Borykam się z bardzo poważnym problemem i nie wiem jak się za to wziąć. Ale od początku. Może być trochę długo, ale krócej się nie da.
Trzy lata temu poznałem świetną dziewczynę. Była piękna, inteligentna i poprostu ją pokochałem bez reszty. Miała dużo koleżanek, należała do scholi parafialnej, uczestniczyła w zbiórkach charytatywnych. Była dobrym człowiekiem i chciała zmieniać świat na lepsze. Grała amatorsko w siatkówkę i biegała. Jeździła na zawody. Planowała iść na studia medyczne. Chodziła do technikum gastronomicznego.
Niestety kilka dni po skończeniu technikum dowiedziałem się, że zaszła w ciążę. Nie ukrywam, że było to nam nie na rękę, ale nawet nie próbowałem jej przekonywać do aborcji. W sierpniu uległem presji jaką wywierali na mnie jej rodzice, oświadczyłem się i wkrótce wzięliśmy ślub. Wynajelismy dom i poszedłem do pracy, aby móc nas utrzymać. Już wtedy powoli zaczęła się zmieniać. Przestała wychodzić z domu do koleżanek, one coraz rzadziej ją odwiedzały, zaprzestała jakiej kolwiek formy aktywnosci fizycznej i poprostu siedziała od rana do nocy przed telewizorem czy komputerem. Od 3 trymestru zaczęła zaniedbywać dom i do pomocy przychodziła jej matka. Myślałem, że to normalne i minie po urodzeniu.
Nie minęło było coraz gorzej. Jak siedziała przed telewizorem tak siedzi do dzisiaj. Nie chce jej się wychodzić z domu. Często jest nie posprzatane czy nie ugotowane bo poprostu "źle się czuła". Wiec musze to robić ja gdy wrócę z pracy. Zaczęła palić papierosy i pić piwo czy wino. Do pracy się nie wybiera bo musi pilnować dziecko i to jest zrozumiałe i nie mam o to do niej żalu. Po za tym nie zdała ani matury ani egzaminu zawodowego, ale nie chciało jej się uczyć do poprawy. Robi mi wyrzuty, że zostawiam ją samą w weekendy (studiuję zaocznie). Dziś jest 2 lata po porodzie i obecnie waży niespełna 90 kg (przytyła 30 kg w czasie ciąży plus 10 kg przez 2 lata). Ma olbrzymie rozstepy i jest gruba (90 kg przy 160 cm). Rodziła naturalnie, miała pęknięte kroczę i jej pochwa jest luźna. Przestała mnie podniecać mało tego wręcz mnie odrzuca. Rzadko inicjuje seks (ja już przestałem) co jest akurat plusem bo muszę się do niego zmuszać. Suma sumarum nie jest to ta osoba którą wziąłem za żone.
Czesto się kłócimy o byle co, a ja mam coraz mniejszą ochotę wracać do domu. Rozmowa nie pomaga, każda próba poruszenia tematu kończy się płaczem i stwierdzeniem, że jestem bez serca i nie wiem jak to jest wychowywać dziecko, gdy cały dzień jestem w pracy albo w innym mieście. Proponowałem nawet wizytę u psychologa. Już nie widzę w niej nawet cząstki tej kobiety którą kochałem. Nie wiem co mnie przy niej trzyma. Nie wiem jak dlugo tak wytrzymam.
Piszę to dlatego, żeby wyrzucić z siebie frustrację i dowiedzieć się czy ktoś miał podobną sytuację. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest problem natury czysto seksualnej i może to forum nie jest odpowiednie na tego typu zwierzenia, ale wierzę, że ktoś się podzieli swoimi doświadczeniami.
Trzy lata temu poznałem świetną dziewczynę. Była piękna, inteligentna i poprostu ją pokochałem bez reszty. Miała dużo koleżanek, należała do scholi parafialnej, uczestniczyła w zbiórkach charytatywnych. Była dobrym człowiekiem i chciała zmieniać świat na lepsze. Grała amatorsko w siatkówkę i biegała. Jeździła na zawody. Planowała iść na studia medyczne. Chodziła do technikum gastronomicznego.
Niestety kilka dni po skończeniu technikum dowiedziałem się, że zaszła w ciążę. Nie ukrywam, że było to nam nie na rękę, ale nawet nie próbowałem jej przekonywać do aborcji. W sierpniu uległem presji jaką wywierali na mnie jej rodzice, oświadczyłem się i wkrótce wzięliśmy ślub. Wynajelismy dom i poszedłem do pracy, aby móc nas utrzymać. Już wtedy powoli zaczęła się zmieniać. Przestała wychodzić z domu do koleżanek, one coraz rzadziej ją odwiedzały, zaprzestała jakiej kolwiek formy aktywnosci fizycznej i poprostu siedziała od rana do nocy przed telewizorem czy komputerem. Od 3 trymestru zaczęła zaniedbywać dom i do pomocy przychodziła jej matka. Myślałem, że to normalne i minie po urodzeniu.
Nie minęło było coraz gorzej. Jak siedziała przed telewizorem tak siedzi do dzisiaj. Nie chce jej się wychodzić z domu. Często jest nie posprzatane czy nie ugotowane bo poprostu "źle się czuła". Wiec musze to robić ja gdy wrócę z pracy. Zaczęła palić papierosy i pić piwo czy wino. Do pracy się nie wybiera bo musi pilnować dziecko i to jest zrozumiałe i nie mam o to do niej żalu. Po za tym nie zdała ani matury ani egzaminu zawodowego, ale nie chciało jej się uczyć do poprawy. Robi mi wyrzuty, że zostawiam ją samą w weekendy (studiuję zaocznie). Dziś jest 2 lata po porodzie i obecnie waży niespełna 90 kg (przytyła 30 kg w czasie ciąży plus 10 kg przez 2 lata). Ma olbrzymie rozstepy i jest gruba (90 kg przy 160 cm). Rodziła naturalnie, miała pęknięte kroczę i jej pochwa jest luźna. Przestała mnie podniecać mało tego wręcz mnie odrzuca. Rzadko inicjuje seks (ja już przestałem) co jest akurat plusem bo muszę się do niego zmuszać. Suma sumarum nie jest to ta osoba którą wziąłem za żone.
Czesto się kłócimy o byle co, a ja mam coraz mniejszą ochotę wracać do domu. Rozmowa nie pomaga, każda próba poruszenia tematu kończy się płaczem i stwierdzeniem, że jestem bez serca i nie wiem jak to jest wychowywać dziecko, gdy cały dzień jestem w pracy albo w innym mieście. Proponowałem nawet wizytę u psychologa. Już nie widzę w niej nawet cząstki tej kobiety którą kochałem. Nie wiem co mnie przy niej trzyma. Nie wiem jak dlugo tak wytrzymam.
Piszę to dlatego, żeby wyrzucić z siebie frustrację i dowiedzieć się czy ktoś miał podobną sytuację. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest problem natury czysto seksualnej i może to forum nie jest odpowiednie na tego typu zwierzenia, ale wierzę, że ktoś się podzieli swoimi doświadczeniami.
Skomentuj