UWAGA (opowiadanie w przeważającej większości gay, trochę bi, jeśli nie jest to coś, co lubisz, zrezygnuj)
Tak naprawdę nie chciałem jechać z ojcem do Szklarskiej Poręby na te cholerne narty. Sam jeździ jak ostatnia ofiara, bo jak może jeździć czterdziestolatek z brzuszkiem i o wadze ponad stu kilogramów? Nie jest żadnym sportowcem a zwykłym inżynierem, częściej zza biurka niż na budowie. Nie wszystko to tłuszcz, sporo zdrowego mięśnia na nim jest, zdrowego ale niegimnastykowanego. A ten uparł się. "Zrobię z ciebie mężczyznę". Miałem gdzieś jego chęci i zamiary, niestety to on miał decydujące zdanie, a kłócić się z nim nie będę. Jestem za młody i za głupi, by z nim wygrać. No i w efekcie wylądowaliśmy w Szklarskiej, w pensjonacie w dwuosobowym pokoju, ale takim, że mój własny w Poznaniu jest większy. Już pomijam, że spanie z ojcem w jednym pokoju jest wątpliwą atrakcją. O dziesiątej gaszenie światła, nie wspominając już o braku intymności. Właśnie niedawno odkryłem rozkosze zabawy siusiakiem i, niestety, na jakiś czas będę musiał o tym zapomnieć. Nic jednak nie wyszło z tych przyrzeczeń, po prostu to było silniejsze ode mnie. Starałem się jedynie, by robić to możliwie cicho, nie przeszkadzało mi nawet trzęsące się łóżko, byle by nie budzić ojca. Jego poglądy na większość spraw są dorosłe i ciężko mi je akceptować.
Proces robienia ze mnie mężczyzny na nartach trwał dwa i pół dnia. Trzeciego dnia ojciec uparł się, że dwa dni "oślej łączki" w zupełności mi wystarczą i zabrał mnie na normalny stok, Lollobrigidę. Pierwsze dwa zjazdy jakoś zaliczyłem, trzeci skończył się dla mnie na połowie stoku i z potwornym bólem w obu rękach. Za trzy godziny miałem się dowiedzieć, że mam złamane oba nadgarstki.
– Bo jeździsz jak dupa – skwitował najlepszy ojciec świata, gdy lekarz ogłosił mu diagnozę. W każdym razie moja obiecująca kariera narciarska skończyła się jeszcze szybciej niż zaczęła.
– Nie zamierzam z twojego powodu odwoływać urlopu – oświadczył ojciec stanowczo – i nie zamierzam wracać do Poznania.
To akurat rozumiałem, od pewnego czasu był na stopie wojennej z moją mamą a swą żoną. Co prawda nie słyszałem ich awantur, szkoda, posłuchałbym, ale przestali się do siebie odzywać, a komunikowali się tylko w najważniejszych sprawach. Wyjechał głownie, by odpocząć od zatęchłej domowej atmosfery, wziął mnie a matka nie protestowała. Mnie samego nikt o zdanie nie pytał, a szkoda, bo odesłałbym ojca w cholerę.
Ze szpitala wróciliśmy późnym południem. O jakiejś siódmej ojciec przypomniał sobie, że od rana nic nie jedliśmy i nagle zdał sobie sprawę, że mój stan absolutnie wyklucza obsługę sztućców. Obowiązek karmienia mnie przyjął jednak mężnie i podczas kolacji, przyniesionej ze stołówki na górę, nie powiedział ani słowa.
– Ale toaletę będziesz musiał obsługiwać sam – powiedział. – Nie mam zamiaru cię podcierać.
Nie musiał. Pierwsze próby wypadły nawet pomyślnie. Ból jednak nie minął mimo tabletek, które zapisał lekarz. Długo nie mogłem zasnąć, leżałem w łóżku i przeżywałem cały ten cholerny dzień. I wtedy zdarzyło się coś, czego zupełnie nie przewidziałem: wielkie cielsko ojca przewróciło się na łóżku, pokrywająca go kołdra wykonała dziki lot w powietrzu i spadła na ziemię. Mimo ciemności pokój był oświetlony lampą z podwórza, nie potrzebowałem więc specjalnie wytężać wzroku, by obserwować to, co się będzie działo. Ciemne kontury poruszały się w sposób, który mógł znaczyć tylko jedno: tatusiek zabrał się za męczenie swojego malucha. Co prawda widziałem go kilka razy w stroju Adama, nigdy jednak pobudzonego. Teraz mogłem ocenić wielkość jego narządu, zwłaszcza że po kilku ostrych posuwistych ruchach nagle ujął członka u nasady i wykonał kilka ruchów wahadłowych. Byłem zbyt zaszokowany, by cokolwiek o tym myśleć, natomiast mój mały zareagował żywo i gwałtownie. Tak, tylko co z tego, skoro moje ręce były zupełnie nie do użytku. W pierwszym odruchu chciałem odwrócić się do ściany, ale jak to zrobić mając wyłączone z użytku ręce? Poza tym sam widok był pociągający, jeszcze nigdy nie widziałem nikogo zachowującego się w ten sposób. No i w końcu… chciałem mieć na tatuśka jakiegoś haka. Tak, wiem, że to złe, ale… No i męczyłem się straszliwie, oglądając ten teatrzyk cieni przy oknie. Lewa ręka, którą zawsze wykorzystuję do różnych niemoralnych zachowań, była umocowana na długiej szynie, praca co prawda na krótkiej, ale dalej nie mogłem zrobić tego, co chcę. Ojciec zaś dochodził i zaczął sapać, pewnie przekonany, że już śpię. Sapanie zmieniło się w jęki, po czym ustało.
Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Dotąd mnie to nie interesowało, jak moi rodzice rozwiązują problem seksu, było mi wszystko jedno. Co prawda domyślałem się, że moja matka ma faceta, ba, nawet podejrzewałem, kto nim jest, ale dla mnie to była czysta teoria. Tymczasem sapiący ojciec nie miał nic wspólnego z teorią, był tu i teraz. I tak samo krępował mnie, jak podniecał.
Ba, on skończył a ja jeszcze nie zacząłem. Co zrobić? Długo myślałem, zanim wpadłem na odpowiednie rozwiązanie. Jak mogłem najciszej wstałem z łóżka i poszedłem do graniczącej z pokojem łazienki. Gruntownie obadałem ściany i okazało się, że moja pamięć mnie nie myliła, jedna z nich była pomalowana farbą olejną. Zsunąłem więc slipki i przytknąłem członek do ściany. W miarę podchodzenia przesuwał się coraz bardziej do góry, aż miałem go między ścianą a wzgórkiem łonowym. Tego mi właśnie było trzeba. Powoli zacząłem rytmiczne dociskanie. Śliska główka świetnie ślizgała się po ścianie, dając mi masę miłych dreszczy biegnących wzdłuż lędźwi i rozpływających się o ciele.
- Co ty robisz?
Oczy oślepiła mi nagła fala światła a w drzwiach stanął ojciec. Odsunąłem się instynktownie od ściany, on stał i patrzył, przerzucając wzrok z członka na zagipsowane kończyny. Po drgających kącikach warg zorientowałem się, że z trudem tłumi śmiech. Trwało to kilka sekund, podczas których ja płonąłem ze wstydu a przez ojczulka przechodziły różne uczucia. Poczułem, że zimnieje mi tyłek.
– Nie wiedziałem, że ty już tak dorosłeś – ojciec przerwał niezręczną ciszę – ale ruchanie ściany to chyba nie najlepszy pomysł – dodał.
Nie tylko on walczył ze sobą, we mnie też się wszystko kotłowało. Po pierwsze, nie lubię, jak ktoś mi przerywa taką zabawę, ale kto lubi? Po drugie – czy nie lepiej by było, żeby mnie na tym złapała jakaś długonoga i piersiasta blondynka? Nie, nie byłem ani homo, ani hetero, prawdę mówiąc podczas moich fantazji rzadko występowali ludzie, bardziej upajałem się tym, co daje mi ciało, czystą przyjemnością, nieubraną jeszcze w żaden seksualny kontekst. Tu nie wchodziło to w grę. Obecność mojego osobistego ojca krępowała mnie, jednak z drugiej strony pchała mnie w nieodkryty jeszcze region. Zimno na gołych pośladkach przywróciło mnie z powrotem na ziemię. Wzdrygnąłem się.
– Przecież nie wezwę ci dziwki z agencji, a coś trzeba będzie z tym zrobić – powiedział ojciec, po czym pochylił się i zdecydowanym ruchem naciągnął mi slipki. - Chodź ze mną – powiedział i położył mi rękę na ramieniu. Gdy podeszliśmy do mojego łóżka, pomógł mi się na nim położyć. I tu niespodzianka. Mój ojciec, chyba z racji budowy, ma dość kanciaste ruchy, dość silne i nie bawi się w żadne niuanse. Jednak nie tym razem, wszystko było zrobione delikatnie, niemal z troską. Na koniec, dokładnie z taką samą troską poprawił moje sponiewierane nadgarstki. Po chwili usadowił się na wysokości moich bioder. W tej ciemności widziałem tylko jego sylwetkę, bardziej czułem gorący, wibrujący zapach mężczyzny. Nie, nie był nieprzyjemny, bardziej natarczywy i drażniący w jakiś nieokreślony sposób.
– Pomogę ci, jak chcesz – powiedział, a w jego głosie odmalowało się coś dziwnego, może wstyd, może niepewność a może jeszcze coś innego, w każdym razie tym tonem nie zwracał się do mnie ani razu.
Coś mruknąłem, sam nie wiem co, bo moje gardło było ściśnięte. I tak naprawdę nie wiem, czy tego chciałem. Miotałem się między sprzecznymi uczuciami. Świadomość, że będzie mnie dotykał ojciec tłumiła wszystko inne. Z drugiej strony chciałem uwolnić się od tego niesamowitego napięcia, które tłamsiło moje ciało. Ojciec, nie ojciec…
– Odpręż się – szepnął, a mięsista ręka dotknęła mojego torsu. – Jak już robić, to porządnie – dodał. – Leż spokojnie i nie myśl o niczym.
Po czym zaczął mnie głaskać. Wilgotne ciepło zawładnęło mną niemal natychmiast. Jednocześnie nachylił się a gorący oddech chłostał moje ramiona, szyję, klatkę. Gdy był w pobliżu pępka, moja erekcja była tak potężna, jak jeszcze nigdy w życiu.
– Jesteś gotowy – usłyszałem szept. Głupie pytanie, gotowy to już byłem na początku tej ojcowskiej pomocy, teraz tylko błagałem w duchu, by szybko uwolnił mnie od napięcia.
– No to zobaczymy, jak cię zrobiłem – szepnął. – Taka mała kontrola jakości.
Dobroczynna ręka wślizgnęła się w slipy i zatrzymała na niewielkiej jeszcze kępie włosów.
– Nieźle – szepnął, po czym gorące palce zdobywały nasadę członka, badały jej obwód ze wszystkich stron. Tymczasem czubek członka, mocno już śliski, pocierał tkaninę slipek. Igiełki Spłynęły mi kręgosłupem. Kiedy on to skończy? Tymczasem palce prześliznęły się do jąder i zaczęły je ugniatać. Trochę mimo samemu sobie jęknąłem kilka razy.
– Tu mi trochę nie wyszedłeś – powiedział jakby z rozczarowaniem w głosie. – No ale nieistotne. Gotowy?
Znów coś mruknąłem. I znów ten wstrząs, zawirowanie, gdy zsuwał mi slipki. Chwilę wpatrywał się w to odkrycie, po czym nachylił się tak, że jego głowa znajdowała się może na odległość dłoni od moich skarbów. I w tym momencie przyszedł mi do głowy tak szalony pomysł, że na początku wystraszyłem się go tak, że całe moje ciało przeszedł spazm.
– Coś nie tak? – wystraszył się ojciec zdobywca.
– Nie, nic... ale to niesprawiedliwe. Ja też chciałbym zobaczyć, jak ty wyglądasz.
– No nie wiem, czy to taki dobry pomysł – odparł po namyśle.
– Dlaczego nie? Dlaczego mam być zawsze ten gorszy? – apelowałem do jego poczucia sprawiedliwości. Coś dziwnego stało się ze mną przez tych kilka minut., Do tej pory zwykłem był widzieć w ojcu głownie jego złe cechy: apodyktyczność, bezwzględność, szorstkość. Teraz już nie byłem pewny, czy miałem rację, tak go oceniając.
– No niech ci będzie, ale jak powiesz mamie, to powieszę na suchej gałęzi.
Doskonale wiedział, że nie powiem, przecież by mi to nawet nie przeszło przez gardło. Oszczędzilem suchą gałąź, też się liczy. Ponadto już nie odczuwałem tego jako coś złego.
– Poczekaj.
Walczył se sobą, to pewne. Po kilkunastu sekundach wstał i leniwym ruchem ściągnął górę swej nieśmiertelnej granatowej piżamy. Padające od okna światło sprawiło, że jego równo zarośnięta klatka i wystający nieco brzuch były doskonale widoczne. Kolejna fala ciepła owładnęła moją twarz.
– A teraz się nie patrz – powiedział z uśmiechem i powoli ściągnął spodnie. Tym razem zapach był o wiele ostrzejszy. Byłem już tak podniecony, że gdyby nie mój stan, pewnie wjechałbym tam całą twarzą... No ale z drugiej strony gdyby nie mój stan, to po zwaleniu konika dawno bym już spał snem sprawiedliwego. A tymczasem ojcowski bat majaczył mi przed oczyma.
– Fajnie wyglądasz tatuśku – szepnąłem. – Myślałem, że masz mniejszego...
– Na tyle dużego, że udało mi się ciebie zrobić – odpowiedział z przekorą w głosie.
To był wstrząs, jakiego nie przeżyłem jeszcze nigdy w życiu. Gorąca ręka, od której chwilowo odwyknąłem, zaatakowała to, co było sprawcą tego wieczoru we dwóch. Na początku trzymała go w bezruchu a ja z szumem w uszach i suchością w ustach patrzyłem na drgający członek ojca. Jego główka, prawie czarna w tyn świetle, wirowała w powietrzu i śniła. Uniosłem się lekko na łokciach, na ile pozwalało mi moje kalectwo i zbliżyłem głowę to tego skarbu nocy, Oczekiwałem jakichś protestów, ale nic takiego nie miało miejsca, wręcz przeciwnie, po prowokowanej kolizji na mojej twarzy pozostała śliska, gorąca smuga. Ojciec jęknął i sapnął. Tymczasem gorąca dłoń ożyła i sprawiała mi coraz t nowe niespodzianki. Prawdę mówiąc, gdyby porównać moje dotychczasowe rękodzieło z tym, co teraz doświadczałem, byłoby to jak syrenka przy maybachu. Ojciec, widząc, że chcę być bardziej aktywny, oderwał się na chwilę od roboty i wygodnie umieścił mnie tak, że opierałem się o wezgłowie łóżka. Odtąd każdy jego ruch był kontrowany przeze mnie natarciem na jego dzidę. Falujący gorący brzuch przyczyniał się do tej szybkiej wspinaczki na szczyt...
Nie wiem, czy to, co nastąpiło na końcu było ostateczną rozkoszą, czy spadaniem w głęboki szyb. Smagające mnie potoki gorących pereł i gejzer opuszczający mnie wprost na dobroczynną dłoń, wszystko to zdarzyło się naraz. Później nastąpiła cisza. Długa, kojąca, niczym nieprzerwana, podczas której uspokajaliśmy swe oddechy.
– Co myśmy najlepszego zrobili... – szepnął ojciec.
– Mówisz o tej powodzi? – odpowiedziałem złośliwie. – To ty będziesz musiał posprzątać, bo mi nie wolno...
Koniec końców, musieliśmy spać na jego łóżku. Jeszcze godzinę temu powiedziałbym, że to absolutnie niemożliwe i prędzej mi kaktus... Tak sobie myślałem, zapadając w sen, wtulony w miękkie, puszyste ciało. Gorąca ojcowska ręka spokojnie gładziła mój policzek.
---
Opowiadanie w całości (16 odcinków) dostępne jest na http://chomikuj.pl/trujnik
Tak naprawdę nie chciałem jechać z ojcem do Szklarskiej Poręby na te cholerne narty. Sam jeździ jak ostatnia ofiara, bo jak może jeździć czterdziestolatek z brzuszkiem i o wadze ponad stu kilogramów? Nie jest żadnym sportowcem a zwykłym inżynierem, częściej zza biurka niż na budowie. Nie wszystko to tłuszcz, sporo zdrowego mięśnia na nim jest, zdrowego ale niegimnastykowanego. A ten uparł się. "Zrobię z ciebie mężczyznę". Miałem gdzieś jego chęci i zamiary, niestety to on miał decydujące zdanie, a kłócić się z nim nie będę. Jestem za młody i za głupi, by z nim wygrać. No i w efekcie wylądowaliśmy w Szklarskiej, w pensjonacie w dwuosobowym pokoju, ale takim, że mój własny w Poznaniu jest większy. Już pomijam, że spanie z ojcem w jednym pokoju jest wątpliwą atrakcją. O dziesiątej gaszenie światła, nie wspominając już o braku intymności. Właśnie niedawno odkryłem rozkosze zabawy siusiakiem i, niestety, na jakiś czas będę musiał o tym zapomnieć. Nic jednak nie wyszło z tych przyrzeczeń, po prostu to było silniejsze ode mnie. Starałem się jedynie, by robić to możliwie cicho, nie przeszkadzało mi nawet trzęsące się łóżko, byle by nie budzić ojca. Jego poglądy na większość spraw są dorosłe i ciężko mi je akceptować.
Proces robienia ze mnie mężczyzny na nartach trwał dwa i pół dnia. Trzeciego dnia ojciec uparł się, że dwa dni "oślej łączki" w zupełności mi wystarczą i zabrał mnie na normalny stok, Lollobrigidę. Pierwsze dwa zjazdy jakoś zaliczyłem, trzeci skończył się dla mnie na połowie stoku i z potwornym bólem w obu rękach. Za trzy godziny miałem się dowiedzieć, że mam złamane oba nadgarstki.
– Bo jeździsz jak dupa – skwitował najlepszy ojciec świata, gdy lekarz ogłosił mu diagnozę. W każdym razie moja obiecująca kariera narciarska skończyła się jeszcze szybciej niż zaczęła.
– Nie zamierzam z twojego powodu odwoływać urlopu – oświadczył ojciec stanowczo – i nie zamierzam wracać do Poznania.
To akurat rozumiałem, od pewnego czasu był na stopie wojennej z moją mamą a swą żoną. Co prawda nie słyszałem ich awantur, szkoda, posłuchałbym, ale przestali się do siebie odzywać, a komunikowali się tylko w najważniejszych sprawach. Wyjechał głownie, by odpocząć od zatęchłej domowej atmosfery, wziął mnie a matka nie protestowała. Mnie samego nikt o zdanie nie pytał, a szkoda, bo odesłałbym ojca w cholerę.
Ze szpitala wróciliśmy późnym południem. O jakiejś siódmej ojciec przypomniał sobie, że od rana nic nie jedliśmy i nagle zdał sobie sprawę, że mój stan absolutnie wyklucza obsługę sztućców. Obowiązek karmienia mnie przyjął jednak mężnie i podczas kolacji, przyniesionej ze stołówki na górę, nie powiedział ani słowa.
– Ale toaletę będziesz musiał obsługiwać sam – powiedział. – Nie mam zamiaru cię podcierać.
Nie musiał. Pierwsze próby wypadły nawet pomyślnie. Ból jednak nie minął mimo tabletek, które zapisał lekarz. Długo nie mogłem zasnąć, leżałem w łóżku i przeżywałem cały ten cholerny dzień. I wtedy zdarzyło się coś, czego zupełnie nie przewidziałem: wielkie cielsko ojca przewróciło się na łóżku, pokrywająca go kołdra wykonała dziki lot w powietrzu i spadła na ziemię. Mimo ciemności pokój był oświetlony lampą z podwórza, nie potrzebowałem więc specjalnie wytężać wzroku, by obserwować to, co się będzie działo. Ciemne kontury poruszały się w sposób, który mógł znaczyć tylko jedno: tatusiek zabrał się za męczenie swojego malucha. Co prawda widziałem go kilka razy w stroju Adama, nigdy jednak pobudzonego. Teraz mogłem ocenić wielkość jego narządu, zwłaszcza że po kilku ostrych posuwistych ruchach nagle ujął członka u nasady i wykonał kilka ruchów wahadłowych. Byłem zbyt zaszokowany, by cokolwiek o tym myśleć, natomiast mój mały zareagował żywo i gwałtownie. Tak, tylko co z tego, skoro moje ręce były zupełnie nie do użytku. W pierwszym odruchu chciałem odwrócić się do ściany, ale jak to zrobić mając wyłączone z użytku ręce? Poza tym sam widok był pociągający, jeszcze nigdy nie widziałem nikogo zachowującego się w ten sposób. No i w końcu… chciałem mieć na tatuśka jakiegoś haka. Tak, wiem, że to złe, ale… No i męczyłem się straszliwie, oglądając ten teatrzyk cieni przy oknie. Lewa ręka, którą zawsze wykorzystuję do różnych niemoralnych zachowań, była umocowana na długiej szynie, praca co prawda na krótkiej, ale dalej nie mogłem zrobić tego, co chcę. Ojciec zaś dochodził i zaczął sapać, pewnie przekonany, że już śpię. Sapanie zmieniło się w jęki, po czym ustało.
Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Dotąd mnie to nie interesowało, jak moi rodzice rozwiązują problem seksu, było mi wszystko jedno. Co prawda domyślałem się, że moja matka ma faceta, ba, nawet podejrzewałem, kto nim jest, ale dla mnie to była czysta teoria. Tymczasem sapiący ojciec nie miał nic wspólnego z teorią, był tu i teraz. I tak samo krępował mnie, jak podniecał.
Ba, on skończył a ja jeszcze nie zacząłem. Co zrobić? Długo myślałem, zanim wpadłem na odpowiednie rozwiązanie. Jak mogłem najciszej wstałem z łóżka i poszedłem do graniczącej z pokojem łazienki. Gruntownie obadałem ściany i okazało się, że moja pamięć mnie nie myliła, jedna z nich była pomalowana farbą olejną. Zsunąłem więc slipki i przytknąłem członek do ściany. W miarę podchodzenia przesuwał się coraz bardziej do góry, aż miałem go między ścianą a wzgórkiem łonowym. Tego mi właśnie było trzeba. Powoli zacząłem rytmiczne dociskanie. Śliska główka świetnie ślizgała się po ścianie, dając mi masę miłych dreszczy biegnących wzdłuż lędźwi i rozpływających się o ciele.
- Co ty robisz?
Oczy oślepiła mi nagła fala światła a w drzwiach stanął ojciec. Odsunąłem się instynktownie od ściany, on stał i patrzył, przerzucając wzrok z członka na zagipsowane kończyny. Po drgających kącikach warg zorientowałem się, że z trudem tłumi śmiech. Trwało to kilka sekund, podczas których ja płonąłem ze wstydu a przez ojczulka przechodziły różne uczucia. Poczułem, że zimnieje mi tyłek.
– Nie wiedziałem, że ty już tak dorosłeś – ojciec przerwał niezręczną ciszę – ale ruchanie ściany to chyba nie najlepszy pomysł – dodał.
Nie tylko on walczył ze sobą, we mnie też się wszystko kotłowało. Po pierwsze, nie lubię, jak ktoś mi przerywa taką zabawę, ale kto lubi? Po drugie – czy nie lepiej by było, żeby mnie na tym złapała jakaś długonoga i piersiasta blondynka? Nie, nie byłem ani homo, ani hetero, prawdę mówiąc podczas moich fantazji rzadko występowali ludzie, bardziej upajałem się tym, co daje mi ciało, czystą przyjemnością, nieubraną jeszcze w żaden seksualny kontekst. Tu nie wchodziło to w grę. Obecność mojego osobistego ojca krępowała mnie, jednak z drugiej strony pchała mnie w nieodkryty jeszcze region. Zimno na gołych pośladkach przywróciło mnie z powrotem na ziemię. Wzdrygnąłem się.
– Przecież nie wezwę ci dziwki z agencji, a coś trzeba będzie z tym zrobić – powiedział ojciec, po czym pochylił się i zdecydowanym ruchem naciągnął mi slipki. - Chodź ze mną – powiedział i położył mi rękę na ramieniu. Gdy podeszliśmy do mojego łóżka, pomógł mi się na nim położyć. I tu niespodzianka. Mój ojciec, chyba z racji budowy, ma dość kanciaste ruchy, dość silne i nie bawi się w żadne niuanse. Jednak nie tym razem, wszystko było zrobione delikatnie, niemal z troską. Na koniec, dokładnie z taką samą troską poprawił moje sponiewierane nadgarstki. Po chwili usadowił się na wysokości moich bioder. W tej ciemności widziałem tylko jego sylwetkę, bardziej czułem gorący, wibrujący zapach mężczyzny. Nie, nie był nieprzyjemny, bardziej natarczywy i drażniący w jakiś nieokreślony sposób.
– Pomogę ci, jak chcesz – powiedział, a w jego głosie odmalowało się coś dziwnego, może wstyd, może niepewność a może jeszcze coś innego, w każdym razie tym tonem nie zwracał się do mnie ani razu.
Coś mruknąłem, sam nie wiem co, bo moje gardło było ściśnięte. I tak naprawdę nie wiem, czy tego chciałem. Miotałem się między sprzecznymi uczuciami. Świadomość, że będzie mnie dotykał ojciec tłumiła wszystko inne. Z drugiej strony chciałem uwolnić się od tego niesamowitego napięcia, które tłamsiło moje ciało. Ojciec, nie ojciec…
– Odpręż się – szepnął, a mięsista ręka dotknęła mojego torsu. – Jak już robić, to porządnie – dodał. – Leż spokojnie i nie myśl o niczym.
Po czym zaczął mnie głaskać. Wilgotne ciepło zawładnęło mną niemal natychmiast. Jednocześnie nachylił się a gorący oddech chłostał moje ramiona, szyję, klatkę. Gdy był w pobliżu pępka, moja erekcja była tak potężna, jak jeszcze nigdy w życiu.
– Jesteś gotowy – usłyszałem szept. Głupie pytanie, gotowy to już byłem na początku tej ojcowskiej pomocy, teraz tylko błagałem w duchu, by szybko uwolnił mnie od napięcia.
– No to zobaczymy, jak cię zrobiłem – szepnął. – Taka mała kontrola jakości.
Dobroczynna ręka wślizgnęła się w slipy i zatrzymała na niewielkiej jeszcze kępie włosów.
– Nieźle – szepnął, po czym gorące palce zdobywały nasadę członka, badały jej obwód ze wszystkich stron. Tymczasem czubek członka, mocno już śliski, pocierał tkaninę slipek. Igiełki Spłynęły mi kręgosłupem. Kiedy on to skończy? Tymczasem palce prześliznęły się do jąder i zaczęły je ugniatać. Trochę mimo samemu sobie jęknąłem kilka razy.
– Tu mi trochę nie wyszedłeś – powiedział jakby z rozczarowaniem w głosie. – No ale nieistotne. Gotowy?
Znów coś mruknąłem. I znów ten wstrząs, zawirowanie, gdy zsuwał mi slipki. Chwilę wpatrywał się w to odkrycie, po czym nachylił się tak, że jego głowa znajdowała się może na odległość dłoni od moich skarbów. I w tym momencie przyszedł mi do głowy tak szalony pomysł, że na początku wystraszyłem się go tak, że całe moje ciało przeszedł spazm.
– Coś nie tak? – wystraszył się ojciec zdobywca.
– Nie, nic... ale to niesprawiedliwe. Ja też chciałbym zobaczyć, jak ty wyglądasz.
– No nie wiem, czy to taki dobry pomysł – odparł po namyśle.
– Dlaczego nie? Dlaczego mam być zawsze ten gorszy? – apelowałem do jego poczucia sprawiedliwości. Coś dziwnego stało się ze mną przez tych kilka minut., Do tej pory zwykłem był widzieć w ojcu głownie jego złe cechy: apodyktyczność, bezwzględność, szorstkość. Teraz już nie byłem pewny, czy miałem rację, tak go oceniając.
– No niech ci będzie, ale jak powiesz mamie, to powieszę na suchej gałęzi.
Doskonale wiedział, że nie powiem, przecież by mi to nawet nie przeszło przez gardło. Oszczędzilem suchą gałąź, też się liczy. Ponadto już nie odczuwałem tego jako coś złego.
– Poczekaj.
Walczył se sobą, to pewne. Po kilkunastu sekundach wstał i leniwym ruchem ściągnął górę swej nieśmiertelnej granatowej piżamy. Padające od okna światło sprawiło, że jego równo zarośnięta klatka i wystający nieco brzuch były doskonale widoczne. Kolejna fala ciepła owładnęła moją twarz.
– A teraz się nie patrz – powiedział z uśmiechem i powoli ściągnął spodnie. Tym razem zapach był o wiele ostrzejszy. Byłem już tak podniecony, że gdyby nie mój stan, pewnie wjechałbym tam całą twarzą... No ale z drugiej strony gdyby nie mój stan, to po zwaleniu konika dawno bym już spał snem sprawiedliwego. A tymczasem ojcowski bat majaczył mi przed oczyma.
– Fajnie wyglądasz tatuśku – szepnąłem. – Myślałem, że masz mniejszego...
– Na tyle dużego, że udało mi się ciebie zrobić – odpowiedział z przekorą w głosie.
To był wstrząs, jakiego nie przeżyłem jeszcze nigdy w życiu. Gorąca ręka, od której chwilowo odwyknąłem, zaatakowała to, co było sprawcą tego wieczoru we dwóch. Na początku trzymała go w bezruchu a ja z szumem w uszach i suchością w ustach patrzyłem na drgający członek ojca. Jego główka, prawie czarna w tyn świetle, wirowała w powietrzu i śniła. Uniosłem się lekko na łokciach, na ile pozwalało mi moje kalectwo i zbliżyłem głowę to tego skarbu nocy, Oczekiwałem jakichś protestów, ale nic takiego nie miało miejsca, wręcz przeciwnie, po prowokowanej kolizji na mojej twarzy pozostała śliska, gorąca smuga. Ojciec jęknął i sapnął. Tymczasem gorąca dłoń ożyła i sprawiała mi coraz t nowe niespodzianki. Prawdę mówiąc, gdyby porównać moje dotychczasowe rękodzieło z tym, co teraz doświadczałem, byłoby to jak syrenka przy maybachu. Ojciec, widząc, że chcę być bardziej aktywny, oderwał się na chwilę od roboty i wygodnie umieścił mnie tak, że opierałem się o wezgłowie łóżka. Odtąd każdy jego ruch był kontrowany przeze mnie natarciem na jego dzidę. Falujący gorący brzuch przyczyniał się do tej szybkiej wspinaczki na szczyt...
Nie wiem, czy to, co nastąpiło na końcu było ostateczną rozkoszą, czy spadaniem w głęboki szyb. Smagające mnie potoki gorących pereł i gejzer opuszczający mnie wprost na dobroczynną dłoń, wszystko to zdarzyło się naraz. Później nastąpiła cisza. Długa, kojąca, niczym nieprzerwana, podczas której uspokajaliśmy swe oddechy.
– Co myśmy najlepszego zrobili... – szepnął ojciec.
– Mówisz o tej powodzi? – odpowiedziałem złośliwie. – To ty będziesz musiał posprzątać, bo mi nie wolno...
Koniec końców, musieliśmy spać na jego łóżku. Jeszcze godzinę temu powiedziałbym, że to absolutnie niemożliwe i prędzej mi kaktus... Tak sobie myślałem, zapadając w sen, wtulony w miękkie, puszyste ciało. Gorąca ojcowska ręka spokojnie gładziła mój policzek.
---
Opowiadanie w całości (16 odcinków) dostępne jest na http://chomikuj.pl/trujnik
Skomentuj