W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

25 lat, problem z erekcją?

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Ced
    Banned
    • Dec 2015
    • 21

    25 lat, problem z erekcją?

    Piszę, bo jestem przyparty do muru - postaram się krótko, o ile można. W skrócie: mam 25 lat i udało mi się znaleźć dziewczynę, na której ogromnie mi zależy. Oboje uwielbiamy seks (bo czego tu nie lubić), oboje świetnie się dogadujemy i kochamy. Nie sądziłem, że jeszcze na kimś kiedykolwiek będzie mi tak zależeć - a co najważniejsze, w jakiś magiczny sposób uwolniłem się od syndromu szukania złych kobiet/kobiet z problemami. No i... i pojawił się problem. Bo kiedy dochodzi co do czego, czasami mam problem z uzyskaniem erekcji. Czasami z jej utrzymaniem, kiedy już jestem w niej. Ogólnie, aby dostać erekcji potrzebuję stymulacji - co jest fajne, ale... sami wiecie. Nie zawsze tak jest - mieliśmy świetny seks. Ale za każdym razem, kiedy przyjeżdża (mieszkamy w dwóch różnych miastach), po okresie dobrym przychodzi ten zły. I jest nam w łóżku dobrze i tak - ale to nie to. Nie ten wiek i nie to doświadczenie - każde z nas chce dobrego ciągu dalszego i zakończenia.

    Może napiszę od początku - problem pojawił się, kiedy pierwszy raz poszliśmy do łóżka. Miałem blokadę - trochę z nerwów. Na co dzień umiem sobie z nimi radzić, ludzie nazywają mnie opanowanym, zresztą bardzo trudno mnie wyprowadzić z równowagi. Nie zawsze tak było, musiałem się tego nauczyć - kiedyś wszystko się uzewnętrzniało. Teraz w sytuacjach bardzo nerwowych, jak egzamin, działa adrenalina - jestem bardzo spokojny, aż za. I podobnie było tamtej nocy, po prostu mi nie stanął, a ja czułem wstyd i "nerwową pustkę". Potem było już dobrze, potem znów problemy... i tak jest ciągle.

    Nie będę udawał - mam podejrzenia, skąd się to wzięło. Po pierwsze, jestem przyzwyczajony do masturbacji, którą ostatnio staram się ograniczać (sprzęt działa, twardy jak kamień za każdym razem, niemal na zawołanie, po drugie... mam złe doświadczenia związkowe. Ostatni raz, kiedy mi tak bardzo zależało, spotkałem złą kobietę. Nasz "związek" trwał trzy lata, przy czym 2 to były próby jego ratowania z mojej strony. Z jej strony to było odmawianie seksu za każdym razem - bo się siebie brzydziła, miała olbrzymie kompleksy. Z jej strony to były awantury, ciągłe. I wreszcie, była to dziewczyna, z którą te... 6 lat temu miałem pierwszy raz. I przy pierwszym razie nerwy mnie zjadły, to normalne (sądząc po tym, czego dowiedziałem się od kumpli, też mieli takie problemy za pierwszym razem). Ta dziewczyna źle to zniosła, stwierdziła, że jest tak nieatrakcyjna, że mi nie staje, zrobiła awanturę. Potem często szydziła z moich umiejętności seksualnych, raz przystawiła mi kuchenny nóż...
    Myślałem, że się z niej wyleczyłem - wiem, na co mnie stać. Po naszym zerwaniu (w końcu zdradziła mnie na jakiejś imprezie, gdzie zaczęła ćpać, ostatecznie z tego co wiem, wylądowała w wariatkowie) przez dwa długie lata udowadniałem to sobie, podrywając dziewczyny na jedną noc. Ani to dobre, ani to szlachetne. Ale nie miałem z nimi żadnych problemów - nie zależało mi. To był tylko seks, choć trzeba przyznać, że naprawdę dobry.

    A teraz się zakochałem. Mocno i naprawdę dojrzale. A ona? Kompleksy na poziomie normalnym, jeżeli się pokłócimy, to po 10 minutach już siedzimy przy kawie/herbacie/w łóżku i rozmawiamy o tym, przepraszamy sie. Nie jest idealna. Ale na pewno dojrzała emocjonalnie. A ja staram się pokazać jej, że jestem facetem. I przez te problemy czuję się coraz mniej tymże. Ona to oczywiście rozumie, rozmawialiśmy o tym. Ale jak myślicie? Ile czasu coś takiego będzie znosić, kiedy rozpalam ją, a potem muszę ze wstydem opuścić "plac boju"? A ile ja coś takiego zniosę? Nie pozbieram się, jeżeli przez to rozsypie się nam związek.

    Wiem, co może być przyczyną. Nie mam pojęcia, jak sobie pomóc. Mam 25 lat, nie jestem impotentem - wszystko działa. Poza tym, że psychika mi rozpieprza życie. Piłem już nawet coś, co nazywa się Catuaba - afrodyzjak i przy okazji rzecz na uspokojenie. Pomogło, bo czułem się, jakbym znów miał 15 lat. A kiedy przyjechała... dupa blada. Czasem super, czasem do niczego, jak wtedy, kiedy po prostu w niej zmiękłem.

    Co mam robić? Nie mam zamiaru do końca życia zaspokajać się sam, ani czekać na łut szczęścia.

    Nie wiem, jak mam wyjść z tej sytuacji.
  • Bobi25
    Seksualnie Niewyżyty
    • Jul 2009
    • 395

    #2
    Wyluzuj bo wygląda to na typowy problem psychiczny a jak nie pomoże to do seksuologa. Przepisze Ci coś na parę razy abyś się odblokował. Na ogół są to inhibitory fosfodiesterozy PDE 5. Wpadłeś w błędne koło, strach przed porażką nakręca porażkę. Rozumiem, że podczas masturbacji nie ma problemów ?

    Skomentuj

    • Ced
      Banned
      • Dec 2015
      • 21

      #3
      Nie, nie ma. W dodatku nie było problemów, kiedy mi nie zależało - masz rację, takie błędne koło. Tylko nie za bardzo wiem, jak się z tego wyrwać, wyluzować. Próbuję się odprężyć i nic.

      Dziwne jest to, że nawet, kiedy było już dobrze, to następnego dnia sprawa wróciła i było kiepsko.

      Myślisz, że powinienem kupić jakieś tabletki i spróbować później bez nich?

      Skomentuj

      • Bobi25
        Seksualnie Niewyżyty
        • Jul 2009
        • 395

        #4
        Dziwne jest to, że nawet, kiedy było już dobrze, to następnego dnia sprawa wróciła i było kiepsko.
        Bo pewnie mimo, że poszło dobrze myślami zastanawiałeś się czy Ci się uda czy znów będzie porażka. Jak się za dużo myśli to wtedy wychodzi klapa. Po pierwsze nie traktuj seksu zadaniowo, to ma być przyjemność a nie zawody.

        Myślisz, że powinienem kupić jakieś tabletki i spróbować później bez nich?
        "Jakiś" tabletek to Ci nie polecam. Idź do seksuologa/urologa powiedz o problemie. On Ci przepisze na receptę leki z grupy fosfodiesterozy PDE 5. To są leki i to skuteczne. Zapewne po kilku udanych razach powinieneś cię całkowicie odblokować uwierzysz w siebie przestaniesz się stresować itp. No chyba, że jest jeszcze jakaś inna przyczyna ale nie sądzę. W Twoim przypadku chodzi o to aby przerwać błędne koło i odblokować umysł. A seks rodzi się w mózgu.
        Możesz oczywiście jeszcze kupić jakieś badziewia bez recepty w aptece ale to bardziej działa jak efekt placebo. No ale spróbuj najpierw to jak chcesz uniknąć wizyt u lekarze, choć w tym przypadku nie ma gwarancji, że Ci pomoże.
        0statnio edytowany przez Bobi25; 01-03-16, 18:10.

        Skomentuj

        • Ced
          Banned
          • Dec 2015
          • 21

          #5
          No nic, przez ostatni tydzień się w ogóle nie masturbowałem, jutro do niej jadę. Trzymajcie kciuki, wewnętrznie jestem napalony jak nastolatek

          Skomentuj

          • joedoe
            Perwers
            • Aug 2014
            • 1272

            #6
            Napisał Ced
            Nie, nie ma. W dodatku nie było problemów, kiedy mi nie zależało - masz rację, takie błędne koło. Tylko nie za bardzo wiem, jak się z tego wyrwać, wyluzować. Próbuję się odprężyć i nic.

            Myślisz, że powinienem kupić jakieś tabletki i spróbować później bez nich?
            1. Trafiles w dyche.
            Myslenie powoduje problem.
            Ale jak wylaczyc myslenie?
            Probuje to zgadnac od dziesiatkow lat.
            Po kilku doszedlem do tego ze sex to jest WSZYSTKO co sie dzieje gdy jestescie nadzy.
            Nie PIV (dla polskojęzycznych: Penis In Vagina).
            To moze byc PalecIV,
            Język, jesli jestes dobry - nawet pięta.
            To dziala.
            Jesli lala leci na ciebie - baw sie w tate_i_mame do czasu gdy przestaniesz myslec o tym ze bzykniecie jej to ZADANIE.
            HGW dlaczego Natura byla tak zlosliwa ze maly nie staje gdy mu sie każe. Pewnie miala powody.

            2. I do konca zycia bedziesz bral tabletki?
            Coraz wiecej bo organizm sie uodparnia?
            Tabletki nie naprawiaja psychiki, wiem to po sobie.
            Kilka viagr po 50PLN zestarzało sie u mnie w szufladzie po paru latach bo wyszlo ze to nie ta droga.
            Myslisz ze sa tabletki na złamaną nogę?

            Skomentuj

            • Gites
              Świętoszek
              • Mar 2016
              • 2

              #7
              No "miszczu"... co prawda za dużo o sobie nie napisałeś (może nie dokładnie o sobie co o swoim trybie życia) ale BYĆ MOŻE pewne zachowania / mechanizmy mamy podobne. Zamiast ciągnąć cię za język napiszę jak to wyglądało u mnie a ty sam już sobie ocenisz czy coś z tego jest dla ciebie wartościowe.

              Od małego byłem bardzo ambitny i do tego przy tym zawsze trzymam "poker face". Żadne niepowodzenie nie jest w stanie wywołać u mnie gwałtownej reakcji - kamienna twarz lub nawet uśmiech od ucha do ucha. Zawsze w czołówce: w szkole, na studiach, w pracy. Wśród znajomych i przyjaciół opinia przebojowego kolesia, wesołka, duszy towarzystwa... no normalnie Sid Leniwiec. Brak stałych partnerek, trochę takie przysłowiowe skakanie z kwiatka na kwiatek. Kiedyś sobie to tłumaczyłem, że nic nie poradzę na to że łatwo się zakoc***ę ale teraz wiem, że zwyczajnie byłem niedojrzały i nie zasługiwałem na stały związek. Stoicki spokój i opanowanie pokerzysty plus intensywne życie okazały się tykającą bombą.

              Jakieś 5 lat temu (w tej chwili mam 39) bomba wybuchła - wieczór, leżę w łóżku i próbuję zasnąć... nagle czuję, że moje serce gubi rytm... żaden ból tylko dlaczego ono kilka razy puknie co sekundę, potem robi sobie przerwę, która wydaje się być wiecznością a potem znów galopuje kilka sekund w tempie 180. Siadam, chodzę po pokoju, nic nie pomaga. Czuję, że zaczynam się pocić (chyba najwięcej ze strachu). Jestem na urlopie, daleko od miasta... mózg zaczyna produkować katastroficzne myśli: "a co jeśli to jakiś stan przedzawałowy? eee no co ty, zawał w wieku 35 lat? ale kurde, jestem na zadupiu, karetka dojedzie pewnie po godzinie!". Skończyło się tak, że nie spałem całą noc a następnego dnia pojechałem do najbliższego większego miasta prywatnie do kardiologa. Nie będę wdawał się w szczegóły, że koleś okazał się koniec końców konowałem bo z miejsca i bez badań założył że ujawniła mi się arytmia i że ogólnie to mam przej...ne. Wypisał receptę na jakieś silne leki na serce i kazał się umówić na jakieś super-duper-EKG. Na szczęście dwa dni później wracałem z urlopu do siebie. Zadzwoniłem do przychodni (po raz pierwszy od chyba 15 lat, nie licząc wizyt u stomatologa), powiedziałem co i jak i zostałem umówiony do lekarki, która do teraz ma mnie na oku (bez skojarzeń proszę ). Pierwsza wizyta wyglądała mniej więcej tak:
              - no dobrze... hmmm... a w skali 1-10 na ile oceniłby pan poziom stresu w pracy?
              - eeee... stres?
              - no tak... co pan robi? czy pełni pan kierownicze stanowisko?
              - eeee... tak
              - czyli możemy założyć że stres nie mniej niż 6? wie pan... napięte terminy, itd.
              - nie no trochę tak ale ja się z reguły nie denerwuję
              - to nie ma znaczenia... organizm produkuje powoli różne hormony i czasem następuje ich gwałtowny wyrzut, co sam pan doświadczył. Skieruję pana na szczegółowe badania ale moim zdaniem pańskie opanowanie i jednocześnie napięta sytuacja powodują nadprodukcję pewnych hormonów. Potem były badania które wykluczyły wszelakie wady serca oraz arytmię: EKG spoczynkowe, EKG wysiłkowe, echo 3D serca. Za to lekarka stwierdziła, że mam nadciśnienie i to całkiem spore. Powiedziała, że leczenie będzie trwało długo ale damy radę. Przyjmuję lek na nadciśnienie, który działa podobnie jak tzw. beta-blokery czyli wiąże nadmiar hormonu (sorry ale nie kojarzę nawet jak się on dokładnie nazywa). Dawka zostaje stopniowo zmniejszana ale ten proces może zająć nawet kilka lat. Dodatkowo dostałem kategoryczne zalecenie zmiany pracy i znacznego zwiększenia aktywności sportowej i to nie np. jogging ale sprint do utraty tchu (fizyczne wyładowanie się znacznie obniża i pomaga regulować poziomy różnych hormonów).

              Zmieniłem pracę (zrezygnowałem z bycia kierownikiem projektu) i wróciłem do czystej inżynierki, która jak się teraz okazuje daje mi dużo więcej frajdy niż kierowanie zespołem. Zacząłem dużo więcej uprawiać różne sporty (rower, bieganie, rolki, treningi z psem).
              Porównując to jak się czułem 5 lat temu i dziś, stwierdzam, że życie jest za krótkie na wieczne trzymanie fasonu / gardy i kamiennej twarzy. Ty tego nie czujesz, ale w twoim organizmie gromadzi się syf, który atakuje duuużo później. Mowa oczywiście o hormonach a nie o jakimś tam czymś na co ludzie robią sobie detoxy. Tak jak napisałem, to bomba z opóźnionym zapłonem.

              Co do seksu to miałem podobne jazdy jak ty. No może nie non stop ale zwyczajnie czasem ciężko było mi się "wciągnąć" na tyle w tę przyjemność, że erekcja szybko się kończyła. Nie chcę zabrzmieć jak jakiś jogin czy inny Dalaj Lama ale moim zdaniem twój problem nie wynika z jakiejś choroby tylko z twojego stylu bycia / zachowania / charakteru. A to można zmienić, wierz mi na słowo Ja dostałem tabsy wyłącznie dlatego, że moje ciśnienie było dużo poza normą i groziło na dłuższą metę wygenerowaniem prawdziwej choroby układu krążenia. W tej chwili seks niby jest ten sam ale potrafię się totalnie w nim zagubić, tak jakbym przestawał kontrolować swoje ciało - ciężko to opisać. Ale może właśnie o to chodzi - trzeba nauczyć swój mózg żeby się potrafił czasem wyłączyć

              Podsumowując:
              - zmierz sobie ciśnienie; pomiar wykonujesz 3 razy i uśredniasz wynik.
              - zacznij się wyładowywać w sporcie (coś szybkiego, pot ma się lać strumieniami... strzelanie z łuku i szachy odpadają )
              - pozwól sobie czasem wybuchnąć i wyładować w ten sposób napięcie, np. idź do lasu się wykrzyczeć albo jeb...j czymś o ścianę

              No to tyle... powodzenia,
              Gites

              Skomentuj

              • Ced
                Banned
                • Dec 2015
                • 21

                #8
                Napisał Gites
                No "miszczu"...
                Gites, piwo bym z Tobą z chęcią wypił

                Może nie dokładnie tak jak u Ciebie, ale coś w tym jest. Przez te parę lat po tym chorym związku się zapuściłem, przestałem ćwiczyć, mam nadwagę. Miałem podejrzenie nadciśnienia - wyszło, że w sumie nie mam, ale czasem skacze. Ze sportów to ostatnio jesienią zacząłem biegać, ale zima przyszła i wszystko ch... strzelił.

                Stres? No, trochę tego jest, owszem. Problemy z mieszkaniem, problemy ze znalezieniem pracy, problemy z kasą. Niby kamienna twarz, ale nie jest tak, że mnie to nie obchodzi. Więc może być coś z tym, jak mówisz. Ale wiesz co? Właśnie wróciłem od dziewczyny.

                Był znów problem, ale zawziąłem się - mam to szczęście, że ona jest bardzo, bardzo otwarta i ze sobą rozmawiamy o każdym problemie. No i powiedziałem, że mam zamiar z nią uprawiać seks jak facet.
                No i potem się udało już bez problemów. Tak, jak kiedyś - a nawet lepiej. I co tu dużo mówić, czuję się, jakbym po raz drugi w życiu przeżył pierwszy raz - a nawet lepiej. Poprzednie razy z nią się do tego nie umywają, robiliśmy to całą noc, z przerwami na 20-30 minut, aż w końcu nas wszystko bolało i padliśmy

                Ot co. Myślę, że ten problem z psychiką mam za sobą. Co do reszty - w sensie zdrowszy tryb życia - próbuję. Jakoś tak ostatnio życie lepiej sę układa, więc może czas się za siebie wziąć.

                Skomentuj

                Working...