W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Przygody Roberta

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • vedonek
    Świętoszek
    • May 2012
    • 34

    Przygody Roberta

    Był upalny dzień początku lata, właśnie siedziałem w pociągu, który podróżował do jednego z niewielkich miast w południowej części Pomorza. Celem podróży był ośrodek wypoczynkowy nad jednym z tamtejszych jezior, a dokładniej pole namiotowe znajdujące się niedaleko jego brzegu. I pewnie wszystko by było w porządku gdyby nie fakt że ów pociąg był dość poważnie zatłoczony, było tak upalnie że nie dało się oddychać, w dodatku miałem pecha usiąść koło spoconego grubasa, który wciąż żarł batoniki, popijając je colą, puszczając przy tym ohydne bąki – ale pewnie jakoś bym to przetrwał bez narzekania gdyby nie fakt, że nie cierpię szkolnych wycieczek…
    Niestety zostałem do tego zmuszony – Moi rodzice są dość zapracowanymi ludźmi, są wciąż w rozjazdach, więc moja mama żeby mi jakoś wynagrodzić to, że mają dla mnie mało czasu wysyła mnie co roku na tego typu wycieczki. Jest to tym bardziej dla niej łatwe, że jej kuzynka jest dyrektorką szkoły, w której się uczę. Nie mam właściwie wiele do gadania – bo np. co może zrobić szesnastolatek przeciwko staruszkom, którzy nie chcą żebym pół lata spędził sam w domu – w sumie im się nie dziwie, ale jednocześnie strasznie mnie to wszystko wkurza. Nie lubię tego typu wypraw, jestem typem człowieka, który ceni sobie spokój, który lubi decydować o tym co ma za chwile zrobić, a czego nie – a tymczasem czekają mnie dwa tygodnie gdzie wokół będzie mnóstwo ludzi, których w większości nie znam, gdzie będą mi mówić o której mam wstać i o której się położyć, gdzie mam iść, co zrobić… itd.
    W dodatku jest jeszcze inny spory minus - grupa z mojej szkoły to 30 osób, na miejscu mają być jeszcze 3 grupy liczebnie zbliżone do naszej – więc raczej nie rokuje to zbyt wiele spokoju, tym bardziej że mamy nocować pod namiotami.

    Na miejsce dotarliśmy po 6 godzinach podróży pociągiem i godzinie jazdy autobusem, przyznam, że kiedy wreszcie wyszedłem z tych strasznie ciasnych pojazdów po tych kilku godzinach poczułem się cholernie dobrze – myślę, że podobnie muszą się czuć ludzie, którzy po kilku latach opuszczają więzienie.
    Samo miejsce nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia – najbardziej w oczy oczywiście rzucał się dość sporych rozmiarów hotel, jezioro i pole namiotowe. Całość tworzył dość pokaźny kompleks gdzie było kilka mniejszych budynków, były boiska do siatkówki plażowej, całość otaczały lasy i bagna. Byłem już tu dwa lata temu, więc może stąd moja reakcja była nieco mniej żywiołowa, zresztą nawet wtedy jakoś niespecjalnie byłem podekscytowany. Dziewczyny oczywiście piszczały jak tu pięknie, chłopacy co prawda byli zdecydowanie ciszej, ale pewnie w myślach już mieli jakiś plan żeby uciec gdzieś na bok i wyciągnąć swoje alkoholowe zapasy – przyznam ze pomysłowość chowania niektórych rzeczy tak żeby wychowawcy się nie połapali nawet na mnie robiła wrażenie. Np. ja bym nie wpadł na to żeby uszyć nieco większą poszewkę na namiot żeby tam ukryć kilka puszek od piwa czy butelek wódki. Szczytem było jednak dla mnie przymocowanie pokaźnego pudła do tyłu pociągu, a potem niepostrzeżenie upchnięcie go w bagażniku autobusu. Komiczne były szczególnie próby odwrócenia uwagi wychowawców, tak żeby nie połapali się o co chodzi.

    Nadszedł czas rozstawiania namiotów, wychowawcy w tym czasie udali się załatwić sprawy formalne związane z naszym przybyciem, choć szczerze przyznam, że nie wgłębiałem się w to wszystko – po prostu starłem się robić swoje – czyli rozłożyć w miarę szybko i sprawnie namiot w możliwie najdalszym zakątku od całej reszty, a potem się jakoś w nim rozpakować. Mój plan zadziałał tylko połowicznie, bo niestety bardzo szybko okazało się, że ludzi przyjechało tu tyle, że właściwie namiot stał przy namiocie. Byłem tym tak rozczarowany, że zupełnie nie zwróciłem uwagi na to, kto rozbił się koło mnie.
    Sam proces rozkładania namiotu był dla mnie dość prosty, więc zajęło mi to kilka minut, na szczęście jedyne, co udało mi się wypertraktować z moją mamą odnośnie wyjazdu to to, że będę mógł w namiocie być sam – reszta miała dobrać się w dwójki, problemem na pierwszą myśl było to, że przez to, że liczba ludzi u nas jest parzysta to ktoś będzie bez pary, ale na szczęście trzech kolesi ode mnie z klasy uwielbiało się na tyle, że gotowi byli w smrodzie i ciasnocie spać we trójkę. Kiedy skończyłem zabawę w rozkładanie namiotu wyciągnąłem zdecydowanie najcenniejszą rzecz, jaką ze sobą wziąłem na te dwa tygodnie – ważność rzeczy oczywiście dla każdego była inna – dla jednych najcenniejsza była butelka wódki, dla innych zgrzewka piwa, dla innych nowy markowy strój kąpielowy czy najnowsza część Harry’ego Potter’a.
    Dla mnie tą rzeczą była gitara – wiedziałem, że jeżeli mam przetrwać te dwa tygodnie to właśnie to będzie ta rzecz, która mi w tym wydatnie pomoże. Zacząłem sobie coś tam brzdąkać – zamknąłem oczy i choć na chwile udało mi się uciec myślami z tego miejsca.

    Można by pomyśleć, że jestem dziwakiem – nie lubię za bardzo towarzystwa, nie lubię wycieczek na które niektórzy czekają po kilka miesięcy (jak nie cały rok), nie lubię chlać na umór jak większość moich rówieśników, nie gadam wciąż o seksie – no jednym słowem jestem przeciwieństwem tego co reprezentuje przeciętny chłopak w moim wieku.
    W szkole mam oczywiście kolegów, niektórzy nawet tu przyjechali, ale nigdy nie byli blisko mnie, nasza znajomość ogranicza się głównie do tego, że dawałem im spisywać zadania domowe oraz na wymianie typowych codziennych uprzejmości. Uważają mnie z pewnością za dziwnego, ale lubią mnie, czasem nawet starają się gdzieś wyciągnąć – pewnie chcą się jakoś odwdzięczyć za brak problemów z ocenami. Tym bardziej, że w mojej klasie naprawdę dobrze uczą się jeszcze trzy osoby, ale one raczej niechętnie się dzielą swoją wiedzą.
    Kiedy w pewnym momencie otworzyłem oczy zdałem sobie sprawę, że minęło ładnych kilkanaście minut, zauważyłem wreszcie, że wokół mnie zrobiło się dość ciasno, w dodatku dostrzegłem, że sporawy namiot przeznaczony dla dyżurującego nocą wychowawcy jest zaledwie trzy namioty ode mnie! Niestety przeoczyłem, że taśma grodząca wydzielone terytorium nie była granicą pola namiotowego, ale granicą części pola naszej grupy, więc tuż koło mnie rozbiły się zupełnie obce mi osoby po których nie wiedziałem czego się spodziewać. No cóż mój błąd – tyle razy byłem już na tego typu wyjazdach – ale jak widać moje doświadczenie tym razem mi nie pomogło w znalezieniu optymalnej dla mnie sytuacji. W dodatku ten namiot z wychowawcami… cóż z jednej strony będzie ciszej dzięki temu, ale z drugiej perspektywa, że ciężko będzie nocą niepostrzeżenie wyjść na spacerek nieco mnie stresowała.
    Nie miałem okazji zbyt długo o tym pomyśleć, bo za chwilę zwołano zbiórkę gdzie miano nam wyjaśnić plan działania i pewnie sprawdzić obecność
    Po jej sprawdzeniu zaczęto nam ogólnie mówić o zasadach – część z nich oczywiście już znaliśmy – ale przecież trzeba wszystko dokładnie powtórzyć bo nauczyciele (a szczególnie nasza wredna wychowawczyni) wychodzą z założenia, że wszyscy uczniowie to totalne głąby które nie potrafią spamiętać raz wypowiedzianych prostych zasad…
    W sumie, kiedy jednak się nad tym chwile zastanowiłem to pomyślałem, że w sumie po części można im przyznać racje. Kiedy tak się rozglądałem po naszej ekipie trudno było nie zauważyć pewnych odchyłów – jeden koleś dłubie w nosie, drugi drapie się po tyłku gapiąc się tępo na cycki dziewczyny stojącej tuż obok, po chwili zresztą zauważyłem, że nie tylko ja i drapiący się po tyłku zauważyliśmy te cycki. I pomyśleć, że to była moja koleżanka z klasy – chyba pierwszy raz widzę ją tak ubraną… No generalnie jednak na pierwszy rzut oka inteligencja z naszej grupy nie biła…
    Ogólne postanowienia oczywiście były proste jak drut – czyli że mamy się ładnie słuchać i robić to co nam każą, nie oddalać się samemu za daleko i bez wiedzy wychowawcy. Na polu namiotowym był wspomniany przed chwilą namiot dla wychowawcy jak się okazało, że z 12 ludzi, którzy mają nas tu pilnować, czyli ok. 120 osób – tylko jedna będzie w nocy w tym namiocie reszta wychowawców będzie spać w hotelu który od namiotów był oddalony jakieś 500 metrów – nie była to oczywiście żadna nowość bo każdy zdawał sobie sprawę że tak będzie.
    Po chwili padło hasło że zaraz zostanie podane jedzenie i mamy się udać na stołówkę, a potem będzie do wyboru kilka opcji na wieczór - ja już wiedziałem że wybiorę opcje gdzie będzie ognisko, bo cała reszta jakoś nie specjalnie mnie interesowała – do wyboru była jeszcze plaża jak ktoś chciał się ochłodzić, film w hotelowej auli, lub spacer po okolicznych szlakach. Przynajmniej takie opcje były w ostatnich latach na podobnych wycieczkach.– nie licząc wcześniej zapowiedzianych jakichś atrakcji typu wyprawa do pobliskich jaskiń.
    Trzeba oddać iż mimo że strasznie sporo narzekam to jednak jedzenie to była jedna z tych rzeczy która bardzo mi tu odpowiadała – szwedzki stół, do wyboru kilka opcji zjedzenia niezłego posiłku co dla mnie było wymarzoną sprawą – wybrałem sobie na początek frytki, rybę i surówkę. Oczywiście starałem się wybrać miejsce gdzie będzie możliwe najmniejszy tłok – a nie było z tym problemu, bo stołówka przy hotelu była naprawdę spora. Choć właściwie stołówka to złe określenie – lepiej byłoby nazwać to częścią restauracyjną.
    Po tej długiej podróży byłem naprawdę głodny i spragniony – także na jednym daniu się nie skończyło – jednak w sumie mało istotne co jadłem – istotne było to że kiedy wróciłem z dokładką mój stolik już nie był pusty…
    W dodatku jedną z siedzących osób z siedzących była jakaś wychowawczyni – po tym, że to jeden z wychowawców poznałem po identyfikatorze, który położyła na stoliku. A że nie miałem w zwyczaju zmieniać miejsca - przysiadłem się.
    Przy stoliku siedziały dwie dziewczyny z innej grupy i właśnie ta pani – choć trudno nazwać ją było panią bo wyglądała na bardzo młodą – w sumie gdzieś mi się obiło o uszy, że jakichś dwóch studentów ma tu jakiś staż czy cos w tym stylu. Oczywiście grzecznie się przywitałem, przedstawiłem się. Dziewczyny się zrewanżowały. Wychowawczyni oczywiście też, ale nie poprzestała tylko na tym
    - Jestem Maja, jestem jednym z opiekunów grupy warszawskiej, mam nadzieje, że mogłyśmy się przysiąść. Zapytała wychowawczyni.
    - Jasne… - w sumie nie wiedziałem, co więcej powiedzieć… ale też raczej nie musiałem bo za chwile sama „pociągnęła” rozmowę.
    - słuchaj… widziałyśmy z dziewczynami, że grasz na gitarze…
    przełykając pieroga z kapustą i grzybami kiwnąłem, że tak.
    - bo tak się składa że dziś będę w grupie, która organizuje ognisko i chciałyśmy się spytać czy byś nie przyszedł trochę nam pograć – w naszej grupie niestety nikt nie ma gitary.
    W sumie zaskoczyła mnie ta propozycja, ale oczywiście dla mnie odpowiedź była jasna.
    - Tak szczerze mówiąc to tak czy siak planowałem dziś przyjść na ognisko, bo nie bardzo mam ochotce na pozostałe propozycje. Uśmiechnąłem się rozbrajająco i dodałem.
    - Poza tym uwielbiam ogniska.
    - To świetnie! Zaczniemy się tam zbierać tak gdzieś za około godzinę, więc zapraszamy.
    Znowu kiwnąłem głową przełykając jedzenie.
    - Tak w ogóle długo grasz?
    - zacząłem ćwiczyć jak miałem 10 lat, czyli 6 lat
    - No to sporo, pewnie sporo potrafisz. Powiedziała pięknie się uśmiechając
    - No trochę gram, więc coś tam umiem.
    - Nie bądź taki skromny, troszkę podsłuchałyśmy i trzeba przyznać, że fajnie ci to idzie. A śpiewasz także?
    - W wannie i pod prysznicem jak nikt nie słyszy. - Nawet udało mi się je rozbawić, bo wszystkie zaczęły się śmiać. Nie chciałem się przyznawać tak od razu, że śpiewać potrafię. Byłem ciekawy czy któraś z nich śpiewa
    - a pani śpiewa?, albo któraś z was? Zwróciłem się także do dziewczyn.
    - No nie mów do mnie pani… ja nie jestem jeszcze taka stara teraz dopiero zacznę trzeci rok studiów. A śpiewać to tak wiesz – przy ogniskach czy w karaoke ze znajomymi zdarzało mi się...
    - hmm postaram się z tym mówieniem po imieniu – ale nie obiecuje. A teraz proszę wybaczyć pójdę się troszkę ogarnąć po podróży i może nawet wskoczę na chwile do jeziora żeby się ochłodzić. Spotkamy się na ognisku.

    Woda była przyjemnie chłodna przy pierwszej styczności, pływałem sobie rozmyślając o rozmowie w restauracji. O ile pamiętam dwa lata temu też tutaj były stażystki, ale wtedy było jakoś inaczej, nie było mowy o mówieniu po imieniu, czy jakichś innych poufałościach. Ogólnie miałem pozytywne wrażenie fajna babka, ładna przede wszystkim, milczące dziewczyny, które były z nią też były całkiem fajne – ale jakoś niewiele się odzywały – no ale zobaczymy jak będzie przy ognisku.
    Wokół kąpało się sporo ludzi – widać, że wszyscy byli spragnieni odrobiny ochłody po tym ciężkim dniu wypełnionym podróżą. Na brzegu oczywiście stała moja wychowawczyni – to była chyba najbardziej czepiająca się osoba, jaką kiedykolwiek spotkałem, nikt w naszej klasie za nią nie przepadał – więc kiedy padło że to ona pojedzie z nami, ludzie jakoś nie byli zachwyceni. Na szczęście dziś dyżur miał jeden z wychowawców z innej grupy

    Ubrałem się w luźne szorty mniej więcej do kolan i luźną koszulkę, wziąłem gitarę i śpiewnik, i udałem się w miejsce rozpalania ognia.
    Całym rytuałem nieoczekiwanie zajęło się kilkoro chłopaków z mojej klasy – widocznie oni także chcieli pobyć blisko wychowawczyni grupy warszawskiej. Przestało mnie to dziwić, kiedy odwróciła się w moją stronę, miała znacznie ciaśniejszą koszulkę i krótką, luźną spódniczkę nieco ponad kolana – może i nietypowy zestaw – bo żadna z dziewczyn które były też wokół rozpalającego się ognia nie była w podobny sposób ubrana – większość miała spodenki lub dżinsy. W każdym razie wyglądała olśniewająco. Po chwili zorientowałem się że braki w mojej bieliźnie mogą stać się zbyt widoczne jeśli się nie uspokoję.
    Usiadłem na jeden z rozłożonych wokół paleniska ławek, na kolana wziąłem gitarę, więc w sumie byłem bezpieczny.
    - To co? Zagrasz coś? Powiedziała pani Maja – siadając niestety dość daleko ode mnie – po przeciwległej stronie.
    - No mogę zagrać. A co chcecie?
    - Zagraj coś znanego żebyśmy mogli pośpiewać – rzuciła jedna z dziewczyn.
    Zacząłem oczywiście mało oryginalnie od naszych rodzimych standardów, czyli Dżemy, Lady Panki, Perfecty, Wilki i inne nasze tego typu przeboje. Sporo osób śpiewało ze mną – więc wszystko naprawdę fajnie wyglądało mimo, że jeszcze ciemno nie było.
    Z takimi spotkaniami gdzie ludzie nie do końca się znają to różnie bywa, czasem jest tak, że śpiewają wszyscy lub większość, a czasem niestety nijak się nie da przekonać towarzystwa do zabawy, choć zwykle w takim przypadku prędzej czy później jakoś to się rozkręca. Tym razem poszło dość sprawnie, widać było, że ci, którzy przyszli właśnie oczekiwali takiego stanu rzeczy, czyli ogień, śpiewy i ogólnie przyjazna atmosfera. Jasnym było oczywiście to, że nie każdy śpiewał każdą piosenkę, ludzie też ze sobą rozmawiali, ktoś odchodził ktoś dochodził, wygłupy, żarty, jak to na ogniskach. Ja tez miałem przestoje i co jakiś czas odstawiałem swój instrument, więc nie można powiedzieć, że tylko grałem..
    Mniej więcej tak czas mijał przy tym naszym ognisku. Nie było by oczywiście to ogniskiem z prawdziwego zdarzenia bez kiełbasek – te pojawiły się również, choć ja nie od razu skorzystałem z tej możliwości.
    W każdym razie jak to zwykle bywa na tego typu spotkaniach ogniskowych zawsze przychodzi kryzys i z każdym utworem śpiewa coraz mniej osób. Ludzie zamiast śpiewać zaczynają ze sobą coraz więcej rozmawiać, muzyka przełamała już pierwsze lody, więc ci, którzy się nie znali zaczynają czuć się w swoim towarzystwie bardziej swobodnie. W sumie wszystko jest tak jak być powinno – sprawdza się pewien schemat – ale oczywiście jak to zwykle bywa w większych zbiorowiskach ludzi musiałem ponarzekać. Denerwowało mnie, że całą uwagę pani Mai ukradli moi kumple z klasy, miałem nadzieje ją choć trochę lepiej poznać… choć z drugiej strony czego mogłem oczekiwać… Jestem dla niej tylko młodym licealistą, którego musi mieć na oku bo tak jej kazano. W sumie mógłbym nawet powiedzieć, że mnie wykorzystała – żeby nie było nudno zwabiła mnie tu z gitarą… ehhh. Westchnąłem głęboko patrząc jak ją obskakują - jak wygłodniałe kundle nad za wysokim wiadrem pełnym mięsa. Może porównanie do wiadra z mięsem nie było zbyt trafne jeśli o nią chodzi – ale na pewno jako całość oddawało sytuacje. Oczywiście ja z gitarą nie byłem samotny – jak to mówią gitara jest bardzo dobrym sposobem na dziewczyny – i rzeczywiście – wokół mnie zebrało się grono dziewczyn – w sumie z wyglądu były niczego sobie, ale jak tak sobie porównać dziewczynę dwudziestokilkuletnią, która trzyma powiedzmy wysoki poziom, a dziewczyny szesnastoletnie które piszczą z byle powodu i ogólnie są jakoś tak dziwnie nadpobudliwe, same nie wiedzą czego chcą… to wychowawczyni była lata świetlne przed nimi - a ponieważ ja lubię spokój… wolałem jakoś dyplomatycznie rozwiązać ten problem.
    Moim pierwszym pomysłem było wstanie i zarzucenie sobie na ruszt kiełbaski – prawie wszyscy podczas mojego grania już coś jedli – a ja nie – więc mimo gadactwa w moim kierunku kilku dziewczyn przeprosiłem je i wstałem po upragnioną kiełbachę. Oczywiście coś tam się odezwałem, coś tam przytakiwałem jak się odezwały – ale to mnie tylko utwierdziło w przekonaniu że raczej jedzenie nie zapewni mi odczepienia się napalonych dziewczyn. Miałem dwa wyjścia – albo przeprosić, wymigiwać się zmęczeniem i pójść do namiotu spać, albo zacząć grać bardziej ambitnie, nieco mniej znane utwory. Wybrałem drugą opcje gdyż mimo wszystko chciałem sobie jeszcze posiedzieć przy ogniu i popatrzeć na Majkę.
    W każdym razie, kiedy już się najadłem wziąłem sobie gitarę i zacząłem grać tak żeby nieco zmienić nastrój zgrałem sobie piosenkę pt. „More than Words” zespołu Extreme.- taka ballada z czasów, kiedy rock jeszcze był muzyką, która zdecydowanie przodowała w mediach (choć może to bardziej pop rock – nie ważne). Piosenka bardzo piękna, a w graniu na gitarce niełatwa dla przeciętnego grajka. Zacząłem więc sobie to grać i śpiewać i tak jakoś się zrobiło inaczej – zauważyłem nawet, że pani Maja uciszyła skaczących wokół niej napinaczy i wsłuchiwała się w ten utwór. Pomyślałem, że najwyższy czas. Ku mojej uciesze wstała i podeszła do mnie – wzięła śpiewnik i zaczęła przeglądać. Znała chyba tą piosenkę, bo próbowała coś tam pod nosem zaśpiewać. Po chwili usiadła koło mnie nadal wertując kartki, ja w tym momencie zacząłem śpiewać jedną z ballad Claptona, Ona siedziała koło mnie nucąc ze mną „Tears In Heaven”, poczułem pewien rodzaj tremy, jednoczenie czując się znacznie lepiej niż wtedy kiedy siedziała daleko ode mnie – pachniała tak pięknie, biło od niej niesamowite ciepło – może to z tego powodu że siedziała naprawdę blisko bo wbiła się pomiędzy mnie a jedną z dziewczyn która siedziała wcześniej koło mnie.
    - Zagraj to. – wskazując po chwili palcem pokazała mi na piosenkę Gunsów „Don’t Cry”
    Jej spojrzenie, kiedy mnie o to prosiła mnie nieomal powaliło – choć prawdopodobnie było to tylko moje nastoletnie odczucie, w końcu niecodziennie ociera się o mnie piękna dziewczyna, więc nie do końca moja ocena sytuacji, mogła być trzeźwa.
  • vedonek
    Świętoszek
    • May 2012
    • 34

    #2
    Przygody Roberta

    Słońce powoli już zaczęło zachodzić - nie było jeszcze ciemno, ale mimo wszystko noc zbliżała się sporymi krokami.
    - Mogę o coś spytać? Zapytałem, gdy skończyłem grać.
    - No pewnie
    - chciałem się dowiedzieć jak długo przewiduje pani dziś te nasze ognisko.
    - Właściwie nie myślałem o tym – ale pewnie jak ludzie zaczną się powoli wykruszać to pomyślimy o zakończeniu imprezy. A co już masz nas dość?
    - Nie, nie, po prostu chciałem się dowiedzieć tak z ciekawości. - Oczywiście byłem ciekaw jak długo mogę dziś liczyć na to, że będzie blisko mnie. Właściwie, kiedy tak o tym myślałem to uderzyło mnie, że to naprawdę dziwne – wcześniej jakoś kobiety nie działały na mnie w taki sposób – oczywiście zdarzało się, że w szkole jakaś dziewczyna wpadła mi w oko, ale zazwyczaj po dłuższej wymianie poglądów wolałem nie przekraczać bariery koleżeństwa.
    Mój wujek, który mieszka niedaleko nas zawsze powtarzał, że jestem niesamowicie dojrzały jak na swój wiek, że często łatwiej porozmawiać o poważnych sprawach ze mną niż z jego rówieśnikami, którzy zbliżają się do trzydziestki. Aczkolwiek, jeśli chodzi o dziewczyny to uważał mnie raczej za głupka, który nie korzysta z okazji nabierania doświadczenia. Jakoś nie mógł zrozumieć, że jak mi jakaś panna działała na nerwy to nie było szans żebym wytrzymał z nią sam na sam w pokoju.
    - Wiesz? Wkurzających masz trochę kolegów. – Wypaliła nagle do mnie nieco ciszej tak żeby nikt nie słyszał
    - Tak się zastanawiałem ile pani jeszcze z nimi wytrzyma. – Cóż odwaga i szczerość we mnie się obudziła
    - Aż tak było widać moje zniechęcenie?
    - Nie było widać, ale po prostu tak sobie pomyślałem, że gdybym był na pani miejscu to chyba bym eksplodował. – Całe szczęście, że dziewczęta, które siedziały koło nas zostały zawołane przez chłopaków z naprzeciwka – na naszej ławce zrobiła się luźniej a i przy wszechogarniającym gwarze można było sobie pozwolić na kilka słów szczerości.
    - Dużo nie brakowało.
    - Ale proszę się nie dziwić
    - Dlaczego?
    - No jak to dlaczego? Jest pani piękną kobietą, a oni są zwyczajnie napaleni.
    - Napaleni? I przez to tak skakali, nadużywali niezbyt fajnego słownictwa i robili z siebie raczej klaunów… przepraszam to było niepedagogiczne… powinnam się zamknąć…
    - Nie musi pani przepraszać, nie puszcze pary z ust – oczywiście rozbrajający uśmiech dla rozładowania sytuacji
    - Poza tym zachowywali się tak, bo chcieli się popisać, Pokazać jacy to oni są fajni. – dodałem jeszcze
    - A ty znów z tą panią… - westchnęła – wiem, że chcieli się popisać, ale no sam zobacz ty np. jesteś tez w ich wieku na tym samym, że tak powiem etapie – a zachowujesz się zupełnie inaczej.
    - Gdyby pani popytała ludzi, z którymi tu przyjechałem to by pani się dowiedziała, że już taki mam styl bycia – nie lubię za bardzo wychodzić przed szereg i udawać kogoś, kim nie jestem.
    - najśmieszniejsze jest to, że koleżanki mnie ostrzegały, że jak pojadę na wycieczkę z pierwszą liceum to znajdą się tacy, co będą chcieli ze mnie zrobić kumpelę albo co gorsza zachce im się podrywów.
    - W takim razie musi pani być stanowcza i nie dać sobie na głowę wchodzić.
    - ok. nie mówmy o tym, jakoś sobie poradzę. Wiesz, faktycznie jesteś inny niż ta cała reszta, nie dosyć, że fajnie ci wychodzi granie i śpiewanie, to jeszcze bije od ciebie taki niesamowity spokój. Zawsze tak jest, że nie dajesz się ponieść emocjom?
    - Cenie sobie cisze i spokój, staram się być opanowany i nie robić głupstw, bo kiedy pojawia się zbyt dużo emocji to tracisz kontrole nad tym, co robisz, a ja lubię mieć swoje poczynania pod kontrolą.
    W tej chwili zorientowałem się, że zacząłem pieprzyć głupoty, nawet przestraszyłem się, że jeszcze ją zanudzę.
    - Ja ogólnie tez nie lubię nieprzewidzianych rzeczy, ale czasem odrobina szaleństwa chyba jest dobra w życiu, nie sądzisz?
    - Może jest. Jak zrobię kiedyś coś szalonego to może będę miał inny punkt widzenia. Ale zmieńmy temat, bo to trochę wchodzi na filozofie.
    - Nie lubisz filozofować?
    - Może i lubię, ale jakoś tak dziwnie się czuje mówiąc o sobie i o swoich prywatnych przemyśleniach, które zdaje sobie sprawę że nieco odbiegają od pewnych standardów.
    - Ok. W takim razie o czymś innym pogadajmy. Np. przez cały czas jak grałeś zastanawiałem się czy takiej muzyki słuchasz na co dzień.
    - no często słucham tych kawałów, które gram, stąd też znam je tak dobrze na pamięć, właściwie jak mi jakaś piosenka wpadnie w ucho staram się jej od razu nauczyć..
    - A ten śpiewnik? Chwyciła go i podniosła – znasz na pamięć wszystkie utwory stąd?
    - tak większość znam, ale zabieram go zawsze ze sobą żeby inni mieli tekst przed oczami, a mnie czasem zapomną się chwyty, więc jest przydatny.
    - A poszukajmy jakiegoś fajnego utworu, którego jeszcze nie grałeś
    - ok.
    W tym momencie położyła mi śpiewnik na kolanach trzymając go od spodu (był to duży segregator formatu A4). Zacząłem zauważać pewną ironiczność rozmowy o popadaniu w emocje. Nie wytrzymałem – jej ręka, którą dotkała mnie niebezpiecznie blisko mojego krocza spowodowała, że krew we mnie się zagotowała. Ona w tym samym czasie drugą ręką przewracała kartki zastanawiając się co mam teraz zagrać zupełnie nie świadoma tego co właśnie ze mną robi. Ludzie wokół byli zajęci własnymi rozmowami i na szczęście nikt specjalnie nie zwracał uwagi na nasze poszukiwania. Mój penis mając wiele swobody w szortach miał całkiem niezły zmysł, bo wsunął się akurat w nogawkę, która była po stronie jej ręki. Musiała to poczuć. Nagle spojrzała na mnie… Poczuła …byłem pewien ze ucieknie z ręką i odsunie się na kilka ławek. Ona jednak nagle odwróciła rękę tak, że jej wewnętrzna strona dłoni była w kierunku mojego ciała. Spojrzała na ognisko, mówiąc tytuł jakiejś piosenki, którą może byśmy zaśpiewali, ale byłem tak bardzo zaskoczony całą sytuacją, że nawet nie wiem jaki to był tytuł. Chwyciła go, tak jakby chcąc się upewnić czy to, co poczuła jej się nie zdawało. Spojrzała znów mi głęboko w oczy, drugą ręką przewracając kartkę.
    - ta piosenka jest bardzo długa, więc spójrzmy co jest dalej.
    Tylko ja wiedziałem, jaki był przekaz tego zdania. Fakt, jeśli chodzi o rozmiary nigdy nie miałem kompleksów, co jednak nie zmieniało sytuacji, że i tak byłem prawiczkiem, więc w sumie tak naprawdę sam nie wiedziałem, na co mnie stać. Ona przesuwała rękę, żeby wybadać teren – a ja byłem na skraju wytrzymałości, zrobiło mi się strasznie gorąco, ręce mi zaczęły drżeć, serce waliło jak oszalałe.
    - No? No co czekasz? Weź gitarę i zagraj to.
    Wziąłem gitarę, ona w tym czasie ściągnęła segregator z moich kolan jednocześnie puszczając swoje znalezisko. Zacząłem coś grać, z tym, że byłem tak naładowany, że nie wiedziałem co się dzieje. Na szczęście po kilku utworach napięcie opadło, tzn. nadal byłem podniecony, ale mogłem już zacząć racjonalnie myśleć. W końcu po jakimś czasie odłożyłem gitarę na bok i zaczęły się już tylko rozmowy – wokół ogniska zostało ok. 10 osób, zrobiło się nieco luźniej – zaczęliśmy sobie dyskutować o różnych sprawach – tematy były poruszane różne - od zupełnie głupich typu najgłupsze komedie, jakie oglądaliśmy do poważnych typu problemy z ochroną środowiska. Kiedy tak rozmawialiśmy ona mimo, że siedziała już nieco dalej często spoglądała na mnie takim wzrokiem, że nieco dech mi zapierało. Zastanawiałem się co to może oznaczać – w sumie mogło to oznaczać bardzo wiele – a mogło nic…
    W końcu jednak nadeszło coś, co było chyba nieuniknione – przyszła nasza wychowawczyni mówiąc, że jest już późno i że mamy iść spać. Pani Mai kazała dopilnować żeby wszyscy poszli do namiotów. Ugasiliśmy ogień. Wszyscy powoli zaczęli się rozchodzić. Ja zacząłem pakować gitarę w futerał – w tym monecie podeszła do mnie pani Maja, stanęła z boku i szepnęła mi do ucha
    - wiesz gdzie są pokoje dla pracowników medycznych i sanitarnych?
    - Tak – odpowiedziałem z drżeniem w głosie
    - jest tam też izolatka
    - wiem
    - Przyjdź tam za godzinę, a teraz idź do namiotu i sprawiaj wrażenie, że postępujesz wedle zasad.
    Zniszczył mnie ten tekst, przez chwile jeszcze stałem i próbowałem ochłonąć. Moja wyobraźnia podpowiadała mi niesamowite rzeczy, nawet mój zazwyczaj racjonalny umysł nie potrafił tego skontrolować. Powody mogły być dwa – albo zadziałał nadmiar emocji, albo myśląc racjonalnie można dojść do wniosku, że ta noc może być co najmniej ciekawa.
    Odłożyłem gitarę do namiotu, zdjąłem koszulkę, czułem się rozpalony jakby we mnie siedział wulkan. Postanowiłem jeszcze wbiec na chwile do wody żeby znów troszkę ochłonąć woda nadal była bardzo przyjemna i nie było mowy o żadnym szoku termicznym. Po powrocie do namiotu ogarnąłem się trochę, nawet miałem ze sobą nożyczki, więc wpadłem na pomysł żeby przystrzyc sobie nadmiar włosów łonowych – zawsze to jakoś estetyczniej wszystko wygląda. W sumie to sam nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić przez te 40 minut, które zostały do wizyty w magazynie. Tak sobie pomyślałem, że teraz tak trochę zachowuję się jak te kundle skaczące przy wiadrze z mięchem.
    Ubrałem czarną koszulkę i luźne spodnie. Nie mogłem się doczekać, aż w końcu tam pójdę.
    Wyszedłem z namiotu jakoś 20 minut przed planowanym czasem powoli skradałem się w kierunku magazynów
    - A Pan się gdzie wybiera?
    - !! - zamarłem
    - Odpowie mi pan?
    Cholera nie wiedziałem co zrobić, co powiedzieć. Odwróciłem się. To był oczywiście facet z Warszawki, który akurat dziś w nocy miał dyżur
    - idę do ubikacji
    Na szczęści kilka toy tojów stało dość niedaleko, więc nie była to najgłupsza wymówka
    - A dlaczego się pan tak skrada?
    - Nie chciałem nikogo obudzić, starałem się być cicho.
    - Nie mógł pan załatwić tego wcześniej? Ech w każdym razie będę miał pana na oku.
    I klapa – koleś sterczał i gapił się przez cały czas – nawet chwile posiedziałem w środku myśląc, że sobie pójdzie – tyle że kiedy wyszedłem – on stał już niemal przy drzwiach.
    No i niestety było po wszystkim - musiałem wrócić do namiotu.
    Wychyliłem się raz po kilkunastu minutach, ale ten typek stał i się rozglądał czy ktoś czegoś nie zrobi… Byłem wkurzony, a jednocześnie tak napalony, że nie wiedziałem, co ze sobą począć. Cóż zostało mi tylko wyciągnąć kilka chusteczek i jakoś rozładować napięcie samemu. Zamknąłem oczy, moja wyobraźnia zaczęła działać – w głowie miałem jej obraz – wystarczyło kilka minut i powietrze już nieco ze mnie uszło. Mam nadzieje, że nikt nic nie podsłuchał. A zresztą mniejsza z tym, myślałem sobie. Bardziej martwiło mnie to, że uciekło mi te nieoczekiwane spotkanie. Myślałem o niej – zastanawiałem się, co ona sobie teraz myśli… W końcu minęła już ponad godzina… pewnie że spękałem, że jestem tchórzem… albo coś w tym stylu
    W tym momencie nagle wpadła mi kartka do namiotu.
    „Postaram się go zagadać na pięć – dziesięć minut – w tym czasie masz dostać się do tego pokoju, co ci wspomniałam, jest już otwarte, staraj się być cicho.”
    Kiedy zdążyłem zrozumieć, co się właściwie stało usłyszałem jak ona wita się z tym wychowawcą i mówi mu, że nie może zasnąć, po chwili zakaszlała co chyba było znakiem że mam już wyskoczyć z namiotu i popędzić na miejsce spotkania. Ubrałem szybko skarpetki, które miałem na wierzchu, pechowo wyciągnąłem białe, ale nie było czasu na poszukiwania. W butach nie chciałem biec, bo większy hałas. Wystrzeliłem z namiotu jak torpeda, mały slalom między sznurkami z innych namiotów, potem już szybki sprint w kierunku magazynu Nie zajęło to więcej niż minutę, choć w sumie pojęcie czasu w stanie, w którym byłem mogło ulec pewnemu przekłamaniu.
    Teraz czekanie – wydawało mi się, że czekam na nią wieczność, byłem lekko podenerwowany, nawet włączył mi się idiotyczny obraz, że ten skubaniec zaczął ją posuwać. Wskazówki na zegarze, który wisiał w tej izolatce poruszały się tak wolno, że prawie się nie ruszały.
    Minęło ponad 15 minut była już prawie trzecia na ranem
    – jutro będą ze mnie zwłoki - powiedziałem sam do siebie.
    W końcu weszła.
    - Wybacz, że tak długo, ale tak nawijał, że się przedłużyło, a jak już mnie puścił to nie mogłam iść w tym kierunku bo się wciąż gapił. Musiałam iść na około. Ale jestem już. Cieszysz się?
    Zadając pytanie spojrzała na mnie w taki sposób, że o mało nie padłem, mój niesforny przyjaciel w spodniach, mimo że był nieco potargany przed kilkudziesięcioma minutami był znów w gotowości.
    - Cieszę się… Ale dlaczego mnie pani tu ściągnęła? - Znów palnąłem do niej przez „pani”, jakoś tego nie umiałem skontrolować.
    - Zaraz dostaniesz po buzi za te takie zwracanie się do mnie.
    Zamknęła drzwi i przekręciła klucz od środka i dodała?
    - naprawdę nie wiesz, po co Cię tu ściągnęłam?
    - … - nie wiedziałem, co powiedzieć. Ona zauważyła, że się gubię i że ta cała sytuacja jest dla mnie nowa.
    - Jak tam twoje emocje? Co ci podpowiadają?
    - Moje emocje? - Głos mi drżał jak cholera. Jedyne, co zdołałem z siebie wydusić polegało jedynie na powtórzeniu pytania.
    - one w tym momencie jakoś nie bardzo chcą dać się opanować. – w końcu wyksztusiłem.
    - a twój zrównoważony rozum? Co ci mówi?
    I tu mnie miała – właśnie mi udowodniła jak niewiele trzeba żebym zupełnie zgłupiał i zaczął się zachowywać irracjonalnie. Zawsze myślałem, że różnie się pod tym względem od moich kolegów… Ale jak widać mam z nimi więcej wspólnego niż mogłem przypuszczać.
    Podeszłą do mnie i jeszcze raz, tyle, że tym razem szeptem do ucha
    - Co ci on podpowiada Robercie?
    Chwyciła mnie za krocze tym razem bezceremonialnie mnie przebadała. Tym razem nie było już ludzi wokół, nie było nikogo, kto mógłby nas zobaczyć – właściwie mogła ze mną zrobić co tylko chciała. A ja i tak miałem zamiar zgodzić się na wszystko.
    - Chcę go zobaczyć.
    Musze przyznać, że jej bezpośredniość mogłaby zabić słonia, choć w sumie po przebiegu wydarzeń z ostatnich chwil można się było tego spodziewać. Ja nadal nie mogłem wydusić z siebie słowa.
    - Zdejmij je!
    Tym razem powiedziała bardzo stanowczo przy okazji się odsuwając.
    Zdjąłem spodnie, mój penis sterczał jak wycelowana armata. Jak łatwo się domyślić w tym momencie nie patrzyła mi w oczy.
    Zrzuciła z siebie szlafrok, w którym tu przyszła, była zupełnie naga, wyglądała olśniewająco, miała piękne młode sterczące piersi, cudowną figurę, piękne nogi, łono miała zupełnie wygolone.
    - Podobam ci się? Zapytała patrząc na mnie tak niewinnie, że trudno mi to było opisać.
    - Tak, bardzo.
    W tym momencie podeszła znów do mnie blisko chwyciła mnie za członka
    - Wiesz? Podoba mi się twój kutas, Cały mi się podobasz
    Powiedziała to znów z niebywałym spokojem, całkowicie panowała nad sytuacją, miała nieprawdopodobnie seksowny ton głosu. Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, ani nawet kiwnąć, bo pchnęła mnie na łóżko, które było już przygotowane.
    Położyłem się, ona również weszła na łóżko, okrakiem pochyliła się nade mną, jej długie blond włosy łaskotały mnie po torsie, po twarzy. Nachyliła się nad moim uchem.
    - a Teraz jak twoje emocje?
    - na takim poziomie jak nigdy wcześniej. – wyszeptałem – nigdy tego wcześniej nie robiłem dodałem jeszcze bardziej drżącym szeptem

    Skomentuj

    • vedonek
      Świętoszek
      • May 2012
      • 34

      #3
      Przygody Roberta

      Ona rozkosznie wyszeptała:
      - Wiem, nie bój się, ja wiem co robić.
      Sięgnęła ręką pod poduszkę, wyciągnęła paczkę prezerwatyw
      - Masz takie coś? Spytała
      Kiwnąłem głową, że nie. Ona znów tym cudownym szeptem
      - to będziesz musiał się w takie coś zaopatrzyć, bo jak dziś mi się spodoba….
      W tym momencie urwała głos, ale przecież doskonale wiedziałem, o co jej chodzi, choć w sumie zdałem sobie sprawę, że właśnie wywarła na mnie sporą presję.
      Nałożyła mi gumę. Spojrzała na mnie i powoli zaczęła na mnie siadać.
      - spokojnie, staraj się rozluźnić żebyśmy nie skończyli za szybko.
      Znowu tylko kiwnąłem potakująco. W tym czasie byłem już w niej (a właściwie ona na mnie), obserwowałem jak reaguje. Uniosła lekko głowę ku górze, miała zamknięte oczy – widziałem, że jest jej dobrze, zaczęła się rytmicznie poruszać, ja żeby nie tracić chwili zacząłem ją dotykać, rozkoszowałem się jej pięknym ciałem, jej jedwabistą skórą, miękkimi cudownymi piersiami. Poruszała się z niezwykłą gracją prężąc je w moim kierunku, była przepiękna, w dodatku jej rozkoszująca się chwilą mina oraz coraz głębszy oddech sprawiał że wyglądała niesamowicie seksownie.
      - I jak ci się podoba? Znów szepnęła
      - Jest idealnie.
      Jej oddech wyraźnie przyspieszył, widać, że ona tez nieźle musiała się nakręcić zanim w końcu oboje tu dotarliśmy.
      W pewnym momencie poczułem, że za chwile wybuchnę – ona to zauważyła.
      - Spokojnie, jeszcze trochę wytrzymaj. - Z tym, że ten jej szept nakręcał mnie jeszcze bardziej i czułem, że za chwile może być po wszystkim
      Ona w tym momencie zwolniła chwyciła mnie z ręce.
      - usiądź, ale nie wychodź ze mnie – znów szeptem
      Teraz miałem jej twarz miałem tuż przed moją, miałem nieziemską ochotę ją pocałować, ale nie wiedziałem, co robić, patrzyłem jej głęboko w oczy, objąłem ją byliśmy teraz scaleni ciało przy ciele, słyszałem jej głęboki oddech. Znowu zaczęło się w mnie zbierać
      - jestem blisko!
      - Jeszcze chwile!
      - nie wiem czy dam rade…
      Ugryzła mnie szyje! *****sko zabolało… ale jak się okazało po chwili… pomogło. Trzeba przyznać, że dziewczyna miała pewne doświadczenie.
      - Spokojnie, spróbuj zapanować nad emocjami, nad tym co robisz, rozluźnij się, oddychaj…
      Kiwnąłem głową, pocałowała mnie… Ale cóż to był za pocałunek – zdarzało mi się już całować z dziewczynami, ale tamto w porównaniu to było totalne nic. Smakowała znakomicie, miała delikatne, aksamitne usta, cudowny języczek, który był niesamowicie subtelny, ale jednocześnie wyraźny w swych działaniach - nie wiem jak długo to trwało może pięć sekund a może całą wieczność… każdym razie znów mnie to nakręciło, ona chyba już też zaczęła dochodzić – nagle znów mnie pchnęła na poduchę i gwałtownie przyspieszyła.
      - Ty tez się troszkę poruszaj!
      W sumie faktycznie do tego czasu odwalała całą robotę za mnie, ale wystarczyło jedno słowo i włączyłem się do akcji. Eh, co to było za uczucie – byliśmy jak wspaniale pracująca naoliwiona maszyna. Może moja ocena jest nieco subiektywna, ale mimo wszystko byłem w takiej ekstazie jak jeszcze nigdy. Doszliśmy oboje niemal równocześnie, ona po chwili zeszła ze mnie i głęboko dysząc położyła się tuż koło mnie…
      - ech ****a warty byłeś tego zachodu, który musiałam przejść żeby cię tu ściągnąć
      Ja też dyszałem. Poza tym rozbawiło mnie jej przekleństwo, aż się zaśmiałem.
      - pierwszy raz słyszę jak przeklinasz
      - Są takie chwile w życiu, że niektóre przekleństwa dobrze podkreślają pewne sytuacje
      - to prawda - odrzekłem
      - Nie można jednak ich nadużywać, bo wtedy tracą swój smak.
      Trudno się było z nią nie zgodzić. W głowie nadal jednak miałem niesamowitą ilość emocji, wszechogarniająca euforia była nie do opisania. Leżeliśmy przez pewien czas w milczeniu przytuleni do siebie i było cudownie. Zastanawiałem się także, co jej chodzi po głowie, nie chciałem jej pytać jak jej było, bo to chyba najgorsze, co można zrobić po seksie, mimo wszystko jednak cholernie mnie to ciekawiło. Wytrwałem jednak bez zadania tego pytania.
      W końcu odwróciłem się w jej kierunku, nasze oczy znów się spotkały – podobała mi się ta przenikliwość naszych spojrzeń, włosy opadały jej nieco na twarz, co dodawało jej tylko niepowtarzalnego uroku, wyglądała tak niewinnie. Uśmiechnęła się. Zacząłem ją całować i dotykać jej wspaniałe ciało.
      - Widzę, że jesteś nienasycony.
      Nie odpowiedziałem, nadal cieszyłem się jej zapachem i smakiem, zacząłem ją całować po piersiach, po brzuchu, cholernie korciło mnie żeby zejść niżej, ale bałem się jej reakcji. W każdym razie przyszło mi do głowy, że dobrze, że zdarzyło mi się czytać o miejscach erogennych kobiet, teraz widziałem, że w praktyce nieźle się to sprawdza. Słyszałem jak jej oddech znów nieco przyspieszył, ja zresztą też czułem krew burzącą się moich żyłach. Położyła mi ręce na głowie, zaczęła mnie głaskać, delikatnie drapać – może to dziwne, ale jeszcze bardziej mnie to podnieciło. Po chwili rozchyliła nogi, co było dla mnie oczywistym zaproszeniem, a jednocześnie rozwianiem moich wcześniejszych obaw. Trudno mi było opisać jej smak, te nowe doświadczenie sprawiło że zupełnie straciłem możliwość trzeźwej oceny sytuacji, jej zapach, smak i widok wijącego się ciała doprowadzał mnie do szaleństwa, ona cichutko pojękiwała dając mi przy okazji kilka cennych wskazówek co mam robić żeby było jej jeszcze lepiej. Po chwili mocno ścisnęła moje włosy i lekko pociągnęła
      - chodź tu….
      Podała mi durexa
      - załóż i wejdź we mnie.
      Założenie gumy nie poszło mi tak sprawnie jak mogłoby to się wydawać – może dlatego że za bardzo się spieszyłem - tak bardzo chciałem już znów w niej być, że z nerwów trzęsły mi się ręce. Może pewnym usprawiedliwieniem jest też to, że nigdy wcześniej tego nie próbowałem.. Kiedy wreszcie się udało rozpoczęliśmy nasz drugi raz.
      - Spokojnie, nie śpiesz się. Ja lubię jak jest czule i delikatnie.
      Podobało mi się to, że mówiła mi jak coś było nie tak, albo co mam zrobić żeby było lepiej, hamowała mnie gdy zbyt przyspieszałem, lub gdy było zbyt wolno. Jednym słowem miąłem pierwszorzędną lekcje seksu. Chyba niewielu nastolatków ma szczęście znaleźć się w takiej fantastycznej sytuacji jak ja.
      Znów doszliśmy niemal równocześnie – oczywiście jak poprzednio Majka musiała mnie nieco przyhamować, ale mimo to efekt końcowy był piorunujący.
      Tej nocy Zrobiliśmy to jeszcze dwa razy, choć w sumie trudno to nazwać nocą, kiedy na dworze było już zupełnie jasno. Zarówno ten trzeci jak i ten czwarty były równie rozkoszne jak i te poprzednie. Kiedy skończyliśmy, znów leżeliśmy obok siebie, patrzyliśmy sobie w oczy, było bardzo spokojnie i cicho, musiała w końcu jednak nadejść taka chwila, że któreś z nas się w końcu odezwie.
      - Będziemy musieli zaraz zmykać. - Szepnęła
      - wiem
      - Podobało mi się, byłeś fantastyczny, nie spodziewałam się, że tak się to potoczy.
      - A czego się spodziewałaś?
      - Sama nie wiem. Chyba, że po prostu będzie krócej, że skoro to twój pierwszy raz to może się wszystko przedwcześnie skończyć. Sam wiesz…
      - Wiem.
      - Teoretycznie to wszystko nie powinno mieć w ogóle miejsca. Ja jestem tu na stażu, studiuje, a ty jesteś dopiero na początku liceum… Powinnam Cię tu pilnować żebyś takich rzeczy nie robił… a ja postępuje odwrotnie.
      - Ale chyba nie żałujesz, co?
      - Nie. Zresztą moje wszelkie wątpliwości minęły, kiedy weszłam i spojrzałeś na mnie w taki sposób, że aż kolana się pode mną ugięły – wtedy postanowiłam zaryzykować. Poza tym chciałam zagrać z tobą w grę i pokazać ci, że emocje nie tak łatwo utrzymać na wodzy.
      - To ci się udało, na początku brały mnie takie nerwy, że zupełnie nie mogłem opanować głosu i drżenia rąk
      - Widziałam to, zresztą po tym poznałam, że to twój pierwszy raz
      - I co teraz? Jak widzisz dalszy ciąg tego obozu?
      - Teraz to musimy iść. A jeśli chodzi o to co będzie kolejnej nocy to chyba jasne, że umawiamy się tutaj koło północy. No chyba, że masz jakieś inne plany.
      Pokiwałem tylko przecząco, uśmiechając się przy tym najradośniej jak tylko umiałem i zaczęliśmy się zbierać, wrzuciliśmy na siebie ciuchy i poprawiliśmy łóżko.
      Szczerze mówiąc byłem taki napalony ze byłbym w stanie kochać się z nią jeszcze, ale niestety niebezpiecznie zbliżała się godzina 6:00 i musieliśmy się stamtąd zwijać żeby nie zostać przypadkiem złapanym na gorącym uczynku. Zanim wyszliśmy przyciągnąłem ją jeszcze do siebie i ostatnio raz tego poranka pocałowałem.
      Wyjście udało się na szczęście bez problemów. Najpierw wyszła Maja, a po kilku minutach ja. Nieco obawiałem się czy ten wychowawca z Warszawy będzie nadal stał na straży – ale obyło się szczęśliwie bez tego – pewnie zmęczył się wypatrywaniem niesfornych uczniów.
      Kiedy tylko wpadłem do namiotu natychmiast się położyłem – byłem niemiłosiernie zmęczony, ale jednocześnie niewiarygodnie szczęśliwy – zasnąłem jak kamień.

      Skomentuj

      • vedonek
        Świętoszek
        • May 2012
        • 34

        #4
        Część 2
        Kiedy się obudziłem z przerażeniem spostrzegłem, że jest godzina 12 – ominęła mnie więc zbiórka, śniadanie, oraz czas wolny po śniadaniu – choć akurat ta ostatnia rzecz to najmniejszy problem. Moja pierwsza myśl zaraz po uświadomieniu sobie czasu było poukładanie w głowie tego, co zaszło w nocy - teraz w samo południe wydawało się to równie nieprawdopodobne jak wtedy zanim do czegokolwiek doszło.
        Zacząłem szukać jakichś przejściowych ubrań, bo trzeba było iść wziąć jakiś prysznic, choć w sumie świadomość, że mam na sobie zapach Mai nieco zniechęcała mnie od tego pomysłu – ale mimo wszystko trzeba było się ogarnąć i nie robić z siebie brudasa. Tym bardziej, że wszystko wskazywało na to, że jej zapach i tak będzie mi towarzyszył jeszcze nie raz w czasie tej wycieczki.
        Kiedy tak ogarniałem nieco rzeczy w namiocie spostrzegłem tuż przy wejściu karteczkę, podobną do tej, którą Maja wrzuciła mi zanim się spotkaliśmy. Treść była następująca:
        „Kryłam Cię na zbiórce i na śniadaniu. Tu masz mój numer telefonu, to nam zdecydowanie ułatwi komunikacje. Napisz jak się obudzisz, a przekażę ci co i jak. Buziaczki:* ” No i pod spodem był oczywiście numer.
        Szybko się ubrałem i napisałem jej wiadomość, że udało mi się wstać. Poleciałem szybko do budynku z łazienkami i wziąłem szybki prysznic. Gdy skończyłem w komórce czekała już na mnie wiadomość, że obiad jest o 13 a potem jedziemy autokarem pozwiedzać okoliczne atrakcje. Dzień zatem zapowiadał się „niezwykle pasjonująco” jednak świadomość tego, że ona będzie blisko jakoś dodawała mi otuchy i zdecydowanie z większą chęcią wsiądę do tego autobusu.

        Na obiad dotarłem tuz po 13 - nałożyłem sobie tyle jedzenia ile byłem w stanie zmieścić na talerzu i zacząłem się rozglądać za Mają… Niestety siedziała z innymi wychowawcami – musiałem więc zadowolić się jakimś innym stolikiem. Starałem się wybrać taki, żeby od czasu do czasu na nią spojrzeć. Widziałem, że ona też patrzy.

        Jeśli chodzi o sam wyjazd to mimo, że pojechałem tam z wielkimi oczekiwaniami to niestety był on dość rozczarowujący. Zarówno w autobusie jak i podczas całej wycieczki Majki uczepił się ten belfer z Warszawy – być może te nocne odwiedziny uznał za jakąś formę podrywu lub coś w tym stylu. Nie odstępował jej na krok rzucając co jakiś czas totalnie kretyńskimi żarcikami. Na pocieszenie dostałem jedynie SMSa, że mam jej wybaczyć, ale nie da rady się od niego odczepić, ale że obiecuje, że dziś postara mi się to wynagrodzić. Po tej wiadomości jakoś lżej mi się na duszy zrobiło, ale mimo wszystko i tak byłem niepocieszony, że przez tego gbura mam popsuty dzień. Później jednak sobie pomyślałem, że może to i dobrze, może lepiej, że tak jest – przynajmniej nie będą się rodzić żadne niepotrzebne plotki.
        Sama wycieczka była mi dobrze znana sprzed dwóch lat – najpierw obejrzeliśmy tutejsze jaskinie, które jak dla mnie oprócz nadmiernej wilgoci i ciemności niczym specjalnie się nie wyróżniały, potem byliśmy obejrzeć jakieś dwa zabytkowe kościoły – jeden barokowy i jeden gotycki. Pewnie można by wiele o tych zabytkach opowiedzieć, ale zapewne w mojej sytuacji mało kto zwracałby uwagę na szczegóły i mało kto jakoś szerzej by się tematem zainteresował – mimo wszystko cały czas co innego chodziło po głowie – można by powiedzieć że na tej wycieczce byłem ciałem, ale nie duchem.
        W drodze powrotnej wpadliśmy jeszcze do hipermarketu po małe zakupy – no i musze przyznać, że akurat ten punkt podróży był dla mnie dość istotny – w końcu musiałem zaopatrzyć się w jakieś zabezpieczenie… No i oczywiście w kilka innych rzeczy, ale zdecydowanie mniej istotnych typu, jakieś batoniki i napoje energetyczne.
        Podczas wychodzenia z takich sklepów najgorsze jest sterczenie przy kasie – przed tobą stoją ludzie z ilościami produktów wystarczających, aby przetrwać epokę lodowcową, którzy traktują takie piątkowe zakupy jak swego rodzaju rytuał, spędzając w sklepie prawie pół dnia. Mimo to jednak przetrwałem. Prezerwatywy wziąłem tuż przed podejściem do kasy żeby nikt z naszych się nie połapał co kupuje – oczywiście rodzaj i rozmiar upatrzyłem sobie odpowiednio wcześniej.
        W końcu! Zapłaciłem i znów poczułem się wolny. Zbieram wszystkie rzeczy do reklamówki, odwracam się i konsternacja - akurat do reklamówki wkładałem gumy i jakoś widok tego palanta z Warszawy tak mnie zamurował, że zatrzymałem rękę. Z pewnością zauważył, co kupiłem. Patrzę na niego – on na mnie. Ten też stanął jak wryty i w tym momencie zauważyłem, że akurat podawał do kasy prezerwatywy!! A to skubaniec! Tak latał za Mają, że aż chcica go wzięła… W tym momencie nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać.
        Szybko się zwinąłem żeby uniknąć słownej konfrontacji. Jednocześnie wkurzyłem się, że przez ten cały czas sterczenia w kolejce nie zauważyłem, że stoi tuż za mną.

        W ośrodku byliśmy jakoś po osiemnastej. Zdążyłem się jedynie przebrać i po chwili była kolacja. Na niej oczywiście znów pech – mój ulubiony wychowawca nadal uczepiony był mojej pięknej pani. Usiadłem gdzieś z dala. Nie chciało mi się już na niego patrzeć.
        Podczas opychania się pysznym jedzonkiem dostałem eske, że puszczany jest ciekawy film w hotelowej sali konferencyjnej i moja obecność jest obowiązkowa. Czyli Maja miała dziś dyżur filmowy.
        - Ciekawe, jakie niespodzianki czekają mnie tego wieczoru. – Pomyślałem sobie.
        Seans planowo miał rozpocząć się o 19:30 usiadłem sobie w ostatnich rzędach i czekałem na rozwój wydarzeń. Maja po załączeniu filmu usiadła także w tylnich rzędach, ale z drugiej strony Sali i dość daleko od mnie tak, że widziałem ją po skosie od tyłu. Po jakichś 10 minutach przyszedł SMS.
        „Za chwile wyjdę, ty wyjedziesz jakieś 5 minut po mnie, będę na ciebie czekać w Toalecie dla niepełnosprawnych – jest na końcu korytarza, gdy upewnisz się, że nikt nie widzi, zapukaj pięć razy to Cię wpuszczę.”
        Cóż - takiego obrotu spraw się nie spodziewałem – raczej myślałem, że koło mnie usiądzie i od czasu do czasu mnie będzie kusić jakimś dotykiem – a tu proszę, jaki ciekawy rozwój wydarzeń nastąpił. Muszę przyznać, że nieźle to sobie przemyślała.
        Po kilkudziesięciu sekundach od odczytania przeze mnie wiadomości wstała coś szepnęła drugiej wychowawczyni, która kiwnęła potakująco. Po chwili wyszła.
        Rozpoczęło się dramatyczne odliczanie czasu. Znów kosmiczne wieczności rzuciły się cieniem na moje postrzeganie rzeczywistości. Co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że zdecydowanie mój umysł nie pracuje zbyt poprawnie, gdy w grę wchodzą emocje. Liczyłem sobie te sekundy razem ze stoperem w mojej komórce. Minęły 4 minuty… Nie wytrzymałem – powoli wstałem i ruszyłem ku upragnionej toalecie. Drzwi z naklejką ludzika siedzącego na wózku inwalidzkim znalazłem bez problemu – jeszcze nigdy ten charakterystyczny niebiesko biały znaczek oznaczający niepełnosprawność nie wzbudził we mnie tak pozytywnych emocji. Rozejrzałem się. Nikogo nie było w polu widzenia, pospiesznie więc zapukałem pięć razy. Usłyszałem dźwięk przekręcającego się zamka – wszystko to brzmiało jakby w zwolnionym tempie, drzwi lekko się uchyliły…
        Upewniła się, że to ja i nagle drzwi otworzyły się szerzej i wręcz wciągnęła mnie do środka.
        - Kupiłeś to, o co Cię wczoraj prosiłam?
        Wyciągnąłem z kieszeni najcenniejszą w tym momencie dla mnie rzecz materialną na Ziemi.
        0statnio edytowany przez vedonek; 03-06-12, 18:27.

        Skomentuj

        • vedonek
          Świętoszek
          • May 2012
          • 34

          #5
          Rozpięła sukienkę i w mgnieniu oka była już naga – stanąłem jak wryty tak, że musiała mnie przywołać do rzeczywistości. Pospiesznie zrzuciłem swoje ciuchy zostając w samych skarpetkach. Nie zdążyłem jeszcze założyć gumy, a ona przyklękła do mnie i wzięła go do ust. Zaczęła go ssać i lizać na przemian, jej języczek robił te niesamowite kółeczka na mojej żołędzi, na zmianę z delikatnym ssaniem. Chwyciłem się jakiejś poręczy, która była tam przymocowana do ściany i rozkoszowałem się tym nowym doświadczeniem. Nie robiła tego zbyt długo, ale wrażenie było tak elektryzujące, że stwardniałem w tym miejscu jak chyba nigdy wcześniej.
          Po chwili wstała.
          - Teraz twoja kolej,
          Chwyciła się drabinki przymocowanej do ściany i pociągnęła się kładąc uda na moich ramionach. Musze przyznać, że jej pomysłowość był rzeczywiście godna podziwu. Zabrałem się do dzieła - Była leciutka, więc z utrzymaniem jej nie miałem problemu, mogłem więc skupić się na jej skarbie, moje usta i język zaczęły szaleć w jej różowej muszelce, ssałem, lizałem, delikatnie przygryzałem… wspaniale pachniała, była cudownie mokra. Słyszałem jak pojękuje, jak syczy z podniecenia, czułem się coraz bardziej nakręcony.
          - Widzę, że wszystko zapamiętałeś z moich wczorajszych porad. Mówiła ze sporą radością w głosie.
          Mruknąłem tylko potakująco.
          - Dobra, chwyć mnie i pomóż zejść na ziemie, nie mamy wiele czasu, trzeba przejść do meritum. – Mówiła z wyraźnym podnieceniem, na co wskazywał choćby głęboki, ale rytmiczny oddech. Jej uśmiech był przy tym powalający. Przyciągnęła mnie do siebie i Pocałowała.
          - Na co czekasz? Bierz mnie!
          Chwyciłem ją za pupę, oparła się o ścianę i po założeniu gumy w końcu w nią wszedłem zaczęliśmy się kochać znacznie intensywniej niż to było zeszłej nocy.
          - Cały dzień na to czekałam. – Wypiszczała. To była chyba jedyna sytuacja w moim życiu, że piszcząca dziewczyna nie wzbudziła we mnie zdenerwowania.
          - Ja też. – Odparłem
          - O Boże… - Mruknęła. Widziałem jak przygryza wargi, próbując nie krzyczeć, patrzyła na mnie z niesamowitym pożądaniem, zupełnie jakbyśmy nie widzieli się latami, czułem jej oddech na swojej twarzy, oraz jej paznokcie wbijające się w moje plecy. Robiliśmy to szybko, mocno, niemal brutalnie, ale tego właśnie oboje chcieliśmy. Przez całą wycieczkę nasze oczy wpadały na siebie, tłamszone przez wszystkich wokół, przez co nie mogły się choć na chwile zatrzymać, skupić na sobie. Teraz już wiedziałem, że nie tylko ja się gotowałem przez cały dzisiejszy dzień, ale że i ona tego pragnęła. Nie tylko jej słowa, ale i coraz głośniejsze pojękiwania były tego najlepszym dowodem.
          - Mocniej! Dochodzę! - Tym razem ona pierwsza poczuła zbliżającą się ekstazę. Przyspieszyłem swoje ruchy – w pewnym momencie skurcz przeszedł przez jej ciało, aż poczułem jak drgnęła, za chwile drugi raz i trzeci, wydając z siebie z trudem wyciszone dźwięki. Brzmiały jak najpiękniejsza melodia, jak śpiew ptaków o poranku, kiedy wiesz że czeka Cie wspaniały dzień. Nie zgraliśmy się idealnie, skończyłem chwile po niej wsłuc***ąc się w ekstazie jak jej oddech powoli zwalnia, jak znów wraca do rzeczywistości, jak wraca do ubikacji z niebiesko białym znaczkiem na drzwiach.

          Wróciłem do namiotu niezwykle zadowolony, tym razem co prawda trwało wszystko bardzo krótko, ale intensywność wrażeń, miejsce, dreszczyk emocji – to wszystko spowodowało, że efekt był porównywalny z tym co działo się w nocy – zresztą kto wie? Może nawet lepszy – nie chciałem tego jednak jednoznacznie rozstrzygać, wiedziałem, że wkrótce będę miał okazje znów się nią rozkoszować. Poza tym podobało mi się, że była tak podniecona, że tym razem to ona pierwsza zaczęła dochodzić, rozpierała mnie duma że w taki sposób udało mi się na nią podziałać… Można by rzec że zawróciłem jej w głowie… Ciekawe jak to wszystko się potoczy.

          Reszta wieczoru minęła mi dość nudnawo – wskoczyłem na kilka chwil do jeziora, nie pływając jednak zbyt długo gdyż wolałem zachować jak najwięcej sił na noc. Później zjawiłem się na kilkadziesiąt minut przy ognisku, gdzie dyżurował wychowawca z Wrocławia. Trochę pośpiewaliśmy, zjadłem kiełbaskę a ponieważ między czasie dostałem wiadomość, że mam być gotowy między północna, a pierwszą postanowiłem się nieco przespać zanim znowu będziemy mieli okazje poszaleć.

          Budzik zadzwonił o północy, teraz pozostało czekać na wiadomość od Majki, że mam ruszać w jej kierunku. Nie mogłem się już doczekać i po raz kolejny doświadczyłem uczucia strasznie wolno lecącego czasu… W sumie to byłem zdumiony swoją niecierpliwością… Ostatnio tak chyba się czułem kilka lat temu w oczekiwaniu na prezent pod choinkę… A ona rzeczywiście była dla mnie wspaniałym prezentem. Kto by pomyślał jak przez lata zmieniają się ludzkie priorytety – dziesięć lat temu interesowały mnie głównie słodycze, pięć lat temu chciałem mieć coraz to nowsze zabawki, co z roku na rok przekładało się to na coraz to lepsze instrumenty, bo oprócz gitary interesowały mnie klawisze oraz saksofon. Teraz w głowie mam tylko piękną blondynkę… Pytanie tylko, co mnie będzie interesować w przyszłości.
          Z pewnością jednak te priorytety to sprawa dość indywidualna – większość moich rówieśników bardziej interesuje się grami komputerowymi lub piciem piwa na umór – choć oczywiście interesują się seksem i związanymi z tym sprawami – ale myślę że nie w takim stopniu jak ja teraz….
          SMS przyszedł jakoś po 15 minutach
          „Mam nadzieje, że jesteś gotowy. Chodź już w kierunku naszego sekretnego miejsca. Spotkamy się przy wejściu. Mam dla Ciebie kilka niespodzianek…”
          Gotowy byłem i to bardzo, a ta wiadomość sprawiła, że moja gotowość wzrosła po stokroć, co zresztą wyraźnie poczułem w spodniach.
          Po chwili byłem już przy wejściu – na szczęście nie było tym razem problemu z czatującym wychowawcą, więc dotarcie do Majki było tym razem bezproblemowe. Czekała tam już na mnie, wyglądała pięknie, miała nieco inną fryzurę – zawsze jej dość długie falowane włosy opadały jej na ramiona, część twarzy z uwagi na przedziałek na boku miała bardziej przysłoniętą niż drugą, a kilka kosmyków opadało jej na twarz, co dodawało jej aury tajemniczości – tym razem jednak zaczesała włosy do tyłu, czoło miała odsłonięte, a całość była przewiązana przepaską – wyglądała naprawdę uroczo, ta fryzura można by powiedzieć nieco ją odmładzała. Dała mi soczystego buziaka na przywitanie. Weszliśmy do środka.
          Zmierzając krótkim korytarzem do naszej izolatki stało się coś, czego się nie spodziewaliśmy, nagle otworzyły się drzwi, słychać były śmiechy i chichy, odgłosy całowania się… Stanęliśmy jak wryci, po czym szybko się odwróciliśmy i na paluszkach cofnęliśmy się do wyjścia. Tamci wychodząc i obściskując się na szczęście nas nie zauważyli.

          Skomentuj

          • vedonek
            Świętoszek
            • May 2012
            • 34

            #6
            ytanie teraz, kto to był…?
            - Co teraz? – Wyszeptałem
            - Schowajmy się za tymi choinkami.
            Na szczęście na trawniku niedaleko wejścia było parę choinek i kilka innych drzewek i krzaczków ozdobnych na tyle dużych, że można było się za nimi nieco skryć. Schowaliśmy i czekaliśmy na rozwój wydarzeń….
            Ku naszemu ogromnemu zdziwieniu to była moja wychowawczyni i mój „ulubiony” wychowawca z Warszawy!!! Słychać było dosyć wyraźnie, co mówili wychodząc
            - Jutro o tej samej porze tutaj? - Powiedziała ta wredna jędza. Co mnie w tej sytuacji zabiło to to, że nawet zabrzmiało to przyjaźnie, miło i serdecznie. A ja myślałem, że ona potrafi tylko zrzędzić, marudzić, narzekać i ogólnie być wredną suką.
            - Tak. Równiutko o północy. - On jej odpowiedział. Po czym klepnął ją w tyłek, pocałował w usta i się rozeszli. On do hotelu, a ona do namiotu wychowawców. Teraz dotarło do mnie, dlaczego nie miałem kłopotów z wydostaniem się z mojego namiotu. Zrozumiałem tez po co ten fagas kupował kondony – i pomyśleć że wydawało mi się, że miał nadzieje na moją Majkę.
            - Cóż trafił swój na swego – Pomyślałem sobie o nich.
            Najciekawsze w tym wszystkim było to, że zarówno ona jak i on byli po ślubie – on jak się dowiedziałem 47 letni koleś, ochajtany był z inną nauczycielką ze swojej szkoły, a moja jędza miała wiosen nieco ponad 40 – w sumie nawet zadbana to była kobieta i jak na ten wiek wyglądała nienajgorzej – no bo przyrównując ją do sporej większości kobiet po czterdziestce które najczęściej są już grube (no nie ma co się oszukiwać), ścinają włosy na krótko i bardziej przypominają młode babcie niż dojrzałe kobiety; to ona rzeczywiście prezentowała się znośnie, więc w sumie nie dziwie się prawie pięćdziesięciolatkowi, że mu się jej zachciało, tym bardziej, że słyszałem, że jego żonka to prawdziwy pasztet, na której tylko najwytrwalsi potrafią utrzymać wzrok… I jak tu nie mówić że miłość jest ślepa?. Jednak wracając do mojej wychowawczyni - jej wygląd zewnętrzny w oczach wszystkich uczniów i tak był zupełnie niedostrzegalny ze względu na porażającą wielkość jej paskudnego charakteru.
            Kiedy znikli z naszego pola widzenia weszliśmy do środka. Kiedy tylko otworzyliśmy naszą izolatkę od razu otworzyliśmy okna, ażeby wywietrzyć naszych poprzedników – może nie było czuć tu jakichś niemiłych zapachów – ale jednak lepiej było wykurzyć stamtąd złe fluidy. Prześcieradło na łóżku było tylko poprawione, więc nie zmienili go. Na szczęście w jednej z tamtejszych szafek były świeże komplety – z czego skwapliwie skorzystaliśmy. Cały ten rytuał porządkowania pokoju po poprzednikach spowodował tylko moje wzrastające zniecierpliwienie, chciałem już wiedzieć, jaką to niespodziankę ma dla mnie moja nowa „obsesja”. Po zamknięciu okna stanęła przede mną. Odezwała się pierwsza.
            - I co? Czekałeś na mnie?
            Kiwnąłem potakująco, cały czas patrząc jej w oczy, pożądałem jej całym ciałem.
            - Rozbierz się.
            Takich rzeczy nie trzeba mi dwa razy powtarzać. Po chwili byłem jak mnie Pan Bóg stworzył.
            - Połóż się.
            Ona była nadal w swoich ciuchach, a dokładniej to miała na sobie luźną koszule rozpinaną i krótkie spodenki Dżinsy – wyglądała trochę jak z reklamy Wranglera, albo jakiejś innej marki dżinsów.
            Kiedy już leżałem ona wzięła swoją torebkę i usiadła na boku łóżka tuż koło mnie.
            - A teraz ciiii – przykładając palec do swoich ust dając mi znak żebym milczał.
            Wyciągnęła z torebki coś w stylu chusty. Znowu pokazała mi żebym nic nie mówił, po czym przewiązała mi oczy, zrobiło się dla mnie zupełnie ciemno. Po chwili wzięła moją dłoń i uniosła ku górze i zaczęła ją przywiązywać do łóżka, po chwili to samo zrobiła z drugą ręką. Pomyślałem sobie, że podobnie musiał czuć się bohater „Nagiego Instynktu”, który również miał skrępowane dłonie. Miałem tylko nadzieje, że moja partnerka nie ma tak demonicznej duszy jak bohaterka grana przez Sharon Stone. Zresztą nawet się tego nie bałem – wiedziałem, że czeka mnie noc pełna wrażeń.
            Zaczęła mnie głaskać po brzuchu, po klatce, od czasu do czasu całować. Zaczęła schodzić coraz niżej, moja wyobraźnia, z uwagi, że mam zasłonięte oczy działała na najwyższych obrotach podsuwając mi wiele nie koniecznie grzecznych myśli. W końcu zaczęła dobrała się do mojego penisa. Ssała, lizała przygryzała, jednocześnie robiąc to z taką lekkością i delikatnością, że szalałem z pożądania, miałem ogromną ochotę ją dotknąć, ale postanowiłem jakoś wytrzymać i dalej grać w jej grę – mimo, że miała ona wady w postaci niemożności dotykania – to jednak pozostałe zmysły były tak wyostrzone i tak bardzo działały na wyobraźnie że wrażenia były piorunujące. Kiedyś uważałem robienie lodów za dość nieestetyczne, wręcz zbyt wulgarne, myślałem, że raczej nie będę praktykował tego typu zabaw, teraz jednak stwierdzam jak bardzo się myliłem – zdecydowanie powiedzenie, że „nigdy się nie dowiesz jak to jest póki nie spróbujesz” - miało tu wiele sensu. Wiedziałem już, że jest to genialna sprawa i akurat w tym danym momencie wiedziałem, że będzie mi już to towarzyszyć w przyszłości. W końcu przecież jak pszczoły znajda drzewo pełne kwiatów to ot tak sobie z niego nie zrezygnują. I ja też nie miałem takiego zamiaru. W dodatku znów te wspaniałe kołeczka jej cudnym języczkiem… Az zapierało dech.
            W końcu jednak przestała, po chwili była na mnie. Nie nałożyła prezerwatywy, co mnie delikatnie zaskoczyło.
            - Ale… - przerwała mi nagle jakby wiedząc co chcę powiedzieć.
            - Ciii – szepnęła na znak, bym milczał. – Nic nie mów, czuj… - dodała i delikatnymi ruchami doprowadzała mnie do coraz to większego szaleństwa. Na szczęście potrafiłem już nieco kontrolować to, co się ze mną dzieje, więc zbyt wczesny strzał chyba mi nie groził. Ta myśl jednak tak szybko uciekła, jak szybko się pojawiła, jej dłonie, nie pozwalały mi uciekać myślami gdzieś indziej, wędrowały po moim torsie, szyi, głaskając czasem delikatnie drapiąc, czułem jednocześnie jak wypełniam jej wspaniałe ciepłe wnętrze, słyszałem jej oddech – zupełnie jakby nic innego na świecie nie istniało. Jej delikatne ruchy i moja wyobraźnia wprowadziły w niemal ekstatyczny stan, nie mogłem nic zobaczyć, ale czułem jakbym widział wszystko wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej, nie mogłem jej dotknąć, ale czułem jej ciało, jakbym miał tysiące dłoni, które pieszczą każdy fragment jej ciała, słyszałem bicie naszych serc.
            Po chwili sięgnęła do moich dłoni i mnie rozwiązała. Chwyciła moje dłonie i poprowadziła je ku sobie.
            - Dotykaj mnie. - powiedziała z głębokim westchnieniem, niemal paraliżującym.
            Dotknąłem, najpierw delikatnie tylko koniuszkami palców, poczułem jak przeszedł ją dreszcz, dotknąłem ją nieco ponad biodrami, wodząc koniuszkami palców coraz wyżej, zbliżając się do piersi. Zupełnie jakbym obrysowywał dłońmi kontury jej ciała, jakbym był odkrywcą, który odkrywa nowe niezbadane wcześniej tereny. Ominąłem piersi i zjechałem do brzuszka, był cudowny, czuć było pod nim mięsnie, ich falisty kształt, ich cudowną sprężystość, czuć było jak się zapada i podnosi pod wpływem coraz głębszego oddechu, jak od czasu do czasu zastyga z podniecenia. Jej pupa… taka okrąglutka, jędrna, czułem jak pracuje, jak się na mnie unosi i opada wypełniając rozkoszą nasze ciała. W pewnym momencie poczułem jej dłoń na swojej. Skierowała ja w kierunku piersi, drugą dłoń skierowała w przeciwnym kierunku. Gdy zacząłem masować jej pierś, a po chwili dotknąłem magicznego guziczka, usłyszałem tylko jęk, znów ten charakterystyczny stłumiony jęk, połączony z coraz wyraźniejszym oddechem.
            - Usiądź – Szepnęła
            Usiadłem, a ona objęła mnie mocno i przytuliła, nasze ciała znów były splecione, ściągnęła mi chustę z oczu.
            - Poczekaj, - Wzięła gumkę i nałożyła sprawnym ruchem.
            - bądź delikatny, poprzednim razem było ciut za ostro i troszkę mnie tam obtarłeś.
            Byłem bardzo delikatny, tak tylko jak umiałem. Zrozumiałem też, dlaczego na początku nie założyła mi gumki, chciała żebym maksymalnie ją poczuł, żebym maksymalnie wykorzystał wszystkie swoje zmysły, żebym choć przez chwile wiedział jak to jest być z kimś tak blisko jakbyśmy tworzyli jedność. Udało jej się. Już teraz tęskniłem z tym uczuciem.
            Po chwili z mojej inicjatywy zmieniliśmy pozycje, choć w sumie całe przejście było bardzo płynne i wyszło naprawdę fajnie. Teraz ja byłem na górze, było sporo pocałunków, także w szyje. Uwielbiałem ją całować i właśnie nie tylko w usta, ale po całym ciele, między innymi w szyję, wiedziałem, że to lubi, bo często odchylała głowę w charakterystyczny sposób dając mi „miejsce” – widziałem i słyszałem jej reakcje – z pewnością był to jej czuły punkt, troszkę ją to pewnie łaskotało, ale też i nieźle kręciło, słyszałem jej uśmiech i zmieniający się oddech. Więc co do tego ze to jedno z jej ulubionych miejsc nie było wątpliwości. A wchodząc w nią nadal starałem się być bardzo delikatny i czuły. Ale najlepsze były te momenty, gdy od czasu do czasu spoglądaliśmy sobie w oczy, w takich momentach nie trzeba nawet nic mówić, pewne rzeczy po prostu się czuje i wie. Zresztą podczas tych wspaniałych chwil nawet za bardzo nie myślałem o czymkolwiek, nie miałem żadnych pytań, nie miałem też nic do powiedzenia, czerpałem po prostu przyjemność z tego co było, starałem się jak najlepiej wczuć w swoją role.
            Kiedy skończyliśmy leżeliśmy nago obok siebie, nasze oddechy nadal były jeszcze przyspieszone, nie mówiliśmy jednak nic do siebie, była taka cisza, że zza okna słychać było różne dźwięki - na pewno jednym z odgłosów były świerszcze, słychać też było żaby. W pewnym momencie zacząłem się śmiać, że w takim momencie zwracam uwagę na takie rzeczy.
            - Co Cie tak rozbawiło? – Zapytała.
            - Nie uwierzysz, ale… - zawahałem się - …żaby
            - Żaby?
            - No, w sensie te dźwięki zza okna, rozbawiło mnie to, że w ogóle zwróciłem w takim momencie na to uwagę.
            - To faktycznie masz o czym myśleć. – Zaczęła się ze mnie śmiać.
            - Co się ze mnie śmiejesz? – zapytałem, lekko ją podszczypując
            Ona cały czas się chichrając
            - No bo śmieszy mnie, że gdy leży koło Ciebie naga kobieta ty rozmyślasz sobie o gadach i owadach które sobie hałasują za oknem.
            W tym momencie także wybuchłem śmiechem, i mimo że w sumie nie było to jakoś zabójczo śmieszna sytuacja to jednak oboje śmialiśmy się jak dwa głupki z prymitywnej komedii. Z pewnością pomogło to nieco rozładować atmosferę, która powstała w czasie tej chwili ciszy. Nadal się śmiejąc usiadła przycisnęła mi ręce do poduszki i popatrzyła znów mi w oczy.
            - A teraz o czym myślisz?
            - O Tobie.
            - No właśnie, prawidłowa odpowiedź. – Pocałowała mnie.
            Znowu zaczęliśmy się kochać. Po raz kolejny nie przespaliśmy niemal całej nocy – z izolatki wyszliśmy koło godziny piątej nad ranem. Kochaliśmy się całą noc z małymi przerwami na złapanie oddechu i krótką pogawędkę o rzeczach mało konkretnych. Było oczywiście świetnie, czyli jak za każdym razem, który był wcześniej.
            Poszedłem od razu spać, chciałem się choć trochę przespać przed wstaniem na poranną zbiórkę - ten dzień miał zapowiadać się nieco luźniej, więc może będzie okazja nieco się w czasie dnia zdrzemnąć.

            Skomentuj

            • vedonek
              Świętoszek
              • May 2012
              • 34

              #7
              Część 3
              Kiedy zadzwonił budzik w moim telefonie, miałem ochotę kogoś zamordować, czułem się tak fatalnie jak nigdy. Kilka godzin snu w czasie czterdziestu ośmiu godzin, to dla mnie stanowczo za mało. Sytuacje nieco poprawił chłodny prysznic, ale mimo to i tak czułem się źle. Miałem ochotę rzucić się na jakieś mięciutkie podłoże i spać cały dzień.
              Udało mi się przetrwać zbiórkę, tyle, że wychowawcy patrzyli na mnie jakoś dziwnie, pewnie widząc moją minę, podejrzewali jakąś libacje...
              W każdym razie plan na dziś był taki, że zostaną zorganizowane turnieje w siatkówkę plażową, piłkę nożną i turniej na najlepszą budowle z piasku. Chętni mieli się zapisać u swoich opiekunów, oczywiście dla zwycięzców miały czekać jakieś niespodzianki. Ja jednak nie zamierzałem w cokolwiek grać – miałem zamiar się oderwać od tego wszystkiego i choć trochę wypocząć.
              - Co ci jest??
              Usłyszawszy ten głos wyprostowałem się jak struna. Doprawdy na tą kobietę trudno mieć jakąś inną reakcje niż strach pomieszany z niepewnością i obrzydzeniem. To była moja wychowawczyni.
              - Słucham? – Odpowiedziałem.
              - No pytam, co ci jest? Wyglądasz dość niepewnie. Piłeś coś wczoraj?
              - Co? Nie, nie. Po prostu się nie wyspałem. Przecież wie pani, że ja nie pije. - Próbowałem się tłumaczyć… Zresztą ona znała mnie z tego, że byłem dobrym i przykładnym uczniem, więc nie sądzę żeby miała jakiś konkretny powód żeby mi nie wierzyć.
              - No tak. Słyszałam jednak od jednego wychowawców, że szwendasz się po nocach, więc się nie dziwię, że się nie wysypiasz.
              - Ja się szwendam? – Zapytałem. Przeklęty warszawski belfer! – Pomyślałem ze złością.
              - Podobno gdzieś się wybierałeś przedwczoraj w nocy, używając, jako wymówkę ubikacje – Mówiła niemal z rozwścieczoną miną. Może bała się, że podczas jednej z takich przechadzek przyłapie ją na jej małym romansiku? Swoją drogą, że też ona nie ma lepszego humoru po seksie z Warszawiakiem? – Pomyślałem.
              - To nie prawda! Naprawdę wtedy chciałem iść do wc, tak mnie jednak pan wychowawca przestraszył znienacka, że mogło wyjść jakbym cos kręcił. – Moja wymówka była idiotyczna jak sobie tak ją później przeanalizowałem.
              - No dobrze, ponieważ ogólnie nigdy nie miałam do Ciebie większych zastrzeżeń, tym razem ci daruje i nie będę tego roztrząsać. Skoro jesteś niewyspany to odpocznij. Ale chce Cię widzieć na obiedzie, a po nim masz wystartować w jednym z konkursów – to ci dobrze zrobi, trochę ruchu i od razu lepiej będziesz sypiać. Ironia jej ostatniego zdania niemal wgniotła mnie w ziemie…
              Jej propozycja jednak miała swoje plusy, da mi teraz nieco odpocząć i nie będę miał problemów związanych z nocną przechadzką. Małym minusem była ta cała rywalizacja, ale no cóż… ulepienie zamku z piasku to chyba nie będzie wielki problem, bo siatkówki czy piłki nożnej w ogóle nie brałem pod uwagę. Nie miałem siły.
              Dużym plusem tego dnia, zresztą jak i poprzednich była piękna pogoda, było ok. 30 stopni w cieniu, wiał lekki wiaterek, dzięki któremu można było spokojnie w cieniu wytrzymać. Po śniadaniu wypożyczyłem sobie leżak i położyłem się pod jednym z drzew tuż nad jeziorem, choć nieco na uboczu, gdzie plaża nie była już tak szeroka. Przyjemnie było sobie tak beztrosko poleżeć. Zasnąłem niemal natychmiast, chwile jedynie wspominając poprzednią noc.

              Kiedy się przebudziłem nie byłem pewien ile czasu minęło. Nie miałem zegarka, a telefon został w namiocie. Zdążyłem się jedynie leniwie przeciągnąć i po chwili do moich uszu dobiegł znajomy damski głos.
              - No proszę, w końcu się obudziłeś. Za chwilę obiad. – Powiedziała jakby z wyrzutem, że tak późno.
              Spojrzałem tylko na nią z uśmiechem, nic nie mówiąc. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego przebudzenia.
              - Co się tak cieszysz? – Zapytała.
              - Wyspałem się, budzę się i ty obok. Jak tu się nie cieszyć?
              - Sama pewnie bym tu nie przyszła, nie chciałam wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. Tyle, że kazali mi mieć oko na plażowiczów i na Ciebie.
              - Rozumiem. Ale w sumie dobrze się złożyło.
              - W sumie tak. – Nastała chwila ciszy. Ja jeszcze się budziłem, a ona była raczej wpatrzona w plażę. Po chwili jednak nastąpiło kilka słów, które mnie zmroziły. Takie zwykle nie wróżą nic dobrego.
              - Musimy poważnie pogadać. – Po takich słowach wiadomo, że łatwo nie będzie.
              - Brzmi groźnie. - Powiedziałem tylko. Nastąpiła chwila ciszy. W końcu jednak Spojrzała na mnie.
              - Bo widzisz… Ja mam kogoś… W sensie, że jestem w związku od prawie roku. On jest z Warszawy, studiujemy na tym samym wydziale. – Oznajmiła z dość smutną miną. Mnie zamurowało. Nie wiedziałem, co powiedzieć.
              - Nie wiem, co powiedzieć… - Nic innego mi nie przyszło mi do głowy. Chyba byłem zły. Ale w sumie, czego ja mogłem się spodziewać? Taka piękna kobieta, sama?
              - Nie musisz nic mówić. Musiałam po prostu ci powiedzieć. Chce żebyś wiedział, na czym stoisz, że ta nasza znajomość, to dla mnie tylko wakacyjna przygoda. Nie chcę żebyś brał to na poważnie…
              - Rozumiem. – Powiedziałem tylko. Widziała, że nie jest mi wesoło. Komu by w takim momencie było? Choć jak zacząłem się chwile na tym zastanawiać, to tak naprawdę trudno mi było sobie wyobrazić naszą znajomość po obozie. Jesteśmy z trochę innych światów – ona studiuje, ja jestem dopiero w liceum, spora różnica wieku i niemała odległość pomiędzy nami. Te sytuacje nie działały na naszą korzyść. Rozumiałem to doskonale
              - Słuchaj, przepraszam, że tak teraz z tym wyskoczyłam, ale nie chcę żeby potem były jakieś nieporozumienia. Chcę żebyś wiedział, że to jak potoczy się dalsza część tego obozu, zależy od Ciebie. Mi dotychczas było cudownie, traktuję naszą znajomość, jako fajną przygodę i chciałabym to kontynuować, ale jeśli nie będziesz chciał to zrozumiem. Dzisiejszą noc dam ci na przemyślenie. Potem porozmawiamy.
              Kiwnąłem tylko w geście zrozumienia. Po chwili wołano wszystkich na obiad. Maja zaczęła zwoływać ludzi z wody. A ja ruszyłem oddać leżak a potem na stołówkę. Myśli kłębiły mi się wokół naszej rozmowy. Nawet straciłem apetyt. Niby nic się nie zmieniło. Mogłem przecież zdawać sobie sprawę, że tak to będzie wyglądać, a mimo to czułem pewną pustkę… jakby rozczarowanie.

              Na stołówce usiadłem najdalej wszystkich jak się da. Wziąłem coś do picia, nałożyłem trochę jedzenia, dużo mniej niż zwykle. Cały czas miałem mętlik w głowie i właściwie nie dochodziły do mnie żadne głosy z otoczenia, co mogło zaskakiwać, bo na stołówce był istny gwar. Siedziałem tak kilka minut, wypiłem sok, dosłownie liznąłem to, co miałem na talerzu i postanowiłem iść do namiotu. Wychodząc, jak przez mgłę, usłyszałem głos mojej wychowawczyni, który na chwilę mnie otrzeźwił.
              - Pamiętaj, że masz wziąć udział w jednym z zawodów
              - Tak, tak, będę budował z piasku. – Odpowiedziałem tylko
              - W takim razie bądź pod namiotem wychowawców za godzinę.
              Przytaknąłem i wyszedłem.
              Godzinę dzieląca mnie od kolejnego spotkania spędziłem w namiocie. Próbowałem zebrać myśli, ale nie było to łatwe. Nie czułem się z tym dobrze, że oszukuje jakiegoś faceta, nie czułem się z tym dobrze, że jestem tylko przejściową zabawką, której przeznaczenie było z góry zaplanowane. Nie wiem czy czułem się zdradzony. Nikt mnie wcześniej w podobny sposób nie potraktował. Nie miałem punktu odniesienia. Pewne jest, że czułem się z tym źle. Z drugiej strony jednak, niczego mi nie obiecała, sam do niej poleciałem, kiedy chwyciła mnie za przyrodzenie. Można powiedzieć, że sam byłem sobie winny. Uległem emocjom. Jak widać nie zawsze jest to właściwa droga. Nie postanowiłem, co dalej. Nie umiałem się zdecydować. Czyste sumienie, czy zaspokojone rządze? Trudne.
              0statnio edytowany przez vedonek; 03-06-12, 18:26.

              Skomentuj

              • vedonek
                Świętoszek
                • May 2012
                • 34

                #8
                Po godzinie udałem się do namiotu wychowawców, Zawadzkiej jeszcze nie było, więc nie było innego wyjścia jak na nią poczekać. Przyszła po kilku minutach, przyprowadzając dwie dziewczyny.
                - To są dziewczyny, którym pomożesz przy zamku. – Powiedziała – Dziewczyny to jest Robert, Robercie to Asia, a to Paulina. – Przedstawiła nas sobie jakby miała mnie za jakiegoś idiotę, który sam by się nie zdobył na odwagę by to zrobić. Postanowiłem to przemilczeć rzucając standardowe „cześć”. Musze przyznać, że miałem szczęście. Trafiły mi się bardzo ładne panny. Przynajmniej podczas budowy zamków, będzie, na co popatrzeć. – Pomyślałem. Całe szczęście, że nas szybko zostawiła i byliśmy we trójkę.
                - To, co dziewczyny? Macie jakiś pomysł na budowlę? – Jakoś musiałem zacząć rozmowę.
                - Na początek sorry, że Cię w to wpakowałyśmy. Zespoły muszą być trzy osobowe, a my nie mogłyśmy znaleźć nikogo chętnego z naszej grupy. Wtedy ta od was powiedziała, że kogoś dla nas znajdzie. – Powiedziała Paulina. Byłą dość wysoką, szczupłą brunetką, długie włosy miała spięte klamrą z małym słonecznikiem (sztucznym oczywiście), w taki sposób, że opadały na jej lewe ramię. Na sobie miała czarno żółty dwuczęściowy strój, który podkreślał dość spore piersi, oraz krągłe biodra, oraz dobrze komponował się z jej śniadą cerą. Miała kolczyk w pępku, który zwracał uwagę na jej płaski brzuszek. Druga dziewczyna, Asia miała jaśniejszą karnację, choć trudno było ją nazwać bladą, była nieco niższa od swej koleżanki i miała jaśniejszy odcień włosów. Czy była szatynką czy ciemną blondynką to była kwestia, której nie chciałem jednoznacznie rozstrzygać. Włosy miała krótsze od Pauliny, tak mniej więcej do ramion. Były proste, nie falowały jak u koleżanki. Figurę miała także ponętną. Zawsze mi się podobało określenie „klepsydra” na figurę kobiety i tu ono dość dobrze pasowało. Miała na sobie również podobny strój, tyle, że pomarańczowy. Pewnie kupiony tuż przed przyjazdem w tym samym sklepie. Choć to dziwne, że kobiety mogłyby kupić taki sam ciuch. No, ale nie zamierzałem się nad tym zastanawiać. Może jak jest inny kolor, to już się nie liczy? – Pomyślałem tylko, ale bez przekonania.
                - Nie musicie przepraszać. Tak naprawdę zostałem troszkę jakby zmuszony do tego budowania. Cieszę się, że nie będę tego musiał robić sam.
                - Zmuszony? Też jesteś tu za karę?
                - Za karę? No tak jakby… - zacząłem się śmiać.
                - To witaj w klubie – Tym razem odezwała się Asia. Ależ ona miała głos! Lekko zachrypnięty, dość niski, ale jednocześnie bardzo kobiecy, powiedziałbym nawet, że podniecający.
                To zabawne, na jakie rzeczy zwraca uwagę. Choć właściwie zwrócić uwagę można na wiele szczegółów, to tylko niektóre z nich potrafią ją naprawdę przykuć, sprawić, że natychmiast cała skupia się właśnie na tym szczególe. Ja, jako muzyk zawsze byłem wyczulony na dźwięki, a ten wydobywający się z jej ust zdecydowanie mnie poruszył.
                - To, co przeskrobałyście? – Zapytałem, powoli kierując się w stronę plaży.
                - Eee… złapali nas jak sobie popijałyśmy. – Odpowiedziała
                - Dobrze, że tylko z tym nas złapali – Dodała Paulina z lekkim uśmieszkiem. Aśka jakby ją trąciła łokciem, że niepotrzebnie papla.
                - A Tobie, za co kazali budować? – Zapytała Aśka, tak jakby żebym nie zwrócił uwagę na uwagę jej koleżanki. Chłopaki, czy maryśka? – Zgadywałem w myślach.
                - Ogólnie rzecz biorąc za całokształt. Oficjalnie za to, że wychowawczyni chcę żebym coś porobił. Powiedziałem jej na odczepnego, że niezbyt dobrze sypiam i stwierdziła, że aktywność fizyczna dobrze mi zrobi. Ale ogólnie myślę, że powodów jest kilka. W pierwszą noc Warszawiak złapał mnie na nocnej przechadzce, potem nie pojawiłem się na zbiórce na drugi dzień. Zaczynają mnie chyba podejrzewać o jakieś cuda. Sam nie wiem.
                - Cokolwiek byś nie robił, oni zawsze myślą, że piłeś. – Rzuciła Paulina.
                Rozmawiając szliśmy dalej, musieliśmy w końcu obrać taktykę, jak poradzimy sobie z bodową zamku. Na szczęście dziewczyny były chętne do współpracy, miały tez kilka pomysłów. Ustaliliśmy, że się postaramy i zrobimy duży zamek, z fosą dookoła i jakimś mniejszymi budowlami nieopodal. Takie jakby małe królestwo. Na początek zaczęliśmy usypywać wielką górę (od czasu do czasu polewaną wodą, żeby piasek nie był potem zbyt sypki), której potem będziemy nadawać pożądany kształt.
                Plaża, na której toczyła się rywalizacja była świetna do takiej zabawy. Widać było, że właściciel kompleksu zadbał o to, by przyjeżdżający tu wczasowicze byli zadowoleni. Wyraźnie widać, że od pewnego miejsca ziemia jest usunięta, a w jej miejsce nawieziony jest charakterystyczny żółty piasek. Wydaje mi się, że nie była to tania operacja, bo plaża jest dość długa i szeroka. No, ale czego się nie robi dla klientów?
                Z mojego punktu widzenia wyglądało na to, że Paulina była tą bardziej otwartą, bardziej śmiałą. Nie ważyła słów, mówiła to, co myśli, na odwagę mógł tez wskazywać kolczyk w pępku. Choć też niekoniecznie. Być może zbyt szybko zacząłem wyciągać wnioski. Nasze rozmowy były jak na razie dość lakoniczne, z których trudno było dobrze ocenić charakter czy osobowość. Można jednak stwierdzić, że szybko je polubiłem. Były otwarte i towarzyskie, nie bały się odzywać, jak wiele dziewczyn, z którymi miałem do czynienia przy pierwszym spotkaniu. Jeszcze tego wtedy nie zauważyłem, ale przy nich zupełnie przestałem myśleć o Mai.
                Przyznam, że przyjemnie mi się budowało, nadal wiał przyjemy wiaterek, dzięki któremu nie myślało się wciąż o palącym słońcu. W dodatku przy mnie były piękne dziewczyny, które co rusz się nachylały, to prostowały jakby chwaląc się swoimi wdziękami. Nie powiem żeby to na mnie nie działało, musiałem jednak zachować chłodny umysł, nie chciałem przecież żeby moje szorty zanadto się uwypukliły, zdradzając moje myśli. Z boku rosły inne budowle, nie mniej imponujące, a z głębi dochodziły nas odgłosy rywalizacji w piłkę nożną i siatkówkę.

                Nasz zamek nabierał coraz wyraźniejszych kształtów. Charakterystyczne ząbkowane mury były w kształcie prostokąta, u którego podstawy była jego największa część, czyli centralna część zamku, gdzie w naszym zamyśle mieściły się wszelkie królewskie komnaty i inne ważne pomieszczenia. W narożnikach naszego prostokąta były wieże, które od murów odznaczały się większą szerokością i wysokością, przez co nadawały naszej budowli majestatyczny wygląd. Wokół wykopaliśmy rów pod fosę. Dziewczyny wpadły na niezły pomysł obłożenia dna posklejanymi taśmą workami foliowymi, tak, aby woda nie wsiąkała w ziemie. Za fosą, poniżej poziomu zamku, który był na niewielkim wzgórzu, umieściliśmy kilka piaskowych małych prostokątnych budowli, symbolizujących mieszkania poddanych. Pomiędzy nimi była oczywiście droga prowadząca do zamku.
                Podczas budowy naszego dzieła stało się jednak coś, czego nie do końca się spodziewałem. Przez te kilka godzin, jakie nam zleciały na budowie działo się dużo śmiesznych rzeczy – od polewania się wodą, aż po obrzucanie błotem. Oczywiście nikt na nikogo nie był zły, a i czasem ci, którzy budowali nieopodal nas, przyłączali się do wygłupów. Przyjemnie było patrzeć jak dziewczyny wchodziły, co jakiś czas do wody i zmywały z siebie resztki błota, poprawiając, strój, obmywając swoje młode piersi, poprawiając dół stroju, charakterystycznym przeciągnięciem palców przy pupie po krawędzi materiału. Co prawda lepiej by było, jakby nie miały na sobie tych fatałaszków. No, ale nie można mieć wszystkiego. W międzyczasie oczywiście sporo rozmawialiśmy, poznając się coraz lepiej i przełamując kolejne lody. Niekiedy rozmowy schodziły na dość pikantne tematy, co tylko przekonywało mnie, że nasza znajomość może mieć ciekawe perspektywy. Jednak ku temu przekonała mnie najbardziej pewna sytuacja. Otóż po plaży przechadzali się moi znajomi z klasy, Łukasz i Marcin. Jeden z nich filmował, co się dzieje, drugi robił zdjęcia. Byli to kronikarze wycieczki, których misją było zrobienie pamiątkowego filmu i prezentacji, po zakończeniu obozu. Oczywiście wszystko to na wyraźny rozkaz naszej wychowawczyni. Co istotne, kiedy Marcin prosił nas o zapozowanie przy naszym zamku, otrzymałem sygnał od Pauliny, że ta znajomość nie koniecznie będzie tylko platoniczna. Dziewczyny stanęły przede mną, objąłem je dość śmiało, trzymając dłonie nad ich biodrami, dłońmi dotykając ich płaskich brzuszków. Ku mojemu zaskoczeniu Paulina wykorzystała sytuacje ocierając się pośladkami o moje krocze. Na pewno nie był to przypadek. Przypadkowo nikt przecież nie wciera się pupą w twoje genitalia. Zresztą późniejsze wydarzenia tylko przekonały mnie o słuszności mojego rozumowania.

                Skomentuj

                • vedonek
                  Świętoszek
                  • May 2012
                  • 34

                  #9
                  W konkursie na budowle z piasku zajęliśmy trzecie miejsce, za co wygraliśmy po paczce słodyczy. Byliśmy jednak zadowoleni z miejsca, bo konkurencja była dość spora. Nieco odstawali jedynie ci, którzy dzielili budowanie zamków z meczami w gry zespołowe. Podium przyjęliśmy z niemałą euforią, co skutkowało tym, że dziewczyny entuzjastycznie się na mnie poprzytulały. To było miłe. Nie powiem.
                  W końcu jednak przyszedł czas się rozejść. Wkrótce kolacja, a trzeba było jeszcze się ogarnąć.
                  - Przychodzisz po kolacji na imprezę? – Zapytała jeszcze Paulina zanim poszła w stronę prysznica.
                  - Jaką imprezę? – Odpowiedziałem zdziwiony.
                  - No organizują dla nas potańcówkę przy hotelu. Podobno zamówili jakiegoś DJ’a.
                  - Yyy… Nic o tym nie słyszałem. Pewnie się zjawie, nie mam za bardzo innych planów.
                  - W sumie i tak byś nie miał wyjścia, nie dałybyśmy ci żyć gdybyś z nami, choć raz nie zatańczył – obie dziewczyny się wyraźnie uśmiechnęły. Nie pozostałem im dłużny.
                  - No skoro tak stawiacie sprawę, to nie mam innego wyjścia.
                  - To może potowarzyszysz nam na kolacji? – Przyznam, że śmiałość dziewczyn robiła na mnie coraz większe wrażenie. Choć powoli zaczynałem dochodzić do wniosku, że to nie one są pod tym względem jakieś wyjątkowe, ale raczej to ja wcześniej nie byłem na tyle otwarty, aby dostrzec ludzką, kontaktowość.
                  - Dobra. To spotkamy się na miejscu.

                  Dopiero, kiedy wszedłem na stołówkę, zdałem sobie sprawę, że jestem naprawdę głodny. Przez stresującą rozmowę z Mają nie zjadłem wiele na obiad. Teraz jednak już emocje opadły i poczułem jak żołądek przyrósł mi do krzyża. Wzrokiem poszukałem dziewczyn, te siedziały już na drugiej stronie sali, machając w moją stronę, abym zauważył ich obecność. Nałożyłem sobie tyle jedzenia ile dałem rady zmieścić na talerzu i udałem się w ich kierunku.
                  Pewnie uznają, że jestem jakimś głodomorem – zdążyłem jeszcze pomyśleć.
                  Dziewczyny usiadły pod ścianą, na sobie miały obcisłe ciemne koszulki. Co było dość dziwnym widokiem, bo przyzwyczaiłem się do ich opalonych ciał, przyodzianych jedynie w strój kąpielowy. Nie widziałem czy mają spódniczki, czy spodnie, gdyż długie obrusy zupełnie zasłaniały to, co pod stołem.
                  Usiadłem naprzeciwko Pauliny i zabrałem się za jedzenie. Smakowało mi wybornie. Trochę ruchu, oraz towarzystwo dziewczyn sprawiło, że czułem się znacznie lepiej. Trzeba przyznać mojej wychowawczyni, że dobrze zrobiła zmuszając mnie do konkursu. Gdyby nie ona pewnie przeleżałbym dzień w namiocie i użalał się nad sobą. A tak było całkiem przyjemnie.
                  - To, co? Potańczymy dzisiaj? – Zaczęła Paulina.
                  - Pewnie! – Oznajmiłem z radością. Czułem się naprawdę świetnie i z wielką satysfakcją przyjmowałem fakt, że będę w tym dniu dalej towarzyszył dziewczynom.
                  Temat naturalnie zszedł na to, czego się mniej więcej spodziewamy po tej imprezie i ogólnie na temat naszych imprezowych preferencji. Dziewczyny były dość bojowo nastawione i już nie mogły się doczekać. W dodatku Paulina coraz częściej zerkała na mnie w sposób, który przypomniał mi o jej jędrnej pupie, ocierającej się o mojego penisa. To nie było zwykłe spojrzenie. Widać było w nim coś innego, nie chciałem tego na gorąco definiować. Długo jednak nie musiałem czekać na rozwiązanie zagadki, gdyż nagle poczułem dotyk na mojej łydce, co mimo wszystko mnie zaskoczyło. Wzrok, który na mnie spoczął, tym razem już na dłużej, dał mi wyraźny dowód na to, czyja to była stopa. Zresztą Aśce, jako że siedziała do mnie po skosie i tak ciężko byłoby do mnie sięgnąć. Spojrzałem na nią pytająco, a ona tylko lekko, niemal niezauważalnie uniosła na ułamek sekundy brwi. Jej stopa tymczasem poruszała się w kierunku północnym, niebezpiecznie zbliżając się do miejsca, które nie do końca bym chciał, żeby teraz było pobudzone. Jak ja wyjdę z tej stołówki? – Pomyślałem tylko. Z drugiej strony jakaś cząstka mnie postanowiła tego nie przerywać. Ciekawość jak daleko się posunie, zwyciężyła. Dość zabawne było to, że Paulina nadal spokojnie oddawała się konwersacji z Aśką. Trudno mi było pojąć jej podzielność uwagi i wewnętrzną dyscyplinę, które pozwalały jej zachować pozory grzecznej dziewczynki. Ja, mimo, że starałem się uczestniczyć w rozmowie i jeść posiłek, to jednak narastające we mnie podniecenie sprawiało, że miałem z tym coraz większe trudności. Tymczasem stopa dziewczyny była już po wewnętrznej stronie uda. Mój penis był na tyle kulturalny, że postanowił powstać i się przywitać z nieoczekiwanym gościem. Tak... Była już naprawdę blisko…
                  Nagle wszystkie talerze na stole podskoczyły, razem ze stołem, który został uderzony od spodu. Kilka osób z okolicznych krzeseł spojrzało na chwilę w naszą stronę. Śmiech Pauliny na szczęście rozładował napięcie i ludzie szybko wrócili do swoich posiłków.
                  - Co to było? - Spytała Aśka
                  - Yyy… Skurcz mnie chwycił. – Paulina na szybko wymyśliła wymówkę.
                  Tak… Dotknęła mnie w moim newralgicznym miejscu. Chyba się nie spodziewała, że mnie tak szybko pobudzi, stąd ta jej nerwowa reakcja. No nic… ja tymczasem musiałem stwarzać pozory, więc jadłem dalej. Konsumowaliśmy chwilę w milczeniu, Paulina jedynie głaskała się w obolałe kolano z lekkim grymasem na twarzy. Musiała nieźle walnąć. Sądziłem, że da sobie już spokój, jednak ku mojemu zaskoczeniu po chwili znów poczułem jej stopę. Tym razem już bez żadnych ceregieli, bez muskania łydki, a potem uda. Od razu poszła na samą górę. To, co ją nieco wystraszyło, musiało ją też nieźle zaciekawić. Zrobiłem jej miejsce, przesunąłem się bliżej stołu, usiadłem prawie na krawędzi krzesła i szerzej rozchyliłem nogi. Co mi tam? – Pomyślałem. Jej zręczna stópka kontynuowała w najlepsze wodząc po moim przyrodzeniu. Poczułem przyjemne ciepło w okolicach lędźwi i brzucha, mój penis był już sztywny jak skała. Tym razem to ja fikuśnie „zatrzepotałem” brwiami.
                  Jedzenie tymczasem na naszych talerzach miało się ku końcowi, wkrótce będzie trzeba wstać. Stopa Pauliny ani myślała kończyć zabawę, nadal przesuwając paluszkami po swoim znalezisku, od czasu do czas zahaczając o jądra, drażniąc je wulgarnie. Trochę mi to przypominało sytuacje na ognisku z ręką Mai pod śpiewnikiem, kiedy Ta badała nią to, co mam w spodniach.
                  Czy wszystkie dziewczyny są tak ciekawskie, jeśli chodzi o te sprawy? – Pomyślałem. Zupełnie oderwałem się już od tematu, nad którym rozprawiają dziewczyny. Zupełnie odpłynąłem z tego miejsca, z trudem jedynie próbując utrzymać równomierny oddech. Nie spostrzegłem nawet, kiedy skończyły jeść i powoli zbierać się do wyjścia. Z obłoków na ziemie sprowadziło mnie dopiero zwolnienie mojego członka z uścisku mojej vis-a-vis.
                  - To do zobaczenia na imprezie – Paulina rzuciła wstając od stołu.
                  - Na razie – dodała swoim seksownym głosem Aśka.
                  Cholera – Myślałem – teraz chyba każdy damski głos byłby dla mnie seksowny.
                  - Robert!! – O nie! Jędza… Zapomniałem o niej. Dlaczego akurat teraz?
                  - tak, słucham?
                  - Jak skończysz jeść, podejdź do drugiego wyjścia. Tam gdzie są zewnętrzne stoliki. Są potrzebni ludzie do poprzestawiania stołów i do ustawienia sprzętu.
                  - Dobrze. – Bąknąłem posłusznie.
                  No pięknie. Nie dosyć, że trudno mi będzie w ogóle wstać od stołu, to jeszcze będę musiał zapieprzać ze stołami. Czy na tej wycieczce jest mało innych facetów? – Pytałem retorycznie sam siebie.

                  Byłem napalony jak diabli, ale w końcu udało mi się wstać. Penis już mi trochę odpuścił, choć nadal był nabrzmiały. W głowie nadal mi szumiało, a w brzuchu latały motyle. Jeszcze całkiem niedawno było to dla mnie dość odległe uczucie.
                  Sporo osób zaczęło już przestawiać stoły i krzesła, żeby nie tracić czasu zacząłem kopiować ruchy pozostałych. Krzesła tu, stoły tam, czyli ogólne robienie miejsca pod potańcówkę.
                  - Uważajcie tylko żeby niczego nie zniszczyć! – Dobiegł mnie głos Mai. W głowie natychmiast pojawiło mi się setki obrazów. Boże! Czego ja bym z nią teraz nie zrobił? Ale zaraz? Przecież teraz kręcą się tu wszyscy wychowawcy, pilnują wszystkiego… A gdyby tak…? Musiałem spróbować. Tym bardziej, że na samą myśl, co by mogło się wydarzyć znów zacząłem twardnieć. Moje hormony zwariowały zupełnie. Musiałem znaleźć tylko odpowiedni moment, kiedy będę mógł podejść. Z przyszłego parkietu zniknęły już prawie, wszystkie stoły i krzesła. Maja weszła do środka rozmawiając z kierownikiem hotelu. Teraz tylko pretekst. Myśl! Myśl! – Powtarzałem sobie w duchu. Na moje szczęście zauważyłem jak moja wychowawczyni idzie gdzieś z Warszawiakiem. A że wiedziałem, co kombinują, to miałem pewność, że przez jakiś czas ich nie będzie. Cóż najprostszy, pretekst wydawał się najpewniejszy.
                  - Przepraszam, Pani Maju. – Maja oderwała się na chwilę od rozmowy.
                  - Tak? – Odpowiedziała bez zbędnego spoufalania się.
                  - Pani Zawadzka prosiła żeby pani przyszła na chwilę na górę do jej pokoju i w czymś jej pomogła.
                  - Dobrze za chwilę przyjdę.
                  - Prosiła żeby pani się pospieszyła. – Dodałem. To było prostsze niż myślałem – Gratulowałem sobie w myślach.

                  Skomentuj

                  • vedonek
                    Świętoszek
                    • May 2012
                    • 34

                    #10
                    Poszedłem, na górę i czekałem na nią na piętrze. Nie umiałem dokładnie powiedzieć, dlaczego, ale nadal nie przechodziło mi podniecenie. Muszę przyznać, że dziewczyny nieźle mnie podjarały. Stanąłem przy ścianie, zaraz przy schodach. Czekałem jak jakiś gwałciciel na swoją ofiarę. Słysząc jej kroki znowu zesztywniałem. Kiedy pojawiła się na piętrze natychmiast ją złapałem za rękę i natychmiast pocałowałem w usta.
                    - Ale, ale… - wyrzuciła z siebie odrywając się od moich warg.
                    - Musiałem Cie stamtąd na chwilę wyciągnąć, przepraszam. – Powiedziałem, przy okazji obejmując ją, wodząc dłońmi po jej plecach, pośladkach. Ścisnąłem ją za pupcie, po chwili przesunąłem dłonie ku jej wewnętrznej stronie ud. Miała na sobie ciasne Dżinsy, które wspaniale oplatały jej jędrne ciało.
                    - Robert, przestań! Jeszcze ktoś zobaczy. – Powiedziała z wyrzutem – Nie teraz.
                    - Chodźmy do Ciebie do pokoju, wszyscy są teraz zajęci, a Zawadzka i Warszawiak poszli do izolatki. Nikt nas nie złapie. Ja muszę! – Brzmiałem jak desperat.
                    Wzięła klucz, podeszła kilka metrów w głąb korytarza i otworzyła drzwi. Wszedłem tuż za nią. Moim oczom ukazał się niewielki pokoik z jednym łóżkiem z szafką przy boku, większą szafką z małym telewizorkiem naprzeciw i szafą na ubrania wbudowaną w ścianę od strony drzwi.
                    - Robert porozmawiajmy. – Zaczęła. – Co się stało?
                    - Nic się nie stało. Mam na Ciebie straszną ochotę. – Ściągnąłem koszulkę, przez co na chwilę tylko opuściłem wlepiony w nią, pożądliwy wzrok.
                    - Miałeś przemyśleć naszą rozmowę. Mieliśmy o tym pogadać.
                    - Nie chcę teraz rozmawiać. Nie ma na to czasu. – Ściągnąłem swoje szorty. Mój fallus był w gotowości. Maja nie omieszkała objąć go na chwilę swoim wzrokiem. Choć nadal wydawała się niepewna.
                    Postanowiłem się uspokoić. Głęboki wdech i wydech. Podszedłem do niej, patrząc przenikliwie w jej oczy. Nic nie mówiła, nie zrobiła też żadnego gestu. Czy w tym przypadku milczenie oznaczało zgodę? Ja również już się nie odezwałem. Chwyciłem palcami guzik od jej dżinsów, nadal nie spuszczając wzroku. Odległość między nami była niewielka tak, że nie musiałem wiele unosić ręki, aby go sięgnąć. Ona cały czas odwzajemniała spojrzenie. Odpiąłem guzik, zsunąłem rozporek w dół, przez co niepokojąca cisza została przerwana przez charakterystyczny dźwięk. Miałem wrażenie, że mięknie w oczach. Dłońmi chwyciłem brzegi jej spodni na udach, czekając na jakąkolwiek reakcję.
                    - W takim razie, co się tak grzebiesz? – Powiedziała w końcu z uśmiechem.
                    Pchnąłem ją na łóżko. Być może zrobiłem to za ostro, ale po jej minie widziałem, że spodobał się jej mój zdecydowany ruch. Patrzyła na mnie z pożądaniem, miała takie zawadiackie, łobuzerskie spojrzenie, z lekkim zachęcającym uśmiechem. Oparła się łokciami o łóżko i czekała na dalszy ciąg wydarzeń. Podszedłem bliżej, chwyciłem ją za nogi, rozchylając je tak, że mogłem swobodnie podejść bliżej. Chwyciłem ją za brzeg spodni i pociągnąłem. Zeszły niemal bez oporu. Nie miała majtek. Znowu rozłożyła szeroko nogi, a moim oczom ukazała się jej szparka, piękna, cudowna, rozkosznie zachęcająca. Przystanąłem na moment i rozkoszowałem się tym fantastycznym widokiem. Pewnie gdybym miał szósty zmysł usłyszałbym jej wołanie, zapraszające do zabawy. Jej wygolone łono było moim placem zabaw, a ja chciałem się bawić.
                    - Co teraz tygrysie? – Zamruczała niecierpliwie.
                    Podszedłem pod brzeg łóżka. Mój penis sterczał tuż nad jej ciałem. Chwyciłem ją pod pachy i uniosłem do pozycji siedzącej. Chwyciłem za brzeg jej luźnej pomarańczowej koszulki i zacząłem podciągać do góry. Chciałem by była całkiem naga. Być może drżałem z niecierpliwości, kiedy w nią wejdę, ale mimo wszystko nie chciałem tego robić w ubraniu. Kiedy opór w postaci spiętych w koński ogon włosów został pokonany, w końcu mogłem się radować jej boskim ciałem w pełnej okazałości. Pogłaskałem ją po cipce, nie omieszkałem palcem nieco zagłębić się w jej otworku. Była już bardzo wilgotna. Już sama myśl, co z nią za chwilę zrobię musiała ją nieźle nakręcić.
                    - Widzę, że stworzyłam seksualnego potwora… - Mruknęła żeby mnie zachęcić.
                    Pochyliłem się nad nią, pocałowałem w brzuch, zręcznie używając także języka podchodziłem coraz wyżej, nie zapominając o piersiach, o szyi, której pieszczoty lubiła szczególnie. Byłem coraz bardziej napalony. Powoli zacząłem kierować się moją nabrzmiałą pałką w stronę jej wilgotnego skarbu.
                    - Hola, hola! Nie zapomniałeś o czymś?
                    - O nie! Na śmierć zapomniałem! – Powiedziałem, niemal z bólem w gardle. Jak mogłem nie pomyśleć o gumce? - Karciłem się w myślach
                    - Masz szczęście. – Sięgnęła do szafki, wyciągając jedna ze swoich. No tak to jedna z tych, jakie miała podczas naszej pierwszej nocy. Na szczęście nie wszystkie wtedy zużyliśmy.
                    Odetchnąłem z ulgą. Już chciałem ją wziąć, kiedy nagle cofnęła rękę. Ta dziewczyna mnie kiedyś przyprawi o zawał – Pomyślałem.
                    - Poczekaj. Ja to zrobię. – Mruknęła. Znowu ulga. Przyznam jednak, że odczuwałem huśtawkę nastrojów jak w niezłym thrillerze.
                    Jej zwinne paluszki w końcu dotknęły mojego przyjaciela. Ścisnęła mnie mocno u nasady tak, że aż przeszedł mnie dreszcz. Po chwili kilka razy zaciśniętą na nim dłonią przeciągnęła, to w jedną, to w drugą stroną, imitując ruchy, jakie za chwilę będą odbywać się w jej ciasnym wnętrzu, potęgując moje doznania. Drugą ręką Wzięła do ust paczuszkę z kondonem, zębami rozerwała opakowanie. Cały czas patrzyła mi oczy, co tylko nakręcało mnie coraz bardziej. Wyciągnęła prezerwatywę i włożyła ją sobie do buzi. Po chwili zbliżyła się do mojego członka. Zaczęła zagłębiać się w niego ustami, nakładając mi jednocześnie gumkę. Aż poczułem skurcz w brzuchu z podniecenia. Poprawiła ją jeszcze drugą ręką u nasady i puściła mnie ze swojego uścisku, powoli opadając na łóżko. Nie chciałem czekać i kierowałem się od razu w jej kierunku. Jakby jakaś magiczna siła przyciągała mnie do niej.
                    W końcu w nią wszedłem, co zbiegło się z głębokim westchnięciem nas obojga. Dopadłem do jej szyi, całując ją łapczywie, biodrami zaś rozpocząłem naszą poziomą sambę. Cudownie było znów czuć ją przy sobie. I nie chodziło tylko o to, że mogłem być w jej środku, ale także o to, że mogłem znów, słyszeć jej oddech, słyszeć jej pomruki zadowolenia, poczuć ciepło jej ciała tak inne od gorąca, które otaczało nas na dworze w tegoroczne lato.
                    Zacząłem spokojnie. Choć wiedziałem, że nie mamy wiele czasu. Co dziwne, w głowie zaczęły mi kołatać myśli o dziewczynach z plaży. W końcu sytuacja z kolacji była bodźcem do tego, co właśnie działo się w pokoju Mai, więc być może była to moja naturalna reakcja? Starałem się jednak otrząsnąć z tych myśli i skoncentrować się na mojej nagiej, słodkiej blondynce o spiętych, lekko kręconych włosach.
                    - Gdzie jesteś? – Zapytała. Jakby czuła, że myślami gdzieś na chwile uciekłem.
                    - Jestem słonko. – A na dowód wykonałem kilka mocniejszych pchnięć, tak, że klaszczący dźwięk rozległ się po pokoju.
                    - Ooo… tak. Rżnij mnie. – Rzuciła do mnie, nieco bardziej wulgarnie niż zwykle.
                    - Co? – Spytałem, nieco nie wierząc własnym uszom.
                    - Rżnij mnie! – Powtórzyła. – Mocno!
                    Wszystkie mięśnie na moim ciele napięły się jak na rozkaz okrutnego generała. Zacząłem ją posuwać coraz mocniej i mocniej. Nie umiała już powstrzymywać swoich pierwotnych instynktów i utrzymywać opanowania… Krzyknęła raz za razem, dając upust swojej rozkoszy. Być może świadomość tego, że wszyscy są zajęci przygotowaniami do dyskoteki, spowodowała, że pozwoliła dać się ponieść emocjom.
                    - czekaj, czekaj! Teraz ja na górę. – Znów ten rozkoszny piszczący głos, jak za naszym pierwszym razem.
                    Obróciliśmy się sprawnie i teraz to ona była na mnie. Nachyliła się nade mną, tak, że jej piersi dotykały mojego torsu, Chwyciła mnie za ramiona i energicznie zaczęła ruszać biodrami w górę i w dół. Teraz ona ustalała tempo, a te trzeba przyznać, że było całkiem szybkie. Nie omieszkałem oczywiście wykorzystać sytuacji i zacząłem masować jej piersi. Piękne cycusie, mięciutkie jak podusie, ale jednocześnie bardzo jędrne. Cudowne w dotyku. Trudno się było nimi nacieszyć. Jak to mawiał Steve Martin w jednym ze swoich filmów: „Gdybym był kobietą, całe dnie bawiłbym się swoimi piersiami.” Myślę, że go rozumiałem.
                    Pocałowała mnie, a jej języczek działał cuda w moich ustach. Zaczęliśmy tańczyć nie tylko tam na dole, ale także wirowaliśmy naszymi językami, zespalając się całkowicie. Czułem, że spełnienie nadchodzi wielkimi krokami. Jej energicznie poruszająca się na mnie pupa już o to dobrze dbała. Z jej coraz gwałtowniejszych pojękiwań wnioskowałem, że także jest blisko.
                    W końcu poczułem gwałtowny impuls, który wstrząsnął moim ciałem. Ona zawyła z rozkoszy, również osiągając spełnienie. Czułem jak mój tryskający penis pulsuje w jej wnętrzu, jednocześnie czując jak mięśnie w jej szparce ze zwiększoną siłą oplatają się na mnie. Opadła na mnie niemal bezwiednie, otępiała z rozkoszy. I pomyśleć, że tyle się słyszy o trudnościach mężczyzn z doprowadzeniem kobiety do orgazmu. W tej chwili nie mogłem tego pojąć. Miałem skuteczność 100%.

                    Skomentuj

                    • vedonek
                      Świętoszek
                      • May 2012
                      • 34

                      #11
                      Część 4
                      Moja mama zawsze powtarzała, że taniec jest jedną z tych rzeczy, którą można oczarować każdą dziewczynę. Oczywiście można z tym polemizować, trudno jednak zaprzeczyć, że mężczyzna, który dobrze tańczy, wiele zyskuje na atrakcyjności. W mojej rodzinie rytmiczne wywijanie nóżkami było niemal tradycją, więc także i moim przeznaczeniem było nauczenie się tej niełatwej sztuki. Przyznam szczerze, że chodząc na lekcje tańca nie byłem najszczęśliwszym człowiekiem. Ale wychodziłem z założenia, że po pierwsze: kilka godzin w tygodniu mnie nie zabije, a po drugie: zadowolona matka, to regularne kieszonkowe. Samą umiejętność jakoś nie specjalnie miałem okazje wykorzystywać. Na szkolne potańcówki nie specjalnie lubiłem chodzić, a na poważniejsze imprezy byłem po prostu zbyt młody. Jedyną okazją były wesela, czy inne tego typu rodzinne zjazdy, ale te nie bywały często. Były oczywiście plusy szkoły tańca. Jedną z nich był na pewno mój pierwszy kontakt fizyczny z kobietą. Nie chodziło oczywiście o seks, ale o bliskość. Na początku dla młodego chłopaka, nie było łatwo się przełamać, taniec to przecież zjawisko bardzo kontaktowe, wymagające dotykania drugiej osoby. Z czasem jednak przywykłem. To właśnie z moją taneczną partnerką, poznałem smak pierwszego pocałunku. Później się okazało, że owa tancerka lubiła całować wielu chłopaków, więc naturalnie … nic z tego nie wyszło.

                      Za chwilę miałem wyruszyć na imprezę taneczną przy hotelu. Właśnie ostatnie krople w kabinie prysznicowej spadały na moje ciało spłukując z niego pianę. Nie było już na nim śladu piasku przyniesionego z plaży, podczas budowy zamku, nie było już także zapachu Mai, która jeszcze kilkanaście minut temu, była w moich ramionach. Na szczęście nasze zniknięcie na pięterko nie zostało zauważone, co biorąc pod uwagę, jakiego hałasu narobiliśmy, wcale nie było takie oczywiste.
                      Dżinsy, biały podkoszulek i czarna koszula z długim rękawem, koniecznie rozpięta. Na takie ubranie może było nieco za gorąco, ale przynajmniej nieco zabezpieczało przed komarami i muszkami, które pod wieczór rozpoczynały swoje łowy na nieokryte ciała. Poza tym ogólnie jestem wielkim miłośnikiem koszul, w mojej domowej szafie mam ich kilkadziesiąt.
                      Kiedy wyszedłem w kierunku hotelu, ubrany w taki sposób, zastanawiałem się jak ustroją się dziewczyny. To przecież głównie dla nich wybieram się na tą potańcówkę. Biorąc pod uwagę to, że właściwie niczego im nie brakuje, to byłem podekscytowany możliwością zatańczenia z nimi. Dotykanie, ocieranie się o ich ciała, to była perspektywa, która radowała zarówno, moje ciało, jak i umysł.

                      Słychać już było pierwsze próby dźwięku DJ’a, charakterystyczne „raz, raz”, jako próba mikrofonu, czy sprawdzanie poszczególnych głośników, czy prawidłowo „grają”.
                      Zastanawiałem się jak to wszystko będzie wyglądało. Mogłem sobie jednak dać rękę uciąć, że początek imprezy to będzie podpieranie ścian, czy siedzenie na krzesłach. Początek szkolnych imprez zawsze przecież tak wygląda (a nie rzadko i tak się kończy).
                      Dziewczyny przyszły kilka minut po mnie, kiedy je zobaczyłem, oniemiałem z wrażenia. Aśka miała ubraną czarna sukienkę z bordowymi elementami, sięgająca nieco powyżej kolan. Jednocześnie dół tej sukienki był taki jakby poszarpany, co dodawało jej pewnego rodzaju drapieżności. Z uwagi na krój góry sukienki, która trzymała się na karku, miała odkrytą pokaźną część pleców a jej piersi były kusząco podkreślone. Widoczny brak stanika działał na wyobraźnie. Paulina miała na sobie obcisłe dżinsy, charakterystycznie pogniecioną, białą koszulę i na to ciemną marynarkę. Obie dziewczyny miały rozpuszczone włosy, choć włosy Aśki odznaczały się pewnym artystycznym nieładem, zapewne zamierzonym. Obie panny wyglądały zjawiskowo, co zresztą zostało zauważone nie tylko przeze mnie. Duża większość chłopaków (zapewne tych het*******ualnych), po prostu się na nie gapiła. Oczywiście niesprawiedliwym byłoby mówienie, że inne dziewczyny im nie dorównywały. Wiele dziewczyn wyglądało naprawdę pięknie. Tyle, że inne nie interesowały mnie zbyt szczególnie. Poza tym ludzie wciąż nadciągali, więc pełnego obrazu i tak nie miałem.
                      - I jak tam? Gotów na imprezę? – Już z daleka odezwała się Paulina, z wyraźnie podniesionym głosem.
                      - Pewnie! – Odpowiedziałem żywiołowo.
                      Dziewczyny stanęło obok mnie. Zaczęliśmy rozmawiać o rzeczach niezbyt istotnych. Trochę komentowaliśmy zachowanie czy ubiór ludzi, którzy co rusz pojawiali się przed hotelem. One opowiadały mi o niektórych swoich znajomych, ja o swoich. To niesłychane, na jakie rzeczy zwracają uwagę dziewczyny. Właściwie żaden szczegół nie mógł ujść ich uwadze. Czy to rodzaj jakiegoś ciucha, czy to kolczyki, czy to kolor szminki… dla mnie to było niemal nie zauważalne. Dla nich ważny był każdy szczegół.
                      Mniej więcej po piętnastu minutach DJ w końcu rozpoczął imprezę. Powitał wszystkich i zachęcił do zabawy. Na pierwszy ogień poszedł „Twist and shout” The Beatles. Ponieważ lubię tą piosenkę, a nie chciałem siedzieć bezczynnie, postanowiłem ruszyć na parkiet.
                      - To, co tańczycie? – Zapytałem.
                      - Ja na razie nie. – Odpowiedziała Paulina. Aśka się nie odezwała, zrobiła tylko taką niepewną minę. Nie zastanawiałem się więc. Chwyciłem ją za rękę i wyciągnąłem na parkiet. Ku mojemu zaskoczeniu, kiedy zrobiliśmy kilka ruchów, Aśka zupełnie jakby odmieniona dała się wspaniale prowadzić. Miała bardzo dobre wyczucie rytmu, a co ważniejsze, miałem wrażenie, że po prostu wie, co robi. Postanowiłem, więc podnieść poziom trudności i zobaczyć jak dużo potrafi. Kilka piruetów, kilka podnoszeń. Wszystko wychodziło. Tuż przed wystarczyło jedynie kilka charakterystycznych gestów i była gotowa do jakiejś akrobacji. A że taniec był bardzo energiczny, byłem zdumiony, że dotrzymuje mi tempa. DJ widząc nasze popisy dał kolejny utwór w podobnym klimacie. Tym razem to był „Let’s Twist Again". Nie potrafiłem sobie przypomnieć wykonawcy… Mniejsza z tym. Przy drugim utworze pojawiło się obok nas kilka par. Można, więc powiedzieć, że szybko rozkręciliśmy imprezę.
                      - Świetnie tańczysz. – Powiedziałem, kiedy schodziliśmy z parkietu po tej piosence. Byliśmy nieco zziajani.
                      - Ty też. - Odpowiedziała.
                      Do kolejnych tańców nie musiałem już dziewczyn namawiać. Tańczyłem raz z jedną raz z drugą. Obie też od czasu do czasu, podchodziły do ludzi ze swojej grupy. Czasem z nimi tańczyły, a czasem gdzieś na chwile znikały z mojego pola widzenia. Szybko się dowiedziałem, po co.
                      - Robert! Chodź z nami. – Powiedział Paulina tuż przed jednym z kolejnych wypadów.
                      Okazało się, że oprócz potańcówki, odbywała się też druga impreza, tyle, że o innym charakterze. Chłopacy z jej klasy skombinowali kilka flaszek wódki i po prostu, co jakiś przychodzili tu, na kielona. Pierwszego nie wypadało odmówić. Ale kolejny raz już nie chciałem iść. Zwyczajnie nie lubię wódki. Aśka zresztą też w pewnym momencie sobie odpuściła. Paulina nie miała jednak takiego zamiaru.
                      - Ona już tak ma… – Tłumaczyła mi Aśka. – …na imprezie zwyczajnie lubi sobie wypić.
                      W sumie mało mnie to obchodziło, każdy przecież robił to, co lubił. Zresztą picie Pauli miało też swoje plusy. Kiedy tańczyła ze mną była coraz bardziej dzika, coraz śmielej ocierała się o mnie. A kiedy taniec był wolny, przechodziła samą siebie. Tańczyła ze mną, napierając na mnie swoim ciałem, tuląc się twarzą do mojego ramienia, biodrem ocierając o moje krocze. Świadomość wciskających się we mnie młodych, jędrnych piersi działa na mnie niesamowicie. Zresztą po pewnym czasie, Paulina dość dobrze czuła to na swoim ocierającym się o mnie biodrze.
                      Kiedy poszła na kolejny łyk wódki, zastanawiałem się, kiedy zrobić ten ruch i po prostu ją stąd zabrać do namiotu. Nie chciałem żeby całkiem się upiła. To byłoby nie fair z mojej strony. A przecież minęło już sporo czasu i sporo kieliszków. Postanowiłem, że jak tylko teraz wróci, to się wymkniemy.
                      0statnio edytowany przez vedonek; 03-06-12, 18:27.

                      Skomentuj

                      • vedonek
                        Świętoszek
                        • May 2012
                        • 34

                        #12
                        - Gotów na kolejny? – Podeszła Aśka
                        - Jasne.
                        DJ puścił akurat wolną piosenkę.
                        - Teraz sobie nie poskaczemy – Powiedziałem.
                        - To nic. Wolny tez musimy zaliczyć.
                        Objąłem ją, jedną ręką w tali, drugą na plecach i zaczęliśmy. Spokojne kroki, bez pośpiechu. Aśką patrzyła mi oczy. Miałem wrażenie, że nie była zadowolona, że Paula zabierała jej wszystkie wolne ze mną. Choć i tak natańczyliśmy się sporo, tyle, że raczej szybkich. Poza tym, miała bardzo dobre wzięcie, chłopacy tańczyli z nią bardzo chętnie. Nie dziwne to zważywszy na to, że wyglądała pięknie. Jej sukienka wprawiała w zazdrość wiele dziewczyn i w zachwyt wielu chłopaków. Nawet kumple z mojej klasy zazdrościli mi, że dziewczyna wyraźnie do mnie ciągnie. Była w tym pewna prawda… ale jednak trudno było mi oczekiwać po niej czegoś więcej. A już na pewno nie tej nocy. Paulina zaś dawała mi wyraźne sygnały, że ma na mnie wielką ochotę.
                        - Pięknie dziś wyglądasz. – Wypaliłem nagle. To było zupełnie niekontrolowane, nie wiem jak mogło mi się to wyrwać z ust. Widocznie wolny taniec i wpatrujące się w mnie wielkie, niebieskie oczy zrobiły swoje. Aśka wyraźnie się zarumieniła, aż spuściła wzrok w dół. Ja byłem nieco zmieszany, ale przecież nie mogłem nagle uciec.
                        - Dziękuje. – Uśmiechnęła się nieśmiało w końcu.
                        - Aśka! – Nagle podleciał do nas jeden kolegów z klasy.
                        - Chodź szybko. Z Paulą niedobrze!. – Dodał.
                        Szybko pobiegliśmy we wskazane miejsce. Paulina była cała blada i z trudem trzymała pion, siedząc. Wokół była grupka jej kolegów i koleżanek z klasy.
                        - Co się stało? Coście jej dali?
                        - Nic! Tzn..
                        - Co znaczy? Mów! – Aśka była wkurzona jak dzika lwica.
                        - No. Łyknęła z pół szklanki wódki… a potem nagle pojawił się jakiś koleś z ziołem…
                        - Debile! Przecież wiecie jak z nią jest, kiedy zapali po pijanemu! - Wściekła się jeszcze bardziej. Byłem zszokowany sytuacją.
                        - No mówiliśmy jej, ale nic chciała słuchać.
                        - Robert, pomóż mi ją zaprowadzić do namiotu. – Powiedziała odwracając od nich wzrok.
                        - Pójdziemy z wami. – Odezwał się znów kolega.
                        - Dosyć już zrobiliście! Poradzimy sobie. Zagadajcie lepiej wychowawców jakby wyszli ze środka.
                        Wzięliśmy Paulinę, zarzuciliśmy jej ręce na nasze barki i skierowaliśmy się w stronę namiotów. Aśka klęła całą drogę. Ja nie bardzo wiedziałem, co mam robić.
                        - Co jej jest? Może kogoś powiadomić? – Spytałem.
                        - Nie, nic jej nie będzie. Pomóż mi ją po prostu odprowadzić.
                        Paula zupełnie nie kontaktowała, próbowała jedynie przepraszać Aśkę, że zrujnowała jej wieczór. Ta jednak nie reagowała. Po chwili byliśmy przy namiocie dziewczyn.
                        - Pomóc ci w czymś?
                        - Nie. Poradzę sobie, Uwierz mi, to już nie pierwszy raz.
                        - Ok. Gdybyś czegoś potrzebowała będę w sowim namiocie. Wiesz gdzie?
                        - Wiem. Jesteś dość niedaleko. Dzięki.

                        Kiedy doszedłem do namiotu, od razu się położyłem. Jeszcze nie dotarło do mnie, co się stało. A zapowiadała się taka fajna noc… Może zbyt wiele oczekiwałem? Może to kara za to, że stałem się taki łapczywy na kobiece ciało? Swoją drogą to dziwne, że te kilka dni zmieniło mnie tak bardzo. Wystarczyło kilka upojnych chwil z Mają, żebym zupełnie zmienił swoje priorytety. Jakby siedział we mnie demon, który podszeptuje mi grzeszne myśli. Nie miałem zamiaru wracać już na imprezę. Wolałem uniknąć pytań kolegów Pauliny i Aśki. Poza tym nie miałem już ochoty na tańce. Przebrałem się w bokserki i koszulkę i postanowiłem zasnąć, choć nie było to łatwe po tylu wrażeniach. Wspaniale tańcząca, pięknie wyglądająca Aśka, rozkosznie kusząca Paulina, a potem taki finał… Odechciewało się wszystkiego. Miałem nadzieje, że nic jej nie będzie.
                        Było jeszcze dość wcześnie, ledwo, co minęła 22, dopiero niedawno zrobiło się ciemno. Impreza trwała w najlepsze. Wychowawcy obiecali, że jak będzie kulturalnie to pozwolą się bawić do północy lub nawet dłużej. W namiocie wyraźnie było słychać odgłosy dochodzące sprzed hotelu. Nie dziwne zwłaszcza, że to tylko kilkaset metrów.
                        Po chwili zamek w moim namiocie dość powoli zaczął podnosić się ku górze. Czyżby Maja? Pomyślałem. W końcu jest zabawa, więc nikt by nie zauważyłby jej chwilowej nieobecności.
                        - Robert pomóż mi, ten zamek coś się zacina! – Odezwał się głos. To była Aśka! Od odprowadzenia Pauli minęło może niecałe dwadzieścia minut.
                        - Już moment! – Doskoczyłem do zamka i starałem się z nim jak najszybciej uporać. Zamek rzeczywiście się zaciął o swoją osłonę. Kilka energicznych ruchów, góra – dół i udało się go otworzyć. Weszła.
                        - O! Dzięki. – Powiedziała i od razu rzuciła się na mój śpiwór. – Ale mięciutki masz śpiworek.
                        Byłem bardzo zaskoczony.
                        - Nie spodziewałem się Ciebie.
                        - Ehh wybacz, że tak bez uprzedzenia. Ale nie mogłam tam zostać. Paula mi zaczęła chrapać, a na imprezę już nie chciałam wracać. – Wytłumaczyła. Rzeczywiście była już przebrana. Miała na sobie jasne bawełniane krótkie spodenki i czarną koszulkę na naramkach.
                        - No właśnie jak z nią?
                        - Już dobrze, udało mi się ją jakoś doprowadzić do porządku. Zwymiotowała, więc przynajmniej nie ma strachu, że mi się zadławi w nocy. Ułożyłam ją na boku i szybko zasnęła.
                        - Namiotowi mocno się dostało? – Spytałem.
                        - Nie, na szczęście mnie ostrzegła i szybko sięgnęłam po jakąś reklamówkę.
                        - To dobrze. Ciężko byłoby to wywietrzyć.
                        - No tak. Ale na szczęście nie było źle. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko, że wpadłam? Nie za bardzie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
                        - Nie. Fajnie, że przyszłaś. Ja też nie mogłem zasnąć. – Odpowiedziałem
                        - Fajny masz ten namiot. Sporo w nim miejsca. – Rozejrzała się.
                        - No tak, normalnie przewidziany dla 3-4 osób.
                        - No a ty sam. Nie za dobrze masz? Dużo prywatności. A w razie czego zawsze możesz iść do kogoś.
                        Położyłem się obok niej, oboje leżeliśmy na plecach. Podczas naszej rozmowy zacząłem się zastanawiać nad jej intencjami. Przyszła tu, bo faktycznie nie chciała zostać z chrapiącą Pauliną, czy iść na imprezę, czy może kierowały nią jakieś inne motywy. Trudno było mi się odgonić od myśli, że przyszła tu, bo miała na mnie ochotę. Przemawiało z tym kilka rzeczy. Nasz ostatni, wolny taniec, oraz fakt, że zostawiła swoją najlepszą przyjaciółkę, pijaną i samą w namiocie. Rozmawialiśmy dalej, choć dość ogólnikowo. W końcu z moich myśli wytrąciło mnie jej kolejne zdanie. Nieco wyrwane z kontekstu. Jakby miała dość gadania o Paulinie czy ogólnie o pierdołach i chciała przejść do konkretów.
                        - Wiesz? Podobało mi się dziś. – Powiedziała obracając się w moją stronę. – …co prawda sam wieczór idealnie się nie skończył, ale ogólnie było fajne. A ty jak sądzisz?
                        - Mnie też się podobało. – Odpowiedziałem
                        - Gdzie tak nauczyłeś się tańczyć?
                        - Możesz podziękować moim rodzicom, oni mnie niemal zmusili do nauki.
                        - Dobrze zrobili. Gdybyś tylko widział miny tych wszystkich podpieraczy ścian. Chyba nie chciałbyś być na ich miejscu?
                        - No nie chciałbym. Zresztą ja wcale nie mam tego za złe rodzicom. Starali się mnie zachęcać do wielu różnych zajęć. Stąd choćby też gitara. Moja mama twierdziła, że takie rzeczy sprawią, że będę miał wielu znajomych i powodzenie u dziewczyn. – Odpowiedziałem, przy okazji chcąc nieco wybadać jej reakcje.
                        - No tak. Chyba mieli racje, co? – Odpowiedziała, chyba lekko się rumieniąc.
                        - Hmm no nie wiem. Ty mi powiedz. – Postanowiłem zaryzykować. Odwróciłem się na bok w jej kierunku. Leżeliśmy teraz dość blisko siebie. Nasze twarze dzieliło jakieś trzydzieści centymetrów. Patrzyliśmy sobie w oczy. A na jej twarzy było wyraźnie widać, jak się zastanawia, jak daleko może się posunąć. W dodatku na imprezie akurat puścili jakąś pościelówę.
                        - Liczysz, że teraz będę ci słodzić? – Wybrnęła.
                        - Chciałabyś wiedzieć, na co liczę. – Zaśmiałem się. Ona zresztą też.
                        - Nie przeginaj... – Rzuciła rozbawiona
                        - A co mi zrobisz? – Zripostowałem. Leżeliśmy nadal blisko siebie, uśmiechając się, puszczając w swoim kierunku kolejne aluzje. W końcu zauważyłem jak się charakterystycznie głaszcze po rękach.
                        - Zimno ci? – Zapytałem
                        - No troszkę.
                        - To zejdź ze śpiwora. Zapnę go i wsuniesz się do środka.
                        - Dobra.
                        Kilka szybkich ruchów i śpiwór był gotowy. Zwinąłem tez koc w rulon, żeby było co pod głowę podłożyć. Jeden jasiek to na nas dwoje, stanowczo za mało.
                        - Dziękuje. A ci nie jest chłodno? - Zapytała
                        - Wytrzymam.
                        - No coś ty. Właź tu do mnie. Starczy miejsca, dla nas obojga.
                        Nie powiem, że na to nie liczyłem. Odpiąłem trochę śpiwór i położyłem się obok niej. Był dość duży, także mieliśmy dość miejsca, ale mimo wszystko byliśmy bardzo blisko. Nadal leżeliśmy na boku, twarzami do siebie
                        - W końcu już tańczyliśmy ze sobą wolny taniec. Więc wiesz, że nie gryzę. - Dodała.
                        Uśmiechnąłem się tylko. Po chwili dłonią odgarnąłem jej włosy za ucho, zastawiając już rękę na jej ciele.
                        - Szkoda, że nam przerwano. – Powiedziałem zgodnie z prawdą, ale także żeby dodać jej nieco odwagi.
                        - no szkoda…
                        - Cały wieczór chciałem z Tobą zatańczyć coś wolniejszego, a jak w końcu się udało, to trzeba było ratować Paulinę. – Tymi słowami postanowiłem przystąpić do ataku. Rozmowa była fajna, ale mimo wszystko chciałem zobaczyć czy mogę liczyć na coś więcej. Zbliżyłem się nieco do niej. Miałem wrażenie, że lekko drży.
                        - Paulina już tak ma, że zjawia się w najmniej odpowiednich momentach.
                        - No tak... – Urwałem. - I jak cieplej ci już?
                        - No trochę. Ale za długo chyba byłam nieokryta.
                        - Chodź tu. – Wsunąłem pod nią rękę, zachęcając żeby podsunęła się bliżej – Będzie nam cieplej. - Dodałem
                        - Dobrze to rozgrywasz. – Powiedziała uśmiechając się. Przystała jednak na propozycję.
                        Nic nie mówiłem Tylko dalej patrzyłem jej w oczy. Kilka godzin wcześniej wystarczyło to na Maje, żeby zapomniała o całym świecie. Aśka tymczasem wtuliła się w mnie, kładąc głowę tuż nad moją, przylegając do mojego ramienia. Czułem na swoim torsie jej piersi. Mogłem przysiąc, że sterczą jej sutki.

                        Skomentuj

                        • vedonek
                          Świętoszek
                          • May 2012
                          • 34

                          #13
                          - Nie patrz tak na mnie. – Szepnęła.
                          - Czemu?
                          Odsunęła głowę, tak, że niemal stykaliśmy się nosami. Spojrzała mi głęboko w oczy. Czułem jej oddech na twarzy. Widziałem jej zniecierpliwienie. Ale coś mnie paraliżowało wewnątrz. Mimo wszystko czułem obawę, że jak pójdę na całość, po prostu ucieknie. A tego nie chciałem.
                          - Bo to niebezpieczne. – Odpowiedziała. Zrobiła delikatny ruch na przód, lekko rozchylając usta, ale po chwili się cofnęła. Jakby jej rozum walczył, z pożądaniem.
                          - Niebezpieczne? – Czułem jak nasze ciała coraz bardziej napierają się na siebie. Mimo że przez cały ten czas starałem się być opanowany, to ciepło i bliskość jej ciała działały na mnie coraz bardziej.
                          - Już mi cieplej. - Powiedziała.
                          - To, co? Mam Cię puścić? – Wciąż była nieugięta.
                          - Nie – Odpowiedziała dość stanowczo, choć jednocześnie delikatnie. Zacząłem wodzić dłonią po jej plecach, powoli przesuwając ją w kierunku biodra. Ona w rewanżu położyła nogę na moim biodrze. Czułem jak jej kolano przesuwa się coraz dalej. Jej biodra zbliżały się do moich. Jeszcze trochę i zetkną się nasze łona. Przez tan czas ani na moment nie spuszczaliśmy z siebie wzroku. Nastała chwila ciszy. Ale to była tylko pozorna cisza, teraz dialog prowadziliśmy naszymi ciałami. Nawet dźwięki z potańcówki były dla nas niesłyszalne. Tkwiły w nas takie emocje, że zagłuszyły imprezowy gwar. Oparła policzek na moim, jeszcze bardziej wciskając się w mnie swoimi jędrnymi piersiami. Czułem jak łomocze jej serce, czułem jej coraz wyraźniejszy oddech na moim uchu. Zacząłem twardnieć. Moja erekcja była już nieodwracalna. Nie było już odwrotu. Odchyliłem głowę i wpiłem się w jej usta. Nie cofnęła się ani milimetr. Przywarła do mnie jakby czekała na ten moment od wieków. Mimo że miałem zamknięte oczy, czułem taką euforie, jakbym był w raju, najszczęśliwszym miejscu na ziemi. Nasze ciała przywarły do siebie jeszcze bardziej.
                          - Jesteś tego pewna? – Zapytałem, wzrokiem robiąc ruch w dół. Wiedziała, o co pytam.
                          - A ty tego chcesz? – Odpowiedziała.
                          - Tak.
                          - To jest nas dwoje. – Jej ręka niemal natychmiast powędrowała w kierunku moich bokserek. Chwyciła go przez materiał i zaczęła go pocierać, uciskając raz po razie. Mój penis, mimo że wcześniej nieco nabrzmiały, teraz dopiero zaczął naprawdę twardnieć. Usłyszałem jej westchnięcie, które chyba oznaczało zachwyt nad znaleziskiem. Być może była w tym nutka zaskoczenia. Postanowiłem się jej zrewanżować i ręką powędrowałem w kierunki jej pupy. Od tyłu zacząłem paluszkami masować jej magiczne miejsce, jednocześnie przywarłem ustami do jej karku. Zacząłem ją całować i ssać, ale starając się tak, żeby nie miała widocznych śladów na drugi dzień. Drugą ręką postanowiłem ściągnąć swoje bokserki. Nie miałem z tym większych problemów. Jej ręka, wyczuwając, że materiał idzie na dół postanowiła mi w tym pomóc. Bokserki szybko znalazły dużo niżej, nieco powyżej kolan. Teraz już bez żadnych przeszkód mogła objąć mojego przyjaciela, który zresztą bardzo szybko ją polubił. Zaczęła się nim bawić, zsuwać skórkę i nasuwać z powrotem. Badała każdy fragment, dokładnie go obejmując, czasem nawet okręcając dłoń dla pełnego obrazu sytuacji. Ja tymczasem włożyłem jej rękę pod spodenki, tym razem już od przodu. Zacząłem wodzić palcami po jej szparce, była już cała mokra. Zrobiła mi miejsce, kładąc nogę troszkę wyżej. Nie wyczułem żadnego włoska, była całkowicie wygolona.
                          Taka chyba teraz nastała moda – Pomyślałem.
                          Nasze oddechy wzmagały się z każdą sekundą, z każdym naszym ruchem.
                          - Poczekaj. – Puściła mnie. Byłem lekko zdezorientowany. Ale szybko pojąłem, o co jej chodzi. Chwyciła zamek od śpiwora i odpięła go. Mogła teraz swobodnie usiąść. Szybkim ruchem zdjęła swój czarny podkoszulek, uwalniając swoje piękne piersi z bardzo ciemnymi sterczącymi sutkami, które aż zakołysały się pod wpływem energiczności tego ruchu. Nie czekając, również zdjąłem z siebie swoją koszulkę rzucając ją gdzieś w kąt, całkowicie pozbyłem się także bokserek. Aśka rozpięła śpiwór do końca, tak, że był w całości rozłożony. Po chwili szybko zrzuciła z siebie spodenki, odkrywając przede mną swoje wszystkie skarby. Niemal natychmiast przywarłem do jej piersi, koncentrując się w szczególności na sutkach. Jej dłonie jednak nie pozwoliły mi się na nich zbyt długo zatrzymać, wyraźnie kierując moją głowę niżej. Dopadłem, więc do jej muszelki. Ledwo, co ją dotknąłem językiem, a jej ciało aż wzdrygnęło się do góry z podniecenia. Dłońmi przykryła twarz, jakby próbując ukryć swój wstyd, jednocześnie jęcząc coraz głośniej. Nie było wielkiej obawy, że ktoś nas usłyszy. Wszyscy byli albo na imprezie, albo po prostu siedzieli w swoich namiotach, pijąc, paląc czy oddając się innym uciechom.
                          Była słodziutka… może nie dosłownie, ale mimo wszystko fantastyczna. Była inna niż ta Mai. Trudno było to opisać, może nie była to ogromna różnica, ale było w tym cos innego. Zresztą, kiedy zreflektowałem się, że zacząłem porównywać obie dziewczyny, szybko starałem się wyrzucić takie rzeczy z głowy. Moje usta nadal pracowały pełna parą. Jej szeroko rozchylone uda od czasu do czasu zwierały się w jakimś tajemniczym skurczu, co naprowadziło mnie na jej szczególnie czuły punkt. Co nie dziwne, była to łechtaczka, tyle, że jej najostrzejsza reakcja następowała w momencie, kiedy zaczynałem ssać ten magiczny guziczek.
                          - Chodź tu. – Jej głos brzmiał teraz jeszcze bardziej seksownie, dzięki czemu ani myślałem protestować. Natychmiast pocałowała mnie w usta, spijając ze mnie swoje soki. Nie powiem żeby mi to nie zaimponowało. Kiedy się w końcu oderwała, spojrzała na mnie w taki sposób, że aż mi zaparło dech. Jej oczy aż krzyczały, że oczekują rozkoszy. Widziałem w nich zadowolenie i jednocześnie głód. Wielki głód. Nie miałem, więc innego wyjścia jak tylko go zaspokoić. Choć zaczynałem mieć wrażenie, że wcale nie ja tu dyktuje warunki. Zresztą kolejnym dowodem na to był jej następny ruch. Nagle chwyciła mnie za bark i pchnęła, tak mną kierując, że po chwili byłem na plecach, a ona okrakiem siedziała na mnie. Mój wyprężony fallus, był tuz za nią, ocierając się niecierpliwie o pupę, wygodnie tuląc się do jej rozkosznego przedziałka. Nachyliła się nade mną, dała soczystego buziaka, po czym zaczęła się zsuwać po mnie w dół, ucierając się swoją szparką o mojego penisa. Czułem jak ten przeciągał się po jej dziurce, czułem jej wilgoć jak głaszcze mnie po moim najczulszym miejscu. Widziałem w jej oczach zadowolenie. Wiedziała, że mnie niesamowicie rajcuje. Byłem przecież tak blisko skarbu… musiałem jednak uzbroić się w cierpliwość i poczekać na jej następny ruch. Czułem, jaki to będzie.
                          - Teraz moja kolej. – Szepnęła, obejmując wargami penisa. Drugą ręką trzymając go u nasady, od czasu do czas przesuwając ją ku górze. Cóż to było za uczucie! Jej ssanie, było bardzo intensywne, przez co aż mnie zaczęło palić w podbrzuszu. Chyba zorientowała się, że nie może zbyt długo tak robić, więc do swojego repertuaru dodała język. Mój fiut był jak marionetka w rękach mistrzyni. Robiła z nim, co tylko chciała.
                          - Pewnie mnie uznasz za mega zboczoną… ale co mi tam…- Powiedziała po chwili, odrywając się od lodzika. Po czym przesunęła się w taki sposób, że była do mnie bokiem. Następnie przełożyła jedną nogę tak, że ta znalazła się po mojej drugiej stronie. Teraz na widoku miałem jej wypiętą pupcie i piczkę, w całej okazałości. Przesunęła się nią jeszcze bardziej w moją stronę.
                          - Teraz oboje będziemy zadowoleni. – Powiedziała, po czym znów przyssała się do mojego sterczącego przyjaciela, cipką zbliżając się jeszcze bardziej do mojej twarzy. Natychmiast chwyciłem ją w okolicach bioder i ustami przywarłem do jej różowego skarbu. To było fantastyczne! Mój penis był drażniony języczkiem mojej pani, a jednocześnie ja smakowałem jej soków, ssąc jej cipunię. To zupełnie jakby mój penis miał zmysł smaku podczas seksu. Coś niebywałego. Choć zapewne moja wyobraźnia podczas tego wydarzenia odgrywała niemałą rolę. Zabawa z Mają, kiedy to nałożyła mi opaskę, nauczyła mnie, że warto czasem zamknąć oczy i wyostrzyć pozostałe zmysły. Nasze jęki i cmoki wypełniły namiot. Na szczęście grająca na zewnątrz muzyka, dość skrzętnie ukrywała dowody naszej rozkoszy. Chciałem już jednak być w niej. Mimo że rozkosznie mi się podobało, co ze mną robiła to jednak chciałem przejść do meritum.
                          - Chodź tu – Mówiąc to uniosłem jej biodra do góry, wysuwając się spod niej. Nie zmieniła pozycji, a nawet wyprężyła się do mnie zachęcająco. Nie robiłem tego jeszcze w tej pozycji. Ukląkłem na kolanach, mając wycelowaną armatę wprost do upragnionego celu. Aśka tymczasem oparła się łokciami o podłoże, rozkosznie zakołysała biodrami i…
                          - No dalej! – Ponagliła mnie.
                          Pospiesznie założyłem jeszcze tylko gumę, choć nawet mnie o to nie prosiła.
                          - Dobrze, że pomyślałeś, zbliżają mi się płodne. – Zreflektowała się.
                          Przysunąłem się bliżej, tak, że mój penis znalazł się tuż przy jej otworku, chwyciłem go i przeciągnąłem kilka razy w górę i w dół. Jej płatki rozchyliły się jeszcze bardziej odsłaniając mi wszystkie tajemnice kobiecej anatomii. Usłyszałem jak wciągnęła powietrze z podniecenia.

                          Skomentuj

                          • vedonek
                            Świętoszek
                            • May 2012
                            • 34

                            #14
                            - Tylko zacznij powoli. – Uprzedziła mnie. Jej seksowny głos nie pozwolił mi już dłużej czekać. W końcu zacząłem powoli wsuwać się w jej wnętrze, czując delikatny opór. Nie spieszyłem się, delikatnymi ruchami starałem się zadamawiać coraz głębiej. Jej pupa również pracowała, dając mi sygnały jak bardzo w danej chwili mogę się posunąć. Kiedy brnąłem za daleko, lekkim ruchem w przód dawała mi sygnał, że mam się zatrzymać. Kiedy zaś czuła, że ma jeszcze rezerwę, ruchem w tył nabijała się mocniej. Z niemal każdym ruchem byłem coraz głębiej. Jej dyszenie tylko upewniało mnie, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Jej piersi rozkosznie kołysały się pod wpływem naszych ruchów, choć od czasu do czasu przestawały pod wpływem moich pieszczot. Trudno było im się oprzeć. Chwytałem je więc od czasu do czasu, drażniąc sutki, czy masując całe piersi. Trwaliśmy tak przez pewną chwilę. Ona zniewolona przez moje ruchy, klęczała chyląc się przede mną, dzięki czemu czułem się jak grecki bóg. Wchodziłem już prawie całą długością członka. Miałem wrażanie, że sprawia jej to lekki ból, ale mimo to, już się nie wycofywała. Rozkosz, jaką czerpała z naszego intymnego tańca musiała brać górę, nad tą drobną niedogodnością.
                            - Chcę Cie widzieć. – W końcu powiedziała, odsuwając się ode mnie. Szybko położyła się na plecach rozkładając szeroko nogi. Miała niesamowicie słodką minę, zawadiacko zapraszające spojrzenie, zarumienione policzki i włosy w coraz większym nieładzie. Jednym słowem wyglądała niesamowicie ponętnie. Kiedy zacząłem się nachylać w jej kierunku, nagłym ruchem przyciągnęła mnie do siebie. Pocałowała mnie jakby w podziękowaniu za rozkosz, którą jej daje, i której chciała jeszcze. Drugą ręką chwyciła mnie za penisa i naprowadziła na siebie. Znów byłem w niej. Tym razem mogłem jednak rozkoszować się jej rekcjami. Widziałem jak działa na nią każdy mój ruch.
                            - O taaak… - wystękała. – Lubię tak spokojnie – Dodając.
                            Objęła mnie rękami, przyciągając mnie do siebie, zaczęła mnie całować po szyi, czasem przygryzała mi ucho. Może to dziwne, ale przygryzanie ucha nakręcało mnie jeszcze bardziej.
                            Robiliśmy to jednak powoli i spokojnie, tak jak tego chciała. W dodatku na imprezie puścili kolejną balladę, która tylko dodawała uroku naszym nieśpiesznym ruchom. Muzyka świetnie komponowała się z jej pojękiwaniami, z moim coraz szybszym oddechem. Nie odczuwałem już żadnego oporu, Asia była już zupełnie rozluźniona i z całkowitą przyjemnością przyjmowała każdy mój ruch. Czasem tylko chwytała mnie za tyłek i nakierowywała mnie żebym wchodził w nią pod innym kątem. Chciała żeby drażnił jej łechtaczkę. Nie miałem, więc innego wyjścia, jak skoncentrować się na tym istotnym szczególe. Jej oddech przyspieszał, serce pracowało szybciej, a westchnięcia stawały się coraz bardziej niespokojne. Finał był już blisko. Nie chciałem jednak żebyśmy zbyt szybko kończyli, chciałem trwać jeszcze w naszym rozkosznym uścisku, chciałem ją całować i być całowanym, chciałem topić się w jej oczach o kolorze wzburzonego oceanu. Chciałem żeby to trwało…
                            Nic jednak nie trwa wiecznie… W końcu jej jęki stały się jeszcze donośniejsze.
                            - Jestem blisko.. aahh! – Wyjęczała, Dociskając mój zadek do siebie jeszcze mocniej. Przyspieszyłem swoje ruchy, również zbliżając się do końca. Czułem jak jej ciało zaczyna bezwiednie drżeć pode mną… była pierwsza.
                            - Skończ na zewnątrz, proszę. – Z trudem wydobywała z siebie słowa.
                            Kiedy poczułem, że finał nadejdzie lada moment, wyszedłem z niej, szybko ściągnąłem prezerwatywę i energicznymi ruchami ręki doprowadziłem się do wystrzału.
                            - Na brzuszek. – Zdążyła powiedzieć zanim nastąpiła erupcja.
                            Po chwili biała lawa wystrzeliła ze mnie z niesamowitą mocą. Na jej brzuchu i pod piersiami pojawiały się kolejne kropelki mojej spermy. To był piorunujący orgazm…
                            Położyłem się obok niej, starając się uspokoić oddech. Ona również starała się dojść do siebie. W pewnym momencie zaczęła chichotać. Spojrzała na mnie i pełnym radości głosem powiedziała.
                            - To było dobre…ehhh.
                            - A było. – Odpowiedziałem. – Nie sądziłem, że będziesz chciała, żebym tak skończył.
                            - A wiesz… Zawsze chciałam zobaczyć jak facet to z siebie wyrzuca. Takie moje małe zboczenie. Zresztą i tak nieźle zaszaleliśmy… Nie spodziewałam się. – Powiedziała z niemalejąca radością na twarzy.
                            - Ja też.
                            - Masz może jakieś chusteczki? Chciałabym się wytrzeć.
                            - A mam. – Wyciągnąłem z plecaka paczkę chusteczek nawilżających.
                            Wytarła się starannie, po czym przytuliła się do mnie.
                            - Mogę u Ciebie zostać na noc? – Zapytała.
                            - Chciałbym żebyś została tu na noc. – Powiedziałem. Uśmiechnęła się do mnie i jeszcze mocniej wtuliła w moje ciało.
                            - A co z Pauliną? Nie obudzi się?
                            - Masz racje. Pójdę do niej zaraz zobaczyć i wrócę, co?
                            Szybko się ogarnęła, ubrała swoje ciuchy i wyszła. Nie zdążyłem nawet dobrze przeanalizować całej sytuacji, nie zdążyłem pomyśleć jak w ogóle do tego wszystkiego doszło. Wróciła może po dwóch-trzech minutach.
                            - Śpi jak zabita. Nic jej nie będzie.
                            - To dobrze.
                            - Ale wiesz? Zostanę tu u Ciebie tak do piątej, tak żeby wrócić do swojego namiotu zanim ktokolwiek się połapie. Ustawie sobie budzik. Mogę tak?
                            - Jasne. - Nawet gdybym uznał ten pomysł za zły, nie umiałbym jej odmówić.
                            - Co ty na to żeby powtórzyć naszą małą zabawę? Masz moc?
                            - O niczym innym nie myślę. A mocy mam aż nadto. Zaraz się przekonasz.
                            I znowu padliśmy sobie w ramiona. Wolna muzyka, która dochodziła do naszych uszu nadal była doskonałym podkładem pod nasze igraszki. Stwierdziliśmy, że mamy czas. Nikt nas przecież nie gonił, byliśmy tylko my, nasze rozgrzane ciała, które pragnęły siebie wzajemnie. Robiliśmy, więc to bez pośpiechu, nie chcieliśmy pominąć żadnego szczegółu w odkrywaniu naszych ciał, naszych najczulszych punktów. Było czule i delikatnie… było wspaniale.
                            Zasnęliśmy wtuleni w siebie, mniej więcej tuż po zakończeniu dyskoteki. Cisza, która nastała, była naszym sprzymierzeńcem.

                            Skomentuj

                            • vedonek
                              Świętoszek
                              • May 2012
                              • 34

                              #15
                              Część 5
                              W pewnym momencie zaczęła do mnie dochodzić świadomość, zostałem jakby wyrwany ze snu. Do moich uszu doszedł świergot ptaków, oraz szum pobliskiego jeziora. Było spokojnie i cicho. Powoli podniosłem jedną powiekę, co dało mi pewność, że już nie śpię. Bo to, co właśnie odczuwałem, miało prawo mi się wydawać snem. Przed moim na wpół otwartym okiem, ukazała mi się jasno pomarańczowa barwa.
                              No tak… Namiot – Pomyślałem, mimowolnie się uśmiechając. Aśka leżała na boku tuż przy mnie, głową opierając się o mój tors. Nogę miała zarzuconą na udo, a piersi przyciśnięte do mojego boku. Jednak to nie jej głowa, noga czy piersi wyrwały mnie ze snu…
                              Mruknąłem nieco przeciągle, w odpowiedzi słysząc jej uśmiech. Jej ręka zacisnęła się mocniej na moim penisie. Masowała go już od pewnego czasu, delektując się jego twardością. Głowę miała zwróconą ku dołowi, przyglądając mu się. Cieszyła się jego widokiem. Nie widziałem tego, ale jej coraz bardziej słyszalny oddech, oraz przyśpieszające z każdą sekundą bicie serca zdradzało wszystko.
                              - W końcu się obudziłeś. – Szepnęła.
                              - W taki sposób zawsze chciałbym być budzony. – Odpowiedziałem.
                              Odwróciła głowę w moją stronę, przesunęła się nieco ku górze i pocałowała mnie w podbródek.
                              - Przyjemność po mojej stronie. – Znów wyszeptała.
                              - Chodź tu… - Zachęciłem by zbliżyła się jeszcze bardziej. Obdarowała mnie mokrym pocałunkiem, zwilżając moje nieco spierzchnięte usta.
                              - Za chwile będzie piąta. Będę musiała uciekać…
                              - Jeszcze chwilkę zostań. – Przerwałem jej.
                              - …ale pomyślałam… - Urwała trzymając mnie w niepewności. Aż otworzyłem szerzej oczy w oczekiwaniu na to, co teraz powie.
                              - …że może byś mi potowarzyszył podczas porannego prysznica?
                              - Kusząca propozycja. – Mruknąłem.
                              - Wszyscy pewnie śpią, możemy we dwójkę się wymknąć. Może tam dokończymy, co tutaj już zaczęłam…? - Poruszyła nieco gwałtowniej ręką, przez co przeszyło mnie bardzo przyjemne uczucie w lędźwiach.
                              - Potrafisz być przekonywująca. – Spojrzałem w końcu na jej dłoń oplatającą mojego sterczącego członka.

                              Po szybkim wciągnięciu na siebie koszulki i bokserek, wyjrzałem z namiotu jak przedstawia się sytuacja na polu. Na szczęście było w porządku, wyglądało na to, że wszyscy spali. Najważniejsze było, żeby nikt nie zobaczył skąd wychodzi Aśka. Bo to, że sobie idzie gdzieś o tej porze nie powinno wzbudzać większych podejrzeń u wychowawców. W końcu każdy ma prawo do porannej toalety.
                              - Ok. Jest czysto. Wyjdź pierwsza. Ja wyjdę chwilę po Tobie. – Przedstawiłem jej swój prosty plan.
                              - A czemu ty nie wyjdziesz pierwszy? - Spytała.
                              - Po pierwsze, widzę, że jest ok, więc nikt nie zobaczy, że wychodzisz ode mnie, a po drugie, spójrz na mnie. – Pokazałem jej moje mocno odkształcające się bokserki. Aśka parsknęła śmiechem i kiwnęła w geście zrozumienia.

                              W budynku gdzie mieściły się prysznice, na szczęście nikogo nie było. Kiedy wszedłem Aśka stała już całkiem naga przy ostatniej kabinie od wejścia. Patrzyła na mnie uwodzicielsko, włosy opadały jej częściowo na twarz, będąc przy tym w całkowitym nieładzie. Nogi miała skrzyżowane, co dodawało jej nutkę niewinności, przez co pragnąłem ją jeszcze bardziej. Jedną ręką opierała się o kabinę, a druga podniosła przed siebie, przywołując mnie palcem. Zrobiła to, bo zamiast iść od razu do niej, gapiłem się na nią łapczywie, jakbym zapomniał, że to właśnie na mnie czeka.
                              Podszedłem szybko, pozbywając się ubrania, rzucając je gdzieś koło kabiny. Stanąłem tuż przed nią. Ona cały czas patrzyła mi prosto w oczy. Lubiłem jej spojrzenie. Było jednocześnie nieśmiałe i wyzywające, widać było w nim pragnienie bliskości, namiętności. Chwyciła mnie za dłoń i weszliśmy do środka. Byliśmy już rozpaleni na samą myśl o wspólnym prysznicu, o obmywaniu naszych ciał z resztek wczorajszego wieczoru.
                              Pierwsze zimne krople nieco ostudziły nasze zapędy. W tym pośpiechu zapomnieliśmy skierować słuchawkę w inną stronę, aby poczekać aż poleci ciepła, lub chociaż letnia woda. Aśka aż krzyknęła z wrażenia po odkręceniu kurka. Ja zaś, po pierwszym szoku, szybko dostrzegłem pozytywy takiego obrotu spraw. Sutki dziewczyny natychmiast stwardniały, co niesłychanie ucieszyło moje oczy. Nie omieszkałem oczywiście, choć na chwilę się do nich przyssać, poczuć ustami ich twardość. Asia jednak nie pozwoliła mi zbyt długo bawić się jej skarbami. Raz, że nie mieliśmy zbyt wiele czasu, a dwa, że chciała mnie mieć nieco wyżej. Chciała mnie całować, chciała mnie widzieć. Nie protestowałem, dobrze wiedziałem, że na piersi przyjdzie jeszcze czas.
                              Wziąłem do ręki żel pod prysznic, który przyniosłem ze sobą z namiotu, wycisnąłem nieco na dłoń i zacząłem mydlić jej ciało. Moje ręce rozpoczęły śliską wędrówkę po ciele dziewczyny, starając się nie pominąć żadnego fragmentu. Byliśmy do siebie przytuleni przodem, więc na pierwszy ogień poszły plecy, oraz jej kształtna pupa. Przyjemnie było wślizgiwać się dłońmi pomiędzy jej sprężyste pośladki. Oczywiście niby to przypadkiem zahaczałem o jej szparkę, przesuwając po niej moimi palcami. Aśka nie była mi dłużna. Również zaczęła mnie mydlić, wodząc paluszkami po moim ciele. Nie koncentrowała się jednak długo na moich plecach, szybko przechodząc niżej. To było dość dziwne uczucie, kiedy przechadzała się palcem po moim odbycie, jakby chciała wybadać moja reakcję. Po chwili przeszła do moich jąder, zaczęła je od tyłu ściskać, masować. Kiedy ja wślizgiwałem się w okolicę jej dziurki, ona zaciskała się na moich jajkach, przyssana jednocześnie ustami do mojej szyi.
                              Nasze dłonie wędrowały pieszcząc się wzajemnie, przez co mój penis nie zmiękł ani na moment, ocierał się wdzięcznie o mokre ciało Aśki, to zahaczając o biodro, to wślizgując się w okolice kroku. Jakby sam przymierzał się do upragnionego celu. Ona jednak nic sobie z tego nie robiła, delektowała się ruchami moich rąk, prężąc się do mnie swoimi krągłymi piersiami.
                              W końcu jednak odwróciła się do mnie tyłem, nakierowując moje dłonie na jej sutki, sama zaś jedną ręką chwyciła za swą pupą mojego członka. Zaczęła nim poruszać w takt moich ruchów. Drugą ręką chwyciła mnie z tyłu za kark, pochylając głowę w moim kierunku. Przygryzała mi ucho, tarmosząc jednocześnie mój sprzęt. W odpowiedzi moje paluszki skierowały się na południe. Gdy tylko dotknąłem jej guziczka jej ciało przywarło do mnie ze zdwojona mocą, jej ręka, która trzymała mnie w okolicach karku natychmiast się usztywniła ciągnąc mnie lekko ku dołowi. Mój penis otrzymał kilka mocniejszych ruchów. Byłem już tak podniecony, że trudno było mi spokojnie ustać w miejscu.
                              0statnio edytowany przez vedonek; 03-06-12, 18:28.

                              Skomentuj

                              Working...