W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Polskie uczelnie wyższe, jak to jest?

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • glizdziarz
    Banned
    • Sep 2005
    • 1981

    #61
    Mnie koleżanki i koledzy zawsze wysyłali do dziekanatu jak trzeba było coś dla grupy załatwić.

    Skomentuj

    • kacpergsm
      Świętoszek
      • Oct 2009
      • 2

      #62
      Napisał outgoing
      Egzamin łączony (dzienni/zaoczni/wieczorowi) z algebry liniowej 1 na mojej eks uczelni...studenci dzienni rozwiązuja z arkusza wszystkie zadania i jadą z głowy, a pozostali studenci wybierają 3 z 5 i mogą mieć wszelkie materiały pomocnicze (książki, notatki etc...)...zadania były z książki gdzie na końcu były odpowiedzi...i tak część z tych co mogli uzywać tego poległa...
      W większości się z Tobą zgadzam - jest różnica pomiędzy dziennymi a zaocznymi dotycząca programu studiów. Niektórych przedmiotów nie ma.
      Skończyłem jedne studia humanistyczne - w trybie zaocznym, a teraz robię kolejne - znów zaocznie, znów kierunek humanistyczny, który to tak atakujesz, i widzę że niektórych przedmiotów nie mam - porównując do dziennych... tak, na pewno będę mniej wykształcony przez ten fakt. Jednakże z drugiej strony - nie znając prawa konstytucyjnego stanów zjednoczonych krzywda duża mi się nie stanie, a mam świadomość braku tej wiedzy - nie zamierzam wyjeżdżać do usa i udawać specjalisty w tym zakresie.

      Co do opisywanego przykładu egzaminu - ja mam odmienne doświadczenia, egzaminator poinformował nas pod koniec wykładów, że terminy egzaminów dla naszej grupy są dwa, mamy sobie wybrać dowolny, oraz dzienni też mają dwa - więc razem są cztery do wyboru. My mogliśmy przyjść na egzamin dziennych, dzienni mogli na nasz. Wykładowcy było to obojętne, pytania takie same, skala punktów taka sama.


      Prawda jest taka, że w trakcie toku studiów jest dużo przedmiotów, które naprawdę nie wpływają w znacznym stopniu na ogólny poziom wykształcenia, są swoistymi zapchaj dziurami. Tak, są braki, muszą być bo godzin nauczania jest mniej! Lecz jak już podkreśliłem, nieznajomość pewnych zagadnień nie wpływa tak drastycznie na poziom kształcenia, a kluczowe przedmioty są realizowane w identycznym zakresie - tutaj cięć nie ma, bo być nie mogą.
      Jeżeli czujesz się oszukany przez swoją uczelnie, to miej pretensje do niej - nie uogólniaj jednak, bo nie jest tak wszędzie.

      Jeżeli chodzi o szkoły prywatne - znów nie można uogólniać, choć sam słysząc "wyższa szkoła..." nie reaguje pozytywnie. Są jednak szkoły, które trzymają poziom i nie można ich skreślać.


      Uważam, że całego tematu nie powinno się dotykać, ruszać czy zmieniać poprzez jakieś uchwalanie ustaw - jest jak jest, a zgodnie z teorią Smitha i jego niewidzialnej ręki - rynek to zweryfikuje! już przecież tak jest, jak pracodawcy zależy tylko na papierku to nie zwraca uwagi skąd pochodzi dyplom, a gdy nie chce z "prywatnej" to zwraca na to uwagę.
      Jak pracodawca będzie chciał tylko ze studiów dziennych - to też będzie mógł to sobie zastrzec! Widzę, że niektórzy wymagają okazania indeksów! Bo pracodawca chce wiedzieć jaką ocenę miałeś z przedmiotu, kto Ci ją wystawił, jak często miałeś poprawki, jakie oceny z ćwiczeń, i czy studia dzienne czy zaoczne.
      Wszystko to jest kwestią prestiżu i kasy - im wyższe oba czynniki, tym pracodawca bardziej może wybrzydzać a chętnych i tak brakować nie będzie.
      Całe to zamieszanie z uczelniami wyższymi jest związane z przeobrażaniami Polski w latach 90', ucieczką mężczyzn przed WKU, głupią teorią "Możesz Gówno Robić I Nieźle Żyć". Jeszcze parę lat, wszystko się unormuje - już wychodzą problemy w postaci likwidacji niektórych szkół, tematy w stylu "biedni studenci - zlikwidowali nam uczelnie wyższą, na innych uczelniach nie chcą nas przyjąć bo duże różnice programowe, co mamy robić" - czy też "nie opłaca się studiować i po studiach zarabiać 2tys, jak teraz mogę się przyjąć w zakładzie na taśmie albo na budowie i po roku mieć więcej"
      Nie możemy porównywać Polski do innych krajów, lepiej rozwiniętych krajów, bo czy tego chcemy czy nie - jesteś parę lat "za murzynami" i to się szybko nie zmieni.

      Pozdrawiam!
      0statnio edytowany przez kacpergsm; 04-12-10, 11:37.

      Skomentuj

      • Xenon
        Perwers
        • Feb 2009
        • 1112

        #63
        Napisał kacpergsm
        W większości się z Tobą zgadzam - jest różnica pomiędzy dziennymi a zaocznymi dotycząca programu studiów. Niektórych przedmiotów nie ma.
        To zależy od uczelni, charakteru studiów. U mnie w programie studiów zaocznych są wszystkie przedmioty (oprócz wf). Różnica polega na tym, że jest o 40% mniej godzin na uczelni na każdy przedmiot (np. 30h wykładu na dziennych odpowiada 18h wykładu na zaocznych), a całe studia trwają o semestr dłużej niż dzienne.

        Jak pracodawca będzie chciał tylko ze studiów dziennych - to też będzie mógł to sobie zastrzec! Widzę, że niektórzy wymagają okazania indeksów! Bo pracodawca chce wiedzieć jaką ocenę miałeś z przedmiotu, kto Ci ją wystawił, jak często miałeś poprawki, jakie oceny z ćwiczeń, i czy studia dzienne czy zaoczne.
        Gmeranie w indeksach w celu sprawdzania ocen z poszczególnych przedmiotów przejdzie do lamusa (co innego w suplemencie do dyplomu). Wiele uczelni/wydziałów wprowadza lub nawet wprowadziło wirtualne systemy, gdzie są wpisywane oceny. Nie trzeba wtedy tak przywiązywać uwagi do ganiania za wpisami do papierowego indeksu (jeśli jeszcze takowy istnieje), więc tego typu informacje, kto kiedy dostał wpis z czegoś tam nie są miarodajne, zwłaszcza że częstym zwyczajem jest nie wpisywanie "2" do indeksów i na karty ocen tylko zostawianie pustego miejsca.
        A może po prostu będę... lamusę!

        Skomentuj

        • kacpergsm
          Świętoszek
          • Oct 2009
          • 2

          #64
          Napisał Xenon
          Gmeranie w indeksach w celu sprawdzania ocen z poszczególnych przedmiotów przejdzie do lamusa (co innego w suplemencie do dyplomu). Wiele uczelni/wydziałów wprowadza lub nawet wprowadziło wirtualne systemy, gdzie są wpisywane oceny. Nie trzeba wtedy tak przywiązywać uwagi do ganiania za wpisami do papierowego indeksu (jeśli jeszcze takowy istnieje), więc tego typu informacje, kto kiedy dostał wpis z czegoś tam nie są miarodajne, zwłaszcza że częstym zwyczajem jest nie wpisywanie "2" do indeksów i na karty ocen tylko zostawianie pustego miejsca.

          Ja wypowiadam się na temat tego co widzę - właśnie suplement lub indeks jest wymagany w miejscach, o których się mówi, że ścieżka kariery stoi otworem, niczym znajomość 2 języków obcych w stopniu bardzo dobrym...
          Kwestię nie wpisywania 2 pominę, bo akurat na mojej uczelni, na moim wydziale, zasada jest nie ugięta i prosta: 2 terminy, każdy jest wpisywany.
          To że na innych wydziałach (ta sama uczelnia!), czy innych uczelniach jest inaczej - wiem, ale pracodawca o tym także wie - przecież on się nie urodził wczoraj

          Skomentuj

          • Garf
            Świntuszek
            • Jun 2010
            • 57

            #65
            Polskie szkolnictwo począwszy od podstawówki na studiach kończąc cierpi na nadmierne teoretyzowanie zagadnień wszelakich. Za mało jest różnorakich zajęć praktycznych i projektów grupowych (czy może raczej 'w grupach/zespołach'). Może uogólniam, ale bazuję na tym czego sam doświadczyłem, być może teraz to się zmienia.

            Co do zamykania studiów zaocznych i wieczorowych tylko dlatego, że na dziennych ludzie muszą się więcej uczyć, hmm to nie powód. Ktoś wybiera studia zaoczne z różnych względów, przeważnie wie też, że nie otrzyma takiego samego wykształcenia jak podczas studiów dziennych, no i zapewne na naukę nie poświęci tyle samo czasu. Tylko, że w tym wypadku to można by się spierać o indywidualne podejście każdego do nauki (jeden będzie się obijał cały czas na dziennych a i tak zostanie magistrem, a drugi może zakuwać na zaocznych).

            Jakiś czas temu, czytałem o tym, że jakoś nauczania i wymogi wobec studentów znacznie się obniżyły. Jedną z przyczyn faktycznie było to, że uczelnie chcąc funkcjonować muszą pozyskiwać środki pieniężne, a te z kolei najłatwiej jest wyciągnąć od studentów zaocznych i wieczorowych, na które często można się dostać nie spełniając wygórowanych kryteriów, podobnie jak na studia prywatne.

            Tytuł magistra obecnie nie gwarantuje niczego, no przynajmniej nie w Polsce B.
            Wkurza mnie trochę podejście firm itp które człowieka zaraz po studiach zatrudniać nie chcą bo wymagają 2 doświadczenia itp. To gdzie taki student niech będzie dzienny ma te doświadczenie zdobywać, na praktykach wakacyjnych przy zbiorze truskawek czy pracując w sklepie. Wiem, że co bardziej obrotni, tak się 'zakręcą', że i doświadczenie sobie wyrobią. Rozumiem, też, że firmy nie chcą tracić czasu na szkolenie pracowników wolą od razu pozyskać wyszkolonego. Tylko to nieco błędne koło jest.

            Choć sam nie jestem w pełni 'umysłem ścisłym' to i tak dziwię się młodym ludziom którzy wybierają kierunki studiów które nie gwarantują zatrudnienia. Dalej mamy deficyt ludzi po kierunkach ścisłych, a przecież polscy naukowcy są cenieni na świecie (szkoda, że nie w rodzinnym kraju, gdzie na naukę stale wydaje się za mało).
            No ale, za młodu nie zawsze myśli się przyszłościowo. Sam gdyby mógł z wiedzą obecną cofnąć się do pewnego etapu w swoim życiu, to kopnął bym się porządnie w rzyć, co mam nadzieje wywołało by pozytywną reakcję łacuchową .

            Może trzeba wspólnie jakąś akcje zorganizować, czy petycje z podpisami do rządu, aby na naukę więcej kasy poszło. Działania społeczne takie całkiem bezowocne nie są. Skąś to przysłowie się jednak wzięło, że w kupie siła.
            Jak powiedział pewien kat - "Każdy ma prawo być porąbany"

            Skomentuj

            • Eris
              Perwers
              • Feb 2009
              • 851

              #66
              Napisał Garf
              Polskie szkolnictwo począwszy od podstawówki na studiach kończąc cierpi na nadmierne teoretyzowanie zagadnień wszelakich. Za mało jest różnorakich zajęć praktycznych i projektów grupowych (czy może raczej 'w grupach/zespołach'). Może uogólniam, ale bazuję na tym czego sam doświadczyłem, być może teraz to się zmienia.
              Ale w takie zajecia trzeba wlozyc troche wysilku a nikomu sie nic nie chce.

              Napisał Garf
              Co do zamykania studiów zaocznych i wieczorowych tylko dlatego, że na dziennych ludzie muszą się więcej uczyć, hmm to nie powód. Ktoś wybiera studia zaoczne z różnych względów, przeważnie wie też, że nie otrzyma takiego samego wykształcenia jak podczas studiów dziennych, no i zapewne na naukę nie poświęci tyle samo czasu. Tylko, że w tym wypadku to można by się spierać o indywidualne podejście każdego do nauki (jeden będzie się obijał cały czas na dziennych a i tak zostanie magistrem, a drugi może zakuwać na zaocznych).
              Zawsze jest cos za cos. Jako zaoczny mozesz zdobyc doswiadczenie zawodowe i wiedze praktyczna zwiazana ze studiami.
              Odnosze wrazenie, ze poziom studiow w polsce jest tak zenujacy, ze nie ma znaczenia czy to zaoczne czy dzienne.


              Napisał Garf
              Wkurza mnie trochę podejście firm itp które człowieka zaraz po studiach zatrudniać nie chcą bo wymagają 2 doświadczenia itp. To gdzie taki student niech będzie dzienny ma te doświadczenie zdobywać, na praktykach wakacyjnych przy zbiorze truskawek czy pracując w sklepie. Wiem, że co bardziej obrotni, tak się 'zakręcą', że i doświadczenie sobie wyrobią. Rozumiem, też, że firmy nie chcą tracić czasu na szkolenie pracowników wolą od razu pozyskać wyszkolonego. Tylko to nieco błędne koło jest.
              Sa takie kierunki np. informatyka gdzie do pracy na czesc etatu idzie wiekszosc studentow 3-go roku.
              Do tego ilosc stazy, praktyk (nie tylko wakacyjnych) w roznych koncernach (nie tylko dla kierunkow scislych) jest ogromna. Spokojnie mozna wyrobic sobie doswiadczenie zawodowe.

              Napisał Garf
              Choć sam nie jestem w pełni 'umysłem ścisłym' to i tak dziwię się młodym ludziom którzy wybierają kierunki studiów które nie gwarantują zatrudnienia. Dalej mamy deficyt ludzi po kierunkach ścisłych, a przecież polscy naukowcy są cenieni na świecie (szkoda, że nie w rodzinnym kraju, gdzie na naukę stale wydaje się za mało).
              No ale, za młodu nie zawsze myśli się przyszłościowo. Sam gdyby mógł z wiedzą obecną cofnąć się do pewnego etapu w swoim życiu, to kopnął bym się porządnie w rzyć, co mam nadzieje wywołało by pozytywną reakcję łacuchową .
              Zaden kierunek nie gwarantuje pracy. A to, ze praca jest tylko po scislych to mit. Zwlaszcza, ze wiele scislych kierunkow daje takie same perspektywy pracy w zawodzie, co humanistyczne.
              Musisz wziac tez poprawke na to, ze nie kazdy ma ambicje/chec/predyspozycje, by byc naukowcem/inzynierem etc.
              Wiekszosc ludzi po studiach i tak bedzie wykonywac denna prace w handlu/uslugach przy przerzucaniu papierkow i usmiechaniu sie do klienta za 1200 zl i nic na to nie poradzisz.

              Napisał Garf
              Może trzeba wspólnie jakąś akcje zorganizować, czy petycje z podpisami do rządu, aby na naukę więcej kasy poszło. Działania społeczne takie całkiem bezowocne nie są. Skąś to przysłowie się jednak wzięło, że w kupie siła.
              W tym kraju?

              Skomentuj

              • Xenon
                Perwers
                • Feb 2009
                • 1112

                #67
                Napisał Eris
                Zaden kierunek nie gwarantuje pracy.
                Jedne studia gwarantują pracę - seminarium duchowne.
                A może po prostu będę... lamusę!

                Skomentuj

                • Garf
                  Świntuszek
                  • Jun 2010
                  • 57

                  #68
                  Napisał Xenon
                  Jedne studia gwarantują pracę - seminarium duchowne.

                  oj fakt .

                  Ja tam trochę może pomarudziłem sobie, bo może i faktycznie da się te praktyki/staże znaleźć, ale np. na lubelszczyźnie to kiepściutko z robotą. Ludzie tu się kształcą ale raczej jak mogą to uciekają gdzieś indziej.
                  Chociaż np. ja pracę w zawodzie znalazłem, a co dalej to się zobaczy.
                  Jak powiedział pewien kat - "Każdy ma prawo być porąbany"

                  Skomentuj

                  • outgoing
                    Perwers
                    • Apr 2009
                    • 807

                    #69
                    Tak przeczytałem wasze posty i widzę kilka problemów palących. A, mianowicie:

                    1. Zakładając, że ludzie mają mniej więcej taki sam poziom intelektu na świecie, a przynajmniej w krajach rozwiniętych to my Polacy musimy wypadać na niezłych geniuszy...w takiej całej Wielkiej Brytanii to studiuje co piąty młody człowiek, w Stanach jecze mniej nawet wliczając te dziwne Community College...coś jak nasze zaoczne bo tylko w oddzielnych uczelniach...no a u nas co druga młoda osoba studiuje...no więc albo jesteśmy super genialni (tak nie jest i wszyscy to wiedzą) albo zwyczajnie mamy przerost formy nad treścią...i tak jak banki centralne drukują pieniądze i obnizają ich wartość tak my drukujemy magistrów, którzy gówno znaczą...jest jeszcze jeden problem jak FED wprowadził QE 2 ostatnio to się wszyscy oburzali, ale jednak dolar ma swoje dość solidne postawy głownie dzięki surowcą, które są tradowane w USD...jak Bank Zibabwe zaczął drukować pieniądze to skończyło się tak:
                    No i tak samo jest z naszymi dyplomami...jak się dosypie więcej gówna to nadal jest ta sama śmierdząca kupa, tyle że większa...

                    2. Teraz co do studiów zaocznych to mnie tu chodzi o zupełnie rozdwojone pojęcie signalingu...studia są sygnałem pewnej jakości dla pracodawcy...no i teraz jak jest je łatwo zdobyć chociażby przez takie zaoczne, a jeszcze na niektórych uczelniach nie podają na dyplomie rodzaju kończonych studiów, to powoduje to zwyczjnie zachwianie rynku pracy przez szum...poza tym ja nadala stoję na stanowisku, że dobrej jakości studia to prawie jak pełnoetatowa praca...

                    3. Ilość studentów się musi zmniejszyć to przyjdzie i praktyka...na uniwerku w Stanach jak byłem to na kierunku BS w departamencie instrumentów optycznych dla astrofizyki, było raptem chyba z 15 studentów...i najlepsi z nich (haha przy piętnastu osobach to prawie wszyscy) pracowali przy budowie lądownika Phoenix ze swoimi profesorami...no lepszego doświadczenia w swojej dziedzinei te dzieciaki nie mogły zdobyć...

                    4. Co do doświadczenia zawodowego to zagadzm się z niektórymi przdmówcami, że można robić praktyki w wakacje i ich zdobycie nie jest problemem...no chyba że ktoś jest na serio mało ambitny...ja osobiście nie znam osoby (poza takimi co to się zniechęcają po 3 odmowach), która by praktyk nie zrobiła...no tylko z tym to trzeba się ogarniać trochę wcześniej niż na 5tym roku...fajnieby również było jakby wprowadzono taki system jak w Stanach, że studenci pracują w czasie roku akademickiego na kampusie...to nie jest duży natłok obowiązków bo praca administracyjna....uczelnia obniża koszty funkcjonowania, a studenci zdobywają też jakieś tam doświadczenie...często dla pracodawcy liczy się sygnał, że się pracowało na studiach a nie gdzie...no tylko u nas to jest nie do pogodzenia bo nikt nie jest chętny na poważniejszym stanowisku, nawet administracyjnym, zatrudnić studenta na 10 h w tygodniu...

                    5. Oczywiście, że studia nie gwarantują pracy, ale też jak piszecie często jest to na własne życzenie studenta...no i tu znowu wracamy do ilości studentów...imho dużym problemem było rozwalenie szkolnictwa zawodowego...jak się jeździ po swiecie to najbardziej z Polski poza wódką i kiełbasą cenią polskich fachowców zawodowych (slynny hydraulik) i polskich eksperów nauk ścislych starej daty...wprowadzjąc nowy system edukacji sami sobie wybiliśmy z ręki te argumenty...dużo studentów to praktycznie niemożność wyłapania i wypromowania najlepszych i brak finansowania...no a dużo studentów jest też dlatego że nie ma specjalizacji zawodowych niższego szczebla...no i koło się kręci...

                    6. A co do nauczania to ja się zgadzam, że trzeba wprowadzać elastyczne i kreatywne formy nauczania, ale równolegle z tradycyjnymi metodami a nie zamiast nich jak to się teraz wyczynia...no ni ***** nie da się być kreatywnym w rozwiązywaniu całek nie znając tabliczki mnożenia...czy też kreatywnie interpretować sytuacje historyczne nie mając wyrytych głęboko w pamięci faktów historyczno - intelektulanych....ja zresztą uważam, że ogromną przewagą ludzi starego sytemu jest to że mieli tyle wykute na pamięć...wyjeżdzalismy później na zachód i tam uczono nas kreatywności, do której jednak mieliśmy dużo większą wiedzę teoretyczną niż lokalnie wyedukowani...
                    0statnio edytowany przez outgoing; 06-12-10, 12:08.
                    The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

                    Skomentuj

                    • glizdziarz
                      Banned
                      • Sep 2005
                      • 1981

                      #70
                      Out powinieneś zostać ministrem od edukacji.

                      Skomentuj

                      • Eris
                        Perwers
                        • Feb 2009
                        • 851

                        #71
                        Napisał outgoing
                        Tak przeczytałem wasze posty i widzę kilka problemów palących. A, mianowicie:

                        1. Zakładając, że ludzie mają mniej więcej taki sam poziom intelektu na świecie, a przynajmniej w krajach rozwiniętych to my Polacy musimy wypadać na niezłych geniuszy...w takiej całej Wielkiej Brytanii to studiuje co piąty młody człowiek, w Stanach jecze mniej nawet wliczając te dziwne Community College...coś jak nasze zaoczne bo tylko w oddzielnych uczelniach...no a u nas co druga młoda osoba studiuje...no więc albo jesteśmy super genialni (tak nie jest i wszyscy to wiedzą) albo zwyczajnie mamy przerost formy nad treścią...i tak jak banki centralne drukują pieniądze i obnizają ich wartość tak my drukujemy magistrów, którzy gówno znaczą...jest jeszcze jeden problem jak FED wprowadził QE 2 ostatnio to się wszyscy oburzali, ale jednak dolar ma swoje dość solidne postawy głownie dzięki surowcą, które są tradowane w USD...jak Bank Zibabwe zaczął drukować pieniądze to skończyło się tak:
                        No i tak samo jest z naszymi dyplomami...jak się dosypie więcej gówna to nadal jest ta sama śmierdząca kupa, tyle że większa...
                        Zgadza sie ale powiedz mi, co na to poradzisz? Zabronisz ludziom studiowac? Przywrocisz zawodowki?

                        W polsce:
                        - studia sa darmowe albo bardzo tanie i kazdego na nie stac
                        - wciaz popularny jest mit, ze studia=lepsza praca
                        - jak masz do wyboru - skonczyc tylko ogolniak albo malym kosztem "zrobic tego mgr" to wybierasz druga opcje, bo jednak z mgr (nawet po gownianym kierunku) latwiej niz po ogolniaku

                        Popraw mnie jesli sie myle ale odnosze wrazenie, ze np. w USA mozliwa jest opcja rzeznik->profesor fizyki, robol -> wysokopostawiony czlowiek w policji/armii, czlowiek wyksztalcony -> kierowca autobusu czy fachowiec.
                        Nawet taka opcja jest dosc popularna, ludziom bez wyksztalcenia wyzszego zyje sie dobrze (domek, samochod) a do tego nie sa traktowani jak osoby gorszego sortu.

                        W Polsce wciaz bardziej sie ceni magistra po *******ogii stosowanej niz dobrego fachowca. Uwaza sie, ze osoba z wyksztalceniem srednim to len, tepak i nieuk, ktoremu sie studiowac nie chcialo. Jestes tylko fryzjerka/elektrykiem a nie pania/panem mgr po *******ogii, co papierki w biurze przerzuca.

                        Napisał outgoing
                        2. Teraz co do studiów zaocznych to mnie tu chodzi o zupełnie rozdwojone pojęcie signalingu...studia są sygnałem pewnej jakości dla pracodawcy...no i teraz jak jest je łatwo zdobyć chociażby przez takie zaoczne, a jeszcze na niektórych uczelniach nie podają na dyplomie rodzaju kończonych studiów, to powoduje to zwyczjnie zachwianie rynku pracy przez szum...poza tym ja nadala stoję na stanowisku, że dobrej jakości studia to prawie jak pełnoetatowa praca...
                        Nikt temu nie zaprzecza. Dobre studia=duzo pracy.
                        Mnie tylko dziwi likwidacja studiow wieczorowych, ktore przeciez mialy praktycznie tyle samo godzin zajec co dzienne i pozwalaly zdobyc solidne wyksztalcenie osobom, ktore musialy isc do pracy.

                        Napisał outgoing
                        3. Ilość studentów się musi zmniejszyć to przyjdzie i praktyka...na uniwerku w Stanach jak byłem to na kierunku BS w departamencie instrumentów optycznych dla astrofizyki, było raptem chyba z 15 studentów...i najlepsi z nich (haha przy piętnastu osobach to prawie wszyscy) pracowali przy budowie lądownika Phoenix ze swoimi profesorami...no lepszego doświadczenia w swojej dziedzinei te dzieciaki nie mogły zdobyć...
                        Fajnie. Ale to jest polska. W polsce tez sa tego typu praktyki ale to raczej rzadkosc i oczywiscie nie ten sprzet i nie ta klasa badan.
                        A jak uczelnia uboga w sprzet i badania to studentom nie da sie dotknac, by nie zepsuli

                        Napisał outgoing
                        4. Co do doświadczenia zawodowego to zagadzm się z niektórymi przdmówcami, że można robić praktyki w wakacje i ich zdobycie nie jest problemem...no chyba że ktoś jest na serio mało ambitny...ja osobiście nie znam osoby (poza takimi co to się zniechęcają po 3 odmowach), która by praktyk nie zrobiła...no tylko z tym to trzeba się ogarniać trochę wcześniej niż na 5tym roku...fajnieby również było jakby wprowadzono taki system jak w Stanach, że studenci pracują w czasie roku akademickiego na kampusie...to nie jest duży natłok obowiązków bo praca administracyjna....uczelnia obniża koszty funkcjonowania, a studenci zdobywają też jakieś tam doświadczenie...często dla pracodawcy liczy się sygnał, że się pracowało na studiach a nie gdzie...no tylko u nas to jest nie do pogodzenia bo nikt nie jest chętny na poważniejszym stanowisku, nawet administracyjnym, zatrudnić studenta na 10 h w tygodniu...
                        Jakos tak jest w polsce, ze kiepsko idzie wspolpraca z przemyslem i czesto wiedza zdobyta na uczelni nijak sie ma do rzeczywistosci. Przynajmniej tak zgodnie twierdza moi znajomi studiujacy informatyke mowiac, ze duzo wiecej nauczyli sie w pracy niz na samych studiach. Imo cos w tym jest.

                        Plus w ameryce samemu wybierasz sobie przedmioty - najczesciej kilka kobyl. A u nas masz 50 roznych malych, niepotrzebnych przedmiocikow i program przeladowany *******ami.

                        Napisał outgoing
                        6. A co do nauczania to ja się zgadzam, że trzeba wprowadzać elastyczne i kreatywne formy nauczania, ale równolegle z tradycyjnymi metodami a nie zamiast nich jak to się teraz wyczynia...no ni ***** nie da się być kreatywnym w rozwiązywaniu całek nie znając tabliczki mnożenia...czy też kreatywnie interpretować sytuacje historyczne nie mając wyrytych głęboko w pamięci faktów historyczno - intelektulanych....ja zresztą uważam, że ogromną przewagą ludzi starego sytemu jest to że mieli tyle wykute na pamięć...wyjeżdzalismy później na zachód i tam uczono nas kreatywności, do której jednak mieliśmy dużo większą wiedzę teoretyczną niż lokalnie wyedukowani...
                        Imo bylo tak dlatego, ze bez wzgledu na podejscie (kreatywnosc czy pamieciowka) w dawnych czasach wymagano czegos w szkolach. Czlowieka cisneli o tak -> i nawet na to, by ledwo przejsc z klasy do klasy trzeba bylo cos umiec. Tak przynajmniej wynika z opowiesci starszej generacji. Teraz szkola nie wymaga, bo dzieciaczkow nie mozna stresowac a uczelnia tez nie wymaga, by nie stracic studenta. Mozna zdac mature i przejsc cale studia gowno robiac.
                        Gdyby tak sie dobrze zastanowic to w naukach scislych - by wyrownac poziom do starszej generacji, nalezaloby wydluzyc studia o 1-2 lata. Przy takich brakach jakie powstaja w wyniku obnizenia poziomu nauczania, liczba godzin jaka byla kiedys po prostu nie wystarcza. A oni jeszcze je tna i dodaja w zamian jakies niepotrzebne nikomu *******y

                        Skomentuj

                        • outgoing
                          Perwers
                          • Apr 2009
                          • 807

                          #72
                          Napisał Eris
                          Zgadza sie ale powiedz mi, co na to poradzisz? Zabronisz ludziom studiowac?
                          zawsze można w najbardziej skrajnym przypadku wprowadzić limity...

                          Napisał Eris
                          Przywrocisz zawodowki?
                          Zdecydowanie i technika dla niezdecydowanych czy chcą się dalej rozwijać bardziej naukowo czy bardziej zawodowo...

                          Napisał Eris
                          W polsce:
                          - studia sa darmowe albo bardzo tanie i kazdego na nie stac
                          - wciaz popularny jest mit, ze studia=lepsza praca
                          - jak masz do wyboru - skonczyc tylko ogolniak albo malym kosztem "zrobic tego mgr" to wybierasz druga opcje, bo jednak z mgr (nawet po gownianym kierunku) latwiej niz po ogolniaku
                          Dlatego uważam, że konkurencja, zlikwidowanie pseudo studiów zaocznych i niezaporowe czesne powinno odsiać ten najgorszy element naukowy przychodzacy na przetrzymanie...obalać mit chociażby pokazując wprost że taki hydraulik zarabia lepiej niż pani po politologii...no i j.w. przywrócić średnie techniczne...

                          Napisał Eris
                          Popraw mnie jesli sie myle ale odnosze wrazenie, ze np. w USA mozliwa jest opcja rzeznik->profesor fizyki, robol -> wysokopostawiony czlowiek w policji/armii, czlowiek wyksztalcony -> kierowca autobusu czy fachowiec.
                          Stany to jest taki śmieszny kraj, gdzie każda grupa żyje swoim życiem i ma w dupie resztę...dlatego przyciąga największe mózgi naukowe m.in. ...co z tego, że ci ludzie wiedzą że tam 80% społeczeństwa to mentalni analfabeci skoro oni im nie wchodzą w paradę...mozna się skupić na swojej robocie i mieć wszystko w dupie...a poza tym to kraj który umie wyławiać perełki...jest taki znany profesor w Kennedy na Harvardzie którego ojciec był Brooklyńskim pracującym na zlecenia gangów...mało tego wilu ludzi w Stanach, którzy na prawdę chcą zdobyć wykształcenie, a których rodziny są biedne dostają pomoc stypendialną, albo najpierw trochę pracują, żeby się wykazać przed potencjalnymi fundatorami...więc dosłownie z rzeźnika mozna stać się profesorem fizyki jeśli posida się umiejętności i samozaparcie...

                          Napisał Eris
                          W Polsce wciaz bardziej sie ceni magistra po *******ogii stosowanej niz dobrego fachowca. Uwaza sie, ze osoba z wyksztalceniem srednim to len, tepak i nieuk, ktoremu sie studiowac nie chcialo. Jestes tylko fryzjerka/elektrykiem a nie pania/panem mgr po *******ogii, co papierki w biurze przerzuca.
                          Pełna zgoda i dlatego uważam że społeczeństwo trzeba edukować...trzeba jak Kuroń swego czasu wyjść do ludzi i im pokazać no a dzisiejsza wladza się do tego nie kwapi tylko rajcuje się jaki to mamy wysoki poziom skolaryzacji...zobaczymy jak ta bańka *******nie za parę lat....


                          Napisał Eris
                          Nikt temu nie zaprzecza. Dobre studia=duzo pracy.
                          Mnie tylko dziwi likwidacja studiow wieczorowych, ktore przeciez mialy praktycznie tyle samo godzin zajec co dzienne i pozwalaly zdobyc solidne wyksztalcenie osobom, ktore musialy isc do pracy.
                          Ponownie studia przy których da się pracowac jeszcze to gówno a nie studia są...


                          Napisał Eris
                          Plus w ameryce samemu wybierasz sobie przedmioty - najczesciej kilka kobyl. A u nas masz 50 roznych malych, niepotrzebnych przedmiocikow i program przeladowany *******ami.
                          Ja się zgadzam, że swobodny wybór przedmiotów w ramach konkretnego curriculum jest kluczowy...podobnie jak tzw. majory i minory...

                          A na edukację szkolną to spuśćmy zasłony miłosierdzia już bo to żałosne się robi...bezstresowe wychowanie, bezstresowa nauka, bezstresowe życie i śmierć...kurna niedługo tym dzieciakom będą sztucznie hormony podawać bo niektórych emocji będą pozbawione
                          The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

                          Skomentuj

                          • Xenon
                            Perwers
                            • Feb 2009
                            • 1112

                            #73
                            Napisał Eris
                            Imo bylo tak dlatego, ze bez wzgledu na podejscie (kreatywnosc czy pamieciowka) w dawnych czasach wymagano czegos w szkolach. Czlowieka cisneli o tak -> i nawet na to, by ledwo przejsc z klasy do klasy trzeba bylo cos umiec. Tak przynajmniej wynika z opowiesci starszej generacji.
                            Z opowieści starszej generacji wynika też jak to łatwo można było wnosić na maturze ściągi w jedzeniu, nauczyciele podpowiadali przy okazji wyjścia do kibla, litowali się nad swoimi pupilkami, bo sprawdzali ich prace, przecieki, pytania ratunkowe itp. itd. Ciągnięcie za uszy z klasy do klasy też się zdarzało.
                            A najlepsza historia jaką słyszałem, to zrobienie przy okazji pracy dyplomowej w technikum elektrycznym zasilacza z... baterii 9V. Sprawa na jaw wyszła dopiero po roku, gdy ów zasilacz przestał działacz i ktoś zajrzał do środka.

                            Nie przesadzałbym więc z tym idealizowaniem czasów "och ach" starej matury. Lepiej wymagać mniej ale surowo niż uprawiać fikcję.
                            A może po prostu będę... lamusę!

                            Skomentuj

                            • outgoing
                              Perwers
                              • Apr 2009
                              • 807

                              #74
                              Napisał Xenon
                              Nie przesadzałbym więc z tym idealizowaniem czasów "och ach" starej matury. Lepiej wymagać mniej ale surowo niż uprawiać fikcję.
                              Widzisz a ja bym wolał, żeby wymagano tak jak poprzednio ale oceniano zewnętrznie tak jak dzisiaj...wtedy może powróciłyby piekne czasy z początku XX wieku gdzie absolwenci byli kimś i mieli ogromną wiedzę....
                              The problem with dating dream girls is that they have a tendency to become real.

                              Skomentuj

                              • Eris
                                Perwers
                                • Feb 2009
                                • 851

                                #75
                                Napisał outgoing
                                Dlatego uważam, że konkurencja, zlikwidowanie pseudo studiów zaocznych i niezaporowe czesne powinno odsiać ten najgorszy element naukowy przychodzacy na przetrzymanie...obalać mit chociażby pokazując wprost że taki hydraulik zarabia lepiej niż pani po politologii...no i j.w. przywrócić średnie techniczne...
                                O tym wszyscy wiedza ale w tym kraju nic sie nigdy nie zmieni, bo nikomu sie nic nie chce. I takie gadanie niestety nic nie pomoze chyba, ze za rada glizdziarza - zostaniesz ministrem
                                Dlatego co lepsze jednostki albo wyjezdzaja za granice albo grupuja sie z innymi jednostkami w kraju i odcinaja sie od reszty.


                                Napisał outgoing
                                Stany to jest taki śmieszny kraj, gdzie każda grupa żyje swoim życiem i ma w dupie resztę...dlatego przyciąga największe mózgi naukowe m.in. ...co z tego, że ci ludzie wiedzą że tam 80% społeczeństwa to mentalni analfabeci skoro oni im nie wchodzą w paradę...mozna się skupić na swojej robocie i mieć wszystko w dupie...a poza tym to kraj który umie wyławiać perełki...jest taki znany profesor w Kennedy na Harvardzie którego ojciec był Brooklyńskim pracującym na zlecenia gangów...mało tego wilu ludzi w Stanach, którzy na prawdę chcą zdobyć wykształcenie, a których rodziny są biedne dostają pomoc stypendialną, albo najpierw trochę pracują, żeby się wykazać przed potencjalnymi fundatorami...więc dosłownie z rzeźnika mozna stać się profesorem fizyki jeśli posida się umiejętności i samozaparcie...
                                Nic co dobre, nie bedzie trwac wiecznie.

                                Napisał outgoing
                                Pełna zgoda i dlatego uważam że społeczeństwo trzeba edukować...trzeba jak Kuroń swego czasu wyjść do ludzi i im pokazać no a dzisiejsza wladza się do tego nie kwapi tylko rajcuje się jaki to mamy wysoki poziom skolaryzacji...zobaczymy jak ta bańka *******nie za parę lat....
                                Nie jestem pewna czy peknie. Lub raczej co przez to rozumiesz. I tak w tej chwili wiekszosc mgr pracuje w handlu/uslugach, ci mniej obrotni stoja przy kasie.
                                Do tego nie potrzeba wyksztalcenia wyzszego ale skoro wszyscy je maja to w wymaganiach na stanowisko bedzie "mininum srednie, najlepiej wyzsze". Do tego kolorowa nazwa stanowiska - najlepiej w jezyku angielskim i tadam! - mozna ladnie wmowic ludziom, ze wykonuja bog wie jak ambitna prace podczas gdy w rzeczywistosci pracuje znacznie ponizej swoich kwalifikacji (a moze jednak zgodnie, skoro studia mierne?). Wszystko da sie ladnie zamiesc pod dywan.

                                I w polsce ogolnie jest ciezko o prace. Byle asystentka musi znac kilka jezykow, miec skonczone podyplomowe i latac na sloniu.
                                Do glupiego sklepu z ciuchami jest 3-stopniowy casting (tak, tak - nie rekrutacja tylko casting, by pracownicy mogli poczuc sie lepiej ), dziewczyny znaja kilka jezykow i sa z tytulem mgr. Nie jestem pewna czy za granica do sprzedawania ciuchow (nawet w ekskluzywnej galerii) potrzebne sa az takie kwalifikacje.

                                Po prostu mysle, ze nasz panstwo bedzie wiedzialo, co z tymi magistrami zrobic


                                Napisał outgoing
                                Ponownie studia przy których da się pracowac jeszcze to gówno a nie studia są...
                                Moze i gowno ale wielu dobrych w swoim fachu wlasnie takie skonczylo.

                                Skomentuj

                                Working...