W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Moja opowieść

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • daj_mi
    Emerytowany PornoGraf
    • Feb 2009
    • 4452

    #46
    Ło mamusiu, ale żeście mnie skomplementowali

    Kolejna część, taka raczej o myśleniu, mniej pieprzenia.

    Muzyk


    Nadchodziły moje osiemnaste urodziny. Zachorowałam wtedy bardzo, tygodnie spędzane w łóżku dłużyły mi się niemiłosiernie. Mama starała się mnie jakoś pocieszyć i żartowała nieudolnie:
    -Ale zobacz, jak będziesz opowiadać o tym, że w swoją osiemnastkę nie mogłaś ustać na nogach, to wszyscy pomyślą, że to była naprawdę dobra impreza...
    Rycerz był daleko. Leżałam, całymi dniami wpatrując się w sufit. Czytałam coś, ale bardzo szybko mnie to męczyło, ściskałam więc choć przez chwilę komórkę, licząc na jakiś znak od mojego chłopaka – i zasypiałam, wykończona fizycznie i psychicznie. Sam dzień urodzin spędziłam tak obolała, że dziś niemal zupełnie wyrzuciłam go z pamięci. W końcu zaczęłam wracać do zdrowia, a Rycerz przyniósł mi prezent – wylepioną z masy solnej ramkę, a raczej jej szczątki, bo rozpadła mu się w trakcie wypiekania. Nie miał czasu jej naprawić lub zrobić nowej.

    Dziwny z nas był związek. Każde z nas zaprzątnięte swoimi sprawami – on ciężkimi studiami i pracą, ja maturą (a przez chorobę miałam poważne zaległości) i organizacją studniówki. Tradycją szkolną było urządzanie jej w szkole przy dużej aktywności uczniów, przychodziłam więc do szkoły na siódmą, siadałam z naprędce uformowaną grupą znajomych, by pisać scenariusz do przedstawienia studniówkowego, potem nauka, próby poloneza, namawianie ludzi na współpracę, tworzenie scenografii, zebrania, składanie zamówień, wyliczanie kosztorysu, zaganianie niechętnych do roboty... Całymi dniami na najwyższych obrotach, napięta, czujna, w stresie. Byłam główną koordynującą całość, to ja odpowiadałam za dialog z dyrekcją i rodzicami, o wszystkim mnie informowano i wszystko musiałam wiedzieć. Pomagać miała mi moja Przyjaciółka, ale coraz częściej nie mogłyśmy dojść do porozumienia, wiecznie skłócone i rozdrażnione oddalałyśmy się od siebie.

    Byłam sama ze swoimi problemami, Rycerza to już nie interesowało, przyzwyczaił się, że jesteśmy sobie obcy. Kończył się ponad trzyletni związek, a ja nawet nie miałam komu opowiedzieć o lęku przed samotnością, o depresji, jaką przechodziłam, o walce z chorobą, o ciągłym płaczu, na jaki miałam ochotę, o wątpliwościach, czy aby dobrze się dzieje?
    Bałam się siedzenia w domu. Bywały dni, gdy siedziałam w szkole po 15 godzin, ale wcale nie ulga towarzyszyła mi, gdy przestępowałam próg mieszkania – tylko strach, cisza, samotność, poczucie duszenia się w ciasnej przestrzeni.

    A przecież nie mogłam tyle czasu przebywać w szkole. Z radością przyjmowałam nieliczne oferty wspólnych wyjść od tych znajomych, którzy nie znikli wraz z Indianinem, Niepozornym i Przyjaciółką. Pasjami chodziłam na koncerty jazzowe, niemal co tydzień przy lampce wina tonęłam w dźwiękach trąbki czy saksofonu, moje serce wibrowało niską, smutną nutą wiolonczeli. Pierwszy raz poszłam tam razem z Mężczyzną o Nieludzkim Zapachu, który wiedział, jak bardzo kocham tę muzykę. Kiedy się rozstaliśmy to on zrezygnował z koncertów – w gruncie rzeczy nie lubił jazzu. Świetnie za to rozumiałam się z Muzykiem, jego znajomym, fanem Komedy, Wróblewskiego, Garbarka Piazzoli, Galiano, Monka, Davisa i Coltrane’a... Sam też grał – ukończył podstawową szkołę muzyczną w klasie akordeonu, chociaż zachwycony nim nauczyciel fortepianu namawiał go gorąco na zmianę kierunku. Potem Muzyk już nie miał czasu na szkoły, ale grał, ciągle grał – żywiołowo, z pasją, prosto w serce. Kiedy siadał do instrumentu czas przestawał mieć znaczenie, pochłaniały go kolejne improwizacje, w które wplatał ulubione motywy, pogłębiając je, koloryzując, rozwijając...
    Był wrażliwy i porywczy, chwilami ujmująco bezpośredni, czasem zaborczo skrywając najprostszą nawet myśl. Najpierw rozmawialiśmy tylko o muzyce, ale bardzo szybko mogliśmy już poruszyć niemal każdy temat i odnaleźć w nim wspólny język, wymienić się przemyśleniami dotyczącymi zarówno kierunku rozwoju współczesnego jazzu, jak i tymi o samotności, ludziach, świecie, przyszłości, obawach, pracy, sztuce, nauce, wychowywaniu dzieci, edukacji, realizacji marzeń... O seksie nie rozmawialiśmy. Za dużo było tego w moim życiu, zbyt skomplikowane, za trudne. A jeszcze on – prawiczek, po jednym, króciutkim związku, nieśmiały w stosunku do dziewczyn.

    Powoli stawał się moją podporą. Mogłam z nim pogadać niemal o każdej porze, czasem spontanicznie odbierał mnie ze szkoły, jechał razem ze mną na hiszpański, a nieraz nawet czekał na mnie i po tych zajęciach, żeby dokończyć dyskusję w drodze do mnie do domu. Pomagał też przy organizacji studniówki – podrzucał pomysły do scenariusza, wieczorami razem ze mną malował dekoracje, wyliczał koszty. Po prostu był.

    Zaraz po moich urodzinach, kiedy jeszcze nie było tak źle między mną i Przyjaciółką, spotykałyśmy się u niej i płakała długimi godzinami, żaląc się na swojego chłopaka. Ranił ją i odtrącał, a ona bardzo go kochała, wszystko mu wybaczała, była na każde jego zawołanie. Kiedy w końcu ją zostawił była wrakiem człowieka – pocięła się wtedy koszmarnie, nie wychodziła z domu, na lekcjach była nieobecna. Wiedziałam, że muszę jej pomóc, więc mimo własnych problemów odrabiałam prace domowe za dwie osoby, pisałam podwójne klasówki, tuliłam mocno na każdym kroku. Kiedy przypomniałyśmy sobie, że przecież studniówka jest opłacona na nią i partnera, było już za późno na wycofanie pieniędzy. Zapoznałam ją więc z Muzykiem, odrobinę licząc na to, że się sobie spodobają. Dobrze się rozumieli i tym sposobem moja Przyjaciółka na studniówkę miała iść z moim nowym znajomym, a ja z Rycerzem. Wiedziałam, że przynajmniej oni będą się dobrze bawić.

    A potem było już tylko gorzej. Kłopoty w szkole z nauką i studniówką, kłopoty z Rycerzem, kłopoty z Przyjaciółką. Wszystko było problemem – i tylko Muzyk był obok. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, czas, który zawsze był dla mnie źródłem stresu i nieprzyjemności. Moja znerwicowana matka potrafiła go zupełnie obrzydzić ciągłymi awanturami, popędzaniem, wiecznym niezadowoleniem. Tylko Muzyk mnie wtedy wspierał, a kiedy wyznałam mu, że Rycerz ciągłe nie poinformował mnie, jakoby chciał ze mną spędzić Sylwestra – roztoczył przede mną wizję zwyczajną, ale niezwykle kuszącą. Dom zanurzony w ciemności i ciszy, gorąca herbata i dwa ciała pod kocem, tylko trzymające się za rękę, wpatrzone razem w rozgwieżdżone niebo w oczekiwaniu fajerwerków. Do tej pory liczę, że kiedyś właśnie w ten sposób spędzę pierwszą noc nowego roku – spokojnie, bez zbędnych słów i gestów z osobą, która rozumie mnie jak nikt inny.

    Wtedy się nie udało. W ostatniej chwili Rycerz poinformował mnie, że oczekuje mojej obecności na imprezie jego znajomych. Duży dom, głośno, hałaśliwa muzyka, kilka osób, które poznałam już wcześniej, ale także sporo nowych. Poznałam wtedy ******lkę – prześliczną, drobną, bladą dziewczynę o długich ciemnych włosach. To była najsmutniejsza istota świata, chociaż już nie płakała, to wydawało się, że cały czas ma łzy w oczach. Przed wakacjami wyszła za mąż (a miała zaledwie dziewiętnaście lat) za chłopaka, poza którym świata nie widziała. On błyskawicznie znalazł sobie kochankę i tak skończyło się to bardzo krótkie małżeństwo, a od tamtej pory co ******lka zarobiła, to przepijała. Znajomi wpadali do niej i wmuszali w nią jedzenie, ale i tak nikła w oczach. Tamtej nocy była wstawiona już koło jedenastej, nikomu nie mówiąc położyła się spać w jakimś odosobnionym pokoju. Kiedy zajrzałam do niej tuż przed północą, właśnie chwytały ją torsje, trzymałam ją więc w pozycji półleżącej, żeby się nie udusiła. Potem długo tuliłam mocno jej małe, drżące ciałko, wstrząsane suchym szlochem. Nie rozumiałam jej miłości, ta rozdzierająca samotność była mi jednak obca – to ja zawsze byłam po tej stronie, która znajdowała sobie nowy obiekt zainteresowań, ja byłam ta zła i niewierna i chociaż dręczyły mnie niejednokrotnie wyrzuty sumienia, to jednak nigdy nie byłam takim wcieleniem smutku i rozpaczy. Kiedy w końcu zasnęła, wysunęłam się z jej leciutkich jak wiaterek objęć i wróciłam do reszty towarzystwa, uważnie obserwując towarzystwo przez pryzmat nowych przemyśleń.

    Patrzyłam na Rycerza, pogrążonego w rozmowie z Czaplą – dziewczynie o obłędnie jasnych włosach, smukłą, delikatną. Widziałam, jak pręży się do niej, jak jej nadskakuje i... nie przeszkadzało mi to. Chciałam szczęścia tego człowieka i wiedziałam już, że nie ja mu je dam. Kilka miesięcy później, już po naszym rozstaniu, Rozmowny powiedział mi, że kiedy mieliśmy kryzys (wydaje mi się, że chodziło mu o ten czas, gdy ja szalałam za Indianinem), Rycerz dostawał jednoznaczne sygnały od Czapli. Nie skorzystał, chociaż go kusiło, a gdyby to zrobił, pewnie wszystko potoczyłoby się znacznie prościej, a tak tylko ja mogłam czuć się winna naszym problemom.

    A potem fajerwerki, zachwyty, szampan, życzenia, okrzyki... i jeszcze więcej alkoholu. Już wtedy starałam się ograniczyć picie, obserwowałam tylko z dystansem jak kolejne pary łączą się i znikają w pokojach. I na mnie nadchodził czas – zataczający się Rycerz skończył już flirtować z Czaplą, sięgnął po moją dłoń, by pociągnąć w kierunku już czekającego na nas posłania. Wstałam posłuszna, obojętna, głucha. Było mi całkowicie wszystko jedno, co będzie się z nami działo, zresztą każda nasza wspólna impreza kończyła się tak samo. Dwa śpiwory w kącie pokoju, dwa ciała śmierdzące zmęczeniem, wódką, papierosami. Jego szybkie, nieskładne ruchy, chociaż przecież robił to już dziesiątki razy. Podwinięcie spódniczki, zsunięcie rajstop i majtek, przytulenie się na łyżeczkę – i już czułam go w środku, ciepłego, twardego... obcego. Kilka cichych ruchów, a mimo to śpiwory szeleściły znajomo, zagryzienie warg, tłumiony jęk – i już, poczułam delikatne skurcze penisa w środku, Rycerz wcisnął twarz między moje łopatki, cmoknął lekko i wyszeptał coś sennie, przygarniając mnie mocniej ręką. Wyjście, zapięcie ubrań, sen. Długi, kamienny, mocny.
    Rycerza, bo ja wsłuchałam się w jego oddech i myślałam o tym, jak dwoje bliskich ludzi może stać się sobie obcy. Straciłam go, przegrałam ten związek, to się rozpadało na moich oczach.

    Trzynastego stycznia razem z Muzykiem zbieraliśmy datki na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Cały dzień na mrozie, ale my byliśmy radośni, rozgadani, każde z nas musiało opowiedzieć drugiemu jak minęły Święta, co kto dostał i co mówił i dlaczego było zabawnie. Cały dzień razem, a ani przez moment nie pomyślałam, że mi nudno z tym człowiekiem. Że nie chcę z nim dzielić każdej myśli, jak to coraz częściej było z Rycerzem.

    Pod sam wieczór, gdy już zdaliśmy pieniądze do kasy, ciągle nie mogliśmy się rozstać. Po raz kolejny przeszliśmy znaną nam już dobrze trasę od mojej szkoły do jego domu, cały czas rozmawiając. I kiedy nagle zrobiło się absolutnie cicho, a ja akurat trzymałam go za ramię zaaferowana tym, co jeszcze przed chwilą tak bardzo chciałam mu opowiedzieć, jak w romantycznych filmach on spojrzał mi w oczy, ja jemu, głęboko, blisko, coraz bliżej, czułam już jego oddech na twarzy, na ustach, przymknęłam oczy, odchyliłam głowę, już niemal wiedziałam, jak smakują jego wargi...

    Coś go zatrzymało. Milimetry od spełnienia stanął na drodze do nieuniknionego, wpatrując się we mnie intensywnie, żarliwie, tak namiętnie, że w jednej chwili poczułam ciepło rozchodzące się od brzucha ku górze, rozgrzewające piersi, ramiona, buchające rumieńcem na twarz. Pochylił się ku mnie jeszcze trochę, by pokonać tę niesamowicie podniecającą miniodległość – i pocałował. Wpił się w moje wargi, poczułam na raz przelotny dotyk ust, potem nieco głębszy języka, a potem zęby, ostro i boleśnie, jego dłonie docisnęły mnie mocno do siebie i miałam wrażenie, że oto Muzyk zjada mnie całą, że jestem tym, czego najbardziej potrzebuje, że chce mnie mieć jak najbliżej, jak najintensywniej.

    Jakiś czas później ze śmiechem mogłam mu już powiedzieć, że chociaż technicznie był to najgorszy pocałunek, jaki przeżyłam w życiu – wtedy niesamowicie mnie rozgrzał. Ale wtedy wracałam do domu i myślałam panicznie tylko o jednym: „Studniówka za tydzień. Ja idę z Rycerzem. Muzyk z Przyjaciółką. ****a.”
    Byłam przerażona.
    0statnio edytowany przez daj_mi; 20-11-09, 12:39.
    Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

    Regulamin forum

    Skomentuj

    • zuzek
      Ocieracz
      • Aug 2009
      • 119

      #47
      oczywiście, jak zawsze, z niecierpliwością będę wyglądać kolejnej części

      Skomentuj

      • czarnulka_22
        Seksualnie Niewyżyty
        • Nov 2009
        • 212

        #48
        Przeczytałam wszystkie opowiadania i aż mnie rozgrzały Czekam na nastepne z niecierpliwością

        Skomentuj

        • daj_mi
          Emerytowany PornoGraf
          • Feb 2009
          • 4452

          #49
          Studniówka

          Jeden tydzień i z dnia na dzień wszystko się sypało. Do ostatniej chwili przerabialiśmy scenariusz, aktorzy unikali prób, Przyjaciółka awanturowała się, że zostawiłam kwestię dekoracji na jej głowie, Rycerz nie był zainteresowany mną w choćby najmniejszym stopniu, Muzyk na każdym kroku okazywał mi swoje przywiązanie, wpatrzony we mnie maślanymi oczami. Dla wszystkich dookoła jego uczucia były widoczne jak na dłoni, a ja nie chciałam ich dojrzeć nawet wtedy, gdy koleżanki potrząsały mną z dezaprobatą, nie kryjąc niesmaku, bo „jak można tak się bawić biednym chłopakiem?!”...
          Wiedziałam, że Muzyk przyjedzie po Przyjaciółkę i zabierze ją na bal. Ja byłam umówiona z Rycerzem na miejscu, ani mu w głowie było jechanie po mnie. I nic mu się nie podobało – moja szukana tygodniami suknia nie pasowała do figury, dekoracje zbyt proste i niechlujnie wykonane, w polonezie za mało figur... Muzyk wspaniale zabawiał Przyjaciółkę, widziałam, jak śmieją się beztrosko, ja zagryzałam zęby, żeby nie wykrzyczeć Rycerzowi mojej frustracji. Do ostatniej chwili miałam całą imprezę na głowie, starając się dopiąć wszystko na ostatni guzik. Zaraz po reżyserowanym przeze mnie przedstawieniu czułam się jak odrętwiała, całkowicie wyprana z emocji. W kilku słowach zaprosiłam wszystkich na poczęstunek i dalszą część zabawy, swoje kroki kierując ku Rycerzowi, szukając pochwały, marząc o wtuleniu się w jego wielką, misiowatą postać.
          Rycerz na mój widok nasrożył się i burknął pod nosem:
          -Co to było?
          Nie wierzyłam w to, co się dzieje. Wyjąkałam niepewnie:
          -Ale o co ci chodzi?
          Rzadko kiedy się wściekał, ale teraz oczy błyskały mu zimno tak, że autentycznie bałam się tego, co może zrobić. Zupełnie nie miałam pojęcia, o co chodzi. Gdzie moje tulenie, gdzie ciepłe słowa? Sala błyskawicznie pustoszała, Muzyk już dawno zniknął ze swoją towarzyszką wieczoru, wszyscy przeszli do głównej sali, a Rycerz nachylił się do mnie i syczał w moje ucho:
          -Cały tyłek ci było widać. Jak śmiesz się tak ubierać, jak możesz pokazywać się tak ludziom, wstydu nie masz!
          Faktycznie, w jednej ze scen miałam na biodrach tylko przepasaną chustę, ale bez przesady, żeby od razu było widać wszystko... – pewnie wtedy powinnam była mu tak powiedzieć. Mogłabym, gdyby nie skoncentrowana, gigantyczna fala emocji, która nagle we mnie uderzyła. Niepewność, bezradność, poczucie samotności, frustracja, wrażenie ciągłej, bezowocnej walki z całym światem pojawiały się na mojej stężałej w mieszaninie smutku i wściekłości twarzy w postaci wielkich łez, zaczynających wędrówkę od szeroko otwartych zdumieniem oczu, zawisających pytaniem na podbródku, cicho ginących na surowych deskach sceny. Pieprzyć makijaż, pieprzyć studniówkę, pieprzyć chorego z zazdrości (teraz go wzięło, nie miało kiedy!) Rycerza, wypiąć się na bezustanne fochy Przyjaciółki, zapomnieć o smutnych oczach Muzyka... Wybiegłam z sali, zamknęłam się w garderobie i po prostu beczałam. Wypłakiwałam z siebie wszystko, chciałam wreszcie pozbyć się tej świadomości, że sypie mi się życie, że tracę wszystko, na czym mi zależy.
          Kiedy wreszcie byłam w stanie wyjść do ludzi, przeraził mnie mój widok w lustrze. Dopiero teraz zauważyłam, jak bardzo schudłam przez ostatni miesiąc, jak bladą mam skórę, oczy błyszczały mi gorączką, włosy sterczały w nieładzie, po makijażu pozostały tylko szare smugi. Doprowadziłam się jakoś do porządku, na korytarzu w milczeniu dołączył do mnie Rycerz, zaborczo sięgnął po moją zimną rękę. Nie było mnie przynajmniej pół godziny, a on nawet mnie nie szukał!
          Weszliśmy razem na główną salę, wypatrując ostatnich niezajętych miejsc. Jak słaba jestem zorientowałam się dopiero wtedy, gdy mało nie zemdlałam z bólu (bo nie umiem inaczej nazwać tego uczucia dojmującej pustki), kiedy okazało się, że przy stoliku Przyjaciółki nie ma już ani jednego wolnego krzesła. Jej wzrok obojętnie przesunął się po mojej osobie, chociaż przecież ja i Rycerz byliśmy jedynymi stojącymi osobami na całej sali, nie mogła nas nie zauważyć.
          Usiedliśmy gdziekolwiek. Nie zrozumiałam słów jakiejś koleżanki:
          -Czemu ty płaczesz? Coś się stało?
          Patrzyłam tępo na jej twarz. Nic nie czułam, nic do mnie nie docierało, ale pewnie więcej łez zakręciło się w moich oczach, kiedy Rycerz powiedział obojętnie:
          -Nic się nie stało. Nie twoja sprawa.

          Wymiotowaliście kiedyś z niechęci do samego siebie? Nie tknęłam niczego do jedzenia tamtej nocy, a mimo to kilkakrotnie lądowałam w toalecie na kolanach, resztkami świadomości starając się nie pobrudzić wymarzonej kreacji.

          Nie wydaje mi się, żeby wyjście Muzyka i Przyjaciółki bez pożegnania mogło mnie dobić – ja już i tak byłam strzępem człowieka. Dałam się ubrać i wyprowadzić Rycerzowi, pojechaliśmy do niego. Zdjęto ze mnie płaszcz i sukienkę, położono do łóżka, skuliłam się drżąca i wyczerpana. Rycerz usiadł obok, poczułam dotyk dużej, ciepłej dłoni, głaszczącej mnie długimi, stanowczymi ruchami. Jego palce delikatnie rozczesywały splątane włosy, ocierały łzy zaschnięte na policzkach, rozluźniały napięte mięsnie ramion. Zasłuchana w jego oddech powoli zasypiałam, kołysana łagodnymi pieszczotami wyrzucałam z głowy wszystkie myśli.
          Jęknęłam w sennym sprzeciwie, kiedy dłonie Rycerza nabrały śmiałości, sięgnęły ku piersiom, szczypnęły sutki. Uciszył mnie szeptem:
          -Cicho, rodzice śpią obok.
          Nie walczyłam, nie szamotałam się, po prostu schowałam się gdzieś głęboko w sobie, patrząc z bardzo daleka, jak Rycerz otwiera dla siebie moje ciało. Palce, jeszcze przed chwilą tak czule bawiące się włosami, niecierpliwie wsunęły się w moją kobiecość, szukając wilgoci, drażniły pytająco łechtaczkę, rozprowadzały odrobinę śluzu, by móc przyśpieszyć nieuniknione. Cichy jęk, kiedy ciało przydusiło ciało – tym razem jego dłoń odnalazła drogę do moich ust, by nic nie zakłócało wszechobecnej ciszy. Zacisnęłam powieki aż do bólu, przyjmując go w sobie, wbiłam paznokcie w pościel, uda odruchowo zakleszczyły się na tym wielkim mężczyźnie. Miałam nadzieję, że zadowoli go te kilka ruchów, których niemal nie czułam, ale za chwilę Rycerz wysunął się, obrócił mnie na brzuch, podciągnął ku sobie moje biodra, wszedł ponownie, nie przejmując się niechętnym syczeniem. Pochylił się do przodu, wciskając moją twarz i ramiona w poduszkę tłumiącą ciche dźwięki sprzeciwu. Przyśpieszył, uda uderzały rytmicznie o uda, jedna dłoń mocno trzymała moje biodra, znacząc paznokciami swoją obecność, druga wczepiła się we włosy, przytrzymując głowę nisko. Przez chwilę starałam się unieść na słabych rękach, ale wtedy Rycerz przerwał i już za chwilę dłoń z bioder trzymała moje wykręcone ręce bezpiecznie na plecach, a on wrócił do ustalonego tempa. Nie mogłam się ruszyć, ledwo łapałam oddech, czułam, że głowa niemal pęka pod naciskiem, spadałam gdzieś daleko, umierałam z bólu, kiedy w końcu Rycerz doszedł. Szarpnął silnie biodrami, twarz boleśnie obtarła się o szorstki materiał poduszki, ale za chwilę poderwałam się do góry przy kolejnym szarpnięciu, które pociągnęło za wykręcone nadgarstki. I kolejny głuchy jęk bólu, kiedy upadł na moje obolałe, puste ciało, drżąc i szepcząc coś, czego już nie byłam w stanie zrozumieć. Że mnie kocha czy coś w tym stylu.

          Nie zostawiłam go wtedy, sama nie wiem czemu.
          Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

          Regulamin forum

          Skomentuj

          • Nolaan

            #50
            Nie będę więcej czytał Twoich opowiadań. Są zbyt dołujące i mnie przygnębiają, potem struty chodzę sam niue wiem o co, na co i dlaczego.

            Skomentuj

            • daj_mi
              Emerytowany PornoGraf
              • Feb 2009
              • 4452

              #51
              Głupiś. Teraz jest inaczej, lepiej, wreszcie nikt mnie nie krzywdzi, bo już się nie dam.
              A to ot, furda, zabawa, popis opis.
              Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

              Regulamin forum

              Skomentuj

              • Nolaan

                #52
                Jak na zabawę to bardzo te opisy są szczere i prawdziwe. Jeśli to wszystko ściema to bardzo dobrze kłamiesz. A jeśli prawda, to bardzo lekko do tego podchodzisz.

                Skomentuj

                • daj_mi
                  Emerytowany PornoGraf
                  • Feb 2009
                  • 4452

                  #53
                  To jest opowiadanie, Jacku. Nie będziemy wnikać w to, co jest, a co nie jest prawdą.
                  Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                  Regulamin forum

                  Skomentuj

                  • dafra
                    Świętoszek
                    • Apr 2009
                    • 1

                    #54
                    Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej twórczości. Ubierasz zdania w słowa tak, że stają sie naprawde realistyczne. Gratuluje

                    Skomentuj

                    • daj_mi
                      Emerytowany PornoGraf
                      • Feb 2009
                      • 4452

                      #55
                      Naprawdę cieszę się, że się podoba
                      Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                      Regulamin forum

                      Skomentuj

                      • Copacabana
                        Świętoszek
                        • Jan 2010
                        • 3

                        #56
                        Osobiście czytam Twoje opowiadania i są naprawde świetne. Język kompozycja i treść - rewelacja. Nie mogę doczekać się dalszych części

                        Skomentuj

                        • gilek
                          Świętoszek
                          • Feb 2009
                          • 3

                          #57
                          Przeczytałem całość i całym przekonaniem stwierdzam, że jest to najlepsze opowiadanie jakie w życiu czytałem
                          Mam nadzieję, że będą kolejne części

                          Skomentuj

                          • daj_mi
                            Emerytowany PornoGraf
                            • Feb 2009
                            • 4452

                            #58
                            No trochę mi to zajęło, ale jest. Przedstawiam mniej więcej zdarzenia sprzed trzech lat (więc jest jeszcze dużo do opowiedzenia...).

                            Widać, że krążę wokół tematu, wiem. Wstęp jest tak długi, bo wciąż dziwnie o tym mówić.

                            Wariacja na trzy serca


                            Unieszczęśliwiałam trzy osoby. Muzyka, który cierpiąc wciąż był przy mnie, pomagał, wspierał i chociaż niczego nie wymagał, widziałam w jego oczach wyrzut i bezgraniczny smutek. Rycerza, nie mogącego dać mi szczęścia, coraz częściej nerwowo reagującego na moją coraz rzadszą obecność, sfrustrowanego ciągłymi nieporozumieniami. I siebie, błądzącą między dwoma mężczyznami, nie wiedząc, czego chcę.
                            W niedzielny późny wieczór, trzy dni przez Walentynkami, zadzwoniła do mnie K., wyrzucając z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego.:
                            -Hej hej, słuchaj, mam naprawdę pilną sprawę i z góry przyznaję, że jeśli nie mogę na Ciebie liczyć, to stawia mnie to w naprawdę złej sytuacji.
                            Nie mogłam się powstrzymać przed moim ulubionym żartem w takich sytuacjach, stwierdziłam więc ciepło:
                            -Skarbie, przecież wiesz, że zawsze staram się pomóc w miarę moich skromnych możliwości. Od pocałunku nie można zajść w ciążę, nic się nie martw.
                            -Sprawa jest taka... Co? Nie, paskudo, nie o to mi chodzi! Bądź cicho i słuchaj.
                            Zamilkłam więc posłusznie, a K. starała się wyłuszczyć wreszcie swój problem:
                            -Muszę wyjechać z Wawy na kilka dni, mój knurek załatwił nam bilety na absolutnie cudowny koncert, nie sądziłam, że to możliwe, ale...
                            Ta rozmowa coraz bardziej zaczynała mi się podobać. Inteligentnie przerwałam mojej niecierpliwej interlokutorce:
                            -Hę?
                            -No co znowu?!
                            -Od kiedy zajmujesz się hodowlą wszechmocnych prosiąt?
                            Nie wytrzymała, rozmowy ze mną to naprawdę ciężki kawałek chleba:
                            -Błagam cię, zamknij się chociaż na kilka sekund! Nazywam tak H., to zresztą nieistotne. Słuchaj. Muszę wyjechać z Wawy na jeden dzień, a mam pod opieką psa, jego właścicielka wróci w przyszłym tygodniu, zresztą ja już wtedy będę, nieważne. Pamiętam, że lubisz zwierzęta, więc...?
                            -Rany, skarbie, o niczym innym nie marzę! Dawaj tego słodziaka, już ja go wykocham za wszystkie czasy, będzie na emeryturze wspominał te rozkoszne chwile ze mną! Jak się wabi? Lubi długie spacery? Jaka to rasa? Ile je, mam mu coś kupić do żarcia?
                            Jeśli stwierdzicie, że RPGi zrobiły nam wodę z mózgu, nie będę oponować, nasze rozmowy zazwyczaj wyglądały w ten sposób...
                            -Zamilknij, potworze, bo oto roztaczam przed tobą wizję twojego wspaniałego życia w najbliższych dniach! Ona wyjechała, zostawiając dom. Nieduży, blisko do centrum, lodówka pełna, wanna z jacuzzi, pies niekłopotliwy i rzeczywiście słodki, płacone z góry, więc dam ci twoją część. Brzmi aż za dobrze, co?
                            -O mamusiu, powiedz gdzie pojechała ta złota kobieta, a wyślę jej pocztówkę „pozdrowienia z domu”, nawet odcisk łapy zrobię na niej. Kiedy mam się wprowadzać?
                            K. nawet się nie zająknęła, tylko odrobinę przyciszyła głos obnażając haczyk:
                            -Jutro o szóstej rano mam pociąg. Wpadniesz na dworzec po klucze?
                            Westchnęłam ciężko:
                            -Nie masz litości, co? Jasne, będę, tylko wiedz, że sponsorujesz moje worki pod oczami, a na Walentynki to taki sobie biznes. I weź ze sobą psa, żeby mnie poznał, bo jak zobaczy w domu, to weźmie za złodzieja i zje.
                            Musiałam odsunąć słuchawkę do ucha, żeby nie ogłuchnąć, kiedy głos koleżanki niemal eksplodował radością:
                            -O rrrany, tak się cieszę, że możesz! Naprawdę, nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomogłaś, strasznie ci dziękuję, będę ci wisieć mega przysługę. We wtorek koło siódmej rano wrócę, to naprawdę tylko jeden dzień, ale życie mi ratujesz.

                            Ustaliłyśmy szczegóły i rozłączyłam się, ciągle jednak ściskałam komórkę. A może... Hm, spróbujemy. Kilka przycisków i do Muzyka powędrowała wiadomość:
                            „Co myślisz o kąpieli w jacuzzi?”.
                            Jego analityczny umysł najpierw skupił się na najważniejszym:
                            „Masz? Nie wiedziałem :>”.
                            Co wieczór wysyłaliśmy do siebie setki smsów o wszystkim i niczym, ale tej nocy jeszcze tylko dwie wiadomości poszły w eter:
                            „Mam dom, jacuzzi i psa, ale tylko jutro. To co?” i jego odpowiedź:
                            „Odbiorę Cię ze szkoły.”.

                            Wstanie na szóstą nie było problemem. Nie spałam całą noc.
                            O siódmej ja i pies byliśmy już w niezłej komitywie, przestworza lodówki nie miały przede mną tajemnic, a moje rzeczy zajmowały połowę dostępnej przestrzeni. Nerwowo wyszukiwałam ubioru, który mówiłby „emanuję seksem tylko przez przypadek”, po sprzątnięciu dotarłam więc na zajęcia spóźniona, za to z satysfakcją zauważyłam kilka badawczych męskich spojrzeń.
                            Przez pół dnia walczyłam z przemożną chęcią krzyku, płaczu i panicznego biegania w kółko, ale nagrodą za wygraną bitwę był nieśmiały uśmiech Muzyka, gdy w końcu się zobaczyliśmy i szept, który wydobył się ze ściśniętego gardła:
                            -Ślicznie wyglądasz.
                            Wiedziałam, że będzie dobrze, mogłam to czytać z jego pytających oczu, drżących dłoni, usłyszeć w przyśpieszonym biciu serca. Już w tramwaju trzymaliśmy się za ręce, śmialiśmy z niczego, nasze oczy błyszczały nieuniknionym. Wpadliśmy do domu i mogliśmy myśleć już tylko o jednym...
                            DLACZEGO TU JEST TAK ZIMNO?!
                            Miałam wręcz wrażenie, że zimniej niż na zewnątrz. Podniecenie podnieceniem, ale na myśl o rozebraniu się w takiej temperaturze krew stawała w żyłach. Podałam Muzykowi smycz i wygoniłam z psem:
                            -Masz, wy grzejcie się na dworze, pobiegaj z nim trochę, bo pewnie mi zamarzł na kość, a ja podzwonię i dowiem się, co się stało.
                            Na całe szczęście awaria nie była wielka i właśnie ją usuwali, pewnie nikt, kto nie mieszkał w drewnianym domu nawet nie odczuł różnicy. My z kubkami gorącej herbaty zakopaliśmy się pod dwoma kołdrami i kocem, drżąc jak w febrze. Nie zamierzaliśmy jednak tak łatwo rezygnować, bo po chwili spomiędzy szczękających zębów Muzyka wydostało się:
                            -Pppodobbbno nnnajlepppiej grzejjją się ciałłła, gdddy są nagggie...
                            Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tę chwilę, przyznaję. Spod okopów kołdry nie zobaczyłam nawet milimetra jego skóry poniżej szyi, czułam tylko jej szorstki dotyk, ramiona obejmowały mnie mocno, usta całowały zachłannie, łapczywie, z utęsknieniem. Lodowate dłonie błyskawicznie spowodowały twardnienie sutków, za chwilę pod kołdrą znikła głowa mojego kochanka i poczułam język krążący po krągłościach piersi, zaś jego palce nieśmiało szukały drogi do mojej kobiecości. Temperatura nam nie sprzyjała, ale nie dbaliśmy o to. Pragnęłam go tak bardzo, że nie przeszkadzało mi, że nie jestem gotowa na jego przyjęcie. Teraz to ja nurkowałam w ciemności, by z kocim pomrukiem chwycić w usta pulsującego penisa. Pachniało nami, mieszanką pożądania, obaw i zdecydowania, zakręciło mi się w głowie. Wsunęłam go głęboko, kępka włosów łonowych połaskotała mnie w nos, cofnęłam się omiatając całość szybkimi ruchami języczka, znów wsunęłam do końca... Muzyk jęknął, jego paznokcie wbiły się w prześcieradło, a biodra wystrzeliły do góry. Zaskoczona poczułam w ustach smak nasienia, zdążyłam pomyśleć tylko „już...?”, gdy jego przyrodzenie znowu stwardniało. W pełni zdumiona dałam się położyć na plecach, ciało przygniotło ciało gotując się do pierwszej potyczki, jego wargi walczyły z zębami o dostęp do mojej szyi, by pieścić ją na zmianę delikatnie i boleśnie.
                            Wsunął się we mnie, syknęłam i wygięłam się, by po chwili przywrzeć do niego jeszcze mocniej, zacisnęłam zęby na jego ramieniu przyjmując go centymetr po centymetrze. Moje dłonie dociskały go mocniej, paznokciami znaczyłam napiętą skórę pleców. Na jego twarzy malowało się skupienie, patrzył na mnie uważnie, szukając akceptacji, zadowolenia, może miłości? Wsunęłam dłoń w jego miękkie włosy i zacisnęłam ją mocno, druga ręka ześlizgnęła się wzdłuż kręgosłupa, by pomóc zniknąć ostatnim centymetrom między nami. Muzyk jęknął i znieruchomiał, dysząc ciężko w moje wilgotne od potu obojczyki. Jego ciało wydawało się tak rozkosznie ciężkie, że nagle zapragnęłam trwać tak już zawsze, dociśnięta do niego, wilgotna i nagle pełna ciepła, pulsowania, drżącej tęsknoty.
                            Nie mam pojęcia, ile czasu minęło nam w tym bezruchu, ale w końcu poczułam drętwienie nóg owiniętych dookoła niego, zaczęły mi też przeszkadzać jego wbite we mnie kości miedniczne. Wyplątałam palce z jego włosów, pogłaskałam go czule i szepnęłam, ale i tak dźwięk mojego głosu spowodował, że Muzyk drgnął zaskoczony:
                            -Idziemy do wanny?
                            Podniósł się powoli i spojrzał na mnie poważnie. To były pierwsze słowa, jakie wypowiedziałam odkąd znaleźliśmy się w łóżku i dopiero teraz uderzyło mnie, jak cichy był nasz seks. Mój kochanek skinął głową, niezręcznie wygramolił się spod pościeli, widziałam jak zadrżał od wciąż panującego w domu zimna. Mogłam oglądać jego ciało, ale odwróciłam wzrok, podniosłam się i czułam, że także jemu jest niezręcznie patrzeć wprost na mnie, taksowaliśmy więc swoje sylwetki spod przymrużonych powiek przygotowując kąpiel.
                            Dopiero spowici w osłaniające nas opary ciepła mogliśmy wrócić do poznawania siebie. Jego ręce powoli przesuwały się po mojej skórze, badając jej miękkość i sprężystość, delikatnie przeczesał palcami moje długie włosy, pogłaskał po policzku, lekko tylko trącając mnie opuszkami poszukiwał moich obojczyków, żeber, miednicy, wszystkich wypukłości i załamań, które czyniły mnie kobietą.
                            Oparłam się o ścianę i zadrżałam od jej chłodu, a Muzyk spojrzał na mnie czujnie, przerywając swoją wędrówkę po moim ciele. Uśmiechnęłam się delikatnie i przymknęłam oczy, już za chwilę mogąc znowu rozkoszować się wszechobecną czułością. Rozsunęłam nogi, kiedy klęknął przede mną, ale jego dłonie zatrzymały się na moich udach, jakby nie mając śmiałości, by kontynuować pieszczoty w tym miejscu. Czułam jego przyśpieszony oddech na moich włoskach i z każdą sekundą byłam coraz bardziej wilgotna, chociaż Muzyk nie wykonywał już ani jednego ruchu, tylko patrzył. W końcu podniósł się i przywarł do mnie mocno, całując drżącymi wargami i przez moment miałam wrażenie, że chce coś powiedzieć. Pamiętam absurdalny strach, że może będzie chciał mi wyznać miłość, położyłam więc dłoń na jego gładkim policzku, kciukiem delikatnie zasłaniając mu usta. Czułam jego twardą męskość na swoim brzuchu, więc drugą ręką ledwo wyczuwalnie ją ścisnęłam, co spowodowało tęskny jęk Muzyka.
                            Odwróciłam się plecami do niego, pochylając lekko do przodu i opierając się o ścianę. Sięgnęłam dłonią między nogami, przyciągnęłam gorącego, pulsującego pożądaniem penisa do siebie, zagarnęłam go w swoją miękkość, pomogłam odnaleźć drogę do rozkoszy. Muzyk przysunął się najpierw blisko mnie, jego czoło oparło się o mój kark, a dłoń zawędrowała na brzuch, ale już za chwilę odsunął się, ręce mocno trzymały moje biodra, gdy wchodził we mnie raz, drugi, trzeci i znowu, i jeszcze, i bez końca... Jęczałam, a moje jęki przyśpieszały jego ruchy, galopowaliśmy w gorącej, lepkiej parze, która tłumiła naszą namiętność przed ciekawością nieżyczliwych. Krzyknęłam dokładnie w chwili, kiedy mocno docisnął nas do siebie w ostatnim zdecydowanym, mocnym geście i trwaliśmy tak jeszcze nie wiem jak długo – ja oparta o ścianę, on o mnie, obydwoje zdyszani, zlepieni potem, drżący.
                            W końcu odwróciłam się do niego, a wtedy delikatnymi, czułymi ruchami umył mnie, dokładnie namydlił i spłukał całą, potem wytarł ręcznikiem i zaprowadził do łóżka. Leżałam senna, głaszcząc go po ramionach, twarzy, włosach, gdy krążył dookoła mnie smarując kremem, przynosząc herbatę i kanapki. Potem i on wślizgnął się pod kołdrę i do rana leżeliśmy po prostu głaszcząc się, dotykając, obdarzając ciepłem i bliskością.
                            Kiedy wychodził ode mnie bladym świtem, bo przecież za chwilę miała wrócić K., sama nie wiem, skąd nagle mi się wzięło i po prostu powiedziałam:
                            -Kocham cię.
                            Zamknęłam drzwi zanim na jego twarzy zdążyło się odmalować choćby zdumienie i dopiero po chwili dotarło do mnie, co właśnie zrobiłam.
                            Milczał przez cały następny dzień, a ja także dałam mu spokój. Dopiero kolejnego dnia przyszedł do szkoły, usiedliśmy na korytarzu i kiedy po długiej, długiej ciszy w końcu udało mu się wyszeptać, że mnie kocha, ja pokręciłam głową i znowu jakby bez udziału mojej woli z moich ust wyszło:
                            -Nie...
                            A potem w milczeniu szliśmy korytarzem zalewanym falą uczniów, którzy właśnie skończyli lekcję i nawet nie zauważyłam, że wpadłam na Rycerza. To Muzyk pierwszy szepnął słowa powitania, na które mój chłopak nawet nie zwrócił uwagi. Ubrałam się i wyszliśmy, Rycerz trzymał mnie za rękę, Muzyk szedł obok ze zwieszoną głową. Na skrzyżowaniu skinął nam głową i poszedł w inną stronę, Rycerz zapytał:
                            -To co robimy w walentynki?
                            A ja znowu miałam mieszkanie od K., która wyjechała na kolejny dzień zachęcona moim przyzwoleniem. Pojechaliśmy, a Rycerz wziął mnie na tym samym łóżku, na którym dwa dni wcześniej odkrywałam swoją kobiecość dla Muzyka. Płakałam pod prysznicem, gdzie już nie dałam mu się wepchnąć, a on wzruszył obojętnie ramionami i usiadł przed telewizorem, mamrocząc coś pod nosem.
                            Przez dwa tygodnie trzymałam ich obu jak najdalej od siebie, a kiedy zaczęłam krwawić, zostawiłam Rycerza, w naszą rocznicę równo po czterdziestu miesiącach związku. Przez kolejne dwa tygodnie nie powiedziałam o tym nikomu, nawet Muzykowi.
                            Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                            Regulamin forum

                            Skomentuj

                            • junio-r
                              Świętoszek
                              • Feb 2009
                              • 2

                              #59
                              Mogę powiedzieć tylko dwie żeczeczy:
                              Po pierwsze gratulacje
                              Po drugie J E S Z C Z E

                              Skomentuj

                              • daj_mi
                                Emerytowany PornoGraf
                                • Feb 2009
                                • 4452

                                #60
                                A liczyłam, że będę mieć chwilę przerwy
                                Ale oczywiście cieszę się, że się podoba :>
                                Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                                Regulamin forum

                                Skomentuj

                                Working...