Witam.
W zw. z tym, że nastał nam nowy rok i poczyniłem noworoczne plany, mam dylemat natury moralnej. Ale może od początku...
Mam 33l i jestem kawalerem. Odkąd pamiętam w czasach szkolnych zawsze otaczałem się dużą grupą dziewczyn. Były przyjaźnie, miłostki mniejsze i większe. Po skończeniu liceum, w czasie wakacji poznałem swoją prawdziwą, pierwszą i jedyną jak do tej pory miłość. Niestety, ale znajomość choć bardzo intensywna, namiętna trwała krótko. Zostałem oszukany, a na oszustwie związku nie potrafię budować. Zerwałem wszelki kontakt. Po czasie zdałem sobie sprawę, że to nie był do końca przemyślany krok z mojej strony. To był rok 2001 bodajże.
Następnie spotykałem się ze starszą dziewczyną, którą znałem od dzieciaka. Ale nie wypaliło, nawet próbowaliśmy kilka razy. Ja zakończyłem ten związek, ponieważ nie czułem nic więcej i nie chciałem dalej tego ciągnąć. Wróciliśmy do relacji na stopie koleżeńskiej. Ona wyszła za mąż i urodziła dziecko. Rozwiodła się i przez internet mi się oświadczyła. Myślałem, że to żart z jej strony (a nie był), i na skypie planowałem z nią jednego wieczora nasze wesele. Gdy następnego dnia się wycofałem ze wspólnej przyszłości strzeliła focha i się obraziła na amen.
W 2005 r. poderwała mnie studentka. Zauroczyła mnie bardzo swoją osobą. Było nam wspaniale i wiem, że zakochała się we mnie. Niestety, ale życie tak dziwnie się układa, że byłem zmuszony do emigracji w połowie 2006 r. Z racji tego, że przerabiałem związki na odległość i wiem, że to bardzo trudna sprawa oraz nie chciałem żeby przerywała studia (a studiowała kierunek zw. z fizyką - wielki szacun za to dla niej) stwierdziłem, że kończymy związek. Miała powodzenie tak więc wiedziałem, że zapomni i się pocieszy. Po roku czasu wróciłem do kraju i wróciliśmy do siebie. Ale dla mnie to już nie było to. Zakończyłem to stanowczo i nie zachowałem się w porządku w stosunku do niej.
Kolejno popełniłem największy błąd w życiu bo wdałem się w romans ze starszą mężatką, którą znałem od pieluch. Na swoją wątłą obronę mogę napisać, że małżeństwo było totalnie wypalone. Ona z dzieckiem w Polsce a on w pracy za granicą. Aktualnie są po rozwodzie. Fakt, że jazda z nią była na całego, bo to taki zakazany owoc. Ale po 2 intensywnych miesiącach nie wytrzymywałem psychicznie, ponieważ to bdb znajoma rodziny i spotykaliśmy się oficjalnie na każdym spędzie rodzinnym. Skończyłem z tą chorą sytuacją i przeprowadziłem się do innego województwa.
Uff dużo tego wynaturzenia , ale teraz przechodząc do meritum sprawy i postanowienia noworocznego.
Pytanie : czy warto nawiązać kontakt z powyższymi paniami w związku z przeprosinami jakie "chyba" jestem im winien, wytłumaczyć się, sam nie wiem. Wszystkie są mężatkami. Nie chcę się z żadną z nich wiązać. I nie chcę wchodzić z butami w ich życie. Nie wiem czy jest sens rozdrapywać rany. Fakt, że nie jestem mistrzem kończenia związków. Jestem facetem i potrzebuję czasu, aby się zorientować czy kocham tą osobę a nie jest to tylko zauroczenie. Niestety, ale one wszystkie były we mnie zakochane. Dziewczyna nr 1 (pierwsza miłość) chciała nawiązać kontakt ze mną z 4 lata temu przez mojego brata, ale ja odmówiłem. A z resztą kontaktu brak. Oczywiście kobietę-romans nie bierzemy pod uwagę.
Czekam na konstruktywne i rzeczowe opinie.
W zw. z tym, że nastał nam nowy rok i poczyniłem noworoczne plany, mam dylemat natury moralnej. Ale może od początku...
Mam 33l i jestem kawalerem. Odkąd pamiętam w czasach szkolnych zawsze otaczałem się dużą grupą dziewczyn. Były przyjaźnie, miłostki mniejsze i większe. Po skończeniu liceum, w czasie wakacji poznałem swoją prawdziwą, pierwszą i jedyną jak do tej pory miłość. Niestety, ale znajomość choć bardzo intensywna, namiętna trwała krótko. Zostałem oszukany, a na oszustwie związku nie potrafię budować. Zerwałem wszelki kontakt. Po czasie zdałem sobie sprawę, że to nie był do końca przemyślany krok z mojej strony. To był rok 2001 bodajże.
Następnie spotykałem się ze starszą dziewczyną, którą znałem od dzieciaka. Ale nie wypaliło, nawet próbowaliśmy kilka razy. Ja zakończyłem ten związek, ponieważ nie czułem nic więcej i nie chciałem dalej tego ciągnąć. Wróciliśmy do relacji na stopie koleżeńskiej. Ona wyszła za mąż i urodziła dziecko. Rozwiodła się i przez internet mi się oświadczyła. Myślałem, że to żart z jej strony (a nie był), i na skypie planowałem z nią jednego wieczora nasze wesele. Gdy następnego dnia się wycofałem ze wspólnej przyszłości strzeliła focha i się obraziła na amen.
W 2005 r. poderwała mnie studentka. Zauroczyła mnie bardzo swoją osobą. Było nam wspaniale i wiem, że zakochała się we mnie. Niestety, ale życie tak dziwnie się układa, że byłem zmuszony do emigracji w połowie 2006 r. Z racji tego, że przerabiałem związki na odległość i wiem, że to bardzo trudna sprawa oraz nie chciałem żeby przerywała studia (a studiowała kierunek zw. z fizyką - wielki szacun za to dla niej) stwierdziłem, że kończymy związek. Miała powodzenie tak więc wiedziałem, że zapomni i się pocieszy. Po roku czasu wróciłem do kraju i wróciliśmy do siebie. Ale dla mnie to już nie było to. Zakończyłem to stanowczo i nie zachowałem się w porządku w stosunku do niej.
Kolejno popełniłem największy błąd w życiu bo wdałem się w romans ze starszą mężatką, którą znałem od pieluch. Na swoją wątłą obronę mogę napisać, że małżeństwo było totalnie wypalone. Ona z dzieckiem w Polsce a on w pracy za granicą. Aktualnie są po rozwodzie. Fakt, że jazda z nią była na całego, bo to taki zakazany owoc. Ale po 2 intensywnych miesiącach nie wytrzymywałem psychicznie, ponieważ to bdb znajoma rodziny i spotykaliśmy się oficjalnie na każdym spędzie rodzinnym. Skończyłem z tą chorą sytuacją i przeprowadziłem się do innego województwa.
Uff dużo tego wynaturzenia , ale teraz przechodząc do meritum sprawy i postanowienia noworocznego.
Pytanie : czy warto nawiązać kontakt z powyższymi paniami w związku z przeprosinami jakie "chyba" jestem im winien, wytłumaczyć się, sam nie wiem. Wszystkie są mężatkami. Nie chcę się z żadną z nich wiązać. I nie chcę wchodzić z butami w ich życie. Nie wiem czy jest sens rozdrapywać rany. Fakt, że nie jestem mistrzem kończenia związków. Jestem facetem i potrzebuję czasu, aby się zorientować czy kocham tą osobę a nie jest to tylko zauroczenie. Niestety, ale one wszystkie były we mnie zakochane. Dziewczyna nr 1 (pierwsza miłość) chciała nawiązać kontakt ze mną z 4 lata temu przez mojego brata, ale ja odmówiłem. A z resztą kontaktu brak. Oczywiście kobietę-romans nie bierzemy pod uwagę.
Czekam na konstruktywne i rzeczowe opinie.
Skomentuj