W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Przyjaźń

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Nolaan

    #46
    Moja odp. na pytanie "od czego są?" brzmi: od tego, by byli..
    Pełna zgoda. Ja też to tak pojmuję. Dla mnie osobiście w przyjaźni nie ma żadnego określonego celu, powodu, jakiejkolwiek konieczności, "bycia po coś". Dla mnie przyjaciel po prostu jest. I nie muszę z tym kimś codziennie przegadywać nocy, pisać ton maili. Jak poczuję potrzebę, taką naprawdę mocną, bo mi życie dowali albo za****ście ucieszy, to się odezwę i wiem, że zostanę wysłuchany/wyprostowany/opieprzony... I wiem, że jeśli ten ktoś odezwie się do mnie to może zawsze liczyć na podobną reakcję. Ale bez parcia na szkło, ze tak musi być. Bo nie musi. Może.
    I to co napisałem powyżej wbrew pozorom wcale nie kłóci się z moim wcześniejszy postem. Bo ja mam takie podejście od dawna, tylko że po tym jak przez długi czas uważałem za przyjaciół ludzi mających pogląd wprost przeciwny, zamknąłem się. Teraz powoli zaczynam się otwierać znowu, ostrożniejszy i bardziej uważny.

    Skomentuj

    • Paszczak
      Ocieracz
      • May 2006
      • 105

      #47
      Ja mam jedną przyjaciółkę i więcej nie potrzebuję. Znamy się od 20 lat. Nie oczekuję, że będzie na każde moje zawołanie przy mnie. Wiem, że jest. Ma jednak swoje życie, swoje sprawy, swoją rodzinę i nie mogę wymagać, żeby to wszystko zostawiła tylko dlatego, że jej potrzebuję. Wystarczy, że jest, że ja jestem. Widujemy się raz na pół roku, u niej lub u mnie. Nasi małżonkowie już się z tym jakoś pogodzili, choć nadal istnieje zazdrość . Dajemy i nie oczekujemy wzajemności. Może dlatego nadal jesteśmy przyjaciółmi i wierzę, ze to się nie zmieni.

      Skomentuj

      • lukaszzek
        Ocieracz
        • Apr 2010
        • 129

        #48
        Wiele razy miałem wrazenie ze przebywam wsrod przyjaciol i wielekrotnie sie mylilem jak sie pozniej okazywalo. Mysle ze przyjazn jest na zale zycie a takie znajomosci jak na przyklad szkola, praca itp to po prostu znajomosci
        Reklamy w podpisie zabronione!

        Skomentuj

        • Hal
          Perwers
          • Oct 2010
          • 1366

          #49
          Przyjaźń - hmmmm …. ciekawy temat który znalazłem wertując stare posty. Wiele przeczytanych wypowiedzi nadal aktywnych forumowiczów jest interesujących i jak się zdaje pisanych szczerze. Dopiszę zatem swoje doświadczenia.

          Miałem to wielkie szczęście mieć przyjaciela. Przyjaźniliśmy się od pierwszej klasy podstawówki właściwie do ….. dzisiaj … . Podobno już w przedszkolu byliśmy nierozłączni ale ja tego nie pamiętam. Rozdzieliły nas kobiety, miasta i ambicje.
          Pomimo że poszliśmy do różnych liceów , kończyliśmy różne studia w różnych miastach, to od podstawówki aż do 26 roku życia byliśmy nierozłączni. Byliśmy w stanie razem spędzać każdą wolną chwilę rozmawiając o wszystkim, milcząc, chodząc do kina, spacerując godzinami, jeżdżąc na rowerach, pływając żaglówką, itd. Lata całe, od dziecka łączyła nas niesamowita więź. Pamiętam jak wycinaliśmy z gazet gołe baby ale i zdjęcia samochodów, wygłupialiśmy się ale i rozmawialiśmy o naszych intymnych problemach, pierwszych doświadczeniach seksualnych oraz obserwacjach z akademika … . Pomimo iż mieliśmy różne zainteresowania, on techniczne ja humanistyczne, to dogadywaliśmy się bez słów ( oczywiście zdarzały się także sprzeczki i chwile ciszy). Może to się wydać śmieszne i nie powinienem tego pisać ale kochałem Go. Kochałem go bardziej niż własnego brata i nieraz zastanawiałem się jak to będzie gdy nasze drogi kiedyś rozejdą się. Nie odbierzcie tego w sposób niewłaściwy, nigdy nie przyszło nam nawet do głowy być razem w sensie cielesnym. Nigdy!
          Imponował mi swoją inteligencją, kulturą, powodzeniem u dziewczyn, ja jemu chyba czymś również skoro tak świetnie przez lata dogadywaliśmy się.
          Jak napisałem podzielił nas czas, żony, miasta słowem życie. Podzieliły nas także a może przede wszystkim ambicje i sukcesy. Kiedyś, w latach szkolnych, to On z nas dwóch był tym lepszym, a dzisiaj … no cóż … . Były także błędy z mojej strony. Pomimo że mamy ze sobą sporadyczny kontakt czuję że bariery niezaspokojonej ambicji on nie jest w stanie w sobie przezwyciężyć. Coś się wypaliło. Wielka szkoda ale takie życie.
          Jestem osobą która od zawsze wzbudzała skrajne emocje stąd miewam wrogów ale zawsze i na każdym etapie swojego życia miałem obok siebie kumpla z którym mogłem pogadać od serca. Tak było w liceum i na studiach. Jednak mój przyjaciel z podstawówki był przez lata niezmienny.
          To fantastyczne mieć przyjaciela.
          Taaaak, miałem wielkie szczęście mieć Przyjaciela. Szkoda że to czas przeszły.
          0statnio edytowany przez Hal; 19-08-15, 11:37.

          Skomentuj

          • jezebel
            Emerytowany Pornograf

            Zboczucha
            • May 2006
            • 3667

            #50
            Podobno w pewnym wieku już tylko traci się przyjaciół.

            Hal, czytając Twój post, przypomniało mi się takie powiedzenie Kałędkiewicza, "Tracimy przyjaciół, gdy odkrywają oni w nas talenty, które dotąd przypisywali tylko sobie"
            Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

            Skomentuj

            • dolarxyz
              Erotoman
              • Mar 2010
              • 578

              #51
              To ja jestem w tym wieku, w którym przyjaciół już się tylko traci. Nie mam przyjaciół i nie jest tak tragicznie jakby mogło się wydawać. Jedynie od czasu do czasu mam potrzebę z kimś porozmawiać tak naprawdę szczerze.
              Kto pod kim dołki kopie......

              Skomentuj

              • Hal
                Perwers
                • Oct 2010
                • 1366

                #52
                Jezabel, w powiedzeniu Kałędkiewicza jest ogromnie dużo prawdy - niestety. Chyba zawsze na pewnym etapie, w pewnym wieku pojawia się rywalizacja, ambicja - dorosłość. To jest moment w którym przyjaźń zaczyna przegrywać.

                Skomentuj

                • Skodilac3016
                  Świntuszek
                  • Apr 2009
                  • 84

                  #53
                  Ja gdy jestem w związku to na przyjaźń patrzę trochę inaczej. Najwięcej czasu spędzam z moją ukochaną osobą ale znajomi to rozumieją i nie maja pretensji że się nie spotykam z nimi tak regularnie jak kiedyś. W sumie była tam jakaś jedna osoba z którą urwał mi się kontakt ale jakoś nie mam poczucia winy bo ta osoba była niewyrozumiała wobec mnie.

                  Skomentuj

                  • MrrrAucin
                    Erotoman
                    • Feb 2009
                    • 630

                    #54
                    Cieszę się, że mogę to powiedzieć, bo mam przyjaciela. Co prawda nie spędzamy ze sobą każdej chwili, bo każdy ma swoje zajęcia, ale lubimy się widywać. Wystarczy głupia chęć zapalenia papierosa i wiem do kogo dzwonię najpierw

                    Możemy sobie pozwolić przy sobie na wszystko. Nieraz zdarzało się, że prowadziliśmy rozmowy na ważne tematy u niej w toalecie, kiedy z niej korzystała. Sama mówi, że to jest przyjaźń, bo nie musi się ograniczać.

                    Oczywiście zdarza się, że się różnimy pod pewnymi względami i możemy się nawzajem zdenerwować. Możemy się wtedy przez kilka dni nie widzieć, nie rozmawiać, ale potem przychodzi taki fajny czas, kiedy się godzimy i cieszymy się sobą jeszcze bardziej niż wcześniej.

                    Jest to na swój sposób taka miłość... przyjacielska miłość. Brakuje mi tutaj takiego określenia jak kochanie dla miłości. Dla przyjaciela dysponujemy tylko "lubieniem" a to zdecydowanie nieadekwatne określenie, bo jest to coś stukrotnie silniejszego, jednak nie takie jak kochanie.

                    Mówiła mi, że mogłaby ze mną być. A przez to jaki jestem - odrzucałem taką myśl; tłumaczyłem sobie, że lepiej mieć przyjaciela niż coś miałoby się zepsuć.
                    Miałem obawy kiedy poznała swojego obecnego chłopaka, że to się jakoś skończy, wypali, zniknie.. Narazie jest ok, często mi powtarza, że chciałaby umieć tak otwarcie rozmawiać ze swoim chłopakiem jak ze mną, ale moim zdaniem to tylko kwestia czasu aż się do niego otworzy.

                    Cieszę się, że chociaż jej się udało kogoś znaleźć, ale na swój sposób odczuwam jakiś żal jeśli to dobre określenie.

                    Nie zgadzam się jeśli ktoś mi mówi, że nie istnieje przyjaźń między kobietą a mężczyzną.

                    Skomentuj

                    • Eris
                      Perwers
                      • Feb 2009
                      • 851

                      #55
                      Temat zalozylam prawie 2 lata temu i nic sie od tamtej pory nie zmienilo. Kontakty nadal sa przelotne, urywaja sie wraz z koncem wspolnych "interesow": studia, kursy, projekty.

                      Prawda jest taka, ze jesli nie masz rodziny badz partnera to jestes calkowicie sam. To nie jest tak, ze ludzie sie lubia - kazdy ma kazdego po prostu gdzies. Kazdy ma "wlasne zycie" (cokolwiek by to nie znaczylo) i kazdy jest sam. Mimo tego ciezko o zgrana grupke znajomych do wspolnych wyjsc, o glebszej przyjazni nie wspominajac.

                      Szczerze mowiac zrodzilo sie we mnie poczucie obcowania z kukielkami - marionetkowymi workami miesa. Ludzie sa tak obojetni wobec siebie, ze wogole nie potrafia nawiazac bliskosci, wiezi z drugim czlowiekiem. Wtedy nie czuc obecnosci drugiego czlowieka i ciezko uwierzyc, ze jest to istota z takimi samymi emocjami, problemami i wlasnym zyciem jak nasze.

                      Wiem, ze gdybym zniknela na nikim (poza moja rodzina i partnerem) z emocjonalnego punktu widzenia nie zrobiloby to najmniejszego wrazenia. Wiem tez, ze gdyby ktos zniknal - po mnie by to splynelo. Poziom interakcji i wzajemnego oddzialywania wynosi 0. Zyjemy zupelnie obok siebie.

                      W takich warunkach duzo latwiej kogos skrzywdzic - z oczywistych wzgledow.

                      Skomentuj

                      • Hal
                        Perwers
                        • Oct 2010
                        • 1366

                        #56
                        Eris niesamowicie gorzki jest Twój post.
                        Z przyjażnią jest jak z miłością może nam się w życiu przydarzyć ale nie musi. Zawsze wiele zależy od nas samych, na ile jesteśmy gotowi przyjąć i oddać przyjaźń. A to że z czasem relacje się rozlużniają i przyjaźń mija, no cóż wszystko minie.

                        Porównał bym nasze życie do sinusoidy, są wzloty i upadki, czasami nasza sinusoida pokryje się z inną sinusoidą i wtedy mamy miłość lub przyjaźń. Najczęściej jednak nasze sinusoidy przecinają się a pokrywają niestety tylko okresowo. Ale i to ma swoją wartość. Ważne zeby wszystkiego zakosztować.
                        Na końcu i tak każda sinusoida spłaszczy się i przekształci w równą kreskę, hłe, hłe.
                        0statnio edytowany przez Hal; 14-06-11, 13:42.

                        Skomentuj

                        • Kropla Seksu

                          #57
                          Mam jedną najlepszą przyjaciółkę, taką od serca. Reszta to znajomi, dobrzy znajomi itd.
                          Przyjaciółkę znam od 5 roku życia, w sumie od 16 lat jesteśmy nierozłączne, wiemy o sobie wszystko i zawsze możemy na siebie liczyć. Wiele razy przyjazn była wystawiana na próbę,ale zawsze trwałyśmy w niej dalej. Nie spędzamy każdej możliwej chwili razem ale spotykamy się 2-3 razy w tygodniu, codziennie do siebie dzwonimy albo piszemy i wiem,że nie ważne co się stanie lub co zrobię, ona mi zawsze pomoże. I oczywiście działa to w obie strony

                          Skomentuj

                          • Kamil B.
                            Emerytowany PornoGraf
                            • Jul 2007
                            • 3154

                            #58
                            Dziwne. Byłem święcie przekonany, że dokonałem w tym temacie aktualizacji.

                            Mogę teraz z radością powiedzieć, że znalazłem przyjaciela. Poznaliśmy się w liceum. Początkowo nie zwróciliśmy na siebie uwagi, ale w pewnym momencie zaczęliśmy siedzieć w jednej ławce i wszystko zaczęło kiełkować. Nawiązaliśmy niezwykłą więź. Doskonale go rozumiem i vice versa. W towarzystwie nie raz we dwóch tylko mieliśmy ubaw z pewnych spraw, a reszta patrzyła na nas jak na jakichś idiotów. Pomagamy sobie, radzimy się nawzajem. Tylko w kwestii kobiet mamy trochę inne gusta On trochę zaraził mnie motoryzacją, ja jego muzyką rap. Nie spotykamy się może często ponieważ mieszkamy ponad 30 km od siebie. Jednak wiem, że mogę liczyć na tego człowieka.
                            Jednak teraz znalazł upragnioną kobietę, zakochał się w niej. Troszeczkę szkoda, że to ona jest na pierwszym miejscu. Ale lubię ją także mogę mu to wybaczyć i zrozumieć

                            Skomentuj

                            • snata
                              Erotoman
                              • Mar 2009
                              • 612

                              #59
                              Wątku nie czytałem, tylko pierwszy post...

                              W przyjaźń nie wierzę. Dziękuje.
                              Kocham muzykę i niech tak zostanie

                              Skomentuj

                              • Eris
                                Perwers
                                • Feb 2009
                                • 851

                                #60
                                Napisał Hal
                                Eris niesamowicie gorzki jest Twój post.
                                Z przyjażnią jest jak z miłością może nam się w życiu przydarzyć ale nie musi. Zawsze wiele zależy od nas samych, na ile jesteśmy gotowi przyjąć i oddać przyjaźń. A to że z czasem relacje się rozlużniają i przyjaźń mija, no cóż wszystko minie.

                                Porównał bym nasze życie do sinusoidy, są wzloty i upadki, czasami nasza sinusoida pokryje się z inną sinusoidą i wtedy mamy miłość lub przyjaźń. Najczęściej jednak nasze sinusoidy przecinają się a pokrywają niestety tylko okresowo. Ale i to ma swoją wartość. Ważne zeby wszystkiego zakosztować.
                                Na końcu i tak każda sinusoida spłaszczy się i przekształci w równą kreskę, hłe, hłe.

                                Mi tu nawet nie chodzi o przyjazn jako o niezwykla wiez z poszczegolna jednostka. W swoim poscie mialam na mysli szeroko rozumiane wiezi spoleczne, spoleczenstwo.

                                Z moich obserwacji wynika, ze jestesmy tlumem samotnych ludzi. Kazdy jest odizolowany od reszty, kazdy kazdego obserwuje za szyba - stad poczucie odrealnienia i lalkowatosci, sztucznosci ludzi.

                                Ja generalnie jestem samotnikiem - oznacza to ni mniej ni wiecej tylko to, ze nie mam potrzeby posiadania ogromnej ilosci bliskich mi osob. Moja potrzebe bliskosci zaspokaja garstka a wszystko, co ponad to przesyt. Nie zmienia to faktu, ze fajnie jest stac na uboczu zgranej grupy ludzi a nie ludzi, ktorzy maja wszystko gdzies.

                                Mysle, ze odpowiedzia na to sa fora dyskusjne. Ludzie rozmawiaja o wszystkim - od tego, co kupic babci na imieniny przez polityke i problemy egzystencjalne az po seks analny. Tak jak kiedys rozmawiali o tym ze znajomymi, tak teraz rozmawiaja z anonimowymi (badz nie) ludzmi w interncie. Nie mowie oczywiscie, ze wszyscy ale mozna zasugerowac, ze cale procesy spoleczne - tworzenie sie wiezi, grup, spolecznosci przenioslo sie do internetu. Nie do nk z 1000 przyjaciol ale wlasnie do takich malych, kameralnych miejscach jak to forum (badz jakies inne). Pozniej znajomosci z forum przenosza sie (badz nie) do reala i tak to sie kreci.

                                Skomentuj

                                Working...