W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Uciekinier

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • jammer106
    Ocieracz
    • Jul 2010
    • 151

    Uciekinier

    Dzieciństwo Krystiana na należało do tych jakie każde dziecko by sobie wymarzyło. Jak tylko sięgał w myślach zawsze towarzyszył mu ten widok pijanego ojca, wiecznie zastraszonej matki i smród alkoholu. Nieraz dostawał od pijanego ojca baty pasem lub ręką, praktycznie za nic. Do pewnego czasu miał nadzieję że ojciec się zmieni. Były to nadzieje płonne, co gorsza, zamiast lepiej , stawało się coraz gorzej. Chłopak miał już szesnaście lat i nawet fakt że dostał się do w miarę dobrego Technikum nic nie zmieniło. Jedynie matka była z niego dumna, lecz zajęta wychowaniem o 6 lat młodszego brata, nie za bardzo miała czas by porozmawiać z swym pierworodnym. Od roku ojciec nie pracował. Pracodawca i tak poszedł mu na rękę i nie wywalił go dyscyplinarnie za to że pijany stawił się do pracy. Rozstanie nastąpiło za porozumieniem stron, tak że mógł on pobierać zasiłek dla bezrobotnych. W tak małej mieścinie jednak w jakiej żył, wszyscy wiedzieli za co jego tata stracił pracę i jakiekolwiek próby podjęcia przez niego przyszłej potencjalnie pracy skazane były z góry na niepowodzenie. Żyli więc biednie, z zasiłku ojca i skromnej pensji matki, zatrudnionej w pobliskiej szkole jako sprzątaczka. Matka robiła wszystko co możliwe by jakoś dorobić, po godzinach najmowała się do sprzątania u prywatnych osób. Niektórzy w tych latach 90-tych ubiegłego stulecia wybili się tak że można było zarobić w ten sposób dodatkową kasę Te dodatkowe dochody pozwalały jakoś powiązać koniec z końcem gdyż swój zasiłek ojciec Krystiana przeznaczał na alkohol. Krystian, szczupły chłopiec o delikatnej jak na chłopaka urodzie pamiętał ten lipcowy wieczór. Gdy wrócił z oazowego spotkania, już na progu usłyszał krzyki i bełkot pijacki swojego ojca.
    - Dawaj kasę - wrzeszczał tak że było go słychać na klatce schodowej czynszówki.
    - Nie mam, nie dam, nie będziemy mieli na jedzenie – z płaczem w głosie odpowiadała mu matka.
    - Dawaj, bo jak nie to popamiętasz – zagroził swym bełkotliwym głosem ojciec chłopca.
    Krystian otworzył drzwi do mieszkania.
    - Nie dam – usłyszał głos matki.
    - Dawaj ty stara zdziro – dobiegł go głos ojca.
    Z korytarza chłopak wpadł do pokoju. To co zobaczył wyzwoliło w nim , to co chciał już zrobić dawno.
    Zdołał tylko zobaczyć jak ojciec pięścią uderza matkę w twarz.
    - Dasz – wyrzucił z siebie.
    Kobieta po takim ciosie upadła zalana krwią na wersalkę.
    - Nieeeee -wrzasnął Krystian i bez zastanowienia z zaciśniętymi pięściami rzucił się na pijanego ojca.
    Okładał go piąstkami po twarzy, głowie i karku. Nie były to jednak ciosy zbyt mocne. Chłopak miał opory. Po raz pierwszy podniósł rękę na swojego ojca. Wpadli na stolik na którym stała prawie już opróżniona butelka wódki.
    - Nie daruję Ci tego, zabiję Cię gówniarzu – usłyszał z ust ojca.
    Katem oka zobaczył jek jego dłoń zaciśnięta w pięść zbliża się do jego twarzy. Zdołał wykonać unik i cios zamiast na twarz wylądował na blacie stolika, z którego skapywały krople rozlanego alkoholu.
    - AAAAł – usłyszał po chwili jęk ojca gdy dłoń uderzyła w politurę stołu.
    W kącie pokoju stał jego młodszy brat Mikołaj i płakał. Mężczyzna nakrył swoim ciałem smukłe ciało Krystiana i ponownie zamachnął się by zadać synowi cios. Teraz nie było szans by chybił.
    - Zabiję Cię gnojku – usłyszał.
    To co zrobił było działaniem z automatu. Kątem oka dojrzał butelkę od wódki i nie zastanawiając się długo uchwycił ją prawą dłonią. Nim zaciśnięta pięść ojca zdołała zbliżyć się do jego twarzy, zdecydowanym ruchem uchwycił butelkę za szyjkę i zadał tym cios w łeb swojego ojca.
    - Łoooo – zawył ojciec chłopca gdy butelka roztrzaskała się na jego czerepie.
    Uścisk ojca zmalał i chłopak mógł po raz kolejny uchylić się od ciosu. Pięść ojca ześlizgnęła się po jego policzku, a on zalany teraz krwią z rozciętej głowy zwalił się na bok.
    - Krystian – usłyszał rozpaczliwy głos swojej matki.
    Podniósł się. Działał jak robot. Stał nad oszołomionym ojcem. Bez żadnego oporu począł kopać leżącego rodzica.
    - Krystian, przestańńńńńń, nie rób tego tacie – usłyszał błagalny głos swojego zapłakanego brata.
    To powstrzymało dalsze działania chłopca. Gdyby nie ten jęk dziecka, kopałby tę kreaturę dalej. Był skłonny go nawet zabić.
    - Zabiję Cię gnoju – usłyszał po raz kolejny bełkot ojca.
    - Krystian, uciekaj – usłyszał z ust matki.
    Spojrzał na nią. Ocierała krew z rozciętej wargi. Oszołomiony uderzeniem ojciec powoli dochodził do siebie. Zalany krwią z rozciętej głowy, wyglądał jak jakieś monstrum. Powoli podnosił się z podłogi. Chłopak spojrzał na niego i gdy ten był już na kolanach potężnym kopem w brzuch i okolice klatki piersiowej powalił go z powrotem na podłogę. Matka dopadła chłopca.
    - Uciekaj Krystian, uciekaj – powtarzała to jak mantrę.
    - Zabieraj Mikołaja i jedź do ciotki Anki – odparł obawiając się co się stanie dalej z matką i bratem.
    - Nie, przecież on zrobi z naszego mieszkania melinę, uciekaj Krystian, znam go, on Cię zabiję, posłuchaj mnie , uciekaj – poprzez łzy łkała do syna.
    W dłoń w cisnęła mu jakieś zawiniątko.
    - No już uciekaj, zadzwoń do mnie do szkoły jutro, dziś masz tu pieniądze, znajdź sobie gdzieś miejsce -powtarzała i kierowała go w kierunku drzwi wyjściowych.
    Posłuchał matki. Zbiegł szybko po chodach i znalazł się przed czynszową kamienicą. Zauważył zbliżający się na sygnale od prawej strony radiowóz. Skręcił w lewo i nim tamten zatrzymał się przed kamienicą zdołał skręcić w boczną uliczkę. Pędem puścił się przed siebie. Biegł, nie myśląc dokąd zmierza. Po jakiś 10 minutach stanął. Począł analizować swoją sytuację. W zaciśniętej dłoni trzymał pieniądze otrzymane od matki. W głowie kotłowało się z tysiąc myśli. Fakt że przyjechała policja go nieco uspokoił. Znał jednak realia. Zamkną ojca na 48, skierują sprawę do Sądu, który nie tak rychle ją rozpatrzy. Minie dobry miesiąc, a może i dwa. Nieraz już Policja interweniowała w ojca sprawie. Spokój na 48 godzin, odwiedziny kuratora, który takie sprawy traktował jako zło konieczne i działał szablonowo w imię zasady „że lepsza jakakolwiek rodzina niż dom dziecka”. No i matka, zawsze mająca nadzieję że ojciec się zmieni. Nie wiadomo dlaczego, zawsze stająca w jego obronie.
    - Muszę stąd spadać – to jedno co przyszło mu przez myśl.
    Żeby stąd się wydostać należało się udać na dworzec PKS lub PKP. Ten drugi był bliżej i tam też skierował swe kroki chłopak. Nie miał skrystalizowanych poglądów gdzie, wiedział że musi udać się do większego miasta . Najbliżej była Warszawa. Gdy znalazł się na dworcu pociąg do stolicy już stał. W kasie biletowej zakupił bilet do stolicy. Zasiadł w pociągu i w momencie gdy ten ruszył począł zdawać sobie sprawę w jakiej sytuacji teraz się znajduje. Chciał to sobie jakoś ułożyć, mieć jakiś plan, lecz to co wydarzyło się w tym dniu zaburzało chłopcu jasne i klarowne myślenie. Analizując jakieś swe przyszłe działania, nie doszedł do żadnych konkretnych planów. Nim się spojrzał, pociąg wtaczał się na peron Warszawa – Wschodnia. Posiedział jeszcze chwilę, ale te drobne minuty nie dały mu żadnej podpowiedzi. Wysiadł na Centralnym, gdyż z tego Dworca miał skorelowane połączenia na całą Polskę. Wysiadł i począł się zastanawiać co zrobić dalej. Na nocleg w Warszawie stać go nie było.
    - Pociąg pośpieszny Relacji Warszawa Wschodnia – Ustrzyki Dolne wjeżdża na tor…. –dalej już nie słuchał.
    - Panie kochany, ile on tu ma postoju? -zapytał kolejarza przechodzącego obok.
    - Piętnaście minut – usłyszał z ust pracownika PKP.
    - Zdążę kupić bilet? – zapytał chłopak.
    - Spokojnie, kolejek teraz nie ma - usłyszał w odpowiedzi.
    Pędem puścił się w kierunku kas biletowych. rzeczywiście nie było kolejki.
    - Jeden szkolny do Ustrzyk Dolnych – wyrzucił z siebie chłopak.
    Na wyświetlaczu kasy fiskalnej pojawiła się kwota. Krystian sięgnął do kieszenie spodni. Kwota jaką tam znalazł nie była wystarczającą.
    - A za to, gdzie dojadę? – zapytał podając kasjerce pozostałe banknoty i bilon jakie mu pozostały.
    - Do Zagórza – usłyszał w odpowiedzi.
    - Dobrze, proszę do Zagórza – odparł zdesperowany.
    Wydrukowany bilet tkwił w jego dłoni. Biegł teraz w kierunku peronu gdzie stał pociąg. Zawsze marzył by pojechać w Bieszczady. Teraz jego wizja, stawała się realem. Zamknął za sobą drzwi i począł szukać miejsca w pociągu. Znalazł w końcu. Mógł być sam w przedziale. Usiadł, zdawał sobie sprawę że od Zagórza musi jakoś się zakodować by go konduktor nie wysadził. Pociąg ruszył i chłopak zmierzał teraz ku bieszczadzkim połoninom. Wtulił się w siedzisko i zapadł w sen.
    - Bilety do kontroli – usłyszał i poczuł jak jakaś dłoń dotyka jego ramienia.
    Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął pognieciony bilet. Starszawy jegomość w kolejarskim mundurze sprawdził bilet i oddał go chłopcu.
    - Jak daleko do Zagórza? – zapytał chłopak.
    - Śpij spokojnie, ledwo minęliśmy Kraków – odparł kolejarz.
    Spał jak mysz na pudle. Gdy tylko pociąg zatrzymał się w Zagórzu, ostentacyjnie tak by zobaczył to konduktor wysiadł z wagonu. W momencie gdy tamten odgwizdał i krzyknął odjazd zamykając za sobą drzwi , chwycił klamkę drzwi przedostatniego wagonu i ponownie znalazł się we wnętrzu składu. Teraz musiał być czujny i był. Konduktor na szczęście był na tyle leniwy że nie sprawdzał już pasażerów , którzy wsiedli. Spokojnie dotarł do stacji końcowej. W pobliskim sklepie za pieniądze, które mu pozostały kupił bochenek chleba i trzy serki topione. Nie miał po tych zakupach prawie żadnych pieniędzy. Stanął przed mapą znajdującą się tuz za dworcem i obejmującą cały obszar Bieszczad. Rzucił okiem i już wiedział gdzie się udać. Obrał kierunek na Wetlinę. Dużo czytał o tamtych okolicach i wydawało mu się że tam będzie najlepiej. Sama droga do obranego celu zajęła mu dwa dni. Przez ten czas zjadł zakupiony przez siebie prowiant. Spał w lesie, wtulony o sosny lub w opuszczonych wiatach. Po dwóch dniach wędrówki zobaczył u swoich stóp wreszcie obraną za cel miejscowość. Wygłodniały i zmęczony schodził w dół. Mijając dość sporawy strumyk zauważył w oddali drewnianą szopę. Nie miał zamiaru włóczyć się po wsi. Obecność małolata, nie będącego miejscowym z pewnością zwróciła by uwagę Policji oraz Straży Granicznej. Wolał pozostać na uboczu, nie rzucając się nikomu w oczy. Nad strumykiem zauważył zrobioną przez kogoś sporawą tamę a w jej rozlewisku pływające dość sporawe pstrągi. Gdy w domu brakowało na jedzenie nieraz chodził nad pobliską rzekę i łowił/ łapał ryby. Miał w tym wprawę. W ten sposób ratował swą rodzinę przed wizją głodu.
    Ostrożnie zbliżył się do szopy. Otworzył drewniane drzwi i wlazł do środka. Puste plastikowe butelki po wodzie mineralnej, śmieci i nieco siana to było to co tam zastał. Typowa szopa czy też wiata w której od biedy można było się przespać o czym świadczyło zbite w rogu drewniane wyro na którym spoczywała jakiś stary na wpół zetlały koc.
    - Dobra, tu na razie się zatrzymam – pomyślał.
    Kiszki marsza mu grały , więc wrócił do strumienia , a konkretnie do rozlewiska gdzie wcześniej widział ryby. Sobie tylko znanym sposobem , na rękę, po chwili miał na brzegu dwa ponad dwudziestu centymetrowe pstrągi potokowe.
    - I tak , trzeba iść do wsi, nie mam zapałek – stwierdził.
    Rzeczywiście, miał coś do zjedzenia lecz nie miał jak to przyrządzić. W pobliskim lesie drzewa było pod dostatkiem. Nie musiał nawet by nic ścinać. Suche konary i gałęzie leżały wokół. Sięgnął do kieszeni i policzył te resztę bilonu jaka mu została. Wystarczyło na dwie paczki zapałek lub na jedną bułkę. Ruszył w kierunku wsi. Sklep znalazł w miarę szybko. Oczy świeciły mu się do asortymentu jaki tam był lecz finansowo był w stanie zakupić tylko dwie paczki zapałek. O zakupie bułki mógł sobie pomarzyć. Wolał do syta najeść się rybami, niż zjeść bułkę i surowe rybie mięso. Jednakże nie do końca w sklepie zachował się tak jak to wyniósł z domu. Gdy nikt nic nie widział do kieszeni spodni schował komplet jednorazowych noży. Miał wyrzuty sumienia, lecz wiedział że bez noża nie da sobie rady z patroszeniem ryb. Zadowolony wracał do miejsca , które obrał sobie za nocleg. Dzień miał się już ku końcowi gdy zebrawszy suche drzewo rozpalił przed szopą ognisko. Z trudem ostrugał dwa leszczynowe patyki i nadziawszy na nie oba wypatroszone pstrągi piekł je teraz przy ognisku. Gdy był tam wtedy przy potoku, nie omieszkał wypłukawszy dwie litrowe plastikowe butelki napełnić wodą. Gdy zapadł zmrok, mógł posilić się wreszcie rybim mięsem. Była to dal chłopaka niezła uczta od dwóch dni. Wreszcie syty , wymościwszy sobie pryczę sianem położył się spać. Był tak zmęczony że nawet nie wiedział kiedy usnął. Te, nieprzyprawione w żaden sposób ryby były dla niego ambrozją w tym momencie i gdy tylko nasycił głód zapadł w głęboki sen.
    Rano obudził go świergot ptaków. Wstał i poczuł od siebie niezbyt przyjemny zapach. Od trzech dni nie kąpał się i nie dbał o higienę. Słowem, śmierdział na potęgę. Nie miał zegarka więc nie wiedział która jest godzina.
    - Muszę się umyć – stwierdził w myślach i swe kroki skierował ku potokowi.
    W sztucznie zrobionym rozlewisku woda nie była zbyt głęboka. Sięgała maksymalnie do kolan chłopca. To jednak wystarczyło by móc się tam odświeżyć. Bez żadnej krempac ji zrzucił z siebie swe szaty i kompletnie goły zanurzył swe ciało w zimnej wodzie potoka. Śmiały nurt tego wodnego cieku obmywał jego ciało. Zanurzył głowę. Będące w pobliżu ryby zniknęły w miarę szybko. Pomyślał że dobrze by było przynajmniej przepłukać przepocone ciuchy. Jak pomyślał , tak zrobił. Namoczył po kolei swe ubrania i bieliznę. Nie miał niczego na zmianę. Nie czuł żadnego podniecenia, faktem że był kompletnie nagi. Kto na tym odludziu mógł go podglądać. Nagusieńki ponownie polował na ryby, które chcąc , nie chcąc stawały się podstawą jego pożywienia. Mając jako trofeum klenia i pstrąga wracał do miejsca swego odpoczynku. Wypatroszył obie ryby i rozpaliwszy ognisko, tak jak w dniu poprzednim upiekł je. Nasyciwszy swój głód położył się nagi na pryczy i przykrywszy się tym na wpół zetlałym kocem usnął. Śniło mu się że matka dzwoni do niego i mówi że ojca już na dobre zamknęli i że może wracać do domu. Ten jakże błogi sen przerwało zapytanie dobiegające zza szopy.
    - Halo, jest tam kto? – usłyszał wybudzony ze snu chłopak.
    Poderwał się z pryczy. Mokre ciuchy położył do słońca przed szopą. Okrył się tym jakże podłym kocem.
    - Jest tam kto? – usłyszał ponownie zapytanie.
    Był to dziewczęcy głos. Zawstydzony i zażenowany tą sytuacją, okręcony w tę namiastkę koca zbliżył się do drzwi.
    - Tak, a o co chodzi? – wyrzucił z siebie stając okryty kocem w drzwiach szopy.
    Słońce raziło go w oczy. Musiało to być popołudnie. Marszcząc oczy zauważył w końcu stojącą przed szopą dziewczynę.
    - Kim Ty jesteś, to pole moich rodziców i tu wypasamy owce, dlaczego tu jesteś? – wyrzuciła z siebie dziewczyna.
    Była w kremowym T-shircie i krótkiej spódniczce. Miała góra z 15 lat. Średniej długości brązowawe włosy i japonki na nogach dopełniały jej widoku.
    - Słuchaj, jestem na wakacjach, nie miałem zamiaru nic złego zrobić, chcę się tu tylko przespać – wyrzucił z siebie Krystian z prędkością karabinu maszynowego.
    - Idź stąd, bo powiem to moim rodzicom -usłyszał z jej ust.
    - Nie bądź taka, nie mów nic nikomu, porozmawiajmy proszę – odparł Krystian nieco zaszokowany reakcją dziewczyny.
    Wyszedł przed szopę. Mrużąc oczy widział ją teraz nieco lepiej. Średniego wzrostu szatynka o całkiem miłej posturze stała w bezpiecznej odległości od niego.
    - Nie bój się, nic Ci nie zrobię – zapewnił ją z góry widząc jak wykonała krok w tył na jego wyjście z szopy.
    - Stój, nie zbliżaj się, stój tam gdzie jesteś – odparła.
    Krystian stanął w miejscu. Nie miał zamiaru wystraszyć dziewczyny.
    - Proszę Cię, nie mów nikomu że tu jestem, nie bądź taka – wyrzucił z siebie chłopak nie chcąc stracić tak dobrej na tę chwilę kwatery.
    Stali naprzeciw siebie dobrą chwilę. On nie ruszał się nie chcąc jej spłoszyć. Ona zaś widząc że nie zbliża się do niej i nie wykonuje żadnych ruchów, tkwiła tam gdzie stała. Przyglądała mu się bacznie i oceniała sytuację w jakiej się znalazła.
    - Kłamiesz, nie jesteś na wakacjach, uciekłeś pewnie z domu – wypaliła.
    Chłopaka to w tym momencie ścięło nieco z nóg. Taka dziewucha rozpracowała jego sytuację w parę minut.
    - Tak, uciekłem z domu, masz rację, błagam Cię, daj mi tutaj być a zrobię wszystko co chcesz – wyrzucił z siebie Krystian.
    Nastąpiła błoga cisza. W dziewczynie coś się trawiło. Sama dobrze nie wiedziała co. Krystian zaś czekał z niecierpliwością na jej odpowiedź.
    - Wszystko, na pewno wszystko? – zapytała z niedowierzaniem.
    - Tak, tylko nie mów nikomu że tu jestem – usłyszała z ust chłopaka.
    Zrobiła krok w tył. Skrzyżowała ręce przed sobą. Był to widoczny znak że coś jej w tej głowie się urodziło.
    - No to obiegnij teraz te szopę trzy razy wokół, z nic nikomu nie powiem – wypaliła.
    - Tylko tyle – przeszło chłopakowi przez myśl.
    - Dobra, nie ma sprawy – odparł szybko.
    - Ale na golasa – usłyszał skonkretyzowane polecenie dziewczyny.
    - No co Ty, jak to? – odparł.
    - No tak, jak nie to wracam do domu – odparła dumnie wiedząc że chłopak jest pod ścianą.
    Krystian w oka mgnieniu przeanalizował swą sytuację. Opcje były dwie. Poddać się temu co chciała ta małolata lub zmykać gdzie pieprz rośnie na dodatek w na pół wyschniętych łachach.
    - Dobra i to starczy? – zapytał dziewczyny.
    - Tak -odparła krótko.
    Wsunął pod ten pseudo koc swoje dłonie. Ruszył nimi i koc zsunął się z jego nagiego ciała. Zakrywając swe klejnoty dłońmi począł obiegać swe domostwo. Czuł jak jego penis rośnie. Deprymowało go to że ta dzierlatka stała i z uśmiechem na ustach obserwowała jak robi to co ona każe. Po trzecim kółku podniósł koc i okrył nim się ponownie.
    - Zrobiłem co chciałaś, układ stoi? – zapytał.
    - Yhm – odparła , a na jej policzkach zagościł ten specyficzny rumień.
    - Mam prośbę, gdybyś mogła przynieść mi chleb, może być stary… -zaczął.
    - I co jeszcze? – zapytała.
    - Żyłkę i haczyki, pieprz i sól, jakieś jedzenie – wyrzucił z siebie.
    - Dobra, jak masz na imię? – zapytała odchodząc od szopy.
    - Krystian –rzucił na odchodne.
    - Ja jestem Ewa, będę jutro – usłyszał z jej ust gdy odchodziła w kierunku wsi.
    Wrócił do wnętrza szopy. Długo myślał nad tym co się stało. Gdy tylko myślał o Ewie jego ptaszek stawała się coraz większy. Popadł w sen. Kolejny sen bez obaw że pijany ojciec go przerwie i może dojść do czegoś czego on by nie chciał.
  • jammer106
    Ocieracz
    • Jul 2010
    • 151

    #2
    Rano poczuł się głodny. Niestety , ale rybne obiadokolacje nie dały mu tego co domagał się organizm. Wczesnym rankiem poszedł do strumyka by się obmyć. Ku swemu przerażeniu nie zobaczył żadnych ryb. To w jego sytuacji nie rokowało zbyt dobrze. Wracając zaspokoił swój głód chwilowo, zjadając dzikie jeżyny rosnące w lesie. Ubrany w odświeżone na miarę jego możliwości ubrania lezał na pryczy.
    - Ej , Krystian jesteś – usłyszał po chwili ten znajomy głos.
    - Tak , jestem – odparł i ruszył w kierunku drzwi.
    Spodziewał tam się zastać Ewę. Jakież było jego zdziwienie gdy dojrzał Ewę i towarzyszącą jej grubawą nastolatkę w jego wieku. Ta też trzymała w prawej dłoni reklamówkę.
    - Cześć Krystian, to moja przyjaciółka Zuzia, mamy coś dla Ciebie – rzuciła na dzień dobry Ewka.
    Ewa ubrana była tak jak wczoraj, jej towarzyszka miała na sobie biały t-shirt i krótką miniówkę odsłaniającą jakże grube i niekształtne nogi.
    - No cześć, dzięki, dawajcie co tu macie – rzucił chłopak mając nadzieję że przekazanie towaru pójdzie jak z płatka.
    - No , cześć, damy Ci ale coś w zamian chcemy? – usłyszał po raz pierwszy głos tej drugiej dziewczyny.
    - Ewka, no nie bądź taka, - rozpoczął negocjację chłopak.
    - Ewa mi wszystko powiedziała, to moja najlepsza przyjaciółka. Rozbieraj się jak chcesz dostać to co mamy – usłyszał.
    Wprawiło go to w pewien szok. Ta smarkula opowiedziała swojej przyjaciółce o tym że on wczoraj na golasa zrobił trzy kółka wokół tej szopy.
    - Dziewczyny, no co Wy, dajcie spokój – próbował uratować jakże dla siebie niekomfortową sytuację.
    - Chcesz, czy nie, bo jak nie to idziemy i wszystko powiemy … - zaczęła grozić Zuzia.
    Należało działać błyskawicznie. Nie mógł teraz pozwolić sobie na to by uciekać stąd, gdzie w jakiś sposób miał dach nad głową.
    - Dobra, jak trzeba to znów obiegnę chałupę trzy razy nago i po kłopocie, na cholerę ta Ewa tamtą tu przyprowadziła – podjął decyzję w myślach.
    - Ok, tak jak wczoraj – oznajmił dziewczynom i począł pozbywać się swojej bielizny.
    Podobnie jak dnia poprzedniego, kompletnie nagi, zakrywając swe klejnoty rozpoczął rundkę wokół szopy. Widział te uśmieszki obu dziewcząt. Gdy zakończył po trzecim razie, wpadł do domostwa i narzucił na siebie fatałachy. Wyszedł do dziewczyn, chcąc przejąć zakupy jakie dla niego poczyniły.
    - No , dzięki Wam, fajne dziewczyny jesteście – powiedział wyciągając dłoń po reklamówkę.
    - Zgłupiałeś, myślisz że nam to wystarczy, jak chcesz dostać to co mamy to rozbieraj się tutaj – twardo odparła Zuzia.
    - No co Wy , dziewczyny, zrobiłem to co chciałyście – odparł.
    - Rozbierasz się czy nie, bo inaczej idziemy do domu i powiemy że tu jesteś – zaszantażowała Zuzia.
    - Ewa, proszę Cię - …. –zaskamlał chłopak.
    Ewa nie odpowiedziała. Stał tak przed nimi , nie wiedząc co począć.
    - Ewa, jak nie to nie, wracamy – podjęła decyzję Zuzanna.
    - Stójcie, no dobra, dajcie spokój – wykrzyknął Krystian zdając sobie sprawę że w tej sytuacji będzie musiał stąd znikać.
    Na twarzy Ewy dało się zauważyć pewne zadowolenie. Ta starsza dziewczyna podeszła do niego.
    - No to rozbieraj się, tu i teraz – zawyrokowała.
    Krystian powoli zaczął ściągać z siebie swe fatałaszki. Gdy pozostał w samych majtkach , jeszcze raz spojrzał na dziewczyny. Miały rumieńce i czekały na to by ściągnął z siebie te ostatnią cześć garderoby. Jego ptaszek, nie wiadomo dlaczego stał na baczność. Obie panny widząc go teraz w samych majtach musiały to dostrzec. Zasłaniając swe klejnoty zsunął majtki. Stał teraz kompletnie nagi, po raz kolejny przed tymi młodymi dziewuchami.
    - No już wystarczy? -zapytał speszony.
    - Nie, pokaż nam swojego siura – usłyszał z ust Zuzi.
    Ewa była jakaś bierna. Nie mówiła nic.
    - No co Wy dziewczyny, żartujecie sobie - odparł na tak sformułowane polecenie.
    - Zobacz, mamy tutaj wszystko to co chciałeś, więc albo pokazujesz to co tak skrywasz albo nici z tego – odparła Zuzanna.
    Nie miał zamiaru tego robić, jego ptaszek stał i pokazywanie go w takiej sytuacji było dla chłopca dodatkowo stresujące. Odwrócił się i schylił ku leżącym majkom.
    - Nie to nie, idziemy teraz do domu, a Ciebie jutro zabierze Policja – zaszantażowała Zuzia.
    - Nie, nie róbcie tego – jęknął Krystian.
    - No to pokaż nam siusiaka, już teraz – po raz pierwszy od dłuższego czasu odezwała się Ewa.
    Krystianowi przyszło to z wielkim oporem. Zdawał sobie sprawę w sytuacji jakiej jest. Nie miał zbyt dużego wyboru. Opuścił dłonie ukazując obu dziewczynom swego stojącego ptaszka.
    - Patrz jak mu stoi – usłyszał z ust Zuzi.
    - Ale jest duży – oceniła ta druga.
    Rzeczywiście, penis chłopca we wzwodzie liczył z dobre 15 centymetrów. Stał tak przed nimi, nie za bardzo wiedząc co począć.

    Skomentuj

    • przyjaciel40
      Perwers
      • Jul 2010
      • 1116

      #3
      ja i chyba inni też czekają na dalszy ciąg hihi ciekawe jak długo. Dobrze się zaczyna
      Nie dyskutuję z debilem! Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem.

      Skomentuj

      • jammer106
        Ocieracz
        • Jul 2010
        • 151

        #4
        To było dla niego upokarzające. On , uczęszczający na Oazę bogobojny chłopak teraz bezwstydnie prezentował tym dziewczynom swą intymność. Wbił wzrok w ziemię. Był wściekły na jakże naturalną reakcję swojego organizmu. Gdyby jego fallus nie był teraz w pełnym wzwodzie to być może te obie dziewczyny nie patrzyły by teraz z takim zapałem, mając otwarte usta i rumieńce na twarzach.
        - No dobra, napatrzyłyście się już, wystarczy? – zapytał, chcąc jak najszybciej ubrać się w swoje ciuchy.
        - Ty, tobie tak zawsze stoi? – głupawo zapytała Ewa.
        Zuzanna tylko parsknęła śmiechem na to głupie pytanie koleżanki.
        - No co Ty Ewka, stoi mu bo jest podniecony, nie słuchałaś dobrze , albo nie byłaś jak nam biologiczka to objaśniała – odparła fachowo.
        Krystian był szczęśliwy że nie musiał tłumaczyć to tej małolacie. Byłby szczęśliwszy gdyby otrzymał jasny sygnał że może się ubrać.
        - Podobamy mu się i ….. – zaczęła głośno mówić Zuza , a potem coś poczęła szeptać na ucho koleżance.
        Ta stała się cała purpurowa. Jeszcze szerzej otworzyła usta.
        - No co Ty, naprawdę? – zapytała.
        - Poważnie, chłopaki tak mają – z miną znawcy odparła tamta.
        Dziewczyny, na chwilę obecną zajęte były wymiana informacji na jakiś ważny intymny temat. Krystian postanowił skorzystać z tej okazji. Zbliżył się do leżących na ziemi swych ubrań i schylił się , podnosząc slipki.
        - Ej, no co Ty, co robisz – usłyszał głos Zuzanny.
        - No, zrobiłem to co chciałyście, ubieram się – odparł sucho i począł zakładać na siebie slipki.
        - Ej, nie tak się umawiałyśmy – zaoponowała Zuza.
        - Zrobiłem to co chciałyście, ubieram się i finito – odparł chłopak wciągając na swe pośladki majtki.
        Był w pewien sposób już szczęśliwy. Zakrył tym kawałkiem materiału swe przyrodzenie. Według swego zdania zrobił wszystko co chciały te dziewoje. Nie miał zamiaru robić cokolwiek więcej. Będąc już w samych slipkach wziął w swe dłonie reklamówkę , którą przyniosły dziewczyny.
        - Krystian, co Ty robisz? – po dłuższym czasie zabrała głos Ewa.
        Chłopak nie zwrócił uwagi na to co mówiła dziewczyna. W tej chwili badał zawartość reklamówki.
        W jej wnętrzu tkwiły trzy jabłka, bochen chleba, komplet haczyków wędkarskich, rolka żyłki wędkarskiej i plastikowa butelka wody mineralnej. Na samym spodzie dostrzegł opakowanie pieprzu mielonego i zawinięta w foliową torebkę sól. Słowem Ewka przyniosła wszystko o co prosił.
        - Nic, zrobiłem swoje, wywiązałem się z układu – odparł sucho.
        - Ale nie tak ,żeśmy się umawiali, to nie tak – próbowała oponować Ewka.
        - Uważaj chłopaku, możemy donieść na Policję że tu jesteś, z pewnością się Tobą zainteresują – próbowała zastraszyć go Zuzanna.
        Podniósł wzrok. Patrząc tej grubawej dziewczynie prosto w oczy, mógł teraz powiedzieć co o tym myśli.
        - Nim tu przyjdą, to mnie już nie będzie – odparł hardo wciągając na siebie spodnie.
        - No jak? – zapytała Ewa.
        - Normalnie, dziś jestem tu , a jutro tam, nie jestem przywiązany do tego miejsca – odparł krótko na jej pytanie.
        Wreszcie była sytuacja gdy on jak i one byli w identycznej sytuacji. To stwierdzenie najwyraźniej wybiło dziewczyny z jakże komfortowej sytuacji. Widać to było po ich minach i działaniu. Nie mogły nic zadziałać na fakt że chłopak powoli wciągał na siebie kolejne elementy swej garderoby. Dziewczyny coś poczęły do siebie szeptać. Najwyraźniej ta sytuacja nie bardzo im pasowała. Przyszły tu jako Panie sytuacji i po chwili tryumfu, szybko utraciły tę pozycję. Nie wiadomo co teraz knuły. Krystian miał nadzieję że nic zdrożnego. Chłopak spokojnie teraz pałaszował jabłko. Było przepyszne, od dawna nie jadł owoców. To było w tej chwili jak ambrozja. Dziewczyny nadal coś szeptały między sobą.
        - Słuchaj, nie potrzebujesz przypadkiem takiego scyzoryka? – zapytała Zuzanna pokazując mu wielofunkcyjny scyzoryk.
        Chłopakowi zaświeciły się oczy. Coś takiego to było to co potrzebował by móc sprawnie i fachowo patroszyć ryby. Dodatkowo , taki sprzęt byłby dla niego bezcenny. Odpowiedź mogła być tylko jedna.
        - No pewnie – odparł.
        Zuzanna schowała scyzoryk w swej dłoni.
        - No to jak się postarasz to go dostaniesz – odparła.
        - Ej, no co Ty Zuzanna, nie bądź taka, jutro dostaniesz pstrągi, gotowe, oskrobane, tylko wrzucić na patelnię i po sprawie – odparł.
        - Wsadź sobie te pstrągi w dupę, chcesz go czy nie? – zapytała.
        - Chcę – odparł Krystian bez wahania.
        - No to przeleć się na golasa, tylko tak bez zasłaniania się do tego drzewa i z powrotem – odezwała się Ewa.
        Opcja biegania nago na odległość około 100 metrów w jedną stronę i z powrotem nie bardzo chłopakowi była na rękę. Jednakże wizja pozyskania wielofunkcyjnego scyzoryka była bardzo kusząca. Krystian przez chwilę przemyśliwał tę sytuację. Obie dziewuchy i tak widziały go już dzisiaj kompletnie nagiego. Zrobienie tego co teraz chciały w zamian za ten wypasiony scyzoryk, jakże ułatwiający mu życie było niczym. Ptaszek pomimo tego że był zakryty dalej mu stał.
        - No to jak, zgadzasz się? – zapytała się Ewka.
        - Yhm – odparł.
        - No to do dzieła, zrzucaj łaszki Krystian – usłyszał z ust Zuzanny.
        - Nożyk czeka – dodała pokazując chłopcu scyzoryk.
        Bez żadnego wstydu począł ściągać z siebie nałożone przed paroma chwilami fatałachy. Najpierw podkoszulek, potem spodnie i slipki. Ponownie eksponował przed obiema dziewczynami swe klejnoty. Ptaszek nadal stał na baczność.
        - No dawaj, tam do drzewa, tylko się nie zasłaniaj – usłyszał od Ewki.
        - No zobaczymy, jak z tym stojącym ptaszkiem sobie biegasz – dodała Zuzia.
        Te dwa stwierdzenia uspokoiły go nieco. Według jego przemyśleń , chodziło im tylko o to by przebiegł się na golasa tam i z powrotem. Opcja by nie zakrywał swego przyrodzenia, wydawała mu się naturalna. Były ciekawe jak to jest biegać z stojącą fujarką. Było to niełatwe. Zostawiwszy swe ubrania począł biec w kierunku wskazanego drzewa. Tak na oko było to ze 100 metrów. Stojący penis , wcale nie ułatwiał tego zadania. Tak naprawdę to po raz pierwszy biegł mając erekcję członka. On w trackie biegu odginał się w prawo i w lewo, w górę i w dół. Bieg w takiej sytuacji nie był niczym normalnym. Nie wiedział ile ubiegł. Był być może w połowie drogi, a może nawet dalej gdy usłyszał krzyk dziewcząt. Zatrzymał się i momentalnie odwrócił. To co zobaczył przyprawiło go prawie o zawał serca. Ewa oddalała się od miejsca gdzie nocował a Zuzanna darła się wniebogłosy artykułując jego imię. Biegiem skierował się z powrotem. Pokonując kolejne metry widział że jego pozostawione ubrania gdzieś zniknęły. Podniecenie minęło w oka mgnieniu.
        - Gdzie moje ubrania, co to ma znaczyć? – zapytał wściekły.
        Teraz zdał sobie sprawę jak bardzo dał się podejść. Tamta druga dziewczyna najprawdopodobniej zabrała jego łachy i zniknęła hen, gdzieś tam daleko.
        - Nic, zrobisz to co my chcemy ,a Twoje łaszki wrócą do Ciebie – pewnie odparła Zuzanna mając skrzyżowane ręce przed sobą.
        - Nie, to jeszcze nie koniec – krzyknął i skierował swe kroki do miejsca spania.
        Najczarniejszy scenariusz był teraz realem. Nawet ten wątpliwej jakości koc zniknął.
        - Nic, tam nic nie znajdziesz – usłyszał tryumfujący głos dziewczyny.
        Wyszedł z szopy. Bezsilny, nagi stał przed nią.
        - O, ale masz teraz małą fujarkę, jaka fajna , malutka – stwierdziła widząc penisa chłopaka w takim stanie.
        Nie można było ukryć , ale te słowa podziałały na jego ptaszka jak płachta na byka. W przeciągu paru chwil jego kutasek począł rosnąć ku uciesze Zuzi.
        - Łał, ale Ci fajnie staje – oceniła to co działo się na jej oczach.
        - Oddaj mi moje ubrania – krzyknął.
        - Spokojnie chłopcze, spokojnie, zrobisz to co chcemy a Twoje łaszki wrócą do Ciebie – odparła.
        - Ej…… - wyrzucił z siebie i z pięściami ruszył na dziewczynę.
        Cofnęła się w tył.
        - Spokojnie, przemyśl sprawę, wrócimy tu popołudniu, masz wybór, jeśli teraz mówisz nie to zamiast nas będziesz tu miał wizytę policjantów, a na dodatek zeznamy że taki goły nas zgorszyłeś – odparła i bez słowa odwróciwszy się na pięcie ruszyła ku swemu domostwu.
        - Zuza – krzyknął.
        Odwróciła się.
        - Masz wybór, będziemy po południu – odparła i ruszyła w swoją stronę.
        Chłopak, kompletnie nagi chłopak pozostał sam. Jego podniecenie opadło. Opcja że w razie ich dalszych jakże lubieżnych wymagań, mógłby uciec była już teraz tylko i wyłącznie opcją teoretyczną. Jak mógłby w tej sytuacji, kompletnie nagi, gdziekolwiek się przemieszczać. Widział znikającą sylwetkę Zuzanny. Gdy zniknęła tam w ścianie lasu zdał sobie sprawę w jak beznadziejnej sytuacji się znajduję. Jedyną rzecz ją mógł się okryć to była pozostawiona przez dziewczyny reklamówka. Tym plastikiem mógł co najwyżej okryć sobie swe intymne części ciała. Dupsko i tył jednak były by odkryte. Nieletni i na dodatek prawie nagi chłopak przemieszczający się nawet w taki odludziu jak tutaj, musiałby zwrócić wcześniej czy później uwagę miejscowych. Nie było co deliberować, w tej chwili był na łasce i niełasce obu tych dzierlatek.

        Skomentuj

        • jammer106
          Ocieracz
          • Jul 2010
          • 151

          #5
          Całe do południe zeszło mu na przewidywaniu, co może zrobić a co też nie. Niecierpliwie czekał na przyjście dziewcząt. W tej sytuacji miał nadzieję by odzyskać swe fatałachy. Leżał na łożu i czekał na nadejście dziewczyn. Zdawał sobie sprawę , że tylko w ten sposób odzyska swe łachy.
          - Ej, Krystian, wyłaź – usłyszał głos Ewy.
          - Tylko na golasa i nie zakrywaj swego ptaszka – dodała Zuza.
          Na te słowa , chcąc nie chcąc jego penis począł nabierać odpowiednich kształtów. Chłopak zdawał sobie sprawę że za chwile musi stanąć przed tymi dziewczynami kompletnie nagi. Bez słowa znalazł się w progu drzwi. Kompletnie nagi, z stojąca na baczność fujarką epanował swe ciało ku ucieszy obu dziewcząt
          - Patrz, znów mu stoi – stwierdziła Ewa widząc jego sterczącego fallusa.
          - Ty, no , podobamy mu się – dodała Zuzanna.
          Obie były w spódnicach, jakże na te czasy zrobionych z niemowlęcych pieluch. To był wtedy taki hit i kit. Różniły się tylko podkoszulkami, Ewa miała jasny, a Zuza szarawy.
          - No i co zastanowiłeś się? – zapytała Zuzanna.
          - No, tak, czczego chcecie – odparł Krystian..
          Kątem oka dostrzegł że Ewa dzierżyła w ręku reklamówkę. Podejrzewał że w niej kryły się jego fatałaszki.
          - Gdzie moje ubrania? – zapytał.
          - Są tam – usłyszał w odpowiedzi od Zuzi.
          Zuzanna stała blisko, centralnie przed nim. Ewka bardziej z boku. W bezpiecznej odległości od niego.
          - Czego chcecie? – zapytał.
          - Ano, chcemy trochę pobawić się twoim pitoskiem – bez pardonu odparła Zuzanna..
          - No, pomacamy Cię trochu -dodała Ewka stojąca bardziej z tyłu.
          - No co Wy dziewczyny, to że tu tak nagi stoję Wam nie wystarczy? - zapytał , chcąc odwieść obie dziewuchy od jakże sprośnego doświadczenia.
          - Nie, jak chcesz odzyskać łachy to połóż się tu na ziemi – usłyszał twarde polecenie od Zuzanny.
          - No , już, kładź się -dodała Ewa.
          Nie miał wyboru. Położył się na ziemi. Zuzanna zbliżyła się do niego i delikatnie chwyciła jego stojącego ptaszka.
          - Ewka , zobacz jaki twardy i fajny – określiła swe odczucia dziewczyna.
          Jej prawa dłoń dotykała fallusa chłopca. . Czuł jak odginała go w lewo i w prawo. Leżał w bezruchu i tylko mógł poddawać się temu co miały zamiar zrobić te dzierlatki.
          - Daj, teraz ja – powiedziała Ewa i jej dłoń teraz dotykała jego ptaszka.
          Dłoń Zuzanny w tym czasie obmacywała jego mosznę.
          - Ty , zobacz ta skórka mu się zsuwa - oznajmiła koleżance Ewa zsuwając jego napletek i odsłaniając żołądź.
          - Ty, no teraz ja – powiedziała Zuza i ponownie chwyciła jego stojące prącie.
          - Patrz, jak mu fajnie sprężynuje – dodała odciągając jego ptaszka w lewo.
          Puściła go , a on odbiwszy się od ciała powrócił do pozycji na baczność.
          - Dobra, może już wystarczy, już dość, pomacałyście mnie i już wystarczy – postanowił przerwać ten spektakl chłopak.
          Miał dość bycia obmacywanym. To było dla niego poniżające. Chciał jak najszybciej odzyskać swe łachy i ubrać się w nie.
          - Ej, jeszcze chwila – ostudziła jego zapał Zuzanna.
          - Zobacz, on jest tutaj taki wilgotny – zauważyła Ewa.
          Rzeczywiście chłopak był mocno podniecony tym co wyprawiały z nim te dziewczyny. Preejakulat , który teraz miał był naturalną reakcją jego organizmu na to co mu obie dziewczyny serwowały.
          - Dość, już wystarczy, koniec – powiedział i wstał z ziemi.
          Zuzanna w dalszym ciągu trzymała jego fallusa w dłoni. Dłoń Ewy obmacywała jego jądra. Sięgnął dłonią do reklamówki, którą na ziemi położyła. Z lubością wyciągnął z niej swe slipki.
          - No już dobra, wystarczy – odparł i swą dłonią odsunął obie dłonie dziewczyn.
          - No co Ty, …. – zaczęła oponować Ewa.
          - To koniec, wystarczy już – odparł stanowczym głosem zakładając na siebie spodnie.
          Obie dziewczyny nie były zadowolone tym faktem. Najwyraźniej spodziewały się czegoś więcej. Według chłopaka jednak i tak otrzymały za dużo.
          - Wrócę tutaj – usłyszał szept Zuzanny do jego ucha.
          - Jutro, tu mnie już nie będzie – odparł hardo.
          Odwrócił się na pięcie i znikł w drzwiach szopy pozostawiając dziewczyny same sobie. Te chwile coś pogadały między sobą i ruszyły w drogę powrotną. Pozostał sam. Rzeczywiście miał zamiar zwijać się z stąd. Te dziewuchy pozwalały sobie na coraz więcej i nie mógł im na to pozwolić. Szkoda było opuszczać tego miejsca. Było prawie perfekcyjne. Niestety, sytuacja w jakiej teraz był wymuszała zmianę miejsca jego dyslokacji. Posilił się chlebem, które wczoraj przyniosły mu dziewczyny i postanowił odpocząć przed jutrzejszą podróżą. Położył się na pryczy i usnął. Obudziło go dotknięcie w krocze. Stała nad nim Zuzka.
          - Co tu robisz? -zapytał.
          -Jestem sama, przyszłam jak obiecałam – odparła.
          Stanowczym ruchem odciągnął jej dłoń od swego krocza.
          - No , nie bądź taki, jestem sama, pobawmy się , tak jak wcześniej – zaproponowała.
          - Nie, nie mam na to ochoty – odparł stanowczo.
          - Wiesz, czytałam gdzieś że chłopaki to lubią się sami z sobą zabawiać, robiłeś już to, podobno każdy chłopak to robi – wypaliła bez żadnej żenady.
          Nie za bardzo wiedział co na to jakże intymne pytanie odpowiedzieć. Ogólnie to nie miał ochoty na jakikolwiek kontakt z nią.
          - Nie, nie robię tego – fuknął krótko, chcąc jak najszybciej zbyć dziewczynę.
          - E tam, kłamiesz, każdy chłopak to robi, a ja bym chciała zobaczyć jak to jest – bezwstydnie odparła dziewczyna.
          Krystian słyszał o tym fakcie, mało tego parę razy onanizował się w łóżku. Jednakże opcja by teraz zrobić to na oczach tej dziewczyny, a być może co gorsza dać jej to zrobić była nie do przyjęcia.
          - Zwariowałaś, idź sobie, nie mamy o czym gadać – odparł stanowczo.
          Dziewczyna zapletła ręce przed sobą. Widać było że nie była zadowolona z takiego obrotu sytuacji.
          - Słuchaj, mam tutaj ten scyzoryk, który tak bardzo chciałeś, zgódź się a będzie Twój, nic nie powiem Ewce – rzuciła argument.
          - Nie – odparł stanowczo.
          To czego żądała nie było warte tego co oferowała w zamian.
          - Słuchaj, będziesz mógł pomacać moje piersi, to nie takie małe jak tej Ewki, pokaże Ci je i będziesz mógł je dotykać, zgadzasz się? – desperacko rzuciła kolejną propozycję dziewczyna.
          Widać było że cholernie zależy jej na tym.
          - No masz, zobacz sobie – dodała ściągając podkoszulek z siebie.
          Oczom chłopca ukazały się obie piersi dziewczyny. Były sporawe. Brodawki sterczały podobnie jak jego penis w spodniach.
          - Wynoś się – syknął.
          - Jeszcze tego pożałujesz, zobaczysz – odparła zakładając na siebie podkoszulek.
          Wyszła z szopy. Wściekła ruszyła w kierunku ściany lasu. Chłopak pozostał sam. Powoli ochłaniał z tego co tu przed chwilą miało miejsce. Był pewny że teraz to musi stąd zmykać gdzie pieprz rośnie.
          - Dobra, jutro stąd zmykam – powiedział sam do siebie.
          Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Walnął się na prycze i popadł w sen. Rano miał zamiar iść w nieznanym sobie kierunku. Byle dalej stąd, gdziekolwiek gdzie miałby święty spokój. Na dworze było ciepło, a i noc zapowiadała się ciepła. W samych tylko slipkach położył się spać.
          - To ten gość – usłyszał kobiecy głos nad ranem.
          - Tak to on – doleciał do niego znajomy głos Zuzanny.
          Poderwał się z pryczy. Szybko otworzył oczy. Nad nim tkwiły dwie dziewczyny. Jedną była Zuzanna, ta druga nieco starsza i dość tęgawa miała z dobre 18 może 19 lat.
          - Ej , co tam – krzyknął.
          - Ściągaj galoty chłopcze i to już – usłyszał w odpowiedzi od tej starszej.
          Odskoczył na bok. Cofał się w kierunku rogu szopy. Obie dziewczyny zbliżały się do niego.
          - Nie chciałeś po dobroci, to same zrobimy to co chcemy, to jest Anka, moja przyjaciółka – oznajmiła mu Zuzanna.
          - Dajcie spokój, o co Wam chodzi? – jęknął widząc jak zbliżają się do niego.
          Dopadły go w rogu szopy. Był tylko w slipkach.
          - Nie walisz sobie konia, no to my to zrobimy, dostaniesz lekcję za darmo od nas – powiedziała ta starsza i przyparła go do ściany.
          Zuzanna chwyciła jego slipki. Nie ściągnęła ich, po prostu rozerwała je.
          - Łał, ale masz fujarkę – odparła Anna trzymając go przy ścianie.
          Był teraz kompletnie nagi. Próbował coś zrobić lecz mocne dłonie i ciało tamtej dziewczyny nie pozwalały na jakąkolwiek próbę obrony.
          - Trzymaj go Zuza i patrz jak to się robi – usłyszał i poczuł jak dłonie Zuzanny łapią jego ręce.
          Anka objęła swą dłonią jego stojącego już teraz ptaszka i poczęła wykonywać ruchy posuwisto – zwrotne.
          - O tak, zobaczysz jak Ci będzie dobrze – szepnęła.
          Jej ruchy były ostre i szybkie. Czuł tylko jak jego skórka odkrywa i zakrywa napletek.
          - Daj teraz ja – zawyrokowała Zuzanna.
          Zmieniły się rolami. Teraz ta starsza krępowała jego dłonie i całe ciało a dłoń Zuzi poczęła masturbować jego ptaka.
          - Przestańcie proszę, przestańcie – jęknął.
          - Nie becz, zobaczysz będzie Ci dobrze i sam będziesz sobie to robił jeżeli nie robiłeś tego wcześniej – odparła Anna.
          - Nie chciałeś po dobroci to teraz Ci wytarmosimy tego pitulka – dodała Zuzanna trzepiąc w dalszym ciągu jego sterczącego siura.
          - Oł, nie , przestańcie proszę – zajęknął tylko wiedząc że za chwilę nastąpi wytrysk.
          - O, tak dawaj nam śmietankę, dawaj, Zuza nie przestawaj , trzep mu dalej – fachowo pouczała tamtą koleżanka.
          - AAAA, uuuuu – jęknął tylko gdy pierwsza porcja nasienia wystrzeliła z jego penisa.
          - Dawaj, nie przestawaj, rób mu tak dalej aż ten jego siur stanie się mały – usłyszał tylko i praktycznie odpłynął z kolejnymi wypluwanymi z penisa porcjami nasienia.
          - No , dawaj , dawaj mi to czego chciałam – syknęła Zuzanna dalej trzepiąc go dłonią.
          - Już dość, przestańcie proszę -zajęczała czując jak uchodzi z niego cała siła.
          Kolana stały się miękkie. Nigdy nie robił tego tak dalej. Po prostu po pierwszym wytrysku, który starała się uchwycić w swą dłoń przestawał. Teraz opadał z sił a jego penis wypluwał kolejne porcje nasienia. Jęczał tylko z rozkoszy ku uciesze obu dziewcząt.
          - Oł, już nie , proszę – wyszeptał czując jak z jego penisa strzela już ostatnia porcja spermy, a fallus staje się coraz mniejszy.
          Praktycznie osunął się po ścianie.
          - Patrz Anka , ale się zjechał – usłyszał głos Zuzanny i poczuł jak puszcza jego maleńkiego już penisa i wyciera swą ospermioną ręce o jego tors.
          - No, patrz , nie ma siły, aleś mu dała do wiwatu, zapamięta Cię jak nic – odparła tamta.
          Nie drażniła już teraz jego członka. Nie miało to już teraz sensu. Jego penis stał się wiotki i mały. Siedział praktycznie na podłodze, plecami oparty o ścianę szopy. Czuł się jakby rozładował wagon węgla. Zmęczony, oszołomiony w jakiś sposób , który po raz pierwszy mu się zdarzył.
          - No , teraz jak to powiem Ance , to z pewnością przyleci tu za godzinkę – szepnęła mu Zuzanna.
          Otworzył oczy i spojrzał na nią. Skąd w tej dziewczynie było tyle zła. Za co mu to zrobiła. Nigdy jeszcze nie spotkał się z taką niewdzięcznością ze strony równolatków.
          - No widzisz, mówiłam Ci że będzie fajnie to nie wierzyłeś, trzeba było tak się bronić, mogło być fajnie , a tak to sam widzisz – rzuciła na odchodne ta starsza dziewczyna.
          Chłopak w jej głosie wyczuł coś , jakby próbę wytłumaczenia się za to co się tu stało. Nie za bardzo jednak go to teraz interesowało.
          - A mogłeś to załatwić inaczej głupku, wracam teraz do domu i nie omieszkam Ewce opowiedzieć o wszystkim, ta głuptula chyba się w Tobie zabujała i myślała że ma Ciebie tylko dla siebie, ciekawe co zrobi , no nie? – szepnęła chłopakowi i klepnęła go delikatnie po policzku.
          Podniosła się z kucków i stanęła przed nim. Patrzył na nią wściekłym wzrokiem.
          - No, jutro tu przyjdziemy, no nie Anka – rzuciła.
          - No pewnie, zabawimy się jeszcze lepiej niż dzisiaj -odparła ta druga, jednak bez jakiegoś większego przekonania.
          - Ale wcześniej masz wizytę wściekłej Ewki, to uważaj – rzuciła na odchodne Zuzanna.
          - Zuzka choć, z niego teraz pożytku nie będzie, przyjdziemy później – powiedziała Anna i chwyciła Zuzę za rękę.
          Obie wyszły z szopy. Krystian jeszcze chwile tkwił w rogu szopy. Był jakby bez sił. Wiedział jednak że musi stąd się zwijać. Wizja że ta wredna Zuzka wygada o tym co się tu stało swej koleżance Ewie nie była najlepszą jaką sobie on wyobrażał. Na dodatek jeszcze ta Anka, pełnoletnia dziewucha , która zainteresowana była takim kontaktem z małolatem. Fakt, nie była piękna, nazwijmy sprawę jasno, była dość marnej urody. Gruba, o dość popularnych rysach dziewucha na którą żaden równolatek nie zawiesiłby oka. Obraz poniżej przeciętności. Podniósł się z rogu szopy. Jedno co mu teraz się kłębiło w głowie to uciekać stąd. Był wściekły na siebie że nie zrobił tego wczoraj. Teraz musiał to zrobić. Ta groźba dotycząca Ewy i dodatkowo wizja że ta wredna Zuza wraz z Anką mogą to jutro powrócić była nie do przyjęcia.
          - A jak se przyprowadzą nowe koleżanki, mam być jakimś golasem do oglądania – przeszło mu przez myśl.
          Zbierał siły. Powoli mu je wracały. Ubrał się najpierw w podkoszulek i spodnie. Majtki wyglądały tak że nie nadawały się do niczego. Pośpiesznie wrzucał w reklamówkę to co mu tu pozostało. Miał zamiar jak najszybciej stąd pryskać. Wszak ta Ewa mogła pojawić się tu za chwilę. Ostatni rzut oka i stwierdził że zabrała wszystko. Pozostawało obrać kierunek w jaki miał się udać. Na krosno, na Przemyśl, czy skrajnie na Ustrzyki Górne.
          - Na Krosno - odpowiedział sam sobie i ruszył w kierunku zachodnim.

          Skomentuj

          • jammer106
            Ocieracz
            • Jul 2010
            • 151

            #6
            Nie wiadomo dlaczego, najpierw prawie biegł. Potem zwolnił nieco. Po dobrej godzinie marszu wreszcie zwolnił. Posuwał się lasem dzierżąc w ręku reklamówkę z swym jakże skromnym dobytkiem. Żyłka, parę haczyków, ćwierć bochenka suchego już chleba i plastikowa butelka z wodą, nieco soli i pieprzu. To wszystko co miał. Pierwszą noc przespał w lesie. Nie za bardzo wiedział , gdzie jest. Szedł cały czas lasem, czasami tylko przemieszczał się drogą, uważając na to by nie być w uwadze Straży Granicznej i Policji. Jedzenie szybko się skończyło, wystarczyło tylko na ten jeden dzień. Był tak głodny że zjadł wszystek chleb jaki mu został. W strumykach które mijał nie było żadnych godnych zapolowania ryb. Jakieś małe rybeczki i na dodatek trudne do złapania. Ratował się w jakiś sposób runem leśnym jakie znalazł w lesie. To jednak nie starczało. W kolejnym dniu czuł że staję się coraz słabszy. Po kolejnej nocy wiedział że musi posilić się czymś konkretnym. Posilić się tylko jak? Nie miał pieniędzy. Wyglądał jak sto nieszczęść. Przepocone i nie pierwszej jakości ubrania, składające się z spodni, koszulki i butów nie było zbyt dobra wizytówką chłopaka. Wizja głodu zaglądała mu do gardła. W brzuchu burczało i chcąc nie chcąc postanowił zejść do wsi.
            - Muszę coś zjeść, no muszę , bo dalej nie dam rady – stwierdził i był gotowy zrobić wszystko by zdobyć choć kawałek chleba.
            Było to niezgodne z tym co wpoiła mu matka. Jednakże instynkt podpowiadał mu że musi to zrobić by dalej żyć. Minął pierwszy sklep w centrum wsi, której nazwy nie spamiętał. Było jednak pewne że już osiągnął Beskid Niski i opuścił Bieszczady. Na samym krańcu wsi zauważył samoobsługowy sklepik znanej sieciowej firmy. Tam też postanowił wejść. Mia mieszane uczucia, nigdy nie musiał kraść, raczej zawsze próbował zapracować niż parać się kradzieżą.
            - Dzień dobry – rzucił od progu.
            Za kasą siedziała mająca z dwadzieścia parę lat szczupła dziewczyna. Ubrana w letnią sukienkę i narzucony na nią firmowy fartuszek nie powalała urodą. Krótkie , proste włosy, pospolita twarz i chude ciało. To dopełniało jej obrazu.
            - Dzień dobry – odpowiedziała jakby od niechcenia.
            Krystian wziął koszyk i ruszył pomiędzy sklepowe półki. Przeszedł raz, a potem drugi pomiędzy nimi nic na razie nie wkładając do koszyka. W nim leżała tylko ta jego reklamówka. Rozejrzał się wokół i ściągnął z półki małą konserwę z pasztetem podlaskim. Leżała obok reklamówki w koszyku. Zbliżył się do półki z pieczywem i dorzucił do koszyka cztery bułki. Serce biło mu jak oszalałe gdy odkładał dwie z nich z powrotem na półkę a druga dłonią wsuwał pasztet i bułki do reklamówki. Ruszył w kierunku wyjścia i odłożył koszyk. Już był prawie pewien że mu się udało gdy zza swoich pleców usłyszał damski głos.
            - Hania, zamykaj, mamy złodzieja –
            Chudawa kobieta wyskoczyła sprawnie zza kasy i nim chłopak zdołał dotrzeć do drzwi przekręciła klucz w zamku.
            - A gdzie to ? – zapytała.
            - Proszę mnie wypuścić, ja nic nie zrobiłem – próbował coś zadziałać teraz chłopak.
            - Taak, a co tam masz w torbie? – usłyszał znów ten mocny kobiecy głos.
            Odwrócił się w kierunku skąd dochodził. W jego kierunku z zaplecza zbliżała się ponad czterdziestoletnia dość grubawa kobieta. Ubrana w białą letnia bluzkę i długawa , bo sięgającą aż do kostek szerokawa spódnicę wolnym krokiem zbliżała się do Krystiana. Na te elementy garderoby narzucony miała fartuch podobny jak ta druga sklepowa. Bez pardonu swą gruba dłonią wyrwała chłopakowi z rąk reklamówkę i jej zawartość wysypała na ladę.
            -Ja, przepraszam, ja nie wiem , jestem głodny – zaczął jękliwym głosem tłumaczyć się Krystian.
            - Dawaj na zaplecze, Hanka wywieś że chwilowa awaria, ja go przytrzymam a Ty dzwoń na Policję – zakomenderowała ta starsza ciągnąc chłopaka na zaplecze sklepu.
            - Nie błagam tylko nie Policja, błagam nie – mówił chłopak prawie płaczliwym głosem.
            Trzymała go mocnym chwytem za ramię i ciągnęła do pomieszczenia na zapleczu. Za nimi podążała ta sucha kobieta.
            - Proszę, błagam, nie dzwońcie na Policję, dajcie mi iść – skamlał zdając sobie sprawę w jakiej sytuacji się teraz znalazł.
            - Dzwoń, takich złodziei jak Ty to trzeba tępić, potem ja dodaje z własnych pieniędzy – starsza z kobiet była stanowcza.
            Młoda podeszła do stojącego na blacie stołu telefonu. Krystian jakąś nadludzka siłą zdołał się wyrwać z uścisku dłoni tej starszej i rzucił się na kolana. Klęczał przed ta młodszą obejmując ją za nogi.
            - Błagam , nie , zrobię wszystko, tylko nie dzwońcie na Policję – rzucił i wybuchnął płaczem.
            Ta sytuacja zaskoczyła tę młodszą. Stała mając płaczącego chłopaka u swoich nóg. Mocno obejmował jej nogi i łkał. O dziwo i starsza była zaskoczona takim rozwojem sytuacji. Ta młodsza spojrzała na starszą. Ta bez słowa zastanowienie kiwnęła głowa na znak by tamta odłożyła słuchawkę telefonu.
            - Wstawaj mazgaju – usłyszał z ust tej starszej Krystian.
            Powstał z kolan. Była nadzieja że nie zadzwonią na Policję. Ten jego rzut rozpaczy coś zdziałał. Podniósł wzrok i patrzył na obie kobiety.
            - Wszystko mówisz? – zapytała ta bardziej dojrzała.
            - Tak – chlipnął i otarł oczy z łez.
            - Nie ujdzie Ci to na sucho, karę jakąś musisz ponieść – usłyszał ponownie głos tej starszej.
            - Tak – odparł cicho.
            Podeszła do stołu na którym stały szklanki, kubki i inne rzeczy do zrobienia sobie ciepłego napoju. Odłączyła przedłużacz i zwinęła go na pół.
            - Pokaz łapska – powiedziała.
            - Ale już, bo szybko zmienimy zdanie – dodała głosem nie znoszącym sprzeciwu.
            Wyciągnął łapy przed siebie. Zdołał tylko dojrzeć jak zamachnęła się i poczuł jak sznur przedłużacza uderza w jego otwarte dłonie. Zapiekło, opuścił je mimowolnie.
            - Dawaj te łapska, to Cię nauczy by nie kraść więcej – krzyknęła.
            Kolejny i kolejny cios spadł na jego otwarte ręce. Piekło go, lecz tylko syknął za każdym razem jak otrzymywał ciosy.
            - Bolało? – zapytała.
            - Tak – odparł.
            - Stawaj tam -usłyszał polecenie i wskazujący palec starszej kobiety.
            Wskazywała mu krzesło w rogu pomieszczenia.
            -Ela, może coś jeszcze pochował po kieszeniach, licho wie co mógł zabrać, łaził dobre parę minut – odezwała się ta młodsza.
            - Nie nic więcej nie zabrałem – odparł szybko zgodnie z prawdą chłopak.
            - Opróżniaj kieszenie, no już! – usłyszał i bez słowa wahania wywinął puste kieszenie spodni.
            Obie kobiety stały obok siebie. Hanka pochyliła swa głowę w kierunku ucha współpracowniczki i cos szepnęła jej. Tamta kiwnęła znacząco głową i uśmiechnęła się.
            - Masz rację – odparła jej.
            -Ściągaj spodnie, może coś w majtkach żeś ukrył, cholera Cię tam wie – usłyszał kolejne polecenie.
            - Nie ja naprawdę nic tam nie mam, naprawdę, przysięgam – odparł zdając sobie sprawę że pod spodniami to nie ma żadnej bielizny.
            - Ściągasz , czy nie, bo możemy zaraz inaczej to załatwić złodzieju jeden – fuknęła głośno Ela.
            Powoli rozpinał guzik , a potem zamek błyskawiczny rozporka.
            - No już spodnie w dół – ponagliła go ta młodsza.
            Zasłonił lewą dłonią swe przyrodzenie a prawą zsunął spodnie ku dołowi. Zatrzymały się na wysokości kolan. Druga dłoń powróciła do pierwszej.
            - Ty, on nie ma majtek – zauważyła Hanna.
            - Nie dość że złodziej to zbok jakiś jeden – usłyszał od tej drugiej.
            Starsza podeszła do niego dzierżąc nadal w dłoniach przedłużacz. Chłopak cały się trząsł. Mocno zakrywał obiema dłońmi swe klejnoty.
            - No już kładź się na tym stołu, co matka Ci nigdy w dupę nie dała przez kolano – dała mu jasno do zrozumienia że to jeszcze nie koniec kary.
            Rozdygotany, cały czas zakrywając obiema dłońmi swe przyrodzenie padł na kolana i swój tors położył na drewnianym siedzisku krzesła. Tkwił tak teraz tam przewieszony w pół z głowa nieco niżej niż tułów a tyłkiem wypiętym do góry.
            - Oj popamiętasz Ty , popamiętasz żeby nie kraść – usłyszał i poczuł jak zsuwa mu do kostek opuszczone wcześniej spodnie.
            - A masz, a masz – usłyszał i zacisnął zęby.
            Dostawał teraz po pośladkach tym kablem. Jęczał tylko odbierając kolejne razy.
            - Chcesz Haniu? – usłyszał zapytanie tej starszej.
            - Tak , ja mu klasycznie ręką po dupie dam - -odparła tamta i po chwili czuł jak klapsy zadawane dłonią lądują na jego obu pośladkach.
            Nie były tak bolesne jak te zadawane tym sznurem.
            - No, już starczy bo dupę masz całą czerwoną – usłyszał i klapsy tej młodszej kobiety ustały.
            Leżał tak chwilę nieco obolały na tym krześle. Zadek go piekł od razów jakie tam dostał.
            - Co , mało Ci jeszcze, wstawaj, jak chcesz więcej to zaraz dostaniesz – usłyszał od pani Eli.
            Cały czas zakrywając mosznę i penisa obiema dłońmi z kłopotem podniósł się ze stołka i stanął z opuszczonymi do kostek spodniami przed tymi obiema kobietami. Miał na sobie jeszcze buty i koszulkę, sięgającą nieco poniżej pępka.
            - Zobacz jaki wstydliwy, a majtek nie nosi – parsknęła na jego jakże żałosny widok ta młodsza.
            - Może się wstydzi bo nie za bardzo jest co pokazać – zarechotała ta starsza.
            Obie parsknęły gromkim śmiechem. Te stwierdzenie go wprowadzało w zakłopotanie. Miał nadzieję że to już koniec kary jaką mu wyznaczyły.
            - No jak tam chłopcze, masz się czym pochwalić? – zapytała ta młodsza.
            - Opierzony choć jesteś koguciku młody ? – kolejne pytanie jakże dla niego krępujące padło z ust tej starszej.
            Wprowadzanie go teraz w zakłopotanie sprawiało obu tym Paniom wielką radość.
            - No już , pokaż nam co tam tak skrzętnie ukrywasz – usłyszał od tej młodszej.
            - Ale… - bąknął.
            -Żadne ale, bo się rozmyślimy, opuszczaj ręce i to już – padło jasne polecenie od starszej z nich.
            Zdawał sobie sprawę w jakiej beznadziejnej sytuacji się znalazł. Ostatnia rzecz jakiej pragnął to być doprowadzony do swego domu i to na dodatek z podejrzeniem o kradzież. Nie miał wyboru. Opuścił obie dłonie , odsłaniając swe narządy. Obie kobiety parsknęły śmiechem widząc jego swobodnie zwisającego fiutka
            - A co to za mała glista chłopczyku? – oceniła wielkość jego prącia ta starsza.
            Był tak przerażony tym co się wcześniej działo że nie w głowie była podnieta. Raczej strach jak to się zakończy.
            - Ale kudełki to już masz – zauważyła ta młodsza.
            - Czy …. Ja mogę już iść – zapytał nieśmiało.
            - Co, myślisz że jak dostałeś parę klapsów to już po sprawie? – usłyszał od tej starszej.
            Zamilkł. Nie mówił nic tkwiąc z opuszczonymi spodniami. Ta młodsza znów poczęła coś szeptać do ucha tej starszej. Tamta kiwnęła głową i roześmiała się. Nie wróżyło to dla Krystiana nic dobrego.
            - Nie przeprosiłeś nas – usłyszał.
            - Przepraszam – odparł szybko – Bardzo, przepraszam – dodał.
            - Klękaj – usłyszał od pani Eli.
            Padł na kolana. Nie zakrywał już tak jak wcześniej swoich genitaliów. Wszak obie Panie już widziały to co chciały zobaczyć. Usiadły jedna obok drugiej na krzesłach będących przy stole.
            - Dawaj tu na czworaka – nakazała mu ta młodsza.
            Posuwając się na czworaka zbliżył się do nich.
            - Podnieś się – usłyszał od tej starszej.
            Znów klęczał.
            - Podnoś ręce do góry – dodała i chwyciła jego koszulkę od spodu.
            - Przeprosisz nas ale na golasa – dodała to druga i podniósłszy się z krzesła stanęła za nim.
            Starsza odrzuciła na podłogę jego T-shirta.
            - Dawaj na czworaka – zakomenderowała ta młodsza.
            Pochyliła się i poczęła mu ściągać buty i spodnie. Minęło parę chwil i tkwił już kompletnie nagi. Pozbawiony resztek ubrań, które jeszcze przed chwilą miał na sobie.
            - No już, całuj tu moja stópkę , tak nas masz przeprosić – usłyszał i poczuł jak grubawa stopa tej starszej zbliża się do jego ust.
            Począł muskać skórę jej stopy ustami.
            - Ej, Hanka, ro naprawdę miłe, miałaś rację – usłyszał i zobaczył jak druga ze stóp kobiety zbliża się do jego ust. Starał się całować je obie. Czuł ten zapach potu i obuwia które zdjęła przed chwilą. Starszawa Pani stawała się coraz bardziej zachłanna. Gdy całował jej stopę, druga ocierała się o jego policzki, włosy , słowem całą głowę.
            - Fajne, naprawdę fajne – stwierdziła.
            - Dobra teraz niech mnie przeprosi – powiedziała Hanka i usiadła obok swej koleżanki.
            Robiła dokładnie to co tamta. Na karku, głowie nie było miejsca, które nie zostałoby ominięte przez stopy obu kobiet.
            - Daj ja też – pani Ela tez chciała jeszcze poczuć te przyjemność wynikającą z specyficznego masażu stóp.
            Nie było na tyle miejsca na jego twarzy i głowie. Grubawe stopy pani Eli ponownie ocierały się o jego twarz. Miał zamknięte oczy lecz poczuł jak któraś ze stóp posuwa się niżej jego ciała i ku przerażeniu chłopca zaczyna ocierać się o jego narządy. Otworzył na chwilę jedno oko. Drobna stopa Hanny buszowała teraz tam na dole. Kobieta musiała nieco osunąć się z krzesła by tam dostać. Próbował cofnąć się nieco rakiem do tyłu.
            - Zostań – usłyszał głos pani Eli.
            Ta starsza najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy z tego co robi ta młodsza. Miała przymknięte oczy i jedyne co ja teraz interesowało to to by ten sprawiający jej przyjemność masaż trwał dalej. Bodźce jakie dostał, będąc tam stymulowany stopą Hanny były na tyle silne że jego penis począł rosnąć. Stopa tej młodej kobiety odginała go, ocierała się o jego mosznę. Cofnął się w tył. Miał już dość tego co z nim robiły.
            - No, co jest, nie powiedziałam dość – na ten fakt dość ostro zareagowała pani Ela.
            - Proszę , wypuście mnie, ja już nie mam siły -poprosił tkwiąc nadal nago na czworakach.
            - Wstawaj – zażądała pani Hanna.
            Gdy był na czworaka nie było widać że jego ptaszek stoi. Teraz gdy miał się podnieść, ten fakt nie umknąłby uwadze obu kobiet.
            - No wstawaj , nie słyszysz – dodała pani Ela.
            Szybko obiema dłońmi zakrył swego sterczącego fiutka i podniósł się z kolan.
            - Mogę się ubrać? – zapytał cicho.
            - Co znów tam zakrywasz tego bidoka? – zapytała starsza z kobiet.
            - Nic, wstydzę się, mogę się już ubrać – odparł szybko.
            - Pokazuj co tam kryjesz – lubieżnie powiedziała Hanka wiedząc co w trawie piszczy.
            - Nie , może nie – odparł szybko.
            Pokazuj, ale to już – nie wytrzymała starsza z kobiet i wstała z krzesła.
            - No już, pokaż nam co tak teraz tam skrywasz, może coś się zmieniło – podgrzewała atmosferę ta młodsza.
            Dłonie tej starszej chwyciły jego ręce i poczęły je odsuwać od zakrywanych organów. Nie miał siły się siłować z tą Panią.
            - Elka, zobacz jemu stoi – z wyraźnym tryumfem w głosie stwierdziła to co zobaczyła ta młodsza.
            - O Ty świntuchu jeden, już ja Ci dam, zboczeńcu – fuknęła stara i otwartą dłonią uderzyła w sterczący męski organ.
            - Ha, ha, ha – rechotała młodsza z kobiet widząc jak uderzony sterczący ptaszek chłopca po chwili powrócił do pozycji na baczność.
            - Takie, bezeceństwa Ci w głowie, za mało dostałeś? – wrzeszczała stara i raz jedna a to druga otwarta dłonią uderzała w stojący organ.
            - To nie ja, to przez nią… -rzucił chłopak i począł się cofać do tyłu przed kolejnymi razami zadawanymi przez tę kobietę.
            - Stój, już ja Ci dam zboczeńcu Ty jeden, popamiętasz – ryczała stara i ruszyła za nim.
            Odskakiwał na boki, unikając kolejnych uderzeń ręką w swe genitalia. Stara kobieta , niczym rozjuszony byk gnała za nim. Ta młodsza rechotała widząc to całe zajście.
            - No , dawaj tu Hanka, bo sama go nie złapię – krzyknęła na nią Elżbieta.
            - To nie tak, ja przepraszam, nie chciałem – wyrzucał z siebie chłopiec , chcąc jakoś ostudzić sytuację w jakiej się znalazł.
            - To Tobie takie rzeczy chodzą po głowie zboczeńcu jeden, no popamiętasz Ty mnie – syknęła napierając na chłopaka.
            - To nie tak proszę pani, to nie tak.. – jęknął i po raz kolejny udało mu się odskoczyć od niej.
            W sytuacji gdy ta młodsza ruszyła by go pojmać , kwestią czasu było to kiedy to nastąpi. Przed starszą mógł odskakiwać na bok i w tył. W sytuacji gdy polowały na niego obie nie było szans by ujść jakoś cało. Dopadły go w rogu. Próbował jakoś obejść starszą z Pań lecz ta mocno uchwyciła jego ramię i przywarła do ściany.
            - Hanka, mam go – krzyknęła.
            Próbował się jakoś wyrwać lecz teraz druga dłoń Pani Elżbiety chwyciła go za włosy. Uniósł swoje dłonie i chwycił jej dłoń.
            - No, zaraz Ci urwę tego siuraka młokosie – syknęła.
            - Hanka, łap go tam – dodała.
            Dłonie młodszej z kobiet chwyciły go za stojącego ptaszka.
            - Już ja Ci pokażę – syknęła i bez pardonu poczęła trzepać jego ptaszka.
            Robiła to mocno i stanowczo. Małe dłonie kobiety po prostu w szybki i zdecydowany sposób wykonywały ruchy posuwisto-zwrotne.
            - Nie, ja nie chce , proszę – jęknął.
            - Już Ty pożałujesz zboku jeden, jak Ci tylko jedno w głowie to zobaczysz – fuknęła stara trzymając go mocno.
            - O czym sobie myślałeś, że wsadzisz go którejś z nas? – dodała młodsza nie przerywając masturbastycznych czynności.
            Jej ruchy stawały się coraz szybsze. Przyparty do ściany chłopiec mógł już tylko czekać na wytrysk nasienia.
            - Nie proszę, nie – jęknął w chwili gdy fala orgazmu zbliżała się nieuchronnie.
            - Pożałujesz Ty, pożałujesz – syknęła stara trzymając go w kleszczach.
            - OOOOOH, nieeeeee – wyrzucił z siebie gdy porcja spermy trysnęła z penisa.
            Ta fala przyjemności i błogości po raz kolejny przeszyła jego ciało.
            - Tak, dawaj, dawaj – usłyszał głos Hanny.
            Nie przestawała trzepać jego ptaszka. Kolejne porcje spermy z coraz to mniejszą energią lądowały na podłodze zaplecza. Będąc w takich kleszczach nie mógł zrobić nic.
            - Już dość, błagam – jęknął.
            Podobnie jak ostatnio Przestał być onanizowany w chwili gdy jego ptaszek stał się mały. Tkwił oparty o ścianę i przytrzymywany przez obie kobiety.
            - No i jak chłopcze? – zapytała ta młodsza.
            Nie odparł nic. Nie miał siły. Był wyczerpany , głodny i na dodatek po takiej rzeczy wypompowany do cna.
            - Trzymaj go Hanka – zakomenderowała starsza i poczuł jak uścisk tej starszej maleje.
            Chciał wyrwać się i uciec lecz nie miał na to teraz siły. Był po tym wszystkim tak słaby że nie zrobił nic w momencie gdy zmieniały się rolami.
            - Powiedziałam Ci świntuchu że popamiętasz Ty mnie i popamiętasz - powiedziała i teraz to starsza pani chwyciła jego sflaczałego penisa.
            - Nie , proszę , nie – jęknął.
            - Już Ci takie sprośne myśli po tym nie przyjdą do głowy zboku – odparła i poczęła stymulować jego prącie.

            Skomentuj

            • Eleander
              Świętoszek
              • Jun 2014
              • 5

              #7
              @Jammer106
              Nie ukrywam, że Twój warsztat językowy jest bardzo wysoki a wyczucie emocjonalne także stoi wysoko. Jednakże to opowiadanie/historia ma właśnie brak tego do czego przyzwyczaiłeś w swych opowiadaniach.
              Brak delikatności, dozy niewinności i realistyczności (choć czasami umiejętnie balansujesz na granicy realizmu a czegoś "co nie mogło się wydarzyć").

              Nie kierowałbym się w tą stronę jaki poprowadziło to opowiadanie.
              Pozdrawiam

              Skomentuj

              • jammer106
                Ocieracz
                • Jul 2010
                • 151

                #8
                Oj, taki to już mój los. Jedni ganią za to że jestem monotematyczny i każde opowiadanie kończy się tym samym. Jak człowieku chcesz coś zmienić to też źle i niedobrze. Słowem - "Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził" Drogi Eleander -wprowadziłeś mnie w niezłe zakłopotanie i nie wiem co robić dalej. Poniechać pisania i tworzyć coś nowego, czy pomimo wszystko kontynuować według nakreślonego scenariusza. Poczekam, niech wypowiedzą się inni.

                Skomentuj

                • KKoragon
                  Świętoszek
                  • Jan 2011
                  • 7

                  #9
                  Kontynuuj, Jammer. Ważne byś Ty się czuł dobrze z tym, co piszesz. Czasem się pisze schematycznie, czasem chaotycznie. Aczkolwiek motyw ala "gdziekolwiek trafię chcą mnie zgwałcić" jest trochę bez smaku.

                  Skomentuj

                  • adamek2000
                    Świętoszek
                    • Nov 2011
                    • 23

                    #10
                    super opowiadanie , uwielbiam twoją twórczosć.

                    Skomentuj

                    • jammer106
                      Ocieracz
                      • Jul 2010
                      • 151

                      #11
                      Pewnie by i popamiętał lecz niecne zamiary starszej z kobiet przerwało dość mocne stukanie do drzwi wejściowych sklepu. Pani Elżbieta puściła fallusa chłopaka i poczęła nasłuchiwać.
                      - Wywalmy go stąd bo cholera wie , kto tam się dobija, może szefowa – spanikowała Hanka.
                      - Dobra , wywal go tylnym wyjściem, ja powoli zobaczę kogo licho niesie – odparła starsza z kobiet.
                      Chłopak nie był już obezwładniony. Podniósł się .
                      - Wypieprzaj i to szybko – usłyszał od Hanny.
                      Otworzyła drzwi i szybko chwyciła za ramię nagiego chłopca. Znalazł się na zewnątrz sklepu, przy tylnym wyjściu.
                      - Masz zabieraj to i wynocha stąd, żebyśmy Cię więcej nie widziały – dodała stając po chwili w drzwiach i wyrzucając na schody jego ubrania i bułki , które wcześniej próbował ukraść.
                      Nie musiała powtarzać tego dwa razy. Jak tylko szybko mógł zarzucił na siebie łachy i w te pędy oddalił się od sklepu. W kieszenie spodni schował bułki. Opłotkami dotarł do drogi. Odbił od niej i osiągnąwszy ścianę lasu usiadł w cieniu. Zastanawiał się co począć dalej. Nie miał żadnej koncepcji. Wszystko co ostatnio robił było wymuszone tymi jakże dla niego nieciekawymi zdarzeniami. Siedząc na ziemi jadł te bułki. Przynajmniej mógł w jakiś sposób napełnić żołądek. Jednak cena tego występku, jakiego się dopuścił była wysoka. Pośladki piekły go po razach zadanych mu przez panią Elżbietę. Zjadł to co miał i wyszedł na drogę. Bez żadnego dalszego planu szedł przed siebie, machając od czasu do czasu na przejeżdżające samochody. Miał zamiar złapać okazję, a być może wtedy jakoś dorobiłby dalszy plan swego działania. Szedł już dobre pół godziny gdy usłyszał warkot silnika. Przymrużył oczy, patrząc jaka to maszyna zbliża się w jego kierunku. W tamtych latach, w dobie gdzie królowały duże fiaty, wartburgi, trabanty, skody, zastawy, a polonez to było marzenie co niektórych sylwetka fiata mirafiori sugerowała że osoba go prowadząca ma niezły portfel. Bez nadziei że kierowca tego pojazdu raczy zabrać tak niespecjalnie wyglądającego młodzieńca machnął ręką parę razy. Jakież było jego zdziwienie , gdy dojrzał zapalające się lampy świateł stopu i kierunkowskaz wskazujący na fakt że pojazd zatrzymuje się na poboczu. Przyspieszył kroku, dosłownie wyciskając z siebie ostatnie siły puścił się w bieg ku stojącemu na poboczu samochodowi. Dopadł do przednich drzwi pojazdu i otworzył je. Kierowcą była trzydziestoparoletnia szatynka. Szczupła, zadbana, w eleganckiej letniej sukience.
                      - Dokąd? – zapytała.
                      - A gdzie oczy poniosą – odparł czekając na zaproszenie do wnętrza pojazdu.
                      Zlustrowała go wzrokiem. Nie wyglądał za ciekawie. Zdała sobie sprawę że tym luzackim stwierdzeniem może nie przekonać tej kobiety do tego by zabrała go w dalszą podróż.
                      - Wsiadaj, jadę do Uścia Gorlickiego, to tam Cię mogę zostawić włóczykiju – odparła zapraszając jednocześnie do samochodu.
                      Wsiadł i gdy ruszyła zapiał pasy bezpieczeństwa. Teraz mógł dokładniej przyjrzeć się tej kobiecie , która zabrała go z drogi. Miała gdzieś ze 170 cm wzrostu, krótkie brązowe włosy. Na oczach założone ciemne przeciwsłoneczne okulary. Elegancka , krótka bo sięgająca powyżej kolan szarawa sukienka odsłaniała zgrabne nogi. Całość widoku dopełniały, nienagannie wypielęgnowane , pokryte czerwonym lakierem paznokcie u rąk oraz specyficzny , jakże subtelny zapach jej perfum. Słowem , kobieta z klasa, prawdziwa bizneswoman tamtych lat. Przez chwilę, gdy ruszyli trwała cisza , lecz po chwili zapytała go skąd się tu wziął i co robi. Odpowiadał zdawkowo. Z każdą chwilą ich drogi rozmowa coraz bardziej poczęła się kleić. Chłopak zdał sobie sprawę że może z ta kobieta porozmawiać w miarę konkretnie i swobodnie. Nie miał zamiaru opowiadać jej o swoich jakże niefortunnych perypetiach jakie go ostatnimi czasu dotknęły. Musiał jakoś improwizować i co dziwne te kłamstewka jakie po chwili zaczął jej opowiadać przychodziły mu z niebywałą łatwością.
                      - No wie Pani, rodzice pozwolili mi z kolegami, takimi z poprzedniej kolonii wyjechać w Bieszczady, jechałem i jacyś złodzieje ukradli mi prawie wszystko. Zostałem z tym co mam teraz. Szukam pracy, chcę zarobić na wakacje no i na powrót do domu – bajał.
                      - Poważnie? – zapytała.
                      - No, tak, usnąłem w pociągu, jak się obudziłem to po plecaku i moich dokumentach to nie było ani śladu – odparł.
                      - A zgłosiłeś to na Policję? – zapytała ponownie.
                      Zastanowił się chwilę. Temat Policji był dla niego szczególnie drażliwy.
                      - No , nie, a co ta Policja dziś robi, nie miałem tam nic, ot legitymacja szkolna i parę groszy, po co mi takie kłopoty – odparł.
                      Nastała chwila ciszy. Krystian nie za bardzo wiedział czy powiedział to co ona chciała usłyszeć. Prowadziła samochód i opcja że teraz zajedzie na najbliższy posterunek Policji stanęła mu przed oczami.
                      - Nie trza było tak kłapać – pomyślał w duchu będąc zły na siebie.
                      - Masz rację, ta Policja w tym kraju to porażka, miesiąc temu z samochodu ukradli mi radio i do tego czasu nic – usłyszał po chwili.
                      Chwilowo był uspokojony. Obawy że odda go w ręce organów ścigania odeszła na bok. Teraz pozostawało dalej brnąć w te kłamstewka. Mijali jakąś małą mieścinę kiedy to ona wyszła z propozycją.
                      - Wiesz, razem z przyjaciółką ze starych dobrych lat mamy domek w Uściu, jak się znasz na takich tematach jak ogarnięcie tego wszystkiego to chętnie Ci pomogę – usłyszał propozycję.
                      Nie zważał na to że to kobieta, a od nich w ostatnim czasie nie doznał nic dobrego. Ta propozycja wydawała się gwiazdką z nieba.
                      - No, oczywiście nie za darmo – dodała uśmiechając się.
                      - Nie , no jak najbardziej, jakoś muszę wrócić do domu – odparł.
                      - Nie licz na kokosy, ale też nie będziesz wykorzystany jak niewolnik, znam realia Polski, pół roku temu wróciłam z Niemiec i nie mogę się w tej rzeczywistości odnaleźć – odparła.
                      Krystian poczuł jak kamień spada mu z serca. Był chwilowo uratowany, a co najważniejsze zaklepał sobie jakieś źródło chwilowego utrzymania. To że tam wtedy w sklepie kradł, to była potrzeba wyższa. Gdyby do tego nie był zmuszony to by tego nie uczynił. Teraz z każdą minutą zbliżał się do chwilowej spokojnej ostoi.
                      -Jak masz na imię? – zapytała.
                      - Krystian – odparł szybko.
                      - Ja mam na imię Agnieszka – odpowiedziała.
                      Kolejne kilometry upływały na rozmowie. Nim się zorientował dojechali na miejsce. Oczom chłopaka ukazał się pokaźnej wielkości domek letniskowy.
                      - Kupiłyśmy go na spółkę z Gośką, moja przyjaciółką z Niemiec i w każde wakacje tu przyjeżdżamy, ona tam jeszcze jest, ja już w Polsce, to mam więcej czasu by o niego zadbać, lecz sam widzisz, roboty tu jest co niemiara - odparła gasząc silnik swego Miriafiori.

                      Skomentuj

                      • kamil_ke
                        Świntuszek
                        • Feb 2015
                        • 78

                        #12
                        nonono
                        ciekawe co dalej, pisz pisz

                        Skomentuj

                        • adamek2000
                          Świętoszek
                          • Nov 2011
                          • 23

                          #13
                          cfnm są najlepsze

                          Super są te opowiadania

                          Pisz dalej , najlepiej w klimacie cfnm, brakuje takich w polskim necie.

                          Napisz jakieś fajne opowiadanko o młodym chłopcu i starszej pani.

                          Skomentuj

                          Working...