W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Na łeb, na szyję

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • trujnik
    Seksualnie Niewyżyty
    • Mar 2018
    • 201

    #31
    Gdy napatrzyliśmy się do zawrotów głowy, pojechaliśmy na marinę, jak Tim nazywał miejską przystań. Jachtów było co prawda niewiele ale było to miejsce z rodzaju tych, z których moglibyśmy w ogóle nie wychodzić. Uwielbiam statki i wszystko to, co pływa po wodzie. Ta godzinna przeprawa promem z Calais do Dover mogłaby trwać trzy razy dłużej i nie miałbym wcale pretensji. Szkoda tylko, że wszystkie jachty były zacumowane, jednak zimą mało kto żegluje.
    – A co to za statek, tam? – zapytałem widząc kolosalną bryłę na drugim brzegu.
    – A to jest Queen Mary 2, kiedyś największy statek świata, teraz to jest muzeum. Zdziwisz się, ale zaprojektował go ten sam inżynier, który zaprojektował ten most, na którym byliśmy, nazywał się Isambard Kingdom Brunel. Chcesz zobaczyć?
    Durne pytanie, oczywiście, że chciałem. Siedzieliśmy tam prawie dwie godziny, bo wszystko chciałem dokładnie obejrzeć. Znajomość takich szczegółów często przydaje się w modelarstwie. Zrobiłem masę zdjęć komórką Tima. Na koniec kupowaliśmy pamiątki w małym sklepiku na pokładzie. Mieli fajny model Queen Mary do sklejania, taki w dużej skali, z dużą liczbą szczegółów. Popatrzyłem na cenę – kosztował trzydzieści funtów! Na tutejsze warunki to masa forsy, można za to przeżyć tydzień. Tak bardzo chciałem go mieć... Rozczarowany odłożyłem go na półkę. Kiedy mnie będzie na to stać? Nawet jeśli przyjadę tu latem, o czym dziś już rozmawialiśmy, to zdobyć trzysta złotych będzie potwornie ciężko. Zwłaszcza że jest tyle innych fajnych rzeczy, które tutaj bym sobie kupił.
    – Poczekaj, jeszcze polecę się wysikać – poprosił Tim, kiedy już opuściliśmy pokład statku-muzeum. To wcześniej nie miał na to czasu? Powoli robiło się ciemno, as jeszcze mieliśmy zrobić zakupy na kilka dni, bo według prognozy pogody miało padać, a ponadto nie wiedzieliśmy, kiedy spodziewać się rodziców. Sami na ten temat się nie wypowiadali, widocznie chcieli nam zrobić niespodziankę a jeszcze bardziej prawdopodobne, że po prostu sprawdzić, czy nie przychodzą nam do głowy jakieś głupoty. Poza tym nie wiadomo, kiedy młodego wypiszą ze szpitala. Tim wrócił po krótkim czasie i poszliśmy zrobić resztę zakupów.

    Rodzice wrócili i zastali nas oczywiście na wygłupach. Ponieważ to był ostatni dzień karnawału, zrobiliśmy sobie bal na ostatki. Miało być z piwem, ale kto nam sprzeda? Podobno w Anglii przestrzegają tego jeszcze bardziej niż w Polsce. Dlatego tylko łyknęliśmy sobie trochę koniaku, który znaleźliśmy w barku, miejmy nadzieję, że ciocia Lila się nie pokapuje, w końcu nie wypiliśmy jej do dna. Jakie szczęście, że Tim schował tę flaszkę zanim rodzice wparowali do pokoju. Wparowali to chyba najlepsze słowo, bo zauważyliśmy ich dopiero jak tańczyli koło nas. Trochę się obawiałem, że zacznie się gadanie i opieprz, ale nic takiego nie nastąpiło, zachowywali się tak, jakby wrócili ze spaceru w parku miejskim. Tylko Sam rzucał jakieś uwagi, ale Tim uspokoił go szybko.

    – Maciek, list do ciebie – zawołała pani Lila sprzed drzwi. W Anglii nie mają skrzynek pocztowych jak w Polsce, pocztę wrzuca się przez szczelinę w drzwiach wejściowych.
    – List? Do mnie tutaj? A kto niby miałby mój adres? Poza tym kto dzisiaj pisze listy? Wszystko załatwia się przez snapchata i e-mail, nawet poczciwych esemesów wysyła się coraz mniej. Ale adres na kopercie był wyraźny i trudno mówić o pomyłce. Koperta była sztywna, pewnie w środku jest kawałek jakiegoś kartonu. Rozdarłem kopertę, w środku była kartka z serduszkiem i dwoma misiami. "Od kogoś, kto cię bardzo kocha, Walentynki 2018". Nie musiałem nawet kombinować, kto mi to wysłał, natomiast jak ja się odwdzięczę? Zupełnie zapomniałem o walentynkach, do tej pory to święto nie było mi potrzebne i śmiałem się ze wszystkich, którzy bawią się tego dnia w wysyłanie pocztówek. I jak mam za to podziękować? Trzeba dziękować czy udawać, że nic się nie stało? W końcu w tej zabawie chodzi chyba o to, żeby zrobić to anonimowo i żeby to adresat miał zagwozdkę, prawda? Postanowiłem więc wyprzeć się wszystkiego a Tim o nic nie pytał, co mi bardzo odpowiadało.

    – Gdzie idziecie? – zapytałem patrząc na Tima i mojego ojca przepasanych niebieskimi ręcznikami kąpielowymi.
    – Do sauny.
    W tym domu oprócz zwykłej łazienki była sauna. Tim opowiadał, że matka kupiła ją razem z domem od poprzednika, a jej były właściciel nie zdemontował jej, a tylko dorzucił cenę do budynku, zresztą ponoć tanio wyszło. Jednak wiadomość, że będą tata i Tim zaalarmowała mnie. Tego się po nim nie spodziewałem! Jeśli ojciec ze mną zrobił taką rzecz, to aż strach pomyśleć, co tam będzie wyprawiał z Timem. Dla niego chwycenie Timowego prosiaczka nie będzie stanowiło żadnego problemu. I że on się na to zgodził... A jeśli nie miał wyjścia i ojciec go czymś zaszantażował? Dobrze, ale czym?
    – Idę z wami – zdecydowałem.
    – Nic podobnego – wyprowadził mnie z błędu ojciec. – Masz ręce w gipsie.
    – No i co to ma do rzeczy? – zdziwiłem się.
    – Ma. Przecież wiesz, że skóra się poci, a pot się rozkłada. Jeśli masz na skórze jakieś zadrażnienie, rozdrapanie, krostę, czy w coś podobnego, to pot się rozłoży i może dojść do zakażenia, bo przecież bakterie uwielbiają takie środowisko.
    Brzmiało to przekonująco, a ja nie chciałem już na nic chorować i nie planuję na najbliższe dziesięć lat. Dobrze, tylko co ni będą wyprawiać w środku i jak to skontrolować? Wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Tim podnieci się gołym facetem, ojciec to zauważy, a że jest starszy to wykorzysta. Coś trzeba wymyślić, tylko co? Podpatrywać się nie dało, sauna miała co prawda dziurkę od klucza, ale bez prześwitu. Dało się co prawda podsłuchiwać i najbliższe dwadzieścia minut, z przerwami na to, kiedy mi nogi ścierpły, przesiedziałem z uchem przy dziurce. Niewiele słyszałem. Sapać i owszem sapali, ale właśnie tak, jak się sapie, kiedy człowiek za bardzo się spoci lub zmęczy. Gdy wychodzili pod prysznic, szybko opuściłem łazienkę i patrzyłem przez szparę w drzwiach, którą przezornie zostawiłem. Ojcu wisiał prawidłowo, natomiast prosiaczek Tima był lekko powiększony, ale również zwisał. Co tam się działo?

    Przez resztę popołudnia nie odzywałem się do Tima i udawałem, że czytam. To znaczy czytałem, ale... no właśnie. Albo bawiłem się z Samem, właśnie na złość Timowi, który ma z nim ciche dni z wiadomego powodu. Wieczorem z innymi oglądałem film, lecz raz po raz posyłałem Timowi wściekłe spojrzenia. Ładne walentynki, psiakrew. W myślach odwlekałem ten moment, kiedy znajdziemy się w łóżku. Tęskniłem co prawda za magiczną ręką Tima, ale czułem się zdradzony i oszukany. Jednak niczego nie da się prokrastynować (ładne słowo, prawda?) w nieskończoność mi w końcu znaleźliśmy się obaj w łóżku. Gdy Tim usiłował głaskać mi brzuch, zaprotestowałem.
    – Ale o co ci chodzi? – prawie krzyknął i bałem się, że Sam usłyszy. – O tę saunę z wujkiem?
    – Właśnie o tę saunę. Coście tam robili?
    – Pociliśmy się – odparł lakonicznie Tim.
    – Coś jeszcze? – napierałem.
    – Nic, a co?
    – Ojciec ci nic nie nakazał, na nic nie naciskał?
    – Nacisnął mi na nogę, jeśli o to chodzi, podczas wstawania. A tak nawet mnie nie dotknął – odpowiadał spokojnie Tim.
    – To po co tam poszliście razem?
    – Bo zgadaliśmy się, że twój tata nie umie brać sauny. A to naprawdę trzeba umieć. Opowiadał, że był w hotelu i później cały dzień źle się czuł. Nic dziwnego, jak siedział czterdzieści minut i non stop polewał kamienie wodą, cały czas na najwyższej półce? To się zupełnie nie tak robi. Poza tym ta konkretna sauna ma swoje humory i lepiej, by nie korzystał z niej ktoś, kto jej nie zna. Na przykład termometr pokazuje złą temperaturę...
    – To znaczy, że nie robiliście nic? – nie wiem czy bardziej się cieszyłem, czy rozczarowałem, bo byłem przecież przygotowany na najgorsze.
    – Nawet jeślibyśmy chcieli cokolwiek zrobić, co nie jest w tym przypadku możliwe, to przecież nie w saunie, jeśli nie chcesz wykorkować na serce. Tam po prostu nie ma warunków... A właśnie, dlaczego podejrzewasz ojca o coś złego? – zapytał. – Czyżby...?
    Chcąc i ten ciężar zrzucić z serca, opowiedziałem mu ze szczegółami co się stało poprzedniego wieczora zanim się poznaliśmy. Słuchał uważnie i nie przerywał mi aż do ostatniego słowa.
    – Może to i dziwne – powiedział – ale przecież dzięki temu się poznaliśmy, prawda?
    Nie bym aż takim optymistą, on jednak widział to zupełnie inaczej.
    Inaczej sam by cię karmił aż do końca. A tak zorientował się, że potrzebujesz towarzystwa i pozwolił nam się spotkać. Ja idę jeszcze dalej, sądzę, że liczył na to, że załatwimy to jakoś między sobą. I wiele się nie pomylił.

    Nie pozostało mi nic innego jak wynagrodzić Timowi niesłuszne posądzenie. Do tej pory broniłem mu tego. Wstydziłem się po prostu, wydawało mi się to krępujące. Owszem, pozwoliłem mu na trochę i spodobało mi się to, zwłaszcza kiedy to miejsce pokrywało się mleczkiem od Tima. Na więcej jednak nie miał pozwolenia i doskonale o tym wiedział. Próbował też palcem, ale wolę jednak, jak używa w tym celu prosiaczka.
    – Tim
    – Mhhhm? – odpowiedział.
    – Dzięki za tę kartkę, przepraszam, że ode mnie nic nie dostałeś.
    – Nie ma sprawy – zgodził się wspaniałomyślnie Tim. – Przecież to żadna tragedia.
    – Ale też chciałbym, żebyś dostał coś ode mnie, prawda?
    – Dość już dostałem – odpowiedział. – Mam to, czego chciałem najbardziej i to mi wystarczy.
    – Chciałeś jeszcze coś zrobić, pamiętasz? I to wcale nie tak dawno – przypomniałem mu.
    Nie od razu zajarzył, zrozumiał dopiero po kilkunastu sekundach.
    – Naprawdę się zgadzasz? – niedowierzał.
    – Spróbuj?
    Leżeliśmy już po ścisłym miłosnym zwarciu, ale wiadomość doszła do prosiaczka błyskawicznie, bo wykazał się niesamowitym refleksem. PO chwili leżałem na brzuchu a Tim przygotowywał to miejsce. Gładził je delikatnie palcami wysmarowanymi oliwką, a ciarki przechodziły mi przez plecy. A później to wrażenie, że coś w tym miejscu porusza się w złą stronę, pozostanie za mną na całe życie.
    – Nie boli? – szepnął mi prosto w ucho, kiedy był już w samym środku. Owszem, bolało, ale nie chciałem go zniechęcać. Należy mu się. Początek był ciężki, ale w miarę jak się rozkręcał, zaczynało mi być bardzo przyjemnie. Tak zupełnie inaczej. Byłem rozczarowany, kiedy trzeba było kończyć. Wbrew moim obawom nie wydarzyło się nic nieprzewidzianego, co osłabiłoby wrażenia z tego momentu.
    – Kocham cię... – szepnął mi do ucha Tim.

    Pożegnanie było mniej łzawe, niż się tego spodziewałem, w końcu zobaczymy się za miesiąc w Polsce, a i rodzice planowali nam już wspólne wakacje. Biorąc pod uwagę, że w Anglii zaczynają się one w połowie lipca i tak jak w Polsce trwają do pierwszego września, za dużo czasu dla siebie nie będziemy mieć. Już kierowaliśmy się do autobusu na terminal na lotnisku, kiedy Tim przypomniał sobie o czymś.
    – Poczekajcie – rzucił i szybko pobiegł do domu. Po chwili wrócił z dużym pudłem.
    – Czegoś chyba zapomniałeś – powiedział wciskając mi duże pudło. Nie sądzę, bym cokolwiek zapomniał, choć kto wie? Dostałem od Tima sporo jego rzeczy, z których on już wyrósł a ja będę je nosił z dziką przyjemnością i wrzucałem je dość bezładnie do plecaka, może rzeczywiście coś się zawieruszyło? Na razie jednak nie było czasu na oglądanie, bo uściskom nie było końca a ojciec prawie oficjalnie całował się z ciotką Lilą. Zdaje się, że nie tylko my będziemy tęsknić do Wielkanocy.
    – Żeby tylko nie było nadbagażu – biadolił ojciec. – Kto za to zapłaci?

    Pakunek otworzyłem dopiero w moim pokoju w Poznaniu. Był to ten model Queen Mary, który tak mi się podobał. W środku znalazłem oprócz części również zdjęcie Tima, na którym z drugiej strony było napisane "Nie zapomnij mnie umieścić na pokładzie".
    onanizm po węgiersku – vàlenye kőnyà

    Skomentuj

    • trujnik
      Seksualnie Niewyżyty
      • Mar 2018
      • 201

      #32
      16. ostatni
      Ale się porobiło... Chyba będę musiał zacząć od samego początku... albo nie. Jesteśmy na wakacjach w Zakopanem, takiej miejscowości w Polsce, to znaczy mama, wujek Robert, Tim, Maciek i ja. Dzisiaj byliśmy na takim trudnym szlaku turystycznym, na którym od czasu jego otwarcia było już dziewięćdziesiąt dziewięć trupów i miałem taką cichą nadzieję, że Tim będzie setnym. Nie żebym go bardzo nie lubił, ale od czasu tamtej historii, kiedy musieli przeze mnie uciekać, mam u niego przegwizdane. Krzyczy na mnie, nie odzywa się, wymaga bym wykonywał te prace, które kazała mu zrobić mama. Za to wszystko powinien całkiem przypadkiem wlecieć w przepaść albo zlecieć z dwustu metrów, no nie? Ale i tak kilka razy miał śmierć w oczach a ja się wcale nie bałem. Przepaści tam jest cała masa, bo jak powiedział wuj Robert, to jest trasa dla prawdziwych mężczyzn i on zobaczy, czy mamy jaja w spodniach, czy tylko udajemy. Może i jest to szlak dla facetów, ale dziewczyny tam też widziałem, tylko mało. Przeszedłem i wobec tego od dzisiaj uważam się za prawdziwego mężczyznę. Tim nie może, bo oszukiwał. Jest takie śmieszne miejsce, które nazywa się Granaty i tam trzeba zrobić krok nad przepaścią. Jak Tim to zobaczył, to powiedział, że woli umrzeć niż nad tym przejść. Na szczęście jacyś turyści się nad nim zlitowali i pokazali inną ścieżkę i Tim nią przeszedł, oszust. Mnie się nad tą przepaścią bardzo podobało, jak też na całej trasie i chcę być w przyszłości alpinistą. To znaczy nie zawodowo, tylko w wolnych chwilach, bo zawodowo to chcę być detektywem. Postanowione i kropka.

      Wieczorem nie jedliśmy kolacji a ośrodku, a poszliśmy do restauracji, i to wcale nie do MacDonalda, tylko takiej, gdzie kelnerzy są ubrani we fraki a kelnerki w miniówki tak krótkie, że czasem im widać majtki. Mama co prawda nie chciała, bo mówi, że w Zakopanem zdzierają skórę, ale wujek się uparł, że taka okazja warta jest o wiele większych pieniędzy. Poszliśmy więc do tej knajpy i wujek pozwolił nam zamówić to, co chcemy. No niestety nie do końca tak było. W tej restauracji nie mieli ryby z frytkami a po tych Himalajach zgłodniałem strasznie. Hamburgerów też nie mieli, w takim razie zażyczyłem sobie potrójne lody, bo przekonałem się wiele razy, że w Polsce są o wiele lepsze niż w Bristolu. Wujek może by się zgodził, ale Tim kopnął mnie w łydkę pod stołem tak mocno, że postanowiłem jednak coś zjeść i wybrałem boeuf Strogonow. Nie wiedziałem co to jest, ale ładnie się nazywało i było pioruńsko drogie i jak już była okazja, to warto spróbować, no nie? Na szczęście wcale nie było złe, nawet bardzo smaczne. Gdy już zjedliśmy i czekaliśmy na lody, wujek postukał w szklankę i poprosił o ciszę. Następnie z mamą wstali i wujek powiedział, że na Boże Narodzenie bierze ślub z naszą mamą, po czym się pocałowali. Ale się ucieszyłem! Nareszcie matka nie będzie zwalała wszystkich tak zwanych męskich prac na nas, bo tata Robert zamieszka z nami. Maciej też się ucieszył, Tim pewnie również, ale nie patrzyłem na niego. A co on mnie obchodzi? Jak się zacznie porządnie zachowywać, to pogadamy.

      Później tak sobie myślałem, że nic na to nie wskazywało, że będą razem. Zawsze, kiedy wujek Robert do niej dzwonił, płakała i mówiła, że nie będzie rozwodu. Podobno nie chcieli mu go dać przez tamtą przygodę z Mackiem i Timem. Matka Maćka uważała, że jej mąż jest nieodpowiedzialny i nie powinno się z nim zostawiać syna. I prawie przekonała sędziów, tylko wtedy ojciec udowodnił sądowi, że matka cały czas miała jakichś kochanków, nawet dwóch naraz i że jest dziwką, a nie kobietą. To znaczy w sądzie tak nie powiedział, bo to bardzo brzydko i by go zamknęli do więzienia albo by musiał płacić jakąś strasznie wysoką karę, tak się przynajmniej dowiedziałem od Macieja, który mi o tym wszystkim opowiadał. Nawet w to wierzę, bo baby są wstrętne i kilka razy się o tym przekonałem. Plotkują, gadają głupoty, przeinaczają fakty, boczą się, histeryzują i w ogóle.

      Jak już o babach się zgadało, to muszę się przyznać do jednej poważnej rzeczy. Ja w tej całej historii wcale nie jestem taki niewinny, jak by się wydawało. Jeszcze przed wyjazdem do Szklarskiej Poręby zauważyłem, że dziewczyny wcale mi się nie podobają i wolę chłopaków. Nawet taki jeden z klasy, Nigel mi się podobał. Jest trochę podobny do Maćka, tylko nosi dłuższe włosy, ale jest tak samo mądry. A już w Szklarskiej Porębie poznałem Maćka. Wtedy był połamany, bo źle trzymał kijki jak jeździł na nartach, ale i tak mi się bardzo spodobał, był wesoły, w przeciwieństwie do Tima, wygadany i zupełnie inaczej mnie traktował. Nawet kilka razy go karmiłem i mimo że to jest strasznie babskie zajęcie, bardzo mi się podobało i z chęcią zastąpiłbym Tima, ale on powiedział, że nie ma mowy. Jakieś dwa dni później wszedłem do pokoju, jak Maciek leżał na łóżku to Tim go głaskał po brzuchu a na dodatek, jak to mówi wuj a raczej już tata Robert, ****iki latały gęsto. Nie wiem co to znaczy do końca, ale to ma coś wspólnego ze spojrzeniami, a oni się na siebie tak dziwnie patrzyli. Wtedy trafił mnie szlag. Dlaczego Tim ma mieć takiego fajnego chłopaka? Czym sobie na to zasłużył? Tym, że go karmi? Wolne żarty, tyle to ja też potrafię. Fakt, że jestem jeszcze za mały, ale mógłbym poczekać aż podrosnę, no nie? A to już będzie niedługo, bo zaczynam się budzić ze sztywnym siusiakiem, tak samo jak Tim. Nawet mama to widziała i mówi, że będziemy mieli w domu kolejnego nastolatka. A ja już sam nie wiem, czy chcę być dzieckiem czy jednak tym nastolatkiem. Na pewno podrosnę i oddam Timowi za wszystko, również za znalezienie i pokazanie mamie Notatnika Detektywistycznego, który znalazł w moim pokoju, właśnie wtedy podczas tej ucieczki. Nie chowałem go, bo przecież wyjeżdżaliśmy wszyscy i kto mógł przewidzieć ten cały pasztet, który się wydarzył?

      No ale wrócę jeszcze do tamtej historii. Zacząłem myśleć i kombinować, co by tu zrobić, żeby odciągnąć Macieja od Tima. Na początku chciałem pisać im maile i podszywać się pod jednego lub drugiego, ale oni często rozmawiają ze sobą po polsku, więc to odpadało, bo ja się polskiego nigdy nie nauczę i wpadłbym już przy pierwszym mailu. Dzień dobry, do widzenia, ****a, zjeżdżaj stąd i podobne zwroty w zupełności wystarczą. W takim razie trzeba było zrobić coś takiego, by matka przejrzała na oczy, bo chyba o niczym nie miała pojęcia. Tylko jak ją o tym poinformować? Gdybym tak po prostu powiedział, że oni się kochają i macają po różnych częściach ciała, to by mi nie uwierzyła, albo by powiedziała, że to przypadek albo że są przyjaciółmi i to jest normalne. Postanowiłem wtedy wykorzystać wujka Roberta i tego, że nic nie wiedział o angielskich znajomych Roberta i w ogóle naszej rodziny. Pomysł wydawał mi się bezbłędny. I niby się udało, ale kto by przewidział, że oni uciekną, a najbardziej w skórę dostanę ja? Tim uważa, że stało się to przez zachowanie mamy i tym razem jestem skłonny mu wierzyć, zwłaszcza że później przychodzili ludzie z SS (nie, nie Secret Service, a szkoda, tylko z opieki społecznej) i wypytywali, czy mama mnie nie bije i takie inne różne rzeczy. Oczywiście musiałem udawać, że bardzo mi zależy na Timie, żeby nie był nienormalny. Bo tak wśród kumpli odbiera się ******w, przepraszam, homoseksualistów, grunt to szacunek dla samego siebie. Nie wiem, dlaczego jest właśnie tak, przecież człowiek tego sobie nie wybiera, no nie?
      onanizm po węgiersku – vàlenye kőnyà

      Skomentuj

      • trujnik
        Seksualnie Niewyżyty
        • Mar 2018
        • 201

        #33
        To właśnie usiłował mi wytłumaczyć wujek Robert wtedy w szpitalu. Była to najtrudniejsza rozmowa w moim życiu (tych z Timem nie liczę), bo musiałem tak rozmawiać, żeby się nie wydało, że jestem za dobrze poinformowany i trzeba było, jak to się mówi, rżnąć głupa. Może gdyby nie okoliczności, powiedziałbym wujkowi całą prawdę, ale oni byli wtedy potężnie zdenerwowani i mogłoby być jeszcze gorzej, a tego nie chciałem, wystarczyło to co jest. No ale przy okazji dowiedziałem się różnych innych ciekawych rzeczy, więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wujek Robert jest mądrzejszy niż mama, chociaż ona jest doktorem a on tylko inżynierem. A wcale nie żałuję tego, co zrobiłem, bo dzięki temu moja mama zaczęła kręcić z wujkiem Robertem i uprawiać z nim seks. Myślą, że o tym nie wiem... Ale detektywa Samuela Hawthorne'a nic nie jest w stanie zmylić. Pakując się do wyjazdu znalazłem w koszu na śmieci opakowania po prezerwatywach. Ciekawe, co zrobili z kondomami, w każdym razie w kuble ich nie było, a do muszli klozetowej nie wolno wrzucać takich rzeczy, bo się zapcha. W każdym razie nie przestałem być detektywem, staram się po prostu bardziej uważać.

        I tak wyśledziłem, że seks uprawiają również Tim i Maciek, to znaczy podejrzewałem to od początku, ale teraz wiem na pewno. Tu w Zakopanem nie śpimy w ośrodku, a mamy wynajęty taki domek z trzema pokojami, w jednym śpią mama i wujek, w drugim Tim i Maciek a ja mam taki malutki, gdzie ledwie wejdzie coś więcej niż łóżko. Co prawda chłopaki zamykają się, kiedy czują się bardzo zakochani i ****iki stają się za gęste, a Tim nawet zapycha dziurkę od klucza chusteczką higieniczną, ale wystarczy przyłożyć ucho do ściany, żeby co nieco usłyszeć. Ponieważ mama skonfiskowała mi Notatnik Detektywistyczny, musiałem założyć nowy, nazwany Tajne Akta Detektywistyczne – Ściśle Tajne z trupią czaszką na okładce i tam są opisane wszystkie ich wybryki, o których mi wiadomo. Tak na wszelki wypadek, zresztą nie tylko ich, na mamę pewnie też by co nieco się znalazło. Maćka solo i Roberta zostawiam w spokoju, bo ich lubię. Szkoda, że nie widzę, jak to robią, bo na razie nie wiem, jak się naprawdę kochają ludzie tej samej płci. Wujek Robert powiedział mi, że w tym filmiku, którym widziałem, tym w którym czterech żołnierzy zgwałciło kolegę, to są same brednie i czyjeś urojenia i żebym natychmiast zapomniał, co widziałem, bo cała prawda wygląda nieco inaczej. Tak nawiasem, nawet mundury mieli dziwne, więc wujek miał rację. Pytałem się jak to robią, a on odpowiedział jakoś mętnie, że to zależy od ludzi, którzy się kochają, a każda para robi to nieco inaczej. To też może być prawda, bo widziałem kiedyś tablicę pozycji w seksie męsko-damskim na internecie i była tego masa, w każdym razie jest w czym wybierać. W tym przypadku pewnie jest mniej, ale próbowałem sobie wyobrazić przy pomocy tej tablicy i też wyszło mi więcej niż jedna.

        Następnego dnia padał cały dzień deszcz, na dodatek nasi rodzice (bo chyba już mogę tak mówić, no nie?) pojechali do Krakowa, jak to powiedzieli, załatwić coś bardzo ważnego, więc Tim i Maciej się nami opiekowali. Usiłowałem naciągnąć Tima, który tu rządził, żebyśmy poszli w góry, ale się nie zgodził. Za to Maciek, który ostatnio ma sporo pieniędzy (muszę się koniecznie dowiedzieć skąd), kupił mi model do sklejania i całe popołudnie sklejaliśmy samolot. Jaki on jest cierpliwy, ten Maciek! To przypomina trochę układanie puzzli, tam jest cała masa rozmaitych drobniutkich części i trzeba się mocno napracować, żeby rozgryźć co do czego. Maciek ma bardzo precyzyjne ręce nawet po tym wypadku i potrafi zrobić najmniejszy szczegół. Mnie to się nie udaje, no ale przecież dopiero zaczynam. Jak Maciek mi pokazywał, to siedziałem u niego na kolanach i bardzo mi się to podobało. Tim widział, ale na szczęście nic nie mówił, pewnie był szczęśliwy, że Maciej uwolnił go z koszmarnego obowiązku i był w stanie zapłacić za to wysoką cenę. No i się niczego nie domyśla, bo niby skąd? To wszystko rozgrywa się głównie w mojej głowie, Maciej na razie zastępuje mi starszego brata, który mi się zupełnie nie udał.

        Po powrocie z Krakowa rodzice zachowywali się nieco dziwnie. Patrzyli jakoś inaczej na siebie, mniej rozmawiali, wieczorem wyszli na spacer i wrócili z niego piętnaście po pierwszej, co oczywiście skrzętnie zanotowałem. Następnego dnia pogoda poprawiła się znacznie i Tim uparł się, żeby iść na Giewont, taką wysoką górę, którą widać z okna mojego pokoiku. Na to Robert powiedział, że nawet by się zgodził, ale ze względu na mamę nie pójdziemy. Czyżby była chora? Albo zmartwiona, bo na przykład ma kłopoty z opieką albo policją? Zamiast tego poszliśmy do Morskiego Oka, to takie jezioro, wokół którego jest masa ludzi, a w schronisku obok wszystko jest bardzo drogie. I właśnie podczas tego spaceru (trudno tam nazwać wspinaczką, po prostu droga pod górę) Robert zapytał nas, czy nie chcielibyśmy mieć małego braciszka lub siostrzyczki. Timowi pomysł podobał się średnio, bo mówi, że małe będzie wrzeszczeć i przeszkadzać w nauce, Maciej nie miał niż przeciwko, bo on jest zazwyczaj życzliwie nastawiony do całego świata, natomiast co do mnie... Jeśli nie będzie kolejnym homoseksualistą w rodzinie, to czemu nie? Nie to, żebym miał coś przeciw homo, ale to już się powoli staje nudne, no nie?

        KONIEC
        onanizm po węgiersku – vàlenye kőnyà

        Skomentuj

        Working...