Poprzednia treść tego tematu zajmowała przynajmniej dwie strony A4 bo w wyniku wiru muzycznego, papierosów i alkoholu zrobiłem z siebie desperata. Nie jestem też w 100% przekonany jak do was podejść, bo podejrzewam, że większość z was jest ode mnie starsza. Jednak skoro przedstawię wam fakty, to muszę wam powiedzieć że mam 19 lat. Mam bardzo silny i niezrozumiany dla wielu osób charakter, chociaż ludzie (a przede wszystkim znajomi) traktują mnie z szacunkiem i zdecydowanie lubią. I jako facet przystojny, wysoki, postawny i poniekąd wysportowany (ostatnie swoje lata związałem z siłownią, która bardzo mi pomogła tak samo fizycznie jak i psychicznie), zawsze dbałem o siebie tylko z myślą o sobie. Nigdy nie byłem towarzyski, nigdy nie interesowałem się kobietami (jestem straight - chodzi mi o związki z nimi), choć często zwracam na obce kobiety uwagę. I to jest cały punkt zaczepienia. Nie lubię chodzić do klubów, na domówki tym bardziej bo większość moich przyjaciół jest spoza miasta (do czasu zrobienia prawa jazdy miałem problemy z dojazdami na różne zabawy, a do tego czasu stałem się już totalnie zapomnianym, niezapraszanym gościem do towarzystwa). Tak naprawdę to jedyne zabawy na jakich byłem to wiejskie dyskoteki w całkiem przyjemnym zajeździe. Wiejskie, bo wiadomo - wieś, disco, mordobicie(zdarzało się, że brałem udział zazwyczaj w czyjejś obronie [kilku-kilkunastu znajomych ze swoimi kobietami tam wpada jak szykuje się jakaś większa impreza, na przykład w drugim dniu świąt Bożego Narodzenia albo na Wielkanoc - właśnie wtedy tam wpadam, bo jestem u rodziny]) anyway, dziewczyny niektóre naprawdę niezwykle atrakcyjne, a ja oczywiście nawet nie potrafię tańczyć , choć kilka lat temu byłem tancerzem w regionalnej grupie (całkiem inna sprawa, walce i te inne - występy przed ludźmi na scenach w teatrach) więc tylko narobiłbym sobie wstydu.
Edukacja w moim życiu to niestety spędzanie z ludźmi, którzy mieszkają poza miastem i spotkania z nimi to raczej niemożliwy pomysł (czasem wpadamy z chłopakami do pubu na bilard i zimne piwo albo kilka), a na dodatek większość to właśnie faceci. W mojej obecnej klasie brak dziewczyn, ~30 chłopa, w poprzedniej za to miałem kilkanaście bardzo fajnych dziewczyn, które dają mi do zrozumienia, że bardzo mnie lubią, ale tak naprawdę nie mamy ze sobą o czym rozmawiać. Miałem takie etapy w życiu, że miałem ochotę rzucić wszystko i iść do Legii Cudzoziemskiej przez tą samotność. Jest dla mnie jak przyjaciel, który wbija mi nóż w plecy. Wiecie dlaczego? Bo sam się na nią pisałem. Sam się pisałem na brak towarzystwa, na brak związków, ale w końcu zaczęła mi wbijać nóż w plecy. Centymetr po centymetrze, dzień po dniu. I przez to pojawił się ten temat. To nie jest referat o tym jak mi jest źle i jest mi żal, chociaż wcale nie jest mi dobrze z tym, że najpiękniejsze lata w życiu nie były związane z wyzwoleniem, a przede wszystkim żadną kobietą. Chciałbym poznać wasze opinie, a jednocześnie prosić o dobre rady, bo póki co to czeka mnie kolejne wesele, na które nie mam po co iść bo nie mam partnerki. Nie wiem jak długo jeszcze będę sobie wciskał kit, że wcale mi to nie jest potrzebne.
Edukacja w moim życiu to niestety spędzanie z ludźmi, którzy mieszkają poza miastem i spotkania z nimi to raczej niemożliwy pomysł (czasem wpadamy z chłopakami do pubu na bilard i zimne piwo albo kilka), a na dodatek większość to właśnie faceci. W mojej obecnej klasie brak dziewczyn, ~30 chłopa, w poprzedniej za to miałem kilkanaście bardzo fajnych dziewczyn, które dają mi do zrozumienia, że bardzo mnie lubią, ale tak naprawdę nie mamy ze sobą o czym rozmawiać. Miałem takie etapy w życiu, że miałem ochotę rzucić wszystko i iść do Legii Cudzoziemskiej przez tą samotność. Jest dla mnie jak przyjaciel, który wbija mi nóż w plecy. Wiecie dlaczego? Bo sam się na nią pisałem. Sam się pisałem na brak towarzystwa, na brak związków, ale w końcu zaczęła mi wbijać nóż w plecy. Centymetr po centymetrze, dzień po dniu. I przez to pojawił się ten temat. To nie jest referat o tym jak mi jest źle i jest mi żal, chociaż wcale nie jest mi dobrze z tym, że najpiękniejsze lata w życiu nie były związane z wyzwoleniem, a przede wszystkim żadną kobietą. Chciałbym poznać wasze opinie, a jednocześnie prosić o dobre rady, bo póki co to czeka mnie kolejne wesele, na które nie mam po co iść bo nie mam partnerki. Nie wiem jak długo jeszcze będę sobie wciskał kit, że wcale mi to nie jest potrzebne.
Skomentuj