W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Kims dla mnie jestes.

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • merry
    Ocieracz
    • Jul 2009
    • 100

    Kims dla mnie jestes.

    Witam
    Publikuje opowiadanie kumpeli, która nie wie co z nim zrobić. Publikacja za jej zgoda i na jej prośbę.
    Merry


    Opowiadanie. Trochę faktów, trochę fikcji.
    Moze ktoś będzie chciał to poczytać, dla mnie jest to forma nie tyle autoterapii co hm... półspowiedzi? Imiona większości bohaterów zostały zmienione. Kaja i Maks to prawdziwe imiona, prawdziwych osób. Pozostawiam do dowolnej interpretacji co jest faktem co fikcja.

    Kaja


    CZ. I


    - Ania, szybciej. Będziemy ostatni.
    - Już, spokojnie. Została mi tylko sukienka.

    Maks uchylił lekko drzwi garderoby. Stala tam przed lustrem, mocując się z zamkiem sukienki, nienaturalnie wyginając ręce i
    wzdychając w akcie bezradności.

    - Nie, nie dam rady. Zacięte!
    - Pomogę ci - powiedział wchodząc dalej.

    Stanął za jej plecami, ujął lekko za ramiona sprawiając, ze stanęła równo, prawie na baczność.
    Maks spojrzał w lustro.
    Ania nadal stała nieruchomo, podnosząc jedynie wzrok by napotkać odbicie jego oczu, tak uważnie lustrujących ich sylwetki.
    Teraz, właśnie teraz podjął decyzje. Włożył dłonie od strony zamka pod materiał sukienki, jednocześnie zsuwając ja z ramion
    dziewczyny.
    Materiał opadł na ziemie, delikatnie ślizgając się po jej ciele. Poczuła skrepowanie zmieszane z ekscytacja, gdy
    odbicie ujawniło, ze pod spodem widnieje komplet pięknej, czarnej bielizny. Uzupełnienie stanowiły czarne pończochy, na gorze przyozdobione koronkowym zakonczeniem.

    Kupiła ten komplet specjalnie na dzisiejszy wieczor. Czuła, ze dzis, wlasnie po tej imprezie Maks zostanie na noc. Nie przypuszczała jednak, ze bieg wydarzen zmieni nieoczekiwanie kolejnosc i juz przed wyjsciem zacznie sie dziac to, o czym
    marzyła odkąd tylko go poznała.

    Miała szczecie. Tak, on byl szczesciem w ktore nie mogla uwierzyc, bo... hm, nie byla szczegolnie ladna, to nie ta o której mówi sie "atrakcyjna".

    Nie obejrzałbyś się za nią na ulicy.
    Ciemny blond... nie, raczej szare. Tak, szare włosy do ramion, jasne oczy. Cos miedzy błękitem, jasną lecz brudną zielenia a
    szarością - to tak jak z kolorem chmur pod wieczór. Patrzysz i widzisz ciemnoszary odcień, a po chwili dostrzegasz jakby nic
    niebieskości, przebijająca się pomarańczową smugę i w końcu coś na kształt jasnoszarego cienia, ale nie potrafisz
    jednoznacznie odpowiedzieć jakiego koloru są chmury.
    Rzęsy, brwi, cera - wiesz... taki typ, ktory okreslalismy jako "wyplowialy".
    Dlatego szczęście, bo nie zwracała sobą uwagi mężczyzn. Bo mimo, ze była mila, można było z nią pogadać o wszystkim i całkiem sprawnie poruszała się w relacjach miedzyludzkich, nie mozna bylo okreslic jej innym mianem niz "sympatyczna".

    Teraz kiedy położył dłoń na jej brzuchu i delikatnie przesuwał ja ku gorze, nie mogla opanować przyspieszonego tętna,
    szybszego oddechu. Przymknęła oczy i pozwoliła ująć mu swoje piersi w dłonie. Pozwoliła mu działać.
    Napawała się tym dotykiem, kiedy przesunął ręce do tylu aby rozpiąć te cześć garderoby, przeznaczona dla kobiet i zasłaniająca to co kobiece.

    - Maks, proszę - przerwała bojąc się, ze zniechęci go widok pamiątki z dzieciństwa - mówiłam, ze mam tam bliznę.

    Podniósł oczy, dalej mając w polu widzenia to co odbijało się w lustrze. Trafił w linie jej wzroku, po czym delikatnie
    odsłonił bok jej szyi. Zbliżył do niej twarz i lekko muskając ustami ten skrawek, wyszeptał:

    - Dla mnie jesteś ideałem.


    Cztery słowa, które wystarczyły, żeby poddała się jego dłoniom do końca. Pozwoliła żeby materiał stanika opadł na ziemie, a
    jego oczom ukazało się odbicie tak skrywanej, znienawidzonej blizny.
    Ufała mu, czekała na jego dalszy krok.
    Ale nie zrobił nic więcej. Po prostu dotykał jej, przesuwając dłońmi po jej skórze. Opuszki palców przemierzały centymetry
    oraz bardziej rozgrzanego ciała.

    Twarz, szyja, ramiona, piersi, brzuch aż do bioder.

    Ile to trwało? Długo. Chyba długo, bo zaczęła czuć chłód powietrza wdzierającego się przez uchylone okno.
    Położył rękę na jej twarzy i lekko przechylił, dając znak żeby się odwróciła.
    Spojrzenie w oczy, zbliżające się usta, jego dłonie na jej plecach.
    To była ta chwila, dokładnie ta chwila w której chciała już tylko żeby zabrał ja z tego ciasnego pomieszczenia, żeby zabrał
    ja do sypialni. Niech to się już stanie, niech to się dzieje.

    Oczywiście, ze to wyczul. Podniósł ja i ruszył w stronę sypialnianych drzwi.
    Łóżko.
    Delikatnie ja położył, jeszcze raz pogładził dłonią po jej twarzy i włosach.

    Obsypywał pocałunkami cale jej ciało. To co wcześniej poznawały jego dłonie, było teraz pieszczone przez delikatne usta.

    Poruszał się jak po mapie - brzuch, szyja, usta, szyja, piersi, brzuch.
    Zatrzymał się tuz nad linia majtek, przykrywających
    to co najbardziej intymne, co skrupulatnie ukrywane przed widokiem - teraz znajdowało się parę centymetrów od jego ust.

    Reakcje jej ciała były natychmiastowe. Poczuła jak przyjemne ciepło rozpływa się po całym ciele, od policzków, które przybrały
    lekko różową barwę po okolice podbrzusza, gdzie poczuła przyjemne mrowienie. W jej piersi serce zaczęło miarowo uderzać, przyspieszając i przyspieszając . To wł asnie bylo podniecenie, kotrego do tej pory nie znala, pozadanie ktorego do tej chwili nie doświadczyła.

    Pocałował udo, podniósł wzrok wypatrując w jej spojrzeniu aprobaty. Reszta bielizny wyznaczyła kolejna trasę na ciele
    dziewczyny. Odrzucona na bok, nie była już potrzebna. Teraz miał przed sobą kobiece ciało w pełnej okazałości, nieskrywające
    żadnych tajemnic, spragnione jego pieszczot.
    Odczekał dłuższą chwile zanim przystąpił do dzieła. Wiedział, ze ona w tej chwili umiera z pragnienia, ze w myślach blaga
    żeby już teraz kontynuował to co zaczął.

    Przesuniecie językiem wzdłuż wzgórka, muśniecie ust, pocałunek złożony prosto u wejścia w jej wnętrze. Powoli, bez pospiechu
    język rozpoczął wędrówkę po zakamarkach najbardziej kobiecego miejsca, aż do tego czułego punktu, który daje tyle rozkoszy.
    Zaczął delikatnie poruszać językiem w boki. Jego uszy zaczęły wychwytywać ciche jęki dziewczyny. Jej prawa dłoń zacisnęła
    się na pościeli, lewa powędrowała na jego głowę. Minimalnie i delikatnie przygryzał najczulszy punkt, na zmianę ssąc, po czym
    wracał do ruchów języka, tym razem pionowych i coraz intensywniejszych. W końcu język zaczął szaleć wszędzie, na zmianę zatapiając się w jej wnętrzu to powracając do pieszczot maksymalnie wrazliwego juz punktu.

    Coraz głośniejszy jęk przekształcił się w niekontrolowane krzyki. Przytrzymała jego głowę, aby nie przestał ale on doskonale
    wiedział, ze jeszcze chwila dzieli ich od chwili spełnienia.
    Jego usta miedzy jej nogami, jej palce w jego włosach, dłoń ściskająca poszewkę pościeli, krzyk, dreszcze przeszywające jej
    ciało, szalony puls, gorąco, rozkosz.

    To był jego popisowy numer. Musze przyznać, ze był w tym dobry. Maks umiał rozgrzać, ostudzić a następnie rozpalić kobietę do
    białości, dostarczając jej niesamowitych zmysłowych wrażeń. Przy nim określenie "być dobrym w łózko", nie odnosiło się tylko
    do kulminacyjnego aktu ale do całokształtu, począwszy od nastroju jaki stwarzał zanim nawet dotknął kobiety, do czasu aż
    opuszczał jej mieszkanie.

    Nie wiem czy ktoś z Was spotkał kiedyś taka osobę. Ciężko pewnym tonem powiedzieć "przystojny", ale jest jakaś magia w tym spojrzeniu, glosie, w usmiechu, gestykulacji, sposobie w jaki chwyta twoj nadgarstek, ze lgniesz do niego jak przyslowiowa
    ćma do ognia.
    Chemia? Nie to zbyt pospolite. Z reszta, co to za okreslenie?!
    Magnetyzm? - pfffffff.
    Przyslowiowe miec to "cos"? - zawsze bawil mnie ten zwrot. Kiedy slyszalam jak kolezanki opowiadaly o nowo poznanych facetach przewaznie wlasnie tak ich okreslaly: "ma to cos", albo "ma cos w sobie". W mojej glwoie jawily sie wtedy sceny z "the thing" i wraz z Maksem stwierdzaliśmy, ze mieć "coś" w sobie to niezbyt dobra wróżba dla związku... ale odstepujac od cosiow, magnesow i chemii nadal nie wiem jak nazwac to czym dysponował Maks.

    Wiec co to jest?

    Ania po dawce pieszczot jakie zaserwowal jej Maks, powoli dochodzila do stanu przytomnosci. W tym czasie jego wargi
    delikatnie piescily jej usta. Dziewczyna odwzajemnila pocalunek, jednak brakowalo jej odwagi by odwdzieczyc sie pieszczota za
    pieszczote. Wyczul te niepewnosc, chwycil jej dlon i zaczal stopniowo zaznajamiac ja ze swoim cialem. Kiedy w koncu jej ręka zaczęła posuwac sie po jego meskosci znow poczula narastajace podniecenie. Mezczyzna reagowal powoli, nie byl jeszcze gotów żeby w nia wejsc.
    Podniosła sie, spojrzala na niego jakby oczekujac instrukcji. Nie odezwal sie, czekal.
    Nachylila sie lekko siegajac ustami tam gdzie znajdowala sie teraz jej dlon. Zanim wziela go do ust skierowala twarz w stone
    twarzy Maksa. Oczy mial lekko zmruzone i plynela z nich jednoznaczna informacja "zrob to, na co czekasz!". Jednoczesnie z jego ust zaczely plynac slowa:

    - Jesli nie chcesz...
    - Chce - przerwala mu i po chwili, powoli zaczela obejmowac wargami jego penisa.

    Brak koordynacji miedzy ruchami glowy i reki, nieudolnosc, brak doswiadczenia, brak wyczucia. Obawial sie tego, ale przeciez
    robiła to pierwszy raz, nalezalo chwile pocierpiec, poinstruowac dziewczyne co robi nie tak a co sprawia przyjemnosc.
    Po chwili jej ruchy nabraly rytmu, jezyk zaczal piecic wrazliwy koniec, dlon rytmicznie poroszala sie w gore i w dol.

    Korzystajac z coraz wiekszej wprawy partnerki, ujal jej druga reke i skierowal w dol. Poczula w dloni jego jadra. Nadal
    trzymał jej dlon w swojej, pokazujac jak je piescic. Wszytsko szlo coraz lepiej, jezyk coraz zwinniej sie poruszal, lekkie
    ssanie pobudzalo meskosc, penis stawal sie coraz twardszy. Maks zacisnal zeby, nabral powietrza i zatrzymal ruchy Ani.
    Byl gotowy.
    Ich wargi przylegly do siebie, na jej ustach zostal jego smak. Polozyl ja na plecach, nie przerywajac ich jezykom tanca.
    Juz wiedziala, ze to teraz, ze w tej chwili pierwszy raz bedzie naprawde kochac sie z mezczyzna.

    - Chcesz napewno? - odbil pocalunek na ustach Ani, bo przeciez znal odpowiedz, ale zaczekal na skinienie jej glowy.

    Wszedl. Bez wahania, bez prob, bez tej delikatnosci jaka do tej pory jej okazywal. Nie mial pojecia, ze jest dla niej
    pierwszym partnerem, miala 24 lata, konczyla studia. Nie wiedzial.
    Syknela cicho.
    - Co sie dzieje? - wyszedl z niej a jego oczom ukazala sie malutka ilosc krwi - Dlaczego nie mowilas?!
    - Nie, nie przestawaj, ja chce.

    Wszedl. Tym razem wolniej, z wieksza doza czulosci, jego ruchy byly rytmiczne, coraz glebsze. Ania przestala odczuwac bol,
    teraz w jej wnetrzu dzialo sie cos czego nie potrafila jednoznacznie okreslic. Maks byl w niej, wypelnial te przestrzen.
    Czula wlasnie wypelnienie, dziwna przyjemnosc zaczynala stopniowo ogarniac jej cialo, miednica jakby mimowolnie zaczęła się unosić wychodzac na przeciw jego ruchom. Czula jego. Kiedy final byl blisko, mezczyzna opuscic miejsce, w ktorym przed chwila
    poruszało sie jego przyrodzenie. Pierwsza porcja nasienia znalazla sie na brzuchu partnerki, kolejne na jej piersiach.

    Szczescie, znow je czula. Byla szczesliwa, spokojna, zakochana. Tak bylo i tak mialo byc. Te chwile, ktore spedzili po
    wszystkim byly dla niej wyjatkowe. Nie chciala juz nigdy opuszczac lozka, jego ramion. Marzyla zeby tak trwali ale nie bylo
    to mozliwe. Jeszcze kiedy lezeli telefon Maksa rozdzwonil sie na dobre.

    - Gdzie jestes, dlaczego jeszcze was nie ma? Czekamy na was!

    Nie moge powiedziec ile to trwalo, nie wiem. Prawdopopodobnie Ania nie chciala wypuscic go z objec, bo na impreze przyszli
    spóźnieni dobre trzy godziny.

    Usmiechnelam sie na ich widok. Ania podbiegla do mnie, scisnela mnie na przywitanie. Maks poszedl witac sie z reszta ferajny,
    a przyjaciolka glosem pelnym szczescia zaczela mi dziekowac:

    - Boze, Kaja, dziekuje. Dziekuje, ze mnie z nim poznalas, on jest cudowny!
    Jej ekscytacja mnie rozbawila, wiec odpowiedziałam jej smiejac sie:
    - No, to oczywiste. W koncu to moj przyjaciej a ja otaczam sie cudownymi ludzmi! Przeciez nie wytrzymalabym z nim w
    jednym mieszkaniu gdyby nie byl cudowny... i nie zmywal naczyn - rozesmialysmy sie.
    - Tak sie ciesze, ze z nim jestem, co prawda to dopiero miesiac ale ja czuje ze to ten. Tak sie ciesze!
    - Dobrze, juz spokojnie, nacieszysz sie jeszcze - kolejna porcja smiechu i radosci.

    "A ja bede sie cieszyc pozniej" - dopowiedzialam w myslach.

    .................................................. ......................

    - Co swintuchu? - przywitalam Maksa, wchodzac do kuchni - dostane kawke od ulubionego wspolokatora? - nasz śmiech rozległ się po mieszkaniu.
    - Ulubionego, bo jedynego - odpowiedzial z usmiechem - kawka bedzie za chwile.
    Bylismy sami. Moj kochany chlopak i jego siostrzyczka po imprezie pojechali do siebie. Jednak.
    Kochana Ania, chyba za bardzo przezywala swoje szczescie bo dosc szybko Adam musial zawinac ja do domu. Szkoda, bo mialam
    ochotę spedzic z nim noc, a Maksa odeslac spowrotem wraz z Anka do jej domu.
    Trudno.

    - Cos ty jej zorbil, ze musiala to az tak zapić? - fikuśnie uniosłam prawa brew.
    - Mala, proszę cie nie pytaj. Kłoda.
    - Maks...
    Przerwał mi.
    - Kłoda, królewna z drewna. Jak dokładniej to opisać? Wiesz jak to jest kiedy nad czymś pracujesz, a to i tak finalnie nie działa?
    - Moj drogi, z mniej palnych materiałów rozpalałeś niezłe ogniska wiec chyba nie jest aż tak zle.
    - Kochana. Znasz mnie, ja znam ciebie. Jesteś jak moje ksero, wiec jeśli mowie, ze źle, ze kłoda to znaczy kolejno, ze źle i ze kłoda. A teraz zdrówko.
    Unieśliśmy kubki z kawa.
    - Kaju...
    - Maksymilianie...

    Dlatego go uwielbiałam. Gdybyś go poznała, wdziałabyś wrażliwego mężczyznę, dżentelmena, na którego można liczyć, pomocny, rycerski, cudowny człowiek. Jednocześnie pomógł mi wyzbyć się wyrzutów sumienia, śmiać się z płaczu, zostawiać to co nie sprawia mi przyjemności i dążyć tylko do naszego zadowolenia.

    Byliśmy bardzo podobni i uwielbiał mnie, mimo ze nie znosił sprzeciwu, ten wyrażany przeze mnie przyjmował ze spokojem.

    Miałam w tej chwili 21 lat, nasza toksyczna przyjaźń trwała od kiedy zaczęłam studia. Maks był ode mnie starszy, pracował, ale nie odczuwaliśmy jakiejkolwiek różnicy wieku.
    Nie wiem co wtedy czuliśmy do siebie, na pewno od kiedy się poznaliśmy chciał zabrać mnie do łózka, o czym mówił mi bez skrepowania. Oczywiście, ze miałam na to ochotę. Jednak przez pierwsze 2 lata naszego wspólnego mieszkania, w łóżku oglądaliśmy tylko filmy, wygłupialiśmy się, albo gładził moje włosy czekając aż zasnę, co od dawna sprawiało mi trudności.

    Potem usypiał mnie jego szept przy uchu, lekki dotyk opuszek palców, muśnięcia ust na mojej szyi. Dotykał mnie, nie oczekując wdzięczności. I nie dostawał nic w zamian. Sypiał obok przytulając mnie.

    Teraz kiedy o tym myślę, tęsknie do tych chwil.

    Pamiętam, kiedy powiedział, ze gdybym chciała żeby odszedł, wyprowadził się, nie mógłby.
    "Jesteś dla mnie kimś" - dodał po chwili.
    0statnio edytowany przez merry; 11-06-14, 01:48.
    Mój post = według mnie.
  • nimfomanka_21
    Ocieracz
    • Jan 2012
    • 129

    #2
    KIEDY CZESC II? Zapowiada sie fajnie
    Nie odkładam marzeń,
    odkładam na marzenia ㄟ(ツ)ㄏ

    Skomentuj

    Working...