, że ten seks kilka razy do roku był ekwiwalentem, "czynszem" za możliwość zamieszkiwania u Ciebie. Czy dziewczyna była chociaż aktywna, przebierała się, przygotowywała, czy tylko goła leżała jak kłoda?
    Niech zgadnę - dziewczyna nie jest u Ciebie zameldowana, tylko w jakimś mieście lub miasteczku, które ostatnio rozwijało się za komuny.
    Nie jesteście małżeństwem, a więc nie macie obowiązku wspólnego pożycia. Jeżeli mieszkanie masz swoje, to rób z nim, co Ci się podoba (w granicach prawa)!
    Zawsze możesz swojej lokatorce doradzić jak pan prezydent Komorowski: niech weźmie kredyt, idzie na studia i znajdzie lepszą pracę. I nie piszcie, że ta "POrada" była głupia, bo po jej udzieleniu pan prezydent Komorowski otrzymał kilka milionów głosów Polek i Polaków.

    Skomentuj

    • wiarus
      SeksMistrz
      • Jan 2014
      • 3264

      #3
      Kilka milionów? To tylko w "wyborczej"
      Lepszym od toksycznego związku jest banicja - w tym wypadku jej, bo niby z jakiej racji prowodyra tego wątku /zupełnie nie ogarniam wstawki o parkingu/.
      Jak to zrobić?
      Ależ to proste.
      Sprowokować awanturę i kazać się spakować. Potem - powtórzyć to parę razy na spokojnie, w kolejnym etapie spakować i wystawić na korytarz. Konsekwentnie i do skutku.
      Samotne picie z rozpaczy?
      Po co? Przeczytasz parę razy teksty barmetra i od razu podskoczy Ci autorze humor i samoocena - jak w cytowanych statystykach
      "Jesteś samotny? Tak, lecz tylko w towarzystwie ludzi."
      James Jones - Cienka czerwona linia

      Skomentuj

      • Goldie
        Erotoman
        • Apr 2012
        • 535

        #4
        Dlaczego uważasz, że ten związek jest toksyczny?
        She was some kind of angel, I guess. The kind that Heaven keeps hidden. She smelled the way angels ought to smell.

        Skomentuj

        • Kationek
          Erotoman
          • Feb 2009
          • 749

          #5
          Napisał wiarus
          Kilka milionów? To tylko w "wyborczej"
          Dokładnie, a jedynej słusznej wersji dowiesz się z "wpolityce" - mianowicie był to ruski agent z powiązaniami masońskimi opłacony przed Żydów - a II tura była ściemą dla motłochu

          Lepszym od toksycznego związku jest banicja - w tym wypadku jej, bo niby z jakiej racji prowodyra tego wątku /zupełnie nie ogarniam wstawki o parkingu/.
          Jak to zrobić?
          Ależ to proste.
          Sprowokować awanturę i kazać się spakować. Potem - powtórzyć to parę razy na spokojnie, w kolejnym etapie spakować i wystawić na korytarz. Konsekwentnie i do skutku.
          Sprowokować awanturę... no tak, właśnie czegoś takiego można się było spodziewać po Tobie. Nasz "nieodżałowany" pewnie by jeszcze do tego dodał cykl testosteronowy, aby pewność siebie zwiększyć.

          Bo przecież nie może usiąść jak człowiek i wytłumaczyć na spokojnie swoich racji oraz oczekiwań. Konsensus to takie mityczne coś, o czym pewnie tylko w książkach się czyta...

          I wersja uproszczona dla autora:
          - usiądź z dziewczyną
          - powiedz jej jak to wygląda z Twojej strony
          - jeśli jesteś zdecydowany daj jej czas na wyprowadzkę (do końca miesiąca/do końca roku etc.)
          - uzbrój się w cierpliwość
          - zewrzyj pośladki, bo najblizsze tygodnie nie będą szczególnie lekkie
          0statnio edytowany przez Kationek; 15-11-17, 16:38.
          Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono

          Skomentuj

          • Detch
            Świętoszek
            • Oct 2009
            • 16

            #6
            Napisał barmetr
            Nigdy nie miałem własnego mieszkania. Kupuję i kupowałem je razem z żoną.
            A opisana sytuacja jest przykładem na to, że nie warto ze sobą mieszkać"na kocią łapę".
            Coś mi się wydaje, że ten seks kilka razy do roku był ekwiwalentem, "czynszem" za możliwość zamieszkiwania u Ciebie. Czy dziewczyna była chociaż aktywna, przebierała się, przygotowywała, czy tylko goła leżała jak kłoda?
            Niech zgadnę - dziewczyna nie jest u Ciebie zameldowana, tylko w jakimś mieście lub miasteczku, które ostatnio rozwijało się za komuny.
            Haha. "To nie w jej stylu" oraz "ona taka nie jest".
            Znaczy coś w tym jest, nie da się ukryć.
            Nie ukrywam, że finansowo czuję się mocno drenowany, ale obiektywnie dla mnie problem leży w "toksyczności", o której wspomnę niżej. Jeśli chodzi o kasę to... nie jest dla mnie aż tak dużym problemem. Zarabiam nieźle, "zaoszczędzone" pieniądze na związku bym wydał na głupoty i tak

            /zupełnie nie ogarniam wstawki o parkingu/.
            Wracasz do domu autem. Cały dzień cisza, nie odzywa się. Może coś zrobiłeś, może nie, cholera wie. Wysyłasz kontrolną wiadomość "Co tam" dostajesz zwrotkę w postaci ściany wiadomości o tym, że jesteś JAKIŚ TAM. Oczywiście wszystko to Twoja wina. Jak próbujesz się bronić, mówiąc, że to nie tak, że coś tam, dowiadujesz się, że jak zwykle odwracasz kota ogonem i spokojnie nie możesz znieść krytyki.

            Stajesz sobie na parkingu podziemnym, masz dwie opcje:
            a. Pójść tam i zmarnować 100% wieczora na słuchaniu, że jesteś do dupy z jakiegoś absurdalnego powodu z którym się nie zgadzasz (i na koniec i tak przeprosić)
            b. Zostać w aucie do 22, oglądając Rick and Morty na telefonie, wrócić i mieć zmarnowaną tylko godzinę.

            Chłodna kalkulacja zmęczonego człowieka.

            Sprowokować awanturę i kazać się spakować.
            No tego to nie skomentuję. To ja mam problem z awanturami z dupy, samemu zniżać się do tego poziomu?

            Dlaczego uważasz, że ten związek jest toksyczny?
            Jak jest dobrze to jest dobrze. Jak jest źle to jest totalnie do dupy.
            Sytuacje, gdzie atmosfera w domu staje się tak gęsta i nieprzyjemna, że można byłoby ją kroić nożem. A dlaczego? Najczęściej jakieś totalne głupoty pokroju rozsypanego cukru.
            (Nigdy nie mieliśmy konfliktu pokroju zdrada, przemoc itp. Zawsze głupoty).

            Kiedyś pracowałem do późna, wracałem do domu i nie witała mnie ucieszona dziewczyna, tylko nadąsana zołza, która nawet nie raczyła mnie spojrzeniem. Sztywny kark, wpatrzona w telewizor.
            "cześć, co u Ciebie?" i odpowiadała mi ostentacyjna cisza.

            Takie pierdoły, owszem. Ale po kilku latach to się wszystko po prostu kumuluje.
            I mimo iż obiektywnie jestem przystojny, nieźle zarabiam, mam gadane itp. to czuję się po prostu jak facet jakiejś drugiej kategorii.

            I wersja uproszczona dla autora:
            - usiądź z dziewczyną
            - powiedz jej jak to wygląda z Twojej strony
            - jeśli jesteś zdecydowany daj jej czas na wyprowadzkę (do końca miesiąca/do końca roku etc.)
            - uzbrój się w cierpliwość
            - zewrzyj pośladki, bo najblizsze tygodnie nie będą szczególnie lekkie
            Myślę, że na tym się skończy. Podobnie tak zachowują się dorośli ludzie.
            Nie zmienia to faktu, że jest to dla mnie wizja niczym pójścia do dentysty. Wiem, że muszę i że to jest dla mojego zdrowia. Ale nie chcę aby bolało


            Generalnie mój przyjaciel zapytał mnie, jak sobie wyobrażam wspólne życie z nią: małżeństwo, dzieci itp. odpowiedziałem "nie wyobrażam sobie". Powiem wiecej, byłem przerażony wizją bycia z nią "uwięziony". Już teraz jest ciężko...
            No nic. Dziekuję wam za odpowiedzi, czuję że muszę zacisnąć zęby i być dużym chłopcem. Ale niechętnie i może nawet trochę się ... boję?

            Skomentuj

            • holly
              Perwers
              • Feb 2009
              • 1090

              #7
              Szykuj się na to, że po zakomunikowaniu swojej przyszłej eks że zostanie eks - całkiem jej się odmieni. Zacznie nagle wyglądać wystrzałowo, nosić ładne ciuchy, być towarzyska, może nawet będzie dla ciebie miła i nagle zmiękną ci kolana.
              Nie daj się na to nabrać, to numer stary jak świat

              Jeśli masz wyrzuty, a ona naprawdę nie ma się gdzie podziać, bądź jest w finansowo gorszej pozycji, możesz zaproponować że pomożesz jej w pierwszym miesiącu.
              Życzę powodzenia.
              C'est la vie.

              Skomentuj

              • kochanica90
                Erotoman
                • Jan 2013
                • 605

                #8
                Detch, zaciskasz poslady, jesteś bardzo stanowczy I zdecydowany. Decyzja podjęta, żadnych odwrotów. Przygotuj sobie wcześniej argumenty, nie zapominaj, że każdy I tak będzie przedstawiala jako Twoją winę. Np. Seks dwa razy do roku, skonczy się stwierdzeniem, że przez Ciebie czuje się nieatrakcyjna. Na takie rzeczy też miej odpowiedź. Jak nie uda się jej zbudzić Twojego poczucia winy, to zacznie obiecywać zmiany. Wbij sobie do glowy, że zmienić to można opony a nie charakter. Nie twierdzę, że laska jest zla, byc moze zwyczajnie nie jesteście dla siebie.
                Zawsze bylo tak do dupy?
                Dziewcze pracuje, studiuje, robi cos?


                Co do samej wyprowadzki. Daj jej umownie np. Dwa tygodnie na ogarnięcie mieszkania. Nie wiem jakie to miasto, ale mysle ze nie powinno to stanowić problemu. Zaoferuj się z pomocą w przeprowadzce, szczerze życz szcześcia, tylko gdzie indziej, bo tu szczęśliwe nie jest zadno z Was. Trzymam kciuki, daj znać jak poszlo.

                Ps. Nie wiem na ile to pocieszające, ale ciesz się, że teraz już wiesz z kim masz do czynienia, a nie w momencie w ktorym trudno byloby się wycofać.
                0statnio edytowany przez kochanica90; 15-11-17, 19:24.
                If your dick is longer than my heels, just say hello

                Skomentuj

                • Goldie
                  Erotoman
                  • Apr 2012
                  • 535

                  #9
                  Pewnie w ogóle nie poświęcasz jej uwagi, żyjesz swoim życiem, a ją zostawiasz samą sobie i biedna dziewczyna czuje się niekochana

                  Jak nie chcesz tego ratować, to powiedz co czujesz. Jak zacznie krzyczeć to Ty zacznij płakać, zmięknie wtedy Ona musi wiedzieć konkretnie, że tego nie chcesz i dlaczego. Tylko nie mów jej, że może zostać dopóki czegoś nie znajdzie/nie podejmie jakiejś decyzji. Bo nie podejmie.
                  She was some kind of angel, I guess. The kind that Heaven keeps hidden. She smelled the way angels ought to smell.

                  Skomentuj

                  • Detch
                    Świętoszek
                    • Oct 2009
                    • 16

                    #10
                    Napisał holly
                    Jeśli masz wyrzuty, a ona naprawdę nie ma się gdzie podziać, bądź jest w finansowo gorszej pozycji, możesz zaproponować że pomożesz jej w pierwszym miesiącu.
                    Życzę powodzenia.
                    Myślę, że to niezły pomysł. Szczególnie, jeśli to przyśpieszy "rzeczy".

                    Zawsze bylo tak do dupy?
                    Dziewcze pracuje, studiuje, robi cos?
                    Pracuje tak jak ja. Tylko w ... gorszej branży. W sumie do czynszu, rachunków, benzyny itp. się nie dokłada. Jedyny koszt to okazjonalne "zrobiłam zakupy". No i dla delikatnego wybielenia - przynajmniej ogarnia w 100% czystość mieszkania. Ale sprzątaczki na gumtree i tak są tańsze i mniej problematyczne

                    Czy zawsze tak było:
                    Seks na początku był często i był "spoko". Liczyłem oczywiście, że w miarę czasu jak będziemy się docierać to będzie fajniej itp. No, poszło w drugą stronę.
                    A co do generalnego terroru: w sumie zawsze. Oczywiście sprawę utrudniają "miesiące miodowe". Np. teraz jest okej. Nie suszy mi głowy o głupoty. I jeszcze jakiś czas temu bym się cieszył jak dziecko, że już jest dobrze. Teraz bardziej się zastanawiam, kiedy będzie źle.

                    Pewnie w ogóle nie poświęcasz jej uwagi, żyjesz swoim życiem, a ją zostawiasz samą sobie i biedna dziewczyna czuje się niekochana
                    Praktycznie 1:1 to co niedawno usłyszałem. Trochę inna semantyka oczywiście, ale wszystko moja wina bo czuje się niekochana.

                    Jak zacznie krzyczeć to Ty zacznij płakać, zmięknie wtedy
                    Raz jeden jedyny zostałem doprowadzony do takiego stanu, że po kilku godzinach wysłuchiwania sarkastycznego "bo ty to taki jesteś" z bezsilności byłem bliski autentycznych łez.

                    Co oczywiście tylko bardziej pogłębiło moje niskie poczucie wartości. Nie dość, że kobieta nie chce się z nim kochać to jeszcze mazgaj

                    Przygotuj sobie wcześniej argumenty, nie zapominaj, że każdy I tak będzie przedstawiala jako Twoją winę. Np. Seks dwa razy do roku, skonczy się stwierdzeniem, że przez Ciebie czuje się nieatrakcyjna. Na takie rzeczy też miej odpowiedź.
                    (na marginesie, argument seksu trafiłaś cudownie w sedno. Dokładnie to usłyszałem)

                    Jestem umysłem mocno ścisłym i logicznym. Ja już wcześniej na to wpadłem.
                    Po każdej burdzie, na świeżo notowałem sobie wszystko co robię "źle". Potem na spokojnie analizowałem i znajdowałem odpowiedź.
                    Haczyk w tym, że nie wolno zniżać się do poziomu bo pokona Cię doświadczeniem.
                    Kiedyś po kilku zdaniach mówiłem "okej, masz rację, jestem do bani". Teraz po kilku godzinach.
                    (serio, to są sprawy ciągnące się w np. weekendy od rana do obiadu. A wieczorami od powrotu z pracy do pójścia spać. Z epizodami w nocy oczywiście.)

                    Ale summa summarum i tak kończy się na tym, że się poddaję. No bo ja nie mam takiej wydolności


                    Generalnie rzecz biorąc jej (nasz) problem leży po stronie charakteru i doświadczeń.
                    Obiektywnie mogę powiedzieć, że na spokojnie to nie jest osoba, która celowo wyrządza krzywdę. Oczywiście w momencie emocjonalnym wali po wszystkim co się rusza, co do tego nie mam wątpliwości.
                    Teraz w dużej mierze głośno myślę, ale uważam że to jest osoba o tak mocnym charakterze, że potrzebuje w życiu albo kogoś kto będzie w 100% jej poddanym i będzie robił to co sama chce. Albo kogoś to weźmie ją za włosy i postawi do pionu.
                    W pierwszym przypadku zdawałem egzamin przez dość długi czas, ale zaczęło mnie to boleć. A na drugi nie mam jaj

                    Skomentuj

                    • joedoe
                      Perwers
                      • Aug 2014
                      • 1272

                      #11
                      Napisał Detch
                      Myślę, że to niezły pomysł. Szczególnie, jeśli to przyśpieszy "rzeczy".



                      Pracuje tak jak ja. Tylko w ... gorszej branży. W sumie do czynszu, rachunków, benzyny itp. się nie dokłada.
                      Daje ci przynajmniej czy utrzymujesz ją z milosci?
                      Trochę inna semantyka oczywiście, ale wszystko moja wina bo czuje się niekochana.
                      Wiec niech znajdzie innego u ktorego bedzie mieszkac.
                      Raz jeden jedyny zostałem doprowadzony do takiego stanu, że po kilku godzinach wysłuchiwania sarkastycznego "bo ty to taki jesteś" z bezsilności byłem bliski autentycznych łez.
                      Oooo!!!
                      To juz zle wyglada. Chlopaki nie placza.
                      Ja już wcześniej na to wpadłem.
                      Po każdej burdzie, na świeżo notowałem sobie wszystko co robię "źle". Potem na spokojnie analizowałem i znajdowałem odpowiedź.
                      Haczyk w tym, że nie wolno zniżać się do poziomu bo pokona Cię doświadczeniem.
                      Brawo. Teraz wprowadz to w zycie.
                      Kiedyś po kilku zdaniach mówiłem "okej, masz rację, jestem do bani". Teraz po kilku godzinach.
                      (serio, to są sprawy ciągnące się w np. weekendy od rana do obiadu
                      Wlasnie marnujesz swoje zycie.
                      Ale summa summarum i tak kończy się na tym, że się poddaję. No bo ja nie mam takiej wydolności
                      Wlasnie marnujesz swoje zycie.
                      Teraz w dużej mierze głośno myślę, ale uważam że to jest osoba o tak mocnym charakterze, że potrzebuje w życiu albo kogoś kto będzie w 100% jej poddanym i będzie robił to co sama chce. Albo kogoś to weźmie ją za włosy i postawi do pionu.
                      W pierwszym przypadku zdawałem egzamin przez dość długi czas, ale zaczęło mnie to boleć. A na drugi nie mam jaj.
                      Owszem.
                      A bez jaj facet nie jest mezczyzna tylko kartą bankomatową.
                      Twoja kasa.
                      Mozesz dalej utrzymywac dupe co nawet nie zapewnia ci sexu.
                      Albo odzyskac jaja.
                      PS:
                      Nie martw sie za bardzo.
                      Bez facetow co dają sie doic kobiety by wymarły i co wtedy?
                      Kogo bym dymał?

                      Skomentuj

                      • Goldie
                        Erotoman
                        • Apr 2012
                        • 535

                        #12
                        Z drugiej strony - serio, nie zrobiłeś nigdy niczego co ją mogło skrzywdzić do tego stopnia, że popadła w taką desperacje? Nie wierzę w to, że się tak zachowuje, bo taka jest. Coś musi ją boleć.
                        She was some kind of angel, I guess. The kind that Heaven keeps hidden. She smelled the way angels ought to smell.

                        Skomentuj

                        • Detch
                          Świętoszek
                          • Oct 2009
                          • 16

                          #13
                          Napisał Goldie
                          Z drugiej strony - serio, nie zrobiłeś nigdy niczego co ją mogło skrzywdzić do tego stopnia, że popadła w taką desperacje? Nie wierzę w to, że się tak zachowuje, bo taka jest. Coś musi ją boleć.
                          Oczywiście, że robiłem.
                          Każda awantura kończyła sie tym, że finalnie widziałem co i jak.

                          Uważam, że poczucie bycia niekochaną jest poważnym zarzutem. Ale wynika ono z tego, że
                          A. Siedziałem do późna w pracy
                          B. Oglądałem jakieś głupoty na komputerze
                          C. Whatever.

                          I zaznaczam, to nie jest tak, że codziennie "mnie nie ma". Takie rzeczy dzieją się naprawdę sporadycznie. Ale 9 na 10 przypadków jest problematyczna.

                          Więc robiłem coś złego, ale wnioski i eskalacja konfliktu była od czapy.
                          I w sumie każde prozaiczne podtknięcie, którego większość z was albo by nie zauważyła, albo by was to zbyt nie męczyło, sumarycznie się na mnie skręca.
                          Gram na komputerze - nie czuje się kochana.
                          Nie pozmywałem naczyń - nie szanuje jej (pracy, czasu itp.)
                          I tak dalej.

                          Skomentuj

                          • wiarus
                            SeksMistrz
                            • Jan 2014
                            • 3264

                            #14
                            Napisał Goldie
                            Dlaczego uważasz, że ten związek jest toksyczny?
                            Przeczytałem jego opis, jak dla mnie wystarczy dla tej "łatki".
                            Toksyczny, to nie tylko nap******nie i wrzaski.
                            "Jesteś samotny? Tak, lecz tylko w towarzystwie ludzi."
                            James Jones - Cienka czerwona linia

                            Skomentuj

                            • joedoe
                              Perwers
                              • Aug 2014
                              • 1272

                              #15
                              Facet ma nie w porzadku z szarymi komorkami.
                              Sorry dla autora ale albo cos gra albo konczy sie te gre i idzie do innej piaskownicy.
                              Posiadanie jaj to jednak wciaz obowiazek kogos kto chce sie nazywac mezczyzną.
                              Jesli ktos sie godzi na placenie kasy w zamian za zero sexu i szacunku - jego sprawa.
                              Sam bylem zbyt dlugo cipą zeby sie wymądrzać.
                              "Poczucie bycia niekochaną" - super tekst. Wsadzi do doła kazdego.
                              To niech sie k-wa postara zeby byc kochaną albo znajdzie takiego co ją bedzie kochal a z mieszkania i utrzymania niech wypieprza na dopalaczach.
                              0statnio edytowany przez joedoe; 16-11-17, 19:37.

                              Skomentuj

                              Working...