Witam
Zakładam temat w tym dziale, bo tak jak część z Was mam problem. Chodzi o moje zachowanie. Kilka lat temu (4-5?) doszedłem do wniosku, że bycie miłym do niczego nie prowadzi i w oczach innych jestem po prostu nudny. I co? Powiedziałem sobie "zmienię się". Nie było trudno. Do swojego zachowania wpuściłem trochę arogancji i uszczypliwości. Jaki był tego efekt? Podziałało! Wyostrzyły mi się żarciki, potrafiłem powiedzieć każdemu coś uszczypliwego ale w granicach rozsądku. W każdym przypadku ta granica leży w innym miejscu. Ja wiedziałem gdzie i wiedziałem na ile mogę sobie pozwolić przy poszczególnych osobach.
Mnóstwo nowych znajomych, zaproszenia na imprezy - bo przecież byłem taaaaki śmieszny. Nawet jakiś czas temu usłyszałem taką opinię na swój temat: "pewna moja znajoma jest pełna podziwu i zazdrości Ci Twojego podejścia do życia." Uśmieszek z mej twarzy nie znikał.
Teraz możecie sobie pomyśleć: "to o co Ci do cholery chodzi!"
"Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie". Zacząłem przesadzać... żarciki zaczęły boleć. Już nie było tak śmiesznie. Mój delikatnie lekceważący stosunek do życia zmienił się w olewający. Ludzie zaczęli się odwracać i wyczułem, że coś jest nie tak. Nie trzeba było się długo zastanawiać w czym tkwi problem. Stałem się po prostu CHAMEM. Smutne w tym wszystkim jest to, że najgorsze cechy najgorzej wyplenić.
Znów powiedziałem sobie "zmienię się"... no i dupa... teraz to już nie jest takie proste...
Co z tym fantem zrobić?
Zakładam temat w tym dziale, bo tak jak część z Was mam problem. Chodzi o moje zachowanie. Kilka lat temu (4-5?) doszedłem do wniosku, że bycie miłym do niczego nie prowadzi i w oczach innych jestem po prostu nudny. I co? Powiedziałem sobie "zmienię się". Nie było trudno. Do swojego zachowania wpuściłem trochę arogancji i uszczypliwości. Jaki był tego efekt? Podziałało! Wyostrzyły mi się żarciki, potrafiłem powiedzieć każdemu coś uszczypliwego ale w granicach rozsądku. W każdym przypadku ta granica leży w innym miejscu. Ja wiedziałem gdzie i wiedziałem na ile mogę sobie pozwolić przy poszczególnych osobach.
Mnóstwo nowych znajomych, zaproszenia na imprezy - bo przecież byłem taaaaki śmieszny. Nawet jakiś czas temu usłyszałem taką opinię na swój temat: "pewna moja znajoma jest pełna podziwu i zazdrości Ci Twojego podejścia do życia." Uśmieszek z mej twarzy nie znikał.
Teraz możecie sobie pomyśleć: "to o co Ci do cholery chodzi!"
"Dopóty dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie". Zacząłem przesadzać... żarciki zaczęły boleć. Już nie było tak śmiesznie. Mój delikatnie lekceważący stosunek do życia zmienił się w olewający. Ludzie zaczęli się odwracać i wyczułem, że coś jest nie tak. Nie trzeba było się długo zastanawiać w czym tkwi problem. Stałem się po prostu CHAMEM. Smutne w tym wszystkim jest to, że najgorsze cechy najgorzej wyplenić.
Znów powiedziałem sobie "zmienię się"... no i dupa... teraz to już nie jest takie proste...
Co z tym fantem zrobić?
Skomentuj