Poley na masażu (I)

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • PoleyVino
    Świętoszek
    • May 2007
    • 5

    Poley na masażu (I)

    Cześć, to ja, Poley. Tak jak James Bond mówi "My name is Bond. James Bond.", tak ja mówię "My name is Vino. Poley Vino".

    Trafiłem tam dzięki ogłoszeniu, które znalazłem w lokalnej gazecie. "Terapia relaksująca", czy jak tam to przetłumaczyć na polski, brzmiało OK. Zadzwoniłem, odebrał jakiś Azjata, dobry znak - nadal mógł to być "uczciwy" masaż, ale raczej byłem już pewien, że będzie to głównie "masaż" jednej części mojego ciała. Odrobinę wyższa cena też sugerowała, że chodzi o cos trochę lepszego niż jakaś głupia "terapia". Niby powiedział "masaż", ale oni nigdy przez telefon nie mówią, o co tak naprawdę biega. Gdy na przykład spytasz, czy masażystka będzie topless, udają, że nie rozumieją pytania. A o bardziej szczegółowych dyskusjach przez telefon nie ma mowy - te sprawy dyskutuje się już tylko sam na sam, osobiście z panienką świadczącą usługę. I jeszcze jedno: nie są to odpowiedniki polskich agencji towarzyskich, nie otrzymasz tam "pełnego serwisu".

    Mały, parterowy, pomalowany na niebiesko domek w dziadowskawej dzielnicy. Dzwonek u odrapanych drzwi. Otwiera dziewczyna - ładna Chinka, mała, ze sporym biustem, w letniej sukience i klapkach, mająca na oko może z osiemnaście lat (chociaż z nimi to nigdy nie wiadomo). Studentka? Długie, czarne włosy ma upięte z tyłu. Przyjemny, trochę jakby nieśmiały uśmiech. "Na masaż?" pyta i idziemy przez długi, ciemny korytarz do jednego z bocznych pokoi. W powietrzu unosi się lekki zapach chińskiego gotowania, ale też i przyjemnie pachnie świeży ręcznik na profesjonalnym stole do masażu. Płacę i dokładam jej od razu jeszcze trochę grosza. Pytam, czy wziąć prysznic, ale ona mówi, że nie trzeba, żebym się rozebrał, a ona zaraz wróci.

    Pokój jest ciemny. Lampa w rogu, trochę światła sączy się przez zaciągnięte w miarę szczelnie zasłony. W rogu fotel. W przeciwległym rogu stare krzesło i mała komoda. Na ścianach jakieś obrazy, miedzy innymi układ mięśniowy człowieka. W razie czego ma to sugerować, że jest to miejsce, gdzie robią profesjonalny masaż. Rozbieram się do naga, kładę ubranie na fotelu, siadam na stole, przez chwilę bawię się swoim członkiem - ściągam napletek do tylu, potem z powrotem zakrywam nim zaczerwienioną już teraz główkę Członek nabrzmiewa lekko, ale jeszcze nie osiągnął całkowitej sztywności. Wiedząc, że dziewczyna zaraz przyjdzie, czuję miłe mrowienie w jądrach. Wiem, że wytrysnę w ciągu najbliższej pół godziny. Za tyle zapłaciłem i zamierzam ten czas wykorzystać na powolne narastanie przyjemności.

    Wchodzi ona, uśmiecha się, rozpina dwa czy trzy górne guziki i zdejmuje sukienkę przez głowę, kładzie na krześle. Pora na stanik - rozpina go z tyłu i uwalnia miło wyglądające, kołyszące się, w miarę ciężkie piersi. Typowe dla Azjatek prześliczne, niewielkie, ciemne brodawki są uwieńczone długimi chyba na centymetr sutkami. Nie zdjęła majteczek, toteż pytam, czy może to zrobić (ostatecznie trochę więcej zapłaciłem). Dobrze, mówi, ale żebym nie dotykał jej cipeczki. Na wierzchu trochę mogę, ale nie "w środku". No dobra, obiecuje nie szaleć. Ściągam jej majtki w dół, wsuwam dłoń pomiędzy jej uda i od dołu dotykam lekko palcami delikatne, ciemnoróżowe płatki. Pytam, czy tak może być. Tak, tak jest w porządku. Zbliżam palce do swojej twarzy, przez chwilę upajam się ładnym zapachem przeniesionym z porośniętej czarnymi włosami ****eczki. Pytam, czy mogę delikatnie polizać, pocałować, possać łechtaczkę... "Przepraszam, ale nie". No, trudno. Chcę jeszcze raz dotknąć, ale ona zmienia zdanie, znowu przeprasza, ale jednak nie chce dotykania. Nie podoba mi się to, ale staram się o tym nie myśleć, żeby nie psuć swego dobrego nastroju.

    Na początku leżę na brzuchu, a ona delikatnie masuje mi kark, plecy, pośladki, uda. Potem bardzo lekko wchodzi dłonią pomiędzy nogi i od tyłu palcami głaszcze jądra. Członek jest już wyprężony, ale wciśnięty między powierzchnię stołu i mój brzuch. Unoszę biodra lekko w górę, a jej ręka idzie głębiej i przez chwilę delikatnie pieści nasadę mojej męskości. Dziewczyna ma chyba ochotę pogadać o byle czym, pyta na przykład, czy daleko stąd do dworca... Nie mam ochoty na takie konwersacje, bo moje myśli zaprząta teraz pożądanie i czekający mnie orgazm. Ale mamy czas. Z przyjemnością poddaję się jej powolnym pieszczotom przez następne kilkanaście minut. "No, pewnie czas się obrócić, co?" pyta z uśmiechem. Kładę się na plecach. Ona bierze oliwkę, taką dla niemowląt, i wylewa odrobinę na mój sterczący organ i trochę na swoją prawą dłoń. Delikatnie rozsmarowuje olejek, najpierw powoli robiąc małe kółka palcem wskazującym na samym zakończonym otworem szczycie, potem na całej główce, by wreszcie przejść niżej do trzonu, objąć go dłonią i masować cały członek łagodnymi ruchami w górę i w dół. Jej piersi kołyszą się w rytm ruchów ręki. Druga ręka delikatnie pieści moje jądra, a jeden z palców od czasu do czasu gładzi wyjście odbytu. Czuję falę rozkoszy. W uniesieniu pytam, czy weźmie do ust i za ile... Nie ma mowy. Mogę główką pojeździć po sutkach? Też nie chce! A czy będzie w porządku, jeżeli trochę pobluzgam? Dobra, na to się zgadza. Patrzy mi w oczy, już bez uśmiechu, poważnie i trochę jakby smutno. Jej ręka masuje szybciej i mocniej, piersi podrygują w rytm... Moja prawa ręka głaszcze jej okrągłą pupę. Mówię cicho i spokojnie: "Ty ****o, ty suko *******ona, masuj mi c***a, zaraz cię obleję spermą ty dziwko... Wy*******ił bym cię, wiesz? Spuścił bym ci się do ust..." Czuję następną, tym razem już wielką falę podniecenia. Naprężają się lędźwie, mięśnie pleców, odbytu.. Wiem, że powoli zbliża się wytrysk. "Ty ****o *******ona... Ty dziwko ****na, suko..."

    Wznoszę wzrok do góry i nagle zauważam obrazek na ścianie - Matka Boża z otoczonym promieniami sercem i łagodnym uśmiechem. Przenoszę wzrok na nagi biust dziewczyny, potem na ledwo widoczny zarys piersi pod szatą na obrazie, potem znowu na sukę *******oną z cudnymi cyckami ("Ty ****o..."), potem znowu na obraz... Ku jej zdziwieniu, zdyszanym głosem przepraszam dziewczynę za bluzgi i mowię, że jest kochana i że ma śliczne piersi... że kocham Ją jak najmilszą, najukochańszą na świecie matkę... Wpatruję się w obraz, w ledwo widoczne krągłości biustu ukryte pod niebieskawym materiałem, a potem w te prawdziwe piersi, kołyszące się w rytm masażu. I znów patrzę na obraz... I naraz wszystko jest już prawdziwe, i prześliczne piersi, i masująca mój członek ręka, i Niebo na ziemi. Przywołuję słowa modlitwy i zatracam się w uniesieniu będącym, już to wiem, drogą w jedną stronę. Ciało przeszywa dreszcz rozkoszy i w rytm po cichu wypowiadanych słów spuszczam się potężnym strumieniem nasienia. Biały, gesty płyn wytryskuje z masowanej Jej smukłymi palcami główki. Pierwsza porcja ląduje na Jej białej piersi, strumyczek spływa powoli po brązowej aureolce i sutku. Druga porcja kończy na moim brzuchu... I jeszcze trochę, i modlitwa, i jeszcze jeden rozkoszny skurcz w mosznie... "Och - ooooo..." Wydaję cichy jęk. Naj... droższa... naj... milsza... Ostatnie krople to już powolny mały wyciek, spływający po Jej kochanych, dobrych palcach. Ogarnia mnie uczucie błogiego odprężenia. Patrzę na śliczną buzię na obrazie, uśmiechamy się do siebie, delikatnie głaszczę Jej ciepłą rękę spoczywającą na moich jądrach; mowie Jej znów, że Ją kocham ponad wszystko na świecie... I mówię Jej jak mi dobrze, jak cicho i spokojnie pod jej opieką, jakim błogosławieństwem jest dotyk Jej świętej ręki i widok Matczynych piersi... "Amen"...
  • PoleyVino
    Świętoszek
    • May 2007
    • 5

    #2
    Poley i dziewica (II)

    Poley i dziewica (II)

    Co to za ciało leży tam bez ruchu, na stole do masażu? A, to Poley. Poley Vino, dokładnie mówiąc. Poniesiony na fali własnych fantazji, przez chwilę zapomniał, gdzie jest, ale teraz był już gotów do zejścia z nieba na ziemię. Stół do masażu, ciemny pokój, mała Chinka ściera ręcznikiem jego spermę ze swojej ręki i lewej piersi.

    Fajnie było, ale jednak nie był tak do końca zadowolony. Denerwowała go lekko wyniosłość tej małej i to, że nie pozwoliła mu na bardziej zaawansowane pieszczoty. I jeszcze w dodatku się rozmyśliła i najpierw dała mu lekko dotknąć cipeczkę, a potem jednak nie. Na stosunek nie liczył, w takich miejscach nie można na to liczyć i nawet nie chciał zespolenia, nie po to tutaj przyszedł; ale lubił jednak trochę więcej uległości i trochę więcej szacunku dla klienta.

    Wstał, pokazała mu drogę do prysznica, korytarzem do końca i w prawo. Prysznic nawet dość czysty... Umył brzuch i co tam jeszcze było lepkie od jego nasienia. Wytarł się pachnącym świeżością ręcznikiem, wrócił do pokoju. Ubierał się nie patrząc na nią. Znowu zadała jakieś głupie pytanie... A właściwie dziwne pytanie, o nazwę dzielnicy, w której się znajdowali. Domyślił się, że była nietutejsza i pewnie niedawno przybyła. Podał nazwę zupełnie innej dzielnicy w odległym mieście. I jeszcze powiedział, niby żartobliwie, cicho, twarz przy twarzy: "Nie zadawaj zbyt wielu pytań!" i głupio się zaśmiał. Definitywnie było w niej coś, a może w nim, co powodowało u niego ledwo wyczuwalne uczucie złości pomieszanej z lekkimi wyrzutami sumienia. Te wyrzuty to chyba z powodu jego wcześniejszych fantazji na temat Maryi, której obraz wisiał na ścianie. Gdy dziewczyna doprowadzała go do wytrysku masując jego członek ręką, on sobie ucinał pogawędki z Matką Bożą - niby nic, od dawna przecież nie był religijny, ale widocznie jest cos takiego zakodowane w mózgu, że jak kiedyś wierzyłeś, to potem masz wyrzuty gdy zbluźnisz.

    Nagle tknęła go pewna myśl. Zdjął rękę dziewczyny z klamki, popchnął ją lekko z powrotem wgłąb pokoju i cicho zapytał, o co chodzi z tymi pytaniami o dworzec, o dzielnice... Czy mógłby w czymś pomoc? Czy ona przebywa tutaj wbrew własnej woli?

    Nie zamierzał jej naprawdę pomagać, cokolwiek by mu powiedziała. Ale chciał zbadać grunt i pomyśleć, co dalej. Rodził się w jego głowie pewien niejasny jeszcze plan. Plan nakablowania na nią pracodawcy, narobienia jej kłopotu, może odcięcia jakichś kuponów dla siebie, spowodowania, żeby była bardziej uległa, żeby zrobiła rzeczy, na które się nie godziła, żeby ją mógł upokorzyć, zmusić do tego czy owego... Tak naprawdę nie chciałby jej upokorzyć, nie było by to w jego stylu, ale lubił popuszczać wodze fantazji.

    Nic nie powiedziała. Wyglądała na przestraszoną jego pytaniami, może jego wyrazem twarzy. Złapał ją za włosy, delikatnie pociągnął jej głowę do tyłu i wyszeptał jej do ucha "ja tu jeszcze wrócę, zobaczysz! Idę to szefa". Teraz była już nie na żarty przestraszona. Objęła go ramionami, pogłaskała drżącą ręką po głowie, zbliżyła usta do jego ucha i szeptała, żeby nie szedł, że jak znowu przyjdzie to będzie fajnie, że da mu szczytem członka pocierać jej sutki tak jak tego chciał... że mógłby nawet trochę dotknąć jej cipkę... Koniuszkiem języka liznęła jego ucho. "OK, to powiedz mi teraz: będziesz mi ssała? aż do wytrysku?" Spuściła wzrok, ciężko oddychała, nie dala odpowiedzi. "Będziesz?!?" szepnął głośno, świszcząco w samo ucho, lekko potrząsając ją za ramiona. Nadal ze wzrokiem spuszczonym w dół, pokręciła przecząco głową.

    Dobra. Co teraz? Wstąpiło w niego coś złego. Szantażem nie da rady wytargować tyle, ile by chciał. Odepchnął ją, wyszedł z pokoju, skręcił w prawo i jeszcze raz w prawo, do kuchni. Facet, pewnie ten, z którym rozmawiał wcześniej przez telefon, siedział przy stole i czytał jakąś chińskojęzyczną gazetę. Podniósł wzrok i gwałtownie wstał, widocznie zaniepokojony niespodziewaną wizytą klienta. Wstała również kobieta, też mniej więcej pięćdziesięcioletnia i też z Chin, szczupła, w okularach. "Wszystko w porządku?" spytała z charakterystycznym akcentem. "Właściwie tak, ale chciałem chwilę pogadać, jeżeli można" - uśmiechnął się, chcąc przełamać lody. Mężczyzna podszedł do niego i zapraszającym gestem pokazał drzwi na korytarz - "Chodźmy do pokoju, tam porozmawiamy, o-ka?" "O-ka" - odpowiedział i poszli korytarzem, gdy nagle oddalone drzwi się uchyliły i wyjrzała znana mu już masażystka. Cos szybko powiedziała po chińsku, może spytała "co się stało?" Facet krótko i energicznie coś odpowiedział, ona na chwilę zniknęła z powrotem w pokoju, ale po sekundzie jeszcze raz otworzyła pomieszczenie i rzuciła się w kierunku drzwi wejściowych. Chińczyk za nią. Złapał ją, gdy już otworzyła drzwi, wciągnął do środka, ale się wyrywała i zaczęła krzyczeć. Szarpanina tych dwojga trwała już z dziesięć sekund, Poley postanowił pomóc. Podszedł do szamoczącej się pary, zatrzasnął drzwi i wpakował się pomiędzy tych dwoje. "Spokój, spokój! Ty jej nie szarp, a ty kochanie przestań hałasować!" Zamilkła i przestała się szarpać. Boss wepchnął ją do najbliższego z trzech chyba pokoi, rzucając jeszcze coś, co wyglądało na jakąś groźbę. "Szat-ap!" - "zamknij się" dorzucił jeszcze po angielsku, pewnie przez uprzejmość dla klienta. Zamknął pokój, wyjął z kieszeni klucz i zaryglował zamek. Zdyszany poprawił ubranie i poszli porozmawiać.

    Usiedli na zdezelowanych krzesłach, przy małym, niskim stole. "Jestem Brajen" - przedstawił się Chińczyk, wyciągając rękę - "ale możesz mnie nazywać Bi Dżej". "Ben jestem, miło mi" - przedstawił się zmyślonym imieniem jego gość. "Ta dziewczyna jest fajna, ładna". "Tak.." "Ale zadaje różne dziwne pytania!" "Ben, to ciekawe co mówisz, powiesz mi jakie pytania na przykład? Ona mało powiada po angielsku, jakie pytania ona może zadawać?" "A na przykład, jak się nazywa ta dzielnica, w której jesteśmy..." Chińczyk przygryzł usta, zmarszczył brwi: "Co inne?" "Czy jest jakiś dworzec, jak daleko stąd do dworca... Podałem jej jakąś zmyśloną nazwę dzielnicy. Widzisz Bi Dżej, ja jestem w porządku, ale jak ona zacznie różnym klientom zadawać takie pytania... Pomyślałem, że lepiej będzie, jeżeli ci powiem." "Dziękuję, Dziękuję. Dziękuję!" Dłuższa chwila milczenia. "Ona z prowincji, ze wsi. Uczyła się po angielsku mało w szkole. Tu chce pracować, żeby poprawić po angielsku. Dziwne pytania, bo mało zna po angielsku. Pytania z książek, z rozmówek po angielsku. Jak dojść do dworca i inne. Pytania jakie uczą w Chinach po angielsku. Ale ja z nią pogadam, żeby nie uczyła takich głupich pytań z kursu po angielsku na klientach." Jego rozmówca milczał, ciekaw dalszego ciągu. "Chcesz jeden masaż za darmo, drogi Ben?" No, nareszcie jakaś oferta. "Słuchaj Bi Dżej, wierzę ci, że ona jest z prowincji, ale pewnie tu przyjechała na czyimś paszporcie albo została nielegalnie, nie obchodzi mnie to. Tylko myślałem, że może dostanę jakieś specjalne masaże, wiesz, że może pomogę ci ją ukarać za te głupie pytania. Wiem, że z wami Chińczykami to trzeba prosto i konkretnie, toteż mówię: będę płacił jak za normalne masaże, ale bym chciał, żeby dała mi specjalny, super serwis, jakiego normalnie nie chce dawać. Da się to zrobić?" Chińczyk był już z powrotem sobą, opanowany, spokojny, ale nie obcy, nie wyniosły, nie za jakąś szklaną ścianą. Obaj czuli, że nawiązała się miedzy nami nic sympatycznego porozumienia. "Słuchaj Ben, jak nie wierzysz to zaraz zobaczysz, ona dziewica. Wiele dziewcząt z prowincji przyjeżdżają tu robić masaż, ale wiesz, że one nie *******ą. Ona też nie. Ona robi masaż, ale nie może *******ić, bo musi wrócić na wieś i być dziewicą, rozumiesz Ben? My Chińczycy nazywamy to, że ktoś straci twarz, my możemy zrobić że ona straci twarz, my możemy zobaczyć jej pipkę i ona straci twarz, bardzo będzie płakać. Ale nie możemy zrobić żeby nie była dziewicą. Nie *******ić." Wyszedł, dało się słyszeć skrzypienie drzwi i rozmowa, wrócił z dziewczyną. Mimo protestów, energicznym ruchem ściągnął jej majteczki i zadarł sukienkę do góry. Wyglądała na bardzo zawstydzoną i zdenerwowaną. Mimo obiekcji Poly'ego, popchnął ją na podłogę, powiedział po chińsku parę słów. Leżała na wznak, czarne futerko wyróżniało się na tle jasnej skóry złączonych nóg. Szef uklęknął za jej głową, pochylił się w stronę jej brzucha, złapał jej nogi pod kolanami i podciągnął je najpierw do góry, a potem na boki i ku sobie, żeby wyeksponować jej krocze. Zaczęła gwałtownie szlochać i naciągnęła sobie sukienkę na głowę. Piersi w różowym staniku podrygiwały w rytm szlochu. Chińczyk włożył sobie jej uda pod pachy, uwalniając swe dłonie, tak, by miały dostęp do jej otworu. Przywołał gościa, ale ten, zażenowany, nie chciał podejść. "Słuchaj Bi Dżej, nie zależy mi, żeby straciła twarz ani nic w tym stylu... Daj spokój..." "Ale musimy wiedzieć, że jest dziewicą, żebyś potem nie mówił mi, że nie była!" "No to może..." "No, chodź tu Ben i zobacz!" Nadal trzymając jej uda pod pachami i przyciskając ją mocno do podłogi, rozszerzył wargi sromowe dziewczyny i obaj pochylili się nad widocznym w całej okazałości otworem. Rzeczywiście było widać błonę dziewiczą. Dla jednego z mężczyzn, tego starszego, widok nie był pierwszyzną, ale ten trochę młodszy jeszcze nigdy nie był w tak niezręcznej sytuacji i nie miał okazji przeprowadzać tego typu "badania" błonki. Zamykała ona dolną część wejścia pochwy, pozostawiając półksiężycowy jakby otwór u góry. Było w tej sytuacji coś za bardzo "medycznego" żeby się tak naprawdę zdrowo podniecił, ale jednak kręcił go trochę szloch dziewczyny. Pociągnął brzeg jej sukienki w dół, niby żeby zakończyć już te upokarzające ją oględziny, ale tak naprawdę to żeby zobaczyć jej twarz, zapłakaną, z grymasem wstydu i upokorzenia, z zamkniętymi oczami. "Jest dziewica, widzisz?" "Jest." "O-ka" - Chińczyk uwolnił dziewczynę, a ta pobiegła i wcisnęła się twarzą w róg pokoju. - "No to co chcesz Ben robić? Może tak mówmy: rob co chcesz, byle nie *******ić, o-ka? I byle nie było śladów, że bili, o-ka?" "Okej, ile razy mogę przyjść? Co parę dni?" "Możesz przyjść raz na tydzień, zadzwoń zawsze najpierw, o-ka? Możesz przyjść co dzień, klient nasz pan, ale raz na tydzień możesz mieć ten swój specjalny serwis, o-ka?" "Dobra, ale dzisiaj też jeszcze chcę krótko, pół godzinki, i to się nie liczy. Przyjdę pojutrze i to się będzie liczyć na ten tydzień. Ale dziś, zaraz, chcę takie dodatkowe pół godziny i w dodatku wyjątkowo za to nie płacę" "O-ka" Dziewczyna stała już przy drzwiach i coś mówiła. "Co ona chce? Gdzie chce iść?" "Ona musi piii-piii. Siu-siu" "Nie pozwól jej. Razem pójdziemy do prysznica i tam jej dam zrobić siusiu". Chińczyk uśmiechnął się, przekazał polecenie dziewczynie i zniknął za drzwiami. Ona zaczęła znowu szlochać i chyba protestować, ale co było robić, poszli razem do pokoju, gdzie się oboje szybko rozebrali, a potem do prysznica.

    Portfel z dokumentami wziął ze sobą, na wszelki wypadek, gdyby komuś przyszło do głowy sprawdzić jego tożsamość. Położył go w rogu, niedaleko kabiny prysznicowej. W pomieszczeniu była też wanna, czysta, chyba nie używana, oraz biały okrągły taboret i półki na ścianie, pełne poskładanych czystych ręczników. Ona rzeczywiście chyba już musiała siusiu, ściskała nogi, przestępowała z jednej na drugą i ocierała udem o udo. Cały czas miała mokre oczy, od czasu do czasu szlochała. Gdyby nie te spore piersi i to czarne futerko u zbiegu ud, wyglądała by trochę jak mala zmarznięta i nieszczęśliwa dziewczynka.

    Spytał, jak ma na imię. "Jenny". "Ale ja pytam, jak naprawdę masz na imię!" "Jenny, naprawdę" "Chińskie imię, do cholery! Jakie jest twoje prawdziwe imię!" "Aaaa.... Hongxia Li Chen" "Posłuchaj mnie, Hongxia. Będę dla ciebie dobry i mam nadzieję, że ty też będziesz w porządku. Ale jeżeli nie będziesz w porządku, to wtedy będzie niedobrze, rozumiesz? Na przykład teraz: i tak musisz się tu wysiusiać i tak. Wiec lepiej bądź dobra, po co masz się męczyć. Rozumiesz? Będziesz dobra?" Kiwała głową, przestraszona. "Hongxia, no to teraz zrobisz siusiu." Wziął dwa kąpielowe ręczniki, rozłożył je na dnie wanny. Położył się tam na wznak, potem jednak wstał, by wziąć jeszcze dwa ręczniki. Uformował z nich poduszkę, położył się znowu - tym razem z głową na wygodnym i miękkim posłaniu. Przywołał dziewczynę, kazał jej klęknąć w wannie, nad nim, i pochylić się twarzą w kierunku jego twarzy. Spojrzał w jej przestraszone oczy, ale pospiesznie je zamknęła. Miał dwa pomysły do wyboru: jeden to kazać jej patrzeć mu w oczy podczas siusiania (czy się to uda?), z równoczesnym masowaniem ręką jej siusiającej ****eczki. Drugi, to popatrzeć z bliska na uchodzący z cipki strumień moczu, też połączone z pieszczeniem otworu. Zamyślił się przez chwilę, ale ona widać już nie mogła i gwałtownie się zerwała, chcąc pewnie uciec do ubikacji. Podczas tego gwałtownego ruchu wylało się z niej parę kropel moczu, które spadły na jego brzuch. Mało brakowało, a by uciekła, ledwo ją zdążył złapać za nogi. Widząc cierpienie na jej twarzy, postanowił już dłużej nie czekać. Uniósł się lekko, mocno złapał ją za ramiona, potrząsnął i powiedział "Hongxia, uważaj co mówię, do cholery, będziesz siusiać tutaj, bo ja tak każę!!". Puścił jej ramiona i szybkim ruchem rąk podciął jej kolana, tak że uklękła znowu w wannie, jej kolana spadły z łoskotem na dno wanny a jej pupa plasnęła o jego pierś. Chciała się znowu zerwać, ale trzymał ją mocno. Tak wiec pozostała na jego piersi, była lekka, dał jej tam siedzieć. Jej kolana podciągnął z dna wanny do góry, żeby dokładnie widzieć jej krocze. Jej stopy spoczywały teraz na położonym na dnie wanny ręczniku, pod jego pachami. Powyżej łydek były ładne, okrągłe kolana, i biegnące stromo w dół linie ud. Te linie się właściwie nie spotykały. Kończyły się po bokach ładnie wyeksponowanej cipki, jakieś dziesięć czy dwadzieścia centymetrów od jego twarzy. Najpierw, u góry, kępka czarnych włosów, potem delikatnie zaznaczona łechtaczka, mała teraz i okryta przez fałd skóry. Nad nią, cienkimi fałdkami, zaczynały się wewnętrzne wargi jej cipeczki, rozchodzące się w dół. Niżej to miejsce, skąd wcześniej wypłynęło trochę moczu, a jeszcze niżej, jak płatki róży, widniał duży już w tym miejscu motylek jej warg ze skierowanym trochę w dół dziewiczym otworem pośrodku. Te tak zwane wargi mniejsze były u niej właściwie większe, wyeksponowane i wysunięte. Uwielbiał takie.

    Próbowała zewrzeć nogi, ale jego wyraz twarzy wybił jej z głowy takie pomysły.

    "Hongxia!" Siedziała z głową odrzuconą do tyłu, żeby uniknąć jego wzroku. "Hongxia, możesz już siusiać. Popatrz na mnie!" Nie patrzała. Pogłaskał jej piersi, a potem jego ręka powędrowała niżej, za plecy dziewczyny, i zaczął się onanizować. "Hongxia, możesz siusiać... Widzę wszystko, widzę twoją cipkę... Dokładnie widzę jak wyglądasz miedzy nogami, rozumiesz? Musisz siusiać, nie masz innego wyjścia!" Odczuwał wzrastające podniecenie, wywołane niecodzienną sytuacją. "Jeszcze nikt nigdy nie widział jak siusiasz. Zawsze to robisz sama. Teraz ja wszystko dokładnie widzę, wszystko. Widzę jak twoja szpareczka już wydala pierwsze krople!" Prawą ręką nadal się onanizując, lewą nacisnął jej brzuch. Jęknęła i popuściła powoli mały strumień moczu. Poczuł jej ciepłe siusiu na górnej części swojej piersi i na szyi, skąd spływało na ręcznik. Górna, cieńsza część "płatków róży" rozwarła się lekko, ustępując pod naporem znajdującego się poniżej łechtaczki różowego miejsca z malutką dziurką w środku. Rozwarł palcami jeszcze szerzej. Z tej dziurki po chwili zaczął znowu wypływać mocz, początkowo spływając znów na jego szyję, a potem, gdy strumień stał się mocniejszy, trafiając wprost pod jego brodę i na górną część szyi. Rozległo się głośne i przeciągłe ni-to westchnienie, ni-to szloch. Ale gdy zaczął delikatnie masować palcem okolice jej łechtaczki, gwałtownie przestała siusiać. "Nie, proszę, nie! Ja muszę jeszcze siusiu! O mój Boże!" Może na skutek masażu łechtaczki, a może całej sytuacji, wstrząsnęło nią coś w rodzaju orgazmu. Nie był to pewnie typowy orgazm, ale w otworze pochwy ukazało się trochę śluzu, tego słodkiego nektaru miłości, a i tak już długie brodawki jej piersi stwardniały i jeszcze bardziej się wydłużyły. Po chwili, podczas gdy on bawił się jej piersiami i delikatnie nacierał sutki jej własnym śluzem przeniesionym z otworu, ona już jakby uspokojona wylała na niego jeszcze parę kropel, ale nie więcej. "Kochany, miły, Hongxia cię bardzo bardzo prosi, nie patrz pomiędzy moje nogi bo wtedy nie mogę siusiu... A bardzo muszę!" - mówiła ze łzami w oczach. "All right, kochanie, nie będę cie męczył, chodź tu, przytul się do mnie". Pociągnął ją ku sobie. Nadal leżał na ręcznikach na dnie wanny, na nim ona, jej twarz na wysokości jego twarzy, ale wtulona w jego szyje i ramie. Klęczała, jej cipeczka na jego brzuchu, kolana na dnie wanny po jego obu stronach. Wtulona w niego, jego ramiona wokół niej, i cichy uspokajający szept w jej ucho. Że nie będzie jej teraz tam dotykał ręką, żeby nie myślała o niczym jak tylko o ich błogiej bliskości...

    Jego prawa ręka powędrowała znów do twardego członka, zaczął powoli pieścić wilgotną główkę. Znów czuł narastającą falę rozkoszy, ale bardzo chciał wtrysnąć dopiero wtedy, gdy ona obleje jego brzuch ciepłym strumieniem. Tak też się stało - dziewczyna uspokoiła się zupełnie, on delikatnie pieścił jej szyję ustami i językiem, po chwili wydała z siebie przerwane jakby szlochem głębokie westchnienie i powoli zaczęła wylewać na niego wszystko, co ją tak męczyło. Plecy jej lekko drżały. Jeszcze zanim skończyła, on poczuł początek orgazmu, aż uniósł ją lekko w górę na swym wyprężonym ciele, po czym jego wycelowane w stronę jej odbytu prącie wyrzuciło pierwszą porcję nasienia. Po sekundzie następną, która też wylądowała w rowku pomiędzy jej pośladkami. I następną, I jeszcze jedną... I jeszcze parę kropel spermy, i ostatnie krople moczu z jej cipeczki. "Dziękuję, że nie patrzyłeś" powiedziała. Zamiast odpowiedzi, dotknął lekko ustami jej usta. Delikatnie, machinalnie jakby, odwzajemniła pocałunek, po czym nagle się zreflektowała, zerwała się i pobiegła do kabiny prysznicowej. Usłyszał szum wody. Też wstał, poczekał na swoją kolej, poszedł pod prysznic, potem wziął portfel. Zauważył, że ona sprząta wannę, dobra dziewczyna. Delikatnie pogładził ją po plecach, pocałował w policzek i powiedział "Dziękuję, Hongxia Li Chen, zobaczysz, będzie fajnie". Nic nie odpowiedziała, unikała jego wzroku. Skierował się do pokoju, ubrał się. Przed wyjściem zajrzał jeszcze do kuchni - "Bi Dżej, tak jak się umówiliśmy, ona tu będzie, nie? Pamiętaj", żartobliwie pogroził palcem, "ona nigdzie nie wyjeżdża, tak jak mówiliśmy, ma tu być... Jak nie, to będzie duże poszukiwanie!". Szedł ulicą szczęśliwy i odprężony. Jądra bolały od dwóch dużych wytrysków i było mu trochę przykro, że użył siły, ale jednak ogólnie było to wszystko wspaniałe. Do zobaczenia pojutrze, Hongxia!

    Skomentuj

    • PoleyVino
      Świętoszek
      • May 2007
      • 5

      #3
      Poley i jego babcia (III)

      Poley i jego babcia (III)

      Mieszkam tylko z babcią, bo mamy już dawno nie mam, a ojciec odszedł krótko po tym, jak obie uległy wypadkowi. Babcia porusza się na wózku inwalidzkim, ma bezwład obu nóg. Stara się być w miarę samodzielna, nie trzeba jej nawet specjalnie pomagać, na przykład kąpie się sama dzięki specjalnemu układowi poręczy w prysznicu. W toalecie też są takie sprytne uchwyty, na których się podciąga żeby się zsunąć z wózka. W niektórych rzeczach wymaga trochę pomocy, ale mam fajnie, bo sprawy "kosmetyczne" zostawia odwiedzającej nas regularnie cioci. Czasem, gdy wychodzimy, zakładam jej buty, ale często pozostaje w specjalnej dużej takiej jakby mufce, do której sama wkłada nogi przez podciąganie ich rękami. Ma juz ponad sześćdziesiątkę, miłą, dobrą twarz, szaro-siwe włosy, jest dość pulchna i zawsze pogodna.

      Wczorajszy dzień nie zapowiadał się zbyt ciekawie. Miałem wolne i poprzedniego dnia trochę za dużo wypiłem, toteż myślałem, żeby dłużej pospać. Ale jakoś się obudziłem nad ranem, lekko skacowany, i nie było już mowy o powrocie do snu. Poszedłem do kuchni napić się wody i już w drzwiach zaskoczył mnie niezwykły widok... Niechcący podejrzałem jak babcia się onanizuje! Używa ona specjalnie uszyte majtki zapinane z boku i w tak samo łatwy sposób zapinane spódniczki. Taka właśnie spódniczka była teraz podciągnięta do góry, a prawa ręka poruszała się rytmicznie pomiędzy udami tej na nowo odkrytej przeze mnie kobiety. Piszę "na nowo odkrytej", bo dotychczas nie myślałem o niej w kategoriach seksu. Owszem, zdarzały mi się sporadyczne fantazje na jej temat, jakaś zabawa z jej bielizną, ale nic poważnego czy długotrwałego.

      "Zgłupiałem" i nie wiedziałem co robić. Była odwrócona tyłem i nie zauważyła mnie. W pierwszej chwili chciałem się wycofać, lecz potem podniecenie wzięło górę. Chciałem jakoś wykorzystać tę sytuację, ale nie miał bym odwagi podejść do niej obnażony czy nagle zacząć ją pieścić. Takie rzeczy łatwo przychodzą tylko w erotycznych bajkach. Postawiony przed rzeczywistym wyborem, nie zdobyłem się na odwagę. Po mniej więcej minucie ruchy jej ręki stały się szybsze i usłyszałem jej głośny, płytki oddech. Zapomniałem o kacu, obudził się we mnie prawdziwy, normalny Poley Vino, zawsze gotów do akcji. "Babciu" - powiedziałem i podszedłem do wózka. Szybko wyjęła rękę spod spódniczki i schowała pod koc, a na jej twarzy odmalował się wyraz skrajnego zmieszania i jakby przestrachu. "Babciu kochana, najmilsza moja" powiedziałem głaszcząc ją po głowie i musnąłem ustami jej czoło, policzki, usta. "Dawno tu jesteś, Poluś? Och, co ja narobiłam, proszę kochanie, zapomnij o tym, dobrze?" Miło pachniała szamponem do włosów, z którym mieszał się ledwie wyczuwalny zapach miłosnego nektaru przeniesionego na jej ręce spomiędzy jej ud. Bylem w krótkich spodenkach od piżamy i wyprostowałem się, żeby widziała, że mój członek jest wyprężony z podniecenia. Wyraźnie zaznaczał się pod materiałem szortów, stał blisko jej twarzy. Znów delikatnie pogłaskałem ją po głowie - "Proszę, przytulmy się trochę, popieśćmy". "No coś ty, ożenił byś się lepiej, przestań... To grzech... Ja normalnie nie... Tylko dziś jakoś tak..." I ona i ja wiedzieliśmy, że nie ma już odwrotu. Nerwowym ruchem szarpnąłem spodenki w dół. Jej oczom ukazał się mój sterczący organ: wyłaniający się z kępki włosów trzon, zakończony pąsową teraz główką, z pierwszą kroplą przejrzystej cieczy na skierowanej w jej stronę końcówce. Gonitwa myśli nie pozwoliła mi na sklecenie paru sensownych zdań. Drżącym głosem powiedziałem tylko "Babciu, przepraszam, jestem tak podniecony że chyba zaraz... Przepraszam... Pomóż!" Nic nie odpowiedziała, tylko delikatnie czubkami palców popieściła moje jądra. Ta sama kochana i dobra ręka, zawsze lekko drżąca, która nie raz pieszczotliwie głaskała mnie na dobranoc, teraz pieściła powoli i delikatnie moją męskość. Jej oczy były zamknięte, usta wykrzywione delikatnym grymasem, była w tym piękna. Nagle się odezwała: "Jak już to zrobiliśmy, Poluś, to teraz się nie martw, nie przepraszaj. Ja wiem, że musisz, i za późno na wstyd czy na uniki. Wiem, że zaraz dojdziesz i... I wezmę to z miłością. Tylko nikomu i nigdy, pamiętaj, nigdy nie powiedz". Objęła jądra lewą dłonią i poruszała nimi miarowo. Jej prawa dłoń zsunęła do końca napletek i pozostała przy nasadzie, pieszcząc wyprężony organ. A jej usta objęły wilgotną główkę. Zaczęła delikatnie ssać, poczułem czubek jej języka zlizujący kolejne krople z wieńczącego szczyt otworu. Jej siwa, lekko drżąca głowa zaczęła się powoli poruszać w przód i w tył. W pewnym momencie wyjęła członek z ust i spojrzała mi w oczy. Delikatnie pocałowała sam czubek i znowu zaczęła ssać. Jej ręce nie przestawały pieścić jąder i nasady. Poczułem, że dochodzę. Nie chciałem fantazjować, że jestem z kim innym. Chciałem przeżywać to, co naprawdę się działo. Babcia, moja kochana babcia. Jej język liżący główkę. Jej usta ssące mnie z miłością. Jej niepewne jakby ręce pieszczące moje jądra i twardy trzon. I jej gardło, które się za chwilę wypełni moją spermą. "Mmmmm... Ooookhhh... O - ooo!" Zadrżałem cały i wyrzuciłem z siebie pierwszą porcję nasienia, prosto na jej język i podniebienie. "Oooo... Och!" Druga porcja, też w jej nadal ssące usta. Jak mi dobrze z tą ręką obejmującą moje jądra! "Ooo, Babciu!" - trzeci skurcz oblewa jej pocierający moją główkę język. I jeszcze przyjmuje mnie głębiej, tak głęboko jak tylko może, i "Aaach..." - ostatnie krople mlecznobiałej spermy lecą wprost do jej gardła. Wycofuję się, a ona przełyka to, co jeszcze tam zostało i składa serię szybkich całusów na mojej błyszczącej od spermy i od jej śliny główce. Stara się, bo mnie kocha. Klękam, przytulam się do niej. Całuję ją w smakujące moim nasieniem usta. "Kochana moja babciu!"

      Skomentuj

      • PoleyVino
        Świętoszek
        • May 2007
        • 5

        #4
        Poley - brutal (IV)

        Poley - brutal (IV)

        Poley Vino fantazjuje na temat brutalnego seksu.

        Łazienka. Kabina prysznicowa, wanna, półka z jakimiś szamponami i kosmetykami... Ona i on w wannie...

        Popchnął ją do tyłu, klęczała, on wstał, dotknął naprężonym członkiem jej twarzy... Gwałtownie otworzyła oczy i pochyliła głowę do przodu, chcąc uniknąć tego dotyku. Ale on musiał natychmiast, juz. Złapał ją lewą ręką za włosy, odciągnął do tyłu, pomasował prawą ręką napięty członek, chwycił go u podstawy i uderzył nim w jej policzki i usta, raz z prawej.. raz z lewej.. i znowu z prawej. Nie miała już zamkniętych oczu, patrzyła przestraszona. Nie zauważyła, że już dochodził. Zaczął szczytować. Dotknął główką jej ust i pierwszy skurcz wyrzucił spermę właśnie tam, dając jej spłynąć po brodzie. Wszedł męskością w jej włosy i drugie tryśnięcie wbiło tam ładunek nasienia. Szarpała się i przeszkadzała rękoma, ale kopnął ją pod przeponą, żeby przestała. Zdecydowanym ruchem wycelował w jej twarz; trzeci skurcz wstrzelił spermę w jej usta, otwarte w bolesnym bezdechu na skutek wcześniejszego kopniaka w brzuch. Kilka dalszych konwulsyjnych skurczy przyniosło już tylko po parę kropli nasienia, które rozmazał członkiem po jej zamkniętych znów oczach, mieszając je z jej łzami. Potem chwycił jedną ręką jej policzki, ścisnął, a drugą ręką zgarnął trochę swoich gęstych soków z jej twarzy do jej rozwartych lekko na skutek uścisku ust. Próbowała wypchnąć językiem, ale bezskutecznie, bo blokował ręką. W końcu odruchowo przełknęła i tę porcję, i co tam jeszcze miała z jego wytrysku; wtedy ją puścił. "Posmakuj mojej spermy, musisz się przyzwyczaić" powiedział głośno i wyraźnie. Wychodząc z wanny kopnął ją jeszcze raz w brzuch, za karę, że przeszkadzała mu w obspermianiu jej twarzy. Rozległo się przeciągłe burknięcie - to kopniak wyzwolił trochę gazu i coś tam jeszcze z jej odbytu. Sam sie zdziwił, skąd u niego tyle agresji i brutalności. Poszedł pod prysznic, potem wziął portfel. Zauważył, że ona sprząta wannę, dobra dziewczyna, chciał ją pogłaskać po głowie, powiedzieć jakieś dobre słowo, ale przypomniał sobie o spermie w jej włosach...

        Wychodząc, podniósł też swoją plastikową butelkę z piciem. Nagle zaświtała mu pewna myśl. Dziewczyna nadal była pochylona nad wanną. Podbiegł, złapał ją od tyłu za krocze, szarpnął w górę i do przodu. Jęknęła z bólu, ale zgodnie z jego przewidywaniami udało mu się ją przewiesić przez brzeg wanny: głowa i ręce na dnie, pupa wypięta w górę nad zaokrągloną żeliwną krawędzią, nogi na podłodze. "Tylko spróbuj mi się ruszyć!" - powiedział. Odkręcił butelkę, była tam jeszcze z połowa wody. Wcisnął końcówkę w jej odbyt i mocno ścisnął butelkę, wpompowując płyn. Dziewczyna zaskowyczała głośno, zaczęła rozdzierająco płakać i uderzać czołem o dno wanny. "Ooooch, och och! Ooooch, och och!" Wyjął butelkę, ostrożnie, żeby nie uszkodzić wylotu jej odbytu. Pochylił się, podniósł ją za szyję lewą ręką, a prawą otwartą dłonią trzasnął w twarz. "Chcesz jeszcze, czy się zamkniesz?" - spytał cicho. "Za... amknę..." odpowiedziała, szlochająca, udręczona, z krwią kapiącą z nosa. "Tylko proszę już tam nieeeeeee!" - znów rozdarł ją prze-żałosny płacz, ale kolejne uderzenie w twarz ponownie ją uciszyło. Nadal rozrywały ją spazmy rozpaczy, lecz przestraszona starała się wylewać łzy bezgłośnie, zakrywając nawet dłonią usta i niemal dusząc się od tych starań. Szybkim ruchem zgiął ją do poprzedniej pozycji, rozpiął rozporek, napełnił butelkę do połowy własnym moczem, chciał znów wcisnąć w jej tylny otwór ale się rozmyślił. Wziął z półki oliwkę dla niemowląt, otworzył, przytknął do jej rozetki. Zaciskała pośladki, ale parł mocno i w końcu wstrzyknął potężną porcję olejku do wnętrza jej pupy. Potem wziął butelkę z ciepłym moczem, tym razem weszła już łatwo, ścisnął, trochę wylało się bokiem, ale większość jego złotego płynu weszła tam gdzie trzeba. Klepnął ją w tyłek: "Do wanny!" zakomenderował - "Nie tak! Prosto stój! Tak, przodem do mnie." Spojrzał wprost w jej wystraszone oczy. W jej twarzy był przestrach i nieme błaganie. Nie wiedziała czego się teraz miała spodziewać. Ale jego plan był prosty: lewatywa, żeby móc potem wcisnąć swój członek w czyściutki odbyt. Wciąż patrząc jej w oczy, nagle uderzył ją dość mocno pięścią w brzuch. Zobaczył coś w rodzaju zdziwienia w jej oczach. Rozległ się jej cichy jęk i głośny, przeciągły odgłos - to brązowy strumień wystrzelił z jej pupy, opryskując scianę i wannę. Grymas bólu i zażenowania wykrzywił jej ładną buzię, Uderzył jeszcze raz. Oprócz brudnego płynu i dalszej porcji gazu, jej odbyt opuściło też parę kawałków czegoś gęstszego. Nie mając innego oparcia, zgięta po uderzeniu runęła na niego, jej czoło na jego piersi, jej dłonie na jego ramionach, cała trzęsąca się w bólu i rozpaczy. Szturchnął ją w brzuch kolanem. Wyleciała już tylko odrobina rzadkiego kału, który powoli spływał po jej nogach. "Umyj się świnio!" - rozkazał. Drżącą ręką odwinęła z kranu nad wanną wąż z prysznicową końcówką, odkręciła kran i opłukała najpierw odbyt i pośladki, a potem brudne od kału uda, łydki, ścianę, wannę. "Jeszcze raz. No, dalej, wypinaj się!" - rozkazał. Zaczęła rozpaczliwie protestować. Wyszła z wanny, runęła na podłogę, objęła jego nogi i z płaczem błagała żeby już nie, żeby się zlitował, żeby już nie wkładał jej butelek w pupę, że ona zrobi co on zechce, będzie go lizać i całować, tylko "Proszę, proszę, proszę, już nie w pupęęęęę... Nieeeeeeheeeeheeee" - poniósł ją spazmatyczny płacz. "Chcesz lizać? No to liż" - odparł i szybko się rozebrał. Rozłożył czysty ręcznik na podłodze, położył się na nim na plecach z głową przy samej ścianie, uniósł rozstawione nogi do góry tak mocno, że jego stopy spoczęły na ścianie za jego głową. Jego odbyt był teraz dobrze wyeksponowany. "No, liż!" - zawołał. Stała i patrzyła z mieszaniną niedowierzania i przerażenia. Postanowił jej dać trochę czasu. Leżał w podniecającym oczekiwaniu na wilgotny język liżący jego rowek. Dziewczyna w końcu podeszła, uklęknęła, pochyliła buzię nad jego jądrami i zaczęła je na zmianę delikatnie całować i lizać, najpierw jedno, a potem drugie. Potem zaczęła jeździć językiem po jego członku. Było to przyjemne, ale postanowił przywołać ją do porządku. "Tu! Tu masz lizać!" - pokazał palcem. Spojrzała na niego przestraszona, po czym pochyliła się i dotknęła językiem okolicę odbytu. Wycofała język. Dotknęła jeszcze raz i znowu wycofała. Westchnął, wstał. Uciekła w róg pomieszczenia: "Nie! Nie" - skuliła się w kącie. Złapał ją za włosy, przyciągnął jej zapłakaną twarz do swojej twarzy. "Za dobry jestem dla ciebie!" - wysyczał. "Już będę! Już będę!" - wykrztusiła. Wrócił na miejsce, przyjął poprzednią pozycję. Podbiegła, już nawet nie klękała, położyła się na brzuchu, przez chwilę walczyła ze sobą, po czym zaczęła z płaczem i widocznym obrzydzeniem lizać jego odbyt, długimi ruchami języka. Jej język zaczynał pomiędzy pośladkami od strony pleców, potem czuł jego zdecydowany ruch w górę, poprzez odbyt, aż do nasady jąder. I w górę, i jeszcze raz, po rozszerzonym rowku. Powtarzała to rytmicznie. "Teraz tylko dziurę. Całuj, liż. Trochę wyżej. O, tak dobrze" - odczuł niesamowite zadowolenie. Poczuł zbierający się gaz, domagający się uwolnienia. Ulżył sobie dokładnie wtedy, gdy jej usta objęły okolicę odbytu a język delikatnie penetrował brzegi otworu. Niewielka porcja cuchnącego gazu z krótkim, przytłumionym przez jej usta pruknięciem trafiła prosto w jej język. Odskoczyła z obrzydzeniem, ale widząc jego irytację czym prędzej wróciła do poprzedniej pozycji, obawiając się widocznie dalszych kopniaków czy bicia. Zajęło jej to ładnych parę sekund zanim się w końcu przemogła i zaczęła znów lizać.

        Bardzo go to podnieciło. Nie obchodziło go już, czy lewatywa była wystarczająca czy nie, czy jej tylne wnętrze jest zupełnie czyste... Gwałtownie wstał, zaciągnął ją znów na brzeg wanny. "Nieeeee! Nieeee!" - rozdarła się. Płakała spazmatycznie, ale nie zważał na to. Wziął butelkę z oliwką, przyłożył do tylnego otworu dziewczyny, wlał w nią jeszcze trochę. Usiłowała się wyprostować, ale chlasnął ją ostrzegawczo parę razy dłonią po plecach i boku. Przestała stawiać opór. Przez chwilę jeździł czubkiem penisa po jej rowku. Zatrzymał dokładnie na otworze odbytu. Zadrżała na całym ciele. Pchnął powoli. Główka weszła do połowy w jej śliski od olejku odbyt. Jęknęła. Pchnął dalej. Jego główka weszła już cała, a mięśnie jej odbytu spazmatycznie zacisnęły się na trzonie jego członka. Ruszał powoli biodrami w górę, w dół i na boki, by spenetrować swym organem jej wnętrze. Było tam ciepło, ciasno i przyjemnie. W dole poczuł elastyczną ściankę. Pochylił się, wsadził palec w otwór sromu swej ofiary i namacał obły kształt główki swego własnego organu, oddzielonego od jego palców jedynie elastyczną ścianką we wnętrzu ciała dziewczyny. Nie zważał na jej jęki że boli i błagania by przestał. Najpierw pomasował się jeszcze trochę, a potem wyjął palce z cipki i zaczął po prostu ciężko pracować, wykonując szybkie ruchy w jej pupie. Jej odbyt nadal zaciskał się na jego trzonie, a żołądź ocierał się o ciepłe i ciasne wnętrze. Wycofał się trochę, tak, by główka była ściśnięta w otworze jej pupy. To rozwarcie jej tylnego otworu sprawiło jej widoczny ból, zaskowyczała jak cierpiąca suka, ale równocześnie mięśnie jej odbytu kilkakrotnie zacisnęły się spazmatycznie na główce jego penisa, wywołując u niego kolejną falę rozkoszy.

        Nie mógł już dłużej czekać. Pchnął najdalej jak potrafił, aż po same jądra, które zaczęły już brać udział w tym niesionym przez orgazm procesie wypchania nasienia na zewnątrz. Poczuł bolesny nieomal skurcz w okolicach moszny. Jej dziewiczy odbyt w ciągu paru sekund wypełniła jego sperma. Dziewczyna zaczęła kwilić, szlochać. Wycofał się, spojrzał na jej zapłakaną twarz. W nozdrza uderzył go zapach jego członka - był to zapach jej odbytu, jej kału. Rzucił ją na kolana. Nie musiał nawet bić. Wiedziała, co ma robić. Posłusznie wzięła do ust jego mięknący już organ i wyssała do czysta. Na kolanach przesunęła się w stronę wanny i zwymiotowała. Podciągnęła się do kranu i wypłukała usta. Zapragnął spuścić się jeszcze jeden raz. Zaczął się onanizować szybkimi ruchami. Gdy wymęczony członek dał za wygraną i był bliski wytrysku, podszedł do dziewczyny. Zrezygnowana, umęczona otworzyła usta. Nawet nie zdążyła possać. Wepchnął tak głęboko, że znowu miała odruch wymiotny. Dławiła się, usiłowała wycofać głowę, ale przytrzymał rękami za włosy na jej skroniach, bo właśnie tryskał, prosto w jej gardło. Po paru sekundach uwolnił jej głowę. Zakrztusiła się jego nasieniem, kaszlała, nie mogła złapać oddechu, część uszła jej nosem. Wycisnął parę ostatnich kropel białawej cieczy na jej jasną pierś. Fajnie było, pomyślał i powoli zaczął odpływać w krainę snu. Nie ma jak fantazje!

        Skomentuj

        • PoleyVino
          Świętoszek
          • May 2007
          • 5

          #5
          Granice? Nie... Jak "bez tabu" to "bez tabu".
          Pozdro,
          Poley

          Skomentuj

          • bueh
            Świntuszek
            • May 2007
            • 63

            #6
            Przeczytałem...

            I pozostał mi niesmak... Albo więcej niż niesmak.
            Chora wyobraźnia...?
            Trochę niepokornie

            Skomentuj

            • przemoos
              Emerytowany Pornograf
              • Jan 2007
              • 649

              #7
              przeczytalem wszystkie również jak poprzednicy co się wypowiadali oczywiście najwięcej i to pewnie tych negatywnych emocji budzi opowiadanie ostatnie ale jest na końcu takie dość istotne w nim zdanie a mianowicie
              Fajnie było, pomyślał i powoli zaczął odpływać w krainę snu. Nie ma jak fantazje!
              Co nadaje temu opowiadaniu troche innego sensu.

              Pozatym jest to nadal forum bez tabu i akurat mimo iż przyznaje jest to dość brutalne opowiadanie (ostatnie) i uważam że mogło się obyć bez rękoczynów to nie ma nigdzie w regulaminie wzmianki o granicach tego typu wymysłów.
              Regulamin beztabu.com

              Skomentuj

              Working...