Opłatek firmowy

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • selenograf
    Ocieracz
    • Mar 2010
    • 182

    Opłatek firmowy

    Światło świec odbijało się od szklanej ściany oddzielającej salę konferencyjną od widoku na rozświetloną reklamami panoramę miasta. To był mój autorski pomysł na zbudowanie chociaż odrobiny intymności w biurowej przestrzeni. Połowa pracowników zdążyła już przyjechać przebrana w wieczorowe stroje. Ja zaraz po pracy zafundowałem sobie szybki prysznic w osobistej łazience i wrzuciłem smoking w gabinecie. Cóż, to jedna z wielu tylko małych nagród za dwie dekady mozolnego wspinania się po kolejnych szczeblach korpo kariery. Poprawiłem burgundowy krawat rozluźniając węzeł, ale zaraz zacisnąłem ponownie do przepisowej ciasnoty. To z kolei jedna z drobnych przykrości menadżerskiego stanowiska.

    All i want for christmas - delkarowała z zaangażowaniem Mariah Carey. Cóż, wolałbym polskie kolędy, ale dla młodego zespołu takie klimaty kojarzą się z obciachem. Wolą nawet mówić “christmas party”, a nie “opłatek firmowy”. Zatem szwedzki stół, kolorowe światełka na ścianach, muzyka z komedii romantycznych i alkohol bez ograniczeń. Postawiłem tylko trzy warunki - świece w klasycznych kandelabrach, łamanie opłatkiem zaraz na początki i wino otwieramy dopiero po wzajemnych życzeniach.

    Przestrzeń biurowa zapełniała się kolejnymi facetami w dobrze skrojonych gangach i kobietami w sukienkach o dość wyzywającym kroju. Już tworzyły się grupki wzajemnej adoracji. Tuż przy szwedzkim stole księgowość i finanse, po prawej marketingowcy opowiadali czerstwe dowcipy śmiejąc się zbyt głośno, a w głębi sprzedawcy podzieleni jak w codziennym życiu na dwa zantagonizowane zespoły. Logistyka i administracja wymieszały się - oni zawsze mieli się ku sobie. Wsłuchiwałem się w pełniłem honory gospodarza witając się z kolejnymi podwładnymi zaraz przy wejściu. Uśmiech, rąsia, uprzejme słowo i wypuszczenie w głąb sali. Lubiłem ten ceremoniał. Zwracałem uwagę, kto przychodzi za wcześnie, kto uśmiecha się kwaśno, a kto podaje rękę jak zdechłą rybę. Wigilia firmowa - jedno z najbardziej subtelnych narzędzi zarządzania zasobami ludzkimi.

    Gong windy rozbrzmiał po raz kolejny, rozsunęły się drzwi i w holu pojawiła się czwórka nowych gości. Jacek z księgowości i Marylka z kancelarii ogólnej przyjechała razem. Wiadomo - romansowali od poprzedniej Wigilii firmowej niemal publicznie. Za to Jasiu Kuczeba pojawił się z nieznaną mi wysoką blondynką.
    - Dzień dobry Panie Prezesie - szef sprzedaży ukłonił mi się z wrodzoną wyniosłością. - Pan Prezes pozwoli, to moja małżonka Zofia.
    Omal się nie roześmiałem. No, tak, młodziak nie był świadomy śmieszności niezamierzonego cytatu z “Misia”. Pochyliłem się nad podaną smukłą dłonią. Zapachniało mi klasyczną “piątką” Diora. Jednak nawet tak mocne perfumy nie zakłóciły zapachu dohrzałej kobiety. Zabuzowała mi adrenalina. Poczułem się jak Dracula wobec świeżo utoczonej krwi. Ledwo powstrzymałem się przed odwróceniem podanej ręki i wpicia ust w nadgarstek. Musnąłem skórę ustami i już w pełni opanowany wyprostowałem się. Zofia Kuczeba patrzyła na mnie równie arogancko, jak jej mąż taksował wnętrze biura. Miała intensywnie niebieskie oczy podkreślone wieczorową maskarą.
    - Miło mi poznać towarzyszkę życia naszego najlepszego menadżera sprzedaży - uśmiechnąłem się. Jasiu rozbłysnął wewnętrznie nie wyczuwając ironii w moim głosie. Jednak kącik ust żony drgnął leciutko. Hmmm… Czyżby małżonkazofija była bardziej bystra od swojego ślubnego?

    Dyrektor Kuczeba objął w pasie towarzyszkę i skierował się ku swojemu zespołowi sprzedażowemu. Odprowadzałem wzrokiem kołyszące się krągłe biodra. Patrzyłem z przyjemnością na pupę opiętą ciemnogranatową tkaniną. Kreacja była niezwykle elegancja. Bardzo kobieca, podkreślająca kobiece kształty, ale nie wyzywająca. Spokojnie mogłaby się znaleźć w katalogu Marie Ziele, albo innej konserwatywnej marki modowej. No tak. dyrektor Kuczeba był gorliwym katolikiem, z dewocją demonstrującym swoje przywiązanie do religii. Pewnie żona była tak samo grzeczna, wierna i pobożna.

    Odwróciłem twarz ku ścianie i oblizałem spierzchnięte usta. Rekin zwietrzył niewinną fokę. Czułem w spodniach twardniejący wałek. Puls galopował. Popatrzyłem na państwa Kuczeba, oddających się swobodnej konwersacji. Zastanawiałem się, co skłoniło Jasia do zabrania połowicy na firmową imprezę. Co roku do tej pory zmywał się zaraz po życzeniach świątecznych. Zjadał karpika w galarecie, patrzył z niesmakiem na zaczynających tankować współpracowników i znikał po angielsku. Popatrzyłem na zegarek. Do dwudziestej zostały trzy minuty. Podszedłem do długiego stołu i zlustrowałem talerzyki z wyłożonym opłatkiem. Doroczne christmas party czas zacząć.

    W czasie spiczu starałem się nie patrzeć w stronę Kuczebów. Jak zawsze gładka gadka motywacyjna przychodziła mi bez trudu. Jesteśmy zespołem, tylko razem jesteśmy w stanie coś dokonać, targety nie są tak ważne, jak rozwój. Bla, bla, bla… Nie rozwodziłem się za bardzo. W końcu i tak wszyscy czekają na to, żeby się nażreć i sponiewierać na koszt firmy. Albo ulotnić przed pierwszym pawiem. Tak, tak - czas świątecznych firmówek to żniwa dla firm sprzątających.

    Sięgnąłem po opłatek. Taki większy, ale i tak jeden nie starczy. Zanim obsłużę wszystkich wazeliniarzy zejdą dwa, albo i nawet trzy. na wykładzinie zaczął się kontredans biurowych figur i pionków. Wszystkiego dobrego, zdrowia, szczęścia, pomyślności. Samych spełnionych targetów. Szczęśliwej nowej premii. Orgia zakłamanych uśmieszków, faryzejskich uściśnięć i nieszczerych poklepywań. Zszedł dobry kwadrans, nim przez kolejkę włązidupów przebił się Kuczeba. Pół kroku za Jasiem stała żona. Miała stalowe spojrzenie. Może poczuła między pośladkami dotknięcie mojego spojrzenia?

    - Panie Prezesie, nie wiem czego życzyć. Przecież ma Pan wszystko, czego można sobie wymarzyć - Kuczeba gładko wszedł w konwencję korporacyjnych serdeczności.
    - Oj, nie zawsze można mieć to, czego się naprawdę pragnie - nad ramieniem podwładnego zerknąłem na jego żonę. Nie patrzyła w moją stronę. Chociaż wolałem myśleć, że udaje spojrzenie gdzieś w przestrzeń.
    - Zatem wszystkiego, co Pan sobie wymarzy - Kuczeba rozciągnął usta w wymuszonym uśmiechu. Hmmm… Może jest bystrzejszy, niż się wydaje?
    - A Tobie Jasiu wymarzonego awansu w kolejnym roku rozliczeniowym - potrząsnąłem rolę swojego szefa sprzedaży. - Kto wiem może rada nadzorcza łaskawym okiem spojrzy na mój wniosek o Twoje wejście do zarządu?
    Kuczeba starał się zachować spokój, ale widać było, że trafiłem w sedno. Ułamałem opłatek z jego dłoni i położyłem na język.
    - Oj, tego to sam sobie życzę najbardziej - zachichotał nerwowo tracąc maskę aroganta.
    Odsunąłem go i wyciągnąłem dłoń w kierunku Zofii. Biały płatek zdążył się rozpuścic w moich ustach.
    - A Pani Kuczebowa czego by sobie życzyła na gwiazdkę - uśmiechnąłem się szczerze podając opłatek blondynce. Nic dziwnego, tkanina sukienki opinała biust równie elegancko, jak pośladki. Sama radość.
    - Żebyśmy nie spóźnili się na Borysa Godunowa - pani Kuczebowa nie odłamała świątecznego płatka i wydęła pogardliwie wargi.
    Opera. To wyjaśniało obecność obojga małżonków na firmowej gali. Kuczebowie mieli w planach premierę najnowszego przedstawienia w Karutskiego. Nie przepadałem za operą, ale zdawałem sobie sprawę, że bilety na premierę rozeszły się w trzy sekundy. Może dyrektor Kuczeba przyjął jakąś łapóweczkę od wdzięcznego kontahenta. Hmmmm… Pomyślę o tym w poniedziałek.
    - Och Pani Zofio, lepiej, żeby Państwo tam nie dotarli dzisiaj. Pani uroda odsunie w cień wszystkie primabaleriny i damy na widowni - zasunąłem grubym komplementem.
    Kątem oka dostrzegłem, że twarz Kuczeby pokryła się kredową bielą.
    - Primabaleriny? To nie balet, Raczej promadonny. Jeśli tak zna się Pan na biznesie, jak na sztuce operowej, to mój mąż będzie musiał poszukać nowej posady. - mężatka odcięła się złośliwie.
    Kuczeba tym razem poczerwieniał.
    - Och, mam nadzieję, że niezależnie od okoliczności Jasiu nie będzie musiał opuścić naszej firmy - sparowałem cios. - Prawda Jasiu? Chyba nie chcesz szukać nowej pracy w nowym roku?
    Przy ostatnim zdaniu lekko podniosłem głos. Kilku współpracowników spojrzało w kierunku szefa sprzedaży.
    - Nie Panie Prezesie. Szanuję swoją pracę. Pan mam nadzieję też ją docenia - Kuczeba wymamrotał niczym robot. Jego pycha gdzieś ulotniła się w pół sekundy. Zofia powstrzymała się od dalszych komentarzy. Prychnęła tylko i spojrzała na męża z pewnym niesmakiem. Odwróciła się i pożeglowała w kierunku stolika z czerwonym winem. Pracownicy naszej korpowspólnoty wrócili do rozmów, ale byłem pewien, że efekt został osiągnięty.
    - Przepraszam Panie Prezesie - Kuczeba wydawał się ugotowany i przetarty przez sitko. Na skroni pojawiła się kropelka potu. Wyciągnął błękitną chusteczkę i otarł czoło. Chustka z tkaniny? Do cholery, kto dzisiaj używa tego badziewia poza emerytami?
    - Staramy się o dziecko i… - Jasiu wyglądał, jakby miał zemdleć. Nigdy nie mówił w biurze o życiu prywatnym, ale chyba mocno ścisnąłem go za jaja. Ratował w swoim mniemaniu zagrożoną posadę. Teraz mi prawie zrobiło się go żal. Prawie.
    - Jasiu, nie przejmuj się. Będzie dobrze. Wiesz, nawet chciałem po pierwszym toaście pogadać o Twojej karierze, ale jeśli macie zdążyć na Godunowa… - perfidnie zawiesiłem głos.
    - Zdążymy, To dopiero za półtorej godziny - Kuczeba popatrzył na zegar. Podobała mi się ta jego gorliwość. Miałem typa w garści. Jednak zdawałem sobie sprawę, że droga do tyłka jego żony jeszcze długa i kręta.
    - No widzisz, naprawdę świąteczne marzenia się spełniają - popatrzyłem w kierunku Zofii. wypiła pół kieliszka w kilku łykach. Teraz sączyła wino uderzając nerwowo w nóżkę naczynia. Odłamałem spory kawałek opłatka i położyłem na języku. Hmmm… Lubię taką delikatność w ustach.
    Last edited by selenograf; 11-02-20, 16:32.
    “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
    Alexander Woollcott
  • selenograf
    Ocieracz
    • Mar 2010
    • 182

    #2
    Impreza się rozkręcała. Przy stolikach zaczęły się śmiechy, chichy. Przygasło światło. Ktoś dał głośniej muzę i w hallu zaczęły pojawiać się pierwsze tańczące pary. Na razie leciały szybsze bity. Nie znałem tego kawałka. Mocno energetyczny, trochę latino. Marek z finansów zaczął się wygłupiać otoczony wianuszkiem podrygujących babeczek ze swojego działu. Moi podwładni wyglądali, jakby ktoś podłączył ich do prądu. Było ich coraz więcej w przestrzeni tanecznej. Ale spokojnie, niedługo ktoś wrzuci pierwsza pościelówę i brak miejsca będzie świetnym pretekstem do ściślejszego zbliżenia. Jeszcze trochę alkoholu wjedzie na stoły i zacznie się migdalenie na całego.

    Poszukałem wzrokiem Kuczebów. Siedzieli przy stoliku blisko wyjścia. Rozmawiali pochyleni głowami z Asią, główną księgową. Młoda dziewczyna, nie skończyła jeszcze trzydziestki, ale mózg w rachunkowości sześć na dziewięć. Ciekawe czy rozmawiają o wyniku finansowym firmy, czy o urokach muzyki operowej. Jasiu spojrzał w moim kierunku. Skinąłem głową w kierunku windy. Wstał, szepnąć coś na ucho żonie i powędrował zgodnie z sugestią. Puściłem go przodem i bez słowa wjechaliśmy dwa piętra wyżej. W sekretariacie wyprzedziłem szefa sprzedaży i kciukiem otworzyłem drzwi mojego gabinetu. Kuczeba chciał usiąść na krześle przed biurkiem, ale machnąłem w stronę skórzanej sofy. Usiadł na środku wielkiego siedziska. Wydawał się spięty.
    - Koniaczku? Łyskarza? - skierowałem się do barku ukrytego w regale szerokim na całą śicainę.
    - Whiskey proszę - Jasiu powiedział nazwę trunku ze snobistycznie przerysowanym akcentem.
    Postawiłem na stoliku butelkę i obdarowałem nas podajnikami. Nalałem nam obu na dwa palce. Usiadłem naprzeciwko w fotelu klubowym.
    - Za Twoją karierę - podniosłem w górę szklankę z trunkiem. Odwzajemnił gest u upiliśmy łyk w tym samym momencie.
    - Słuchaj Jasiu. Mówiłem serio, masz szansę na awans do zarządu. Może nawet jeszcze w styczniu - uśmiechnąłem się lekko, - Z drugiej strony zrobiłeś poważny błąd, A raczej nawet dwa błędy… - zawiesiłem głos i spojrzałem znacząco.
    Jasiu milczał. Prawie widziałem obracające się trybiki w jego głowie.
    - Bez obaw. Nie mam na myśli Twojej pracy w dziale handlowym. Raczej o Twoją pozycję negocjacyjną w budowaniu kariery. Jesteś dobrym sprzedawcą. Wiesz zatem, że kupujący nie powinien okazywać za bardzo, że mu zależy na kupnie. Powinien także wstrzemięźliwie podchodzić do danych o swoich możliwościach zakupowych. A Ty w ciągu ostatnich tygodni pokazywałeś, że awans, także finansowy jest bardzo ważny. Po Twojej dzisiejszej uwadze domyślam się, że chodzi o koszty związane ze staraniami o dziecko. Tak, tak, in vitro nie jest tanie.
    Jasi skinął lekko głową na potwierdzenie.
    - A drugi błąd?
    Roześmiałem się w duchu. Nadal nie miał pojęcia, co się dzieje.
    - Powiedzmy, że masz coś, na czym zaczęło mi zależeć - popukałem palcem w szkło podobnie, jak przez cały wieczór robiła to Zofia.
    - Ale… - Kuczeba poczerwieniał na twarzy podobnie, jak przy łamaniu opłatkiem.
    - Tak. Ale. A raczej Zosię…
    - Ona nigdy się nie zgodzi.
    - Ha, czyli Ty akceptujesz transakcję? - zmrużyłem oczy.
    Kuczeba zagryzł dolną wargę.
    - No dobrze. Znasz mnie. Wiesz że nie lubię owijać w bawełnę. Nazwijmy sprawę jasno. mam ochotę zerżnąć Zosieńkę jeszcze na tej imprezie wigilijnej. Jeśli opuści nasze biuro nienaruszona, możesz zacząć szukać nowej roboty.
    - Ona się nigdy nie zgodzi…
    - A jeśli zamoczę swojego kutasa w piździe Twojej żony, to będzie nagroda - ciągnąłem niezrażony protestem. - Powiedzmy potroję Twoją pensję roczną. I hmmm… Zastanowię się nad rekomendacją dla rady nadzorczej. Wszystko zależy od tego, na ile pani Kuczebowa…
    Przerwałem i łyknąłem znakomitego Macallana.
    - Mnie zachwyci - odstawiłem szklankę na stołek między nami. Patrzyłem na Jasia pocierając brodę palcem wskazującym. Siedział skulony, obejmował szklankę trunku oburącz.
    - Możesz się oczywiście zastanowić. Chociaż… - zerknąłem na zegar.nad wejściem. - Czasu do Borysa Godunowa jest już coraz mniej.
    Jasiu nie ruszał się z miejsca.
    - Zrobimy tak. Pójdę przypudrować sobie nosek. Nie będę się spieszyć. Wrócę… - zmarszczyłem drzwi. - Za kwadrans. Jeśli nie akceptujesz mojej propozycji, spokojnie możesz jechać do Opery z szanowną małżonką. Jeśli chcesz sfinalizować transakcję. Po prostu sprowadź tutaj swoją kobietę. Nie musisz jej mówić o szczegółach naszych ustaleń. Nie musisz bawić się w stręczyciela. Po prostu namów żonę na sam na sam ze swoim prezesem. W końcu pogadać ludzka rzecz - uśmiechnąłem się szeroko.
    Zamknąłem za sobą starannie drzwi i kilkoma klawiszami ustawiłem odblokowanie. Zdążyłem jeszcze zobaczyć, jak Jasiu dolewa sobie solidną porcję alkoholu.
    “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
    Alexander Woollcott

    Skomentuj

    • selenograf
      Ocieracz
      • Mar 2010
      • 182

      #3
      Myłem długo ręce wodą tak gorącą, że prawie parzyła. Patrzyłem w lustrzane odbicie. Nie było co podziwiać. Lekko łysięjąca głowa, dwa zakola, siwe krótkie włosy tam, gdzie jeszcze rosły. Rozpięta marynarka nie maskowała brzucha rysującego się pod jedwabną koszulą. Rysy dość pospolite, którym nieco arystokratycznego sznytu dodawały tylko stalowe oprawki okularów od Davidoffa. Cóż, wskazówki zegara z każdym rokiem przybliżały mnie do pięćdziesiątki i zdecydowanie wyglądałem na swoje lata.

      Pomyślałem, że Jasiu z kolei nie wygląda na swoją “czterdziestkę”. Kojarzył się z uczniem Eton albo innego prywatnego liceum z UK albo snobistycznej szkoły dla dzieci notabli w Szwajcarii. Za to pani Kuczebowa wyglądała na 40 lat z małym hakiem. Zdecydowanie nie miała anorektycznego, androginicznego typu urody. Była dojrzałą kobietą w najlepszym słowa tego znaczeniu. Delikatne zmarszczki w kącikach oczu dodawały charakteru. Upięte w klasyczny kok włosy odsłaniały długą szyję i kształtne obojczyki. Konserwatywny krój sukni zamiast ukrywać kobiece kształty jeszcze je eksponował. Ich właścicielka chyba niezbyt się przejmowała, że krągły brzuszek wykluczyłby ją z sesji mody. Byłem przekonany, że ciążowy brzuch będzie nosiła dumnie wyprostowana. Piersi były ciężkie i pełne, już teraz wydawały się mlecznymi. Miseczka D? Może nawet E? Suknia rozmiar 38 jak nic. Nie zdziwię się, jeśli 40. Chociaż z takimi szerokimi biodrami mogła być potrzebna 42. Z pewnością nie będzie miała problemów z porodem. Suknia sięgała za kolano i można było się tylko domyślać, jak bardzo pełne są uda. Łydki za to przyciągały wzrok piękną linią, podkreśloną czarnymi pantoflami na kilkucentymetrowym obcasie. No i pupa. Ach, jak bardzo zachwycająco krągła, z pośladkami symetrycznymi, idealnie pasującymi do dużych, męskich dłoni, Czyli panią Zofię charakteryzowała bujna kobiecość, pełen rozkwit urody, Temperamentu też jej nie brakło, co udowodniła wprost podczas naszej krótkiej konwersacji przyopłatkowej. Ciekawe jak było z siłami witalnymi?

      Zamknąłem gestem strumień wody i podsunąłem ręce pod nawiew suszarki. Rozstawiłem palce, jakbym miał za chwilę zważyć piersi pani Kuczabowej, albo zacisnąć dłonie na jej pupie. Kropelka wody zsunęła się po palcu serdecznym do obrączki, zatrzymała się na złotym krążku i w kilka chwil wyschła. Popatrzyłem ponownie w lustro i potarłem palcem brodę. Byłem gotowy do frontalnego szturmu na bramy małżeńskiej wierności państwa Kuczabów. Albo raczej na zdradziecki podkop pod murami chroniącymi panią Zofię przed atakiem feromonów innego samca i hormonów pobudzonych wyobraźnią. Cóż, postaram się tę wyobraźnię zainspirować tak sprawnie, jak to tylko potrafię.
      “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
      Alexander Woollcott

      Skomentuj

      • Kalilah
        Administrator
        • Mar 2012
        • 2689

        #4
        Dawno tego nigdzie nie pisałam, ale bardzo dobrze się to czyta. Lubię długie budowanie historii i napięcia więc z niecierpliwością czekam na dalsze części
        My life would be so much easier if I wasn't intelligent enough to realize how fucking stupid some people are.

        Regulamin forum

        Skomentuj

        • selenograf
          Ocieracz
          • Mar 2010
          • 182

          #5
          Jasiu stał w sekretariacie obrócony tyłem do wnętrza, patrząc w neony na sąsiednim wieżowcu. Przeszedłem obok, ale się nie odwrócił. Parę stuknięć w klawisze i otwierając drzwi jednocześnie zablokowałem zamek przed ponowną próną otwarcia. Wszedłem zdecydowanym krokiem, spodziewając się zastać Kuczebową na sofie. Pomyliłem się. Zasiadła na moim fotelu.Obracała się w nim. Trochę w prawo, trochę w lewo. Chwila przerwy i znowu. Trochę w tę, trochę w drugą stronę. Siedziała niedbale, lekko odchylona, z wyrazem twarzy zbudzonej matrony. Podszedłem do biurka od strony petenta i oparłem się o blat dłońmi, pochylając w jej kierunku.
          - Wygodnie Pani?
          - Dla mnie nawet trochę za wygodnie. Słaba ergonomia. Pewnie długo nie wysiedzisz w jednym miejscu - Kuczebowa bez zmrożenia okiem zaczęła mnie tykać.
          - Tak, ciągle mnie nosi - uśmiechnąłem się samymi ustami. Oczy pozostały poważne. Wpatrywałem się w kąciki oczu mojego gościa. Tak, stanowczo kurze łapki dodawały twarzy sporo uroku.
          - Janek mówił, że koniecznie chcesz mnie widzieć. I to sam na sam. Masz dla mnie ofertę zatrudnienia?
          - Myślałem, że będzie musiał dłużej namawiać. Byłem też przygotowany, że wyjdą Państwo bez pożegnania.
          Kuczebowa wydęła wargi.
          - Ja nie z tych bojących. Jestem twarda babka z Podlasia. Nie tak łatwo mnie zastraszyć. Albo nastraszyć.
          - Nie miałem takiego zamiaru - wyprostowałem się przy biurku. - Nie śmiałbym wywierać presji na tak wytworną damę. Jeszcze by się kiecka pogniotła - wyszczerzyłem zęby przy heheszku.
          Kobieta znowu wydęła wargi.
          - Tak traktujesz podwładne? Takie żarciki na skraju molestowania? Cóż, może zawitam tutaj dłużej z małym pozwem…
          - Aaaaa… Pani mecenas… No proszę. Jestem pod wrażeniem. Uniwersytet Podlaski czy Wyższa Szkoła Pożalsięboże Prawników z Sokółki?
          Dała się podpuścić.
          - Pplskie prawo po UJocie, a niemieckie w Heidelbergu. Potem anglosaskie dłubałam na Yale.
          - No, no…. Klękajcie narody - z błazeńskim uśmiechem opadłem na lewe kolano.
          “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
          Alexander Woollcott

          Skomentuj

          • selenograf
            Ocieracz
            • Mar 2010
            • 182

            #6
            - To po co mnie tu ściągnąłeś? - Kuczebowa wstała z mojego fotela. Poprawiła sukienkę, której krawędź podsunęła się za wysoko. Zdążyłem zobaczyć kształtne kolana. Nie spiesząc się ominąłem biurko. Na swoich obcasach była ze trzy centymetry wyższa ode mnie,
            - Powiedzmy, że zabawiłem się w obrzydliwego szantażystę. Zagroziłem Jasiowi, że go zwolnię. I jednocześnie złożyłem niemoralną propozycję. No może jestem mniej pociągający, niż Robert Redford, ale moja przewaga jest taka, że on daleko, a ja blisko.
            Kobieta wydęła pogardliwie wargi.
            - Nie wierzę, że się zgodził. Janek ma swoje zasady. Jest dobrym katolikiem.
            - To co w takim razie robisz w moim gabinecie - tym razem i ja przeszedłem “na Ty”.
            Nie była w stanie skomentować. Odsunęła się, żeby mnie ominąć i wyjść. Nie zdążyła. Chwyciłem ją oburącz za ramiona i spojrzałem prosto w niebieskie źrenice.
            - Serio chcesz wyjść? Zrujnować karierę męża?
            Uwolniła się jednym szarpnięciem tułowia.
            - Mam to w dupie. Starczy nam moja pensja. A ze swoimi kwalifikacjami szybko znajdzie nową pracę. Wiesz, jaka jest walka o dobrego menadżera sprzedaży w tej branży. Z jego kontaktami… - wyrzucała z siebie szybko zdania.
            - Wilczy bilet. Wiem, teraz rzadko stosuje się to określenie - przerwałem tyradę zagniewanej prawniczki. - Ale po prostu chwycę za komórkę i wykonam kilka telefonów, zaraz jak zamkną się za Tobą drzwi. Kilka sugestii, półsłówek i Jasiu na pewno nie znajdzie roboty. Na pewno nie “w tej branży”. I pewnie nie w tym mieście - przedrzeźniałem ją z satysfakcją.
            Zaniechała opuszczenia gabinetu. Stała nieruchomo, ale widać było, że buzuje w niej głęboki w****.
            - To jeszcze nie wszystko. Zadzwonię też do Twojego pracodawcy. To kancelaria Leśniak, Gorczuk i Partnerzy. Zgadza się? - strzeliłem na oślep, wymieniając najlepszą znaną mi firmę prawniczą od międzynarodowych relacji biznesowych.
            Trafiony-zatopiony. Widziałem to po błysku paniki w oczach.
            - Tak się składa, że gram ze Staszkiem Gorczukiem w brydżowej parze... - blefowałem jak w pokerze o dużą stawkę.
            Postanowiłem zadać ostateczny cios. Najpierw lekkie przygotowanie artyleryjskie.
            - Może uda wam się z tego wywinąć, zacisnąć pasa, przetrwać. Możesz iść na swoje. Jesteś pewnie znakomitą prawniczką, ale trochę potrwa, zanim wyjdziesz na swoje. A Jasiu pewnie też da radę. Może nie będzie od razu dyrektorem sprzedaży, ale dwa-trzy lata i wróci na obecne miejsce w hierarchii dziobania. Wiesz co? Nie zwolnię go. Po prostu przesunę na niższe stanowisko do bieżącej obsługi kontraktów. Noooo… Oczywiście pensja niższa o 30%. Przynajmniej jednak będziecie nadal starym, dobrym małżeństwem. Katolickim, moralnym i bez trupów w szafie. Zaciśniecie pasa i będzie dooooobrzeeee… - uśmiechałem się obłudnie. Kobieta zdawała się być mniej napięta. Pokazałem rozwiązanie może nie idealne, ale sensowne, Opuściła ciut gardę/ No to atak.
            - No oczywiście o dzieciaczku możecie zapomnieć póki co - wypaliłem.
            Pani Zofia wymierzyła mi policzek. Taki klasyczny. Zapiekło solidnie.
            - Ty s****ysynu - próbowała napluć mi w twarz, ale chyba zaschło jej w ustach.
            Pocierałem policzek. Bolało, ale chyba było warto,
            - Od tego się nie umiera. Rozłożysz nogi i już. Rach-ciachu i po strachu - uśmiechąłem się z zamierzoną obleśnością i jeszcze mlasnąłem językiem dla większego efektu.
            - Wyspowiadasz się i już - zadałem ostateczny cios.
            Zofia odsunęła się i na powrót opadła na mój fotel. Nie spodziewałem się, że tak szybko uda mi się zatknąć flagę na gruzach jej skrupułów. Ukryła twarz w dłoniach. Drżała w niemym płaczu. Mogłem zlitować się, odpuścić, udać, że był to okrutny żart.
            Albo osiągnąć swój cel. Podszedłem bliziutko. Położyłem delikatnie prawą rękę na jej lewym ramieniu.
            - No juuuuuuż. Czasami tak już jest w życiu, że nie ma dobrych rozwiązań. A moja propozycja ma swoje dobre strony - mój głos słodził, niczym syk węża w Edenie. Z kolei dłoń zaczęła lekko masować ramię przez tkaninę sukienki. Czułem pod palcami pasek stanika.
            - Nienawidzę Cię - Zofia spojrzała na mnie przekrwionymi oczami, w jej cichym głosie czaił się wrzask.
            - Tak, wiem - powiedziałem cicho, - Jednak, jak sama powiedziałaś, jestem s****ysynem i mało mnie to obchodzi. Jedyne, na czym mi teraz zależy, to odrobina przyjemności - rozpiąłem suwak w spodniach. - Zrób to starannie, to szybko skończę i zdążycie jeszcze do Opery.
            Zofia spojrzała na zegar, a potem spuściła wzrok na rozporek. Sterczało z niego wybrzuszenie. Biała tkanina majtek w kontraście do czarnego materiału spodni skojarzyła mi się z zaśnieżonym szczytem bazaltowego stożka wygasłego wulkanu. I tak, jak w wulkanie, gdzieś tam buzowała gorąca lawa.
            Kuczebowa niepewnie sięgnęła prawą dłonią do mojego krocza.
            - Chyba robisz loda Jasiowi, co?
            - Nie, bo to nie po bożemu - wymamrotała zawstydzona.
            - Nigdy nie miałaś penisa w ustach? - prawie krzyknąłem. Kobieta spojrzała nerwowo w kierunku drzwi.
            - Kiedyś, jeszcze na studiach. Ale Janek…
            - Tak wiem, Janek tylko po bożemu. Czekaj, pomogę trochę - włożyłem dłoń w rozporek. Podsunąłem gumkę niżej i wyjąłem na wierzch zarówno penisa, jak i worek z jądrami. Zofia miała wyraz twarzy, jak nastolatka widząca po raz pierwszy gołego faceta. Cóż, penis jak penis. Nie za mały, ale do pornoli też bym się nie nadawał. Raczej pękaty, z dość długim napletkiem. Dlatego spod skórki tylko odrobinę sterczała purpurowa główka. Połyskiwała podnieceniem. Kutas lekko drżał, a ja czułem coraz bardziej buzującą lawę. Żebym tylko nie strzelił falstartu. Chociaż ciekawie byłoby widzieć twarz Zosieńki znienacka zroszonej perłowymi kroplami.
            Last edited by selenograf; 14-02-20, 11:27.
            “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
            Alexander Woollcott

            Skomentuj

            • selenograf
              Ocieracz
              • Mar 2010
              • 182

              #7
              Poczułem oddech kobiety na końcówce fiuta, a u nasady jej dłoń. Odczekałem chwilę, ale nic się nie działo. Popatrzyłem w dół. Blond kok powoli zbliżał się do mojego krocza. Miałem ochotę zebrać go w dłoń, przyciągnąć głowę Zosieńki do siebie i wbić się w jej usta od razu do migdałków. Cierpliwość cnotą lubieżnych starców - zachichotałem w duchu. Jeszcze przyjdzie pora na Telesfora.
              Poczułem na dziurce od fajfusa ciepły dotyk. Noooo, ciekawie sobie poczyna, jak na prawie-że-dziewicę-oralną. Jak się zdaje praktyka ze studiów nie poszła zupełnie w zapomnienie,. Krótkie, dość mocne pociągnięcia języka raz za razem zwilżały końcówkę berła. Pewny, ale zdecydowany uchwyt zsunął z niej skórkę i odsłonił całą główkę. Teraz przeszła do zataczania językiem kółeczek wokół obwodu, na przejściu między główką, a trzonem. Zamknąłem oczy i mruczałem lekko. Zacisnąłem pięści na połach marynarki. Kuczebowa zaczęła obrabiać mi trzonek z pełnym zaangażowaniem Suwy dłonią wzdłuż wałka skoordynowała z suwnięciem główki w głąb swoich półotwartych ust. Śliwka ślizgała się po języku i raz za razem czuła gorący uchwyt warg. Popatrzyłem ponownie w dół. Wyraz twarzy Zofii kłócił się z pasją, jaką dawało się odczuć w okazywanych mi pieszczotach. Oczy były puste, jak u zblazowanej aktorki filmów porno. Prawa ręka pracowała, a druga leżała na poręczy fotela. Palce lewicy uderzały nerwowo w czarny plastik dokładnie tak, samo, jak kwadrans wcześniej w kieliszek dwa piętra niżej. Trudno o bardziej wymowny dowód obojętności. Miałem nadzieję, że kontakt z obcym samcem, ostry zapach mojego podniecenia wzbudzi w Kuczebowej ochotę na seks. A tu, zapowiadało się, że skończy się, jak parę chwil wcześniej jej mówiłem. Rach-ciach i po wszystkim. Mój kutas zaczął flaczeć. Zdecydowanie nie to miałem na myśli wspominając mężulkowi o zachwycie. Odsunąłem się od kobiety opuszczając wnętrze jej ust. Wargi błyszczały od jej śliny i mojego preejakulatu. Nie puściła trzonu.
              - Co robię źle? - zapytała cicho.
              - Technicznie idealnie. Ale brakuje mi w tym wszystkim emocji, pasji, zaangażowania.
              - Mam angażować się w brandzlowanie obcego kutasa zmuszona szantażem. A może jeszcze mam dać buziaka na do widzenia?
              - Oj, nie bądź wulgarna Zosieńko, Wystarczyk że ja jestem. Tak, masz się zaangażować bardziej. Zrobimy tak: uklęknij.
              - Coooo?
              - No uklęknij. Nie będę czekał w nieskończoność.
              Kuczebowa podciągnęła krawędź sukienki, żeby móc opaść na kolana. Asekurując się dłonią o krawędź biurka znalazła się u moich stóp.
              - Podciągnij kiecę jeszcze wyżej.
              - Oc***ałeś?
              - Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć Ą.
              Kobieta posunęła krawędź sukienki do połowy ud.
              - Jeszcze, żebym zobaczył majtki.
              Spojrzała na mnie z prawdziwą nienawiścią.
              Tkanina odsłoniła całe uda. Były idealne. Nie za grube, ale pełne, pasujące do całej sylwetki. Majtki okazały się figami. No, tal, nie spodziewałem się stringów. Miały klasyczny krój, były gładkie, bez śladu ozdób, czarne, lekko połyskujące. Jedwab? Może batyst?
              - Chcę, żebyś zrobiła sobie dobrze. Nie obchodzi mnie, o czym będziesz fantazjować. O Janku albo o gorylu. Mam to w dupie. Ale chcę zobaczyć podniecenie na Twojej ślicznej buźce, zanim ponownie zagoszczę w ustach.
              Przez twarz kobiety przemknął cień uśmiechu.
              - I chcę zobaczyć wilgoć ****y na Twoich palcach na dowód, że nie odgrywasz komedii - wiedziałem, co jej pojawiło się w głowie i nie miałem zamiaru pozwolić na jakąś aktorską ściemę.
              Zofia przygryzła wargi. Bez słowa komentarza rozsunęła nieco kolana i wsunęła prawą dłoń w majtki. Skrzywiła się. Zatem miałem rację. Cipka sucha jak pieprz. Pochyliłem się, chwyciłem w nadgarstku rękę i podniosłem do swoich ust. Włożyłem trzy środkowe palce do nich i ssałem z wyczuciem patrząc w błękitne oczy. Albo mi się wydało, albo drgnęły powieki. Może zaczyna działać? Puściłem dłoń Kuczebowej. Wsunęła ponownie palce w bieliznę, tym razem już mokre od mojej śliny. Zaczęła wykonywać charakterystyczne ruchy prawicą. Raz-raz. Raz-raz. Lewą dłonią przytrzymywała krawędź sukni powyżej pasa. Czułem, jak mój fiut ponownie twardnieje i podnosi łeb. Raz-raz. Raz-raz. Raz-raz. Mało co jest tak podniecające, jak kobieta robiąca sobie dobrze. Bo z pewnością Zosieńce zaczynało być dobrze. Na policzkach pojawił się rumieniec. Ręka w figach wykonywała rytmiczne gesty. Raz-raz. Raz-raz. Raz-raz. Raz-raz. Kobieta zamknęła oczy. Przygryzła usta. Raz-raz. Raz-raz.
              Chwyciłem trzon u nasady wykonałem trzy suwy. Naciągnąłem skórkę, odsłaniając głowicę. Podszedłem pół kroku i bez uprzedzenia dotknąłem ust Kuczebowej gorącą gałką. Rozchyliła je i zaczęła ssać. Tym razem nie tak gwałtownie, raczej delikatnie, w rytm swojej masturbacyjnej melodii. Położyłem prawą dłoń na blond koku. Nie zaciskałem, raczej wplotłem w niego palce. Zacząłem przysuwać i odsuwać kobietę, żeby jej język i usta pieściły mnie zgodnie z moją melodią. Raaaaz-raz. Raaaaz-raz. Raaaaz-raz. Pani mecenas dopasowała się i zsynchronizowała rytm swojej dłoni z moimi suwami. Raaaaz-raz. Raaaaz-raz. Widziałem, jak piersi unoszą się w coraz głębszym oddechu. Raaaaz-raz. Raaaaz-raz. Tak, właśnie mi o to chodziło. Kochanka ssała mojego kutasa tym razem w zespoleniu z własną przyjemnością. Wchodziłem w jej usta to głębiej, to płycej. Dłoń w majtkach posuwała się to szybciej, to wolniej. Raaaaz-raz. Raaaaz-raz. Raaaaz-raz. Kobieta otworzyła oczy i tym razem w jej spojrzeniu było coś jeszcze, niż parę chwil temu. Nie wiem, czy myślała o mężu, o kochanku ze studiów, czy umięśnionym hydrauliku. Nieważne. Ważne, że dzięki tym myślom przyjemność z seksu oralnego nareszcie była obopólna.
              Last edited by selenograf; 14-02-20, 16:12.
              “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
              Alexander Woollcott

              Skomentuj

              • selenograf
                Ocieracz
                • Mar 2010
                • 182

                #8
                Czułem, że moje jądra przechodzą do stanu wrzenia. Zmieniłem rytm i ślizgałem się główką po języku kobiety mocnymi krótkimi suwami. W tym samym rytmie przysuwałem i odsuwałem jej głowę od krocza dla wzmocnienia doznań.Kątem okaz zobaczyłem, że także ruchy jej dłoni przyspieszyły między udami. Patrzyła mi prosto w oczy i brandzlowała się ile tylko miała sił w nadgarstku Chwaciłem trzon i zacząłem masturbować się z główką wewnątrz ust Kuczebowej. Tylko sekundy brakowały mi do finiszu. Zofia musiała podejrzewać, że skończę w jej ustach. Łapała i cmotkała główkę ustami przy każdym jej uderzeniu. Sperma przeciskała się do ujścia ciasnymi kanalikami. Czułem ten wrzący strumyk w każdym milimetrze nasieniowodu. Na to czekałem. Za kok odsunąłem głowę przymusowej kochanki o kilka centymetrów i doprowadzałem się drugą dłonią do samego spustu. Chyba się zorientowała, co planuję, bo próbowała odepchnąć moje nogi, Jednak przytrzymałem włosy mocnym uchwytem. Z dziurki na czubku penisa trysnęły perłowe krople. Dwie spadły na policzki, jedna na włosy koło ucha, jedna na brodę.
                Co Ty sobie ****a wyobrażasz? - wrzasnęła Kuczebowa. Starając się dłonią zetrzeć moją spermę z twarzy.
                Dokładnie właśnie to, przez cały wieczór - umiechąłem się nie puszczając włosów.
                Jesteś zdrowo po*******ny.
                Pani mecenas, takie grube słowa? To nie przystoi. No dobrze, powiedzmy, że wykonałaś zadanie. Jeszcze tylko skończ mnie, żebym miał dobre sny,
                Kobieta zawahała się. Zerknęła na zegarek. Zaczęła czyścić językiem i ustami flaczejącegp kutasa z resztek nasienia. Pewnie uznała, że na tym etapie ostatni wysiłek zapewni jej spokój. Pod wpływem kolejnych zabiegów moja męskość zaczęła ponownie twardnieć. Cóż, niby doświadczona prawniczka, a dała się wpuścić w maliny. Uwolniłem się z jej pieszczot, I pochyliłem do jej ucha.
                Coś muszę ci pokazać - wymruczałem.
                “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
                Alexander Woollcott

                Skomentuj

                • rainboksik
                  Seksualnie Niewyżyty
                  • Feb 2007
                  • 199

                  #9
                  Pisz dalej !!!!

                  Skomentuj

                  • selenograf
                    Ocieracz
                    • Mar 2010
                    • 182

                    #10
                    Sięgnąłem do pudełka na biurku i wyjąłem pilota. Jeden klik i rozsunęła się ściana skrywająca 40-calowy ekran. Drugi klik i zobaczyliśmy na nim wnętrze mojego gabinetu. Policzyłem w myślach czas i ustawiłem moment rozpoczęcia odtwarzania . Trafiłem idealnie. Obraz ostry jak brzytwa. Full color, nie żadna tam czarno-biała przemysłówka. Blondynka na ekranie brandzlowała jedną dłonią kutasa, a drugą robiła sobie dobrze między udami. Zmieniłem ujęcie - teraz moją główkę było widać na zbliżeniu z twarzą mojej przygodnej kochanki. Jeszcze jeden klawisz w pilocie i pomieszczenie rozbrzmiało odgłosami klaskania, ciupania, mlaskania w idealnej jakości dolby surround. Tak, mikrofony były równie wysokiej jakości, co kamery.
                    Kuczebowa dopiero teraz zareagiwała - wcześniej była zbyt oszołomiona, zagryzając wargi wpatrywała się tylko w obraz z uktytej kamery. Wstała i uderzyła mnie z całej siły dłonią w policzek. Mam kiepski refleks. Może powinienem się przyzwyczaić i w porę robić unik?
                    - Ty s****ysynu - krzyknęła. - Coś ty zrobił. Do końca życia nie wyjdziesz z pierdla. Dzwonie do prokuratora - zaczęła rozglądać się za swoją torebką.
                    Zachowałem spokój. Nawet nie potarłem zaczerwienionego policzka. Schowałem penisa i zasunąłem zamek w spodniach.
                    - Chętnie udostępnię nagranie. Jakoś nie widać na nim, żebym stosował przemoc.. Myślę też. że początek naszej rozmowy uległ pewnemu uszkodzeniu i film zaczyna się od… powiedzmy pierwszego bliźnięcia na mojej główce.
                    Zosieńka stała zaciskając pięści.
                    - No i co powie mąż? A co pracodawca… Nie zadziwię się też, jeśli nagranie wycieknie do mediów. A propos wyciekania… Jak tam wilgotność Twojej ****y - celowo użyłem ostrego słowa, żeby jeszcze bardziej przygwoździć turkaweczkę.
                    Tego było za dużo. Kuczebowa odeszła na kanapę. Pochyliła się i zaczęła łkać. Ściszyłem dźwięk nagrania i włączyłem muzykę. Sade pasowała do nastroju chwili. Pośpieszyłem ze słowami pocieszenia,
                    No już, już. Będzie dobrze. Tego się nie wymydli. Nikt nie będzie stratny. Od odrobiny grzechu się nie umiera - pogładziłem dłonią plecy Kuczebowej. Wyprostowała się Wyrwała chusteczkę higieniczną z podajnika na stoliku kawowym. Otarła łzy. Twarda babka.
                    - I co teraz będzie?
                    - Zależy co rozumiesz przez teraz. W dłuższej perspektywie? Powiem jasno. Nie planuję skasować nagrania. Nie planuję też go upubliczniać. Niech będzie to nasza mała tajemnica. Ale powiem wprost. Dawno nie miałem takiej ochoty na kobietę, jak na ciebie Zosieńko. Chcę cię rżnąć, dymać i *******ić kiedy tylko moja dusza tego zapragnie. Jutro wykonam jeden telefon, żeby zmienić kancelarię obsługująca firmę. A obsługę nowego kontraktu dostanie w nagrodę ta prawniczka, której firma Leśniak, Gorczuk i Partnerzy zawdzięcza kolejne zlecenie. Myślę, że na tym etapie będą potrzebne dwa, może nawet trzy spotkania w tygodniu w moim gabinecie. Czasami po godzinach. Długo po godzinach.
                    - Mój mąż…
                    - Twój mąż będzie robił to, co do tej pory. Kochał swoją piękną, mądrą żonę i pracował ciężko, jak dwa konie.
                    Kuczebowa kalkulowała w milczeniu. Widać było po jej wyrazie twarzy, że ścierają się w niej sprzeczne emocje. Tak, była podstawiona na krawędzi przepaści. A jedyną opcją, aby uchronić się przed katastrofą, było uchwycenie mojej pomocnej dłoni. No może nie tyle dłoni, co innej części ciała.
                    - Mamy jeszcze perspektywę krótkoterminową - wycedziłem.
                    Chwyciłem Kuczebową za ramiona i zmusiłem do powstania z sofy. Odwróciłem tyłem do siebie i ująłem suwak na karku. Rozpiąłem aż do pasa i zsunąłem suknię z ramion. Opadła na podłogę. Rozpiąłem haftkę stanika. Zsunął się obok sukni. Kobieta stała wyprostowana, bez słowa ani gestu protestu. Sięgnąłem dłonią od dołu między uda i złapałem pełną dłonią dolną część majtek. Tkanina była wilgotna. Jednym szarpnięciem rozerwałem bieliznę. Z figami w garści obszedłem Zofię. Patrzyła na mnie z zimną nienawiścią. Patrząc prosto w niebieskość oczu podniosłem figi to twarzy. Demonstracyjnie wdychałem ich zapach.
                    - Ależ pięknie pachnie Twoja rozkosz - wymruczałem. Rzeczywiście aromat soków miłosnych był wyjątkowo intensywny i podniecający.
                    Patrzyłem na gołą kobiecą sylwetkę. Sunąłem od butów, wzdłuż łydek, ud, bioder, wzgórka łonowego z blond futerkiem, przez brzuszek aż do biustu, Podziwiałem ciężkie piersi i duże, różowe sutki ze sterczącymi brodawkami. Wydawały się twarde i obrzmiałe i doprawdy obojętne mi było, czy zadziałała tak klimatyzacja, czy nastrój właścicielki. Bez namysłu pochyliłem głowę i zacząłem ssąc czubek prawej piersi. Na lewej położyłem dłoń i zacząłem ugniatać. Tak, obłędne doznanie. Ssałem i przygryzałem jedną brodawkę, a drugą masowałem i ściskałem między kciukiem, a palcem wskazującym. Nie bawiłem sie w subtelności. Łapczywie rozkoszowałem się doznaniami od razu na poziomie wysokiego C. Jednak jak się okazało, sprawiałem przyjemność nie tylko sobie. Blondynka jęknęła i nie był to wyraz bólu. Oderwałem się od biustu i spojrzałem w twarz. Miała zamknięte oczy i oddychała ciężko. Dokonałem roszady. Całowałem lewą pierś, a prawą zajęła się dłoń. Dzięki zwilżeniu moją śliną i wcześniejszym pieszczotom musiała być jeszcze bardziej wrażliwa i podatna na dotyk. Teraz Kuczebowa już jęczała rytmicznie za każdym razem, kiedy mocniej nacisnąłem palcami, wbiłem paznokieć albo przygryzłem któryś z sutków.
                    Pchnąłem znienacka kobietę tak, że opadła pupą na siedzisko sofy. Błyskawicznie uklęknąłem, rozsunąłem jej kolana i dopadłem ustami łona. Tak, cipka była soczysta, gorąca, pulsująca. Miałem ochotę zrobić Zofii taką minetkę, jakiej nie przeżyła jeszcze nigdy w życiu.
                    “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
                    Alexander Woollcott

                    Skomentuj

                    • selenograf
                      Ocieracz
                      • Mar 2010
                      • 182

                      #11
                      Lizałem lekko wystające płatki. Mocno, intensywnie, nie zagłębiając języka. Jednak cipka sama rozchyliła się połyskując delikatną różowością. Suwałem językiem raz za razem od dołu do góry. Kiedy docierał do wystającego guziczka łechtaczki Zofia wypychała biodra i wydawała z siebie ni to jęk, ni to mruczenie. Rozchyliłem dłońmi kolana jak najszerzej, prawie do szpagata, żeby wyeksponować łono Kuczebowej, Połyskiwało w sokach i mojej ślinie. Kolejne liźnięcia i kolejne poruszenia bioder. Popatrzyłem wyżej. Tak - oczy zamknięte, dolna warga przygryziona. Brodawki sterczące jak żołnierze podczas musztry. Podobało jej się ewidentnie. Postanowiłem posunąć się dalej, gdzie jak sądziłem wcześniej kobieta się nie zapuszczała. Tym razem zacząłem lizać zarówno w górę, jak i w dół, za każdym razem docierając ciut niżej. Czułem po poruszeniach ciała, że Zofia za każdym razem się napina. Odpuściłem swój wcześniejszy plan dotarcia językiem do jej anusa. Zbyt łatwo byłoby jej uciec w tej pozycji. Dlatego złączyłem dłońmi jej kolana. Położyłem dłonie na biodrach i zasugerowałem naciskiem w lewą stronę, aby obróciła się brzuchem na siedzisko sofy, klęcząc tyłem do mnie. Nadspodziewanie łatwo przysłała na tę niemą sugestię. Może stwierdziła, że w tej pozycji łatwiej będzie bezkarnie przeżywać rozkosz - jeśli nie będę widział jej twarzy?
                      Klęczała z nieco rozsuniętymi kolanami. Teraz widziałem przed sobą pięknie wyeksponowaną, kształtną, sporą pupę i wystający, lekko rozchylony srom. Powróciłem do lizania. Teraz już regularnie Zosieńka poruszała się w rytmie moich liźnięć. Miała idealny smak brzoskwinki ociekającej podnieceniem. Nie mogłem się nasycić. Lizałem i lizałem. Coraz mocniej i coraz głębiej zanurzając język w soczystość jej ciała. Nagle, zupełnie znienacka i bez uprzedzenia wbiłem w cipkę kciuk prawej dłoni. Wjechałem w śliską szczelinę od razu do samego końca, tak że krawędź wyprostowanej dłoni uderzył od spodu w łechtaczkę.
                      - Oughhhhhh!!! - Zofia jęknęła na cały głos.
                      Tak, o to mi chodziło, Ponowiłem uderzenie dłonią w łono, ale tym razem na koniec zagiąłem kciuk naciskając na sklepienie pochwy.
                      - Oughhhhhhhhhh!!! - kolejny okrzyk był jeszcze bardziej przejmujący.
                      Za trzecim razem po wbiciu się kciukiem w soczyste płatki zacząłem zataczać obuszkiem palca kółeczka po gładkim sklepieniu. Jednocześnie cała dłoń poruszała się lekko tak, żeby krawędź dłoni masowała łechtaczkę.
                      - Ough!!! Ough!!! Ough!!! Ough!!!
                      Za każdym razem biodra kobiety napierały rytmicznie na moją dłoń, tak jakby chciała nabić się na mój kciuk jeszcze głębiej, porzuć go w samych trzewiach. Sama rozstawiła szerzej kolana, aby cipka była bardziej wyeksponowana. Idealnie zobaczyłem wtedy ciemnoróżową gwiazdkę dupki ale nie dobierałem się do niej. Jeszcze nie dobierałem. Czekałam na najstosowniejszy moment.
                      Ręka nie przestawała się poruszać. Starałem się utrzymać tę samą melodię, aby wprowadzić kobiecą duszę w rezonans. To pomagało. Zofia chwyciła dłońmi oparcie sofy, zacisnęła na niej palce. Nie przestawała jęczeć. Pchnięcia jej pupy stawały się coraz mocniejsze. Wiedziałem, że już za kilka sekund dojdzie. Zaczęła drżeć. Tak, teraz był idealny moment. Przy kolejnym geście dłonią pochyliłem głowę i dotknąłem czubkiem języka anusa.
                      - Nieeeeeeeee... !!!! - zaskoczona Kuczebowa wrzasnęła rozpaczliwie. - Tylko nie pupa….!!! - kolejny krzyk był wręcz błagalny. Próbowała uciec łonem od mojej dłoni.
                      Nic to nie dało. Położyłem lewą dłoń na plecach i dociskałem jej brzuch do siedziska sofy. Prawą ręką nie przerywałem pieszczot cipki. Konsekwentnie prowadziłem ją dalej do orgazmu. Tyle, że mój język wwiercał się w gwiazdkę dupki. Lizał ją od góry do dołu i ponownie wwiercał. W duszy Kuczebowej walczyły ze sobą zakazy moralne zakazujące seksu analnego i podniecenie wywołane nową, nie spotykaną wcześniej pieszczotą. Jednak tym co, przeważyło szalę, była zdrada jej ciała. Doprowadzone tak blisko krawędzi rozkoszy runęło w nią w obłędnym szaleństwie.
                      - O taaaaaaak! Taaaaaak!!!! Taaaaaaaaak!!!
                      Zofia pędziła w samo centrum orgazmu. Być może najbardziej intensywnego, jakiego doznała w swoim życiu. Poddawała sie pieszczotom mojej dłoni i języka, już nie próbowała uciec. Pchnąłem ją jeszcze bardziej w centrum nowych doznań przerywając lizanie anusa i zanurzając w niego czubek kciuka lewej dłoni aż po knykieć.
                      Arghuraaaaahhhhhhh… - Zofia uniosła się na dłoniach, wyprężyła się w ostatnim spazmie i opadła bezwładnie na siedzisko sofy.
                      “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
                      Alexander Woollcott

                      Skomentuj

                      • bart30
                        Świętoszek
                        • Feb 2016
                        • 1

                        #12
                        Prosimy o więcej

                        Skomentuj

                        • selenograf
                          Ocieracz
                          • Mar 2010
                          • 182

                          #13
                          Kuczebowa leżała na siedzisku dysząc ciężko. Nie zmieniałem pozycji. Z kciukiem lewej dłoni w pupie i kciukiem prawej dłoni w cipce miałem wrażenie, że jestem jak doświadczony lalkarz, który poprowadził pacynkę przepięknej księżniczki w szalonym tańcu ku horyzontowi przyjemności. Czułem, jak obie dziurki zaciskają się coraz słabiej na knykciach podczas odprężenia po orgazmie. Wysunąłem dłonie. Moja męskość zaczęła wracać do kondycji po niedawnym spuście. Drążek stał już twardo i mocno naprzeciwko rozchylonym lekko płatkom. Nie mogłem się opanować. Wargi cipki były tak nabrzmiałe i wilgotne. Zdawałem sobie sprawę, że trudno będzie Kuczebowej zyskać drugi oddech. Nie dbałem o to. Odciągnąłem napletek wydobywając pupurową główkę, niespodzianie przyłożyłem do brzoskwinki i od razu pchnąłem mocno. Szparka nie stawiła oporu, spulchniona wcześniejszymi pieszczotami. Kobiece soki zadziałały jak naturalny lubrykant. Wszedłem od razu po samą nasadę, uderzając jądrami w podbrzusze.
                          - Nieeeee… - wrzasnęła Kuczebowa tak, że chyba jej głos przedarł się poza wyciszone drzwi.
                          Wysunąłem się do połowy i znów wbiłem do samego końca.
                          - Nieeee… S****ysynu… Nie masz gumki… - z gardła kobiety wydarł się kolejny wrzask.
                          - Właśnie dlatego to zrobiłem.
                          - Jak możesz… Mam płodne dni.
                          - No właśnie. Mam ochotę zalać Cię swoim nasieniem. Spuścić je w Twoje łono. Teraz, i za każdym razem, kiedy rozłożysz przede mną swoje nogi. Znaczyć cipkę gorącą spermą. Dopadać jak grzejącą się kobyłę, która nadstawia się przed strugami mlecza.

                          To zdumiewające, ale chyba moje słowa zaczęły podniecać Kuczebową. Czułem, jak porusza miednicą, zatacza kółka, napiera na mnie pośladkami. Już nie krzyczała. Zaciskała dłonie znowu na oparciu sofy. Nie próbowała też uciec. Znowu zdradziło ją własne ciało. Znowu zaczęła oddychać ciężko.

                          - Chcę wylać zawartość moich jąder wprost w Twoją macicę. Zbrzuchacić Cię, jak pan na włościach żonę chłopa pańszczyźnianego. Rżnąć za każdym razem do samego końca, żebyś poczuła, że jesteś moja mimo męża u boku. Nie będzie nigdy pewien, czy to podziałała terapia, czy może nosisz w sobie mojego bękarta. Ale Ty będziesz wiedziała, że ja zapłodniłem Twoją pochwę. I nawet kiedy będziesz chodziła z brzuchem jak balon, nadal będziesz klękała przede mną, żebym dogodził Twojej nienasyconej piździe.

                          Teraz kobieta poruszała się coraz mocniej i mocniej nadziana na mojego kutasa. Doznania były naprawdę wyjątkowe. Cipka była ciasna, w końcu moja kochanka nigdy nie rodziła. Na razie. Po raz trzeci zagościłem w Kuczebowej aż po same jądra. Położyłem dłonie na biodrach Zosieńki. Tym razem nie wychodziłem aż tak bardzo. Zacząłem poruszać się w przód i tył tylko odrobinę.
                          “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
                          Alexander Woollcott

                          Skomentuj

                          • selenograf
                            Ocieracz
                            • Mar 2010
                            • 182

                            #14
                            Kobieta jęczała cicho, a ja nie przyspieszałem, nie pogłębiałem suwów. Ot, tak tylko trochę w przód, trochę w tył. Tak, jakby od niechcenia, jakby wcale mnie to nie podniecało. Tymczasem musiałem trzymać lejce z całych sił, żeby nie pogalopować. Bo cipka Kuczebowej opinała mojego kutasa ciasno, niczym gorącą rękawiczką. Czułem nawet lekkie skurcze jej mięśni i pewnie w innych okolicznościach trysnąłbym bardzo szybko. A nie to było w moich planach. O tyle było mi łatwiej, że po wcześniejszym orgazmie potrzeba mi było dłuższych i bardziej intensywnych doznań. Kobieta chyba zaczynała ponownie wspinać się ku swojemu szczytowi. Chyba mruczała. Co trzy-cztery moje suwy napierała na mnie pupą, chcąc poczuć penisa głębiej. Byłem czujny i za każdym razem uciekałem biodrami, aby nie zmienić stopnia penetracji. Podobała mi się ta zabawa w kotka i myszkę, kiedy myszka zaczyna coraz bardziej pchać się w pazury drapieżnika. Przełożyłem lewą dłoń z bioder na pupę blondynki. Nie zareagowała, nadal kołysała się w rytm subtelnych ruchów frykcyjnych. Dotknąłem opuszkiem kciuka gwiazdki dupki. I tym razem nie przetrwała słodkiego tańca na moim drążku. To mnie zaskoczyło. Myślałem, że zacznie znowu panikować w obawie przed analną penetracją. Czyżbym obudził w niej demona? Pośliniłem kciuk i wróciłem na swoje miejsce. W rytm każdego suwu zacząłem to zagłębiać palec odrobinę w pupce, to wysuwać. To wywołało stosowną reakcję. Wypchnięcia w moim kierunku stały się częstsze, niemal przy każdym suwie. Wydawało mi się, że Zofia coś wyszeptała.
                            - Co mówisz? - zapytałem z jak najbardziej beznamiętnym tonem głosu.
                            Znowu wyszeptała. Tak, teraz chyba domyślałem się, co mówi.
                            - Musisz powiedzieć głośniej.
                            - Zerżnij mnie - powiedziała przez zaciśnięte gardło.
                            - Głośniej - nie odpuszczałem.
                            - Zerżnij mnie.
                            - Co mówisz?
                            - Zerżnij mnie, s****ysynu! - krzyknęła teraz na całe gardło.
                            - Jak sobie waćpanna życzy.
                            Położyłem prawą dłoń na jej głowie. Zebrałem włosy w garść i wbiłem kutasa po same jądra.
                            - Ooooooogchchchch - wrzasnęła.
                            Odchyliłem głowę kochanki jeszcze bardziej do tyłu i wbiłem się z jeszcze większym impetem.
                            - Taaaaaaakghhhhhhh - ponownie z jej ust wydostał się wrzask.
                            Pomyślałem, że jak tak dalej pójdzie, mąż usłyszy zza wygłuszonych drzwi krzyki rozkoszy swojej połowicy.
                            No to jazda. Skoro miałem pod sobą grzejącą się kobyłę, trzeba ją należycie ujeżdżać. Raz za razem. Po same jądra buzujące coraz goręcej spermą. A moja klaczka Zosieńka wdzięcznie oddawała każdy suw, żeby zwiększyć swoje doznania do samego końca. Hopppa. Hoppa. Hoppa. To już nie galop, to cwał. Och, będzie miała obtarte kolana, jak nic. A ona wrzeszczała na całe gardło przy każdym susie przez przeszkodę.
                            - Taaaaaaakghhhhhhh. Taaaaaaakghhhhhhh. Taaaaaaakghhhhhhh.
                            Usłyszałem łomotanie do drzwi. No proszę, mężuś wreszcie się zaniepokoił. Nie przerywałem galopady. Szarpnięcie za włosy. Wypchnięcie pupy przez Zofię. I z impetem w ciasną ****ę. Sekunda przerwy. I znów. Szarpnięcie za włosy. Wypchnięcie pupy przez Zofię. I z impetem w ciasną ****ę. Patataj, patataj, patataj.
                            - Taaaaaaakghhhhhhh. Taaaaaaakghhhhhhh. Taaaaaaakghhhhhhh.

                            Och, moje jądra gotowały się z podniecenia. Postanowiłem wystawić Zofię na próbę. Wyszedłem z jej ****y w całości i wyczekałem na reakcję.
                            - Co od********sz? - szarpnęła się. Nadal trzymałem za włosy. Drugą ręką ścisnąłem penisa u nasady. To powinno pomóc w powstrzymaniu wytrysku.
                            - To ja ustalam zasady.
                            Stukanie do drzwi ustało wraz z końcem kobiecych okrzyków. Patrzyłem na rozwarty srom, nabrzmiały i połyskujący sokami. Matko, jak ona była soczysta. Cały mój kutas też lśnił od zosinego podniecenia. Przeniosłem wzrok na zaczerwieniony od palcówki anus. Położyłem na nim główkę i nie czekając na protesty nacisnąłem kciukiem, żeby sprawniej pokonać niespenetrowany nigdy wcześniej w ten sposób przesmyk.
                            Zaskakujące, ale nie zaprotestowała. Mało tego, naparła na mnie pupą, pomagając w penetracji swojej dupki. Jęczała. Musiała odczuwać dyskomfort, skoro rozdziewiczałem teraz panią analnie. Pomagając sobie dłonią pchałem i pchałem. Na szczęście moje palce wcześniej zrobiły swoją robotę, a kobiece soki zmniejszały tarcie.

                            Kuczebowa uniosła nieco tułów. Włożyła rękę między swoje ciało, a oparcie i sięgnęła dłonią do cipki. Zaczęła ją masować, a ja nie przestawałem atakować jej tylnej bramy pulsującym taranem. Żałuję, że nie mogłem na nas spojrzeć z boku. Leżąca na sofie kobieta dogadza sobie zanurzając palce w lepkiej piździe i poddając się kochankowi. Ten władczo trzyma ją za włosy i eksploruje dupę uległej samicy bezwzględnie i konsekwentnie. Ciekawe jaki w tym czasie Zofia miała wyraz twarzy. Cóż, dobrze że się wszystko nagrywa.
                            Czułem po słabnącym oporze mięśni pupy na kutasie, że główka pokonuje przesmyk. Jeszcze chwila i ughhhhh wszedłem do połowy trzonu.
                            - Oesssssssu - zawarczała Zofia i wzmogła pieszczoty swego łona.
                            No to jesteśmy na pastwisku. Czas pofolgować konikowi. Najpierw powolutku, niespiesznie. Potem coraz mocniej i głębiej wciskałem się między krągłe pośladki. Kiedy już spacyfikowałem teren i przestał stawiać tak duży opór, przeszedłem do konkretów. Po prostu zacząłem ujeżdżać dupkę. Raz-raz. Raz-raz. Raz-raz. Może nie tak gwałtownie, jak parę chwil wcześniej cipkę, ale starałem się nie skrzywdzić Kuczebowej. Nie chciałbym, aby zraziła się do tej formy rozkoszy.
                            Chyba mi się udało, bo damska dłoń spoczęła na mojej mosznie. Zofia pieściła jądra palcami, ale byłem pewien, że krawędzią dłoni dogadza sobie naciskając i masując wzgórek łonowy. Och, tego jeszcze nigdy nie doświadczyłem. Zgraliśmy się idealnie. Moja kobyłka reagowała idealnie na szpicrutę stercząca między moimi nogami. Oddała mi się zupełnie i bez reszty.

                            Poczułem, że już za chwilkę, już za momencik. Bez uprzedzenia zlałem się Zosieńce w jej tyłek. Jeden mocny sztos, w końcu już wcześniej wyeksploatowałem moje zbiorniczki. Jęknęła, kiedy zrozumiała, co się stało. Szybko wyszedłem, a skurcze pupy wyciskały na zewnątrz białe krople. Kochanka musiała poczuć się rozczarowana, że nie doprowadziłem jej do samego końca. Miałem jednak swój plan.

                            Puściłem włosy. Zebrałem swoją spermę na dwa palce i wepchnąłem między wargi sromowe. Zacząłem dogadzać Kuczebowej, rozprowadzając nasienie w cipce. Drugą dłoń położyłem od dołu na jej palcach i docisnąłem je do wzgórka łonowego. Zacząłem prowadzić je masując łechtaczkę jej własnymi opuszkami palców. Tutaj starałem się być jak najdelikatniejszy. Zresztą sama kobieta przyjęła moją sugestię i zaczęła się masturbować, a moja dłoń tylko wzmagała doznania. Prawa ręka miała inną misję. Rozpychała się w cipce na prawo i lewo. To kciuk penetrował ją, to wskazujący ze środkowym, to trzy środkowe palce na raz. Pewnie sama kobieta nie spodziewała się, że jej ciasna pochwa jest w stanie przyjąć takie palcówkowe tornado. Biodra blondynki wpadły w coraz gwałtowniejsze ruchy. Podwójna masturbacja prowadziła ją coraz bardziej ku spełnieniu. Tak, na orgazm analny jeszcze przyjdzie pora, teraz czas na nagrodę dla mojej kobyłki.
                            - Taaaaaaakghhhhhhh. Taaaaaaakghhhhhhh. Taaaaaaakghhhhhhh - zaczęła znowu coraz głośniej okazywać rozkosz.
                            Wzmogłem intensywność pieszczot i czułem, że jej dłoń także przyspiesza.
                            - Taaaaaaakghhhhhhh. Taaaaaaakghhhhhhh. Taaaaaaakghhhhhhh.
                            To zdumiewające, ale czułem, że mój kutas ożywa. Znowu. Mimo to, że nie liczyłem dzisiaj na gotowość do dalszej walki. Był jeszcze wiotki, ale czułem drgnięcia w lędźwiach.
                            - Taaaaaaakghhhhhhh. Taaaaaaakghhhhhhh. Taaaaaaakghhhhhhh - kobieta już nie wspinała się na swój szczyt. Ona tam wbiegała.
                            Taaaaaaaaaaaaaaaaaaakghhhhhhh - Zofia odchyliła głowę do tyłu, uniosła się na rękach i zatraciła w rozkoszy. Opadła na oparcie i ciężko dyszała.
                            - Co Ty mi robisz… - powiedziała cicho.
                            “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
                            Alexander Woollcott

                            Skomentuj

                            • KeooneB
                              Świętoszek
                              • Nov 2020
                              • 2

                              #15
                              Doskonałe opowiadanie! niecieprliwie czekam na ciąg dalszy.

                              Skomentuj

                              Working...