Tak jak chcę.

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Lex31
    Seksualnie Niewyżyty
    • Nov 2009
    • 395

    Tak jak chcę.

    Tytułem wstępu – jeśli ktoś szuka ostrego rżnięcia – niech szuka dalej. Nie o tym dziś piszę.

    Pierwsze spotkanie. Pierwszy raz. Wszystko pierwsze. Jechałem zastanawiając się jaka będziesz. Setka wymienionych maili i kilka rozmów telefonicznych, to nie to samo co spotkanie live. Teoretycznie się znamy – praktycznie… ciągle jestem obcym mężczyzną. Jak sobie poradzisz, kiedy będziesz musiała spojrzeć mi w oczy? Wytrzymasz to spojrzenie? Czy będziesz chciała uciec? Zostaniesz i stawisz czoła temu co dla ciebie przygotowałem? Czy spłoniesz ze wstydu? Uprzedziłem cię, że chcę cię zobaczyć – ale nie pójdziemy razem do łóżka. Wiem że założyłaś sobie w duchu, że to będzie „normalne” spotkanie. Kawa. Rozmowa. Na pożegnanie może pocałunek. Powinnaś przewidzieć, że twoje założenia mnie nie interesują.
    Zaparkowałem. Przeszedłem kilka metrów. Byłaś. Czekałaś na mnie. Dokładnie tak jak czekać miałaś. Polecenie, które wcześniej otrzymałaś mailem, brzmiało „Kiedy mnie zobaczysz, nie podchodź. Stań w miejscu i pozwól mi chłonąć ten widok”. Stałaś dokładnie tak jak chciałem. Jak towar na wystawie – towar który ma przyciągnąć oko kupującego. Kupującym dziś byłem ja.
    Włosy rozpuszczone. Czerwone usta. Stosunkowo krótka sukienka – luźna – z wydatnym dekoltem. Buty na obcasie. Czerwone – z zapięciem wokół kostki.
    Apetycznie.
    Nie mam pojęcia jak długo to trwało. Minutę? Dwie? Uśmiechałaś się, ale w sposób dość niepewny. Na twarzy widać było emocje – obawę, podekscytowanie, wyczekiwanie. Podszedłem. Nie padło ani jedno słowo. Stanąłem za tobą. Dłonie położyłem na twoich ramionach. To był moment, kiedy twoje ciało po raz pierwszy przeszył dreszcz. Jedną ręką odgarnąłem twoje włosy, odsłaniając kark. Zbliżyłem do niego usta. Wciągnąłem powietrze, żeby poczuć zapach perfum. Druga ręka zsunęła się w stronę dekoltu. Nie zagłębiła się w nim… chodziło tylko o kontakt z nagą skórą… Znów napięłaś mięśnie, a z ust wydobył się jęk.
    Nawet bez pytania wiem, że w tym momencie po raz pierwszy zwilgotniałaś.
    Odwróciłem cię. Spojrzałem ci w oczy. Pocałowałem. Przyssałem się do twoich ust… wsunąłem głęboko język… nie próbowałaś się bronić – przyjęłaś mnie… odpowiedziałaś…
    Ten pocałunek był długi. Bardzo długi. Gorący.
    Kiedy cofnąłem usta, uśmiechnąłem się na widok tego, jak pięknie rozmazałem szminkę, którą tak pieczołowicie pokryłaś wargi. Zniszczyłem coś, co miało wyglądać perfekcyjnie. Lubię to – wiesz o tym.
    Chodź.
    Spacer po parku. Rozmowa – przerywana kolejnymi pocałunkami. Bałaś się, że możesz spotkać kogoś ze swoich znajomych. Że nie wytłumaczysz tej sytuacji – ale nie potrafiłaś się bronić. W końcu decyzja – jedziemy na kawę. Zamykając drzwi od mojego samochodu, tak naprawdę zgodziłaś się na moje warunki. Nadal byliśmy w miejscu publicznym – lecz teoretycznie mniej widoczni dla świata. Każdy kolejny pocałunek, sprawiał że coraz bardziej traciłaś kontakt z rzeczywistością. Wszystkie hamulce, które zaciągnęłaś przed tym spotkaniem, zaczynały działać coraz słabiej. Twoja sukienka była niesforna. Zsuwała się. Podwijała wysoko. Ślizgała się po pończochach, odsłaniając zdecydowanie więcej niż chciałaś mi pokazać. Moja dłoń powędrowała po wewnętrznej stronie uda. Zacisnęłaś nogi. Cofnąłem rękę. Spojrzałem ci w oczy – mimo że uciekałaś wzrokiem. Pytanie – ile razy pieprzyłaś się ze mną w swojej wyobraźni? Sama nie policzysz, prawda? Ile razy rozchylałaś te uda dla mnie? Chcę żebyś mi teraz pokazała, jak wyglądają szeroko rozłożone. Rozszerz je. Twoja reakcja – próba protestu – nie na tyle zdecydowana, żeby mnie powstrzymać. Rozchyliłem te uda – słowami. Dałaś mi to czego chciałem. Mogłem patrzeć. Sukienka uniosła się jeszcze wyżej…
    Pocałunki. Pocałunki. Moje ręce wędrujące wszędzie. Już nie byłaś wilgotna. Byłaś mokra.
    Stop. Czas na kawę.
    Knajpa nie była zbyt klimatyczna – ale to było zupełnie bez znaczenia. Pani z obsługi zabawna – na pytanie o wino jakie proponuje, odpowiedziała „mamy białe i czerwone”. Wino podłe – lecz tego dnia nie jego smak się liczył. Rozmowa o wszystkim i o niczym. Twój problem z uwierzeniem w to co się dzieje. Rozluźniłaś się w końcu. Zaczęłaś się swobodniej uśmiechać. Trema znikała… I wtedy pojawił się ten temat. Zapytałaś o czym myślę. Odpowiedziałem że się zastanawiam. Zapytałaś - nad czym? Wiem, że spodziewałaś się odpowiedzi, która miała być zabawna, lekka. Usłyszałaś:
    - Zastanawiam się czy to jest ten moment, w którym powinnaś oddać mi swoje majtki…
    Zamarłaś. Twoje „nie, proszę” było wypowiedziane zupełnie bez przekonania.
    - Zrób to. Zrób to – i zaufaj mi. Emocje które poczujesz, będą niezapomniane. Wyjdź, zdejmij je, przynieś tu i mi podaj. Teraz.
    Rumieniec wstydu. Spojrzałaś jednak w moje oczy. Wstałaś powoli. Toaleta była może 5 metrów od nas. Weszłaś tam. Minęła dłuższa chwila zanim znów pojawiłaś się w drzwiach. Szłaś szybko, nie rozglądając się na boki. Usiadłaś przy stoliku. Niesforna sukienka, znów chciała podsunąć się wyżej. Kiedy siedziałaś, sięgała ledwie do połowy uda. Zaciskałaś mocno kolana. Speszona podałaś mi czarny kłębek materiału. Zamknąłem go w dłoni. Zbliżyłem do twarzy. Wciągnąłem powietrze, poszukując tego charakterystycznego zapachu. Zapachu mokrej kobiety…
    - Widzę że drżysz. Nie bój się – wiem tylko ja. Wiesz ty. Nikt poza nami, nie zdaje sobie sprawy z tego że pod spodem jesteś naga. Opisz mi co czujesz.
    Opowiedziałaś mi wtedy że nie spodziewałaś się takiej reakcji ciała. Takiej nawałnicy myśli i uczuć. Wilgoci było jeszcze więcej – obawiałaś się, że zmoknie sukienka…
    - Zaczekaj tu. Teraz ja chcę mieć chwilę, żeby przyjrzeć się dokładnie mojemu trofeum.
    Wyszedłem do toalety. Tu mogłem na spokojnie rozwinąć kłębek. Majtki. Twoje. Czarne, prześwitujące, koronkowe. Wycięte. Nie krój jednak się liczył – nie materiał. Liczyło się to, jak przemokły. Zapach był intensywny. W miejscu gdzie przylegają do cipki, widać było wyraźne ślady tego jak jesteś podniecona. To stanowczo źródło satysfakcji dla każdego mężczyzny – namacalny dowód kobiecego pragnienia.
    Wracając na salę, schowałem majtki do kieszeni marynarki. Ułożyłem je dokładnie – ich skrawek wystawał na zewnątrz. Nikt obcy nie mógł się domyśleć co to jest – ale twoje spojrzenie odnalazło je od razu. Ty wiedziałaś. Zawstydziłaś się jeszcze bardziej – a jednocześnie napłynęła kolejna fala podniecenia.
    Zapłaciłem rachunek. Wyszliśmy. Podeszliśmy do samochodu. Było już ciemno. Przycisnąłem cię mocno do siebie, jednocześnie dotykając twojego ciała przez materiał sukienki. Wyłącznie materiał – cienki – pozwalający wyczuć to co jest pod spodem – i to czego tam nie ma.
    Najbardziej podobało mi się to, że kiedy sądziłaś iż emocje które czujesz, sięgają zenitu – pojawiało się coś silniejszego. Od momentu kiedy mnie zobaczyłaś, mijały może trzy godziny – a ty ani na moment nie wyschłaś. Tortura.
    Oddałem ci majtki – pozwalając je założyć. Wsiadłaś do samochodu. Drzwi pozostały uchylone. Patrzyłem, jak próbujesz je ubrać, nie odsłaniając zbyt wiele. Jak walczysz o zachowanie odrobiny skromności.
    Bezskutecznie.
    W samochodzie znów byłaś moją własnością. Kolejny pocałunek – ale inny, bo najpierw zacisnąłem dłoń na twoim gardle. Jęk. Głośniejszy niż wszystkie dotąd. Napięte mięśnie. Wiłaś się z podniecenia. Znów przypuszczałaś, że to już granica – że mocniej czuć i pragnąć nie możesz – i znów to był błąd. Wplotłem dłoń w twoje włosy. Zebrałem je w dłoni, poprawiłem uchwyt – zyskałem kontrolę. Odwróciłem głowę lekko w bok. Druga dłoń zaczęła głaskać policzek. Powinnaś mi zazdrościć widoku – tego co działo się z twoim ciałem. Ledwie łapałaś oddech. Uniosłem rękę. Zapytałem „chcesz?”. Twoje „tak” było oczywiste. Uderzenie. Niezbyt mocne – takie na zapoznanie się… pierwszy policzek jaki ci wymierzyłem. Jęk. Spazm… Moje imię wypowiedziane na głos…
    Uwolniłem uścisk. Wsunąłem dłoń pomiędzy twoje uda. Zakryłaś krocze swoją dłonią – próba obrony… Nie potrafiłaś się jednak bronić, kiedy na twojej ręce położyłem moją – żeby zacząć ten taniec… prowadziłem twoje palce… naciskałem na nie… dyktowałem rytm, siłę… Mówiłaś chyba że oszalejesz? Chcę tego.
    Moja dłoń nie jest już pomiędzy twoimi udami. Chwytam cię za nadgarstek, i prowadzę aż do mojego krocza. Czujesz jaki jest nabrzmiały. Twardy. Tylko przez spodnie, ale tracisz głowę… Zostawiam cię z nim – a sam wsuwam rękę w dekolt. Krój twojego stanika sprawia, że piersi - obejmowane jedynie od zewnętrznej strony - bardzo ładnie się prezentują – ale jeden ruch dłoni wystarczy, żeby je wydobyć. Duże. Jędrne. Wrażliwe. Broniłaś się przez chwilę – ustępując coraz bardziej. Coraz łatwiej. W końcu bawię się sutkami. Są twarde. Sterczą… Ledwie łapiesz oddech… W twoich oczach nie ma już niczego poza szaleństwem. Chwytam brodawkę pomiędzy palce. Pociągam lekko… ale zwiększam ucisk… Mocniej. Jeszcze mocniej… Kiedy ból staje się nie do wytrzymania – krzyczysz… ale krzyk ten przeradza się w jedno słowo… „fuck…” Twoje ciało przeszywa orgazm. Napięte mięśnie. Pulsowanie. Nie panujesz nad sobą. Osuwasz się… Próbujesz złapać oddech. Próbujesz wrócić na ziemię. Uśmiecham się, widząc jakie to trudne.
    Wziąłem sobie twój orgazm. Wziąłem w sposób w jaki go wziąć chciałem. Wziąłem dokładnie tyle ile chciałem. Nie więcej, nie mniej. Mówiłem ci, że nie pójdziemy do łóżka – co nie znaczyło, że nie będę cię miał. To była tylko lekcja. Lekcja jak bardzo kobieta potrafi się zatracić… jak wiele kontroli oddać obcemu mężczyźnie.
    Zapamiętaj to.
    friggin' in the riggin', there was fu*k all else to do...
  • Astraja
    PornoGraf
    • Nov 2005
    • 1165

    #2
    Bardzo...mi się podobało
    Takie jak Ty mają kwiaty we włosach, ale poza tym noszą demony w głowach.

    Skomentuj

    • Lex31
      Seksualnie Niewyżyty
      • Nov 2009
      • 395

      #3
      Napisał Astraja
      Bardzo...mi się podobało
      Miło. Tym bardziej, że to nie jest opowiadanie, tylko (jak łatwo się domyślić) dość wierny opis zdarzenia. Dlatego nie do końca pasuje do reszty "twórczości".
      friggin' in the riggin', there was fu*k all else to do...

      Skomentuj

      Working...