W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Kochanica rozbójnika

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • selenograf
    Ocieracz
    • Mar 2010
    • 182

    Kochanica rozbójnika

    „Sacrebleu!” – Książe Pan tupnął nogą w marmurową posadzkę i podkręcił wąsa. Upewnił się, że od wstrząśnięcia nie przesunęła się peruka. Irytowały go te nowomodne zwyczaje, francuskie stroje i powiedzonka. W głębi duszy zazdrościł temu bandycie, że mógł usiąść w karczmie przy jicinskim rynku i napić się pilzneńskiego zagryzając utopencem. Księże Pan się wzdrygnął na myśl o żabich udkach serwowanych przez kucharza Georgesa świątek, piątek i niedzielę. Cóż, trzeba było odgrywać swoją rolę za wszelką cenę. Księżna von Dulskova ciosała kołki na głowie mężowi nawet kiedy mimochodem tylko wspominał o knedlikach i baraninie w sosie. „Drogi mahżonku, to nie wypada ażeby ktoś naszego stanu ubiehał byle łachy i konsumował bahdzo niestosowne pothawy”.
    Od drzwi dobiegło pukanie przerywając bezcelowe dywagacje.
    - Entré – Księże Pan nie wychodził z ram.
    - Książe Pan raczył nakazać powiadomić, kiedy hajducy wrócą z obławy w Rzacholeckim Lesie.
    - Oui? – von Dulsky podniósł monokl do oka. Nie spodziewał się zbytnio efektów. To już trzecia wielka obława na Rumcajsa w tym miesiącu.
    - Melduję posłusznie, że tym razem hajdukom sprzyjała Fortuna.
    Książe Pan zmarszczył brew: „sprzyjała Fortuna”, jak by nie można było walnąć „mamy sukces”.
    - Bandyta złapany na niedźwiedzi łańcuch? – arystokrata zerknął znad monokla.
    - Nie, ale opodal traktu nagonka odkryła jaskinię, a tamże hoże dziewczę.
    - Scarableu, chcecie walczyć z babami?
    - Melduję posłusznie, że to ponoć kochanica Rumcajsa. Jakeśmy nakładali na nią areszt wierzgała jak klacz i bluzgała jak tak przekupa ze składu drewna przy rathausie. O i tu mnie użarła besta jedna – kamerdyner pokazał nadgarstek.
    - Gdzieście ją umieścili?
    - A gdzieżby, w dybach siedzi w lochu pod wieżą.
    - Dawać mi ją tutaj, a hyżo – Książe Pan zatarł ręce.
    - Rozkuć przed doprowadzeniem?
    - Żeby mi pogryzła dłonie? – von Dulsky obejrzał wypielęgnowane palce. – Dyby i palcat do jazdy konnej, ten wysadzany czarnymi perłami.
    Ksiaże Pan usiadł na przyokiennym szezlongu do zdobionego motywem winorośli stolika i sięgnął po filiżankę z serwisu, który właśnie kurier dowiózł z miśnieńskiej manufaktury. Pociągnął lekko haczykowatym nosem. Aromat kawy z cykorią podrażnił zmysły, pobudził ssanie w żołądku. Wróciły myśli o karczemnych ucztach, jednak po raz wtóry rozmyślało pukanie kamerdynera.
    - Entré.
    Sługa rozwarł obie połacie drzwi, żeby dwóch hajduków mogło wprowadzić do salonu drewniane dyby z których wystawały dwie damskie dłonie i umorusana twarz z jasną grzywką i zwisającym w dół pszenicznym warkoczem. Pod dębowymi dechami można było dostrzec intensywnie czerwoną spódnicę sięgającą posadzki. Trzeci hajduk wniósł do salonu stelaż, na którym narzędzie tortur znalazło stabilne miejsce. Szpicruta spoczęła na blacie koło malowanej porcelany.
    Książe Pan gestem dłoni odesłał wojaków za drzwi. Kamerdyner stał za dybami uśmiechając się złośliwie ale po jednym zmarszczeniu brwi von Dulsky’ego wycofał się zamykając odrzwia.
    - Zatem dziewko jesteś salope czy po prostu rzec ****ą tego bandyty? – von Dulsky pochylił się w stronę dybów.
    Kobieta szarpnęła się i splunęła głośno, ale flegma nie doleciała nawet do trzewików arystokraty.
    - Podobno na dwór Cesarza przywieziono ostatnio zamorskie dziwadło, ni to owcę, ni to wielbłąda – Książe Pan odwrócił się tyłem do uwięzionej i zrobił dwa kroki w stronę okna.
    - Imaginuj sobie mon cherie, że owo dziwadło spluwa zdenerwowane gdzie popadnie, nie bacząc na czystość kobierców czy mosaique pod kopytami. Ponoć to cecha każdego dzikusa, że nie potrafi się zachować convenable.
    Hanka obserwowała manewry von Dulsky’ego po salonie. Była zdesperowana, aby wykorzystać każdą szansę, żeby uciec siepaczom, nawet w krainę śmierci. Patrzyła z nadzieją na otwarte okno. Jeśli skorzy to albo ucieknie w uliczki starówki, albo umrze, albo zyska kilka dni na opatrywanie z odniesionych ran. Dziewczyna nigdy nie była zbyt odporna na ból, to chyba wina ojcowskiej krwi delikatnego organisty Zboru Piotra i Pawła w Karlsbadzie. A kamerdyner z wyraźną lubością okazywał jej w lochach szczypce i rozpalone pręty. Zdawała sobie sprawę, że jeśli tylko siepacze wezmą ją na łoże madejowe, jeszcze przed świtem wyda wszystkie kryjówki Rumcajsa i ukochany będzie stracony.
    Książe Pan zatrzymał się przy szezlongu. Zdjął perukę i frak odkładając starannie na tapicerowane siedzisko. Dziewczyna czuła dotkliwie zmęczenie mięśni pleców, ramion i karku zmuszonych do nienaturalnego pochylenia. Na szczęście bosymi nogami mogła stać na palcach zmniejszając jako-tako dotkliwość sytuacji.
    - Takoż dziki wierzchowiec ze stepów akermańskich gryzie i wierzga póki go doświadczony cavalier nie okiełzna. A mam ja arkana panowania nad klaczami narowistymi opanowane w stopniu co najmniej annonce bien.
    Mężczyzna odwrócił się w stronę dybów z palcatem w prawej ręce. Pukał lekko końcówką bacika o otwartą lewą dłoń.
    - Zawrzemy cotract, mon cheri. Teraz otrzymasz stosowną zapłatę za zabrudzenie moich marbre swoją plwociną, a za każdą oznakę krnąbrności będę nagradzał Twoje fesses równie szczodrze – mężczyzna
    Hanka śledziła wzrokiem sylwetkę prześladowcy dopóki na to pozwalało mocowanie desek. Zniknął z pola widzenia i za chwilę poczuła, jak krawędź spódnicy się unosi i sunie od kostek w górę nóg. Arystokrata zatknął tkaninę za pasek w talii odsłaniając lniane galoty sięgające połowy uda. Zrezygnowana dziewczyna nawet nie próbowała protestować.
    - No, no, cóż za pęcina, cóż za noga. Godne rzeczonej lamy z zamorskich krain. A jak tam fesses, równie admirable? – szarpnął gacie w dół odsłaniając gładkie pólkule.
    Oui, jolie pule – Książe Pan mlasknął obscenicznie. Zamierzył się i uderzył szpicrutą w poprzek rowka pośladków.
    - Ałaaaaa!!!! – wrzasnęła Hanka.
    - Jak raczyłem wspomnieć, nie będę skąpy w wymierzaniu stosownej zapłaty – arystokrata wymierzał kolejne razy. Na tyle mocno, żeby porządnie zabolało i na tyle z wyczuciem, żeby nie uszkodzić skóry. Dziewczyna krzyczała i płakała jednocześnie. Po chwili jej pupa równo się zaczerwieniła. Nogi drżały starając się utrzymać najwygodniejszą pozycję, na brudnych policzkach łzy wypłukiwały jasne bruzdy, zaciśnięte palce wbijały paznokcie we wnętrza dłoni.
    Po chwili zobaczyła spoconego Księcia Pana wychodzącego zza dybów. Nienawykły nawet do tak skromnego wysiłku fizycznego poczerwieniał na twarzy, a czoło zrosił mu pot.
    “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
    Alexander Woollcott
  • why not.

    #2
    W takim stylu opowiadania chyba jeszcze nie było na forum..
    Ciekawa jestem ciągu dalszego.

    Skomentuj

    • selenograf
      Ocieracz
      • Mar 2010
      • 182

      #3
      - No to gdzie szukać Twojego kochasia, będziesz grzecznie odpowiadała na pytania? - Von Dulsky oddychał ciężko.
      Hanka zacisnęła usta. Wbrew swoim obawom udało jej się znieść chłostę bez błagania o zakończenie razów.
      Arystokrata obserwował z zaciekawieniem wyraz twarzy uwięzionej. Wydawała się zdesperowana. Oczywiście mało kto dawał radę przetrwać przesłuchaniom trzeciego stopnia. Ale na loch pod wieżą zawsze starczy czasu. Teraz dziewczyna w dybach, jej nieoczekiwany i milczący opór , wzbudziły ciekawość Księcia Pana. „Nawet nie widać, czy twarz ma równie urodziwą jak pośladki” – podrapał się po brodzie z zadumą. Pięć kroków do okna, pięć z powrotem i na twarzy Hanki wylądowało pół dzbanka wody. O posadzkę zadźwięczało kilka bryłek lodu. Von Dulsky wyciągnął batystową chustke z pludrów. Spod zaschniętego błota, kurzu i sadzy ukazała się nad wyraz proporcjonalna kobieca twarz. „Taką fizys mogłaby mieć panna na dworze Franciszka Józefa, a nie prosta dziewucha z leśnej jaskini” – skonstatował Książe Pan. Piękny kłos jasnych włosów podkreślał intensywny błękit oczu. Wystające z dybów dłonie były smukłe i delikatne, niczym palce błękitnokrwistej panny nawykłe do lutni albo klawikordu. Von Dulsky poczuł, jak zaczynają w nim buzować męskie soki. Podczas wcześniejszych zabiegów przy pośladkach uwięzionych po prostu wykonywał obowiązek. Nie odczuwał ekscytacji z powodu wykonywania chłosty, tak częstej na wiedeńskich salonach. Jednak obraz kształtnych półdupków teraz pojawił się w myślach w kontekście bynajmniej niedwuznacznym
      „Obowiązek został wykonany, teraz czas na nieco przyjemności” – Książe Pan uśmiechnął się do swych myśli. Obszedł z dzbankiem w dłoni dyby. Przyjrzał się jeszcze raz zaczerwienionej pupie. Dziewczyna cały czas starała się stać na palcach i w tej pozycji jej walory były wyeksponowane niczym tył klaczy przed parzeniem się z gotowym ogierem.
      - Raczę przynieść nieco solulage zmęczonej skórze Twego zadu – arystokrata słowo „zad” wymówił z premedytacją głośno i wyraźnie. Hanka odruchowo napięła wszystkie mięśnie w oczekiwaniu na . kolejną torturę. Arystokrata sięgnął dłonią po bryłkę lodu wielkości dużego orzecha włoskiego. Przyłożył do ostatniego guzioła kręgosłupa. Uwięziona się wzdrygnęła. Chłodna kropla spłynęła rowkiem w dół aż pomiędzy pokryte włoskami wargi. Po sekundzie lodowy stempel zaczął sunąć po śladach uderzeń niosąc ulgę obitej skórze.
      „Czyżby ten stary pryk mi na mnie ochotę” – Hanka dostrzegła dla siebie szansę w tej sytuacji. „Byle tylko wydostać się z dybów. Potem walnięcie w głowę i jakoś się z tego ambarsu wykręcę”.
      - Książe Pan dla mnie nad wyraz łaskawy – to były pierwsze słowa jakie wypowiedziała dziewczyna od momentu kiedy w półmrok jaskini wtargnęła czereda hajdukuów.
      - Dajcie, a będzie wam dane – zachichotał von Dulsky.
      - Co ja prosta chłopka bez własnej zagrody mogłabym dać takiemu wielkiemu panu na jiczynskim hradzie? – Hanka postanowiła ciągnąć maskaradę do momentu dopóki nie będzie musiała rzec czegoś o Rumcajsie.
      - Daj czego ci nie ubędzie, byś najwięcej dała – arystokrata popisał się wiedzą wyniesioną z nauk w krakowskim collegium jezuickim.
      - Jam skromna i takie słowa wzbudzają we mnie tylko wielką płochość – dziewczyna starała się mówić cicho, jak by dawno opadła z sił.
      Arystokrata był świadom, że ma przed sobą niebezpieczne zwierzątko. Najlepiej o tym świadczył ślad po zębach na ręce kamerdynera. Trzeba postępować zręcznie niczym z łasicą, nim oswojona będzie zasypiać w pewnych dłoniach tresera.
      - Jeśli tylko będzie mi dane, podaruję Księciu Panu co tylko mam najlepszego, ale w tej pozycji nie dość że nic nie widzę poza oknem i tym siedziskiem koło stolika, ale i dłonie nie mogą sprezentować tego, co by się Miłościwemu Panu dogodziło.
      - Znajdziemy na to radę w kilka secondes– burknął von Dulsky, ale zamiast rozpinać kłódkę dybów przyniósł z komody jedwabny szal. Wprawnie zawiązał go na lewej dłoni, a potem drugą końcówkę na prawej. Następnie chwycił Hankę za włosy u nasady warkocza i dopiero wtedy wyswobodził z drewnianej machinerii. Dziewczyna nawet nie próbowała się wyrwać, postanowiła czekać na dogodniejszą okoliczność. Wyprostowała się, ale zahaczona o pas tylna krawędź spódnicy nie opadła. Arystokrata szarpnął uwięzioną za włosy w kierunku szezlonga. Ta potknęła się o swoje gacie u stóp, ale silny uchwyt nie pozwolił upaść. Hanka ledwo powstrzymała sykniecie z bólu.
      Von Dulsky doprowadził kobietę do szezlongu, rzucił ją przodem na siedzisko i usiadł na plecach. Sięgnął za szarfę wyginając dłonie na plecy i dopiero wtedy puścił włosy. Sprawnie ściągnął ku sobie nadgarstki uwięzionej i zeskoczył jej pleców sprawnie jak z siodła zdrowego trzylatka. Hanka obróciła się i usiadła na krawędzi szezlongu. Wpatrywała się z nienawiścią w swego prześladowcę. Znowu zaciskała usta. Nawet nie była w stanie poprawić spódnicy i na gołych pośladkach czuła nieprzyjemną szorstkość tkaniny siedziska.
      - A to ci niespodziewana sytuacja, n' est- ce pas? – Ksiaże Pan zachichotał obleśnie.
      Teraz mógł przyjrzeć się swej zdobyczy od innej strony niż wcześniej. Kształtna głowa wieńczyła długą szyję, co jeszcze bardziej podkreślał krój koszuli, z trójkątnym dekoltem . Piękno ramion uwidaczniał brak rękawków a pod bielą tkaniny rysowały się stwardniałe pod wpływem stresu sutki.
      „Piękna sarna w tym Rzacholeckim Lesie dała się odnaleźć” – von Dulski czuł jak rosnące pożądanie wypycha mu coraz bardziej pludry.
      - Jak Ci mogło przyjść do głowy, że dasz mi present. Ja tylko biorę co moje, jeśli chcesz to dobrze, a jak nie to choćby par force – niczym czarodziejska różdżka w dłoni arystokraty pojawił się ponownie palcat.
      - Jeśli nie chcesz posmakować znowu bawolej skóry, będziesz teraz grzeczna, posłuszna i bez narowów. Bo jakiem von Dulsky, tym razem zostawię na Twej gładkiej skórze trwały ślad mojej zapłaty.
      Hance z oczu popłynęły łzy. Nie do tego to miało prowadzić.
      Arystokrata podszedł do uwięzionej i jednym gestem rozdarł koszulę dziewczyny, zdarł z torsu i rzucił pod nogi. Mlasnął na widok sporych piersi zwieńczonych dużymi, jasnoróżowymi sutkami. Dotknął lewej brodawki koniuszkiem szpicruty. Potarł, aż koniuszek piersi jeszcze bardziej stwardniał i się wyprężył. Hanka łkała cicho, oddychała nierówno ledwo łapiąc powietrze.
      “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
      Alexander Woollcott

      Skomentuj

      • przyjaciel40
        Perwers
        • Jul 2010
        • 1116

        #4
        proszę dalej i więcej wiem, że potrafisz pisać i to ciekawie
        Nie dyskutuję z debilem! Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem.

        Skomentuj

        • Qber
          Banned
          • Apr 2010
          • 1

          #5
          Naprawdę ładnie napisane, i ciekawie się to czyta. Mam nadzieję że doczekamy się szybko kolejnych części.

          Skomentuj

          • selenograf
            Ocieracz
            • Mar 2010
            • 182

            #6
            Księże Pan czuł w pludrach ochotność narastającą powoli, ale nieustannie. Patrzył na ciężkie kule poruszające się w rytm oddechu dziewczyny.
            - Karmisz?
            - Już nie... Cypisek właśnie odstawiony od cycka.
            - W jaskini évidemment go nie było. Synek hula gdzieś po lasach z tatusiem, n'est-ce-pas?
            Haneczka odwróciła twarz. Arystokrata nie odpuścił swego podstawowego celu. Nie pochłonął się bez reszty w chuci, ale zamierzał wydusić z niej informacje o Rumcajsie.
            Von Dulsky z fascynacją podziwiał gładkość jasnej skóry swojej wieźniarki. Tak, stanowczo mogłaby wejść do cesarskiego fraucymeru. A raczej zostać jedną ze służek Księżnej Pani. Miałby ją wtedy na podorędziu. „Najpierw jednak trzeba okiełznać ten husycki duch buntu” - Księże Pan zagryzł dolną wargę. Odchylił dłoń i wymierzył dobrze celowany cios palcatem w lewą pierś Hanki.
            - O matko... - dziewczyna jęknęła. Piersi były znacznie wrażliwsze na ból, niż pośladki. Na jasnej skórze pozostał trójkątny czerwieniejący ślad. Arystokrata odchylił bat w drugą stronę i podobny cios spadł na prawą pierś. Dziewczyna zacisnęła kurczowo dłonie. Książe Pan mlasnął. Lekkim ruchem nadgarstka tym razem uderzył w sam środek prawej brodawki. Piorun bólu eksplodował na czubku sutka. Za sekundę taki sam ogarnął lewy sutek. Haneczka dyszała ciężko. Zdawała sobie sprawę, że nie zniesie kolejnej tortury.
            - Powiem, wszystko powiem... Tylko proszę mnie nie bić po piersiach... - wykrzyczała patrząc błagalnym wzrokiem na von Dulsky'ego.
            - Ale ja jeszcze nie pytam... - wredny uśmieszek wypełzł na twarz arystokraty.
            Nigdy nie przypuszczał, że zdominowanie kobiety może sprawić aż tyle przyjemności. Postanowił pielęgnować w sobie nowe doznanie. Przesunął spojrzenie na blat stolika. W skład miśnieńskiego serwisu poza dzbankiem i filiżankami wchodziła także cukiernica. Odłożył obok bat. Sięgnął po tkwiące w cukiernicy szczypce do słodkich kostek. Hanka wzrokiem zaszczutego zwierzątka patrzyła na te manipulacje. Księże Pan zachowywał się, jakby został sam w salonie. Zastanowił się. Podrapał za uchem. Nalał do filiżanki nową porcję gorącego napoju i zanurzył w niej końcówki srebrnego narzędzia. Dopiero teraz uśmiechnął się promiennie do Haneczki.
            - Daję Ci szczerą garantie, że nie zapomnisz tego spotkania do końca swojego mizernego życia – wyjął szczycpe rozgrzane kawą i chwycił nimi za prawy sutek.
            - O matkooooooo... - Hanka niemal omdlała pod uściskiem klamry.
            Jednak ustąpił gdzieś ból wywołany wcześniejszymi uderzeniami palcata. Gorący uchwyt srebra rozbudził w dziewczynie niespotykaną do tej pory intensywność doznań. Zawsze miała nadwrażliwe piersi. Jeszcze jako młode dziewczę musiała opędzać nieprzyzwoite myśli, kiedy koszula nocna ocierała się wieczorem o brodawki. Niestety Rumcajs nie doceniał tego daru, zdawał się nawet omijać wydatny biust nałożnicy w pieszczotach. Za to karmienie piersią okazało się być źródłem niewysłowionej przyjemności. Haneczka wiele by dała, żeby to rozbójnik poświęcał tyle uwagi jej brodawkom, co głodny Cypisek. A teraz okrutny arystokrata jakimś cudem odkrył jej największą słabość. Mało tego, spowodował, że zamiast nienawidzić go każdym fragmentem ciała, poczuła rozchodzącą się od piersi zdecydowanie inne doznanie.
            Książe Pan sięgnął ponownie szczypczykami do gorącej kawy i po chwili uchwycił nimi lewą brodawkę dziewczyny.
            - O matko – tym razem westchnienie dziewczyny dalekie było od tonacji cierpienia.
            Von Dulskiemu kiełkował w głowie kolejny pomysł. Wrócił w stronę dyb i pochylił się po pozostawiony tam dzbanek. Kiedy znalazł się ponownie przy szezlongu, miał już w palcach kostkę lodu. Obwiódł nią jasną obwódkę prawego sutka. Brodawka skurczyła się pod wpływem zimna. Hanka czuła, że koniuszek piersi po uderzeniach palcata, uścisku gorąca i zetknięciu z mrozem jest bardziej wrażliwy niż kiedykolwiek wcześniej.
            - Podaj mi swoją pierś – zażądał von Dulsky.
            - Ale jak to...
            - Tak to... - von Dulski pochylił się w stronę biustu Haneczki. Ujęła prawą pierś od dołu u wysunęła ją do przodu, tak że brodawką celowała w stronę mężczyzny. Von Dulsky objął ustami sutek u samej nasady. Sssał bez pośpiechu, ale mocno, raz za razem. Przygryzał, masował językiem wzdłuż i w poprzek. Jednocześnie kostką lodu zaczął masować lewą brodawkę. Szczypał ją i kulił między palcami. Skręcał i uciskał. Gładził lodem i wbijał w nią paznokieć. Hanka odchyliła głowę do tyłu.
            - O matko, o matko, o matko – szeptała cicho. Poddawała się brutalnym pieszczotom z pełnym oddaniem. Rozchyliła nawet kolana i poruszała mimowolnie miednicą. W głowie galopowały jej miliony myśli. Rumcajs-kryjówka-ucieczka-obława-lochy – kręciła się karuzela obrazów i skojarzeń w jedną stronę. Książe Pan-zdrada-ból-przyjemność-pożądanie – kręciła się druga karuzela w przeciwną stronę. Czuła, jak górę bierze poddanie się przyjemności. Usta i dłonie arystokraty wiodły ją na krawędź, za którą nie było powrotu. Z dumnej dziewczyny, kobiety najbardziej znanego rozbójnika w całej Monarchii CK, zamieniała się w chętne zabawy zwierzątko namiestnika Jicinskiego zamku.
            Wzbierał w Haneczce gorący wicher miłosnego uniesienia. Żałowała tylko, że nie może pieścić swojego podbrzusza. Mimo kolejnych szarpnięć jedwabne pęta trzymały mocno za nadgarstki. Mimo, że między nogami nie miała więc ani swoich dłoni, ani męskiego członka, dziewczyna czuła tam pulsowanie gorąca.
            O matko, o matko, o matko – szaleństwo pożądania szalało w jej ciele niczym pożar, który spopielił trzy lata wcześniej spory szmat Rzacholeckiego Lasu wzdłuż torów na Wiedeń. Płomienie buzowały, wirowały i wznosiły się od ud, przez brzuch i piersi aż do samej głowy. Nagle, zupełnie nieoczekiwanie przyjemność eksplodowała w Haneczce w fajerwerkach większych, niż podczas intronizacji Księcia Pana.
            - Matkoooooooo! – dziewczyna wyprężyła się w spazmach, kolana jej drżały, oddech zatracił się w krzyku. Haneczka opadła na szezlong nieprzytomna.
            Sacrableu – zaklął szpetnie Księże Pan. Patrzył na swoje pludry w kroku. Jego także dopadł szczyt przyjemności i na jasnej tkaninie rysowała się ciemna plama.
            “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
            Alexander Woollcott

            Skomentuj

            • DSD
              Perwers
              • Jan 2010
              • 1275

              #7
              Sacrebleu! Selenografie, Twoja wyobraźnia jest mroczna jak zakątki Rzacholeckiego Lasu lub splątane włosy łonowe Haneczki. Nawet choć pomimo tego że niniejsze opowiadanie nie zalicza się do moich ulubionych, to przyznaję że jesteś jednym z najlepszych eroautorów jakich czytałem.
              'Jeszcze nigdy w historii tak wielu nie miało do powiedzenia tak niewiele' (o Internecie znalezione w Internecie)

              Skomentuj

              Working...