To taki temat raczej do luźnych rozważań niż prezentujący stricte mój problem.
Zależy Wam na kimś, ale to jeszcze nie miłość. Jesteście jednak przekonani, że gdyby dać Wam szansę, gdybyście się wzajemnie lepiej poznali, może coś by z tego było...
A może już jesteście zakochani bez pamięci, tylko ta druga osoba jakoś tego nie dostrzega? Jak wytrwali bylibyście przy zmienianiu jej nastawienia z koleżeńskiego na prozwiązkowe?
A może to o Was kto ubiegał się tak długo, że w końcu zdecydowaliście się spróbować być razem?
Przyznaję, że z rozrzewnieniem obserwowałam mojego kolegę, który przez niemal półtora roku "urabiał" pod siebie koleżankę - nieśmiałą, cichą, zamkniętą w sobie dziewczynę. Byli naprawdę wspaniałym związkiem przez ponad dwa lata, ze zdziwieniem więc usłyszałam o ich rozstaniu. Nadal są przyjaciółmi, a ja nie mogłam powstrzymać się przed pytaniem:
-Jaśku, nie żałujesz ani chwili tego czasu, który spędziłeś na walce o nią?
Powiedział, że to stworzyło podwaliny pod najsolidniejszą relację, jaką ma w życiu i nie mógłby tego żałować.
Ja sama gdy zorientowałam się, że kocham mojego przyjaciela, przez pół roku powoli zmieniałam jego nastawienie (chociaż związek nie wyszedł nam z tego najlepszy, ale to inna bajka).
Jak długo byście walczyli bądź zdarzało się Wam walczyć? Czy gdy nie wyjdzie - nie macie poczucia straty czasu, zawiedzenia? Skąd wiecie, że właśnie na tę osobę opłaca się czekać? Po jakim czasie bez sukcesów zdecydowalibyście się zrezygnować? Po jakie środki sięgnęlibyście? Czy przeszkadzałoby Wam, że ta druga osoba jest w związku? Czy porażka oznaczałaby automatyczne odrzucenie kontaktów, skreślenie tej osoby na zawsze? Jak radzicie sobie z niepewnością, czy może cały czas jesteście przekonani o swoim sukcesie?
Zależy Wam na kimś, ale to jeszcze nie miłość. Jesteście jednak przekonani, że gdyby dać Wam szansę, gdybyście się wzajemnie lepiej poznali, może coś by z tego było...
A może już jesteście zakochani bez pamięci, tylko ta druga osoba jakoś tego nie dostrzega? Jak wytrwali bylibyście przy zmienianiu jej nastawienia z koleżeńskiego na prozwiązkowe?
A może to o Was kto ubiegał się tak długo, że w końcu zdecydowaliście się spróbować być razem?
Przyznaję, że z rozrzewnieniem obserwowałam mojego kolegę, który przez niemal półtora roku "urabiał" pod siebie koleżankę - nieśmiałą, cichą, zamkniętą w sobie dziewczynę. Byli naprawdę wspaniałym związkiem przez ponad dwa lata, ze zdziwieniem więc usłyszałam o ich rozstaniu. Nadal są przyjaciółmi, a ja nie mogłam powstrzymać się przed pytaniem:
-Jaśku, nie żałujesz ani chwili tego czasu, który spędziłeś na walce o nią?
Powiedział, że to stworzyło podwaliny pod najsolidniejszą relację, jaką ma w życiu i nie mógłby tego żałować.
Ja sama gdy zorientowałam się, że kocham mojego przyjaciela, przez pół roku powoli zmieniałam jego nastawienie (chociaż związek nie wyszedł nam z tego najlepszy, ale to inna bajka).
Jak długo byście walczyli bądź zdarzało się Wam walczyć? Czy gdy nie wyjdzie - nie macie poczucia straty czasu, zawiedzenia? Skąd wiecie, że właśnie na tę osobę opłaca się czekać? Po jakim czasie bez sukcesów zdecydowalibyście się zrezygnować? Po jakie środki sięgnęlibyście? Czy przeszkadzałoby Wam, że ta druga osoba jest w związku? Czy porażka oznaczałaby automatyczne odrzucenie kontaktów, skreślenie tej osoby na zawsze? Jak radzicie sobie z niepewnością, czy może cały czas jesteście przekonani o swoim sukcesie?
Skomentuj