Znów będziemy razem (gay, II wś)

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Milenart
    Świntuszek
    • Aug 2013
    • 61

    #16
    Widzę, że robisz kopiuj-wklej całą książkę. Ciekawe czy ktoś to przeczyta?

    Skomentuj

    • trujnik
      Seksualnie Niewyżyty
      • Mar 2018
      • 201

      #17
      15.

      Podskakiwanie samochodu na wyboistej drodze, zapach benzyny i spalin, jakieś głosy po niemiecku, czerń, w którą wgryzała się mdła żółć reflektorów i inne równie bolesne bodźce tworzyły rwany, nieciągły obraz, który Staszek starał się zapamiętać w odstępach między jednym omdleniem a drugim. Był jednak zbyt słaby by wyciągnąć z tego jakiekolwiek konkretne wnioski, zorientować co się z nim dzieje. Później nie było długo nic.

      Gdy po raz kolejny otworzył oczy, był już bardziej przytomny. Leżał w ciemnym, nieoświetlonym pokoju. Był dzień a przedmioty wywołane mdłym światłem zza niestarannie zamkniętych zasłon tworzyły dziwne cienie, z których na początku starał się zrekonstruować obraz rzeczywistości. Bał się ich, zwłaszcza kiedy ruszały się po ścianie. Kilka minut trwało, zanim cienie się uspokoiły, a on zaczął myśleć./ Co się stało? Gdzie jest? Dlaczego? Nic nie przypominało ani jego drewutni ani pokoju Alberta, w którym ostatnio często sypiał. Po mniej więcej godzinie udało mu się ze sporym trudem odtworzyć przebieg ostatnich wydarzeń. Ba, żeby tylko wiedział, gdzie jest – pomyślał i w tym momencie poczuł nieprzyjemne ciśnienie w pęcherzu. Trzeba coś z tym zrobić – pomyślał i wykonał pierwszą próbę wstania, którą odpuścił sobie w momencie, gdy doczołgał się na skraj łóżka a usiłowanie wstania przerwało kręcenie w głowie i nagły silny pot. Spróbował raz jeszcze i czuł jak traci równowagę. Kilka sekund później drzwi otworzyły się z piskiem i hałasem a pokój zalało niezbyt przyjemne światło. W drzwiach stanął mężczyzna, którego sylwetka, zwłaszcza z profilu, wydała mu się zastanawiająco znajoma.
      – Leż, tobie nie wolno wstawać. Straciłeś masę sił – odezwał się mężczyzna po niemiecku miłym, głębokim głosem. Staszek mógłby przysiąc, że już go gdzieś słyszał, tyle że był za słaby, by skojarzyć fakty.
      – Ale ja muszę...
      – Nic nie musisz – powiedział kładąc Staszka z powrotem na łóżko. – Leż i mów, czego ci potrzeba.
      – Nic, tylko muszę do toalety… – Staszek w nawet takim momencie i po tylu przejściach czuł wstyd.
      Mężczyzna wyjął spod łóżka szklany przedmiot, który Staszkowi nie kojarzył się z niczym, uchylił kołdrę i wykonał odpowiednie przygotowania: ściągnął chłopcu pasiaste spodnie, złapał skurczony członek, kilkoma ruchami go wyprostował i skierował w stronę otworu kaczki.

      Staszek, świadom, że w tak intymnej chwili jest obserwowany, odwrócił ze wstydu głowę. Ze zdwojoną mocą wróciły do niego sceny z pociągów, gdzie nieraz tak intymne czynności trzeba było wykonywać przy innych.
      Zorientował się szybko, że obsługujący go mężczyzna wykonywał nieco więcej ruchów niż absolutnie niezbędne minimum i celebrował czynność, która nie powinna trwać dłużej niż dziesięć, góra piętnaście sekund. Ale wiedział, że nie jest w stanie się sprzeciwić, że jest na z góry straconej pozycji. Tym bardziej, że po kilku sekundach wstydu pomieszanego ze strachem zaczęło mu się robić przyjemnie.
      Mężczyzna zniknął i pojawił się jakieś piętnaście minut później z talerzem mlecznej zupy i kilku kromkami chleba.
      – Nic więcej nie mam – powiedział, gdy Staszek odmówił zjedzenia. – Wmuś to w siebie i nie wybrzydzaj. Gdybym zrobił to, co tak naprawdę do mnie należało, to leżałbyś teraz w szpitalu w Grünbergu lub Landeshut – powiedział, z trudem hamując gniew. – Raczej w tym drugim, a gdybyś się jednak zdecydował wyzdrowieć, to zabraliby cię prosto do obozu.
      – Właśnie... – przerwał Staszek. Mimo, że nie cierpiał mleka, zjadł co mu dano i poczuł jak powoli wracają w nim siły.
      – Cóż, masz więcej szczęścia niż rozumu. Po pierwsze, to jednak nie tężec a zwykłe zakażenie. Organizm młody, choć osłabiony, wybronił się jakoś. Te penicylinę dla ciebie udało mi się jakoś załatwić. Ale ogólnie nie mam dla ciebie dobrych wiadomości, nie możesz tu być zbyt długo. Będę musiał cię odwieźć z powrotem jak ci się tylko polepszy na tyle, że będziesz mógł sam chodzić.
      Staszek dalej nie rozumiał, w czym problem, nawet cieszył się, że wraca do państwa Lemke, jest szansa, że dowie się czegoś o Albercie.
      – Mnie nie wolno ciebie trzymać w domu. Jesteś Polakiem i gdyby tylko ktoś się dowiedział, miałbym ogromne problemy. Nie wiem, czy pamiętasz, ale gdy ciebie wiozłem, zostałem zatrzymany przez gestapo...
      Staszek z miejsca skojarzył sobie głosy, które w malignie słyszał w furgonetce. A więc jednak nie wydawało mu się. Kiwnął głową.
      – Ewidentnie szukali kogoś, prawdopodobnie była ucieczka w KL Gebhardsdorf. Udało mi się z najwyższym trudem ciebie obronić i oficjalnie jesteś w szpitalu.

      Tego dnia nie zdarzyło się już nic godnego uwagi. Następnego dnia doktor pojawił się w pokoju wcześnie rano.
      – Jest niedziela i mam wolne – powiedział niezwłocznie po wejściu do pokoju. A ty, widzę, wyglądasz coraz lepiej. Wieczorem, jak tylko się ściemni, odwiozę cię z powrotem do Friedeberga.
      – Niech mi pan powie, dlaczego pan to robi... I... – chwilę trwało, zanim zebrał się na odwagę – czego pan oczekuje.
      Staszek skojarzył już doktora z badaniem, które przechodził po opuszczeniu pociągu. Patrzył na niego pytająco, jakby obawiał się odpowiedzi, doktor nie od razu odpowiedział na pytanie.
      – Sposób w jaki pytasz, wskazuje, że czegoś się domyślasz, nicht wahr?
      Staszek ze wstydem skinął głową. Oczywiście domyślał się, o co doktorowi chodzi i tu zaczynał się problem. Bo po ciężkich dniach czul się coraz lepiej i zaczynała go dusić żądza. Doktor cały czas przebywał w pokoju, nie miał innego pomieszczenia, nawet sraczyk był na korytarzu.
      – Mógłbym teraz powiedzieć masę rzeczy, prawdziwych lub nie ale po prostu lubię cię – ciągnął doktor. – Podobasz mi się... nie, nie tak, jak myślisz. Tak zresztą też. Ale niczego od ciebie nie chcę. Ja już miałem kilka nieprzyjemności z tego powodu i kilka osób się domyśla, że wolę facetów. Tyle, że nikt nie może mi niczego udowodnić, bo tak po prawdzie, niczego udowodnić się nie da. Jestem sam, nie mam nikogo, nie ma problemu. Problemy zaczęłyby się, gdybym był z kimś. Zresztą powiem ci, że gdy sobie już popijemy w kasynie, to różne rzeczy się mówi. Że nawet sam führer...
      – Po co mi pan to wszystko mówi?,– przerwał Staszek dość obcesowo. Jeśli nawet ten doktor wizualnie mu się podobał, bo przypominał z sylwetki Alberta, tylko brzuszek miał większy, i górkę pod pępkiem o wiele bardziej wydatną. Staszek cały czas usiłował odgadnąć, czy członek doktora stoi.
      – Może dlatego, że chcę to w końcu komuś powiedzieć. Ty myślisz, że tylko Polacy przeklinają wojnę. Nie, nie tylko. Wojnę przeklinają również Niemcy...
      Staszek miał poważne wątpliwości, czy lekarz go nie prowokuje, nie seksualnie a politycznie. Ciekawość jego monologu przerywał raz po raz strach. Byłby on jeszcze większy, gdyby nie to, że stary Lemke równie, a może bardziej nie nienawidził Hitlera.

      Gdy rozmawiali, doktor siedział na łóżku Staszka w pasiastej piżamie z jakimiś czerwonymi stemplami, ani chybi z jakiegoś szpitalnego kontyngentu. Staszek, mimo strachu obserwował ciało lekarza i zauważył, że wybrzuszenie jeszcze się powiększa. Nawet na potężnego mężczyznę było duże. Zastanawiał się, do czego prowadzi ta cała rozmowa. Czy nie jest to po prostu inteligentny rodzaj podrywu? Sam czuł również, że powoli traci kontrolę nad sobą. Albert Albertem, ale jego nie ma, może już nigdy nie będzie. Po raz pierwszy w życiu poczuł prawdziwie dorosłą żądzę. Przystojny facet siedzi naprzeciwko niego, ma na niego ochotę, a jemu też gotuje się w podbrzuszu. Że wróg? Jaki wróg, wróg odesłałby go do szpitala. Dyskretnie, niemal niezauważalnie poprawił lichy koc tak, aby dać temu drugiemu niemy acz dobitny znak. Ani doktorowi ani jemu nie będzie zależało, by kiedykolwiek w przyszłości ujawnić to, co za chwilę może się stać. Co będzie to będzie…
      – A teraz zdejmij spodnie – powiedział lekarz z kuchni.
      Więc jednak pomyłka – pomyślał Staszek i już zaczął przygotowywać swój członek, kiedy z kuchni wyszedł lekarz ze strzykawką w dłoni.

      Nic więcej się nie stało aż do samego obiadu. Doktor czytał, Staszek również znalazł coś dla siebie w biblioteczce lekarza. Zjedli późny obiad złożony z kartofli ze smalcem, jednego smażonego jajka podzielonego na pół i popili to wodą z miodem, który jakimś cudem znajdował się w spiżarce lekarza. Doktor już przygotowywał się i chłopca do wyjazdu, gdy na ulicy wybuchła strzelanina, która przerwami trwała ona kilka godzin.
      – Nie wiem, czy cię dziś odwiozę – powiedział doktor, zza szpary zasłoniętego okna obserwując ulicę. – Zdaje się, że tam mam większą szansę na kulkę w łeb niż tu – dodał poprawiając zasłony. – Ciebie też nigdzie nie puszczę, ty masz leżeć w łóżku.
      – Ale…
      – Naprawdę tak ci się śpieszy pożegnać z tym światem? Ja ciebie nie chcę mieć na sumieniu – zaprotestował doktor.
      – Ale pan naraża się z mojego powodu. Już raz mi pan pomógł, tam, w Hirschbergu, pan myśli, że nie wiem, ale życzliwi ludzie powiedzieli. Teraz pan robi to po raz drugi. Aber wissen Sie was? Ja nie lubię być czyimś dłużnikiem.
      – Taki honorowy jesteś? – głos lekarza zdradzał lekkie rozbawienie. – To powiem inaczej. Już samo przebywanie z tobą sprawia mi przyjemność.
      – No niech panu będzie.
      Gdy zjedli kolację, równie lichą co inne posiłki, zgasło światło.
      – Oho, ktoś chce, abyśmy poszli wcześnie spać – rzucił lekarz.
      – Jak pan ma w ogóle na imię?
      – Ulrich – przedstawił się lekarz – a po co ci to jest potrzebne?
      – Lubię, jak wszystko jest ponazywane – odpowiedział. – O osobie, którą się zna, przynajmniej z imienia, inaczej się myśli.
      – Mały filozof – uśmiechnął się doktor. – Ty mądry chłopak jesteś.
      Rozmawiając Staszek obserwował doktora. Wyobraźnia rozpalała go coraz bardziej. PO raz kolejny zapaliła się czerwona lampka – Albert. Ale ile ma na niego czekać? Rok? Trzy? Pięć? I przez ten czas się męczyć? Prawdopodobieństwo, że się nie odnajdą było bardzo duże, zwłaszcza po tym, co powiedział Herr Lemke. A doktor Ulrich… Było w nim coś takiego, co uderzało w nim we właściwą strunę. Łagodna twarz, masywna, budząca zaufanie sylwetka, długo by wymieniać. Poza tym taka forma podziękowania. Ładne rozstanie, bo o tym, że już go nie zobaczy, był przekonany. Każdy dostanie to, czego chce, bo o tym, że doktor ma na niego ochotę, został już poinformowany. Tylko jak go ugryźć?
      onanizm po węgiersku – vàlenye kőnyà

      Skomentuj

      • trujnik
        Seksualnie Niewyżyty
        • Mar 2018
        • 201

        #18
        16.



        – Gdzie pan śpi? – zapytał, zmieniając nagle temat. Zastanawiał się nad tym od kiedy odkrył, że w mieszkaniu jest tylko jedno łóżko.
        – Na tapczanie, a gdzie? – nie ma tu zbyt wielu możliwości – uśmiechnął się.
        – A gdyby pan spał ze mną? Przecież nie ma sensu się tak męczyć, a poza tym będzie cieplej.
        – Nie chciałbym… – zaczął doktor. – Sądzisz, że się pomieścimy?
        – Jak bym się przesunął pod ścianę… Wolę być zgnieciony niż spaść na podłogę.
        – Postaram się ciebie nie zgnieść – odparł doktor.
        W tym momencie rozległy się strzały, tym razem bardzo blisko, a następnie brzęk szkła spadającego na ulicę.
        – Piętro niżej – mimowolnie zniżył głos doktor. – Może rzeczywiście lepiej zgasić te świeczki i się położyć.
        Wstał, ściągnął koszulę, podkoszulek i spodnie, po czym przeszedł po pokoju zdmuc***ąc wszystkie świece. W pewnym momencie Staszek zobaczył na ścianie cień mężczyzny z mocno uwydatnionym podbrzuszem. Chybotliwy płomień wprowadził kontur w drganie.
        – Posuń się trochę – szepnął doktor. Staszek poczuł charakterystyczne zapadanie się siennika.
        W tym momencie na klatce schodowej rozległ się tupot ciężkich buciorów i krzyki w języku niemieckim, jednak trudno było zrozumieć, co krzyczą. Dudnienie narastało z dużą szybkością. Gdy byli już na wysokości drzwi, Staszek przywarł do ciała doktora mi przytulił się do torsu. Doktor objął go ramieniem.
        – Biegną na dach – szepnął. Istotnie, po chwili zmów rozległa się seria z karabinu, tym razem z wysoka. Po czym wszystko ucichło.
        Po momencie silnego zdenerwowania Staszek wracał do poprzedniego wigoru. Teraz już nie szukał chronienia a podniety, głaszcząc brzuch.
        – Chcesz? – szepnął doktor. – Przypominam ci, nic nie musisz.
        – Chcę – odpowiedział. Doktor wykonał nagłe nieporadne ruchy, które sugerowały, że ściągnął spodenki. Staszek najpierw buszował, w ciepłej gęstwinie kędzierzawych włosów, a następnie, wyczuwszy palcami obniżenie, chwycił członek. I zamarł ze zdziwienia. Organ doktora może nie był przesadnie długi, ale gruby prawie na przegub Staszkowej zmizerowanej ręki.
        – Coś nie tak? – zaniepokoił się doktor dziwiąc się reakcji chłopca.
        – Nie, wszystko w porządku… Co za drąg – powiedział, bawiąc się żołędzią. – Bałbym się…
        – Bałbyś się czego?
        – No mieć to w sobie. Rozerwałby mnie…
        Przypomniał sobie, że coś miał zrobić, co tylko zaczął z Albertem. Przesunął głowę tak, że spoczywała w okolicy pępka a nosem drażnił wilgotny już czubek.
        – Jak odpowiednio się nawilży… Poczekaj.
        Wstał i poszedł do oszklonej szafy, z której wyjął butelkę.
        – Pan zapali na chwilę świeczkę – poprosił Staszek. – Chciałbym popatrzeć.
        – Ty jesteś moim gościem – odpowiedział Ulrich i posłusznie zapalił świeczkę. Staszek długą chwilę kontemplował podbrzusze, zwłaszcza jądra, których rozmiary wręcz poraziły go. Jeszcze nigdy nie trzymał nic takiego w ustach, może by spróbować? Nawilżył usta po czym wchłonął obie wiszące kule; członek swym ciężarem zapychał mu nos i wbijał się w oko, śliniąc je.
        – Założę się, że nie robisz tego po raz pierwszy – zaśmiał się Ulrich. – Jesteś doświadczony jak niejeden emeryt.
        – Miałem chłopaka – odpowiedział. – I pewnie już nie mam – dokończył smutno.
        – Pokłóciliście się?
        – On był w Dreźnie – odpowiedział. – Pan wie, co tam się stało.
        Ulrich nie kontynuował tematu. Jeszcze chłopak się rozklei – pomyślał wyciągając jądra z ust Staszka.
        – Teraz cię przygotuję. Połóż się na brzuchu – rozkazał.
        Ulrich robił to zupełnie inaczej niż Albert, który miał kanciaste, nawet toporne, szybkie, ale przyjemne ruchy. Ulrich to była dokładność, precyzja, a przy tym wolne tempo i delikatność. Staszek szalał po każdym dotyku.
        – No a teraz połóż się na boku.
        Staszek skwapliwie spełnił prośbę i wkrótce czuł znajomy ucisk. Ulrich ręką trzymał biodro chłopca i powoli wchodził, oswajając gorąc na czubku swego narządu.
        – Przyj – szepnął mu prosto do ucha. Staszek był bliski krzyku, ale udało mu się go stłumić. W końcu smyranie gęstych, twardych włosów o pośladki oznajmiało, koniec najgorszego. Ulrich rozpoczął wolne pompowanie, którym chłopak wręcz się rozkoszował. To było coś zupełnie innego, nieznanego i pociągającego. Równie szybko nawiązał kontakt ruchowy i za moment obaj falowali na skrzypiącym łóżku, pamiętającym chyba czasy Bismarcka.
        – Zlać ci się do środka? – szepnął Ulrich.
        – No…
        Nawet poczuł, kiedy wypełniała go gorąca, gęsta lawa. Jednak doktor z niego nie wyszedł leżeli tak jeszcze kilka minut.

        – Najchętniej bym cię w ogóle stąd nie wypuścił – powiedział Ulrich, gdyby nie sytuacja, mógłbyś się leczyć jeszcze z miesiąc. Ale widzisz, co się tutaj dzieje. No daj fiuta – to mówiąc wziął dygoczący, gorący członek, zbadał go dotykiem, puścił, nasmarował rękę oliwą i zaatakował go raz jeszcze. Znów wolno, bez szarpania, a oliwa dodała ruchom płynności.
        – Ale strzelasz – szepnął z uznaniem doktor, kiedy Staszkowe nasienie zrosiło oba ciała i sporą połać pościeli. Wyczerpany Staszek wtulił się w miękkie i ciepłe ciało i był szczęśliwy. Wątpliwości przyszły dopiero później.

        – A może rzeczywiście zostałbyś ze mną jakiś czas? – zapytał doktor przy skromnym śniadaniu. – Jakoś się wyżywimy, pomyślę, jak cię urządzić, byś nie wpadł, ten cały bajzel już nie będzie trwał długo – kusił.
        Staszek nie od razu odniósł się do tej propozycji. Była kusząca, dach nad głową, pełna micha, fajne ciało w łóżku i, co nawet ważniejsze, seks jakości wcale nie wojennej to nie są rzeczy, które się odrzuca. Ale… Gdzieś tam może czeka Albert, Lemke i jego żona, wreszcie rodzina, z którą nie wiadomo co się dzieje. A co go czeka tutaj? Poznawanie kolejnych pozycji w łóżku? A jeśli wojna się skończy to i tak, jak to mawiają, co się odwlecze to nie uciecze.
        – Najwyżej dwa, trzy dni, bo jeszcze dziś nie czuję się najlepiej, o ile pan się zgodzi, oczywiście. Trzeba zająć się poszukiwaniami, może moi gospodarze mi w tym pomogą. Nie chciałbym spać w lesie, gdy skończy się wojna, a na dziś to tak niestety wygląda.
        Doktor popatrzył na niego ze zrozumieniem.
        – Źle mnie zrozumiałeś, chcę tylko ci pomóc.
        No i samemu z tego coś mieć – dokończył za Ulricha w myślach. Już odwykł od tego, że istnieje coś takiego jak bezinteresowność. Lemke zmienił się, jak chłopiec uratował mu zdrowie a nawet życie, Frau Lemke – odkąd ją przeleciał w okolicznościach, o których chciałby zapomnieć. Jedynie Albert… On to robił z innych powodów. Ale przecież Albert umarł, nie ma go i nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie.
        – Pan nie pracuje dzisiaj? – zapytał zmieniając temat.
        – Obchód w szpitalu po południu i to wszystko.
        Podszedł do doktora i usiadł mu na kolanach i obejmując szyję.
        – Chłopie, ale ty masz libido – śmiał się Ulrich, ochoczo odwzajemniając pieszczoty chłopca. – Nie ma jak być młodym. Mnie też tak cisnęło, jak byłem w twoim wieku.
        – Zawsze pan miał takiego dużego? – zapytał Staszek, który zaczynał powoli nabierać ochoty.
        – Jak miałem dwanaście lat, zaczął mi rosnąć. I to było widać w spodniach tak bardzo, że moi koledzy chcieli koniecznie zobaczyć, bo przecież wszyscy mieli patyczki. No i tak to się zaczęło… Dwóch kumpli z sąsiedztwa, w moim wieku ale silniejszych ode mnie, napadło na mnie kiedyś, ściągnęli gacie i walili aż do wytrysku. Później zorientowałem się, że mi się to podoba, nawet sam zacząłem prowokować pewne sytuacje.
        – A kiedy miał pan pierwszy raz?
        – A to z nauczycielem. Zostawił mnie kiedyś po lekcjach za karę, już nie pamiętam za co. Był to starszy mężczyzna, stary kawaler zresztą, wszyscy w szkole się go bali. Zamknął mnie w klasie, wymierzył dwadzieścia rózg, po czym wyszedł. Bolał mnie tyłek i zacząłem sobie walić, bo pewnie wiesz, że tak można się pozbyć bólu. Gdy nauczyciel wrócił, oczywiście przyłapał mnie i dał do wyboru, albo pięćdziesiąt rózg za nieobyczajne zachowanie albo go wyrucham. Chyba zgadniesz, jak to się skończyło. Zabrał mnie do swojego domu, a mieszkał na peryferiach miasta, i tam się to stało.
        Opowiadając, doktor drażnił przez spodnie członek Staszka, który zauważył, że w taki sposób te historie odbiera się o wiele lepiej.

        Po obfitym w zabawy i potoki nasienia przedpołudniu lekarz ubrał się i pojechał do pracy.
        – Za dwie, góra trzy godziny będę – powiedział na odchodnym. – Jakby ktoś pukał, nikomu nie otwieraj.
        – Nie jestem głupi – odpowiedział Staszek.
        Znalazł sobie jakąś książkę na półce lekarza i zaczął czytać. Nie spodobała mu się, sięgnął po inną, medyczną, pełną ilustracji. Między kartkami znalazł kilka zdjęć pornograficznych, przedstawiających młodych mężczyzn podczas miłosnych figli. Ani zdjęcia ani modele nie spodobali mu się. Byli wyuzdani, pozy nienaturalne, wielkość penisów zdecydowanie przesadzona, Staszek zastanawiał się, czy ktoś może być aż tak uzbrojony, sam jeszcze czegoś takiego nie widział. Wcale go nie podniecały, ale może ten doktorek ma jeszcze coś podobnego? Przekartkował kilka książek na półce i znalazł więcej, najczęściej równie nieciekawych, jak to, które widział jako pierwsze. Zauważył, że zdjęcia były schowane wyłącznie w książkach medycznych, czyli – myślał – tych, które w razie jakiejś rewizji czy czegoś podobnego będą najmniej podejrzane. Gdy otwierał kolejną pozycję, usłyszał stukot butów na drewnianych schodach. Odłożył książkę na półkę i wsłuchiwał się bacznie. Idący zbliżał się, w pewnym momencie tupot ustał i rozległo się pukanie do drzwi, twarde, nieprzyjemne. Co robić? Staszek szybko zlustrował pokój, wcześniej nie przygotował sobie żadnego odwodu na podobną okoliczność. Najciszej jak mógł wśliznął się pod łóżko i podciągnął prześcieradło,, żeby w razie wtargnięcia nie było nic widać. Po chwili ten, który stał za drzwiami zaczął coś mówić, a raczej krzyczeć, a na potrzeby Staszka trwało to zdecydowanie zbyt długo. W końcu głos dał sobie spokój, a po chwili znów zadźwięczały, kroki, tym razem oddalające się. Opanowując dygotanie wszystkich kończyn Staszek wypełzł spod łóżka i ustawił się przy framudze okna, bokiem, tak, by nie zostać zauważony. Wkrótce trzech mężczyzn w czarnych mundurach wyszło z bramy. Popatrzyli w kierunku okna i Staszek prawie wywrócił się robiąc unik. Ponownie wyjrzał za okno, jak czarne BMW miejscowego gestapo znikało za zakrętem.
        onanizm po węgiersku – vàlenye kőnyà

        Skomentuj

        • Quirel
          Świętoszek
          • Feb 2009
          • 32

          #19
          Nie myślałem, że napiszę to przy opowiadaniu gay, ale czekam na dalszą część
          Generalnie świetnie oddane zostały realia IIWS.
          Nie ma tutaj też nachalnych wulgarnych opisów. Gdyby to był opis M+K to byłoby idealnie, a tak cieszę się tym, co jest
          Last edited by Quirel; 11-01-19, 23:36.

          Skomentuj

          • trujnik
            Seksualnie Niewyżyty
            • Mar 2018
            • 201

            #20
            Opowiadanie już dawno skończone i jest do pobrania pod podanym adresem (patrz odcinek 1). Tu nie będzie. Dziękuję za miłe słowa.
            onanizm po węgiersku – vàlenye kőnyà

            Skomentuj

            Working...