W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Studia - przydatne czy nie

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Eris
    Perwers
    • Feb 2009
    • 851

    Napisał e-rotmantic
    Od tego powinna być szkoła średnia i to tam leży problem.
    Problem lezy w calej edukacji. Przy obecnym systemie imo najlepszym miejscem do tego sa studia, bo szkoly sredniej nie da sie zreformowac na tyle, by zajecia biznesowe byly prowadzone sensownie.

    Napisał e-rotmantic
    Zabrzmiało, jakby coniektórzy studiowali, żeby potem mordować.
    No moze nie do konca Ale wielu studiuje, by np. przedluzyc sobie mlodosc na koszt rodzicow w wyzszej szkole gier i zabaw.


    Napisał e-rotmantic
    Czy dla Ciebie zaradność przekłada się tylko na stan majątkowy? Bo jeśli tak, to w tej kwestii nasza dyskusja nie ma sensu.
    Uwazam, ze stan majatkowy jest jedna z pochodnych zaradnosci. Zaradny czlowiek nie klepie biedy.

    Napisał e-rotmantic
    O matulu, jak chcesz dzieci wychowywać, to nie cudze, a zrób se swoje.
    Niech inni sie mecza Ale zaradny czlowiek znajdzie sobie normalna prace, jesli bedze musial wyzywic dzieci.

    Napisał e-rotmantic
    Z grubsza tak. Jako wspomniałem wyżej, jeśli przez zaradność rozumiesz stan majątkowy, lub umiejętność dochodzenia do niego, to nasza dyskusja nie ma sensu. A żeby Ci to inaczej pokazać. Studia się kończy po co? No, na ogół, żeby mieć dobrą pracę. A dobrą pracę ma się po co? No, żeby dobrze zarobić. No i ktoś skończy studia (albo i nie), ma dobrą pracę, dobrze zarabia, i uznajesz go już za zaradnego, tak? No to teraz weźmy tego pana zaradnego. Dorobił się i kupuje samochód. Czy jeśli kupi używany, który jest w tak opłakanym stanie, że musi wpakować w niego 200% tego, co za niego dał, to czy nadal będziesz twierdzić, że ów Pan jest zaradny? Albo, jeśli Pan zaradny kupi samochód na kredyt, który ktoś mu wcisnął, a który jest jedną z najgorszych możliwości na rynku, to czy nadal będziesz twierdzić, że ów Pan jest zaradny? A jeśli pan zaradny ma papier, super pracę, super płacę i mieszka na garnuszku u rodziców, bo w dalszym ciągu nie potrafi się wziąć za własne życie (np. wynająć / kupić mieszkania), to też nazwiesz go zaradnym?
    Ja nigdy nie powiedzialam, ze zaradnosc to tylko stan portfela. Tak jak napisalam - jest to umiejetnosc odnalezienia sie w rzeczywistosci (co w pewien sposb przeklada sie na nienajgorsze zarobki) a do tego niezbedny jest wysoki poziom wiedzy ogolnej i umiejetnosc myslenia.

    Napisał e-rotmantic
    Bo tak jest. Sobie wyobrażasz, że te wszystkie kobiety zrobiłyby karierę zawodową jako modelki / piosenkarki, a ci wszyscy faceci jako piłkarze / strażacy? No way, stary. Gdyby nie rodzice, to życie by ich tak samo sprowadziło na ziemię z tym samym, lub nawet gorszym skutkiem.
    Chodzi o to, ze trzeba pracowac nie tylko ciezko ale i madrze, co nie zawsze oznacza rezygnacje z pasji.

    Wracajac do "pasji naukowej" to zaciskanie pasa na dluzsza mete jest meczace. Myslisz, ze asystentow nie frustruje to, ze ich koledzy i kolezanki maja fajne rzeczy (np. duzy dom), jedza smacznie i zwiedzili juz polowe swiata, bo ich na to stac a oni nie maja zdolnosci kredytowej, jedza pasztetowa, mieszkaja u mamusi/w mieszkaniu studenckim a stac ich co najwyzwej na wyjazd do Rzgowa? Myslisz, ze jesli na nic cie nie stac, musisz liczyc kazdy groszi nic sobie nie mozesz kupic to jest to taki luksu? Ze frustracja wplywajaca na wyniki w pracy i pasje do nauki nie ma prawa sie pojawic a jej obecnosc nie ma znaczenia?
    0statnio edytowany przez Eris; 16-10-11, 01:25.

    Skomentuj

    • yachoo
      Świntuszek
      • Feb 2009
      • 80

      Napisał e-rotmantic
      A co rozumiesz przez "grubą" kasę? Bo według mnie studia nie są po to, żeby nauczyć robić "grubą kasę", a co najwyżej "przyzwoitą kasę".
      Dokładnie to, czyli "grubą kasę". To tak na prawdę tylko przykład i może to być cokolwiek
      Napisał Burbon2009
      Widząc to co się dzieje w naszym świecie,ten cały wyścig po $$,depresje w jakie ludzie popadają z tego powodu czy nawet samobójstwa ( w Japonii w ostatnich latach przez ich szybki rozwój drastycznie wzrosła liczba samobójstw ponieważ ludzie nie wytrzymują presji ). Jestem ciekaw waszego zdania, zastanawialiście się kiedyś nad tym ?
      To lepiej nawiązuje do tego o co mi chodzi. Gdyby główną światową "walutą" było szczęście i jego budowanie nie było by tego całego gówna i każdy by dokładnie wiedział na czym mu na prawdę zależy. A ludziom się mówi, że kasa jest ważna i za tym pędzą. Więc "gruba kasa" może być dokładnie tym. A zarabianie staje się tylko jednym z miliona możliwych budulców tego szczęścia.

      Poza tym odnosząc się jeszcze do e-romantic: żyjemy w kraju w którym wszelkie wychodzenie przed szereg jest od razu temperowane.
      A na magisterce może i uczą trochę jak tworzyć, ale to nie jest dowolna twórczość. Ma być tylko w określonych ramach i schematach. A przecież wszystkie genialne odkrycia wynikają z kompletnego odrzucenia prawdziwości tego, czego się nas uczy (ot choćby teoria heliocentryczna).

      A ludzie uczący młodych ludzi nie uczą się na bazie historii i zazwyczaj właśnie trzymają się kurczowo tych schematów, przekazując takie przekonanie dalej.
      Wolny. Szczery w stosunku do siebie. Otwarty. Szczęśliwy. Seksualny. Yeah!

      Skomentuj

      • Junona
        Erotoman
        • Aug 2007
        • 468

        Juz bez przesady z ta ciemna masa ludzka. To prawda, ze studia to glownie odtwarzanie a nie tworzenie, choc nie moge sie wypowiadac za wszystkie kierunki, nie wiem czy tak jest wszedzie, ale jak masz kawalek mozgu pod kopula to wiedze zdobyta tak czy inaczej mozesz wykorzystac do stworzenia czegos. Jest masa ludzi bez studiow, ktora spi na kasie i sie dorobila , bo cos stworzyla i jeszcze wieksza masa wyksztalciuchow - wyksztalconych bezrobotnych albo malo robotnych, ale pewnie dlatego, ze po prostu wiekszosc ludzi taka jest , srednio sprytna, ale i czasy sa do dupy - nie daja nadzieji. Jak patrzec w przyszlosc i robic dalekosiezne plany jesli pracy praktycznie nie ma ( tu gdzie jestem za granica na przyklad ) a ci, ktorzy ja maja ciagle trzesa sie, ze zaraz ja straca ? Ceny mieszkan sa chore, malo kogo stac na kredyt - w domach mieszkaja glownie ludzie starzy, a mlodzi kisza sie w wynajmowanych klitach albo mieszkaniach socjalnych w oplakanym stanie i nic nie zapowiada zmiany tej sytuacji; chyba ze na gorsze.
        Studia na razie nie przydaly mi sie do niczego, zarabiam dzieki temu czego nauczylam sie na wlasna reke, bo taki jest zafajdany los humanistow i idealistow, bo chcialam studiowac to co i sie podobalo. Dzisiaj zaluje, ze nie wybralam czegos bardziej praktycznego, niestety.
        Zgadzam sie z kazdym zdaniem Eris.
        0statnio edytowany przez Junona; 16-10-11, 11:33.
        Pain is an unavoidable side-effect of life.

        Skomentuj

        • e-rotmantic
          Perwers
          • Jun 2005
          • 1556

          Napisał Eris
          Uwazam, ze stan majatkowy jest jedna z pochodnych zaradnosci. Zaradny czlowiek nie klepie biedy.
          W takim razie ucinam wątek o zaradności.
          Napisał Eris
          Chodzi o to, ze trzeba pracowac nie tylko ciezko ale i madrze, co nie zawsze oznacza rezygnacje z pasji.
          Nie ma co czarować. Większość prostych ludzi ma marzenia, które przerastają ich kilkudziesięciokrotnie. Najbardziej bolesny jest moment, gdy nikt tym ludziom tego nie uświadomi, a dopiero samo życie trzepnie ich o beton.

          Skomentuj

          • Eris
            Perwers
            • Feb 2009
            • 851

            Napisał e-rotmantic
            W takim razie ucinam wątek o zaradności.
            Czemu? :< To zaloze nowy temat, gdzie bedzie mozna o tym podyskutowac.

            Dla mnie stan majatkowy nie jest jedynym wyznacznikiem zaradnosci. Zaradny czlowiek nie kupi gowna badz nie wezmie zlego kredytu. Poza nielicznymi przypadkami typu wypadki losowe czy slubowanie zycia w ubostwie uwazam, ze bieda swiadczy o braku zaradnosci.

            Napisał e-rotmantic
            Nie ma co czarować. Większość prostych ludzi ma marzenia, które przerastają ich kilkudziesięciokrotnie. Najbardziej bolesny jest moment, gdy nikt tym ludziom tego nie uświadomi, a dopiero samo życie trzepnie ich o beton.
            Sa marzenia i mrzonki. Marzenia to cel, ktory chcemy osiagnac i ktory zostal wybrany swiadomie po zapoznaniu sie z rzeczywistoscia dotyczaca tego marzenia. Mrzonki to tzw. marzenia z dupy. Jesli gruba dziewczyna chce byc modelka a ktos kto wyje - gwiazda rocka to zwykle oznacza, ze ci ludzie nie maja pojecia o czym marza.

            Marza nie o zawodzie modelki, piosenkarza lecz o slawie i swiecie wykreowanym przez kolorowe pisemka. I czesto ci ludzie stawiajac swoje pierwsze kroki w takiej branzy przezywaja bolesne rozczarowanie - bo to nie bajka o ktorej marzyli ale rzeczywistosc.

            Nie zaprzecze, ze sa niespelnione marzenia. Ale smiem twierdzic, ze wiekszosc marzen sie nie spelnia nie z powodu niemozliwosci ich zrealizowania ile wysilku jaki trzeba wlozyc w ich realizacje. Wiekszosc ludzi po prostu przerasta zapieprzanie i ryzykowanie.

            Skomentuj

            • e-rotmantic
              Perwers
              • Jun 2005
              • 1556

              Napisał Eris
              Czemu? :< To zaloze nowy temat, gdzie bedzie mozna o tym podyskutowac.
              Tak będzie lepiej. Ja jestem otwarty na dyskusję. Po prostu nie chciałem tu robić takiego mega OT na temat "Co to jest zaradność".
              Napisał Eris
              Sa marzenia i mrzonki.
              To już jest kwestia nazwania. Masz i pewnie rację. Używając tej nomenklatury zatem, ludzie, o których piszę, nie mają marzeń, a mrzonki.
              Napisał Eris
              Wiekszosc ludzi po prostu przerasta zapieprzanie i ryzykowanie.
              Tu się zgadzamy. Wyraziłaś w szczegółach to, co pisałem ogólnie.

              Skomentuj

              • Burbon2009
                Erotoman
                • Jun 2009
                • 571

                Napisał Eris
                Wiekszosc ludzi po prostu przerasta zapieprzanie i ryzykowanie.
                "Kto nie ryzykuje w Rawiczu nie siedzi"

                Skomentuj

                • Sexy_man
                  Perwers
                  • Feb 2007
                  • 1163

                  Kurcze, tak dyskusja rozgorzała, że nie wiadomo gdzie wejść i co "ugryźć", by zostać rozpoznanym w całej tej zaciętej wymianie opinii.
                  A jednak spróbuję.

                  Moim zdaniem, na pytanie "Studia przydatne czy nie" nie da się udzielić odpowiedzi zero-jedynkowej. Dla zwolennika studiów, miłośnika wiedzy, pasjonata laboratoriów, książek czy czego innego - studia są nieodłącznym elementem wyspecjalizowanej edukacji. Dla przeciwnika, który w polskiej edukacji widzi same błędy, niski poziom edukacji, gros bezrobotnych lub półmóżdżków - studia są nieprzydatne.

                  Ja uważam, że studia są przydatne w 50%, a w 50% są nieprzydatne: zaletami są wiedza, zgłębianie wiedzy w danym kierunku, poszerzanie horyzontów, kolebka inteligencji i światłych ludzi; wadami są brak profesjonalnego zaplecza, oderwanie teorii od praktyki, zbyt duża ilość studentów, studia płatne, absolwenci-bezrobotni i beznadziejni wykładowcy.

                  Dla mola książkowego czy typowego naukowca - niech będzie, i tego mu życzę, najwięcej nauki, nauki i nauki. Jednak jeśli ktoś chce odnaleźć się w obecnej rzeczywistości, nauczyć zaradności bądź założyć własną firmą i zostać przedsiębiorcą - to radzę zastanowić się 10 razy nad sensem studiowania stacjonarnego.

                  Marie Curie-Skłodowska poszła w kierunku studiów, doktoryzacji i prac naukowych. I co? Dzięki niej rozwój ludzkości poszedł do przodu.
                  A z drugiej strony weźmy biznesmena, który z nauką jest na bakier: ale wybudował nam 10 basenów w mieście czy zbudował firmę która daje nam w supermarketach jogurty. Też się przysłużył ludzkości.

                  I na koniec jeszcze jedno. Dyskutujący tutaj (Ci najbardziej zagorzali) niech wezmą na poprawkę to, że świat, w tym studia, ma różne barwy i niektórych kwestii, takich jak na przykład studia, nie da się omówić i rozwiązać ot tak, powalając argumenty drugiej strony. Wiecie, że Waszych cytatów (e-rotmantic napisał to, a Eris napisała to - to ja teraz zacytuję itd.) mam już dość i mocno mnie one odwodziły od zabrania głosu w tym temacie.
                  Zrozumcie, że Wasza racja nie jest zawsze "najwajsza".
                  0statnio edytowany przez Sexy_man; 17-10-11, 17:14.
                  Korzyścią bycia inteligentnym jest to, że można zawsze udawać głupca, podczas gdy sytuacja odwrotna jest niemożliwa.

                  Skomentuj

                  • yachoo
                    Świntuszek
                    • Feb 2009
                    • 80

                    Napisał Sexy_man
                    Ja uważam, że studia są przydatne w 50%, a w 50% są nieprzydatne
                    To tak z matematycznego punktu widzenia przeszedłeś z logiki Boolowskiej (binarnej, dwuwartościowej) na logikę Kleenego (trójwartościową). Natomiast istotą reszty Twojej wypowiedzi jest wskazanie na logikę rozmytą, tzn. logikę w której zarówno przydatność, jak i nieprzydatność studiów dotyczy każdego w różnym stopniu.

                    No patrz. Studia się jednak na coś mi przydały

                    Dodam jeszcze, że studia nie wykluczają bycia dobrym biznesmenem.

                    Napisał Sexy_man
                    Zrozumcie, że Wasza racja nie jest zawsze "najwajsza".
                    Hehe... powtarzam, żeby lepiej trafiło.
                    Wolny. Szczery w stosunku do siebie. Otwarty. Szczęśliwy. Seksualny. Yeah!

                    Skomentuj

                    • montilla
                      Świntuszek
                      • Nov 2010
                      • 59

                      To ja proponuję aby wszystko wyklarować, rozjaśnić i niech każdy wypowiadający się w tym temacie pisze co studiował/studiuje (jeśli oczywiście)

                      Skomentuj

                      • lawlessness
                        Erotoman
                        • Aug 2006
                        • 504

                        Są zawody w których i bez studiów można wypracować sobie wysoki standard życia i w których studia są, co najmniej stratą czasu, a bardziej opłacają się szkoły policealne czy kursy. Osobiście jestem po studiach, bez których bezapelacyjnie nie mogłabym pracować na obecnym stanowisku, ale nie narzekam, praca sama mnie znalazła, na utrzymanie mam, nie głoduje i nie żyję od pierwszego do pierwszego.
                        Reasumując nie ma jednoznacznej odpowiedzi, wszystko zależy od tego jaki zawód się wybiera.
                        Wszystko co dobre jest nielegalne, niemoralne, albo powoduje tycie.

                        Skomentuj

                        • hibiku
                          Świntuszek
                          • May 2010
                          • 95

                          Mimo że nie ukończyłam studiów i nie wiem czy je kiedykolwiek ponownie zacznę - uważam, że to fantastyczna sprawa. Niestety, zwykle głównie dla siebie.
                          Czas spędzony na studiach pozwolił mi wyrwać się z domu, oderwać od małomiasteczkowej rzeczywistości, rozszerzyć horyzonty, poznać ludzi, zmienić światopogląd.
                          Rok spędzony na najbardziej niepraktycznym kierunku świata - filozofii - drastycznie mnie odmienił. Uświadomił również że nie tędy droga. Obecnie bez studiów (acz nadal hobbystycznie uczęszczając na różne wykłady na tym i innych kierunkach) zaczynam powoli i spokojnie zaznawać życia zawodowego. Mogłabym zarabiać więcej, ale na razie wolę korzystać z możliwości rozwijania zainteresowań, badania rynku, tworzenia gruntu pod dalszą pracę uczenia się różnych rzeczy. Stać mnie na utrzymanie i przyjemności w ograniczonym stopniu i to mi odpowiada. Zauważyłam też, że mając umysł otwarty na różne dziedziny łatwiej potrafię nawiązać kontakt z różnorodnymi klientami, z czym problem miewają współpracownicy ograniczeni wyłącznie do branży.
                          Wśród znajomych obserwowałam różne ścieżki kariery. Człowiek który przez studia się prześlizgiwał (acz nie pieniędzmi, raczej kreatywnością i umiejętnością dogadania się z ludźmi) obecnie jest jednym z większych inwestorów w moim rodzinnym regionie. Kuzynka idąc drogą uczelnianą jest nieźle zapowiadającym się tłumaczem (japonistyka, więc nie ma zbyt wiele takich osób) i zaczyna wydawać własne publikacje. Ledwie skończyła studia.
                          Dwóch znajomych rywalizuje z sobą z przeciwległych punktów - jeden młody reżyser z PWST, a drugi toruje sobie drogę po prostu tworząc zespół, szukając inwestorów.
                          Inny bez studiów stworzył świetnie prosperującą firmę fotograficzną. Bo miał nieco odmienny pomysł od tego co pojawia się na rynku.
                          Współlokator będąc po raz kolejny na piątym roku prawa (nie chce mu się napisać pracy) w ciągu miesiąca potrafi zarobić kilka tysięcy... handlując relikwiami i świętymi obrazkami. Ale wiedzę prawniczą wykorzystuje notorycznie obchodząc umiejętnie przepisy i wyciągając maksimum zysków z każdego najgłupszego pomysłu.
                          Nie ma złotego środka, każdy ma swój pomysł na życie. Niektóre drogi studiowania są proste i prowadzą do bezpośrednio wyznaczonego celu, inne są kręte, ale rozwijają... A niekiedy studia nie są do niczego potrzebne.
                          Ile ludzi, tyle dróg.

                          Skomentuj

                          Working...