Spóźnienie brzemienne w skutkach

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • selenograf
    Ocieracz
    • Mar 2010
    • 182

    Spóźnienie brzemienne w skutkach

    Lena spojrzała na zegar wiszący nad pięknym kredensem z ciemnego, rzeźbionego drewna. Mała wskazówka wskazywała na dwunastkę, a duża zdążyła przesunąć się na dwójkę. Wahadło nieubłaganie poruszało się w prawo i lewo, odmierzając kolejne sekundy. Od dziesięciu minut Lena powinna stać powinna przed ołtarzem z Piotrem u boku. Zagryzła dolną wargę. Pan młody zadzwonił kwadrans przed dwunastą, że pędzi, leci, ale te korki... I teraz siedzieli we czwórkę w zakrystii z księdzem i świadkami, a w nawie głównej kościoła z pewnością niecierpliwiła się setka gości. Wprawdzie proboszcz zdążył przeprosić za zaistniałe spóźnienie, ale Lena już wyobrażała sobie cierpkie komentarze matki podczas wesela.

    Jacek klął w myślach swojego najlepszego przyjaciela. Oczywiście nie mógł odmówić prośbie Piotrka i zgodził się na drużbowanie, mimo że nie miał na to najmniejszej ochoty. Bo to, na co miał naprawdę ochotę, to na przyszłą panią Brzeską. Narzeczona przyjaciela spodobała mu się od pierwszego wejrzenia, dwa lata temu na wspólnym pikniku nad Wartą. Jacek przyjechał oczywiście z Beatą i obojgiem dzieci. Śmiał się z żoną przed spotkaniem, że pewnie Magdalena musi być niebywałym kaszalotem. Któż inny chciałby prowadzać się ze starym kawalerem, konserwatywnym księgowym po 40-tce. I prawie Jackowi wypadły oczy, kiedy Lena pojawiła się u boku Piotra. Zgrabna brunetka przed 30-tką, w letniej błękitnej sukience w białe groszki. Nie wyzywającej, ale podkreślającej kuszące kształty. Po pierwszych kilku żartach Lena i Jacek przypadli sobie do gustu. Nadawali ewidentnie na tych samych falach.
    Beata zafundowała po pikniku Jackowi ciche dni. Bo oczywiście zauważyła, że jej mąż poddał się odwzajemnionemu urokowi narzeczonej przyjaciela. Tak właśnie „narzeczonej”, nie „dziewczyny”, nie „laski​”. Lena była daleką kuzynką Piotrka. Poznali się w okolicznościach, które przypadłyby do gustu pani Dulskiej. Podczas rodzinnej Wielkanocy, gdzieś na podlaskiej wsi. Trzy spotkania w obecności przyzwoitki i Piotr grzmotnął na kolana przed przyszłym teściem, prosząc o rękę Leny. Co najśmieszniejsze, ponętna kuzyneczka po pewnym wahaniu zgodziła się.
    Podczas wielu godzin przegadanych z Piotrem przy zimnej wódce, Jacek dowiedział się wszystkich szczegółów znajomości. Że Magdalena, tak jak i Piotrek czekała na swoją wielką miłość. Że „strzegła swego wianka” dla tego jednego, wymarzonego. Że piszą do siebie listy i to ręcznie, a nie żadne „bezduszne mejle”. Jacek starał się utrzymać powagę, kiedy wysłuchiwał tych egzaltowanych wyznań kieszonkowego Wertera. Z Beatą sami bzyknęli się już na pierwszej randce. Zamieszkali wspólnie niemal od razu i bez skrępowania wykorzystywali korzyści z jednego łóżka. A Piotrek chyba masturbował się wyobrażeniem nocy poślubnej, kiedy mieli zaznać z Magdaleną „pełnej wspólnoty ciał i dusz”.
    Jacek natomiast pobudzał pod prysznicem wyobraźnię wyobrażając sobie Magdalenę w diametralnie niekonserwatywnych konfiguracjach. Beata coś musiała instynktownie wyczuwać. Mimo upływu lat wykazywała nadal ponadprzeciętny temperament, ale była cholernie zazdrosna o Lenę. Gruntownie jej ulżyło, kiedy dowiedziała się o ślubie podlaskiej cud-dziewicy z Piotrkiem oraz jackowym świadkowaniu.

    W Lenie narastał bunt. Miałą ochotę zostać uciekającą panną młodą. Oczywiście nie mogła tego zrobić rodzicom, wujkom, ciotkom, kuzynostwu i przyjaciołom. No i samej sobie. Przecież kochała tego swojego fajtłapę. Nawet teraz złość nieco ustępowała, kiedy myślała o Piotrku walczącym z przeciwnościami losu. Z obłędem w oczach próbującym znaleźć lukę w zwartej rzece poruszających się ospale samochodów.
    Tym razem Ksiądz Marek demonstracyjnie spojrzał na zegar i potarł siwiejącą skroń. Stojąca przy kredensie Aga nerwowo obgryzała skórkę u palca wskazującego lewej dłoni. Tylko Jacek wydawał się być oazą spokoju. Siedział na krześle po prawej stronie kredensu z nogą nonszalancko założoną na nogę. Świadek in spe lekko uśmiechał się, jakby spodziewał się po Piotrze takiego zagrania .
    - Brzuch mnie boli – Agnieszka skrzywiła się w stronę panny młodej.
    - Chyba mamy ważniejszy problem – Lena wydęła wargi. To nie było miłe, ale musiała jakoś odreagować stres.
    - Serio, chyba muszę do toalety...
    - Żartujesz sobie. Zaraz Piotr się zjawi i zaczynamy,
    - Nie wytrzymam... Proszę księdza, gdzie tu jest toaleta?
    Proboszcz wywrócił oczami. Jeszcze tego mu brakowało, żeby druhna puściła pawia podczas ceremonii małżeńskiej.
    - Pani Agnieszko, musimy pójść na plebanię. Średniowieczni architekci nie przewidzieli w świątyni instalacji kanalizacyjnych – zauważył cierpko. - Mam też apteczkę. Jacku, kiedy zjawi się nasz spóźnialski, proszę puścić mi głuchacza. Mam przy sobie komórkę.

    Jacek pomyślał, że musi wyglądać irytująco ze swoim uśmieszkiem. Wbrew przypuszczeniom Agni to nie spóźnienie Piotra spowodowało ten grymas. Wywołały go nerwowe myśli, związane ze świadomością potężnej erekcji w spodniach. Pojawiła się zaraz, kiedy spotkali się z Agą i Leną w przedsionku kościoła. Bo Lena wyglądała bajecznie w białych koronkach i tiulach. Tak niewinnie. Aż chciałoby się zerwać z niej te wszystkie warstwy sukni ślubnej, bez żadnej gry wstępnej rozchylić nogi i wbić w dziewiczą cipkę od razu aż po nasadę penisa. W dodatku zapach, w którym Jacek rozpoznał light blue od Dolce&Gabbana. Świadek starał się wtedy stanąć tak, żeby od potencjalnego spojrzenia Leny oddzielała go albo Agnieszka, albo ksiądz Marek. Miał zresztą wrażenie, że sama Aga musiała zorientować się w sytuacji, bo patrzyła dość dziwnie. No chyba, ze już wtedy zaczął ja boleć brzuch.
    - Wiesz, że Piotrek się nigdy nie spóźnia. To musiał być naprawdę jakiś kataklizm. Może pojawiła się w mieście godzilla... - Jacek nie zdążył ugryźć się w język. Idiotyczny żarcik uleciał mu sam z ust.
    - To nie jest śmieszne... - Lena wstała z krzesła i podeszła do okna. Jacek przełknął ślinę, kiedy jej sylwetka zarysowała się na tle jasnego prostokąta z mrocznego pomieszczenia zakrystii.
    - No wiesz, chodziło mi o to, że ten dzień był dla niego ważny... Dla nas wszystkich jest ważny.... Chociaż dla każdego z nas w inny sposób... – mężczyzna plątał się w niezręcznych wyjaśnieniach.
    Lena odwróciła się w stronę Jacka.
    - Chcesz mi coś powiedzieć?
    - Nie zrozumiałabyś tego.
    - Czego miałabym nie zrozumieć – panna młoda odeszła od okna i podeszła do świadka. Jacek nie wstawał ze swojego krzesła. Gdyby to zrobił, wszystko stałoby się jasne. Lena pochyliła się więc i jej twarz znalazła się tylko o kilka centymetrów od twarzy mężczyzny. - Wiesz, że wszystko możesz mi powiedzieć. Chodzi o Agnieszkę? O to, że poluje na Ciebie?
    - Poluje na mnie???? - Jacek aż zakrztusił się z wrażenia.
    - No wiesz, powinieneś to zrozumieć. Nie układa jej się z mężem. Heeeej... Nic nie zauważyłeś? - Lena wyprostowała się Wydawała się równie zaskoczona, co Jacek przed chwilą. - No to o co chodzi? O Beatę?
    - Chodzi o Ciebie – Jacek wstał. Postanowił zagrać va banque. Wóz, albo przewód. Albo wybuchnie skandal i będzie musiał uciekać przed weselnikami, albo... - Kocham sposób w jaki się poruszasz. W jaki się śmiejesz. Uwielbiam Twój ton głosu, gesty. Nie mogę spać, bo wyobrażam sobie Twoje wyprężone piersi... Bliskość, zapach, smak...
    - Przestań tak żartować, bo będę się musiała jeszcze wyspowiadać przed ślubem – Lena roześmiała się. Jednak rumieniec na twarzy wskazywał, że nie odebrała słów świadka jako żart.
    - Wiesz, że zawsze mnie pociągałaś. Pamiętasz jak biegałaś boso po trawie podczas pikniku nad Wartą? Nawet kształt Twoich stóp i łydek sprawia, że buzuje we mnie pożądanie...
    - Przestań.. Nie możesz tak mówić...- panna młoda już się nie uśmiechała. Cofała się odrobinę przy każdym wyrazie.
    - Nie czułaś tego? Zawsze miałem wrażenie, że ja też na Ciebie działam... Że kiedy przypadkiem się dotkniemy, przechodzi Cię dreszcz... - mężczyzna podążał za brunetką w głąb zakrystii.
    - Kocham Piotra... Wiesz o tym...
    - Wiem, ale wiem też, że pewnych rzeczy nie da się udawać – Jacek jednym długim krokiem zbliżył się tak blisko, że znowu twarz prawie się stykała z twarzą Leny. - Powiedz, że nie pragniesz mnie, a zamilknę i już nigdy więcej nie zbliżę się do Ciebie. Powiedz prawdę.. Tylko dzisiaj, potem możesz zapomnieć o naszej rozmowie.
    Lena odwróciła głowę tak gwałtownie, że zsunął się na twarz welon zaczepiony wcześniej u szczytu głowy.
    - Nie mogę – wyszeptała.
    Jacek chwycił pannę młodą i przyciągnął do siebie.
    - Możesz. Teraz możesz wszystko – wymruczał i wpił się w usta Leny nie odsuwając welonu. Całował jej usta przez delikatny biały tiul. Magdalena oddała pocałunek.
    Last edited by Kalilah; 08-01-18, 17:45. Powód: błąd
    “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
    Alexander Woollcott
  • breathed
    Seksualnie Niewyżyty
    • Aug 2005
    • 269

    #2
    Hej, opowiadanie niezłe. Ma spory potencjał...
    Ale zdaje mi się że spóźnienie powinno brzemienne w skutkach. I chyba to jako panna młoda Lena powinna być w tiulach i koronkach a nie Agnieszka
    A po za tym: będzie część druga? Na przykład z weseliska na którym Lena znika na chwilę z Jackiem zaraz po tym jak wrócił z krótkiego "spaceru" z Agnieszką?

    Skomentuj

    • selenograf
      Ocieracz
      • Mar 2010
      • 182

      #3
      Napisał breathed
      Ale zdaje mi się że spóźnienie powinno brzemienne w skutkach. I chyba to jako panna młoda Lena powinna być w tiulach i koronkach a nie Agnieszka
      Dzięki za uważną lekturę - już poprawiłem, a tytuł z literówką chyba nie do zmiany
      “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
      Alexander Woollcott

      Skomentuj

      • selenograf
        Ocieracz
        • Mar 2010
        • 182

        #4
        Aga była naprawdę w****iona. Obserwacje z zakrystii wskazywały, że jej uktyte weselne plany legły w gruzach. Nie umknęły druhnie zamglone spojrzenie jakie wlepiał w pannę młodą świadek, na którego sama miała tak wielki apetyt. Zdawała sobie sprawę, że prawdopodobieństwa uwiedzenia go podczas całonocnej zabawy zmalały niemal do zera. Niemal - bo Agnieszka nie zamierzała odpuszczać. Jednak wobec komplikacji okoliczności postanowiła zaimprowizować plan B. Szła teraz za księdzem Markiem wpatrując się w szerokie ramiona proboszcza i mięśnie karku poniżej linii szpakowatych włosów. “W końcu jeszcze nigdy nie rżnęłam się z facetem w sukience” - uśmiechnęła się do swoich myśli.
        Przemierzyli oboje wąski korytarz i skręcili za wielkie drewniane drzwi. Wnętrze pomieszczenia bynajmniej nie kojarzyło się z ascetycznym Średniowieczem. Łazienka była urządzona elegancko, ze smakiem, w stylu kojarzącym się ze skandynawską sauną. Pieczołowicie dobrane chromowane detale wskazywały na wysokie poczucie estetyki u właściciela. To właściwie nie była łazienka, ale pokój kąpielowy, z wielką wanną po prawej stronie i prysznicem wydzielonym w narożniku przy oknie wielką taflą szkła.. Aga zauważyła, że w pomieszczeniu znalazła się nie tylko toaleta, ale i bliżniaczy bidet. Utrzymaną w tym samym stylu umywalkę zamontowano po lewej stronie pod wielkim lustrem w chromowanej ramie. Druhna omal nie gwizdnęła z podziwem. Musiała przecież odgrywać swą rolę, bo proboszcz już prawie był za progiem.
        Proszę księdza… Niech proboszcz mnie nie zostawia tutaj samej - wyjęczała płaczliwie. Odsunęła kosmyk kasztanowych włosów za ucho.
        Proboszcz stanął zdezorientowany.
        Boję się, że zemdleję - spojrzała mu w oczy i oparła się obiema dłońmi o umywalkę. Pochyliła głowę, jakby miała szykować się do torsji. Celowo odsłoniła kształtną szyję i wypięła zgrabny tyłek stając na długich, rozstawionych lekko nogach. To zawsze były jej trzy podstawowe atuty. Jeszcze w iliceum patrzyła na swój biust z niedosytem. Jednak długa szyja i “podowzie” było nawet wtedy obiektem westchnień koleżanek i pożądliwych spojrzeń kolegów.
        Duchowny patrzył na kobietę wyraźnie zdezorientowany. Chyba nie wiedział, co począć. Wyjść, aby nie narażać się na grzeszne myśli? A może pomimo ich wzbudzenia zostać miłosiernym Samarytaninem? Miał u siebie w łazience atrakcyjną trzydziestolatkę w kusej sukience na wąskich ramiączkach. W odróżnieniu od kilku byłych kolegów z seminarium był het*******ualnym mężczyzną, pełnym sił witalnych. Nie raz i nie dwa razy musiał tuż obok gasić płomień lędźwi pod zimnym prysznicem. A teraz na podbrzusze zaczynało promieniować znajomym napięciem.
        Pomóż mi księże proboszczu - jęknęła Agnieszka uginając nogi. W mgnieniu oka ksiądz Marek znalazł się tuż przy niej. Chwycił osuwające się ciało w talii. Kobieta z premedytacją naparła pupą na lędźwie duchownego. Z satysfakcją rozpoznała podłużny kształt pod sutanną.
        Ksiądz Marek poczuł zawrót głowy od zapachu włosów mdlejącej druhny. Starał się utrzymać się w ramionach chwiejące się na wysokich obcasach kobiecej jestestwo. Czuł gorąco buzujące w jądrach, wzmagane mimowolnym jak się zdaje pocieraniem wypiętych półdupków. Duchowny przypomniał sobie legendy o czerwonowłosych sukubach uwodzących niewinnych kleryków. Oj, jak bardzo by chciał, aby się teraz zmaterializowały. Bronił się resztkami sił przed atakami grzesznej ochoty.
        Agnieszka wyczuła moment zawahania się duchownego i zawisła na jego rękach mocniej, tak aby musiał przesunąć dłonie na wysokość biustu. Cóż, od czasów licealnych znacząco wzrósł rozmiar miseczek od stanika i kuszące krągłości rysowały się także w “nadwoziu”. Nie przerywała też masowania pupą lędźwi duchownego. Ewidentnie zabiegi druhny przyniosły zaplanowany efekt, bo słyszała koło swojego ucha nierówny, dyszący oddech księdza Marka. Myśli duchownego wyprzedzały jeszcze jego czyny, ale dłonie zaczynały już badać kształt biustu “ratowanej” kobiety.
        Agnieszka porzuciła pozory. Odzyskała równowagę na nogach, odwróciła się błyskawicznie w ramionach “niedostęnego” czterdziestolatka i zaatakowała pocałunkiem, obejmując jednocześnie prawą ręką jego szyję. Ksiądz Marek miał szybki refleks. Język kobiety od razu napotkał na swego męskiego odpowiednika, a dłonie proboszcza znalazły się na jej pośladkach. Nie przerywając pocałunków Aga wyszarpnęła koloratkę z szyi księdza i rozpinała górne guziczki sutanny, odsłaniając biały tiszert. Tych guziczków było chyba z tysiąc. Dlatego kiedy tylko dotarła tylko do torsu przerwała namiętne pocałunki, Jednym gestem zsunęła z ramion proboszcza czarną tkaninę. Duchowna suknia opadła do kostek księdza, odsłaniając grafitowe dżinsy. Ksiądz Marek szarpnął przy nich klamrę paska, zamek rozporka i wydobył spod bielizny wyprężoną pałkę. Agnieszka opadła na kolana i chwyciła u nasady berło. Odciągnęła skórkę, odsłaniając purpurową główkę. Wysunęła język i przesunęła powolutku u dołu penisa od moszny, wzdłuż całej długości, przez wędzidełko i dopiero potem wsunęła główkę kutasa do swych ust. Ksiądz smakował jej wręcz bosko.
        “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
        Alexander Woollcott

        Skomentuj

        • selenograf
          Ocieracz
          • Mar 2010
          • 182

          #5
          To było dość szczególne uczucie. Jacek czuł na penisie gładką tkaninę welonu, przez którą Lena masowała dłonią trzon. Jednocześnie główka gościła w ustach przyszłej panny młodej, ale i tutaj nie bezpośrednio, a przez delikatny tiul. Ktoś mógłby pomyśleć, że brunetka przykucnęła, żeby usunąć zanieczyszczenie ze spodni ślubnego świadka. Pracowała z zapałem perfekcyjnej pani domu. Suwała dłonią w namiastce białej rękawiczki od nasady do główki i na powrót - mocno, zdecydowanie, z prawdziwą pasją do prac ręcznych. Dla kontrastu pieszczoty główki były subtelne i lekkie, niczym sam tiul, przez który pieściły ją usta i język Magdaleny. Drażniła dziurkę u szczytu śliwki koniuszkiem języka, lizała wędzidełko od spodu i ogrzewała berło oddechem. Odmienne w rytme i nasileniu pieszczoty dwóch części penisa wywoływały w lędźwiach Jacka coraz szybsze pulsowanie. Mężczyzna balansował na samiusieńkiej krawędzi wytrysku, Odchylił głowę do tyłu, zamknął oczy i stał na ugiętych w kolanach nogach. Jedną ręką zaparł się o rzeźbioną komodę, a drugą położył na głowie upragnionej kobiety. Jednak nie prowadził jej zgodnie ze swoim życzeniem, ale dłonią odczytywał melodię, pod którą Lena misternie snuła kobierzec prowadzący do szczytu przyjemności. Jacka zdumiała maestria, z jaką Lena oddawała się miłości francuskiej. Nie podejrzewałby jej o doświadczenia w tej kwestii. Piotrek opowiadał, że granica intymnych pieszczot zatrzymała się na pieszczotach piersi - i to wyłącznie poprzez tkaninę bielizny. Magdalena nie pozwalała się dotykać poniżej linii pasa, a i sama nie była chętna, by dotykać podbrzusza narzeczonego. “Cnotka-niewydymka’ - komentował zirytowany Piotrek zachowanie przyszłej żony podczas suto zakrapianego męskiego wieczoru. “Kochanie, na wszystko przyjdzie czas po ślubie. Oddam Ci się cała i bez reszty” - piskliwie przywoływał wtedy kluczową frazę towarzyszącą każdorazowo szlabanowi na bardziej zaawansowane pieszczoty. Jacka tym bardziej nakręcała wizja niewinnej, bezgrzesznej trzydziestolatki. Wyobrażał sobie podczas masturbacji, jak Lenę demoralizuje. W swych fantazjach finezyjnie bałamucił narzeczoną przyjaciela, niczym wicehrabia de Valmont uwodzący cnotliwą Cecylię de Volanges. Snuł scenariusze, gdzie musi za kark prowadzić głowę brunetki do wyprężonego kutasa. Tymczasem tutaj sama ochoczo opadła na kolana przez kochankiem in spe, rozpięła guziki rozporka i wpadła na perwersyjny koncept wykorzystania w eksie oralnym dziewiczego welonu. Czy tak robi przyzwoita dziewczyna z bogobojnej białostocczyzny? A może doskonałość oralna wzięła się z wiejskich zabaw z młodymi rolnikami po sobotniej potańcówce? Może Magdalena już dawno pogniotła wianek, a przed przyszłym mężem tylko zgrywała niewinną pannę? Te wszystkie myśli kołatały się po jackowym mózgu, ale z każdym suwem damskiej dłoni zapominał o wątpliwościach i wahaniach.

          Zresztą Magdalena sama była zaskoczona swoim zachowaniem. Jeszcze chwilę wcześniej wydawało się, że Lena wybiegnie przerażona z zakrystii. Przerwała spontaniczny pocałunek i odepchnęła przyjaciela narzeczonego. Zacisnęła dłonie na dolnej części sukni.
          - Boże, co my robimy… wyszeptała niemal bezdźwięcznie, ale jej głos wzmocniło sklepienie zabytkowej zakrystii.
          Sama nie potrafiłaby opisać jak to się stało, że teraz niczym lubieżna dziwka dogadzała żonatemu mężczyźnie, w dodatku najlepszemu przyjacielowi faceta, któremu w tej właśnie chwili powinna ślubować “miłość wierność i uczciwość małżeńską”.
          Naprawde byla przyzwoitą dziewczyną, ewenementem w zdemoralizowanym świecie. Zaraz po studiach biotechnologicznych myślała nawet o wstąpieniu do zakonu. W liceum koledzy zdawali się infantylni. Młodzi synowie sąsiadów to już zupełnie była inna klasa, mimo że większość z nich w te pędy smaliłaby cholewki do ciemnowłosej piękności od Kaliniaków. Na uczelni Lena podkochiwała się w wysokim wykładowcy przedmiotów chemicznych. Niestety żonatym. Dopiero po studiach poczuła wolę bożą, niestety odpowiedniego kandydata do zamążpójścia nie było na widnokręgu. Wielkanocne spotkanie z dalekim krewnym i szybkie zaręczyny zdawały się być kursem na spokojną przystań. W Piotrze było coś kojącego w zachowaniu. Lena po ukończeniu 25 roku życia nie liczyła na motyle w brzuchu. Dobrze się czuła w towarzystwie przyszłego męża i ojca swoich dzieci. Wspólny piknik z Jackiem i Beatą był dla Leny jak rażenie piorunem. Zawsze podczas rozmowy z przyjacielem narzeczonego czuła ucisk w podbrzuszu i obrzmiewające pożądaniem piersi. Wróciły zwyczaje ze studenckich czasów, kiedy dogadzała sobie pod prysznicem, kołdrą, a czasami w uczelnianej toalecie fantazjując o nieosiągalnym wykładowcy. Zdobyła się nawet na uruchomienie serwisu z filmami porno, gdzie odnalazła sugestywną scenę. On - zdumiewająco podobny do Jacka w pełnym garniturze, tylko z fujarką na wierzchu. Ona - brunetka z wysoko upiętymi włosami zupełnie naga brandzlowała swego towarzysza i pieściła oralnie aż do uzyskania prawdziwego deszczu spermy. Lena znała każdą sekundę filmu na pamięć. Z zaskoczeniem skonstatowała, że prezentowany w nim seks oralny mocno odbiega od opisu przedstawionego w poradnikach czy relacji koleżanek w liceum i na uczelni. Miała ochotę pokazać video Annie, którą uważała za boginię seksu i mistrzynię miłosnego kunsztu, Wstydziła się jednak swoich pożądań. Poza tym bardzo szybko przyjaciółka zwierzyła się z planu uwiedzenia Jacka.
          Oczywiście cały czas Lena udawała brak świadomości, że jej wdzięki mają wielki wpływ na żonatego znajomego. Niemniej podczas przedślubnej wizyty u fryzjerki pokazała jej wydruk wykadrowanej głowy aktorki porno, żeby sporządzić sobie identyczną fryzurę pod welon. Pewnie gdyby nie ślubne spóźnienie Piotra, a potem nagły stan chorobowy Anny, wszystkie jej kosmate myśli pozostałyby w ukryciu. Tymczasem pojawiły się zaraz po zniknięciu z zakrystii księdza Marka i niedysponowanej przyciaciółi. Gwałtowność, z jaką zdobył się na wyznanie Jacek wystraszyła przyszłą mężatkę. Nie mogła się jednak opanować, by nie oddać pocałunku, zanim rozsądek weźmie górę. Tak, powinna zaraz potem wybiec z zakrystii. Chciałaby stwierdzić, że o pozostaniu sam na sam z Jackiem zadecydowała obawa przed skandalem.
          Jednak prawda była inna. W głowie wyświetlił się Lenie film z serwisu porno. Zapragnęła sprawdzić, na ile przebieg zdarzeń jest fantazją lubieżnych scenarzystów, a na ile może stać się rzeczywistością. Porzuciła niewczesne żale. Bez ceregieli przystąpiła do akcji ku sporemu zaskoczeniu napalonego mężczyzny.
          Lena omal nie zemdlała, kiedy poczuła ostry zapach samca tak blisko twarzy. Oglądała wyprężonego kutasa. Oczywiście był innych rozmiarów, niż u aktorów porno, Lekko wygęty w lewą stron prężył się i drżał, przypominając pisklaka wyciągniętego z gniazda okrutnych sępów. Magdalena miała tylko ułamek chwili na zastanowienie. Pomyślała, że wykorzystując do pieszczot tiulową zasłonę ocali dla Piotra chociaż namiastkę oralnego dziewictwa. To były złudzenia. Pożądanie rozpalało podbrzusze przyszłej panny młodej z każdą chwilą coraz bardziej, z każdym ruchem dłoni, z każdym liźnięciem, z każdym zassaniem główki w głąb ust. Mimowolnie sięgnęła lewą dłonią od dołu pod kolejne warstwy sukienki. Odnalazła gumkę majtek i zawędrowała tam palcami. Czuła pod opuszkami gorące, wilgotne płatki. Masowała wyprężony guziczek według tej samej melodii, którą wygrywała prawą dłonią na męskim instrumencie. Była coraz bliżej własnego szczytu rozkoszy, ale brak doświadczenia doprowadził do przedwczesnej katastrofy, Zorientowała się, że trzon w dłoni pulsuje coraz mocniej i w tym samym momencie poczuła przez tkaninę welonu lepką, gęstą substancję.
          Jacek ostatni wysiłkiem woli powstrzymał się, żeby nie zacisnąć na włosach kochanki swojej dłoni. Nie zdążył też ostrzec Leny przed wytryskiem. Popatrzył w dół na klęczącą brunetkę. Gdyby nie welon, to z pewnością jego nasienie wylądowałoby na twarzy, włosach i dekolcie panny młodej. Malejący penis wysunął się z jej dłoni. Po tiulu spływały w dół dwie perłowe krople, a niewielka trzecia utrzymała się na tkaninie na wysokości ust kochanki. Teraz wyglądała tak niewinnie. Zdążyła wyjąć rękę spomiędzy ud i teraz nadal klęczała z obiema dłońmi luźno spoczywającymi na fałdach sukni.Ktoś postronny mógłby pomyśleć, że to świątobliwa dziewica medytuje przed oddaniem swej niewinności na ołtarzu małżeństwa.
          - Co Ty ze mną robisz - Lena odchyliła welon w górę na włosy i popatrzyła w oczy Jacka. Mówiła ściszonym głosem, jakby spowiadała się z właśnie popełnionego grzechu.
          - Dokładnie to samo, co Ty ze mną - roześmiał się cicho kochanek.
          Jacek podał przyszłej pannie młodej dłoń. Wstała i też uśmiechała się filiternie.
          - Uważaj na naszyjnik. Te dwie perły wyglądają podejrzanie - zażartował drużba i roztarł nad biustem Leny ślady swego orgazmu. Brunetka położyła na ustach kochanka palce lewej dłoni. Poczuł zapach kobiecego podniecenia. Chwycił w nadgarstku dłoń Magdaleny i zamknął swe usta na długich palcach, które tak niedawno gościły między pulsującymi płatkami.
          - Chciałbym posmakować Cię tak samo, jak Ty mnie - Jacek pochylił się i mruknął do kształtnego ucha.
          - Obiecaj, że na weselu będę grzeczny - poprosiła narzeczona przyjaciela.
          - Obiecuję, że będę grzeszny tak bardzo… -
          Lena nie usłyszała już jak bardzo, bo gdzieś z tyłu trzasnęły drzwi wejściowe do zakrystii. Kochankowie odsunęli się od siebie. Do wnętrza wszedł przyszły pan młody z przepraszającą miną, Anna z zamyślonym wyrazem twarzy i ksiądz Marek wydający się być bardziej nerwowym, niż pół godziny wcześniej.
          - Myślę, że nareszcie możemy zaczynać - powiedział uroczyście proboszcz.
          Uwadze Leny nie umknęło, że miał przekrzywioną koloratkę. Spojrzała na swoją druhnę. Anna mrugnęła okiem do przyjaciółki.
          - Alleluja i do przodu - westchnęła Magdalena.
          “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
          Alexander Woollcott

          Skomentuj

          • DrHyde
            Świętoszek
            • Nov 2014
            • 27

            #6
            Rozkręcasz się. Wesołe to opowiadanie.
            Ale najciekawsze są gwiazdki. Czy słowo het*****ny w odniesieniu do księdza jest tak obrazoburcze, że trzeba było je wygwiazdkować?

            Skomentuj

            • selenograf
              Ocieracz
              • Mar 2010
              • 182

              #7
              Lena piła już trzeci kieliszek wina od chwlii rozpoczęcia uroczystości weselnej. Czuła coraz mocniejszy rausz, ale nie dało się na trzeźwo dotrwać do końca takiego emocjonującego dnia. Najpierw gorączkowe szykowanie do ślubu. Potem nerwy związane ze spóźnieniem Piotra. Szaleństwo w zakrystii i nieoczekiwana zdrada niemal na chwilę przed przysięgą małżeńską. A teraz weselny jubel, na którym najlepiej bawili się chyba chlejący zdrowo przy bocznym stole wujkowie spod Łomży. Muzyka grała za głośno. Maż uśmiechał się sztucznie i wydawał się być nieobecny duchem,. Z kolei przyszła teściowa przyglądała się badawczo synowej od chwili, kiedy młodzi małżonkowie opuścili kościół. Na domiar wszystkiego TEN zapach… Magda wciągnęła nosem bukiet znad kieliszka chianti. Bezskutecznie. Na szczęście skończyły się już kolejki kolejnych krewnych prawiących komplementy i życzących szybkiego powiększenia rodziny. Teraz, po dwóch godzinach impreza rozkręciła się na całego i parkiet wypełniały gęsto pary wirujące do melodii najnowszego przeboju Zenka Martyniuka. Było za to coraz goręcej i każdy zapach wydawał się stokroć mocniejszy, niż na początku wesela.
              Kobieta nigdy nie przypuszczała, że tak intensywnie może reagować na jakikolwiek aromat. Zawsze podśmiewała się w duchu słysząc jakieś opowieści o zapachu ciepłego chleba, przenoszącym do czasów dzieciństwa. Zapach jak zapach, po cóż drążyć temat? Tymczasem teraz całe jej ciało zostało wyprowadzone ze stanu równowagi aromatem spermy Jacka. Na pewno jego źródłem był częściowo dekolt z niedokładnie usuniętymi śladami po perłowych kroplach, ale najmocniej dało się wyczuć słodko-gorzką nutę pod welonem. Ta odrobina wytrysku, którą ozdobił kochanek wprawdzie nie była widoczna. ale tiul okazał się całkiem niezłym utrwalaczem męskich aromatów.
              W czasie całej ceremonii ślubnej trudno było skupić się na treści słów księdza Marka. Panna młoda podczas mszy automatycznie klękała, wstawała, poruszała ustami powtarzając znane wersy. Jednak głową była cały czas w zakrystii. Czuła podbrzusze pulsujące w niespełnieniu i piersi obrzmiałe w tęsknocie za dotykiem. Tkanina stanika drażniła wzwiedzione sutki, a usta spierzchnęły do imentu. Zwłaszcza, że zapach welonu przywoływał posmak męskich soków, które tylko dzięki tiulowi nie wylądowały na języku i w gardle. Brunetka zdawała sobie sprawę, że - gdyby nie przyjazd pana młodego - seks oralny z pewnością by przerodził się w dzikie, nieokiełznane rżnięcie z świadkiem. Zatem ciut późniejszy lub ciut wcześniejszy powrót Piotra rozpętałby awanturę, podczas której w drzazgi zamieniłby się nie tylko plan dnia, ale i wspólna przyszłość państwa młodych.
              Dlatego Magdalena zamarła słysząc pod koniec ceremonii słowa “Teraz Piotrze możesz pocałować pannę młoda”. Pospiesznie - może nawet zbyt pospiesznie - odrzuciła woalkę na włosy i postarała się, aby pocałunek był naprawdę symboliczny. Obserwowała cały czas twarz świeżo upieczonego męża. Poczuje? Nie poczuje? Chyba się nie zorientował. Panna młoda błogosławiła opary kadzidła unoszące się wokół ołtarza.
              Panna młoda powiodła wzrokiem po sali. Zaraz pod sceną z zespołem wirował świadek z żoną. Beata wyróżniała się urodą spośród gości płci żeńskiej. Misternie upięty kok zdążył rozsypać się w burzę bursztynowych włosów. W eleganckiej zielonej sukience żona Jacka nieustannie przyciągała spojrzenia weselników. “Ciekawe kiedy mnie poprosi do tańca” - pomyślała z zazdrością Lena. Piotr nie lubił tańczyć i po inauguracyjnym walcu trudno było namówić go do zawojowania parkietu. Lena miała za sobą raptem trzy szybkie i jeden wolny taniec, wszystkie z panami zdrowo po pięćdziesiące, w tym dwa kawałki z mrukliwym teściem.
              Lena spojrzała w drugą stronę. Tam Agnieszka obtańcowywała nieustannie księdza, ku zniesmaczeniu wszystkich ciotek. Jednak sam duchowny nie wydawał się być zgorszonym. Ustąpiła gdzieś nerwowość z zakrystii. W przerwie między tańcami podchodził to do jednego, to do drugiego stołu i zagadywał wesoło. Magdalena przyznawała, że gdyby nie sutanna mógłby być jednym z apetyczniejszych mężczyzn na imprezie. Siwizna nie szkodziła mu, wręcz przeciwnie budziła przyjemny dreszcz.
              “A teraz idziemy na jednego…” - zespół zaordynował przerwę w zabawie. Jacek i Beata zajęli się szwedzkim stołem. Ksiądz Marek podszedł walnąć lufę do Wujków z Łomży. Agnieszka z uśmiechem podchodziła do stołu państwa młodych. Skorzystała z wyjścia Piotra do toalety i zajęła jego miejsce przy Lenie.
              - I co frendziara? Jak tam najważniejszy dzień w życiu - roześmiała się Aga prosto do ucha przyjaciółki.
              - Daj spokój. Wyobrażałam to sobie jednak trochę inaczej…
              - No przestań się dąsać. Wytrwasz do oczepin, a potem upojna noc poślubna…
              - Nie nabijaj się. Wiesz przecież, że seks nie jest najważniejszy.
              - Nie jest? - Agnieszka mrugnęła okiem. - Nie wiesz co mówisz, cnotko-niewydymko. Trudno znaleźć coś ważniejszego na świecie. I bardziej fascynującego.
              - Niby tak, ale zobacz jakie ma to krótkie nogi - westchnęła Lena. - Twój Tomek był podobno super w łóżku, a wszystko się posypało.
              Agnieszka wzruszyła ramionami.
              - Nic nie trwa wiecznie. Teraz nowe życie, nowe możliwości. Nowi faceci…
              - No z księdzem to chyba bawisz się grzecznie - Lena spojrzała w stronę proboszcza i sięgnęła po kieliszek.
              Świadkowa znienacka pochyliła się do ucha panny młodej.
              - Tiaaaaa… Tak mnie zerżnął na probostwie, że aż furczało.
              Lena zakrztusiła się winem. Przyjaciółka poratowała klepnięciem w plecy.
              - Jaja sobie robisz - bardziej stwierdziła, niż zapytała panna młoda.
              - Myśl sobie co chcesz, ale w nocy nie szukaj księdza Marka w jego pokoju. Ma naprawdę imponującego zaganiacza. Jaka strata dla żeńskiej części ludzkości, że wybrał celibat - Aga wyszeptała do samego ucha i odsunęła się gwałtownie.
              - Czy ten zapach to jest to, o czym myślę?
              Lena czuła, że na policzki wypełza jej rumieniec. Przyjaciółce nie było trzeba mówić więcej. Dodała dwa do dwóch.
              - Zrobiłaś laskę Piotrowi w drodze na wesele?
              - Ciszeeeej….
              - No, no… Cicha woda…
              - Przestań.
              - I co, jak tam sprzęt pana młodego?
              - To nie był Piotrek.
              Agnieszka nie wyglądała na zaskoczoną.
              - Od razu wyczułam pismo nosem. Jacek o mało się nie potknął o język, jak Cię zobaczył w zakrystii.
              - Wiedziałaś?
              - A jak myślisz, dlaczego “rozchorowałam się” tak nagle?
              - Udawałaś?
              Agnieszka sięgnęła po talerzyk i nałożyła sobie jednocześnie i szarlotkę i sernik wiedeński. Od razu zaczęła pałaszować.
              - Cóż, nie mam pretensji. Pan Jacek zdaje się nie jest wzorem wierności małżeńskiej o coś mi mówi, że jeszcze go dopadnę na Twoim weselu.
              Jesteś okropna - skrzywiła się panna młoda.
              - I dobrze mi z tym.
              Aga przełknęła ostatni kawałek ciasta i ruszyła na parkiet. Orkiestra zaczynała grać “Daj mi tę noc…”. Lena westchnęła głęboko i znowu mocniej poczuła zapach spermy Jacka.
              “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
              Alexander Woollcott

              Skomentuj

              • selenograf
                Ocieracz
                • Mar 2010
                • 182

                #8
                Spotkanie brzemienne w skutki (cz 11)
                Beata przykryła głowę poduszką, ale i tak dobiegające z dołu dźwięki przeszkadzały w zaśnięciu. Cóż, była sama sobie winna. Poniewczasie zorientowała się,, że dziwny smak tatara nie pochodzi z szatkowanych kaparów. Ledwo udało się dotrwać do rzucania wianka i muszki. Zaraz potem Jacek zorientował się, że z żoną jest coraz gorzej. Zamiast tańców do rana zapowiadała się ciężka noc z wizytami w łazience. Dwie z nich miała już za sobą, a za pierwszym razem tylko szybka reakcja męża zapobiegła zabrudzeniu dywanu w pokoju gościnnym. Nici zatem z tańców do białego rana, które sobie obiecali z Jackiem. Nie przeszkadzała im badziewiasta muzyka, siadali tylko na chwilę, żeby coś przekąsić albo łyknąć mineralnej. A teraz leżała tutaj z obolałym brzuchem i nieustającymi nudnościami. Nie miała sumienia trzymać męża przy sobie i sama wysłała Jacka do sali weselnej. “Panna młoda jest pod okiem swego męża i teściowej, więc Jacek będzie temperował swoje apetyty wobec Leny” - pocieszała się Beata. Obróciła się na bok i poczuła, jak soki żołądkowe zaczynają buzować. owoli ruszyła w kierunku toalety.

                Zniknięcie Beaty i powrót Jacka na wesele nie umknęło uwadze ani Leny, ani Agnieszki. Obie Panie momentalnie zaczęły analizować możliwości, jak by tu dopaść swój podmiot pożądania. Zwłaszcza, że mniej-więcej w tym samym czasie zostało zneutralizowanych troje kluczowych weselników. Piotr trzymał fason do oczepin. Potem usiadł w towarzystwie kolegów z pracy i zaczął z nimi osuszać kolejne flaszki wódki weselnej. Teraz już kiwał się na krześle omal nie spadając przy wychyleniu kolejnej pięćdziesiątki za zdrowie państwa młodych. Ksiądz proboszcz natomiast dyskretnie ulotnił się mimo protestów Agnieszki i moherowych ciotek. Tłumaczył się, że musi wstać na poranne nabożeństwo, ale druhna podejrzewała, że obawiał się ulegnięcia po raz drugi pokusie w wydekoltowanej kiecy. Z kolei cerber wcielony w krępe ciało teściowej został trafiony tą samą tatarową pułapką, co Beata i musiała jej śladem udać się na pokoje.

                Pierwszą rundę wyścigu o względy Jacka wygrała Agnieszka. Nie certoląc się zbytnio podeszła do świadka ledwo zobaczyła go wracającego na parkiet.
                - Czy świadek nie powinien poprosić do tańca świadkowej podczas weselnego wieczoru? -Aga położyła rękę na jackowym ramieniu.
                - Chyba podczas nocy, wieczór dawno za nami - roześmiał się Jacek.
                - No właśnie, już późno a Ty nie odrobiłeś swojej pańszczyzny.
                Pańszczyzna była mało przyjemna, a mam nadzieję, że nie będziemy męczyli się w tańcu? - świadek podał ramię i oboje powędrowali na parkiet.
                Gralli Hungry Eyes i w trakcie pościelówy mężczyzna przygarnął partnerkę blisko siebie. Agnieszka pochyliła się do jego ucha.
                - A propos pańszczyzny, pewnie chciałbyś skorzystać z prawa pierwszej nocy?
                Jacek spojrzał nerwowo w stronę Leny. Siedziała za stołem po drugiej stronie sali. Gapiła się w ich stronę i nerwowo skubała kraniec welonu. Mężczyzna przypomniał sobie tiulowe pieszczoty i poczuł falę gorąca w podbrzuszu. Za chwilę na twardniejącym penisie poczuł zgrabną dłoń.
                - Tak myślałam - Agnieszka skwitowała swoją dyskretną kontrolę męskich apetytów. - Jednak dzisiaj w nocy raczej nie masz co liczyć na zanurkowanie między udami mojej przyjaciółki. W końcu ma przed sobą noc poślubną z mężem, który jest wyposzczony jak imam w ramadanowe popołudnie.
                Jacek zagryzł dolną wargę. Rzeczywiście. Mimo choroby Beaty prawdopodobieństwo zerżnięcia panny młodej na jej weselu nie wydawało się ani trochę bliższe.
                - Wiesz, chyba mi też zaszkodził tatar - skłamała Aga. - Możesz pomóc mi doczłapać się do pokoju? - zapytała błagalnym tonem.
                Lena odprowadzała wzrokiem Jacka prowadzącego Agę uginającą się na nogach z teatralną przesadą i dla podkreślenia efektu ze zbolałą miną przesuwającą dłonią po brzuchu. Gdyby spojrzenie mogło spopielać, Jacek trzymałby teraz w ręku nie ramię atrakcyjnej kobiety, ale garść organicznych prochów.
                “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
                Alexander Woollcott

                Skomentuj

                • selenograf
                  Ocieracz
                  • Mar 2010
                  • 182

                  #9
                  Lena postanowiła działać. W końcu przegrana bitwa to jeszcze nie wojna. Większość weselników była na tyle mocno pogrążona w imprezowaniu, że nawet zniknięcie panny młodej nie powinno rzucić się w oczy. Ostatnie zerknięcie na męża objętego z równie mocno uwalonym Arturem. “Podwijam kiecę i lecę” - pojawiło się w głowie Magdaleny i co pomyślała, to zrobiła. Czuła lekki rausz po prawie całej osuszonej butelce wina, ale większość alkoholu się ulotniła w ciągu kilku godzin. Lekko zachwiała się przy wejściu na schody, ale zdążyła złapać za drewnianą poręcz.

                  Już na samej górze zawahała się. Który to numer pokoju? Siedem albo trzy. Delikatnie uchyliłą drzwi od “trójki”. Ostrożność ją uratowała. Na łóżku poruszyło się kobiece ciało w sukience w grochy. Wycofała się zostawiając pochrapującą lekko Beatę. Zatem "siódemka".

                  Widok na łóżku był zgoła odmienny. Tyłem do drzwi klęczał półnagi Jacek pochylony w charakterystycznej pozie. Gołe plecy poruszały się raz za razem. Za nim Lena ujrzała dwie nogi leżącej kobiety oparte stopami o materac. Panna młoda weszła do “siódemki” powstrzymując rękami fałdy sukni ślubnej, żeby nie spłoszyć kochanków szelestem. Zamknęła za sobą drzwi i przez chwilę obserwowała nieprzyzwoitą scenkę. Aga leżała z zamkniętymi oczami i głęboko wzdychała pobudzana pieszczotami Jacka. Musiało by jej naprawdę dobrze, bo rytmicznie zaciskała ręce na jasnoszarej kołdrze. Na podłodze leżały rozrzucone niedbale stanik, majtki i oba pantofelki. Druhna nie pozbyła się sukienki, ale rola ciucha została ograniczona do minimum. Podczas wcześniejszych pieszczot piersi mężczyzna musiał ściągnąć ramiączka i zsunąć tkaninę w dół poniżej linii biustu. Z kolei przygotowania do minetki wiązały się z podciągnięciem dolnej części powyżej pasa. Teraz elegancka wcześniej kieca przypominała pas słucki. Jedynym fragmentem garderoby zachowującym klasę i styl były grafitowe pończochy wykończone niemal czarną koronką.

                  Seks oralny pochłonął także mężczyznę na tyle mocno, że nie zauważył intruza. Mlaskał i chłeptał niczym łapczywy psiak nad miską ze słodką śmietanką. Obejmował obiema rękami uda Agnieszki, jakby deser mógł zbiec przed satysfakcjonującym finałem. Może zresztą było o rozsądne rozwiązanie, bo pośladki kochanki ani na chwilę nie pozostawały na materacu. Aga opierając dolną część ciała na piętach unosiła biodra chcąc poczuć jak najintensywniej na podbrzuszu język, usta i palce weselnego towarzysza.
                  “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
                  Alexander Woollcott

                  Skomentuj

                  • selenograf
                    Ocieracz
                    • Mar 2010
                    • 182

                    #10
                    Jacek nigdy jeszcze nie smakował tak soczystej cipki. Nie, żeby był miał jakieś szerokie spektrum obiektów do badań porównawczych. Jednak biorąc pod uwagę kilka degustowanych do tej pory brzoskwinek, ta należąca do Agi wyróżniała się niebywałą ilością miłosnych soków. Mężczyzna zwrócił na to uwagę jeszcze podczas zabiegów związanych z pozbywaniem się bielizny przez nieoczekiwaną kochankę. Majteczki były wilgotne i lepkie, mimo że właścicielka od kilku godzin raczej nie miała okazji, by pobudzać ich wydzielanie. Kolejne pieszczoty wzmagały jeszcze soczystość u zbiegu ud. Jacek z zachwytem rozsmakowywał się liżąc płatki cipki, wnikając językiem w głąb rozchylonych płatków i buszując między nimi palcami. Pewnie gdyby nie ten wyjątkowo wyborny aperitif, już dawno przeszedłby do dania głównego i wepchnął się w gorącą dziurkę swoim sterczącym prętem. A tak penis pozostawał nadal schowany, a niecierpliwe podbrzusze Agnieszki dawało coraz to kolejne porcje lepkiego dowodu rozkoszy. Zatem mężczyzna zatracał się w pasji, nie bardzo zdając sobie sprawę, co się wokół niego dzieje. Przyspieszał i zwalniał. Zdobywał się na delikatne pieszczoty ledwo muskając wyprężony guziczek oddechem, to dopadał łona atawistycznie wlizując się w nie, wcałowująć, a nawet lekko wgryzając. Wbijał w gorąca wilgotność to jeden, to dwa, to trzy palce. Kręcił nimi i masował. Zaginał palec wskazujący ku górze i masował sklepienie pochwy jednocześnie od góry w identyczny sposób drażniąc łechtaczkę kciukiem. Przerywał jedynie na sekunde lub dwie, aby zaczerpnąć głębokiego oddechu przed kolejną sesją minetki.

                    Właśnie w jednym z takich interludium zauważył przesuwający się cień. Już chciał zerwać się na równe nogi, kiedy w zasięg wzroku weszła kobieta w sukni panny młodej. Palec na ustach wyraźnie sugerował zachowanie spokoju. Zachęcającym gestem drugiej ręki Lena zmobilizowała swego świadka do kontynuowania peregrynacji po podbrzuszu przyjaciółki.

                    Jacek był mocno zaskoczony rozwojem sytuacji. W głowie wirowały zdezorientowane myśli. Oczywiście szybki seks oralny w zakrystii rozbudził tylko apetyty. Przez całą mszę ślubną rozbierał w myślach pannę młoda i wykorzystywał lubieżnie. Fantazjował o seksie w konfesjonale. Wyobrażał sobie kolejne pieszczoty na siedzeniu samochodu nowożeńców. Myślał o tym, jak by tu można było położyć wcześniej żonę i dopaść dziewiczego skarbu Leny podczas wesela. Jednak zachowanie Magdaleny nie zapowiadało, aby jej chwila zapomnienia miała mieć jakikolwiek ciąg dalszy. Jacek miał wrażenie, że przez cały wieczór panna młoda trzyma gigantycznego focha. Wydawała się nieobecna i naburmuszona. Zazdrosna? Obrażona? Wkurzona?
                    Kiedy Jacek poprosił ją do kurtuazyjnego tańca zaraz na początku wieczoru, zdawała się być zimnym manekinem. Nie dała się przytulić, nie odpowiadała na próby przekomarzania, tańczyła mechanicznie i sztywno. A zaraz potem wróciła pośpiesznie do swego miejsca i wróciła do kieliszka wina. Jacek pogodził się z fiaskiem swych planów bez większego żalu, zwłaszcza że Beata była wyjątkowo skora do zabawy. Zwykle unikała tańca podczas tego typu imprez, jednak podczas wesela Piotra i Leny niemal nie schodziła z parkietu. Tym bardziej można było żałować, że znienacka dopadło ją choróbsko. Potem wszystko potoczyło się jak podczas jazdy kolejką górską. Taniec z Agą, udawany jak się okazało atak choroby i eksplozja pieszczot w jej pokoju zlewały się jak widok z szalonego wagonika w wesołym miasteczku. Zaraz po zamknięciu drzwi Aga rzuciła się na Jacka. Niemal zdarła z niego marynarkę. Wystartowała z francuskim pocałunkiem i jednocześnie chwyciła dłonią za podbrzusze samarytanina. Masowała przez spodnie i bokserki błyskawicznie sztywniejącego tam penisa. Mimo mniejszej masy skutecznie przyparła zaskoczonego mężczyznę do drzwi wejściowych. Jacek potrzebował dobrych kilku chwil na ogarnięcie się. Żal byłoby nie skorzystać z ataku namiętności u ślubnej towarzyszki. Przeszedł do kontrataku przekierowując linię frontu w kierunku łóżka. Jeszcze oboje stali, kiedy Jacek zsunął Agnieszce w dół górę od sukni i pozbył się stanika. Niczym pułkownik Kwiatkowski napawał się biustem nie mniej imponującym, niż należący do Renaty Dancewicz. Aga dociskała głowę kochanka, kiedy ten poświęcał całą swoją piersiom, ze szczególną pieczołowitością pobudzając brodawki. Na delikatnej skórze odrastający zarost pozostawił ślady gwałtownych zmagań. W trakcie miłosnej szamotaniny rozpięła gorączkowo guziki męskiej koszuli, ale nie zdążyła dobrać się do paska od spodni. To Jacek podciągnął w górę kiecę kochanki i pchnął na łóżko, żeby pozbawić ją butów i majtek. Zdawał sobie sprawę, że Agnieszka trochę zawstydziła się, kiedy zwinął jej niewymowne w kłębek i wciągnął głęboko zapach przemoczonej bielizny. To właśnie wtedy mężczyzna postanowił powędrować wraz z niegrzeczną towarzyszką do minetkowego raju.

                    A teraz? Teraz brandzlował powoli dłonią oddającą się rozkoszy Agnieszkę, jęczacą cicho z zamkniętymi oczami. A Lena stała bez słowa o dwa metry dalej uśmiechając się łobuzersko. Zachodził w głowę, cóż jej mogło wykiełkować pod śnieżnobiałym welonem.
                    “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
                    Alexander Woollcott

                    Skomentuj

                    • selenograf
                      Ocieracz
                      • Mar 2010
                      • 182

                      #11
                      Aga miała już za sobą jeden orgazm wywołany pieszczotami Jacka. Do tego drugiego droga była trudniejsza i dłuższa. Zagryzała dolną wargę i mocno zaciskała oczy skupiając się na doznaniach płynących z podbrzusza. Utrzymywała się na samej krawędzi podniecenia, ale do upadku w szczytową rozkosz trzeba było bardziej intensywnych doznań. Sięgnęła prawą dłonią do nabrzmiałego guziczka mokrego od męskiego języka. Masowała się opuszkami palców niespiesznymi gestami. W dół, w górę, naokoło, na boki… Starała dopasować się do rytmu i melodii palców, warg i języka kochanka. Pieszczoty na płatkach zewnętrznych prowadziły łagodnie linię przyjemności. Palce i język wnikające wewnątrz wywoływały doznania podobne do gwałtownych impulsów elektrycznych.

                      W pewnej chwili kobieta zorientowała się, że pieszczoty przesuwają się niżej, w kierunku pupy. Nie miała dobrych doświadczeń z seksem analnym. Uległa, kiedy na drugim roku studiów Sławek, jej ówczesny chłopak nalegał na eksperymenty. Jednak okazał się mało zręczny w forsowaniu tylnej bramy. Nie było to przyjemne doznanie dla Agnieszki czy to z powodu wielkości sławkowego sprzętu, czy też jego mizernego kunsztu miłosnego. Czuła się bezwolnie jak lateksowa lala posuwana w zbyt ciasną szczelinę. Ani doznania nie były przyjemne, ani utrzymujące się przez kilka dni uczucie obolałej pupy nie zachęcały do powtórki. Sławek za to był zachwycony. To zresztą jego egoizm zadecydował, że wkrótce potem Aga wyrzuciła go za drzwi. Dopiero już po ślubie odkryła, że pieszczoty anusa mogą być naprawdę wyjątkowo podniecające. Zresztą nie za sprawą męża, ale samotnych chwil pod prysznicem.

                      Dlatego teraz druhna przerwała autoerotyczne pieszczoty i napięła się cała wewnętrznie przeczuwając plany swego kochanka. Obawy okazały się płonne. Jacek umiejętnie zestroił pieszczoty pośladków i cipki. Nie atakował po chamsku anusa, ale muskał go koniuszkami języka i palca. Jednocześnie nie zaniedbywał łona, poświęcając mu stosowną część swego zainteresowania. Tak, to było to. Aga powróciła do zabaw łechtaczką. Teraz impulsy rozkoszy płynęły do mózgu z trzech sfer na raz.
                      - Teraz poczujesz coś wyjątkowego. Nie otwieraj oczu - usłyszała mroczny szept.
                      I w sekundę potem poczuła muśnięcie na lewym sutku, które przeszyło na wskroś całe ciało. Omal nie otworzyła oczu mimo jackowej prośby. To był tylko początek. Brodawka Agi była drażniona, ale zupełnie inaczej, niż kwadrans wcześniej. Wtedy Jacek postępował z piersiami kochanka dość bezceremonialnie. Można nawet rzec, że odrobinę brutalnie. Teraz jego palce i paznokcie zyskały więcej delikatności i subtelności. Naprawdę facet potrafi zaskakiwać. Zdumiewająca podzielność uwagi. Jednocześnie był w stanie jedną dłonią pasją znęcać się nad cipką, z wyczuciem pobudzać ciasną gwiazdkę poniżej, wykonywać majstersztyk minetki, a teraz jeszcze palcami drugiej dłoni zdobył się na wyrafinowane pieszczoty antenki kończącej pierś. Brodawka była coraz twardsza i bardziej wyprężona. Aga sięgnęła dłonią do drugiego sutka i samodzielnie zaczęła pobudzać dołączając masowanie całej prawej piersi.

                      Wtem poczuła zaskakujące doznanie, niczym liźnięcie na piersi. Chwileczkę, ale przecież jednocześnie język Jacka właśnie lizał rowek między pośladkami. Agnieszka otworzyła w panice oczy i ujrzała pochyloną nad biustem głowę w białym welonie.
                      “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
                      Alexander Woollcott

                      Skomentuj

                      • selenograf
                        Ocieracz
                        • Mar 2010
                        • 182

                        #12
                        Sutki Agi były ciemnobrązowe. Z dość szerokiej aureoli lewa brodawka sterczała na jakieś cztery centymetry. Prawa wydawała się nieco mniejsza. To właśnie kołyszące się w rytm pieszczot piersi przyjaciółki sprowokowały Lenę do działania. Nie tracąc czasu na rozbieranie wymyśliła intrygę, której celem było upokorzenie rywalki do starania się o względy Sławka. Pomyślała, że pieszcząc biust doprowadzi Agnieszkę do budzącego omdlenie orgazmu. Kiedy świadkowa będzie leżała bezwolna zmęczona minetką, potem sama panna młoda dopadnie upragnionego mężczyznę, żeby jako pierwsza i jedyna dopaść jego kutasa. Sławek patrząc na zbliżającą się do łóżka intruzkę musiał w lot pojąć intrygę. Uspokojona jego słowami kochanka niewzruszenie poddawała się pieszczotom i dotyk dłoni Leny nie wydał jej się podejrzany. Świeżo upieczona mężatka musiała tylko uważać, żeby tiul welonu nie dotknął skóry ofiary.

                        Powietrze było przesycone zapachem kobiecego podniecenia z kontrapunktem nuty męskiego pożądania. Może dlatego ku swojemu zaskoczeniu Lena poczuła, że zaaranżowane drażnienie innego biustu w niej samej powoduje także mrowienie sutków. Nie miała nigdy wcześniej żadnych doświadczeń intymnych z inną kobiecą seksualnością. Śmieszyły ją zwierzenia Agi, że odnajduje w sobie odcień biseksualności. Tymczasem coś pomyślanego jako wredny żart zaczęło przeistaczać się w podniecająca zabawę. Muśnięcia stawały się coraz odważniejsze. Opuszki placów pocierały wyprężoną antenkę od nasady wzdłuż całej długości. Paznokcie skubały najwrażliwszy koniuszek sutka i krążyły wokół jego aureoli. Aga miała ochotę sięgnąć dłonią między uda, ale klęcząc na materacu trudno byłoby wsunąć ją pod suknię. Ograniczyła się zatem do prowokowania skurczy cipki. Wyjęła też ostrożnie z miseczki stanika własną lewa pierś, aby pieścić się dokładnie w ten sam sposób, w jaki sprawiała przyjemność przyjaciółce. Podniecenie wzrosło w obłędnym skoku, kiedy Aga sięgnęła do swej prawej piersi. To było cudowne. Lena postawiła wszystko na jedną kartę. Nie bacząc na fiasko swojego podstępu pochyliła głowę i powolutku przesunęła językiem po brodawce przygodnej kochanki.
                        “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
                        Alexander Woollcott

                        Skomentuj

                        • DSD
                          Perwers
                          • Jan 2010
                          • 1275

                          #13
                          Selenografie, jesteś jednym z najlepszych autorów jakich znam. Tu jednak odczuwam pewien zawód. Nie wiem dlaczego... Może to efekt efektu salami, czyli drobienia tego tekstu na malusieńkie kawałeczki, skąpo wydzielane na forum co kilka dni? Zróbże to raz a dobrze! A nuże!
                          'Jeszcze nigdy w historii tak wielu nie miało do powiedzenia tak niewiele' (o Internecie znalezione w Internecie)

                          Skomentuj

                          Working...