Rogacz

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • rwm2
    Ocieracz
    • Apr 2007
    • 113

    Rogacz

    Podchodzi do mnie znajomy żulik z bloku obok i pyta o zdrowie. Odpowiadam niechętnie i daję mu do zrozumienia, że nie mam chęci na konwersację. Nie daje za wygraną i tytułując mnie „szefem” prosi o pięć złotych. Zadowala się dwójką i życząc dużo zdrówka dla mnie i dla mojej małżonki odchodzi. Na placu znowu jest pusto i cicho. W mieszkaniu wciąż panuje mrok. Obok mojego rozpieprzonego Audi stoi jego Jeep. Ciekawe czy ona o tym wie. Czy nie irytuje jej brak ostrożności z jego strony. A może jest jej już wszystko jedno.

    Wiedzą, że nie wrócę wcześniej niż zwykle. Mają dość czasu, żeby zrobić swoje i doprowadzić się do porządku. On odjedzie, a ona przejdzie po mieszkaniu próbując zatrzeć ewentualne ślady. Nie wie, że zawsze coś zostawi. I nie ma możliwości, abym tego nie wychwycił. Ostatnio *******ili się w łazience. Domyślam się, że na stojąco. Brał ją od tyłu. Zapomniała przetrzeć lustro i zostały na nim wyraźne ślady dłoni. Ciekawe, co znajdę tym razem.

    Nie jestem zły. Może na początku. Jakaś mieszanina złości i perwersyjnej ciekawości. Teraz ta cała sytuacja bawi mnie. I podnieca. Gapię się w okno i wyobrażam sobie, co dzieje się w moim mieszkaniu. Widzę Julię, kobietę, którą kiedyś kochałem. Klęczy przed Januszem, moim najlepszym kumplem i obciąga jego sterczącą pałę. Wpycha ją sobie do gardła, aż ślina ścieka jej po brodzie. Słyszę jak się dławi i pociąga nosem. Od łez rozmazuje się jej delikatny makijaż. Janusz opiera się o blat stołu i wodzi ręką po jej głowie. Raz po raz zaciska palce na jej włosach i szarpie je dość mocno. Julia przerywa obciąganie, żeby pozbyć się spodni krępujących mu kolana. Znowu wkłada jego nabrzmiałego kutasa do ust i chwyta go za jaja. Środkowym palcem muska jego odbyt. Dostaje liścia w twarz. Niezbyt mocnego, ale jednak. Protestuje, ale Janusz odpycha jej głowę. Julia traci równowagę i pada na glazurę. Zamknij się suko! Zamknij się! Janusz cedzi przez zęby wyzwiska pod jej adresem i chwyta ją za koszulkę. Słychać jak puszczają szwy. Kiedy ciągnie ją przez przedpokój częstuje ją kolejnymi „plaskaczami”. Nie stawia już oporu. Całkowicie poddaje się pożądaniu nie dbając o to, czy coś zauważę. Pada na dywan i rozpina jeansy, aby Janusz mógł je zerwać z niej jak najszybciej. A potem odwraca się i wypina tyłek. Słyszy, jak jej kochanek spluwa na dłoń i odwraca głowę, aby dojrzeć, jak rozsmarowuje sobie ślinę na członku. A potem gwałtowne pchnięcie. Ból i następująca po nim fala rozkoszy.

    Światło w przedpokoju zapala się. Po kilku minutach rozbłyskują lampy na klatce schodowej a w mieszkaniu na powrót robi się ciemno. Widzę ciemną sylwetkę przemykającą między piętrami. Słyszę zamek otwieranych drzwi i pojawia się on. Mój najlepszy kumpel z pracy. Rozgląda się, ale nie ma szans dostrzec mnie. Stoję w najciemniejszym punkcie placu za żywopłotem. Pisk alarmu, pomarańczowa poświata, odblokowujące się zamki a potem trzask zamykanych drzwi. Słyszę uruchamianą widlastą ósemkę. Jeep powoli odjeżdża spod bloku i znika za rogiem. Sięgam po „szczeniaka”. Zostały mi jeszcze dwa łyczki. Wyrzucam pustą flaszeczkę do kosza i siedzę jeszcze przez jakieś pięć minut. Czuję się trochę jak drapieżnik obserwujący ofiarę. Obserwuję jak w domu zapalają się i gasną światła. W pokoju i kuchni nieudolnie zacierane są ślady. W końcu widzę tylko nikłą poświatę bijąca z łazienki.

    Kochanie, wracam do domu...
  • roz34
    Erotoman
    • Jun 2010
    • 485

    #2
    eeee tam, myślałem, że chociaż przegryziesz mu przewody hamulcowe
    fan minetki

    Skomentuj

    • rwm2
      Ocieracz
      • Apr 2007
      • 113

      #3
      Bierze prysznic i chyba nie słyszy, jak wchodzę. Dopiero jak zapalam światło, na chwilę przestaje lać wodę i pyta przez drzwi, czy to ja. Oczywiście, że ja! A niby kto? Znów odkręca wodę. Rozglądam się po mieszkaniu. Wchodzę do jej pokoju. Nie pościeliła łóżka. Rozmemłana pościel i walające się na podłodze ubrania. Czuć ten duszny zapach, jaki pozostawiają kopulujące ciała. Mieszanina potu, spermy, śluzu, pożądania. Może mi się wydaje. Może wyczuwam to, co chcę wyczuć. Ale faktycznie mogłaby choć na chwilę uchylić okno.

      W kuchni leżą zakupy. Warzywa, jakieś mięso. W sam raz na dwie porcje. Siadam przy kuchennym stole i czekam aż wyjdzie z łazienki. W szlafroku i turbanie z ręcznika. Nie ma śladów po policzkowaniu. Chyba przesadziłem z wyobraźnią. Może to był tylko jeden, niewinny numerek w pozycji misjonarskiej.
      - Musisz łazić w butach po mieszkaniu?
      - A niby czemu nie? I tak nigdy nie sprzątasz – odpowiadam i dodaję w myślach: „ty mała *****ko”.
      - To nie higieniczne.
      - Zrobiłaś coś na obiad?
      - Miałam robić, ale położyłam się na chwilę i zasnęłam. Obudziłam się dopiero przed chwilą.
      - Spałaś cały czas?
      - Spałam. A ty znowu piłeś...
      Krzywi nos i idzie do kibla.
      - Nie mógłbyś, ****a, posprzątać po sobie, jak nalejesz na deskę?
      - Julka, ja nie korzystałem z ubikacji.
      Słyszę, jak zrywa papier i przeciera deskę. Nie odzywa się już. Wychodzi z kibla i idzie prosto do swojego pokoju. Nawet na mnie nie spojrzała.
      - Uchyliłem okno w twoim pokoju – mówię stojąc w przedpokoju i obserwując jak szybko składa porozrzucane ciuchy. Ciska we mnie wymiętą koszulką i cedzi przez zęby:
      - Nie wchodź nigdy do mojego pokoju!
      Siada na swoim „barłogu” i zaczyna szlochać. Odwracam się na pięcie i idę do siebie.

      Nasze małżeństwo to fikcja. Zakończyło się właściwie po ślubie. Byliśmy młodzi i głupi. Sformalizowaliśmy coś, co powinno się rozleźć po kilku kolejnych miesiącach. A potem utknęliśmy przy sobie. Przestaliśmy ze sobą gadać, potem przestaliśmy się ruchać i w końcu, kiedy dowiedziała się o moich skokach w bok, zajęliśmy osobne pokoje. Z tego związku dzieci już nie będzie. Oboje myślimy o rozwodzie. I każde z nas obiecuje sobie, że jutro poczynimy odpowiednie kroki. Zawsze jutro.

      Kiedy dowiedziała, że sypiam z Karoliną była wściekła i popadła w depresję. Przestała być dla mnie atrakcyjna. Siedziała w swoim pokoju i ryczała do poduszki. Gardziłem nią. Znienawidziliśmy się wzajemnie. Potem nawiązała z kimś kontakt. W jej zachowaniu nastąpiła zmiana. Starała się nawet być życzliwsza wobec mnie. Oczywiście ja to olewałem.

      Kiedyś wyszła z koleżanką na kolację. Na szafce w przedpokoju zostawiła swój telefon. Nie mogłem się oprzeć. Znalezienie odpowiedniego wątku nie trwało długo. Całuśne emotikonki i zapewnienia o miłości i pożądaniu. Namiary na restauracje i hotele w naszym mieście. Godziny i daty... A pośród tego wszystkiego wysłane mmsy. „Słit-focie” robione w większości w naszej łazience. Pozuje nago przed lustrem zakrywając ręką piersi. Wypina tyłek i odwraca głowę patrząc w stronę obiektywu. Rozchyla pośładki i pokazuje wszystko, co tam ma. Było też kilka niewyraźnych zbliżeń cipki. Czułem, jak narasta we mnie ten dziwny niepokój. Uczucie zazdrości, którego się zupełnie nie spodziewałem. Wtedy zwróciłem uwagę na numer, z którym prowadziła „miłosną” korespondencję.

      Jego końcówka wydała mi się dziwnie znajoma.

      Skomentuj

      • Indragor

        #4
        Hm. jak to w życiu bywa. Brakuje tylko ostrych kłótni...
        Ciekawe czy w dalszej części nastąpi odejście od realizmu, bo ciąg dalszy będzie - prawda?

        Skomentuj

        • rwm2
          Ocieracz
          • Apr 2007
          • 113

          #5
          Przez kilka tygodni chodziłem jak struty. Janusz był moim najlepszym kumplem z pracy. Nadawaliśmy na tych samych falach. Chodziliśmy na piwo i gadaliśmy o dupach, które wyrwaliśmy. Opowiadałem mu o moim dogorywającym związku z Julią. Nie mieliśmy żadnych tajemnic. To do niego zadzwoniłem, kiedy Lucyna wpieprzyła się moim Audi na słup. Na imprezie firmowej obiecałem, że nauczę ją prowadzić, ale, postanowiłem zrobić to po kilku głębszych. Nie najlepszy pomysł. Nie chciałem, żeby miała kłopoty. Jej mąż pewnie zainteresowałby się, dlaczego to właśnie ja uczyłem ją jeździć samochodem. I czy przypadkiem nie odbyło się to na zasadzie „przysługa za przysługę”. W firmie też wzięliby nas na języki. Zostałem przy rozpieprzonym samochodzie i czekałem aż Janusz weźmie mnie na hol. Niestety, wcześniej zjawił się radiowóz. Balonik, i wszelkie przyjemności z tym związane łącznie z utratą prawka.

          I nie piszę tego z jakimś przekąsem. To pieprzone Audi i tak często się psuło a ja sam nie przepadam za kierowaniem. Lucyna robiła wiele, żeby wynagrodzić moje straty. Robiła wiele, ale w dupę dać nie chciała. Po kilku laskach w socjalnym i kilku szybkich numerkach w plenerze, nasze stosunki uległy rozluźnieniu. Prawko zdała za czwartym razem.

          Siedzieliśmy po godzinach w biurze nad jakimś projektem i opowiadałem o Lucynie Januszowi. O jej bieliźnie, pończoszkach z podwiązkami, o tym, że najbardziej lubi dymać się na pieska i że głośno piszczy jak dochodzi. Janusz śmiał się z jej naiwnego męża, który miał ją za wzór wszystkich cnót i zdarzało się, że sam podwoził ją na miejsce, w którym miała się ze mną spotkać. Janusz sięgał często po telefon i odczytywał smsy.
          - Nowa dupa jakaś?
          - Tak, tak... Tak sobie bajeruje. Ale nic nas nie łączy. – odpowiedział nieco nerwowo.
          - A jak ma na imię?
          - Martyna.
          - To ile ty masz teraz kobiet?
          - No z jedną kręcę. Z tą właśnie.
          - Aha. A mogę zadać ci pytanie?
          Janusz odłożył telefon i na chwilę przestał się ruszać. Gdybym był narratorem wszechwiedzącym, napisałbym, że oblał go zimny pot. Ale nie mam pojęcia, czy rzeczywiście doświadczył aż takiego stresu. Na pewno poczuł się niepewnie. Wyczuł, że szykuję jakiś cios, który może go dużo kosztować.
          - No, wal – tylko ci, którzy dobrze znają Janusza mogliby wychwycić, że jego stłumiony głos nieco się łamał.
          - A z Julką długo już kręcisz?
          Parsknął, jakby chciał mi dać do zrozumienia, że wie, że żartuję, ale zaraz zapanowała niezręczna cisza. Przyszedł kolejny sms. Janusz chwycił komórkę i odłożył ją na bok.
          - Daj spokój chłopie! – powiedziałem spokojnie. – Wiesz, że między nami to w zasadzie już przeszłość. Z ciekawości pytam.
          - A skąd wiesz? – spytał wpatrując się w podłogę.
          - To ważne? Poczekaj, zrobię herbaty.
          Gdy wróciłem z socjalnego Janusz wydawał się być już nieco odprężony. Opowiedział mi, jak spotkał się z Julką po tej całej stłuczce. Jak gadali o mnie i jak w końcu znaleźli się w łóżku.
          - Tobie to naprawdę nie przeszkadza?
          - A pieprz ją sobie, jak chcesz, stary. Mnie to wisi.
          - To twoja żona!
          - Tylko formalnie. Nie spałem z nią ze dwa lata. Dla mnie jest raczej współlokatorką tylko.
          - I nie chcesz rozwodu?
          - Jutro się tym zajmę – uśmiechnąłem się z przekąsem.

          Właściwie niepostrzeżenie weszliśmy w przyjacielski układ. On dawał mi znać, kiedy zamierzał się z nią spotkać, a ja robiłem tak, żeby nie przyłapać ich in flagranti. Informowałem go też, kiedy sam chciałem mieć „czyste pole”. Wtedy zabierał ją do siebie, a ja sprowadzałem do domu jakiegoś kociaka. Oczywiście Julka nie dowiedziała się o naszym cichym pakcie. To trwało kilka miesięcy i wszyscy byli zadowoleni. Do czasu, kiedy po nieprzyjemnym dla mnie rozstaniu z jakąś tam dupcią złapałem doła. Zaczęło mnie irytować, że moja żona chodzi cała w skowronkach, bo jest dymana przez mojego najlepszego kumpla. Moja posucha przedłużała się, natomiast myśli o tym, jak Julka i Janusz *******ą się pod moim dachem, kiedy nie ma mnie w domu robiły się coraz bardziej natarczywe.

          Skomentuj

          • Indragor

            #6
            I co dalej? Zostawiasz w zawieszeniu głównego bohatera na tak długo w takim stanie... To może się źle odbić na jego zdrowiu fizycznym i psychicznym

            Skomentuj

            • kochany
              Seksualnie Niewyżyty
              • Oct 2006
              • 313

              #7
              Czekam na ciąg dalszy. Dobrze opisane, mam to wszystko przed oczyma.
              Ziemia serca mężczyzny jest kamienista… Tuż pod nią kryje się skała. Mężczyzna hoduje w niej to, co zdoła… i opiekuje się tym.

              Skomentuj

              Working...