Cześć wszystkim. Jestem na forum od kilku lat ale to chyba mój 2 post.
Ja mam 24, on 25 lat. Jesteśmy razem od 7 lat, związek był burzliwy, ale daliśmy radę wszystkim problemom. Od ok 2 lat jest stabilnie, miłość, wspólne plany zamieszkania razem, drobne nieporozumienia jak w każdym związku. Zawsze on był w moim życiu na 1 miejscu. Niczego ostatnio nie byłam tak pewna jak tego związku. Ale nagle, 3 weekedny z rzedu kłótnie- kłótnie z byle powodu. Ja powiedziałam, że nie wprowadzę sie do jego domu rodzinnego, bo nie wytrzymam zachowania jego matki (wtrąca się we wszystko i traktuje go jakby miał 5 lat) i chce wynająć mieszkanie razem. On w szoku, ale stwierdził, że nie chce wynajmować, tylko dozbierac pieniądze i kupić mieszkanie. Rozumiem, poczekamy, nie spieszy się. Ja jestem na ostatnim roku studiów wiec zostaje w miejscowości gdzie studiuje. Widujemy się w weekendy.
Po tych 3 tygodniach sprzeczek, on chce porozmawiać. Już wyczuwałam kłopoty. Mówi ze nie wie jak to sie stało, ale nie wie co czuje, nie czeka aż przyjadę, nie widzi dalej życia ze mną. Pytam-przestałeś mnie kochać? Mówi, że nie może tego powiedzieć, ale jest obojętny.
Grunt pod nogami mi sie zawalił, zastanawiam sie dlaczego, może ma kryzys przez ten czas kłótni? Może to przeze mnie... Czy można tak przestać kochać bez przyczyny? Przysięga, że nie chodzi o inną kobietę.Mówi ze nawet nie chciałby być z kimś innym.
Ja od kilku dni nie mogę funkcjonować, nie jem, nie śpie. Boję sie, ze wpadne w depresje. Jestem na studiach medycznych więc ratuje się lekami na nerwy.
Prosze o rade, czy walczyć? Spróbować naprawiać? Ja chciałabym bardzo, on jest miłościa mojego życia. On mówi, że moze spróbujemy ale jak nie poczuje, ze chce to nic z tego. Czy ktoś był w podobnej sytuacji?
Proszę o pomoc, dziękuje
Ja mam 24, on 25 lat. Jesteśmy razem od 7 lat, związek był burzliwy, ale daliśmy radę wszystkim problemom. Od ok 2 lat jest stabilnie, miłość, wspólne plany zamieszkania razem, drobne nieporozumienia jak w każdym związku. Zawsze on był w moim życiu na 1 miejscu. Niczego ostatnio nie byłam tak pewna jak tego związku. Ale nagle, 3 weekedny z rzedu kłótnie- kłótnie z byle powodu. Ja powiedziałam, że nie wprowadzę sie do jego domu rodzinnego, bo nie wytrzymam zachowania jego matki (wtrąca się we wszystko i traktuje go jakby miał 5 lat) i chce wynająć mieszkanie razem. On w szoku, ale stwierdził, że nie chce wynajmować, tylko dozbierac pieniądze i kupić mieszkanie. Rozumiem, poczekamy, nie spieszy się. Ja jestem na ostatnim roku studiów wiec zostaje w miejscowości gdzie studiuje. Widujemy się w weekendy.
Po tych 3 tygodniach sprzeczek, on chce porozmawiać. Już wyczuwałam kłopoty. Mówi ze nie wie jak to sie stało, ale nie wie co czuje, nie czeka aż przyjadę, nie widzi dalej życia ze mną. Pytam-przestałeś mnie kochać? Mówi, że nie może tego powiedzieć, ale jest obojętny.
Grunt pod nogami mi sie zawalił, zastanawiam sie dlaczego, może ma kryzys przez ten czas kłótni? Może to przeze mnie... Czy można tak przestać kochać bez przyczyny? Przysięga, że nie chodzi o inną kobietę.Mówi ze nawet nie chciałby być z kimś innym.
Ja od kilku dni nie mogę funkcjonować, nie jem, nie śpie. Boję sie, ze wpadne w depresje. Jestem na studiach medycznych więc ratuje się lekami na nerwy.
Prosze o rade, czy walczyć? Spróbować naprawiać? Ja chciałabym bardzo, on jest miłościa mojego życia. On mówi, że moze spróbujemy ale jak nie poczuje, ze chce to nic z tego. Czy ktoś był w podobnej sytuacji?
Proszę o pomoc, dziękuje
Skomentuj