Dowcipki / Kawały

Collapse
This is a sticky topic.
X
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • momencik
    Świętoszek
    • May 2011
    • 42

    Przyszedł murzyn do szkoły wieczorowej i mu wpisali nieobecność

    Skomentuj

    • ktos69
      Erotoman
      • May 2007
      • 757

      Jak się nazywa kokos w dupie murzyna?

      Bounty

      Skomentuj

      • mlody89e
        Świętoszek
        • Oct 2011
        • 3

        -połóż rękę na mym łonie!!
        -a co to jest mymłon? :O
        Last edited by iceberg; 31-10-11, 15:51. Powód: formatowanie tekstu

        Skomentuj

        • momencik
          Świętoszek
          • May 2011
          • 42

          Usłyszałem dziś dowcip, padłem.

          Zosi zachcialo sie kupke i postanowila ze pojdzie do WC, zrobila jednak pod siebie bo jest sparalizowana

          Skomentuj

          • Gayka
            Gwiazdka Porno
            • Feb 2010
            • 1637

            Wchodzi Chińczyk do spożywczaka:
            - Ci jeśt ciukier?
            - Nie ma ciukier - odpowiada sprzedawczyni.
            - A ciemu pani mówi w mianowniku, a nie w dopełniaciu?
            GRAMMAR NAZI

            Skomentuj

            • wujcio_wodnik
              Seksualnie Niewyżyty
              • Feb 2006
              • 261

              - Muszę Ci coś powiedzieć. Twoja żona sypia z ludźmi za pieniądze.
              - Co?! Skąd wiesz?!
              - Widziałem ją wczoraj w burdelu.
              - Nie wierzę… ona jest prostytutką…
              - Tak. Przykro mi stary.
              - Mówiła coś?
              - Niewiele. „Rżnij mnie mocniej” i takie tam.
              Gdy umierał leżąc tutaj sam,
              za ojczyznę, którą kochał ponad życie,
              widział przyszłość, która zła była i podła,
              chmury czarne, wiatr ze wschodu gonił z wolna,

              Skomentuj

              • st.avenger
                Świętoszek
                • Jun 2010
                • 28

                Czym się różni kobieta od lodówki?

                Do lodówki zmieszczą się jajka
                Świat umiera,powoli ginie,
                odrzuca perły,wybiera świnie...

                Skomentuj

                • watch.out
                  Gwiazdka Porno
                  • Sep 2011
                  • 2959

                  Cyrk. Wychodzi koleś z swoim super, mega numerem. Wprowadzają lwa.
                  - Za chwilę wsadzę swojego kutasa do paszczy potwora.
                  Publika zamiera. Lew otwiera paszczę, chwyta członka i powoli paszczę zamyka. Wszyscy klaszczą. Nagle lew nie chce wypuścić zdobyczy. Koleś się miota, lew nie puszcza, nerwowa atmosfera. Koleś tłucze lwa po pysku, szarpie się, w końcu mu się udaje. Publika szaleje.
                  - Czy ktoś z widowni chce spróbować?
                  Nikt się nie kwapi. Nagle wstaje blondynka:
                  - ja mogę spróbować, tylko żeby pan nie lał tak mocno po pysku!
                  If you're not into oral sex - keep your mouth shut!

                  Skomentuj

                  • Anuszka
                    Banned
                    • Sep 2011
                    • 401

                    Anegdota szachowa
                    Adolf Anderssen, wybitny szachista XIX wieku (nota bene, Wrocławianin, jego grób znajduje się we Wrocławiu na cmentarzu Osobowickim) podróżował raz koleją i z nudów coś tam sobie układał na szachownicy. Nieznajomy współpasażer widząc to zaproponował mu partię szachów, na co Anderssen zgodził się chętnie zaznaczając, że da nieznajomemu "skoczka for", czyli, że zagra z nim z jedna figurą mniej (kiedyś tak można było grać nawet na turniejach, żeby walka była równa). Nieznajomy lekko się obruszył i zapytał:
                    - Dlaczego chce mi pan dać "skoczka for", skoro pan mnie nawet nie zna?
                    - No właśnie dlatego - odrzekł Anderssen.

                    Skomentuj

                    • Wujek

                      - Jesteś nieśmiały i boisz się podejść i zagadać do dziewczyny?
                      - Wypij, podpełznij i zabełkocz!

                      Skomentuj

                      • Outlaws13
                        Perwers
                        • Oct 2011
                        • 1332

                        Znalazłem to dziś na forum onet odnośnie jakiegoś artykułu. Dodam to tu bo gość powalił mnie sztuką ironii.

                        Chciałbym wychować swojego syna na geja. Jak to zrobić?


                        "Jako gej mój roczny obecnie synek będzie miał w życiu lepiej niż jako nie-gej. Już od podstawówki będzie miał lepsze oceny, bo w przypadku słabych stopni zarzucę nauczycielom homofobię. Potem przyjęcie do gimnazjum i liceum... Kązdy dyrektor szkoły przyjmie go z radością bo będzie wizytówką tolerancji i otwartośi jego placówki. O egazaminy na studia w ogóle się nie martwię, bo już w liceum syn bedzie działał w organizacjach gejowskich, fundacjach przeciw homofobii itp. Jeśli chodzi o sprawy bardziej przyziemne: brak możliwości niechcianej ciąży z przypadkową dziwczyną ułatwi mi wypuszczanie go na nocne imprezy i samodzielne wakacje. Tysiące ofert pracy, które otrzyma za pośrednictwem znajomych z klubów gejowskich i od poprawnych politycznie korporacji sprawiają, że mogę spokojnie myśleć nie tylko o jego przyszłości ale i o swojej starości.
                        Tylko powiedzcie co mam robić żeby on tym gejem został. Czy zapraszać do domu gejów i pozwalać im na odrobine swobody na oczach Pawełka? Czy może są jakieś szkolenia albo kliniki leczenia z het*******ualizmu? Nie mogę przecież zdać się na samą genetyką bo obawiam się że bez pomocy wyrośnie taki frajer jak ja - het*******ualny, zainteresowany pięknymi biustami i gładkimi udami urodziwych pań."
                        "Kto łatwo przytakuje, rzadko słowa dotrzyma.". Lao Cy

                        sorki za brak polskich znaków ale często piszę z telefonu a w moim brak

                        Skomentuj

                        • RomanZ
                          Świętoszek
                          • Oct 2011
                          • 0

                          Prawdziwa historia z jednego z forum

                          Czy ta historia może być prawdziwa?
                          Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów.

                          Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wy********ć więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę u********ł - a wtedy wiadomo - wąż.

                          Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały s****iel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja *******ę. Nie ni ***** to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest ****a za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko ****ut - oż ****a, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion. ****a, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot ****a popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.

                          Lecę ****a na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego s****iela z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale ****, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, ****a, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to ****, przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ***** trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje.

                          Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni *****, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten ****a głąb zamiast przyjść do mnie to ****a chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No po****ło i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni *****, uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem.

                          Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i ****a koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w **** i kota też nie słychać już. Ja *******ę. ****a, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze.

                          Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. ****a, mam w aucie, *****wa, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja *******ę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.

                          Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w ****u. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie w*******ił, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, ****a, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz **** złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu ****a powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację? Idźżesz w ****, pacanie.
                          Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.

                          Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. ****a, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - ****a, ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma *****, to go musi wygonić albo utopić.

                          Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego s****iela dalej nie wylało z kąpielą. ****a mać, urwało się wszystko w ****u i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w **** - jak się to gdzieś przytka, to będę miał prze****ne. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten *******ony dekiel. Wchodzę - a ten s****iel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja *******ę! Jak on ****a wyszedł, którędy? Ano ****a wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja ****a stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Za****ę. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. ****a mać. Przynajmniej kuleje.

                          Straty: za****ne łazienki, w obu przelała się woda z wanien, za****na piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wy****nia, brezent z reklamą firmy - poszedł w ****, latarka - w ****, pogrzebacz w ****. Afera na ulicy jak ****.

                          Link : http://www.joemonster.org/article.php?sid=12891

                          Skomentuj

                          • daj_mi
                            Emerytowany PornoGraf
                            • Feb 2009
                            • 4452

                            O rany, jaki suchar.
                            Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                            Regulamin forum

                            Skomentuj

                            • lance90
                              Gwiazdka Porno
                              • Sep 2010
                              • 1675

                              Gratuluję cierpliwości bo ja odpadłem na pierwszym akapicie. Ale jak widać nic nie straciłem
                              Główny Znawca Plastiku

                              Skomentuj

                              • daj_mi
                                Emerytowany PornoGraf
                                • Feb 2009
                                • 4452

                                Lance, nie musiałam czytać całego, by wiedzieć, że to znam :>
                                Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

                                Regulamin forum

                                Skomentuj

                                Working...