W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

W trasie

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Sheik72
    Świętoszek
    • Aug 2009
    • 42

    W trasie

    W trasie

    Siedziałem na krześle popijając piwo. To był kolejny bar na mojej trasie. Zwykłe miejsce w którym spotykali się motocykliści. Tu nie zaglądali kierowcy ciężarówek. Rodziny z dziećmi omijały takie miejsca z daleka. Jak okiem sięgnąć na około widać było ramoneski bądź innego rodzaju kurtki motocyklowe. Panował gwar. Co jakiś czas ktoś padł. Zalał się w trupa bądź dostał w mordę. Tutaj awantury powstawały z byle powodu. Zaczynały się raptownie by równie szybko się skończyć. Sam w czasie mojej podróży uczestniczyłem w kilku. Powody były banalne. A to się komuś nie spodobała moja twarz, a to miałem badziewny strój, a to sakwy nie wyglądały tak jak powinny. Tym razem też miałem pecha.
    Mniej więcej w połowie piwa do baru weszło trzech gości, lekko już podchmielonych, zataczając się rozejrzeli się w około po czym w pijackim amoku wyłowili sobie moją postać z tłumu i ciężkim krokiem skierowali się w moją stronę. Zakląłem pod nosem. Był już wieczór. Miałem znaleźć sobie w tej mieścinie jakiś nocleg. Nie uśmiechała mi się awantura i poszukiwanie wolnego pokoju sto kilometrów dalej. Kto przy zdrowych zmysłach przyjmie pod swój dach faceta uświnionego po całodziennej jeździe, możliwe że z obitą mordą, w środku nocy.
    - To twoja ta Honda ? – zapytał bełkotliwie jeden z nich siadając nieproszony naprzeciwko mnie.
    - Która ? – zapytałem licząc nie wiem czemu, że powie o jakiejś innej maszynie.
    - Ta cholerna Magna – odpowiedział marszcząc czoło i przymykając jedno oko w celu złapania ostrości.
    Jego koledzy chwiejąc się na wszystkie strony, stojąc po bokach , usiłowali mieć groźne miny. W ich stanie dziwiłem się, że w ogóle potrafili jakieś zrobić. Ten po lewej wyglądał jakby zaraz miał usnąć a ten po prawej sprawiał wrażenie tęskniącego za rozumem.
    - Moja – odpowiedziałem zrezygnowany szykując się powoli psychicznie do rozróby. Niczym automat zacząłem oceniać swoje szanse i przewidywać ruchy przeciwnika. To że wszystko wskazywało na to, iż będą wolne nie oznaczało wcale że nie mogły mi zrobić jakiejś krzywdy.
    Nie będę wdawał się w opis całego, jakże głupiego, dialogu. Po kilku zdaniach wypowiedzianych przeze mnie i kilku próbach powiedzenia czegoś rozsądnego ze strony bełkoczącego pajaca siedzącego naprzeciwko mnie, nawiązała się bójka. Tak jak wcześniej przewidziałem przeciwnicy byli bardzo wolni. Ich prędkość ruchów wyglądała niczym w zwolnionym tempie. Niestety nie pomyliłem się też, odnośnie ewentualnych moich ran. Pomimo starań i powalenia dwóch z nich, właśnie na jednym z leżących pajaców zwyczajnie w świecie się potknąłem. Wykorzystał, a może inaczej, przypadek sprawił, że facet tęskniący za rozumem wpadł na super plan i przypieprzył mi krzesłem w tył głowy. Że to bydle dało radę je w ogóle udźwignąć. Zahuczało mi we łbie aż przysiadłem. Poczułem że zrobiło mi się ciepło a po szyj płynie mi coś mokrego. Wiedziałem że to krew. Zdałem sobie sprawę z tego, że to bydle, jeżeli trafi mnie jeszcze raz, nie dość że wygra to jeszcze może mi nieźle zaszkodzić. Dostałem furii. Zastrzyk adrenaliny, który przy tym dostałem pozwolił mi chwilowo zapomnieć o bólu. Zacząłem się podnosić gdy nagle drzwi do baru otworzyły się i wpadło nimi czterech policjantów. W życiu nie cieszyłem się tak z widoku gliniarzy. Dwóch z nich skierowało się od razu w stronę pajaca z krzesłem co poskutkowało tym, że zobaczyłem jego numer buta. Dwóch następnych skierowało swoje kroki w moją stronę. Spiąłem się w sobie oczekując na podobna akcje jak z facetem od krzesła. Pomyślałem że lepsze to niż leżeć w szpitalu gdy nagle usłyszałem jakby zza mgły damski głos.
    - Zostawcie go. To oni go napadli. On nic nie zrobił.
    Czując jak głowa mi puchnie skierowałem swój wzrok w stronę tego głosu. Za barem stała kobieta, około czterdziestki, puszysta, wysoka i nawet ładna. Patrząc na mnie schyliła się, sięgnęła pod bar po czym podeszła do mnie trzymając w ręku butelkę wódki i jakąś ścierkę. Otworzyła butelkę, polała jej zawartością ścierkę i przyłożyła mi do rany.
    - O rzesz ****a mać ! – ryknąłem na cały bar podrywając się na nogi.
    ****a! jak to piekło. Momentalnie się ocknąłem. Szczęściem była kobietą. Ponowny zastrzyk adrenaliny spowodował u mnie chęć dania komuś w mordę.
    -Cicho bądź – powiedziała biorąc mnie pod ramię i kierując mnie w stronę zaplecza.
    Widziałem jeszcze jak gliniarze zbierali z ziemi to co zostało z trzech facetów i prowadzili ich na zewnątrz.
    Kobieta zatrzymała się na chwilę, powiedziała coś jeszcze do policjantów po czym weszliśmy na zaplecze, gdzie podeszliśmy do jakiegoś łóżka. Chwilę później leżałem nieprzytomny.
    Powrót do świadomości wiązał się niestety z ogromnym bólem głowy. Czułem się jakbym zderzył się z murem. Siadłem powoli na łóżku mrużąc oczy i chwytając się za głowę. Wyczułem na niej jakieś bandaże. Spojrzałem w okno. Było ciemno. Zastanawiałem się ile czasu minęło. Godzina, może dwie.
    W tym momencie do pomieszczenia weszła kobieta. Spojrzała na mnie po czym podeszła do szafki i zaczęła coś z niej wyciągać. Mogłem jej się spokojniej przyjrzeć. Wyglądała całkiem apetycznie. Schylając się wypięła swój tyłeczek. Był niczego sobie. Spory, ale przy tym bardzo okrągły. Po chwili kobieta wyprostowała się przygotowując dalej chyba coś do picia. Stwierdziłem że wypadałoby się czegoś dowiedzieć.
    - Długo spałem ? – zapytałem besztając się w myślach. Zamiast się przywitać to wyskakuje od razu z pytaniem czy długo spałem. Świnia ze mnie i tyle.
    - Całą dobę- odpowiedziała obracając się w moją stronę trzymając w ręku kubek z czymś dymiącym.
    No to miałem wyczucie czasu. Dwie godzinki. Jasne. Chyba załamując czasoprzestrzeń.
    Patrząc na moją zdziwioną gębę podeszła do mnie i wręczyła mi kubek.
    -Pij- powiedziała.
    Nie wiem czemu, ale wiedziałem że nie mogę odmówić. Niczym małe dziecko, dmuchając co chwilę, wypiłem posłusznie cały kubek jakiegoś świństwa.
    -Kładź się – powiedziała odbierając kubek z mojej dłoni. Nim podeszła do blatu by odstawić kubek ja spałem niczym niemowlę.
    Obudziłem się cały mokry. Wstałem powoli kręcąc na boki głową. Nie wiem co wypiłem. Ale działało jak cholera. Głowa bolała a i owszem. Ale w dość ludzki sposób. Mogłem nią ruszać bez obawy, że zostanę jeźdźcem bez głowy. Wstałem z łóżka. Powoli. Nadal było w porządku. Ból głowy zelżał ale za to wyostrzyło się moje powonienie. Matko i córko jak ja śmierdziałem. To było nie do zniesienia. Nie wiem co ja robiłem ale kąpiel stała się nagle moim priorytetem. Z ust jechało mi tak jak gdyby wróżka od zębów w czasie snu nasrała mi do gęby, To było ohydne. Na lekko uginających się nogach, powoli, sprawdzając co chwila czy moja głowa pozostaje na swoim miejscu poszedłem szukać łazienki. Trochę mi to zajęło. Bar połączony był z domem. Sporo tu było schodów i jakiś pomieszczeń. Nim dotarłem do łazienki obiłem sobie nogę o jakieś wiadro, wszedłem do szafy do jakiejś spiżarni. Zastanawiałem się nawet czy nie spędzić tam dłuższej chwili ponieważ wypełniona była po brzegi butelkami jakiegoś wina ale mój węch powiedział mi, że jeżeli spędzę tam chociaż chwile dłużej stracę przytomność od własnego smrodu. W końcu znalazłem to czego chciał mój nos. Dwadzieścia minut później byłem czysty, pachnący, mój oddech wreszcie wrócił do normy. Owinięty w ręcznik z ubraniem pod pachą stwierdziłem że powinienem poszukać gospodyni tego domu. Nie wiem czemu, ale zakładałem, że na gospodarza raczej nie trafię. Skoro nie widziałem go tyle czasu widać z jakiegoś powodu go tu nie było. Przemierzając znowu te same schody, a przynajmniej taką miałem nadzieję, kierowałem się do jedynego znanego mi pomieszczenia. Tego w którym ostatnio spędziłem sporo czasu. Niestety. Albo to wina mojego zmysłu orientacji, bądź bólu głowy, moje poszukiwania przeciągały się. Przy okazji oczywiście musiałem znowu nadziać się na wiadro, uderzyć w ciągle bolącą głowę o jakąś belkę, aż przysiadłem na chwilę, po czym w końcu otworzywszy któreś z kolej drzwi znalazłem się w jakimś pokoju. Blask żyrandola przez moment lekko mnie oślepił. Mrużąc oczy i przysłaniając je ręką zacząłem rozglądać się na boki. W końcu trafiłem wzrokiem na gospodynię tego domu. No trudno było nie trafić. W końcu leżała na łóżku, z nogami rozchylonymi na boki, zamkniętymi oczami i ręką pomiędzy swoimi udami robiąc sobie dobrze. Lekko zdębiałem. Patrząc się jak sroka w gnat zapomniałem o ubraniu i butach trzymanych pod pachą. Efekt był taki że wyślizgnęły mi się spod ręki i radośnie pieprznęły w podłogę robiąc wystarczająco duży hałas, który zwrócił uwagę kobiety lezącej na łóżku. Gospodyni przerwała swoją jakże podniecającą czynność, otworzyła oczy i spojrzała na mnie, nie mówiąc przy tym ani słowa. Minęła dość długa chwila. Nie wiedziałem co mam zrobić. Kobieta patrzyła się nadal nie wydając żadnego dźwięku. Nagle usiadła podniosła się, odwróciła do mnie plecami, uklękła i na złączonych nogach wypięła w moją stronę swój duży tyłek nie pozostawiając żadnych wątpliwości co do tego czego oczekuje. Sięgnąłem ręką do ręcznika i podchodząc do niej od tyłu odwinąłem go ukazując mojego członka w pełnej gotowości. Spojrzałem na jej szparkę. Dzięki wcześniejszym działaniom była cała wilgotna. Podszedłem jeszcze bliżej, złapałem za biodra i powolnym ruchem wszedłem w jej otworek wbijając się najgłębiej jak się dało. Z jej ust doszedł lekki jęk, a jej pupa wypięła się jeszcze mocniej w moją stronę stawiając opór moim pchnięciom. Jej tyłeczek był duży. Fantastyczny rozmiar. Jej pośladki podskakiwały w rytm moich pchnięć. Moje ruchy były coraz mocniejsze. W pewnej chwili chciałem zmienić pozycję. Zrobić cokolwiek. W zamian usłyszałem niezadowolony syk. Nie miałem nic do gadania. Miało się to toczyć najwidoczniej tak jak ona tego chciała. Z każdą minutą jej jęki robiły się coraz głośniejsze. Moje ruchy z lekkich, delikatnych, przeszły na szybkie mocne i bardzo głębokie. To już był ostry seks. Jej pośladki były stworzone do klapsów czego nie omieszkałem wykorzystać. Już po kilku razach były czerwone i gorące. Moje dłonie wymierzały razy by po chwili łagodzić uderzenia lekkim masażem. Kobieta jęczała coraz głośniej i wystawiwszy ręce do przodu zapierała się z całej siły wystawiając swój tyłeczek na coraz mocniejszy atak z mojej strony. W końcu miałem dosyć. W ostatniej chwili wyszedłem z jej dziurki spuszczając się gorącą sperma na jej obite pośladki. Poczułem się jakbym stoczył walkę stulecia. Moja głowa pulsowała jak szalona. Nogi uginały się pode mną. Resztką sił opadłem na łóżko obok gospodyni. Ta spojrzawszy na mnie przekręciła się na bok by po chwili wrócić do czynności na której ją zastałem. Mając poczucie winy chciałem jej w tym pomóc. W odpowiedzi przytrzymała mnie nogą i patrząc na mnie atakowała palcami swoją łechtaczkę. Dobre dziesięć minut zajęło jej dojście na szczyt. Jej krzyk był mocny i długi. Ja patrząc na ten pokaz stwierdziłem, zdziwiony zresztą trochę , iż mój członek sterczy radośnie w całej okazałości. Moje zmęczenie gdzieś zniknęło. Zapragnąłem więcej. Orgazm który przeżyła powoli odpuszczał co poznałem po coraz mniej zamglonym wzroku. Spojrzała mi najpierw w oczy by po chwili przenieść wzrok na moje krocze. Patrzyła około minuty. W pewnej chwili oblizała się lubieżnie po czym położyła się na plecach rozkładając szeroko nogi. Tu nastąpiła dalsza cześć naszej upojnej nocy. Z racji mojej powtórki nasz seks przeciągał sie w nieskończoność. Co chwila zmienialiśmy pozycje. Prawdopodobnie musiała kiedyś ćwiczyć ponieważ jej kondycja, szczególnie w pozycji na jeźdźca, była niesamowita. Trwało to dobrą godzinę. Skończyła pierwsza. Ja chwilę po niej. Padłem wyczerpany na łóżko. Ostanie co pamiętałem to chęć zapytania chociaż o imię i chęć podziękowania za opiekę. Chcieć a móc to jednak różnica. Nim dobrze przyłożyłem głowę do poduszki już spałem jak zabity.
    Obudziłem się kilka godzin później. Kobiety nie było nigdzie w pobliżu. Obok łóżka na stołku leżały moje ubrania. Uprane, ułożone w kostkę a na podłodze stały moje buty. W dodatku wypastowane. Na ubraniach leżała taca z kanapkami i kartka. Sięgnąłem po nią, otworzyłem i przeczytałem.
    „ Motocykl stoi przed domem. Zjedz i wyjedź. Nie szukaj mnie. Do widzenia.”
    I podpis „ Joanna”
  • Kinrepok
    Ocieracz
    • Jun 2013
    • 157

    #2
    Przyjemnie się czytało Dobre opowiadanie.
    I przyjdzie taki dzień!
    Ten ukochany dzień!
    Gdzie mistrza Polski będzie mieć!
    Konwiktorska numer 6!

    Skomentuj

    Working...