W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Dziwny związek.... Co o tym sądzicie?

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • slicznablond
    Świętoszek
    • Jul 2007
    • 4

    Dziwny związek.... Co o tym sądzicie?

    Od jakiegoś czasu kołatają mi się w głowie różne myśli, nie potrafię obiektywnie ocenić całej tej sytuacji. Jestem mężatką już ponad 4 lata, z mężem jesteśmy razem już ponad 9 lat. Kiedyś wydawał mi się idealnym kandydatem na męża - spokojny, poukładany, a dziś uważam, że to małżeństwo to był mój największy błąd, jaki w życiu popełniłam.
    Poznaliśmy się kilka miesięcy wcześniej zanim zdecydowanym wyjechać w inna cześć Polski na studia. Standardowy związek, spotykaliśmy się, ale jakoś bez większego zaangażowania z Jego strony. Później po moim wyjeździe widywaliśmy się w zasadzie jak tylko przyjechałam na weekend do domu - średnio raz w miesiącu. I tak teraz zastanawiam się, jak w ogóle ten związek przetrwał...
    Po dwóch latach miałam już dość takiego życia, potrzebowałam czegoś więcej, obecności, bliskości. Mój chłopak właśnie skończył studia licencjackie, miał rozpocząć magistra. Nawet nie rozważał tego, by przeprowadzić się do mojego miasta, by być bliżej. Zaproponowałam by się do mnie przeprowadził, byśmy razem zamieszkali. Dość ciężko przyszła Mu ta decyzja, ale w sumie nie zostawiłam wyboru- albo zamieszkamy razem, albo niech się poważnie zastanowi nad naszym związkiem. Wtedy też była jedna sprawa, która mnie niesamowicie męczyła-w ogóle nie uprawialiśmy seksu, mimo iż 2 lata razem już stuknęło, jakieś drobne pieszczoty były i wiedziałam, że wszystko ma ok. Mimo, iż wielokrotnie rozmowę sprowadzałam na ten tor to i tak zawsze udało mu się obejść temat i nie odpowiedzieć. Do tego doszło wiele błahostek, nawet kwiatka przez te 2 lata nigdy mi nie dał.
    Gdy zamieszkaliśmy razem pewne rzeczy się zmieniły, seksu unikał bo się bał pierwszej lepszej wpadki, nie powiedział, bo bał się ze go wyśmieję
    Mieszkaliśmy razem przez 3 lata, w międzyczasie zaręczyny i ślub, wiele planów na przyszłość.
    W międzyczasie miał miejsce jeden incydent. Mianowicie zrobiłam prawo jazdy, udało mi się również złapać jakąś prace za granica i zarobić trochę pieniążków. Chciałam to przeznaczyć na auto, prosiłam Go by pomógł mi coś znaleźć, w końcu jest facetem, lepiej się zna na tym. Żeby pogadał że swoim ojcem, może coś podpowie. Ale on olał całkowicie sprawę, nawet palcem nie kiwnął w tym kierunku. A mi, gdy tylko pytałam to obiecał, ze się tym zajmie. Po kilku miesiącach przyznał się ze jemu auto jest zbędne, więc nie zrobił nic.
    Niestety wraz ze zbliżającym się dniem ślubu wszystko pękło jak banka mydlana. Już w trakcie przygotowań do ślubu nie popisał się. Wszystko zaplanowałam, uzgodniliśmy każdy szczegół, ale jeżeli jego mama miała inne zdanie to zmienione było tak jak ona chce. nieważne że uzgodniliśmy wcześniej inaczej. Jeszcze w międzyczasie wyszły problemy z jego bratem - pożyczył ode mnie sporo gotówki, a później uchylał się od oddania. Mój chłopak nawet palcem nie kiwnął, by Młody mi to oddał. Stwierdził, że to jest jego brat i przecież nie pójdzie i go nie pobije. Na nasz ślub ten brat również wręczył nam pusta kopertę, nalegałam na Męża by przynajmniej poinformował rodziców, bo kiedyś z tego wyjdą niezłe jaja- Mąż znów przemilczał sprawę, mimo że mi obiecał ze załatwi wszystko co z jego bratem związane.
    Od naszego ślubu minęło już ponad 4 lata, nie mamy mieszkania, dziecka. Mój Mąż jest wiecznie młody na wszystko ma czas (ma 30 lat). Jak braliśmy ślub wiele rzeczy planowaliśmy, mieliśmy dać sobie dwa lata na ustabilizowanie sytuacji zawodowej, nacieszyć się sobą. Wiele razy poruszałam ten temat. Pieniądze nie są przeszkodą. Mamy miesięczny dochód przekraczający roczny dochód przeciętnego Kowalskiego. Proponowałam kupno domu, stać nas na to. Mąż przystał na ten propozycje. Myślałam, że równiej tego chce. Uzgodniłam z Nim, że ja się zajmę wyszukaniem ofert, bo wole sama wstępnie to przeanalizowąć , a jemu prześle te oferty i niech umówi się w celu obejrzenia. Czy myślicię, że cokolwiek zrobił? Nie, ani jednego telefony=u nie wykonał. A na pytanie dlaczego tak zrobił, mimo iż uzgadnialiśmy inaczej, nie potrafił odpowiedzieć.
    Dziecka też na razie nie chce, a kiedy będzie chciał ? Jak będzie miał dom- tylko, że nic nawet nie robi w tym kierunku by cokolwiek ruszyło do przodu. Czuję się zwyczajnie przez niego oszukana, poważnie zaczęlam zastanawiać sie nad rozwodem. Tylko najgorsze w tym wszystkim jest to, że Go Kocham i mimo wszystko nie wyobrażam sobie bez Niego życia. Tylko tak dalej jużnie dam rady
  • pola87
    Świntuszek
    • Sep 2010
    • 96

    #2
    Nic ci nie doradzę, bo nie byłam nigdy w takiej sytuacji, ale skoro pytasz co o tym sądzę...
    Niesamowite, że wytrzymałeś 9 lat z takim mężczyzną, wzięłaś z nim ślub i nawet myślisz o dzieciach.
    Nie wyobrażam sobie, żeby facet olewał mnie w ten sposób. Począwszy od błahostek (nie dostałaś nawet jednego kwiatka przez 2 lata), skończywszy na poważnych sprawach (nie pomoże ci w wyborze samochodu, nie kiwnie palcem w sprawie z nieoddanymi pieniędzmi, chociaż o jego rodzinę tu chodzi). U mnie by to nie przeszło, ale nieważne. Piszesz, że musiałaś o wszystko sama zabiegać w tym związku, ty zainicjowałaś wspólne mieszkanie, ty chcesz kupić dom, a on ma to wszystko gdzieś, godzi się na to co jest mu na rękę, reszta go nie interesuje - radź sobie sama (np. samochód). Moim zdaniem marnujesz się w takim małżeństwie, zostaw go póki jesteś młoda i ułóż sobie życie z kimś, kto na ciebie zasługuje. Bo facet nie zmieni się po 9 latach związku, a kto chciałby spędzić resztę życia z taką osobą?
    Aż przykro mi to czytać, smutne, że takie związki istnieją.
    Od ponad 2 lat obserwuję przyjaciółkę, która tkwi w czymś identycznym. Wszystkie spotkania są z jej inicjatywy, musi przychodzić do faceta, on jej nigdy nie odwiedzi, nigdy razem nie wyszli, bo jemu się nie chce, nic od niego nie dostała, itp. Jak dla mnie jest jego prywatną, darmową prostytutką, bo ma ją z dostawą pod dom, obsłuży go i wyjdzie, jak pan powie, że zrobiło się późno. A ona nadal z nim jest. Kiedyś uważała, że go zmieni. Potem zaczęła mówić, że to facet "na teraz", bo nie da się z nim stworzyć nic na poważnie. Ale czas leci, a ona ani myśli o zakończeniu tego. Dlaczego? Bo jej zależy i boi się być sama.
    Dziewczyny, moim zdaniem obie musicie kopnąć swoich facetów w tyłek i zacząć nowe życie z kimś, kto będzie was rozpieszczał, starał się i zabiegał, bo jesteście tego warte.

    Skomentuj

    • KoneserSmaków
      Erotoman
      • Jan 2012
      • 560

      #3
      Nie Twoja wina, że taki jest, mogłaś się poznać na nim wczesniej, ale milość często oślepia także masz dwa wyjścia (w obu kopnąć w dupe) i porządnie nim wstrząsnać albo jak Pola mówi kopnąć w dupę i za drzwi. Niestety.

      Skomentuj

      • Niuniek16v
        Seksualnie Niewyżyty
        • Apr 2013
        • 252

        #4
        Pola i Koneser dobrze radzą. Jak potrząśnięcie nim nic nie zmieni to rozwód i za drzwi gościa. Dziewczyno jesteś młoda i szkoda twojego życia

        Skomentuj

        • iceberg
          PornoGraf
          • Jun 2010
          • 5113

          #5
          Napisał slicznablond
          ... jest to, że Go Kocham i mimo wszystko nie wyobrażam sobie bez Niego życia. Tylko tak dalej jużnie dam rady
          A potrafisz powiedzieć co tak naprawdę w nim kochasz? Bo z obrazu który przedstawiłaś nie ma niczego świadczącego o tym uczuciu, co więcej o powodzie do takiej miłości.
          Kochasz jego czy Twoje wyobrażenie na jego temat? Być może idealizujesz sobie jego obraz i wybaczasz rzeczy, które w innym przypadku byś nie odpuściła...
          Nie wiem czy jest sens bardziej inwestować w związek, który pokazałaś. Wygląda jakby był praktycznie jednostronny, a jemu jest z tym wygodnie po prostu.
          Żyj tak żeby tobie było dobrze, bo innym k....a nie dogodzisz.

          Skomentuj

          • roz34
            Erotoman
            • Jun 2010
            • 485

            #6
            brutalnie: widziały gały co brały, przecież facet po ślubie się nic nie zmienił. Zachowuje się tak samo jak przed.

            A rada: przedmówcy ją dali. Rozmowa, która powinna nim wstrząsnąć i go obudzić. Jeśli nie, uciekaj
            fan minetki

            Skomentuj

            • holly
              Perwers
              • Feb 2009
              • 1090

              #7
              Matki polki cierpiętniczki... jeszcze do kompletu zmajstrujcie to dziecko, a potem się żal koleżankom że on ci wcale nic nie pomaga.
              Nie rozumiem ludzi wchodzących w związek małżeński z kimś, z kim już związek partnerski wygląda kiepsko. Nie wiem jak inaczej na to patrzeć, niż na wygodnictwo spowodowane rozleniwieniem i przyzwyczajeniem oraz niechęć do zmiany całkiem ułożonego życia.
              C'est la vie.

              Skomentuj

              • slicznablond
                Świętoszek
                • Jul 2007
                • 4

                #8
                Napisał holly
                Matki polki cierpiętniczki... jeszcze do kompletu zmajstrujcie to dziecko, a potem się żal koleżankom że on ci wcale nic nie pomaga.
                Jeżeli chodzi o pomoc to tutaj nic Mężowi zarzucić nie można. Jest w stanie zrobić zakupy, posprzątać czy ugotować coś. Wraca z pracy praktycznie prosto do domu, nie urządza awantur. Jakby jeszcze tutaj mnie olał to już dawno by wyleciał za drzwi, nie miałabym żadnych skrupułów. Jednak na tym jego zaangażowanie się kończy. Wiele razy rozmawiałam z Nim odnośnie dalszych planów, zawsze miał coś do powiedzenia, ale nic nie zrobił, mimo, iż zapewniał ze się tym zajmie. On żyje dniem dzisiejszym, uważa, że ma wszystko, co mu potrzeba w tej chwili i nie zamierza tego zmieniać. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek kupił mi coś tak po prostu. Nawet prezentu pod choinkę czy na urodziny. Nawet jak mamy wolny wieczór to nie jest w stanie nic zaproponować, zero jakiegokolwiek zaangażowania.

                Skomentuj

                • roz34
                  Erotoman
                  • Jun 2010
                  • 485

                  #9
                  Napisał slicznablond
                  Nawet jak mamy wolny wieczór to nie jest w stanie nic zaproponować, zero jakiegokolwiek zaangażowania.
                  a to nie jest trochę tak, że - przez te wszystkie lata - przyzwyczaiłaś go, że to Ty planujesz wszystko?
                  fan minetki

                  Skomentuj

                  • slicznablond
                    Świętoszek
                    • Jul 2007
                    • 4

                    #10
                    Już wielokrotnie o tym mówiłam Mężowi, że nigdzie mnie nie zabrał. Nawet restaurację w której mi się oświadczył sama sobie wybierałam. Mam już serdecznie dość, bo naprawdę odechciewa mi się jakiegokolwiek wyjścia czy wyjazdu, kiedy muszę sama wymyślić co gdzie i jak. Ostatnio nigdzie nie wychodzimy, nie ma kina, nie ma wyjść do klubu, na piwo. Powiedziałam, żeby sam coś wymyślił, ale postępów nie ma....

                    Skomentuj

                    • pola87
                      Świntuszek
                      • Sep 2010
                      • 96

                      #11
                      Napisał slicznablond
                      Już wielokrotnie o tym mówiłam Mężowi, że nigdzie mnie nie zabrał. Nawet restaurację w której mi się oświadczył sama sobie wybierałam. Mam już serdecznie dość, bo naprawdę odechciewa mi się jakiegokolwiek wyjścia czy wyjazdu, kiedy muszę sama wymyślić co gdzie i jak. Ostatnio nigdzie nie wychodzimy, nie ma kina, nie ma wyjść do klubu, na piwo. Powiedziałam, żeby sam coś wymyślił, ale postępów nie ma....

                      No to dokładnie jak moja koleżanka, sama planuje wszystkie wyjazdy (a dokładnie wszystkie 2 - przez ostatnie 2 lata), a facet tylko narzeka, że pogody nie sprawdziła, że drogo, że gdzie indziej lepiej, sama inicjuje wyjścia do kina czy na kolację (1x kino i 2x kolacja w ciągu 2 lat), ona musi wybierać miejsca, a on 3x potrafi przekładać takie wyjście, bo dziś mu się nie chce, kolega wpadł, jest zmęczony, itd. Jak spotykamy się w szerszym gronie i każda przychodzi ze swoim facetem, ona jest sama - gamoń wolał zostać przed tv z browarem w ręce, bo "z jej znajomymi nie ma o czym gadać". Znasz to skądś, co? I co myślisz o takim związku patrząc na to z boku? Czy to wydaje ci się normalne, zdrowe? Nie lepiej wymienić faceta na takiego, który się troszczy i dba o ciebie? Potrafi zabrać na piwo i do kina, zaskoczyć nieplanowaną kolacją w restauracji, wysłuchiwać czasem paplaniny twoich przyjaciółek (w zamian ty znosisz jego niedojrzałych kumpli), przynieść kwiatka bez okazji, podarować czekoladki, zamówić ci ulubioną pizzę do domu, kiedy sam jest za granicą, tylko dlatego, że masz gorszy dzień i mu marudzisz przez smsy. To było banalne, ale zrobiło mi się bardzo miło, wiedziałam, że myśli o mnie nawet z daleka, kiedy ma sprawy zawodowe na głowie. Potrafi też zapytać: "na co masz dziś ochotę?", "dokąd cię zabrać?" albo wziąć mnie gdzieś mówiąc "to będzie niespodzianka". Nie zmarnuj życia u boku kogoś, komu na tobie nie zależy. Jemu jej po prostu wygodnie z tobą, nawet jeśli przez te wszystkie lata zdążył się już do ciebie przywiązać, on nie musi się starać ani zabiegać, bo ty się wszystkim zajmiesz. Zasługujesz na coś więcej.

                      Skomentuj

                      • roz34
                        Erotoman
                        • Jun 2010
                        • 485

                        #12
                        Napisał slicznablond
                        Już wielokrotnie o tym mówiłam Mężowi, że nigdzie mnie nie zabrał. Nawet restaurację w której mi się oświadczył sama sobie wybierałam. Mam już serdecznie dość, bo naprawdę odechciewa mi się jakiegokolwiek wyjścia czy wyjazdu, kiedy muszę sama wymyślić co gdzie i jak. Ostatnio nigdzie nie wychodzimy, nie ma kina, nie ma wyjść do klubu, na piwo. Powiedziałam, żeby sam coś wymyślił, ale postępów nie ma....
                        no to wyjdź sama, "skoro nie masz ochoty wyjść razem to idę do koleżanki", może skuma. Gorzej jeśli nie, o masz wtedy w zasadzie sprawę jasną
                        fan minetki

                        Skomentuj

                        • slicznablond
                          Świętoszek
                          • Jul 2007
                          • 4

                          #13
                          Napisał roz34
                          no to wyjdź sama, "skoro nie masz ochoty wyjść razem to idę do koleżanki", może skuma. Gorzej jeśli nie, o masz wtedy w zasadzie sprawę jasną
                          I już tego próbowałam, nie skumał Tylko w czym mam sprawę jasną?

                          Skomentuj

                          • roz34
                            Erotoman
                            • Jun 2010
                            • 485

                            #14
                            Napisał slicznablond
                            I już tego próbowałam, nie skumał Tylko w czym mam sprawę jasną?
                            chcesz mieć tak dalej - nie robisz nic
                            chcesz zmian - wnosisz o rozwód. Tyle, ze oprócz braku więzi emocjonalnych, których i tak chyba nie było, to pozostałe strefy macie wspólne. A to może być za mało.
                            Wiedziałaś jaki jest - to tez może być poruszone w trakcie sprawy.
                            fan minetki

                            Skomentuj

                            • wiarus
                              SeksMistrz
                              • Jan 2014
                              • 3264

                              #15
                              Myślę, że oboje byliście podobni do siebie i stosowaliście sentencję "dobrze jest jak jest". A przynajmniej do momentu, gdy uświadomiłaś sobie, że jest Ci niezupełnie dobrze.
                              W tej chwili możesz to zmienić, gdy przyjdą dzieci będzie trudniej. I nie łudź się, że nagle "walnie" go piorun i stanie się inny - nie będzie inny, nawet gdy to przysięgnie trzymając w ręku pozew, o rozwód.
                              Odkochaj się z rozsądku i licz na siebie.
                              "Jesteś samotny? Tak, lecz tylko w towarzystwie ludzi."
                              James Jones - Cienka czerwona linia

                              Skomentuj

                              Working...