Apatia i koniec związku.

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Marpat
    Świętoszek
    • Jun 2012
    • 13

    Apatia i koniec związku.

    Witajcie!
    Jestem użytkownikiem tego forum od dłuższej chwili, ale do tej pory ograniczałem się do czytania. Niestety tak się zdarzyło, że potrzebuję opinii osób obiektywnych, bo totalnie się pogubiłem w tym wszystkim. Przygotujcie się na czytanie, bo będzie długo

    Byłem w związku z dziewczyną przez prawie 11 lat. Poznaliśmy się w gimnazjum, a na koniec tejże szkoły zostaliśmy parą. Dla mnie był to pierwszy związek, a dla niej drugi choć ten pierwszy to była raczej młodzieńcza fascynacja. Jestem osobą o ciężkim charakterze, co wynika z trudnego dzieciństwa i z tego też powodu początki naszego związku były bardzo burzliwe... Z czasem ''dotarliśmy się'' i nasze życie toczyło się w miarę normalnie.
    Zgrzyt, który istniał w naszym związku od praktycznie zawsze to była moja relacja z jej ojcem, który jest dość despotycznym charakterem, który w dodatku nie zdaje sobie z tego sprawy i uważa się za najcieplejszego człowieka pod słońcem. Lekko mówiąc - nie lubiliśmy się.
    Prawie 4 lata temu wyjechałem za granicę do pracy. Nie wdając się w szczegóły dodam, że moja praca jest dość specyficzna i tuż po wyjeździe nie mieliśmy kontaktu przez prawie 3 miesiące - przetrwaliśmy to i nigdy nie zapomnę momentu, kiedy po tym czasie do niej zadzwoniłem i usłyszałem od niej ''Kocham Cię'' tym wzruszonym głosem... Po tych 3 miesiącach widzieliśmy się w miarę często, jak na związek który dzieliło ponad 2000km. Nasz związek przetrwał również inny bardzo trudny moment - mój dalszy wyjazd do pracy, bo tak się złożyło, że wysłano mnie do zupełnie innej strefy czasowej, więc kiedy ja budziłem się do pracy to ona akurat szła spać. Pisaliśmy jednak codziennie do siebie. W tym samym czasie ona znalazła pracę, w kraju w którym pracuję, ale niestety nie udało jej się utrzymać więc zdecydowaliśmy, że kończę swój kontrakt(który dostałem na 5 lat...) i wracam do Polski, a z zaoszczędzonych pieniędzy postaramy się urządzić życie od nowa. Tuż po powrocie do kraju moja dziewczyna znalazła mieszkanie w atrakcyjnej cenie, a że miała zaoszczędzone trochę grosza i jej rodzice zgodzili się pomóc w uzyskaniu kredytu to kupiła je. Tutaj następuje mój wewnętrzny zgrzyt ponieważ to mieszkanie znajduje się niemal 200m od domu jej rodziców, a ja nigdy nie chciałem umrzeć w odległości poniżej 10km od domu... Cóż, czego się nie robi dla miłości ? Pogodziłem się z tym faktem. Ustaliliśmy, że ona kupuje mieszkanie, a ja kupuję wyposażenie do niego, ale że mieszkanie to było w stanie surowym to trzeba je było wyremontować. Sam nie bardzo się znam na remontach i nie miałem na to czasu to zobowiązałem się do opłacenia fachowców, którzy się tym zajmą - niby wszystko ok i żyliśmy dalej.
    Jakiś czas temu musiałem wyjechać ponownie na ''zlecenie'' przez które nie mieliśmy zbyt wiele kontaktu przez jakieś 3 tygodnie, a tak się złożyło, że moja nieobecność zbiegła się z pewnym traumatycznym wydarzeniem w życiu mojej dziewczyny, o którym ona nawet nie chciała mi powiedzieć. Dowiedziałem się dopiero, kiedy po dłuższej rozmowie wyczułem, że ''coś jest nie tak'' - wtedy też się przyznała.
    W zeszłe wakacje wyznałem swojej dziewczynie, że nie chcę mieć dzieci. Nigdy nie miałem do nich podejścia, ich obecność mnie irytuje i nie sądzę, że mógłbym być dobrym ojcem. Dziewczyna niby popierała moje zdanie, ale z miesiąc temu wyznała mi, że moja deklaracja ciągle nie daje jej spokoju, a ona jednak chciałaby mieć dzieci...
    W moim mniemaniu odezwał się w niej instynkt macierzyński, bo wiele jej koleżanek albo jest w ciąży albo niedawno urodziły. Stwierdziłem, że w takim razie musi się zastanowić czy woli być moją kobietą czy matką, bo ja nie chciałbym żeby kiedyś uznała, że zmarnowałem jej życie.
    I tutaj pojawia się moment, w którym gubię się w całej sytuacji...
    Rozmawiałem ze swoją dziewczyną regularnie przez dwa tygodnie od tej deklaracji, a ona nie dawała mi żadnego sygnału, że coś jest nie tak. Rozmawialiśmy, śmialiśmy i wszystko było tak jak zawsze. Aż pewnego dnia tuż przed rozpoczęciem pracy dostaję na GG(!) wiadomość, że ona chce mieć dzieci, ja ich nie chcę i to oznacza koniec...
    Natychmiast do niej zadzwoniłem, chciałem dowiedzieć się o co chodzi, ale dziewczyna dawała mi szczątkowe odpowiedzi i deklarację, że juz mnie nie kocha, więc pożegnałem się z nią. W tym momencie ona spanikowała i zaczęła do mnie wydzwaniać, pisać na maila, fejsa i gg żebym odebrał telefon na co nie miałem ochoty... W końcu jednak uległem i odebrałem. Dziewczyna stwierdziła, że wymusiłem na niej deklarację, że mnie nie kocha, a tak naprawdę ciągle mnie kocha i musi sobie to przemyśleć.
    Wtedy też wybłagałem w swojej pracy tygodniowy urlop i przyleciałem do Polski bez zapowiedzi, bo podejrzewałem, że moja dziewczyna najzwyczajniej mnie zdradza... Kiedy przyjechałem, co prawda nie zastałem żadnego faceta w mieszkaniu, ale ona przywitała mnie tak chłodno i bez emocji, że chyba nigdy w życiu takiej jej nie widziałem... Kot ucieszył się bardziej na mój widok niż ona...
    Pogadaliśmy, wyjaśniliśmy parę rzeczy i dziewczyna chwilowo była za tym, żeby spróbować jeszcze raz. Mniej więcej do południa następnego dnia, kiedy stwierdziła, że nie czuje żadnych emocji, nie cieszy się z mojej obecności i to chyba koniec. Po kolejnej rozmowie zauważyłem, że moja dziewczyna zaczęła wspominać złe chwile w naszym związku, nie skupiała się na tych dobrych, których było o wiele więcej i wytykała mi wszystkie moje wady w tym m.in moje relacje z jej ojcem, ''bo ty nie remontujesz mieszkania, a chłopak X wszystko sam robił'' i moją aspołeczność(to akurat prawda, że z natury jestem samotnikiem).
    Po tej rozmowie uprawialiśmy seks - jeden z lepszych, jakie w ogóle ostatnio mieliśmy albowiem moja dziewczyna od dłuższego czasu borykała się z różnego rodzaju infekcjami pochwy i grzybicami za co również obwiniła mnie(co jest akurat nieprawdą...). Po wszystkim zapytałem czy to było ''dymanie na pożegnanie'' na co ona odpowiedziała, że ''ona nie jest z takich''. Cóż, ucieszyłem się, poszliśmy spać, a następnego ranka moja dziewczyna poszła do pracy. Po kilku godzinach kolejna wiadomość: ''Nic nie czuję, nie tęsknię, chcę sobie znaleźć kogoś nowego(!), to koniec''. Postanowiłem więc spakować swoje rzeczy i wynieść się do hotelu, ale kiedy ona wróciła z pracy poniosły mnie emocje - prosiłem, błagałem i ogólnie zrobiło się bardzo kwaśnie. Z jej strony natomiast dostałem kompletną apatię - zero emocji.
    Resztę swojego ''urlopu'' spędziłem w hotelu pijąc na umór i zastanawiając się co będzie... W tym czasie ona prowadziła normalne życie - pracowała, spotykała się ze znajomymi i nie dostałem od niej żadnej wiadomości z jej inicjatywy. Nawet kiedy wyjeżdżałem nie chciała się ze mną spotkać tylko poszła do koleżanki...
    Od tego momentu minął tydzień - parę razy próbowałem nawiązać kontakt, ale bezskutecznie - otrzymywałem oschłe odpowiedzi i stała dla mnie tak obca, że nawet kiedy byliśmy tylko znajomymi w gimnazjum nie było między nami takiego lodu... Zaproponowałem żebyśmy spędzili mój przyszły urlop razem i spróbowali naprawić szkody - otrzymałem odpowiedź, że nie ma ochoty spędzać ze mną urlopu.

    To koniec tej historii. Mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca i pomoże mi zrozumieć, co się tutaj stało, bo ja nie mam kompletnie pojęcia. Kocham swoją dziewczynę, wiem że to ta jedyna i byłem z nią pomimo jej uporczywych wad, które zaakceptowałem z miłości. Miałem wracać do Polski dla niej, a w tym kraju czeka mnie niepewna przyszłość tak jak przed wyjazdem. Po tym jak przyjechałem rozmawialiśmy m.in o dzieciach i postanowiłem zmienić swoje podejście w tym temacie i zgodzić się na nie.
    Do Polski miałem wracać za 1,5 roku, a w te wakacje planowałem jej się oświadczyć. Po całym tym syfie, który udało nam się przejść wszystko posypało się na ''ostatniej prostej'', a w dodatku dziewczyna nie widzi problemu, że zerwała ze mną po niemal 11 latach przez gg ''bo jesteś daleko''(tak jakby telefony nie istniały). Po jej zachowaniu zacząłem wręcz podejrzewać początki depresji, ale ona stwierdziła że nie chce mojej pomocy i mam po prostu dać jej spokój.
    Złamała mi serce(była jedyną osobą w moim życiu, którą kochałem i której ufałem...), wywróciła nie tylko swoje życie do góry nogami, ale również i moje, a co jest w tym wszystkim najgorsze ? Że nic z tego nie rozumiem...
  • iceberg
    PornoGraf
    • Jun 2010
    • 5100

    #2
    Widzę dwie przyczyny - związek na odległość i odmienne spojrzenie na przyszłość (kwestia posiadania dzieci), jedno nie sprzyja budowaniu trwałej relacji drugie przy braku poświęcenia z jednej strony nie daje szans na trwały związek. Nie można tu mówić o kompromisie bo jak miałby wyglądać? Posiadanie połowy dziecka, dziecko na pół etatu czyli pół roku z wami a pół roku w sierocińcu? Obawiam się, że tego nie da się pogodzić. Kwestia relacji z przyszłym teściem na obecnym etapie jest pomijalna, sprawa rozgrywa się pomiędzy wami dwojgiem.
    Żyj tak żeby tobie było dobrze, bo innym k....a nie dogodzisz.

    Skomentuj

    • Marpat
      Świętoszek
      • Jun 2012
      • 13

      #3
      Zgadzam się z tobą, Ice. Jest jednak pewien szczegół - to nie był typowy zwiazek na odległość. Byliśmy razem przed wyjazdem, a w dodatku ciągle planowaliśmy wspólne życie, co miało nastąpić już za półtora roku.
      Co do dziecka to również, jak mówiłem - po tym jak wylała mi kubeł zimnej wody przewartosciowałem swoje spojrzenie na ten aspekt. Rzecz której nie rozumiem w tej całej sytuacji to zakończenie 11letniego związku przez GG, po dwóch tygodniach samotnego rozmyślania nie dając mi nawet możliwości domyślenia się, że coś nie gra, bo z jej strony wszystko wyglądało w porządku i deklaracji "chcę poznać kogoś nowego" na sam koniec... Poświęciłem naprawdę wiele dla tego związku, a kobieta mojego życia zrzuca mi wiadro lodu na głowę i nawet w sytuacji, kiedy mogła mnie widzieć ostatni raz w życiu nie wykazała chęci spotkania się...

      Skomentuj

      • iceberg
        PornoGraf
        • Jun 2010
        • 5100

        #4
        To teraz pytanie pomocnicze - ile z tych 11 lat to był dojrzały związek dorosłych ludzi? Czasów gimnazjum nie liczę bo jakoś tego jako dojrzałość nie zdefiniuję. I kolejna kwestia - ile z tego trwałego związku było na odległość a ile razem jako dorośli ludzie?
        Żyj tak żeby tobie było dobrze, bo innym k....a nie dogodzisz.

        Skomentuj

        • gata
          Ocieracz
          • Jan 2016
          • 166

          #5
          Wydaje mi się, że chciała nic Ci nie mówiąc odejść do innego. Tylko jakiś czas się wahala, bo może potrzebowała sprawdzić czy tamten facet spełni jej oczekiwania. Może wspomnienia samych złych chwil to był jej własny sposób na przekonanie siebie, że zmarnowala z Tobą czas albo że to nic jeśli w taki sposób zakończy tak długi związek. Możliwe, że w jej słowach słychać też pomocne rady rodziców czy ojca, które ja miały przekonać. Bo" córcia niby kogoś ma, ale tak naprawdę to jest sama".

          Jej zachowanie moim zdaniem jednoznacznie wskazuje, że nie jest ze swoimi myślami sama i po prostu rozważa co będzie dla niej bardziej korzystne, czy też kto i próbuje zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia.

          Możliwe też, że podejrzewala wpadkę z innym, stąd ten nagły atak paniki nt dzieci.
          Seks jest jak gra w brydża. Jeżeli nie masz dobrego partnera to musisz mieć przynajmniej dobrą rękę.

          Woody Allen

          Skomentuj

          • lemur123
            Świntuszek
            • Feb 2012
            • 85

            #6
            Marpat, choć to zabrzmi brutalnie - daj babie spokój. Jak dla mnie zalatuje to mocno tym, że rodzice, albo po prostu tatuś, nie byli zadowoleni ze związku córki. Znam to z autopsji - też znam swoją żonę od gimnazjum, ona miała wtedy chłopaka, ale to my byliśmy swoimi pierwszymi. Jej ojciec też mnie po prostu "kocha". Związek na odległość też przerabialiśmy - po 1,5 roku było wiadomi, że akbo wracam do Polski albo ona z dziećmi tutaj. Podejrzewam, że gdyby to trwało dłużej to różnie mogłoby być. Przez rozłąkę straciliśmy trochę bliskość między nami. Dalej się kochamy, ale nie jest już jak dawniej. Nawet pomimo naszych starań, by było inaczej.
            Dziewczyna została sama, widać, że rodzice mają na nią wpływ - to mieszkanie zaraz obok nich (!) - z tym nie wygrasz, jeżeli ona już się poddała. A na to wskazuje sposób w jaki cię rzuciła, przynajmniej w moich oczach.

            Skomentuj

            • Marpat
              Świętoszek
              • Jun 2012
              • 13

              #7
              @Iceberg
              Cóż, uważam że nasz związek zawsze wyprzedzał związki naszych rówieśników ponieważ jesteśmy osobami, które mają łeb na karku. Mieliśmy bardzo burzliwe momenty, ale ostatecznie daliśmy radę ze wszystkim. Związek trwał 7 lat w Polsce, z czego 5 jako.dorosli ludzie, a związkiem na odległość byliśmy 3,5 roku z tym, że tak jak mówię - spotykaliśmy się częściej aniżeli przeciętny związek na odległość.

              @gata
              Tutaj jest pies pogrzebany. Kiedy oświadczyła mi że to koniec to od razu pomyślałem, że ma innego, bo jej zachowanie jest niemal identyczne jak kiedyś, kiedy w nasz związek wkradła się osoba trzecia i z czego wyszliśmy. Kiedy ją zapytałem przez telefon czy ma kogoś to ona się rozpłakała i przerwała połączenie, ale ostatecznie powiedziała mi że nie... Z jednej strony ciągle mam wrażenie, że ktoś jest, a z drugiej strony ona nigdy mnie nie oklamała i była że mną szczera.
              Ze swoimi myślami nie jest sama. Z tego, co się dowiedziałem to rozmawiała z jedną ze swoich koleżanek o naszym związku. Ta koleżanka doradziła jej, że "powinnaś myśleć o sobie" i wiedziała o naszych rozmowach, bo pisały na fejsie kiedy byłem w Polsce.
              Wpadkę z innym wykluczam na 100%, ale nie.potrafię pozbyć się wrażenia, że ktoś jest - tylko dlaczego miałaby być ze mną nieszczera pierwszy raz?

              @lemur
              W twoim poście jest wiele racji. Jej ojciec mnie nie znosi, ale jej matka nie była przeciwna naszemu związkowi.
              11 lat wspólnego życia to nie jest czas, który można od tak odpuścić. Źle bym się z tym czuł, gdybym po prostu odpuścił.
              Last edited by Marpat; 03-04-17, 05:57.

              Skomentuj

              • Tom_Bombadil
                Gwiazdka Porno
                • Jul 2009
                • 2382

                #8
                Nie mam czasu czytać całego Twojego postu. Zatem krótko odniosę się do ogólnej idei - znam tylko 2 przypadki ludzi, którzy poznali się w liceum - w wieku 15 lat - i do dzisiaj są razem.
                W pozostałych przypadkach pary, które zaczynały być ze sobą w tak młodym wieku kończyły ze sobą po zmianie szkoły/pójściu na studia/wyjeździe do innego miasta.
                Wtedy poznaje się innych ludzi, fascynuje nowymi rzeczami i trudno utrzymać związek.
                Alea iacta est
                Alea iacta est
                Alea iacta est
                Alea iacta est

                Skomentuj

                • iceberg
                  PornoGraf
                  • Jun 2010
                  • 5100

                  #9
                  Czyli jesli dobrze licze to jako dorosli ludzie byliscie ze soba razem lacznie 1,5 roku (liczac tylko staz razem, bez odleglosci i jako pelnoletni). Nie jest to porazajaca liczba biorac pod uwage, ze wiekszosc doroslego zycia dziewczyna spedzila sama a rownoczesnie nie znala zycia poza zwiazkiem bo od samego poczatku byles tylko ty. Jak napisal Tom, owszem zdarzaja sie takie zwiazki ale to wyjatek, czesciej jednak pierwsze milosci nie daja trwalych zwiazkow.
                  Żyj tak żeby tobie było dobrze, bo innym k....a nie dogodzisz.

                  Skomentuj

                  • Tom_Bombadil
                    Gwiazdka Porno
                    • Jul 2009
                    • 2382

                    #10
                    Do tego pewnie pojawił się ktoś inny.... Ktoś kto jest bliżej, pod ręką, z kim są wspólne, codzienne tematy, może jej przykręcić kran bądź naprawić odklejony kafelek itd.
                    Alea iacta est
                    Alea iacta est
                    Alea iacta est
                    Alea iacta est

                    Skomentuj

                    • Zebraa
                      Gwiazdka Porno
                      • Nov 2013
                      • 1614

                      #11
                      No cóż jak widać twoją dziewczyną nie ma głowy na karku i superdojrzala nie jest .
                      Przez ostatnie lata ona Cię nie ma. Co z tego ze się widujecie czasem. Są rzeczy ważne tu i teraz. Nie ważne czy jest ktoś inny. Ważne że nie zasypia z tobą i ni chodzi z tobą po bułki na kolację.
                      To już taki wiek albo związek pełna para albo s********j. A Ty nie chcesz być przygodnym ruchaczem (chociaż jak widać ona Cię tak traktuje nie mówiąc ci o tym) tylko ci się marzy ze za dwa lata to.. Za 5 lat dziecko...
                      Jak baba chcę dziecko tu musi mieć je tu i teraz. Deklarację na już a nie po refleksji kilkutygodniowej. Wiem coś o tym. Spozniles temat.
                      Jeden z wielu w których jesteś zbyt daleko, zbyt długo czeka na odpowiedz, pocałunek, wspólny weekend ze świadomością ze w tygodniu leżąc wieczorem w łóżku będziecie mogli o nim rozmawiać.
                      Zwą mnie Zimną Suczą i uważam to za komplement.

                      Skomentuj

                      • Marpat
                        Świętoszek
                        • Jun 2012
                        • 13

                        #12
                        @Iceberg
                        Źle liczysz. Od pełnoletności do mojego wyjazdu minęło ponad 5 lat. Wiem, że związki z młodości bardzo rzadko się utrzymują, ale ten związek miał naprawdę na to predyspozycje. Przetrwalismy okres 3 miesięcy bez jakiegokolwiek kontaktu i wiele innych rzeczy, które uświadomiły mi, że to jest ta jedyna... Oficjalnie poróżniło nas moje podejście do dzieci, ale przecież poglądy na ten temat mogą się zmienić.

                        @zebrać
                        Masz nieco racji. Z tym, że ja wychodzę z założenia, że jeśli w związku coś nie gra to się o tym rozmawia, a z jej strony zbyt wiele tych rozmów nie było...
                        Dlatego też podejrzewałem u niej depresję, bo dziewczyna odizolowała się od życia, a winą za to obarczyła mnie mimo, że sam jej nie zabraniałem spotykać się ze znajomymi. Ona ma bardzo nerwowy charakter, często panikuje i jest niecierpliwa. Podczas.rozmowy zdałem sobie sprawę, że ona prawdopodobnie wpadła w kryzys zdając sobie sprawę że swojego wieku (mamy 26 lat) i nagle uświadomiła sobie, że musi się wyszaleć, bo czas tyka... A wszystko to kosztem naszego związku i naszych planów życiowych bo prawdę mówiąc przez jej decyzję znalazłem się na niemałym zakręcie życiowym... Miałem wracać, jedna nogą już byłem w Polsce, a teraz najprawdopodobniej będę musiał zostać za granicą. Do tego zrobiła to przez GG i z dnia na dzień stała się dla mnie zimna jak lód...
                        Pewnie powinienem zmienić o niej zdanie, ale pomimo jej wad miała również wiele świetnych cech i dzielilismy razem pasje. Nadal ja kocham i to, co mnie w tym najbardziej dołuje przez co nie potrafię ruszyć że swoim życiem to fakt, że kompletnie nic nie rozumiem z tej sytuacji. Nie tak kończy się prawie 11 letni związek, kiedy mieszka się razem i ma się wspólne plany...
                        Last edited by Marpat; 03-04-17, 11:22.

                        Skomentuj

                        • Zebraa
                          Gwiazdka Porno
                          • Nov 2013
                          • 1614

                          #13
                          Jak się jest infantylna gowniara mimo wieku to tak się to robi. Szczególnie jak ma się duzzzzo czasu żeby przemyśleć czy chcę się być z jakąś osobą. A dzieci to czubek góry lodowej.

                          Wg mnie nie jest to decyzja z danego dnia tylko wielomiesieczne przemyślenia. 11 lat czy 5 co za różnicą. Nie chcę z tobą martnowac kolejnych miesięcy. Szczególnie ze może coś się zmieni za 2 lata. To duża inwestycja. Będzie miała wtedy 28 lat... Żeby uznać ze coś nie idzie potrzebowalaby jeszcze roku może dwóch. Po 30 szukać faceta, kandydata na męża i ojca to trochę trudna sprawa jak się od kilku lat macica pali.
                          Niekalkulujesz się. Szczególnie ze tak ważna kwestie przedyskutowales w jejdnej rozmowie i koniec tematu dla Ciebie.



                          Edit: nie analizujemy mojego podejścia do związku. Jestem za rozmowami itd. Ale ja problemów w związku nie mam.
                          Zwą mnie Zimną Suczą i uważam to za komplement.

                          Skomentuj

                          • wiarus
                            SeksMistrz
                            • Jan 2014
                            • 3264

                            #14
                            Napisał Tom_Bombadil
                            Nie mam czasu czytać całego Twojego postu. Zatem krótko odniosę się do ogólnej idei - znam tylko 2 przypadki ludzi, którzy poznali się w liceum - w wieku 15 lat - i do dzisiaj są razem ...
                            Identycznie - znam dokładnie tyle samo par. Może, wśród osób z którymi nie mam kontaktu znalazła by się jeszcze jedna.
                            "Jesteś samotny? Tak, lecz tylko w towarzystwie ludzi."
                            James Jones - Cienka czerwona linia

                            Skomentuj

                            • Marpat
                              Świętoszek
                              • Jun 2012
                              • 13

                              #15
                              @zebra
                              Nie za bardzo rozumiem o czym piszesz. Gdzie ja napisałem, że zamknąłem temat w jednej rozmowie ? Byłem otwarty na rozmowy z tym, że ona uznała to za moją ostateczną decyzje i postanowiła zająć się przemyśleniami w samotności zachowując się tak, jakby problemu w ogóle nie bylo żeby oznajmić mi, że decyzją podjęta i to koniec.

                              Skomentuj

                              Working...